piątek, 24 stycznia 2014

Nie potrzebuję towarzystwa

Na początku dziękuję za pomoc w wielu wcześniejszych sprawach, a teraz wracam do was znów, byście mi pomogły.
Kochana Luno, otóż mam problem. Tzn. nie wiem, czy tak mogę to określić, ale potrzebuję jakiegoś wsparcia i kogoś, kto mnie wysłucha. Nie potrafię sobie ze sobą poradzić. Opiszę Ci to w punktach, bo na mój problem składa się kilka czynników, więc tak Ci będzie łatwiej coś zaradzić, jeżeli w ogóle zdecydujesz się mi pomóc.
Nie potrafię porozumiewać się z ludźmi. Nie chodzi tu o to, że nie wiem, co im odpowiedzieć lub o czym rozmawiać. Jest to raczej taka niechęć do rozmowy z wieloma ludźmi. Czasem mam tak, że nie mam ochoty przebywać w jakimkolwiek towarzystwie, bo widzę, jak różnie się od ludzi, jak różne mamy poglądy. Nie potrafię z nimi rozmawiać, bo uważam wielu ludzi za osoby niepotrafiące mnie zrozumieć (i vice versa). Nie umiem po prostu nie uważać człowieka za idiotę. Większość moim zdaniem takich jest - płytkich, zidiociałych, głupich.
2. Rodzina niezbyt mnie akceptuje. Ogółem to olewam wszystko, co oni o mnie sądzą, bo mnie to nie rusza. Z ojcem to już w ogóle nie chce mi się gadać, nie potrafiłabym nawet. Gdy tylko go widzę to mam ochotę wyjść z pomieszczenia lub rozszarpać go. Doszło do tego, że nie umiem mu nawet na nic odpowiedzieć, cały czas rzucam chamskie odzywki. Nie zależy mi na nim, i z jego strony chyba to samo. 
Z mamą jest nieco lepiej, mimo, że spędzamy ze sobą bardzo mało czasu, rozmawiamy około 40-60 minut na dzień, rano i potem po moim powrocie ze szkoły. Też bardzo często nie chce mi się z nią rozmawiać, bo czuję, że nie jestem dla niej idealną córeczką.
Z rodzeństwem jest różnie, ogółem też bardzo komentują moje zachowania, nie w pełni mnie akceptują. Z jednym z rodzeństwa nigdy nie miałam zbyt dobrego kontaktu, jest kilka dobrych lat ode mnie starszy, więc nie ma się co dziwić. Drugie z rodzeństwa jest natomiast w zbliżonym wieku, zazwyczaj mam dosyć jego towarzystwa, bo często mam ochotę być sama, właśnie wtedy, gdy on odczuwa potrzebę zwierzenia mi się.
Tylko z mamą i z drugim z rodzeństwa spędzam najwięcej czasu.
3. Momentami mam dosyć moich przyjaciół, czuję się w ich towarzystwie wyalienowana, tak jakbym w ogóle nie istniała przy nich. Przyjaciółki są bardzo ładne, i całkiem mądre. Ja natomiast nie za bardzo. One cały czas się śmieją, są radosne, a ja chodzę przygnębiona, głównie z tych powodów, które wymieniłam i jeszcze wymieniam. 
W ogóle było tak, że przyjaźniłyśmy się w cztery osoby. Z jedną w ciągu wakacji kontakt strasznie się urwał, po powrocie do szkoły nie udało się odbudować więzi w takim stopniu, jak to było przed wakacjami. Nie potrafię jej ufać, a dodatkowo spędza z nami wiele mniej czasu i wiem, że to się już rozleciało. Że tego się nie naprawi. Nawet nie zabiegam o to, bo już na niej nie zależy mi tak, jak kiedyś. Różnię się z nią totalnie.
Z drugą z przyjaciółek kiedyś łączyła mnie dużo silniejsza więź, byłyśmy prawie jak siostry, mnóstwo czasu razem, prawie non-stop sms, czy na pewno u nas wszystko w porządku, nawet podobnie się ubierałyśmy. Ale teraz wcale ze sobą nie piszemy, w szkole odczuwam wrażenie, jakbym nie była dla niej ważna, gdy coś powiem to ona wzrusza ramionami. Też zauważyłam, że spędza wiele czasu mniej z nami. Chwilami jest dobrze, rozmawiamy ze sobą, jesteśmy dosyć blisko, ale po chwili wszystko się psuje i czuję, jakby była zupełnie obca.
Trzecia z przyjaciółek jest dosyć bliska, aczkolwiek nie tak bardzo, jak kiedyś była ta druga. Po prostu spędzamy ze sobą dużo czasu, choć czuję, że ona nie zawsze mnie rozumie. Staram się ją wspierać, gdy wyżala mi się, pomagam jej, doradzam. Tu nie mogę nic więcej powiedzieć, bo akurat wszystko się z nią układa.
— Smutas.


Drogi Smutasie!
Wszystkie problemy, które mi przedstawiłaś, są ze sobą ściśle powiązane, a problem leży nie w niczym innym, jak w Twojej psychice. Odpowiem na poszczególne punkty po kolei, tak, jak mi je przedstawiłaś.
Zastanawiam się, czy w Twoim życiu wcześniej nie wydarzyło się coś bardzo przykrego – czy nie zawiódł Cię może przyjaciel, czy nie wpadłaś w stan depresyjny, ktoś nie wywarł złego wpływu na Twoją psychikę. Mogę się mylić, bo nie znam się dokładnie, ale tak to wygląda z mojego punktu widzenia. Być może ktoś Cię skrzywdził lub mocno rozczarował i teraz Ty zamknęłaś się na cały świat, generalizując wszystkich ludzi do jednego poziomu o nazwie „idiota”. Niestety, nie ruszysz z miejsca, jeśli nie zmienisz swojego punktu widzenia. Przysiądź spokojnie, gdy znajdziesz dla siebie czas, i zastanów się, co sprawiło, że się zmieniłaś. Przeanalizuj dokładnie swoje życie. Wypisz na kartce przykre wspomnienia. Na drugiej te, które zakodowały się w Twojej pamięci jako te dobre, podnoszące na duchu. Z pewnością tych złych będzie więcej, a to dlatego, że nasz mózg zapamiętuje lepiej to, co nas bolało – być może, aby, pamiętając błędy i konsekwencje z nimi się wiążące, nie popełnić ich po raz kolejny, ale to tylko moja teoria. Gdy już będziesz miała dwie kartki, weź tą z negatywnymi wspomnieniami, podrzyj i wyrzuć. Często takie fizyczne, realne „pozbywanie się” problemów pomaga nam z odpowiednim nastawieniem – nawet jeśli nasze czyny były tylko symboliczne. To samo możesz zrobić ze wszystkimi negatywnymi emocjami, które żywisz do ludzi. Przecież wszystko może być tak dobrze, jak dawniej – wszystko zależy tylko od Ciebie. Gdy dojdzie jednak do spotkania i znów do Twojej głowy przyjdą myśli, które mi wcześniej opisałaś – typu: jakim on jest idiotą; Boże, jaka kretynka; ależ ona jest płytka i tak dalej, zastosuj wtedy technikę powstrzymania myśli. Krzyknij w swojej głowie: nie myśl o tym! i staraj się być uprzejma. Powtarzaj czynność tak długo, aż złe odczucia odnośnie osób drugich całkowicie nie znikną. Nie musisz być już ponurą osobą – uśmiechaj się miło. Może być to wbrew Tobie, ale czy nie wyjdzie Ci to na dobre?
Chociaż specjalistą od rodziny i przyjaciół nie jestem, postaram się coś poradzić, jednak bardziej z psychologicznego punktu widzenia. Z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciach. Nie ma i nie będzie rodzin idealnych, jak długo tworzą ją istoty nieidealne. Zacznijmy od Twojej relacji z tatą. Nie dziwi mnie ona, ponieważ ja też mam problemy z porozumiewaniem się ze swoim rodzicielem, jednak ta sytuacja różni się trochę od Twojej, ponieważ on zazwyczaj wyciąga rękę na zgodę. Podstawowym pytaniem, jakie powinnaś sobie zadać, jest: dlaczego tak na niego reaguję? Może Twój tata ma cechy charakteru, których Ty akurat nie lubisz, przez co odsuwasz go na bok? Odpowiedz mi, a w zasadzie to sobie, na jedno pytanie, moja droga: czy Twoja rodzina jest patologiczna? Czy bili Cię (zwykłe karcenie nie ma tu nic do rzeczy), a któryś z Twoich rodziców jest alkoholikiem i przez niego nie macie środków do utrzymania? Nie? W takim razie czy masz powód, aby odsuwać swoją rodzinę na bok? Między ludźmi spokrewnionymi ze sobą bywa bardzo różnie – i nikt nie wybiera, gdzie się przecież urodzi. Ale każdy może zmienić coś w swoim otoczeniu. Weź ciężar tej nietrwałej nici na barki i zacznij od swojego taty. Tak, jak pisałam: pomyśl, dlaczego go nie lubisz. Czym sobie zasłużył na takie „chamskie odzywki”, jak to nazwałaś. Potem pomyśl inaczej – kto był przy Tobie, gdy byłaś chora? Kto Cię przewijał, karmił i sprowadził na świat? Kto chodzi do pracy i dba o to, abyś Ty miała to, czego zapragniesz? Abyś mogła się uczyć, jeździć na wycieczki, wychodzić z koleżankami, chodzić do kosmetyczki, mogła sobie kupić laptopa, nowe ubrania, albo chociażby miała bieżącą wodę w kranie? Nieważne, jak bardzo go nie lubisz – okaż mu przynajmniej szacunek i wdzięczność za to, co Ci daje. Potem przysiądź razem z nim i porozmawiaj – jak dorosły z dorosłym, o tym, co Ci się nie podoba i, że chcesz już zażegnać tą wojnę. Pamiętaj jednak o spokoju, nie podnoś głosu i nie mów płaczliwym tonem. Z każdym można się dogadać – wystarczy tylko chcieć.
Jako „antidotum na mamę” polecę Ci także szczerą rozmowę – powiedz jej po prostu o tym, co czujesz i zapytaj, czy też tak uważa. Po prostu rozmawiając można bardzo wiele załatwić i dojść do konsensusu. Wierzę, że Twoja mama Cię zrozumie i wszystko będzie dobrze.
Do rodzeństwa natomiast radzę podejść inaczej – a przynajmniej do tego starszego z nich. Gdy on (bądź ona) zacznie komentować Twoje zachowanie, sposób bycia – odpłać im się pięknym za nadobne. Możesz ich przedrzeźnić albo powiedzieć inne słowa, ale tym samym tonem głosu. Tak zwana „technika lustrzanego odbicia” często działa szokowo na osobę drugą. Możesz też ewentualnie, w trakcie jego/jej komentarzy, zacząć naśladować zwierzę, które akurat skojarzy Ci się z tonem głosu Twojego napastnika – po czym, gdy zamilknie, dodaj, że tak właśnie słyszysz go, gdy zaczyna irytująco do Ciebie mówić. To także działa jak kubeł zimnej wody – na pewno zastanowi się, nim zacznie komentować drugi raz. Jest też tak zwana „technika wrzasku i rabanu”, jednak jej raczej w tym przypadku nie polecam. Możesz podnieść głos na brata/siostrę, ale raczej nie radzę niczym rzucać ani nic psuć. Skutek będzie odwrotny do zamierzonego, a w dodatku rodzice poprą stronę tego drugiego. Postaraj się też zrozumieć, dlaczego Twoje rodzeństwo tak na Ciebie reaguje. Może Ci czegoś zazdrości? Staraj się wybadać ten fakt. Co do drugiego z rodzeństwa – radzę nabrać wody w usta, gdy przyjdzie do Ciebie się zwierzać. Ty nie masz ochoty go słuchać – on nie musi mieć, gdy Ty będziesz potrzebowała pomocy. Rodzina działa przecież na wzajemnym zaufaniu i pomocy za nic. Skoro on jej potrzebuje – daj mu ją, przynajmniej wysłuchując tego, co ma do powiedzenia. Może z jakiegoś powodu nie może powiedzieć tego komuś innemu? Okaż trochę empatii i zrozum, że musi być mu ciężko. Wkrótce przecież może się na Ciebie zamknąć, a w dodatku będzie więził/a w sobie swoje emocje, co może skończyć się naprawdę bardzo, bardzo źle. Ludzie robią różne rzeczy, gdy są na skraju wytrzymałości. W moim przypadku skończyło się to naprawdę łagodnie, bo jedynie wybuchłam płaczem na lekcji śpiewu. Inni natomiast mogą popaść w depresję bądź wybuchnąć złością i zmieść z powierzchni każdego, kto znajdzie się w polu rażenia. Przełknij więc swoje „widzimisię” i wysłuchaj, pociesz – bądź dobrą siostrą, a na pewno brat/siostra odpłaci Ci się tym samym. I w dodatku zyskasz przyjaciela.
Co do pierwszej z przyjaciółek – nie warto o nią zabiegać, skoro od Was już i tak odeszła. Zrobiła to przecież z własnej woli, z pełną świadomością – dlatego jej nie zatrzymujcie.
Do drugiej przyjaciółki także polecę Ci złoty środek – rozmowę. Upewnij się jednak najpierw, że Ci na niej zależy i chcesz, aby było tak dobrze, jak dawniej. Jeśli dopowiedź brzmi: tak, to znaczy, że warto jest zdobyć się na rozmowę – nieważne gdzie, w szkole, na podwórku, facebooku, gg, gdziekolwiek, gdzie będziesz czuła się pewnie. Zapytaj ją wprost, dlaczego tak się stało, że teraz są od siebie jakby oddalone. Kto wie, może coś się zmieniło w jej życiu – albo nie pasują jej niektóre z Twoich zachowań?
Z trzecią przyjaciółką radzę Ci rozwijać kontakty. To nic, że czasem Cię nie rozumie – nie denerwuj się za to, nie każdy musi wszystkich pojmować idealnie. Bądź cierpliwa i tłumacz jej niektóre rzeczy. Ona Ci się zwierza – rób to samo. Wykazała już swoje zaufanie względem niej – pokaż, że Tobie też na niej zależy.
I przede wszystkim – nie myśl więcej, że jesteś gorsza! Nieważne, czy jesteś szczupła czy pulchna, jaki masz kształt twarzy, jakiej długości włosy. Każda zadbana kobieta jest doceniana!
Jeśli potrzebowałabyś wciąż mojej pomocy – nie krępuj się, pisz na maila!
Pozdrawiam,
Luna

2 komentarze:

  1. powiem tak.... mam podobny problem. czytając ten wpis, doszłam do wniosku, że dziewczyna, która zgłosiła się do załogi NBS z pomocą jest jakby moim lustrzanym odbiciem... nie wiem, jak to się stało, że odnalazłam w tym wpisie siebie - zagubioną, samotną nawet pośród najbliższych, nieufną wobec ludzi, wyalienowaną...
    i chciałabym tylko napisać Luno, że Twoja odpowiedź jest świetna. zmusiła mnie bardzo do myślenia. generalnie dużo rozmyślam o swoim problemie, mam wsparcie merytoryczne w postaci coacha, ale wow, ten wpis naprawdę mnie poruszył. dziękuję. dziękuję, że się pojawił i że ten problem został poruszony... Smutasie - rozumiem, jak się czujesz... Powodzenia, bądź silna - ja zaczynam etap 'zmiany', zaczynam rozumieć, co jest przyczyną obecnego stanu rzeczy i będę pracować nad tym. będzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że pomogłam także Tobie. Szczerze wierzę w to, że Wam się uda. Gdybyście potrzebowały jeszcze jakiegoś wsparcia - piszcie, chętnie pomogę. ;)

      Usuń