wtorek, 1 lipca 2014

Cechy prawdziwego przyjaciela

  Znów pustka u mnie w pytaniach, dlatego postanowiłam zrealizować kolejny pomysł autorki(niestety już nie piszącej u nas). Trochę zastanawiałam się, jak się za to zabrać, ale zobaczymy, jak mi to wyjdzie. Ten post miał się ukazać cztery miesiące temu, ale brak mojego komputera przez dwa miesiące i moje lenistwo spowodowały, że dopiero teraz udało mi się skończyć.

Nieznajomy
Prawdopodobnie możemy określić takim mianem większość osób, które spotykamy codziennie. Mijamy się, a jedynie czasami wkradnie nam się jakaś myśl o tym drugim człowieku, który siedzi naprzeciw nas czy też idzie tuż przed nami. Być może zdarzy się, że usłyszymy coś o tym człowieku. Może nawet podzielimy się tymi uwagami z kimś, ale... tak naprawdę nie nawiązaliśmy żadnego kontaktu, który mógłby pozwolić na luźną rozmowę.

Znajomy
Taka pierwsza faza nawiązywania kontaktów. Należą do niej osoby, którym mówimy tylko "cześć". Ewentualnie czasem z tą osobą pogadamy, ale też nie jakoś dłużej. Prawdopodobnie będą tu należeć ludzie, których przyszło nam poznać np. na imprezie czy gdzieś, których możliwe, że nie spotkamy już lub tylko raz na jakiś czas. Niekoniecznie musimy takie osoby lubić. Czasem po prostu z przymusu musimy mieć z nimi kontakt. Duża większość przechodzi w dalszy etap. 

Kolega
Tu już zwykłe cześć nie wystarcza. Trzeba czasem pokusić się o rozmowę z tą osobą na różne tematy. Raczej określa się takim mianem, kogoś, kogo lubimy, wzbudza w nas choć odrobinę sympatii. Nie mamy ochoty uciekać na jego widok. Bez większego wahania jesteśmy skłonni do pomocy. Zdarzają się też od czasu do czasu jakieś spotkania w gronie, gdzie zazwyczaj przebywamy w ich towarzystwie.

Przyjaciel
No właśnie, kto to taki? Czasem mylimy się, okazuje się, że tak naprawdę to nie był nasz przyjaciel. Tak jak z banknotem - odkrywamy, że jest fałszywy.

Tak naprawdę dla każdego jest to ktoś inny. Może, jednak znajdzie się kilka uniwersalnych cech, zachowań? Spróbujmy.

 Wlatujemy przed salę równo z dzwonkiem. Zdyszani, bo znów kołdra okazała się być silniejsza od nas i kazała nam spać. Przychodzi nauczyciel od historii, a w głowie nagle pojawia się pustka. Przecież teraz nic już nie zdążymy sobie przypomnieć, a nasz organizm nadal regeneruje siły po krótkim biegu. Dobra. Nie oszukujmy się. Wcale nie musieliśmy być zmęczeni, aby nie pamiętać ostatniej lekcji. W każdym razie wchodzimy do sali, razem z naszymi kolegami, koleżankami. Zajmujemy miejsce w ławce tuż obok naszego kumpla. Rozpakowujemy się, a czasem nawet pokusimy o otwarcie tego podręcznika i próbę przypomnienia sobie, o czym też ten profesor mówił na lekcji, kiedy moje myśli zdawały się krążyć wokół tego... co zjem, jak wrócę? Nerwowe myśli, kiedy nauczyciel zagląda do dziennika(u mnie była to ruletka, pan stwierdził, że nie będzie nas narażał na zawał podczas czekania, dlatego robił "szybkie egzekucje"). Stało się.
- Do odpowiedzi pan Kowalski - zabrzmiał głos nauczyciela. Niektórym pocą się ręce, kiedy mają wstać i wykrzesać coś z siebie, a inni wcale się tym nie przejmują. Pada jakieś pierwsze pytanie. W naszej głowie pojawia się "co to było?", "O co w tym chodziło?"

Taka sytuacja mogłaby się skończyć tak:
- Niestety nie wiem - odpowiedź na pierwsze pytanie i na drugie, i trzecie.
- No to jedynka/pała/gała/dzida - pada z ust nauczyciela.
Siadamy z może trochę smutną miną. Zależy, kto w jakim stopniu przejmuje się ocenami. Kolega obok może pokusi się o współczujące spojrzenie.

Ale nie musi tak być. Może być gorzej.
- Niestety nie wiem - odpowiada uczeń.
Nasz kolega, a nawet przyjaciel podnosi się i udziela prawidłowej odpowiedzi.
- Malinowski, dobrze. - Uśmiecha się profesor. - Kowalski, jedynka - mówi po chwili.
Sadzasz tyłek na krześle. W Twojej głowie nie ma myśli o tej złej ocenie, ale o tym, co zrobił Twój przyjaciel. Wolał powiedzieć na swoją korzyść, niż ci pomóc. Nie ma w Twoim wnętrzu złości? Bo przecież Ty mu pomagałeś na kartkówkach, a on?

To może mieć jeszcze jedno rozwiązanie.
Głowisz się nad odpowiedzią, kiedy nagle słyszysz szept kolegi z ławki, który próbuje podpowiedzieć Ci rozwiązanie. Ufając mu, mówisz to, co usłyszałeś.
- No Kowalski, dobrze - mówi nauczyciel, jakby trochę pod wrażeniem. W końcu siadasz w miarę z przyzwoitą oceną.

Pokuszę się o przywołanie powiedzenia:"Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie". Może z lekką przesadą, ale w jakimś stopniu się z tym zgadza. 

A więc, jako pierwsza cecha przyjaciela: przyjacielski.


Ile razy mieliście zły humor, że aż chciało Wam się płakać? Bo to wstaliście lewą nogą czy też inna sytuacja ważniejsza na to wpłynęła. Dajmy na przykład... rozwód rodziców.

  Słyszysz kłótnie od jakiegoś czasu. W końcu rodzice w złości oznajmiają, że nie chcą ze sobą dalej
żyć. Niestety, kiedy uspokoili się, a nawet minęło trochę czasu zostają przy swoim. Nastolatek potrzebuje obojga rodziców. Nawet, jeżeli nie wiadomo, jak się z nimi kłóci, to prawdopodobnie i tak ich kocha i nie chciałby, aby się rozstawali. Czasem może wybuchnąć i nakrzyczeć z tego powodu na rodziców, ale w końcu opadnie z sił, chcąc mieć czas na uspokojenie, przemyślenie... ale i na pomoc kogoś bliskiego. Może przypadkiem ktoś bliski się zjawi... 
 - Cześć, mogę wejść? - Przyjaciel wejdzie do pokoju, nawet nie czekając na odpowiedź. - Co się stało? - Usiądzie obok nas. 
 - Nic! - krzykniesz.
 - Powiedz... - poprosi.
 - Rodzice się rozwodzą - odpowiesz. 
Przyjaciel prawdopodobnie będzie trochę w szoku, dlatego dopiero później się odezwie.
 - Widocznie tak musiałoby być - odpowie po krótkim przemyślenie. - Będzie dobrze. - Poklepie Cię po plecach, chociaż Ty chciałbyś wykpić jego słowa, bo co będzie dobrze? On myśli, że załatwił sprawę, bo coś powiedział.

Uważam za lepsze rozwiązanie:

- Rodzice się rozwodzą... -odpowiesz.
Nawet po krótkim szoku może nadal nic nie powiedzieć. Za to chociażby poklepie po plecach lub przytuli czy też po prostu będzie. Użyczy ramienia, gdybyś chciał się wypłakać. O ile częściej nie ma żadnych odpowiednich słów od przytulenia, po prostu tej obecności? Wysłuchania jak się z tym czujesz, co Cię gnębi.

Druga cecha przyjaciela: umiejętność słuchania.

Nie tylko paplanie o sobie, ale usiąść i umieć wysłuchać, co leży na sercu naszego przyjaciela.


Och, nie wiedziała jak się do tego zabrać. Wiedziała, że musi mu powiedzieć. W końcu to jej najlepszy przyjaciel. Gdyby się dowiedział, że to przed nim ukrywa, na pewno by jej nie wybaczył. Kilka dni temu widziała Adę, dziewczynę przyjaciela - Feliksa, z całkiem innym chłopakiem. Całowała się z nim. Nie przypominała sobie, aby jej kumpel mówił o zerwaniu z tą dziewczyną. Ada znajdowała się niedaleko niej. Podeszła więc i poprosiła ją na chwilę. Dziewczyna była zaskoczona. Zuza spytała ją czy coś się zmieniło w jej związku z Feliksem. Ada stwierdziła, że nie, ale spodobał jej się ktoś inny. Tłumaczyła to chwilą słabości i poprosiła, aby nie mówiła o tym Feliksowi. Zuza jednak nie chciała, aby tak traktowała jej przyjaciela. Dała jej jeden dzień na to, aby powiedziała o tym Feliksowi. Ada wyglądała, jakby się tym nie przejęła.
 Dni jednak mijały. Już trzy dni. Czas Ady się skończył. To ona musiała mu to powiedzieć. Wiedziała, że go zrani, ale lepiej żyć w prawdzie niż kłamstwie. Siedziała u przyjaciela na łóżku, a ten poszedł po jakąś miskę na chipsy. Wrócił po chwili i położył ją na małym stoliku przed nimi.
 - Feliks - zaczęła. Chłopak spojrzał na nią zaciekawiony. - Muszę ci coś powiedzieć. - Feliks nadal milczał. Za to jego uwaga całkowicie skupiła się na niej, co wcale nie pomagało Zuzi. - To było kilka dni temu... i ja dałam jej czas, aby ci powiedziała, ale tego nie zrobiła.
 - Ale co? Kto? - Feliks nie miał pojęcia o co chodzi.
 - Ada. Widziałam jak całowała się z innym chłopakiem.
 - Co?! - spytał zaskoczony. - Moja Ada? - dopytywał się. Zuza pokiwała głową. - Nie gadasz bzdur?
 - Miałabym cię okłamywać? - zezłościła się. - Sama chciałabym na twoim miejscu wiedzieć, dlatego mówię.
 - Przepraszam - odezwał się po chwili. Nie mógł uwierzyć, że zdradzała go. Na dodatek nie miała odwagi, aby się do tego przyznać. - I dziękuję - powiedział ponuro.

Czasem decydujemy jednak inaczej...

Ada nie powiedziała Feliksowi o tym, co zrobiła, a ja nie miałam odwagi, aby mu powiedzieć. Zranić go. Może dziewczyna się opamięta i powie lub chociaż zerwie kontakty z tamtym? Ktoś zapukał do drzwi jej pokoju. Powiedziała "proszę". Zobaczyła Feliksa. Uśmiechnął się do niej blado.
 - Zerwałem z Adą. Zobaczyłem jak całowała się z innym - wytłumaczył.
 - Czyli już wiesz... - odezwała się Zuza i zaraz ugryzła w język.
 - Wiedziałaś? - spytał zaskoczony.
 - Tak, dałam jej szansę, aby ci powiedziała... ale... nie wykorzystała jej, a ja nie wiedziałam, jak mam ci to powiedzieć - starała się wytłumaczyć.
 - To lepiej pozostawić mnie w niewiedzy?! - zapytał. Nie oczekiwał odpowiedzi. Wyszedł, trzaskając drzwiami.

Trzecia cecha przyjaciela: szczerość 

Z pewnością często słyszycie, kiedy ktoś mówi...
- Widziałaś ostatnio Asię? - spytała podekscytowana koleżanka. Czasem nawet nie poczeka na odpowiedź. Przypuśćmy, że dla drugiej osoby jest to przyjaciółka lub bliska znajoma. - Podobno ma chłopaka. Kto ją chciał. - Zaśmiała się.
- Taaak... -  przytaknie.
- Widziałam ją ostatnio w lumpeksie. - Parsknęła śmiechem.
- No co ty? - spytała.

Prawdopodobnie ta osoba włączy się do dyskusji i zacznie podawać, co raz to nowe tematy. Niestety
z tego, co obserwuję taka sytuacja jest dość częsta, co mnie smuci. Znajdą się, jednak także osoby, które potrafią zrobić tak;

- Widocznie ona umie ubrać się taniej i lepiej wyglądać.

Chodzi mi tu o to, aby nie drążyć dyskusji. Czasem obrócić to przeciw tej osobie, która obgaduje naszego przyjaciela .

Czwarta cecha przyjaciela: nie obgadywanie

Zdarza sie, że gdy widzimy, że komuś coś się udaje, to bywamy zazdrośni. Albo nawet usiądziemy i będziemy się zastanawiać, dlaczego komuś się udało, a nam nie...

Majka zerknęła w stronę młodego chłopaka o niebieskich oczach i krótkich, brązowych włosach. Przyciągał ją jego uśmiech. Lubiła słyszeć, jak się śmieje. Szkoda tylko, że nie miała odwagi, aby do niego zagadać. W dodatku najgorsza koleżanka z klasy, od tak potrafiła z nim pogadać. A co, jeżeli będą razem? Majce pozostanie tylko plucie sobie w brodę, że nic nie zrobiła.
 - Hej! - zawołała Paulina.
 - Cześć - odpowiedziała Majka, zaskoczona jej nagłym przyjściem.
 - Muszę ci coś powiedzieć. - Paulina aż szczebiotała z radości.
 - Co się stało? - Majka odwróciła głowę w jej stronę,  zaciekawiona.
 - Pamiętasz Tomka? - zapytała. Dziewczyna pokiwała głową. Podobał się bardzo Paulinie. - Wczoraj byłam z nim na spacerze i w kinie. - Rozmarzyła się trochę. Majka zaśmiała się lekko. - Pocałował mnie... i to było cudowne! - Paulina wyglądała, jakby miała zaraz wybuchnąć z radości albo zaraz skakać. - Jesteśmy razem - dodała, co Majce wydawało się już oczywiste.
 - W takim razie szczęścia życzę. - Uśmiechnęła się, patrząc jak jej przyjaciółka cieszy się. Zawsze twierdziła, że gdy oczy się śmieją, to jest to stuprocentowy uśmiech. Majka szczerze to odwzajemniła. Lubiła patrzeć, gdy kąciki ust Pauliny, cały czas wznosiły się do góry. W dodatku miała wrażenie, że Tomek to odpowiedni chłopak dla niej. W dodatku miała gust. - Idziemy to uczcić? - spytała.
 - Jasne, ale po szkole. - Majka i tak wiedziała, że Paulina jest już daleko myślami, gdzie indziej.

Czasem jednak bywa trochę inaczej...

- To szczęścia - powiedziała Majka. Dlaczego to jej się udało, a nie mnie? Co też ona ma w sobie, czego ja nie mam? Szkoda, że ten Tomek zainteresował się nią, a nie mną.
- Tak to jeszcze nigdy mnie nikt nie całował - odezwała się Paulina.
 I jeszcze będę musiała się patrzeć, jak się obściskują... Ech. Paulina spojrzała się na nią, więc Majka uśmiechnęła się na pokaz.

Piąta cecha: umie cieszyć się naszym szczęściem.

To może przytoczę jeszcze raz sprawę z rozwodem. Powiedzmy, że taki ciąg dalszy.

 - Cześć, co tam u ciebie? - spytał Paweł, podchodząc do Damiana.
 - O hej, a nic takiego... - odezwał się chłopak. - A u ciebie?
 - Też, nudy. Po staremu.
 Siedzą chwilę w ciszy. Damian bije się ze swoimi myślami. Martwi się o Asię o to, że jej rodzice się rozwodzą.Chciałby się z kimś o tym podzielić. Może Paweł jest odpowiednią osobą? Asia na pewno się nie dowie.
 - Rodzice Aśki się rozwodzą - mówi w końcu.
 - Co? Przecież oni wyglądali na takich poukładanych.
 - Wiesz, jak to bywa - odpowiada Damian. - Czasem po prostu nie kłócą się przy dziecku.
 - No tak...
  Znów kolejny moment na odetchnięcie. Damian zobaczył Asię, jak idzie w ich kierunku. Nie ma już podkrążonych oczu i nawet lekko się uśmiecha.
 - Cześć, chłopaki - wita się. Po chwili następuje odpowiedź. Siada obok Pawła.
 - Przykro, że twoi rodzice się rozwodzą. Jak sobie dajesz z tym radę? - spytał Paweł.
 - Dzięki, jakoś daje - odpowiada po dłuższej chwili. Nie sądziła, że ta wiadomość tak szybko się rozprzestrzeni. Myślała, że może ufać Damianowi i nie musi mu mówić, żeby nikomu tego nie rozpowiadał. Myliła się.

 Wersja ulepszona:

- Siema - wita się Paweł, a potem siada obok Damiana.
- Hej, co tam słychać?
- Aaa daj spokój. Rodzice się kłócą, nie ma spokoju - wyżala się. Damian przypomina sobie o Asi. Paweł zaczął mówić o takiej sytuacji, która ewidentnie przypomina mu o jego przyjaciółce. Nie może, jednak podzielić się z tym z kolegą. Sam nie chciałby, aby ktoś mówił o jego sekretach. Znał się na tyle długo z Asią, że nie musi mówić jej o tym, aby nikomu nie rozpowiadała ważniejszych rzeczy. Doskonale wyczuwała, co na to zasługuje. Tak samo Damian wiedział o tym. - A co u ciebie?
- Może to tylko przejściowe - podpowiada Damian. - U mnie w sumie nic wielkiego.

Szósta cecha: dochowuje tajemnicy.

Nie rozpowiadanie sekretów przyjaciela wzbudza u niego zaufanie do nas. Chyba nie trzeba mówić o tym, że bardzo łatwo je stracić, a odbudować trudno, a czasem wydaję się to niemożliwe.

Marta siedziała w domu, pijąc sok i oglądając ulubiony serial. Zerkała na zegarek, aby śledzić czas do wyjścia. Wskazówki pokazywały 16:30. Z Markiem, swoim przyjacielem, miała się spotkać o 17. Jeszcze ma czas. Najwyżej na nią poczeka. 16:45, a sprawa morderstwa Basi wciąż nie rozwiązana. Momencik. W końcu okazało się, że to ten mężczyzna, co się koło niej kręcił ją zabił... Ach, podejrzewałam kogoś innego. Wstała, popatrzyła na zegarek: 16:55. O kurde! Popędziła do kuchni, odstawiła kubek i pędem pobiegła do pokoju, aby się przebrać.

Zerknęła na telefon 17:10. Marek wysłał SMS-a do niej z pytaniem, kiedy będzie. Marta nie miała czasu, aby odpowiedzieć, zmierzała dalej w kierunku spotkania. Zobaczyła, że jest 17:20. Marek, który stał koło ławki miał zniecierpliwioną minę, a kiedy tylko ją ujrzał nadal się nie poprawiła.
 - Przepraszam, zdrzemnęłam się.- Marek nie odpowiedział na to nic. To nie była pierwsza sytuacja, kiedy on musiał na nią tyle czekać.
 - Marta, mogłabyś trochę bardziej pilnować czasu. Mam wrażenie, jakbyś mnie nie szanowała - wyznał, co mu leży na sercu.
 - Przepraszam. To się więcej nie powtórzy - obiecała. Czy on trochę nie przesadza? To tylko dwadzieścia minut.

Odrobinę inaczej.

Marta siedziała w domu, pijąc sok i oglądając ulubiony serial. Zerkała na zegarek, aby śledzić czas do wyjścia. Wskazówki pokazywały 16:30. Z Markiem, swoim przyjacielem, miała się spotkać o 17. Jeszcze ma trochę czasu. Na umówione miejsce dojdzie w dziesięć minut. Zerknęła za jakiś czas na zegarek - 16:45. Muszę się zbierać - pomyślała. Najwyżej obejrzę sobie odcinek w internecie czy powtórkę.

Zobaczyła Marka siedzącego na ławce. Jeszcze jej nie zauważył. Spojrzała na telefon - 17:00. Punktualnie. W końcu ją dostrzegł. Uśmiechnął się lekko.
 - Cześć, długo czekasz? - spytała.
 - Jakieś 5 minut - odezwał się. - Wolę być zawsze punktualny, więcej czasu mamy na spotkanie.

Siódma cecha: punktualność(szanowanie).

Jeżeli sytuacja powtarza się notorycznie to chyba sami wiecie, że to może kogoś zdenerwować. Nawet takie pięć minut. Gdy zdarza się to rzadko, to nie ma problemu, ale jeżeli mamy możliwość, to powiadommy o tym daną osobę. 

Olek mieszka razem z przyjaciółka - Darią. Wiadomo, że mieszkanie razem w czasie studiów, to mniejsze koszty. A nikomu innemu tak jak studentowi nie przydadzą się dodatkowe fundusze. Chłopak spokojnie spał, kiedy nagle rozległ się drażniący dźwięk.
 - Pi bip, pi bip. - To ten okropny budzik Darii. Czy ona nie może ustawić sobie czegoś innego? Wiedział jednak, że tylko to ją potrafi zbudzić.
 Nagle ustało. Wyłączyła go. Wygramoliła się z łóżka i trzask. Miska spadła na ziemie. Pewnie
zahaczyła o stół - pomyślał Olek.
 - Nie wiesz, gdzie jest mój błyszczyk? - spytała chłopaka. Zdążyła się zorientować, że już nie śpi.
 - Nie używam, wybacz. - Wysunął język. Zaśmiała się na jego widok.
 - Przepraszam... - odezwała się automatycznie, kiedy książka również znalazła się na podłodze.
 - Dariaaa... - warknął. Chciał spać.
 - Już, mnie nie ma. - Posprzątała rzeczy i poszła do kuchni.
 - Nie zasnę - stwierdził Olek, kiedy po raz kolejny próbował się oddać w ramiona Morfeusza. Założył wczorajsze rzeczy i poszedł do kuchni. Daria zrobiła kanapki i zaparzyła herbaty. Akurat nikt jak ona nie robił lepszej. Wiedziała ile posłodzić, aby nie wypluwał jej do zlewu. Rozkoszował się jej smakiem, kiedy usłyszał siorbanie. Olek zmierzył ją wzrokiem. Spojrzała na niego zlękniona.
 - Przepraszam... po prostu nie umiem inaczej - wytłumaczyła, upijając z łyżki swoją herbatę.
 Dam radę - powiedział sobie. Po chwili Daria dostała SMS-a. Uśmiechnęła się i szybko coś odpisała. Wstała gwałtownie, powodując, że zawartość herbaty Olka wylała się na stół i trochę na jego spodnie.
 - Przepraszam - powiedziała już nie wiadomo, który raz i przytuliła przyjaciela. - Dominik chce iść ze mną na randkę! - To tłumaczyło jej radość.
 - Hehe. - Zaśmiał się Olek. - To wskakuj w swoje najlepsze ciuchy i leć. Też muszę zmienić spodnie.
- Przepraszam, zrobię ci następnej herbaty - zaoferowała.

Czasem to może wyglądać zupełnie inaczej.
 Daria znów za późno wstała. Krząta się wszędzie. Przy czym czasem coś jej upada na podłogę.  Olkowi już nawet nie pomaga zatykanie uszu. Wielokrotnie ją prosił, aby uważała na różne rzeczy. Czy ona musiała być tak niezdarna? Ubrał się i poszedł do kuchni. Daria podała mu kanapki i jego ulubioną herbatę - na to nigdy nie mógł narzekać. Dziewczyna usiadła obok i napełniła łyżkę herbatą. Och, znowu będzie siorbać. Nie mylił się.
 - Daria czy ty możesz nie siorbać? Chyba da się to zrobić - odpowiedział trochę wyprowadzony z równowagi.
 - Przepraszam - odezwała się dziewczyna. Starała się połykać w całości. - Ała! - jęknęła, bo poparzyła sobie język.
 - Nie dramatyzuj - podsumował Olek.
 Nagle jednak ból ustąpił radości, kiedy Daria przeczytała wiadomość. Wstała gwałtownie i rzuciła się w stronę przyjaciela, obejmując go.
 - Ała! Uważaj trochę! - wściekł się, kiedy herbata oblała jego spodnie.
 - Przepraszam - odezwała się zgaszona dziewczyna.

Ósma cecha: lubi nas takimi jakimi jesteśmy.

Wiadomo, każdy ma jakieś wady, ale przyjaciel to osoba, która nie powinna wymagać od nas, abyśmy się zmienili. Człowiek rodzi się z charakterem, czasem cechy można łatwo zmienić, a czasem nie. Innym razem nie czujemy takiej potrzeby.

Patrycja miała jeszcze tyle rzeczy do zrobienia: posprzątać pokój, podlać kwiaty, zmyć naczynia. Do tego jeszcze nauczyć się do matematyki, której za nic nie rozumiała. Nie wiedziała nawet od czego zacząć. Rozmyślenia przerwał jej Marcel. Otworzyła mu drzwi.
 - Cześć, wyjdziesz na dwór? - zapytał.
Dziewczyna bardzo chciała odpowiedzieć tak, ale nie mogła. Rodzice by ją udusili.
 - Nie mogę, muszę ogarnąć w domu i jeszcze mam jutro sprawdzian z matmy - wytłumaczyła.
 - To może ci pomogę? - zaoferował.
 - Trochę tego dużo - powiedziała. Nie chciała go obarczać swoimi obowiązkami.
 - Razem szybciej nam pójdzie.
 Może i tak. Poddała się. Marcel zabrał się za zmywanie naczyń, a Patrycja podlała kwiaty i posprzątała pokój. Została jeszcze matematyka. Chłopak zagłębił się w teorię w podręczniku. Popatrzył na przykłady zadań. Zrobił jedno z zadań i podpatrzył odpowiedź. Wyszło. Mógł tłumaczyć Patrycji. Było ciężko, ale udało mu się jej wytłumaczyć.

Otworzyła drzwi Marcelowi.
 - Cześć, wyjdziesz na dwór?
 - Nie mogę, mam trochę do zrobienia.
 - Dużo? - podpytywał.
 - Trochę - przyznała.
 - To innym razem może - rzucił chłopak i po chwili już go nie było.

Dziewiąta cecha: pomocny. 

Amelia potrzebowała czasu, aby komuś zaufać. Nie miała wielu przyjaciół, a ostatni okazał się fałszywym. Marcin zdobył jej sympatię. Często też siadał z nią w ławce na lekcjach. Najpierw rozmawiali tylko do czasu do czasu, bo to chłopak zapomniał długopisu i pytał się Amelii czy mu nie pożyczy. Potem trochę na lekcji, komentując zabawne zachowanie ich nauczyciela. Okazało się też, że szli w tą samą stronę do domu. Dostali zrobienie za zadanie zrobić projekt na biologie. Zdecydowali, że zajmą się tym we dwójkę. Poszło im zaskakująco szybko. Godzina była jeszcze młoda, więc chłopak zaproponował grę w koszykówkę. Wiedział, że Amelia tak samo jak on, ją uwielbia. W końcu zmęczeni opadli z sił na trawę.
 - Nie mogę już - wyjęczał chłopak. Amelia zaśmiała się. Leżeli tak chwilę, kiedy Marcin odezwał się:
 - Kiedy byłem mały zgubiłem się w sklepie. Przerażony szukałam taty, ale nie mogłem go znaleźć. Aż w końcu zobaczyłem jego kurtkę. Pobiegłem i chwyciłem tą osobę za rękę, mówiąc "tata". Okazało się, że to była jakaś pani, która nie zachwyciła się tym, że pomyliłem ją z mężczyzną.
 - Hahaha - zaśmiała się Amelia. Marcin dołączył do niej.
 - W ogóle z tatą mam średni kontakt. Mama poświęcała mi więcej czasu, a on ciągle wyjeżdżał - wyżalił się.
 - Brakowało ci go czasem? - spytała.
 - Tak - przytaknął.
Nastąpiła chwila ciszy.
 - To może teraz ty coś opowiesz? - zapytał chłopak, zerkając w jej stronę. Nie wiedziała, co mu odpowiedzieć. Znała go trochę, ale dla niej to było za szybko.
 - Nie obrazisz się, jeżeli... - zacięła się. - To dla mnie to trochę za szybko.
 - Jasne. - Uśmiechnął się. - Ale kiedyś mi powiesz? - chciał wiedzieć.
 - Tak. - Odwzajemniła uśmiech.

Czasem i to chyba częściej w przypadku dziewczyn, ale przykład będzie inny, bywa tak:

- To może teraz ty coś opowiesz? - spytał Marcin.
- Nie obrazisz się, jeżeli zrobię to innym razem? - zaproponowała. - Dla mnie to trochę za szybko.
- Ja ci powiedziałem - odezwał się. - Daj spokój, nikomu nie powiem.
- Wiem, ale... - zacięła się. - Potrzebuje trochę czasu.
- Mów, nie marudź - powiedział trochę zniecierpliwiony.- Ja ci powiedziałem - przypomniał.

Dziesiąta cecha: cierpliwość.

O to cechę czasem bywa trudno. Częściej to chłopaki mają taką cechę, ale dziewczyny również ją mają. Gdy w tamtym roku miałam wycieczkę integracyjną, koleżanki z mojego pokoju, a głównie jedna, oczekiwała ode mnie, że po miesiącu znajomości wyjawię jej wszystkie swoje tajemnice albo chociaż kilka z nich. Dla mnie jest to co najmniej za szybko. 

4 komentarze:

  1. bardzo ciekawa notka! myślę, że pokazywanie przykładami najbardziej trafia do serca. Naprawdę super robota, oby tak dalej! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo wyczerpująca notka, to pewnie dlatego tak świetnie się ją czytało ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za takie komentarze, aż się miło mi zrobiło ;). Przynajmniej teraz wiem, że warto było

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny wpis. daje do myślenia i odniesienia w swoich kontaktach :) wielkie dzięki !

    OdpowiedzUsuń