niedziela, 21 października 2012

Czuję się inna.

Hej!
Od czasu do czas przeglądam Waszego bloga i podziwiam zaangażowanie i poświęcenie jakie wkładacie w to, co robicie, jednak nigdy nie myślałam, że i ja Was o coś zapytam ;)
 Sprawa wygląda tak: Jestem inna.
Mam 15 lat i chodzę do prywatnej szkoły, do której uczęszczają albo bogate, rozwydrzone, wredne bachory, albo tak jak ja - dzieciaki z mniej zamożnych rodzin, w których rodzice całkowicie poświęcają się na zapewnienie swoim dzieciom dobrego wykształcenia. W szkole nikt nic nie wie o moich problemach. Z tego powodu rówieśnicy często zmyślają paskudne i bardzo przykre historie, które usprawiedliwiałyby to, że nigdy ich nie zapraszam do siebie. I nie chodzi o to, że mówią to za moimi plecami, bo to mi zwisa, ale gdy taka grupka na przerwie (nie często, ale zdarza się) zacznie na głos rozważać prawdopodobieństwa, co się u mnie w domu dzieje, nie jest mi zbyt miło. Jestem jednak twardą osobą, która zaciska zęby i śmieje się razem z nimi, obracając wszystko w żart.
Jestem jedną z najbardziej ekstrawaganckich osób w szkole. Obkupuje się w second-handach, tworzę własną, ciekawą biżuterię z modeliny i innych pierdółek, chodzę w glanach i ręcznie malowanych koszulkach (całkiem nieźle maluję).
 Jednocześnie patrzę na resztę klasy z góry. Nie bawi mnie większość ich żartów, nie czytam tych samych książek i nie oglądam tych samych filmów (dla większości z nich film bez seksu i gołych bab to nudziarstwo). Większość nauczycieli za mną przepada, ale nie podlizuję się im i w żadnym wypadku nie skarżę. Klasa ma mi to za złe (że mnie lubią). Ja jestem po prostu kulturalna… Nie wiem, co zrobić. Nie chcę zmieniać szkoły tylko ze względu na otoczenie. Boję się, że w liceum będzie podobnie. Codziennie wchodząc do klasy, czuję się, jakbym była opiekunką w przedszkolu, poważniejsza, bardziej zamyślona… Na dodatek często jest tak, że gdy ktoś ma jakiś problem, to z nim rozmawiam, doradzam, co i jak, ale niestety zawsze gdy jest im już lepiej, staję się niepotrzebna i najzwyczajniej w świecie dostaję, przepraszam za słownictwo, ale "kopa w d*pę".
 Co mam zrobić? Nie chcę zmieniać się dla ludzi, którzy i tak raz mnie lubią, raz nie. Szczerze, uważam, że są głupi, nielojalni wobec nikogo… Czy problem tkwi we mnie, czy w nich?
 Pozdrawiam,
 Turunen


 
Kochana!
 Problem na pewno nie tkwi w Tobie. Nie możesz winić się za to, jaka jesteś, ani zmieniać się dla innych. Każdy z nas ma inny charakter, lubimy różne rzeczy, a Ty jesteś właśnie taka: jedyna w swoim rodzaju. Jeśli mogę użyć takiego zwrotu: jestem dumna z Ciebie, że nie dajesz się znajomym, nie zmieniasz się pod wpływem otoczenia, robisz to, co kochasz! Łatwo jest zmienić się dla innych, sztuką jest pozostać tą samą osobą.;) Dlatego nawet nie myśl o tym, żeby próbować w sobie odkryć coś, co będzie Cię upodobniało do tych właśnie "rozwydrzonych bachorów".:)
 Zacznijmy od kwestii obgadywania. Nie masz obowiązku zapraszania innych do siebie, więc nikt nie ma prawa krytykowania Ciebie i Twojego domu. Jeśli jeszcze raz usłyszysz, że ktoś mówi coś na ten temat, powiedz, że to nie jego sprawa i ma zająć się sobą. Myślę, że dzięki temu więcej nie usłyszysz złych słów na ten temat. Oczywiście, że na zaczepki można reagować śmiechem, ale jak długo? Twój charakter nawet nakazuje Ci postawić się tym ludziom!:)
 Przede wszystkim musisz uodpornić się na krytykę. Osoby charakterystyczne, z niepowtarzalnym stylem, zawsze są bardziej zauważalne, ludzie nawet im zazdroszczą. Będą zwracali na Ciebie uwagę, przez co będą więcej plotkowali. Niech Cię to nie obchodzi. Musisz przyjąć zasadę, której będziesz przestrzegać, np. jeśli usłyszysz coś na swój temat, jesz kostkę czekolady, robisz przysiad itd. Pozwoli to zamienić nerwy w zabawę.:) Próbuj też kierować myśli na inny tor - nie zaprzątaj sobie głowy niepotrzebnymi rzeczami.
 Ważnym jest też, abyś pamiętała, że zawsze masz koło siebie kogoś, do kogo możesz się zwrócić, takie swoje fundamenty. Mogą to być rodzice, bliscy przyjaciele, czy nawet ja albo załoga NBSu. Dzięki temu poczujesz się pewniej.:)
 Mówisz, że klasa ma Ci za złe to, że nauczyciele Cię lubią. A co Ty możesz na to poradzić? Moim zdaniem wszystko to (złość klasy, obgadywanie Cię, itd.) ma swoje korzenie w zazdrości. Masz swój styl, jesteś odważna, wyróżniasz się, kto by tak nie chciał?! Niestety, Twoja klasa nie dojrzała do podziwu, jest na etapie obgadywania i snucia dziwnych intryg odnośnie Ciebie. Cierpliwość, teraz najważniejsza cecha, która może Ci pomóc.:)
 Na pewno masz kogoś, kogo możesz nazwać przyjacielem. Może nie ze szkoły, ale z otoczenia. Zajmij się taką osobą. Nie warto zwracać uwagi na innych, skoro wokół siebie masz prawdziwych przyjaciół.:)
 Jeśli chcesz możesz spróbować nawiązać kontakt z klasą. Podejdź czasem do kogoś, zagadaj. Oczywiście nic wbrew sobie.:) Może akurat znajdziecie wspólny temat, malowanie, muzyka, czy ubiór. Na pewno dziewczyny z Twojej klasy ubierają się w second-handach. Może spróbuj je czasem wyciągnąć na jakieś zakupy? Może akurat zobaczysz, że w Twojej klasie wcale nie ma takich złych osób. Jeśli dasz się bliżej poznasz nie będziesz taka tajemnicza, czym na pewno zyskasz sympatię.:) Tylko uważaj właśnie na tych, którzy lubią Cię, gdy mają problem. Nie warto poświęcać na takich ludzi czasu, gdyż są to właśnie osoby nielojalne i fałszywe - a na nie trzeba uważać.:)
 Pamiętaj, że lekceważenie krytyki i krytykujących to podstawa. Nie możesz przejmować się zdaniem zazdrosnych ludzi!
 Trzymam za Ciebie kciuki,
Margaret

2 komentarze:

  1. A ja uważam, że problem również leży w niej. Masz się za lepszą od nich, patrzysz z góry; to nie jest dojrzałe zachowanie, którym się szczycisz. Tak naprawdę smarkateria zawsze była, jest i będzie. Droga koleżanko, spojrzenie na siebie, dopiero potem na innych. Dojrzałym zachowaniem będzie odcinanie się od nich, ale również dostrzeganie własnych wad i zalet. To nie jest tak, że cały świat przeciwko tobie, a ty jesteś męczennicą i chrystusem narodów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za odpowiedź ;)
    Na krytykę uodporniłam się dawno, ale to dobre spostrzeżenie, że im bardziej się kreuję ekstrawagancją, tym więcej się o mnie mówi ;)

    Anonimie:
    Tak, ja też uważam, że problem również leży we mnie. Pisząc, że patrzę na resztę z góry wcale nie chciałam się.. no nie wiem... pochwalić, czy szczycić. Chciałam pokazać, że też nie jestem taka wspaniała (:

    Pozdrawiam
    Turunen

    OdpowiedzUsuń