piątek, 14 listopada 2014

KK: "Choleryk z Brooklynu"

Tytuł oryginalny: The Angriest Man in Brooklyn
Czas trwania: 1 godz. 23 min.
Reżyseria: Phil Alden Robinson
Scenariusz: Daniel TaplitzAssi Dayan
Gatunek: Dramat, Komedia

Opis: Henry Altmann (Robin Williams) znany jest ze swojego wybuchowego temperamentu. Gdy dr Gill (Mila Kunis) oznajmia mu, że ma tętniaka mózgu, wymusza na niej określenie, ile czasu zostało mu do śmierci. Zdenerwowana sytuacją kobieta oznajmia, że umrze w ciągu 90 minut. Zszokowany Henry postanawia przed śmiercią pogodzić się ze wszystkimi, którym przez lata dał się we znaki. Tymczasem wystraszona lekarka, po dojściu do siebie, wyrusza za nim w pogoń, by zdementować informację o nadchodzącej śmierci.

Moim zdaniem: Ciężko ocenić mi ten film. Nie przez to, że jest dziwny czy zupełnie niespotykany. Powodem przez, który tak trudno mi coś konkretniejszego o nim napisać jest to, iż oglądałam go przez pryzmat Robina Williamsa. "Choleryka z Brooklynu" zobaczyłam już po tej wielkiej tragedii, która wstrząsnęła wszystkimi entuzjastami filmu. Uważam, że po niej sens tego filmu zupełnie się zmienił. Czy to dobrze, nie wiem. Jestem jednak pewna, że stał się pozycją, którą po prostu wypada zobaczyć. Wielki aktor pokazał, iż warto zejść ze sceny niepokonanym.

Sam film jest dobry. Jednak jak już pisałam, nie wiem czy sam z siebie czy poprzez to co stało się później. W każdym razie scenariusz jest chwytliwy, a sposób jego zrealizowania zmusza widza do myślenia. Dużym plusem jest humor, który towarzyszy bohaterom. Żarty są inteligentne i adekwatne do sceny, w której występują. Trudny temat został potraktowany w taki sposób w jaki powinien, czyli prawdziwy. W tej pozycji nie ma sztuczności, bardzo łatwo nam zrozumieć działania bohatera. Bardzo gwałtowne, nie do końca przemyślane i często przepełnione nerwową atmosferą. Brak tu ckliwych rozważań, nadmiernej filantropii czy nagłej zmiany charakteru o 360 stopni. Jednak czy człowiek, który wie, że umrze ma na to czas?

Teraz wrócę do Robina Williamsa. Oglądając film nie widziałam w nim głównego bohatera, a aktora. Czułam jego emocje. Henry wydawał mi się jego lustrzanym obliczem. Być może to zasługa kunsztu aktora. Jednak jakoś w to nie wierzę. Wszytko było tak podobne do niego samego. Przede wszystkim sarkazm, pod którym próbował ukryć swoje problemy i słabość. Boję się, iż w chwili kręcenia filmu aktor już podjął tę tragiczną decyzję, a jego ostatnia kreacja była swoistym sposobem pożegnania.

Wiem, że ta recenzja jest inna niż wszystkie pozostałe. Więcej w niej emocji niż faktów na temat filmu. Jednak nie umiem podejść do "Choleryka z Brooklynu" na chłodno. I tak musiałam odczekać parę tygodni zanim zabrałam się do pisania tego posta. Wiem, że być może uznacie tę opinię za kiepską i zapewne przyznam wam rację. Jednak chcę się podzielić tym co przeżyłam oglądając kolejne sceny. Uważam, że mimo wszystko Robin Williams zasługuje na pamięć. a obejrzenie tego filmu jest doskonałym sposobem by ją okazać.

Ocena: Warto obejrzeć.



Zachęcam do obejrzenia,
Nieuchwytna

5 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe. Myślę, że obejrzę. Mam tylko jedno pytnie: czemu niektóre aytorki mają podstronę z opisem, a inne nie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo, że ja raczej filmów nie oglądam, to chyba trochę przykuł moją uwagę dzięki Twojej recenzji. W tamtym roku kolega z klasy zmarł przez podobny powód i mimo, że średnio się lubiliśmy, to był osobą, która naprawdę na to życie zasługiwała, bo wiele zrobił i myślę, że w pełni je wykorzystał. Może obejrzę film, bo wydaję się być ciekawy

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie recenzja do mnie aż tak nie przemówiła, ale film chyba obejrzę, dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. obejrze sobie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Williams mi obojętny zupełnie, fanką filmów nie jestem (szczególnie, że nie bardzo mam z kim oglądać), a to raczej nie moje klimaty, więc pewnie i po ten nie sięgnę. Alee.... ale taka mała rada: jeśli boisz się właśnie o to, że recenzja będzie zbyt emocjonalna, że nie będzie w niej obiektywizmu najpierw napisz wszystko, co Ci leży na sercu względem filmu. Potem dopiero wciśnij enter, albo dwa i pisz taką typową recenzje, ustalając sobie punkty jakie musisz poruszyć (aktorstwo, fabuła, zdjęcia etc) i według nich to pisząc. Obydwie części możesz opublikować, a dzięki temu raz, że możesz zachęcić/zniechęcić do filmu podwójnie, dwa - zadowoleni będą i ci, który lubią typowe recenzje, jak i ci, którzy wolą coś bardziej "od serca", gdy czytają posty :D

    OdpowiedzUsuń