piątek, 22 lutego 2013

Nigdy nie płaczę - czy coś ze mną nie tak?

Mam taki może trochę nietypowy problem. Ostatnio zauważyłam, że prawie wcale nie płaczę. Kiedyś dużo płakałam, po każdej kłótni z rodzicami na przykład. Jednak im starsza się robiłam, tym mniej płakałam, a teraz od wieku lat mniej więcej 11 nie płaczę wcale. Czuję się z tym źle. Jak umarła moja babcia, nie potrafiłam wypuścić z siebie ani jednej łzy, a przecież było mi przykro, bo bardzo ją kochałam. Jak rozstał się ze mną chłopak było tak samo, też nie płakałam, a przecież odczuwałam wielki smutek. Ten były chłopak, w ogóle powiedział mi wtedy, że jestem nieczuła, oziębła i wyrachowana. Od tego czasu zaczęłam uważać, że może coś w tym jest. Doszło nawet do tego, że chciałam się nauczyć płakać na zawołanie, żeby ludzie nie myśleli, że jestem taka nieczuła i oziębła. Co z tym zrobić? Czy to naprawdę źle, że nie płaczę?

~ Misia

Witaj Misiu!

Nie jedna osoba mogłaby oddać Ci trochę łez, które ma w nadmiarze. Myślę jednak, że Twoje niepłakanie ma naprawdę wiele zalet i wiele osób mogłoby Ci tego pozazdrościć, a nie mówić, że jesteś nieczuła, czy coś takiego. Dorosłaś i Twoja psychika wykształciła swój sposób radzenia sobie ze stresem, czy przykrością, nie wyrażasz po prostu emocji poprzez łzy i to wcale nie jest złe. 

Każdy smuci się inaczej i ma do tego pełne prawo - jedni właśnie płaczą, inni mają bóle psychosomatyczne, jeszcze inni krzyczą i wyją. Wprawdzie płacz jest utożsamiany z reakcją na smutek, ale ten Twój były to musi być głupkiem by mówić Ci, że skoro nie uroniłaś ani łzy, to jesteś nieczuła i wyrachowana! Ktoś Ci w ogóle każe płakać po tym związku, tym chłopaku? Nie, możesz reagować jak zechcesz.

Moim zdaniem nie ma nic złego w tym, że nie płaczesz. Zasadniczym jednak pytaniem jest, czy odreagowujesz wewnętrzne emocje w inny sposób? Ponieważ najgorszym co może być w takich sytuacjach jest trzymanie bólu w sobie - później z nadmiarem problemów i emocji zaczyna on narastać, a to prowadzi często do depresji. Jeśli bardzo zależy Ci na uzewnętrznianiu bólu, rób to w inny sposób, ale nie zmuszaj się do tego - to, jak przeżywasz smutek jest Twoją indywidualną sprawą. Nie musisz więc płakać na zawołanie, ani nic z tych rzeczy. W końcu komu jest potrzebne widzenie Ciebie smutnej? To problem ludzi, jeśli sądzą, że jesteś oziębła, możesz im jedynie powiedzieć: "słuchajcie, naprawdę mocno w środku przeżywam to, co się stało, ale nie potrafię z tego powodu płakać" albo "nie warto się załamywać i smucić, bo życie toczy się dalej". Nie wyprowadzaj ludzi z błędu na siłę nieszczerymi łzami, bo wtedy mogą Cię posądzić o hipokryzję - wiesz, zazwyczaj nikomu się nigdy nie dogodzi. ;)

Co powinnaś zrobić w tej sytuacji? Przede wszystkim olać ludzi, którzy mówią, że jesteś nieczuła, bo nie płaczesz. Widocznie nie znają Ci na tyle dobrze, by wiedzieć, że przeżywasz to wszystko wewnątrz. A na co nam opinia ludzi, którzy nie mogą nic konkretnego i prawdziwego o nas powiedzieć? Do kosza! ;) Spróbuj odnaleźć zalety tej sytuacji:
  • w sytuacjach podwyższonego ryzyka, kiedy reszta wrażliwych osób już dawno uroniła łzy, Ty nadal zachowujesz głowę na karku,
  • nikt nie powie Ci, że jesteś beksą, czy łatwo się rozklejasz, nie trzeba doprowadzać Cię do porządku, gdy się rozpłaczesz,
  • unikasz publicznego upokorzenia - znam wiele ludzi, którzy nie wytrzymują emocji i potrafią rozpłakać się na egzaminie, wśród większej grupy ludzi, chociaż wcale nie chcą - pomyśl, że Ty unikniesz gadania ludzi, co znowu się stało.

Wykorzystuj swoją zaletę i spróbuj wspierać osoby, którym łez nie brakuje. One wtedy bardzo potrzebują wsparcia. :)

Pozdrawiam cieplutko,
Siedmiokropka

6 komentarzy:

  1. Sama znam dwie dziewczyny, które nigdy nie widziałam płaczące. Jedna z nich, jako mała dziewczynka około 7 letnia w szkole ulegała różnym wypadkom, np spadła ze schodów czy uderzyła się dość mocno, nigdy nawet się nie skrzywiła, nie mówiąc już o łzach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ocho, ho, jak to ja bym chciała być taka ,,mocna" ;). A tak nawet wzruszająca piosenka i płaczę jak bóbr. Nie lubię tej swojej wrażliwości. Jak wybieramy z siostrami film to zawsze jest: to może nie, bo Ala się popłacze. Ech... Zazdroszczę ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Też ostatnio zauważyłam u siebie ten probelm i zastanawiałam się czy wszystko ze mną wporządku. Kiedyś płakałam po różnych kłótniach, teraz prawie nigdy. Czasem nawet żeby popłakać czytam smutne opowiadania/oglądam 'wyciskacze łez', ale często to nic nie daje :) Też myślałam o nauczeniu się płakania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja bardzo chciałabym nie płakać. Ludzie mówią, że łzy wcale nie są oznaką słabości, jednak ja się z tym nie zgadzam... Najczęściej płaczę z wściekłości i bezsilności, tak naprawdę z błahych powodów, ale gdy stanie się coś poważniejszego, to tylko czuję na sercu takie zimne coś... ;d Masakra

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za odpowiedź, Siedmiokropko. Przynajmniej już wiem, że tak naprawdę nie jest ze mną tak znowu źle. Chętnie przyjęłabym trochę tych "oddanych łez", ale wiadomo, że to niemożliwe. Kto wie, może kiedyś się rozpłaczę. Oglądałam ostatnio taki film "Holiday" (chyba) i tam była babka, która też nie płakała, a później się rozpłakała i bardzo jej ulżyło itd. Ciekawe czy jak się w końcu kiedyś rozpłaczę, to będę się zachowywać podobnie...? :D
    Nie lubię co prawda określania mnie jako osoby "mocnej", bo tak naprawdę wszystko przeżywam, kumuluje się to trochę we mnie i przeradza w złość na samą siebie, ale to już inna sprawa, o której może kiedyś znów do was napiszę, ale teraz nie czuję się jeszcze na siłach dzielić się tym z kimś.
    Na razie faktycznie zajmę się pocieszaniem innych.
    Misia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodziło mi o to, że nie przeżywasz, ale, że tego tak chup siup nie okazujesz. Niektórym wystarczy jedno złe słowo, aby rozpłakali się na środku ulicy, w tłumie obcych ludzi.

      Usuń