~ moje włosy cierpią
Moja droga!
Chyba każda dziewczyna marzy o pięknych, lśniących i
gęstych włosach. Niestety nie wszyscy dostali ten dar, więc muszą się wspomagać
różnymi środkami. Osobiście również od ok. 1,5 miesiąca eksperymentuję z pewną
dosyć znaną wcierką. Jednak zacznę od japońskiego specyfiku, o którym
wspomniałaś. Tak jak napisałaś - cena nie należy do najniższych, ja natrafiłam
na ok. 100 zł razem z przesyłką. Nie wiem jak wiele jesteś w stanie poświęcić
dla swoich włosów, ale przy takim wydatku powinnaś się dwa razy zastanowić. Tym
bardziej, że opinie są bardzo różne, a większość lekarzy uważa, że tonik w
ogóle nie powinien działać. No ale z drugiej strony preparat ma wieloletnią
historię i jest stosowany od wieków na dalekim wschodzie. Na pierwszym miejscu
w składzie ma alkohol, który może podrażniać. Poza tym w skład wchodzą przede
wszystkim zioła. Jest bardzo popularny i chwalony w Japonii. Weź pod uwagę to,
że włosy słowiańskie różnią się strukturą od azjatyckich, a zatem działają na
nie różne produkty. Każdy ma inną konstrukcję włosa i skóry – u jednej osoby
rezultaty mogą być dobre, natomiast u innej specyfik nie pomoże w ogóle.
Doradzam Ci zatem, abyś wypróbowała różne wcierki i wybrała tą idealną dla
siebie. Jednak czy warto od razu wydawać fortunę na zagraniczny tonik, którego
działanie nie jest do końca sprawdzone? Moim skromnym zdaniem absolutnie nie.
Zamiast tego może powinnaś najpierw wypróbować produkty bardziej dostępne w
Polsce. Na rynku jest cała masa takich specyfików. Oto kilka z nich :
Odżywka
do włosów i skóry głowy Jantar z firmy Farmona.
Producent zapewnia, że produkt odżywi włosy, sprawi, że
będą lśniące i grubsze, dotleni cebulki oraz zlikwiduje podrażnienia. Z opinii
wielu osób wynika, że wcierka przyspiesza również porost włosa. Opinie są
naprawdę różne, jedni są zachwyceni, inni nie mają tak dobrej opinii. Koszt to
ok. 10 zł za 100 ml (ja zapłaciłam akurat 12). Niestety ciężko ją dostać,
zwykle trzeba zamawiać w aptece. Po ok. 3 tygodniach zauważyłam różnicę, nie
zaobserwowałam spektakularnej równicy w długości, jednak włosy rzeczywiście
stały się trochę grubsze, lśniące i przede wszystkim – miękkie i przyjemne w
dotyku. Zapach kojarzy mi się z wodą kolońską połączoną z ziołami, jednak
ulatnia się po nałożeniu na włosy. Alkohol nie jest głównym nośnikiem, więc nie
powinno wystąpić podrażnienie skóry. Natomiast w skład wchodzi m.in. bursztyn.
Jedynym minusem, którego się dopatrzyłam jest dozownik – trzeba się nieźle
nasilić, żeby wydobyć odpowiednią ilość płynu. Zawsze możesz go przelać do
butelki ze spryskiwaczem :)
Woda
brzozowa
To jeden z produktów znanych już przez nasze babki. Na
rynku znajdziemy bardzo wiele takich wód od różnych firm, np. Isana, Barwa czy
Kurpol. Zwykle mają podobny skład i działanie, jedne mają więcej zwolenników,
inne nie zdobyły tak dobrej reputacji. Na obrazku jest przedstawiona woda
brzozowa firmy Barwa bez atomizera (istnieje również z nim). Utworzona na bazie
alkoholu, więc może podrażniać skórę i nie należy jej stosować na włosy –
jedynie na skalp. Posiada ekstrakt z brzozy i tataraku. Sprawdza się przy
wystąpieniu małego łupieżu. Odświeża i unosi u nasady włosy oraz sprawia, że są
miękkie, puszyste oraz lepiej się układają. Cena to ok. 4 zł za 90 ml, można ją
nabyć w małych sklepikach i kioskach.
Woda
pokrzywkowa
Kolejny produkt zawierający ekstrakt roślinny, tym
razem z pokrzywy. Ma podobne działanie do wody brzozowej (chociaż zwykle jest
uważana za bardziej skuteczną od niej). Sprawia również, że włosy stają się
bardziej elastyczne. Ceną również nie odbiega od brzozówki. Na zdjęciu jest
woda pokrzywkowa od Barwy w mgiełce.
Joanna Rzepa Kuracja wzmacniająca
Produkt zawiera ekstrakt z czarnej rzepy oraz alkohol, który konserwuje. Producent obiecuje, że włosy będą wzmocnione. Wcierka jest skierowana do osób ze skłonnościami do łupieżu, przetłuszczających się i wypadających włosów. Opinie kupujących są różne, jednak przeważają te pozytywne. Cena waha się w okolicach 8 zł za 100 ml.
Istnieje również wiele innych preparatów, ale nie będę
tu wszystkich opisywała, bo przecież moim zadaniem nie jest zasypanie się masą
informacji o produktach, tylko doradzenie w kwestii wyboru. Opisane wyżej
wcierki są mi najlepiej znane i powszechnie lubiane. Oczywiście zawsze warto
wypróbować różne produkty, cena większości z nich nie przekracza 20 zł. Dobrym
sposobem są również płukanki z rumianku (rozjaśnia włosy), pokrzywy i kory dębu
(przyciemnia) bądź…. uwaga… piwa! Tak, to metody wynalezione wieki temu i
stosowane przez nasze prababki.
Znalazłam również na tej stronie przepis na domową wcierkę. Należy wyposażyć się w :
- szyszkę chmielu,
- kłącze tataraku,
- ziele bylicy bożego drzewa,
- korzeń łopianu oraz wodę brzozową lub pokrzywkową (do celów konserwujących, ponieważ zawiera alkohol).
Wszystkie produkty
oprócz wody należy gotować na małym ogniu przez 2 godziny, potem dodać wodę i
odstawić na noc. Po przecedzeniu odstawić na jakiś czas, a potem zlać płyn
zostawiając wytrącony osad. Preparat ma brunatny kolor (na blond włosy się
raczej nie nadaje).
Wcierki są ważnym elementem pielęgnacji włosów, jednak
należy pamiętać, by łączyć jej stosowanie z użyciem odpowiedniego szamponu oraz
nakładaniem co jakiś czas masek. Masaż skóry głowy również dobrze wpłynie na
dotlenienie i ukrwienie cebulek. Przede wszystkim jeśli chcesz zapuszczać
włosy, to powinnaś je regularnie podcinać. Teoretycznie powinno się to robić co
1-2 miesiące, moim zdaniem nie ma sensu ciągłe ucinanie tego, co urosło. To
kwestia indywidualna – jeśli zauważysz, że twoje końcówki się rozdwajają i
puszę to najwyższy czas na wizytę u fryzjera. Dobrym sposobem na ochronę końców jest wcieranie w nie oleju rycynowego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz