Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Psychologia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Psychologia. Pokaż wszystkie posty

piątek, 28 kwietnia 2017

Czy ja jestem aseksualna?

Ostatnio jedna z czytelniczek podała nam nowy temat do napisania.

"Boję się mężczyzn i wszystkiego co tyczy się seksualności. To mnie nawet nie kręci a wywołuje obrzydzenie. Jestem aseksualna.
Nie umiem znaleźć przyjaciela w tym świecie, wszyscy mają w  głowie tylko jedno a świadomość tego co facet ma w spodniach mnie dobija. Nie chce nikogo obrazić :(. Wychowałam się bez ojca bo pojawił się, ale miał mnie w dupie. Faworyzował swoje córki, bo młodsze. Teraz czuje że ojca nie mam. A dziadek jest w domu  i to najobleśniejszy człowiek na świecie i bardzo zły, brudzi, niszczy wszystko. Nic nie robi, tylko rządzi babcią a potem na nią krzyczy. Jest strasznie :(.
Czy ja jestem nienormalna? Bo pomimo tego jest chłopak którego lubię, ale na tym się kończy."


Postanowiłam zrobić wyjątek i wziąć to za temat, chociaż pytania zgłaszajcie w kategoriach. 



Jak wiadomo, potrzeba seksualna jest zapisana w potrzebach człowieka; mniej lub bardziej. A osoby, które nie odczuwają jej wcale nazywa się aseksualnymi.

Dzieciństwo 

W komentarzu napisałaś, że wzorce mężczyzn w Twojej rodzinie wydają się zaburzone. Spotykałaś raczej niewłaściwe osoby, które pokazały ci, że mężczyzna to ktoś, do kogo nie masz zaufania i wykorzystuje. Toteż podejrzewam, że nie odczuwałaś poczucia bezpieczeństwa czy nie okazywano Ci uczuć ze strony taty, dziadka. Kiedy człowiek nie dostaje uczuć od osób, które powinny być bliskie, to może mu się wydawać, że wcale ich nie potrzebuje. Mogą być dla niego obce, z pozoru nieprzyjemne i bardzo źle się kojarzyć. Nawet zwykłe przytulanie może stawiać problemy. Zastanów się jaką głęboką masz barierę.

Czy każdy jest taki sam?

Z początku określasz wszystkich chłopaków/mężczyzn za złych, chcących tylko jednego. Nie wiem w jakim jesteś wieku, ale w gimnazjum czasem w liceum jeszcze spotyka się takich chłopaków, którzy wyraźnie tylko chcą jednego i nic poza ich nie interesuje. W dalszych latach też. Jednak nie wszyscy są tacy sami, naprawdę. Mężczyzna też człowiek i oprócz odczuwania często większego popędu seksualnego niż my, umie kochać, troszczyć się i zachowywać po ludzku.


Małymi kroczkami

Cóż Tobie wydaje się, że jesteś aseksualna, bo obrzydza Cię seks, ale czy miałaś okazję spróbować go z osobą, którą pokochałaś? Wydaję mi się, że z tego co piszesz nie znalazłaś takiej osoby. Także warto się nad tym zastanowić jak już ją znajdziesz. A może nie będziesz musiała wracać do rozważań?
A to normalne nawet, kiedy już taką osobę znajdziesz. Ten pierwszy raz zwykle trochę przeraża i to nie tylko w seksie. Zwykle dzieci na pocałunek z kimś reagują słynnym "ble". No a jakoś po drodze w życiu im to mija. Kiedyś nie lubiłam jak mnie ktoś przytulał, a potem okazało się, że faktycznie, jak ktoś ściska mocno, że niemal mnie dusi, to nie jest to miłe. Lekkie uściśniecie - w porządku. A wydaje się przecież to takie ludzkie i normalne. Jednak zrobione źle - odpychające. Myślę, że powinnaś zacząć powoli w relacjach z chłopakami, od np. przytulania na pożegnanie czy jeszcze wcześniej nawet uściśniecie ręki czy gdzieś tam poklepania po ramieniu.

Widzisz, zauważyłaś że masz kogoś, kogo potrafisz lubić i jest to chłopak. Piszesz, że nic poza tym. Jednak może warto poznać go bardziej. Dać sobie czasu na oswojenie z tą płcią. Może zmienienie zdania na ich temat. Nie wiem w jakim jesteś wieku, ale wiem że nie warto pędzić na urwanie głowy, bo Ty jeszcze nie robiłaś tego, co Twoi znajomi. Pośpiech jest złym doradcą. Lepiej zrobić coś po swojemu, pozwolić się rozwijać relacji niż zrobić coś, co Cię nie satysfakcjonuje, tylko po to aby komuś dorównać.

Wydaję mi się i sama skłaniasz się ku temu, że to że obrzydza Cię seks jest czymś wywołane. W Twoim wypadku złymi relacjami z mężczyznami, którzy powinni być Ci bliscy. Spróbuj więc przekonywać się do bliskość po malutku. Jeżeli trafisz na ukochaną osobę i dotyk nie będzie brzydził, ale niechęć przed seksem dalej się będzie utrzymywać, to pogadaj o tym z partnerem. Może u Ciebie to tylko strach przed nieznanym, a nie faktycznie aseksualność. Ostatecznie możesz iść do lekarza specjalisty; psychologa, seksuologa.

I nie, bycie aseksualnym nie jest chorobą. Wikipedia nieoficjalnie podaje, że około 1% osób jest aseksualnych, a to przecież bardzo wiele, patrząc na liczbę ludności. Także nie ma co myśleć w tych kategoriach. Każdy jest wyjątkowy i nie warto żyć w niezgodzie z sobą, aby być takim jak reszta. 


Pozdrawiam,
Shana

czwartek, 12 stycznia 2017

Dlaczego iPhone jest dla snobów?

  "Zgubiłaś się" kiedyś w Internecie? :) Czytasz coś o rozmnażaniu paprotników, parę kliknięć w różne linki... i łup - zdajesz sobie sprawę, że oglądasz tęczowe kucyki śpiewające hity Britney Spears. Ja - kompletna ignorantka jeśli chodzi o nowinki techniczne - zawędrowałam na forum, na którym toczyła się zajadła kłótnia pomiędzy fanami nadgryzionego jabłka, a użytkownikami telefonów z systemem Android.
Jeden z wyjątkowo wkurzonych forumowiczów napisał: "W moim odczuciu posiadanie sprzętu firmy Apple to snobizm". Po tym zdaniu posypały się niezliczone bluzgi. Posiadacze iPhone'ów zostali wyzwani od naiwnych pozerów o zawyżonym poczuciu własnej wartości; ludzi, którym zależy wyłącznie na lansie; snobistycznych egoistów, etc. Tak, jakby marka telefonu definiowała całego człowieka :)

  Zdarzyło Ci się kiedyś pomyśleć coś takiego o kumplu, który kupił nowego iPhone'a? Jeśli tak, chcę Ci zadać jedno pytanie. Czy gdybyś dostała taki sprzęt prosto z salonu, także powiedziałabyś: "Tfu, to dla snobów i lansiarzy"? ;)

Lis pewien, łgarz i filut, wychudły, zgłodniały,
Zobaczył winogrona rosnące wysoko.
Owoc, przejrzystą okryty powłoką,
Zdał się lisowi dojrzały.
Więc rad z uczty, wytężył swoją chudą postać,
Skoczył, sięgnął, lecz nie mógł do jagód się dostać.
Wprędce przeto zaniechał daremnych podskoków
I rzekł: „Kwaśne, zielone, dobre dla żarłoków".
(Jean de La Fontaine)

www.glamour.it/make-up/instagram-baddie-makeup
  Przyznam szczerze, że do niedawna nie wiedziałam o istnieniu bazy pod cienie, a konturowanie kojarzyło mi się bardziej z bazgraniem ołówkiem po papierze, niż makijażem.
  Na pewno kojarzysz ten "typ" dziewczyny: idealnie wyrysowane brwi, wytuszowne  (albo, nie daj Boże, przedłużane!) rzęsy, czarna kreska na powiece, róż i rozświetlacz na policzkach. Zwane pogardliwie tapeciarami. Widząc takie dziewczyny na korytarzu szkolnym, (pisząc to mam na myśli swoje rówieśnice, tzn. dziewczyny 18+)  czy na ulicy, zdarzało mi się rzucić do znajomych jakimś niewybrednym komentarzem, czy wyśmiać - chociażby w myślach.
 Wmawiałam sobie, że jestem w jakiś bliżej nieokreślony sposób lepsza od nich. Bo skoro tak się malują, to pewnie nie mają nic poza wyglądem do zaoferowania, nie? Ja też mogłabym mieć taką gładką cerę, gdybym chciała. Tę ich maskę można by odkuwać kilofem, hehe, lepsza jest naturalność.
Faceci się może za nimi oglądają, ale na pewno widzą w nich tylko ładne buzie (żeby brzydko nie powiedzieć) i nic więcej.
  W życiu nie dopuściłabym wtedy do siebie myśli, że trochę im zazdroszczę.
  Tej pewności siebie, drogiej pomadki i estetycznie wyglądających brwi (wiem, brzmi dziwnie - ale to dlatego, że swoimi mogłam konkurować z człowiekiem pierwotnym :D).

http://weheartit.com/entry/19376284
  Czasami jest tak, że jeśli czegoś nie możemy mieć, wmawiamy sobie że to głupie, niepotrzebne, może nawet złe.

  Fryderyk Nietzsche nazwał to zjawisko resentymentem. Tu wklejam nieco bardziej fachową definicję (jeśli nie chce Ci się tego googlować);
 Resentyment – pojęcie filozoficzne, oznaczające zjawisko tworzenia iluzorycznych wartości oraz ocen moralnych jako rekompensaty własnych niemocy i ograniczeń. 
Czy chciałabym być szczuplejsza? Ha, żeby mieć takie płaskodupie jak Kaśka? W życiu! Prawdziwe kobiety mają krągłości!

O matko, moda na te wielkie, krowiaste tyłki mnie już wkurza! Brazylijskie pośladki wyglądają komicznie i nienaturalnie. Szczupłe jest piękne!

Ok, dostałam kosza, ale to debil, wcale mi na nim nigdy nie zależało.

Co za glonojad, nie wierzę, że naturalnie ma takie pełne wargi

Oh, wygrałaś olimpiadę z polskiego? Przyda ci się, jak będziesz pisać CV do Maka, ja zajmuję się ważniejszymi rzeczami.

  I tak dalej :)
  Nie mam pojęcia o telefonach. Jeśli Ty się na nich znasz, to super. Wiesz, że nowy iPhone jest w gruncie rzeczy słabym sprzętem? Znasz lepsze smartfony? To świetnie - nie dasz się nikomu nabić w butelkę. Nie chodzi mi o to, że wolno krytykować pewnych marek, zachowań, itd. Ale nazywanie posiadaczy danej rzeczy bandą snobów i naiwniaków tylko dlatego, że ją posiadają, jest słabe.
 Nierzadko wylewamy też jad pod pozorem fałszywej troski.

Nie rozumiem czemu się tak oszpeca tym makijażem. I tak jej nie pomaga. Może wstydzi się swojej twarzy bez niego? Biedna, ja mogę sobie pospać, a ona MUSI wstawać pewnie jakieś 3 godziny wcześniej, żeby zdążyć.

  No cóż, skąd wiesz jaki ta dziewczyna ma stosunek do swojej "tapety"? Mam znajomą (wzorową uczennicę), która robi sobie piękny, dopracowany makijaż na co dzień. Czasami jednak pojawia się w szkole jedynie z pomadką na ustach i nie ma przed tym żadnych oporów. A maluje się, bo codzienne blendowanie cieni sprawia jej dziką przyjemność. :D Sądzisz, że taki makijaż jest za mocny? Ona nie ma z tym problemu. Dlaczego ktokolwiek inny miałby mieć?

 Przyznam, że nieco spłycam to zjawisko odwołując się tylko do tych sytuacji. Jednakże chciałam podać jak najbardziej czytelne i proste przykłady, bez odwalania pseudonaukowego bełkotu. ;) Znaczenie terminu "resentyment" jest znacznie głębsze i ciekawsze, dlatego polecam poszperać, jeśli kogoś ten temat zainteresował. :)
Nie twierdzę także, że każda niepochlebna opinia wynika z tego, że wyrabiamy w sobie fałszywą opinię na temat danej rzeczy, ponieważ nie możemy jej mieć. Tęczowe  tipsy koleżanki z ławki mogą naprawdę wyglądać tandetnie.
Ale może ktoś kiedyś wpoił Ci, że "porządnym uczennicom" to nie przystoi i spoglądasz na nią z niejaką zazdrością?...
Spróbuj zajrzeć "wgłąb siebie" i zadać sobie pytanie:
Czy resentyment dotyczy i mnie?
Jestem ciekawa Twoich wniosków :)

Toriel.
PS.: Może powinnam była przedstawić się na początku, ale bałam się, że taki nudny wstęp zniechęci Cię do czytania. :P Jestem Ewa i właśnie przyjęto mnie na okres próbny (co jest niejako spełnieniem mojego największego marzenia z czasów, gdy miałam 12 lat) :D Tradycyjnie powiem, że mam nadzieję zostać tu na dłużej. Buziaki i zapraszam do dyskusji! <3

środa, 31 sierpnia 2016

Poczucie niskiej wartości w związku i nie tylko

Cześć dziewczyny! Nie jestem pewna w, którym dziale umieścić ten kłopot: "chłopcy" czy"psycholgia", dlatego zamieszczę w obu. Postanowiłam zwrócić się do Was ponieważ imponujecie mi swoją wiedzą, życzliwością, dobrem, chęcią niesienia pomocy i tak cennymi, trafnymi poradami. Dziękuję, że jesteście! Śledzę Waszego bloga od około 2011 roku. Z moim problemem zmagam się już od trzech i pół roku, czyli dokładnie od początku szkoły średniej. Obecnie mam 19 lat. Gdy tylko skończyłam gimnazjum, coś jakby we mnie "pękło". Tzn. od zawsze byłam nazywana "dziwną" a z tego powodu ludzie wytykali mnie palcami. Być może sama wmawiałam sobie, że ze mną jest coś nie tak przez co zaczęłam zachowywać się nienaturalnie i prowokować ich do wyśmiewania się ze mnie. Wydaje mi się, że moje dziwactwa (nerwowy śmiech, baardzo dziecinne zachowanie, płacz z błahego powodu) wzięły się z niskiego(zerowego?) poczucia wartości. Od zawsze czułam się jak śmieć. Mój ojciec wymagał od siebie wiele nie dając z siebie nic. Nie oszukujmy się, nie należy od do inteligencji, jest bardzo konserwatywny i jeśli już się na coś uprze, nigdy tego zdania nie zmieni. Do niczego nie dąży, stoi w miejscu, nie czyta, jedyne co robi to narzeka na wszystko i robi awantury, bo wszystko jest nie po jego myśli. Zawsze starałam się robić wszystko jak najlepiej potrafię ale słyszałam tylko, że jestem beznadziejna, zaś od rodzicielki, że wstydzi się mnie, bo "jestem jakaś inna" i nie utrzymuję z ludźmi kontaktu wzrokowego, nie umiem rozmawiać i że jestem niewiele warta. Czułam się przez rodziców niepotrzebna, niechciana, odrzucona. Dokładnie ta sama sytuacja nastąpiła w szkole: klasa w gimnazjum i liceum zawsze trzymała mnie "na uboczu". Rodzice nigdy nie pozwalali mi chodzić na urodziny do koleżanek "bo będę im przeszkadzać", "bo trzeba kupić prezent"(zarabiają na tyle, że mogłabym coś kupić, poza tym inni przynosili drobne upominki, typu czekolada itd. Po prostu są bardzo skąpi). Kiedyś, gdy wyszłam z domu w maju o 15 i wróciłam o 18, mama wściekła się, że zamiast się szlajać, mogłabym się uczyć (jeszcze wtedy miałam dobre oceny, ale później przestałam się starać WE WSZYSTKIM, bo i tak tata sugerował, że jestem zerem). I tak sobie "żyłam" bez przyjaciół, wycofana ze świata. W szkole średniej mama zawsze słyszała na wywiadówkach, że odstaję od klasy, że jestem wrażliwa, nie angażuję się nic. Nie wiedziałam po co mam to robić. Nie chciałam pokazywać się publicznie, bo bałam się wyśmiania, pokazywania palcami. Nauczyciele mimo (już wtedy) marnych ocen, lubili mnie, gdyż byłam skromna, cicha i uprzejma, co na tle innych dziewcząt powodowało kolejny powód do drwin. Usłyszałam, że powinnam się zmienić, bo w dzisiejszych czasach takich ludzi już nie ma. Każdy śmieje się na mój widok (teraz wiem, że to już nie jest przewrażliwienie tylko fakt). Niejednokrotnie usłyszałam o sobie "miła jest, ale co z tego? Nic poza tym". Przez pół roku chodziłam do dwóch psychologów(w tym jedna stwierdziła, że problem leży w rodzicach a nie we mnie) ale nic to nie dawało, a wręcz przeciwnie. Zaczęłam więc "pomagać sobie" na swój sposób. Kupowałam a aptece tabletki bez recepty, żeby na chwilę się oderwać, poczuć inaczej, zapomnieć o otaczającej beznadziei i mojej pustce. Jako że odbiło się to na moim zdrowiu (nigdy nie miałam dobrej pamięci, a przez tabletki jeszcze znaczniej się pogorszyła) postanowiłam przestać. Kolejnym etapem autodestrukcji było odchudzanie się, bo w lustrze widziałam siebie jako olbrzyma, w rzeczywistości dopiero zdjęcie klasowe uświadomiło mi, że jestem jedną ze szczuplejszych osób. Czasem waga po prostu mi zwisa a czasem chcę osiągnąć jakiś ideał (?) i znowu katuję się dietami, żeby mieć chociaż wagę pod kontrolą. O dziwo, nagle relacje z moją mamą poprawiły się ale gdy odwiedza nas siostra - wtedy mama zaczyna traktować mnie jak powietrze. Trudno, cieszę się, że teraz przynajmniej mogę się jej zwierzać, pośmiać się i jest mi najbliższą duchowo osobą. Z tatą niestety jak podejrzewam nie ma szans na poprawę relacji (jedyny sposób to zniknąć z jego życia). Choćbym nie wiem jak się starała - nigdy mnie nie pochwali. A staram się od dawna, w końcu mam prawie 20 lat. Nawet w momencie, gdy dowiedział się o moim odurzeniu tabletkami nie postanowił się zmienić, pomóc mi, tylko wyśmiał mnie gdy prawie wykrzyczałam przez łzy, że nie chce mi się żyć. Okej, to chyba koniec ogólnego opisu sytuacji, teraz przejdę do głównego powodu: dlaczego postanowiłam tu napisać. Mój chłopak. Ma 22 lata. Jesteśmy ze sobą od dwóch lat. Jeśli chodzi o bratnie dusze, "teoretycznie" mam tylko jego. Bo w praktyce... przez niego również czuję się odrzucona. W związku chodzi o to by czuć się bezpiecznie, o to by mieć wsparcie. U nas ani jedno, ani drugie nie wchodzi w grę. Zupełnie nie ma dla mnie czasu, przez cały dzień nie odzywa się a jeśli już to łaskawie napisze jedno zdanie w smsie i na tym koniec. Próbowałam o tym z nim rozmawiać wielokrotnie ale to nic nie zmieniło. Potrafi tylko wykręcać się, że nic nie ma na koncie (równie dobrze może napisać na fb, skoro akurat jest dostępny). Wszystko (przede wszystkim jego własna dziewczyna) jest mu obojętne, nic się nie liczy i o wszystko obraża. Boli mnie takie traktowanie, jednak nie potrafię się z nim rozstać. Kocham go, ale obawiam się, że bez wzajemności (niby zapewnia o uczuciach, ale słowa i czyny nie pokrywają się). Fakt, że różnimy się, nie mamy wspólnych zainteresowań, ale ja staram się mu pomóc w tym czy owym, robię wszystko, żeby czuł się dobrze, myślę nad tym jak możemy razem spędzać czas a on ma to gdzieś. Kiedy jednak (tylko) pytam co sądzi o rozstaniu, mówi, że tego nie chce. Robiłam kilka podejść do tego by się rozstać, po czym dochodziłam do idiotycznych wniosków "wolę być poniżana/nie szanowana niż się rozstać", albo "nie poradzę sobie bez niego. Jeśli go stracę będę musiała jechać na prochach". Czuję się jak uzależniona. Od zawsze wpajano mi, że w niczym nie dam sobie rady, zdechnę marnie więc teraz ciężko zmienić tok myślenia a staram się od ok. 3 lat. Mama radzi mi, żebym urwała kontakt ale ja na samą myśl zalewam się łzami. Kiedyś już prawie do rozstania doszło - przez ten czas nie chciałam wychodzić z łóżka, wyłam, łkałam, dostawałam paranoi, nie chciałam jeść, wychodzić z domu. Uczucie z jego strony chyba już się wypaliło i jest to jedna wielka męka. Chyba ma mnie za kompletne zero. Kochane, przepraszam ogromnie za tak długą wiadomość ale bez opisu sytuacji rodzinnej i dzieciństwa, ciężko by było zrozumieć moje zachowanie w związku z oraz charakter.
Całuję gorąco, M.  


Droga M!
Uważam, że Twoim głównym problemem jest poczucie niskiej wartości. A co to jest poczucie własnej wartości? Słownik psychologii twierdzi, że poczucie własnej wartości(inaczej samoocena) jest to postawa wobec siebie lub własna opinia na swój temat czy też ocena samego siebie (...). 
Przyczyną Twojej niskiej samooceny są wpojone w dzieciństwie negatywne komunikaty. Takie negatywne komunikaty są jak wgrane w umysł informacje, które dają o sobie znać nawet w życiu dorosłym. Jestem nieważna. Jestem gorsza. Nienawidzę siebie za to, że jestem gorsza i nieważna.
Podświadomość od pierwszych sekund Twojego życia zbiera fakty, analizuje je i składa jak cegły w murze. Buduje Twoje wewnętrzne przekonanie o tym jaki jesteś, jacy są ludzie i jaki jest świat. I zalewa betonem. W trakcie, kiedy dorastałaś, zamieniłaś rodziców na wewnętrznego krytyka.

Chcesz się ukarać za to, jaka jesteś. Bo tak Ci podpowiada Twoja podświadomość. Stąd biorą się wszystkie Twoje problemy z samooceną, podejmowaniem decyzji, zawieraniem nowych znajomości. Stąd zaburzenia odżywiania i uzależnienie od leków.
Alkohol, narkotyki, a także leki uspokajające nie dają wolności, tylko chwilowe złudzenie. Twoja podświadomość chciała stworzyć dla Ciebie bezpieczny wewnętrzny dom, ale miała do dyspozycji tylko wybrakowane materiały. W którymś momencie zaczynasz szukać wsparcia i wtedy sięgasz po alkohol, papierosy, narkotyki lub odurzasz się lekami, bo dzięki temu przestajesz widzieć, że Twój wewnętrzny dom upada. Przestajesz się tym przejmować. Twoja podświadomość nie wie, że może budować wewnętrzny dom z czegoś innego. Nie można pragnąć czegoś, o istnieniu czego nie ma się zielonego pojęcia.

Poczucie niskiej wartości w związku
Mam wrażenie, że pragniesz odnaleźć spokój, szczęście, radość w ramionach mężczyzny, który Cię pokocha. Twoja podświadomość upiera się, że odzyskasz poczucie bezpieczeństwa kiedy będziesz przytulona. Większość ludzi z niską samooceną cechuje poszukiwanie bezpieczeństwa. Takie osoby odnajdują fałszywe bezpieczeństwo w posiadaniu swojej drugiej połówki, ale to wszystko może w pewnym momencie zniknąć. Twój chłopak może Cię zostawić. Mając niskie poczucie własnej wartości jesteśmy mniej wymagający, godzimy się na coś, co nam nie do końca odpowiada - na nie dość dobry związek, na nie dość dobrą pracę. Machniemy ręką, no dobrzeno okej, ale nasz środek czuje, że coś jest nie tak, dlatego osoby z niską samooceną często tkwią w toksycznych związkach. Umieją wyłumaczyć sobie to co im się nie podoba, ignorują sygnały, które powinny być ostrzeżeniem. Nie potrafią odejść, a ich samoocena z każdym dniem zamiast się podnosić, w takim związku się obniża.
Jeśli nie miałaś mocnego poczucia bezpieczeństwa, w podświadomości zapisuje się rada na przyszłość: nie pozwolić na rozstanie. Nie ważne, że nie macie wspólnych zainteresowań i nie spędzacie ze sobą czasu dla przyjemności. Najważniejsze, że jest. Nieważne jaki. Dobry czy zły, miły czy zamknięty w sobie, troskliwy i pomocny czy obojętny. WAŻNE, ŻE JEST. Tkwisz w związku, z którego nie jesteś zadowolona, ale myślisz, że nie może być lepiej. Kochasz go, ale niezupełnie. Chcesz z nim być, ale mogłabyś też być z kimś innym. Podświadomie używasz swojego partnera, żeby się lepiej poczuć, oczekujesz, że on wypełni Twoje braki. Ale skoro nie potrafisz kochać samej siebie - tym bardziej drugiej osoby.

Tylko ta miłość, którą Ty sobie samej dasz - bezwarunkowa - uleczy Twoją samotność i pragnienie uczucia. Posłuchaj, może już to gdzieś słyszałaś, ale żeby stać się pełną osobą, która jest w stanie przyjąć miłość i wspólnie ją z kimś budować, musisz najpierw pokochać sama siebie. Brzmi jak oklepany frazes? Ale to jest najprawdziwsza prawda. Inaczej będziesz szukać kogoś, kto wypełni Twoją piekącą pustkę i samotność. Ale Twojej samotności nigdy nie będzie w stanie ukoić nic i nikt oprócz Ciebie, bo ta samotność nie wynika z braku drugiej osoby.

Jak zacząć pracować nad niskim poczuciem własnej wartości?
Nie da się zbudować poczucia wartości w kilka dni. Jest to długi proces, który wymaga sporo pracy. Ale zastanów się, czy już zawsze chcesz być ofiarą? Punktem wyjścia do jakiejkolwiek zmiany jest to, żeby stać się przyjacielem samego siebie.
Najprostszy sposób polega na zastosowaniu tej samej metody, którą Twoja podświadomość stosuje od lat, czyli powtarzającej się, zawsze tej samej i niezmiennej informacji. Może to być np.: lubię cię lub kocham cię - mówione do swojego odbicia we wszystkich lustrach, jakie napotkasz. Do lustra w szafie, łazience. Do swojego odbicia w witrynie sklepu. Do lusterka w puderniczce. Kocham cię. Lubię cię.
Z upartością osła, codziennie od nowa, przesyłaj do swojej podświadomości nowe komunikaty. 
Jesteś wystarczająco dobra. Jesteś ważna. Nie musisz być silna. Nie musisz się starać. Nikt nie musi Cię "akceptować". Nie musisz być idealna. Nie musisz prosić o potwierdzenie Twojej wartości. Nie musisz być chuda. Pojawiłaś się na Ziemi, bo będziesz komuś bardzo potrzebna. Jesteś tutaj, bo miałaś tu być. Jesteś RÓWNIE DOBRA jak inni ludzie. Nie jesteś od nich ani LEPSZA ani GORSZA. Jesteś RÓWNIE DOBRA. Nieważne co robią inni. Masz prawo żyć. Masz prawo żyć tak jak chcesz.
Co czujesz, kiedy czytasz te słowa? Czujesz ulgę? Radość? Twoja podświadomość może wysłać Ci pozytywny komunikat, przekonanie o tym, że to jest słuszne. Ale w najbliższej stresującej sytuacji natychmiast sięgnie po Twoje stare myśli, strach, niechęć. Dlatego musisz być uparta.
Musisz się mocno postarać, żeby wyprostować te różne fałyszwe przekonania, które w sobie nosisz. Musisz być uparta jak osioł. Codziennie. Od początku i na nowo, bo kiedy tylko przestaniesz dbać o swoje myśli, one natychmiast przybiorą poprzedni kształt. Twoja podświadomość będzie się buntować, będzie protestować i będzie usiłowała wciągnąć Cię z powrotem w stare przyzwyczajenia. Będzie sięgać po Twoje stare przekonania, bo innych nie zna. Jeżeli będziesz jej podsuwała łatwe do zrozumienia argumenty, przyzna Ci rację. Dlatego musisz być wytrwała. Zwracaj uwagę na to co oglądasz, czego słuchasz i co czytasz. Nie próbuj wymazać niczego ze swojej podświadomości. Nie uda się. Codziennie od nowa, przesyłaj do niej nowe komunikaty. Odsyłam Cię też do tego postu: http://nasze-babskie-sprawy.blogspot.com/2015/11/jak-byc-pewnym-siebie-walczymy-z-niska.html

Szukaj rozwiązań, które podniosłyby Twój poziom zadowolenia z życia. Czytaj o tym problemie. Wykonuj ćwiczenia. Chcieć to za mało. Musisz nad tym pracować. 

Wytrwałości :),
Alyssa.

poniedziałek, 6 czerwca 2016

Kiedy w szkole i w przyjaźni idzie nie tak

Cześć NBS.
Mam taki problem. Mianowicie kończę pierwszą klasę LO na profilu biol-chemicznym.
Ale moim problemem jest klasa oraz sam profil, ale do tego dojdę później.
Jestem dość nieśmiała, ale staram się z tym walczyć. Zagaduję ludzi, staram się podchwycić tematy i w ogóle.
Niestety od początku nowej szkoły naprawdę ciężko mi jest dogadać się z ludźmi z mojej klasy. Naprawdę się starałam, jednak ludzie zostawali przy starych grupkach ze szkół (niestety ja jestem sama z mojej szkoły w tej klasie). Co prawda mam cztery koleżanki, z którymi się dogaduję, jednak dwie z nich to bliźniaczki, a kolejne to zżyte ze sobą przyjaciółki od gimnazjum, więc jak łatwo się domyślić, gdy robi się jakieś projekty w parach, zwykle zostaje sama. A jako, że jest już to LO, nauczyciele mają to w nosie, że zazwyczaj robię coś sama - analogicznie mam zaniżane oceny, bo co dwie głowy to nie jedna.
Czuję się piątym kołem u wozu. Jestem bardzo roztrzęsiona psychicznie. Czuję się niepotrzebna, nie widzę sensu życia. Po prostu mam ochotę wszystko rzucić.
I tu zaczyna się drugi problem. Wszyscy straszą mnie i ogólnie całą klasę, przyszłym rokiem. Już teraz powoli brakuje mi na wszystko czasu i czuję, że nie daję rady. A chce mieć przyzwoite oceny i nie powtarzać całego roku.
Nie wiem co robić? Przenieść się? Ale to nie gwarantuje, że gdzie indziej będzie lepiej. Zawsze czułam się pewnie w wielu przedmiotach jednak dość skrajnych od siebie np. chemia i polski-historia. Czy mam wszystko zmieniać?
Jak sobie dać radę z tym wszystkim co mam na głowie?
Łucja - ulubiony kolor fioletowy.

We wstępie chciałabym zaznaczyć, że bardzo niewiele z was czyta regulamin składania pytań - tutaj mamy przykład bardzo dobrego pytania: szczegóły, opisany problem, nazwa, kolor - to bardzo ułatwia nam napisanie dla was jak najlepszej porady, a przecież o to nam chodzi! :)

Droga Łucjo!

Twój problem jest trochę złożony, jednak krok po kroku wraz z notkami, które zostały już stworzone, postaram się pomóc Ci go rozwiązać!

Jak sobie dać radę z tym wszystkim co mam na głowie? - Chciałabym wyznaczyć 3 główne problemy, które wyczytałam z Twojego komentarza. Rozłóżmy tego przeciwnika na czynniki, z którymi pojedynczo spróbujemy powalczyć:
1. Znajomości w szkole
2. Odporność na odrzucenie i konflikty
3. Organizacja w roku szkolnym - ten punkt chciałabym postawić na miejscu pierwszym. Najpierw, proponuje Ci przeczytanie notki Organizacja w roku szkolnym. Chciałabym Cię zmotywować byś nie zmieniała kierunku, z jakiegoś powodu to zrobiłaś, dlatego konsekwentnie dąż do celu - pamiętaj, że wdrapując się pod te najwyższe góry, można zobaczyć najwspanialsze widoki! Po za tym, sama to stwierdziłaś, to nie gwarantuje, że gdzie indziej będzie lepiej.

1. Znajomości w szkole:
Od kiedy pamiętam, każdy miał z tym problemy i każdy będzie miał z tym problemy. Bo ludzie się zmieniają, bo czasami trzymają się kogoś kogo znają bojąc się, ze nowa osoba ich zrani. Ty nie masz problemu z nieśmiałością, a to ogromny plus. Zagadujesz do ludzi, jesteś otwarta, sama napisałaś, że problem pojawia się dopiero gdy nauczyciele dzielą was na pary itd.
Wiedzy na temat przyjaźni nie mam tak obszernej jak dziewczyny, które opisały już te problemy. Przeczytałam kilkanaście notek i wybrałam te, które moim zdaniem mogą pomóc Ci uporać się z Twoim problemem:

2. Odporność na odrzucenie i konflikty

Napisałaś, że czasami masz już wszystkiego dość i tracisz sens życia - te słowa są niepokojące więc proszę, abyś nie dała się depresji i zapoznała się z TYM materiałem.
Po drugie ogromną rolę tutaj odgrywa stres - a o nim Prudence napisała świetną notkę: Sprawa stresu

Proszę, zapoznaj się z tymi notkami - w razie wątpliwości zawsze są komentarze (w których nasze czytelniczki również doradzają) oraz mail miosza.nbs@gmail.com

Mam nadzieję, że pomogłam
Miosza




_________________________________________________________________________________
Wiem, że notki tego typu wyglądają na stworzone po to by je stworzyć. Chciałabym was jednak zapewnić, że odsyłanie do linków nie jest pójściem na łatwiznę. Notki trzeba przeczytać, a kiedy są z innego działu to trzeba je przeanalizować, czy na pewno są w stanie pomóc. Jednak, osobiście się cieszę, że powstało już tyle materiałów i jeżeli chociaż jedna osobo skorzystała z każdej notki to nasze blogowanie ma sens, a część z naszych czytelniczek rozwiązała swoje problemy i jest... po prostu szczęśliwa :)




sobota, 4 czerwca 2016

Silna psychika a słaba psychika

Witaj. Mam pytanie, a bardziej prośbę o napisanie posta (lub komentarza) wyjaśniającego różnice między "silną psychiką" a "słabą psychiką". Co to tak właściwie znaczy, na czym polega? I jak rozpoznać, który rodzaj psychiki mamy?
Gorąco pozdrawiam i dziękuję,
Cassie

Droga Cassie!


Psychika (gr. ψυχή, psyche – dusza) – termin odnoszący się do całokształtu procesów oraz dyspozycji niematerialnych, psychicznych człowieka. Indywidualna realizacja psychiki nazywana jest osobowością.

Tak mówi nam o tym terminie Wikipedia. Dalej mamy podane, że nie istnieje jeden, powszechnie przyjęty model psychiki np. psychologia analityczna dzieli psychikę na dwa systemy: świadomość i nieświadomość. 

Skąd wzięły się więc terminy słaba i silna psychika?! Podobno wzięło się to od Iwana Pawłowa, rosyjskiego fizjologa, który stwierdził, że część ludzi ma słaby układ nerwowy (układ wrażliwy, który silnie reaguje na słabe bodźce, więc tacy ludzie mają skłonności do introwersji, są bardziej wrażliwi na sztukę piękno, ale też zranienia, konflikty.) Natomiast druga grupa ludzi, o silnym układzie nerwowym, automatycznie więc o silniejszej psychice, których ciężko zranić, ciężko jest im docenić sztukę i widoki natury itd. 

Jak widać są to dwa, skrajne terminy. Większość ludzi przechyla się ku jednemu z typów psychiki, jednak nie są oni nastawieni na jakąś skrajność. Są więc ludzie odporni na konflikty, ale uwrażliwieni na sztukę, a niektórzy  nie widzą piękna w niczym, a w konfliktach są bardzo słabi.

Jak rozpoznać, który rodzaj psychiki mamy?
Pokazałam powyżej, że ciężko jest odnaleźć się w konkretne grupie:
a) ponieważ nie są sformułowane żadne konkretne grupy, a te terminy są bardzo obszerne
b) bo ludzie nie dzielą się na dobrych i złych, tak samo nie można odnaleźć w sobie tylko pierwiastka słabego lub silnego

Na katastrofę w której uczestniczyłaś możesz zareagować silną psychiką (wrócić spokojnie, do życia, nie rozpamiętywać tego), a na wieść o zamknięciu ulubionego KFC możesz dostać furii!
Rozumiem powagę tematu i dziecinność przykładu, ale tutaj dobrze jest pokazana różnica, że nie da się jednoznacznie określić 
który rodzaj psychiki mamy.

Oczywiście, w Internecie możemy znaleźć testy badające naszą psychikę, artykuły i porady jak wzmocnić naszą psychikę lub uwrażliwić ją na piękno - zalecałabym jednak podejście do tego tematu na spokojnie i skupieniu się na eliminacji swoich wad, a nie wad przypisanych do danej psychiki.

Polecam: Jak odnaleźć w sobie spokój i przetrwać na tym świecie
oraz cały dział Psychologia.

Mam nadzieję, że pomogłam. W razie wątpliwości poproszę o komentarze, również w razie pytań.
Pozdrawiam,
Miosza.

środa, 25 maja 2016

Nie chcę więcej narzekać

     Hejka! Często mówią mi, że jestem straszną pesymistką, a mi zawsze imponują pozytywnie nastawione osoby. Co zrobić, by pozytywnie patrzyć na życie?
~Elle


Droga Elle!

     Nie mamy obecnie autorki do tego działu już przez długi czas. Jak ostatnio szperałam w pytaniach na blogu, postanowiłam Ci odpowiedzieć. Zdaję sobie sprawę, że może już nie czekasz na odpowiedź, ale może komuś innemu przyda się rozwiązanie.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Fangirl - fascynacja bohaterem

Cześć!
Na wstępie powiem, że nie jestem pewna, czy to tu się należy i że moje pytanie będzie dość dziwne.

Otóż po przeczytaniu książki (a właściwie trzech książek, bo to była seria) odczuwałam pustkę. Mam tak po przeczytaniu większości książek. No i spodobał mi się główny bohater - tak też zawsze mam, gdy jest jakiś fajny bohater. No, ale minęły prawie 2 tygodnie i ciągle cokolwiek robię to ciągle gdzieś tam myślę o książce. Wiele sytuacji mi się z nią kojarzy, okropnie brakuje mi tych bohaterów i zdarzeń, chciałabym mieć kiedyś chłopaka takiego jak ten bohater, no i w ogóle BEZ PRZERWY mi się to wszystko przeplata przez życie. Moje pytanie jest takie: Czy to normalne, czy powinnam udać się do psychiatry/psychologa?
Czytałam też gdzieś, że coś takiego nazywa się byciem "fangirl", ale sama już nie wiem...
Książkowniczka


sobota, 2 stycznia 2016

Otwórz się na związek!

Hej!

Mam dość... dziwny problem. Myślałam żeby dodać to w kategorii Chłopcy ale stwierdziłam, że to już trochę większy problem, i że bardziej siedzi w mojej głowie niż w moim zachowaniu. Dlatego piszę tu. 
Tak więc mój problem jest dla mnie dość hmmm.. wstydliwy? Może niekoniecznie dobre słowo, bardziej krępujący. Dobre dwa lata temu (tak, a teraz mam 15 lat, 3 klasa gimnazjum, ale uwierzcie, kochałam go.) chłopak złamał mi serce, a wcześniej przez rok się friendzone'owaliśmy. Najgorsze, że byliśmy razem w klasie w podstawówce, w gimnazjum już osobno (ale nadal ta sama szkoła), ale cała nasza przyjaźń istniała praktycznie tylko w internecie. Ani razu nie było między nami takiego spotkania, że porozmawialiśmy sobie w cztery oczy, przytuliliśmy się czy coś... nie było tego. A pisaliśmy 24/7. Praktycznie dosłownie. I myślę że to może być trochę powodem mojego problemu. 

wtorek, 29 grudnia 2015

Jak odnaleźć w sobie spokój i przetrwać na tym świecie

Cześć
Mój problem chyba nie jest nietypowy, ale czy mogłabyś napisać notkę jak odnaleźć spokój w sobie? Chodzi mi o to, żeby nie denerwować się pierdółkami i drobnostkami, być trochę "ponad" jeżeli mogę się tak wyrazić, nabrać dystansu do świata...
Jestem bardzo nieśmiałą i nerwową introwertyczką, denerwuję się wszystkim przy czym jestem (albo wydaje mi się że jestem) oceniana, na pewno ma też na to wpływ brak pewności siebie.
Co robić żeby w życiu nie stresować się tak bardzo, żeby właśnie odnaleźć taki wewnętrzny spokój, do którego mogłabym się odwołać w stresujących sytuacjach?
Mam nadzieję, że dobrze wyjaśniłam o co mi chodzi :)
Zestresowana introwertyczka
P.S. Nie znoszę jogi, kiedyś próbowałam, a podczas medytacji zazwyczaj zasypiam i budzę się poirytowana tym że zasnęłam :)

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Pierwszy raz - jak to w końcu jest?

Hej!
Przychodzę z dość nie typowym problemem. Otóż mam chłopaka. Bardzo go kocham, zależy mi na nim i uwielbiam z nim przebywać. Mam 16lat, a niedługo nasza 3 rocznica związku. Wszystko fajnie, jednak mówił mi, że chciałby aby tego dnia był nasz pierwszy raz, ale mnie to poprostu obrzydza. Nie dlatego, że nie lubie jego, albo nie akceptuję swojego ciała. Sam fakt współżycia mnie odrzuca i wydaje mi się dość obrzydliwy. Tłumaczyłam mu to już, on rozumie jednak stara się mnie jakoś namówić na to wydarzenie. Czy jestem normalna, że tak myślę? Czy coś może być ze mną nie tak? Proszę o brak odpowiedzi "może jesteś lesbą"

Amanie

sobota, 26 grudnia 2015

Alkohol - czy to konieczne?

Hej,
mam problem z alkoholem. Dobra, brzmi dziwnie.
Ogółem chodzi o to, że zaczęłam studia, wiadomo, imprezy. Tylko niestety nie umiem pić z umiarem, to znaczy wiem kiedy powinnam skończyć, ale jakoś nie potrafię. Mogę wyjść i nie wypić nic, albo piję dużo. Czy można 'nauczyć się' pić? Problem zdecydowanie tkwi w mojej głowie, i nie chodzi o to czy jest mocna czy słaba.

Janis




Droga Janis!

Studia to magiczny okres - nauka, praktyki, kolejki pod gabinetami i dziekanatami ale również imprezy, połowinki, zniżki, spotkania, zniżki, wolne środy, szalone piątki, studenckie niedziele - okazji jest mnóstwo! Nieuniknione jest nie picie lub właśnie picie, wszystko zależy od nas!

piątek, 20 listopada 2015

Jak być pewnym siebie? Walczymy z niską samooceną!

Jak już wspominałam, zauważyłam, że w większości pytań pojawia się problem zaniżonej samooceny. I choć post na ten temat był, dotyczył on konkretnego przypadku: postanowiłam więc napisać coś nowego, swojego :) Mam nadzieję, że choć trochę Wam pomoże, a przynajmniej pozwoli na ten problem spojrzeć z nieco innej perspektywy.

źródło: www.newlovetimes.com

Czym tak na prawdę jest pewność siebie?
Wprawdzie chyba większość z Was to czuje, jednak myślę, że i tak warto wyjaśnić o jaką postawę mi chodzi :) Osoba pewna siebie to taka, która wchodząc gdzieś, nie czuje, że musi komukolwiek, cokolwiek coś udowadniać. To człowiek, który nie musi porównywać się do innych, ani pokazywać swojej wyższości, by czuć się ze sobą dobrze. Pewność siebie idzie w parze z poprawną samooceną - nie zawyżoną, ani tym bardziej, nie zawyżoną, w miarę obiektywną. Nie jest to więc wywyższanie się nad innych bez powodu, chociaż faktem jest, że taka osoba, jeśli na dodatek ma gadane potrafi powiedzieć niekonieczne miłe słowa. W takim przypadku wynika to jednej z jej szczerej opinii, a nie próbie zaszkodzenia komuś. Pewny siebie człowiek nie boi się, że jego opinia będzie źle odebrana, dlatego po prostu częściej mówi, co myśli.

Skąd się bierze zaniżona samoocena?
Każdy z Was zna odpowiedź na to pytanie, prawda? Mamy zaniżoną samoocenę przez media, które kreują nierealny obraz świata i to jest głównym powodem kompleksów u nastolatek...
Wiecie co? Brzydko mówiąc, gówno prawda! Pewna siebie osoba nie będzie zwracała na takie rzeczy uwagi. Skąd się więc bierze taki stereotyp i takie zachowanie?
źródło: www.lexingtonfamily.com
Ja szukałabym przyczyny znacznie wcześniej, już na poziomie nauki przedszkolnej: gdy wrzucamy dzieci do jednej, dość dużej grupy, staja się ogromną masą, bez indywidualności. Muszą pracować razem, zamiast rozwijać od najwcześniejszych lat swoje własne, unikatowe zainteresowania. Niegdyś dzieci były uczone zawodu w bardziej naturalny sposób: ojciec samodzielnie uczył syna, jak być kowalem. W przypadku bogatszych osób, raczej nie pracowano w większych grupach (a na pewno nie w tak młodym wieku). Dzięki temu każdy traktowany był z osobna, dziś jesteśmy częścią kolektywu, który zawsze musi się kogoś słuchać. Sprawia to, że dzieci nie uczą się samodzielności, są mniej kreatywne, co wpływa w przyszłości na brak pewności siebie. 
Oczywiście, na ten stan wpływają również inne czynniki (sytuacja w domu, sam charakter), ale ten jest chyba takim najbardziej ogólnym i najmocniej odciskającym się na nas, przynajmniej moim zdaniem.
Ale, ale... nauczanie grupowe wcale nie jest wymówką, by mieć cały czas zaniżoną samoocenę! Choć powód jest, jaki jest, nie oznacza to, że mamy pozostać w tym niezdrowym stadium. Można, a nawet powinno się próbować z niego wyjść. Dzieci nie są na tyle samodzielne, aby podejmować ważne decyzje, a myślę, że większość czytelniczek tego bloga już jest w stanie to zrobić. A skoro tak, sposób wychowania i wpływ środowiska, czy mediów na nas nie jest żadną wymówką, aby cały czas tkwić w zaniżonej samoocenie.

Poprawa samooceny jest procesem. Nie da się z dnia na dzień zmienić nastawiania do życia.
By poprawić samoocenę, potrzebujecie przede wszystkim zmiany światopoglądu, wiedzy i ogromnej dawki cierpliwości. Oczywiście, samorozwój, realizacja w hobby również w tym zdecydowanie pomaga. Tak na prawdę każdy z nas musi znaleźć swój własny sposób na to, by chodzić z podniesioną do góry głową, jest jednak kilka kwestii, na które chciałabym zwrócić Waszą uwagę.
Oczywiście, cały proces nie jest łatwy i wymaga sporo pracy oraz samozaparcia, jednak niestety, bez tych dwóch rzeczy prawdopodobnie nikt nic w życiu nie osiągnie - dlatego na prawdę, warto się czasem do czegoś zmusić :)

Na początek, zmora wielu nastolatek - wygląd!
Nie musisz być najpiękniejsza. Nie musisz zachwycać wszystkich wokół i dobrze byłoby to sobie na starcie uświadomić. Ale warto byłoby też być zadowolonym z samego siebie, czyż nie? Zrób sobie listę, czy to w głowie, czy to na papierze i zapisz wady i zalety swojego wyglądu. Gdy to zrobisz, przyjrzyj się negatywom i zaznacz, lub zapamiętaj to, co możesz zmienić. Masz  już? Jeśli tak, to zacznij działać. Nie od jutra, nie od Nowego Roku, a od teraz. Doprowadź swoją skórę do porządku, zrzuć te parę kilo, jeśli Ci się nie podobają, zmień swój znienawidzony kolor włosów. Takie zmiany na pewno sprawią, że lepiej poczujesz się w swojej skórze,
źródło: crazymommonologues.blogspot.com
Kolejny etap jest w pewnym sensie trudniejszy. Jeśli coś Ci się w sobie nie podoba, a nie możesz nic z tym zrobić, musisz nauczyć się to akceptować - nie ma co walczyć z wiatrakami. Zaakceptuj swoją odmienność. Nie jesteś kolektywem, a indywidualnością! To oczywiste, że nie będziesz taka sama, jak inni :)
My, dziewczyny, mamy jeszcze pewien atut... mianowicie, makijaż. Jeśli nie przepadasz za czymś w sobie, możesz zawsze próbować to w jakiś sposób zakryć i nikomu nie wyda się to dziwne :) Dlatego i rozwój umiejętności pod tym kątem może poprawnie wpłynąć na Waszą samoocenę - sama jednak nie będę tu polecać kosmetyków, bo... cóż, to po prostu zupełnie nie mój dział.

Wiedza jest kluczem!
Jeśli nie jesteś człowiekiem świadomym otaczającego Cię świata, nie będziesz nigdy osobą pewną siebie. Nie musisz wiedzieć wszystkiego i nie musisz wszystkim się interesować, ale przeczytanie czasem czegoś mądrego, obejrzenie filmu o zwierzakach z Afryki, czy, a właściwie przede wszystkim, rozwój własnych pasji, pozwoli Ci na czucie się swobodnie w towarzystwie. Dzięki informacją, które posiadasz, będziesz mogła rozmawiać i dyskutować na wiele tematów :) Im więcej wiesz, tym więcej ciekawych ludzi możesz poznać, tym więcej osób będzie Tobą pozytywnie zainteresowanych, dlatego na prawdę, warto sięgać do różnych źródeł, jeśli choć trochę Cię interesują.

Przyjaciele to ponoć nieme anioły. Tylko... czy wszyscy?
Zwróć uwagę, jakich ludzi masz wokół. Jeśli słyszysz od swoich bliskich tylko miłe słówka, to znaczy, że nie jesteś w towarzystwie pomagającym Ci w samorozwoju. Wprawdzie nie namawiam, by od razu zrywać z takimi osobami znajomości, co to, to nie, ale na prawdę, przyjaciel, który nie boi się wytknąć Ci błędu to prawdziwy skarb. Takich ludzi szukaj: szczerych i bezpośrednich, którzy motywują Cię do działania. Nie zrażaj się tym, że ktoś powie Ci coś negatywnego - to po prostu część naszego życia, nie dogodzimy wszystkim, a dzięki temu poznasz swoje wady.  Osoby, od których słyszysz tylko pochwały i tylko pocieszenia, taktuj z pewnym dystansem.
Rzecz jasna, skrajności nie są dobre! Jeśli więc znów, ktoś nigdy Cię nie chwali, nawet, gdy na prawdę na to zasługujesz, i tu powinnaś się zastanowić nad jakością tej relacji.

BĄDŹ EGOISTKĄ! I nie bój się tego!
Trzeba pomagać ludziom, ponieważ... no trzeba. Bezinteresowność to skarb. Filantropia jest godna podziwu. No, tak... wszyscy wokół mamią nas altruizmem, który ponoć jest czymś najlepszym na świecie. Tyle, że to jest właśnie najłatwiejsza droga do tego, aby przestać cenić samego siebie. Jeśli myślisz, że należy pomagać [biednym dzieciom z Afryki/chorym na raka/wstaw jakąkolwiek dużą grupę powszechnie uważaną za pokrzywdzoną], nawet kosztem własnego zdrowia i ludzi, którzy tak robią, podziwiasz, oznacza to ni mniej ni więcej tyle, że stawiasz tą grupę ponad samego siebie. Uznajesz wszem i wobec, że jesteś od niej mniej warta. A ja się pytam, dlaczego? W czym Ty jesteś gorsza od tamtych ludzi? W tym, że jest Ci lepiej? W tym, że jest Ci dobrze, a im nie...? W tym, że Ty zapracowałaś na to, co masz, a część z tych biednych ludzi nie ma nic dlatego, że im się po prostu nie chciało? Bo i takich sytuacji jest wiele.
źródło: static.guim.co.uk
By nie było, że jestem potworem. Bliskim należy pomagać, bezwzględnie (co też jest egoistyczne, ale może nie będę się nad tym rozwodzić ;P). Jeśli ktoś stanowi dla Ciebie wartość, kontakt z nim daje Ci coś, należy wyciągnąć do niego rękę. Przecież nie chcesz go stracić, prawda? Ale wyobraź sobie, że obok Ciebie ktoś tonie. Woda jest wzburzona, niebezpieczna. Niby umiesz pływać, ale możesz nie wyjść z tego cało. Jeśli w tej wodzie jest ktoś Ci bliski, pobiegniesz na ratunek, czyż nie? Tak po prostu, w pierwszym odruchu serca. Ale co z obcą osobą? Nie sądzisz, że głupotą byłoby oddawanie życia za obcego człowieka, którego prawdopodobnie nie uratujesz? Mi się wydaje, że byłoby... Najzwyczajniej w świecie, pomagać należy tylko wtedy, gdy nie będzie to poświęceniem - jeśli jesteś wolontariuszem, bo Ci się nudzi, albo masz tam znajomych, nie robisz nic negatywnego. Ale jeśli robisz to dla samego wolontariatu, ba, jeszcze się tym szczycisz, zastanów się nad swoją samooceną, bo prawdopodobnie jest z nią coś nie tak.
Osoba pewna siebie, nie może być altruistą, tak po prostu. To przeczy samemu sobie :) A można być egoistą, i dobrym człowiekiem w jednym.
By nie było, że jestem gołosłowna, chcę szybko pokazać Wam, że myślenie altruistyczne, tak dziś promowane, może być bardzo niebezpieczne. Kojarzycie pewnie takiego pewnego Niemca, co miał Adolf na imię? I taki specyficzny wąsik? Na pewno. Wiecie, że jego filozofia wynikała z altruizmu właśnie? Od Platona, przez Marksa i Englesa i sporą rzeszę innych mądrych ludzi, musiały pojawić się tego typu poglądy. Nie będę jednak o tym więcej pisać, w końcu, to nie o tym ma być post.

Czym się motywować?
Sieć daje nam miliony możliwości. Blogi, vlogi motywujące są bardzo popularne. Nie mniejszą popularnością cieszą się również strony na Facebooku z motywującymi cytatami, czy poradniki, jak być mądrym człowiekiem. I powiem tak: jeśli Cię to motywuje, proszę bardzo, korzystaj. Zwykle jednak nie jest to wiedza, która zapewni Ci silną podporę dla Twojej pewności siebie. Puste, motywujące słowa na prawdę niewiele zmienią w Twoim światopoglądzie i dadzą Ci tylko pozorne podwyższenie samooceny.
Od czego więc dobrze zacząć? Myślę, że od czegoś o czym wspominałam chwilę wcześniej. Od filozofii! Tak, tak, wiem, że nie cieszy się ona dużą popularnością w naszych czasach. Tyle, że... to ci ludzie byli geniuszami wyprzedzającymi współczesnych im ludzi. Zawodowi coache, czy mówcy motywacyjni rzadko kiedy mają silną bazę, na której się opierają.
Tylko... jacy filozofowie są tymi, którzy pomogą, a nie zaszkodzą? Bo wcześniej wspominałam przecież o tych, którzy raczej skrzywią Wasze spojrzenie na świat, a nie pozwolą mu rozwijać się w prawidłowy sposób.

Odpowiedź jest prosta: szukaj tych, którzy wierzą w człowieka i jego rozum
źródło: www.msudenver.edu
Nie jest ich tak wielu i nie są tak popularni, jak ci od filozofii platońskiej, ale i tak, i tak, jest ich trochę. Przede wszystkim szukaj osób z nurtu, który rozpoczął Arystoteles. Choć same jego dzieła nie będą do końca aktualne (jednak światopogląd zdecydowanie nam się zmienił - przykładowo, dziś raczej nikt sobie nie wyobraża, aby niewolnico było legalne), to nie da się mu zarzucić braku szacunku do człowieka i jego rozumu. Filozofem, a właściwie filozofką z tego nurtu, którą sama bardzo lubię i polecam jest Ayn Rand - kobieta o niezwykle silnym charakterze, o, przynajmniej według mnie, bardzo przyjemnym sposobie pisania :) Na taki zupełny start z nią, myślę, że dobrym wyjściem byłoby przeczytanie jakiejś z jej powieści (np. najpopularniejszą - Atlas Zbuntowany). Oczywiście, polecam samemu szukać i grzebać, ale jeśli chodzi o mnie, to właśnie jej sposób bycia i jej argumenty do mnie trafiły najbardziej jak do tej pory (a grzebie i czytam sporo) ;P


Mam nadzieję, że choć trochę Wam pomogłam. Wyłożyłam to, co uważałam za najistotniejsze. Tak, wiem, nie ma tu za dużo skakania, radości, bycia pozytywnym optymistom etc., ale uważam, że w ten sposób żadnej z Was nie pomogę ze zdobyciem pewności siebie. Poza tym, takiego podejścia do tematu jest w sieci nadmiar, dlatego liczę, że mój punkt widzenia pozwolił Wam zobaczyć tą kwestię z nieco innej strony :)
Pozdrawiam,
Lyra

środa, 22 lipca 2015

Jak utrzymać dietę

Hej,
wasz blog jest świetny. Z góry zaznaczam, ze nie wiem czy pisze w dobrym dziale i proszę żebyście przekazały pytanie dalej jeśli się pomyliłam.
Moim problemem jest to, iż nie umiem utrzymać diety. Zawsze po kilku dniach zaczynam podjadać, wmawiać sobie, ze jeden wafelek nic nie zmieni. Jak znaleźć w sobie tyle silnej woli, żeby możliwe było utrzymanie diety? Wyznaczanie celu typu chce schudnąć nic nie da bo ja i tak nie tyje, ale chce utrzymać dietę właśnie jako ćwiczenie charakteru, nie uleganie pokusom itp.
Pomóżcie !!!

Czekoladoholiczka

Droga Czekoladoholiczko!
Wydaję mi się, że dział psychologia jest dobrym działem na to pytanie. Twoje problemy z nieutrzymaniem diety mogą mieć podłoże psychologiczne i ja postaram się pomóc Ci się z tym uporać! Dziękujemy też za miłe słowa :)

Cel i czas na jego wykonanie:
Skoro utrzymanie diety jak zmiany wyglądu nic nie daję, zmień sobie cel na inny. Twoim celem może być tydzień bez słodyczy. Po wykonanym zadaniu możesz sobie pozwolić na odrobinę słodkości, po czym wrócić do kolejnego wyzwania. Skoro udało Ci się wytrzymać tydzień, to może dwa, trzy też Ci się uda. Skoro udało Ci się wytrzymać dwa to znaczy, że od ostatniego wyzwania Twoja silna wola wzrosła i lepiej ją kontrolujesz.

Stawiaj sobie konkretne cele i określone terminy. Zamiast w najbliższym czasie zredukuje przyjmowane kalorie, wyznacz sobie cel: przez dwa tygodnie unikam słodyczy! Konkretny cel i termin będą dodatkową motywacją - wiesz co robić i w jakim czasie.

Nagradzanie:
Po wykonanym zadaniu w pracy dostajesz pensję, po zakończeniu szkoły - dyplom. Dlaczego by nie nagradzać się za wytrwałość? Kolejny punkt do motywacji, nagroda. Postanów sobie, że jeżeli przez dwa tygodnie będziesz unikała kalorycznych pokarmów, będziesz mogła pozwolić sobie na zakup nowych spodni, płyty z ulubionym wykonawcą, wrotek, książki czy lusterka - cokolwiek Ci się spodoba!

Jeden wafelek nic nie zmieni....
Zmieni. Zmieni Twoje podejście, bo zawsze znajdziesz wymówkę. Okres, złe samopoczucie, nie zaliczony egzamin, kłótnia z chłopakiem, później nawet to, że jest wtorek może być wymówką by coś przekąsić. Skoro masz problem z wytrzymaniem długich okresów czasu bez słodkości, rób sobie raz w tygodniu dzień, kiedy możesz je zjeść.

Krok po kroku:
Nie da się zmienić przyzwyczajeń, nie tylko jeżeli chodzi o jedzenie ale i o zachowanie w tydzień. Potrzeba długiego okresu czasu by nasz organizm się przestawił, głównie nasz tok myślenia. Bo to wszystko co robimy w życiu dzieje się w naszej głowie i od tego jak na to patrzymy, zależy wynik podjętych przez nas działań.  Spokojnie, małymi kroczkami można osiągnąć wiele - więcej niż każda z nas się spodziewa.

Zamienniki:
Skoro podjadanie na Twój problem, spróbuj zamienić wafelki na batoniki z ziaren, chipsy na plasterki jabłek - zamienników jest wiele, o tym można poczytać tutaj o cukrze i tutaj o słodyczach.
Na Facebook'u jest teraz wysyp 1000 pomysłów na... więc z pewnością będzie też coś o zdrowych zamiennikach słodyczy. Tutaj nawiązując do Twojego nicku jest co nie co o zamienniku czekolady.

Inni:
Poproś innych by nie kupowali słodyczy lub nie pokazywali Ci ich, zrób sobie detoks bez podjadania z siostrą lub mamą, koleżanką - w grupie raźniej i łatwiej jest wytrwać jeżeli jedna osoba motywuje drugą.

Stres: 
Czasami problemem przy podjadaniu jest stres. Może to jest powód, który nie pozwala Ci wytrwać i dlatego czasami podjadasz. Notka o zajadaniu stresu jest tutaj.

Wymagania:
Skoro nie tyjesz, może odpuść sobie czasami i pozwól na chwilę przyjemności? Nie wymagaj od siebie za wiele, czasami chwila relaksu jest potrzebna każdemu z nas.

Źródło motywacji:
Piszesz, że nie możesz wytrwać w nie podjadaniu. Czy masz problem z wykonywaniem innych rzeczy na przykład, odrabianiem pracy domowej, Znajdź źródło motywacji w innych wyzwaniach dnia codziennego i przenieś je do jedzenia - skoro codziennie uczę się nowych słówek, bo chcę pojechać na urlop do Hiszpanii, to muszę przygotować się nie tylko psychicznie - ale i fizycznie. Mogę odpuścić ten wafelek, by dobrze prezentować się na plaży.



Co wy sądzicie na ten temat? Chętnie poczytamy w komentarzach wasze sposoby i pomysły na motywację do działania. Mam nadzieję Czekoladoholiczko, że pomogłam Ci chociaż trochę i rozwiałam Twoje wątpliwości.
Gdyby pojawiły się pytania co do postu, chętnie na nie odpowiem i rozwinę temat.
Pozdrawiam,
Miosza.

www.tipsforwoma.pl
http://kakufashioncook.pl

niedziela, 14 czerwca 2015

Dziecinni rówieśnicy vs Dojrzalsza Ja

Hejka!
Chciałam porady, jak każdy kto tu jest. Chodzi mi o to, że nie mogę się dogadać z moimi rówieśnikami. Tematy na które rozmawiają są dla mnie masakrycznie nudne. Do tego mam większą wiedzę niż oni i czasem kiedy poruszam jakiś temat to oni robią wielkie oczy i nie wiedzą o co chodzi. Mam starsze towarzystwo - świetnie dogaduję się z siostrą (20l.) i jej przyjaciółmi, czy z kuzynką (19l.), ale w szkole ich nie spotkam - ja chodzę do 2 gimnazjum, a one już są na studiach, czy w liceum. Może wydaje ci się, że to problem związany z przyjaźnią, ale to chyba w psychologii leży problem. Czy to normalne, że zachowuję się jak osoby o wiele ode mnie starsze? Może powinnam coś z tym zrobić?
Domania

Droga Domanio!
Zacznę od tego, że notka będzie zawierała parę odniesień do innych postów - po prostu niektóre zagadnienia zostały już rozbudowane. Oprócz tego sama przechodziłam ten problem - dlatego myślę, że chociaż częściowo wiem co czujesz. która być może wskażę Ci problem w relacjach ze znajomymi.

Pytasz, czy to normalne, że zachowujesz się jak osoby o wiele starsze od Ciebie. Tak, to normalne. Po prostu Twój umysł odbiera informacje i przetwarza je w ten a nie inny sposób, powinnaś się z tego cieszyć. Czy powinnaś coś z tym zrobić? Nie, jeżeli masz na myśli zastopowanie swojego rozwoju, "upupienie" nie doprowadzi do rozwiązania! Tak, jeżeli chodzi o kontakt z rówieśnikami - nie da się funkcjonować bez kontaktów towarzyskich i pomimo posiadania znajomych po za szkołą, to jednak w niej spędzasz połowę dnia i tam też powinnaś się odnaleźć.

Czasami zniechęcamy się do znajomości i rozwijania kontaktu już na początku, ponieważ z jakiegoś powodu nie darzymy tej osoby zaufaniem.

Zacznę od sprawy ogólniejszej - polecam przeczytanie notki Jak unikać konfliktów z przyjaciółmi

Tyle jeżeli chodzi o podłożę problemu. Teraz musimy go rozwiązać:

Po pierwsze: Bądź sobą! Jesteś jaka jesteś, oryginalna, wyjątkowa. Teraz może przeszkadza Ci to w odnalezieniu się w towarzystwie, ale kiedyś może być jedną z najważniejszych cech, które wykorzystasz.

Po drugie: Osobiście uważałam gry, komiksy i mecze za dziecinne zainteresowania dużych chłopców - teraz jestem jedną z pierwszych do meczu (oglądania chociażby wczorajszego Polska-Gruzja), o komiksach mogę rozmawiać godzinami, nie tylko historyjki typu Kaczor Donald ale samo ich powstawanie, ten proces nie jest już dziecinny tematem
.*Po drugie: związane z dziewczynami - gadanie o kosmetykach, maseczkach itd to nie są dziecinne tematy. Korzystasz z tego każdego dnia i właśnie zaczynasz to robić gdy stajesz się dojrzalsza, posiadasz ogromną wiedzę więc zainteresuj swoje koleżanki może faktem, że ten tani puder, który używają jest tani z powodu składu - nie promocji.

Po trzecie: Nauczaj. Posiadasz więcej wiedzy - dziel się nią! Zainteresuj ich faktem, o twórcy smartphona itd.
Ciężko jest dobrać przykłady, ponieważ nie wiem o czym z nimi rozmawiasz i co uważasz za nudne, czym się interesujesz też nie do końca wiem, dlatego przykłady mogą nie pasować - mogę później "doodpowiedzieć" w komentarzu na Twoje konkretne przykłady.

Po czwarte: Wyluzuj! Ohh nie znowu zaczynają ten temat? serio? 1,2,3...10 - dołącz się do rozmowy, spróbuj poznać ich zdanie - jeżeli masz inne podziel się nim. Nie mów: matko, znowu to? ten dziecinny temat nigdy wam się nie znudzi. Wytłumacz im dlaczego uważasz to za nieatrakcyjny temat, może oni nie są świadomi.

Po piąte: Twoja siostra i kuzynka to osoby już w dosyć poważnym wieku - może chcąc utrzymać z nimi dobry kontakt starasz się osiągnąć ich poziom? Niczego nie sugeruje, ale kto z kim przystaje... nawiązuje do tego tylko dlatego, że sama miałam chwilę zastanowienia na ten temat.

Po szóste (z przymrużeniem oka): W dobie Internetu i Facebok'a możesz wejść w profil swoich znajomych i zobaczyć z kim dzielisz wspólne, Ciebie interesujące zainteresowania i nawiązać dialog.

Ewentualnie gdy nic się nie poprawi, zabierz ze sobą do szkoły książkę lub mp3 - ktoś może zainteresować się czego słuchasz lub czytasz i tak nawiążecie kontakt. Różnego rodzaju koła zainteresowań też pozwolą poznać Ci ludzi ze szkoły z podobnymi zainteresowaniami.

No cóż, mam nadzieję, ze trochę rozjaśniłam Ci w głowię i poradzisz sobie z problemem - w razie czego w komentarzach bądź na mailu mogę zawsze porozmawiać lub coś dopowiedzieć na dany temat.
Pozdrawiam,
Miosza.

środa, 13 maja 2015

Życie na opak

Droga załogo NBS!
dość długo zwlekałam z napisaniem do was lecz w końcu zebrałam się na odwagę.
owszem, chyba mam jakiś problem ze sobą. zawsze, i dalej czuje się gorsza od innych. nigdy nie byłam tak wspaniała jak inne, perfekcyjne koleżanki z klasy, zawsze chciałam się zacząć fajnie ubierać,nie chodzę tak często na imprezy jak inni w moim wieku, nie mam aż tylu znajomych, nigdy nie miałam `stałej ekipy`, moje przyjaźnie trwają zazwyczaj po około 2 lata. W szkole jako tako mi idzie, mam nadzieję że wyciągne na pasek. nigdy nie miałam szczęścia u chłopaków, miałam styczność z jednym toksycznym, który mnie wykorzystał i przeżywam do to dziś. od jakiegoś czasu zauważyłam, że każdy się do mnie czepia. jestem pokłocona z `ex` przyjaciółką , która zrzuca na mnie winę i nie umie porozmawiać jak człowiek, bo duma jej na to nie pozwala. do tego ona chyba idzie do tej samej szkoły średniej co ja ze swoją `świtą` więc chyba jestem zmuszona zmienić wybór (kończę teraz 3gim). dodatkowo, od dosyć dłuższego czasu nie mam za dobrych kontaktów z rodziną. mam mamę, która jednym słowem ma `wyjebane` na mnie. nie chodzi tu o to, że mnie zaniedbuje, ale zlewa moje problemy. nie raz, gdy potrzebowałam pójść do lekarza ona wolała machnąć ręką i powiedzieć `przejdzie ci`. często się kłócimy, mama twierdzi że jestem `królewną, która dostała palec i chce teraz całą rękę`. owszem, trochę jestem rozpuszczona (przywilej najmłodszego), ale nie tak, żeby być `dzieckiem bananem. zazdroszcze innym, którzy mają mega dobry kontakt z mamą, którą mogą nazwać najlepszą przyjaciółką. Moja tylko wydziera się po mnie albo zlewa i do tego sama zachowuje się jak `królowa` w domu. może to przez to, że mamy podobne charaktery (obie bardzo szybko się denerwujemy). do całej mojej sytuacji dochodzą złe relacje z siostrą. nie raz się na niej zawiodłam i rzadko co moge na nią liczyć. a ona, podobnie jak mama `ma na mnie wyjebane`. mam nawet wrażenie, że się mnie wstydzi. woli pojechać gdzieś z innymi, niż z siostrą na zakupy, wymigując się tym, że jej się nie chce. o zabieraniu mnie już nie wspomnę, bo zawsze kończy się słowami `nie`. dodatkowo, mam wrażenie że moja mama kocha bardziej moją siostrę, ma z nią o wiele lepszy kontakt i trzyma jej stronę. zawsze, gdy poruszę temat naszych relacji to kończy się to tekstem, że tradycyjnie przeginam, nie jestem najważniejsza, nie będe mieć tego co chce i że taka rola rodzeństwa. kiedyś miałam też lepszy kontakt z babcią...
to chyba nie jest normalne w moim wieku że czuje sie gorsza. bardzo chciałabym się zmienić, swój charakter (bardzo go nie lubię, szybko się złoszcze, czasem zdarza mi się być dwulicowa), figurę (pomimo diet i ćwiczeń nie mogę schudnąć), mieć dobre relacje z mamą i siostrą. po prostu być normalną nastolatką, a kiedyś usłyszałam że `zachwouje się jak 40latka`. kryzys mam już od dłuższego czasu, ale teraz chyba się pogłębił. chce mi się cały czas płakać, nie wychodzę z domu tylko się uczę.. nawet na faceboka nie chce mi się już wchodzić i popisać z rówieśnikami.. momentami przychodzą mi do głowy nawet najgorsze myśli
anonimowa depresantka

Na wstępie chcę tylko dodać, że pytań takich jak to jest mnóstwo i ja sama parę lat temu zadałam podobne. Są one bardzo rozbudowane i ciężko na nie odpowiedzieć, gdyż jest tu materiał na parę notek i większość z nich już powstała. Jeżeli chcecie się wygadać bądź oczekujecie opinii osoby postronnej polecam swojego maila: miosza.nbs@gmail.com

Anonimowa Desperatko!

Po pierwsze nie jesteś wcale gorsza od innych! To stos bzdur i nie daj sobie tego wmówić. Tutaj chodzi o
Twoją samoocenę. Wiele osób ma z tym problem nie tylko z tym wieku młodzieńczym, kiedy odkrywamy siebie. Tutaj polecam Ci poczytać notki, które już o samoocenie powstały:
Najlepiej być zawsze sobą! Jak zmienić wady w zalety Nie akceptuje siebie! Przezwyciężamy niską samoocenę!  Przez rodzinę mam zaniżoną samoocenę

Nie musisz być wspaniała tak jak inne dziewczęta, wystarczy że każdego dnia będziesz starała się przezwyciężyć swoje słabości. Nie warto być idealną kopią kogoś, lepiej jest być po prostu sobą!

Napisałaś, że zawsze chciałaś się ubierać dobrze. Dział Moda stoi otworem! Tam opisane zostały rodzaje figur, style bądź inspiracje czerpane od gwiazd. Jeżeli nie wiesz od czego zacząć polecam notkę:
"Nie mam swojego stylu!", czyli o tym, jak go znaleźć i słów kilka o ubraniach uniwersalnych

Imprezowanie i stała paczka to problem, które ma podłoże u akceptacji własnego Ja. Być może wyda Ci się to dziwne ale 90% problemów rozwiążesz akceptując siebie (wiem co mówię, popieram to doświadczeniem) Co więcej, lepiej jest mieć kilku prawdziwych przyjaciół niż 400 znajomych na Facebook'u którzy nie odpowiadają Ci cześć.  Jeżeli poczujesz swoją wartość inni też to zauważą. Napisałaś, że przyjaźnie zazwyczaj trwają dwa lata. Człowiek nieustannie się zmienia i wraz z nim jego otoczenie. Myślę, że wśród swoich znajomych z pewnością masz kogoś kto jest z Tobą od dawna, być może teraz go nie zauważasz. Dział przyjaźń z pewnością przedstawi Ci notki, które pozwolą zrozumieć Ci niektóre problemy: Wydaje mi się, że mnie odrzucają Cechy prawdziwego przyjaciela Czuję się pominięta 
Zobacz, że są to problemy innych dziewcząt i nie jesteś w tym sama. Wielu ludzi to przezwyciężyło i Ty też dasz radę!

Nawiązując od przyjaciółki nie powinnaś tylko z tego względu zmieniać szkoły. Idą tam inni ludzie więc nie powinno być problemu. Mimo wszystko staraj się z nią nie kłócić i obie powinnyście nieco ustąpić, by zawrzeć jakiś neutralny stosunek. 

W szkole idzie mi tako, może wyciągnę na pasek. To Twoje słowa. Szczerze, jeżeli ktoś ma pasek to wcale nie idzie mu tako, idzie mu naprawdę dobrze. Zrób z tego swój atut! Dobrze się uczysz i ciesz się tymi sukcesami, bierz udział w olimpiadach lub konkursach - tam jest ogrom możliwości do poznawania innych! Naprawdę, gratuluję Ci tych wyników!

Chłopcy, panowie, faceci. Można by pisać o nich eseje, poematy i książki a temat ten nigdy nie będzie wyczerpany. Nasz dział chłopcy również jest dobrze zaopatrzony, a notka, która w pewnym stopniu pasuje do Twojej sytuacji to: Przez byłego chłopaka boję się, że ktoś mnie skrzywdzi Nie zauważają mnie Jak go sobą zainteresować

Rodzina. Kolejny temat rzeka. Tak jak wspomniałaś, sama również szybko się denerwujesz. Nie oczerniaj wszystkich wkoło, postaraj się znaleźć również zmianę u siebie a Twoja rodzina z pewnością ją zauważy. Odsyłam Cię miedzy innymi do poradnika jak zrozumieć rodzica w dziale rodzina, który pozwoli Ci nieco przyswoić ich punkt widzenia. Co więcej w tym dziale znajdziesz inne notki typu: Problem z rodziną W ciągłym konflikcie z mamą Niedługo dzień mamy, postaraj się stworzyć coś dla niej od serca by pokazać, że mimo kłótni nadal ją kochasz. Co do rodzeństwa wnioskuje, że Twoja siostra jest starsza i ma własne życie. Nie powinnaś oczekiwać, że w całości podporządkuje je Tobie jednak postaraj się z nią porozmawiać na spokojnie by raz miesiącu zrobić siostrzany wieczór i spędzić trochę czasu razem. Gdy lepiej się poznacie, powinno wszystko być dobrze. Skoro miałaś dobry kontakt z babcią, postaraj się z nią o tym porozmawiać,
może ona Ci doradzi jak znaleźć wspólny język z innymi członkami rodziny.

W żadnym wieku nie jest normalne by czuć się gorszym. Zaakceptuj siebie i stopniowo zmieniaj to, co Ci jednak nadal nie pasuje. To nie stanie się w dzień lub dwa, ale kiedy w końcu wszystko uporządkujesz zrozumiesz, że było warto. Wypisz cechy, które Ci nie odpowiadają i staraj się nad nimi panować. Każdy jest jaki jest i niektóre rzeczy możemy zmienić a niektóre będą towarzyszyły nam do końca życia.Mam nadzieję, że ta notka trochę zmieni Twoje nastawienie i zmotywuje Cię do zmian. W każdym dziale znajdziesz pomoc dla siebie, zawsze też możesz dopytać jeżeli czegoś nie wiesz. Polecam przejrzenie powstałych już notek, gdyż jest tutaj wiele materiału i doświadczenia dziewczyn, które tworzyły tego bloga już tyle lat. Komentarze od czytelniczek również są mile widziane, bo wspierają one nie tylko nas, dziewczyny piszące ale również dziewczyny, które zgłosiły się z problemem.

___________________________________________________________
Proszę o wyrozumiałość, jeżeli chodzi o okres odpowiadania na pytania. Matury są naprawdę ważnym etapem w życiu, wiele z autorek je teraz ma, niewiele osób zgłasza się do rekrutacji i dlatego blog pracuje na zwolnionych obrotach ale staramy się nadal, staramy się!

Pozdrawiam,
Miosza.
Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x