~ Misia
Witaj Misiu!
Nie jedna osoba mogłaby oddać Ci trochę łez, które ma w
nadmiarze. Myślę jednak, że Twoje niepłakanie ma naprawdę wiele zalet i wiele
osób mogłoby Ci tego pozazdrościć, a nie mówić, że jesteś nieczuła, czy coś
takiego. Dorosłaś i Twoja psychika wykształciła swój sposób radzenia sobie ze
stresem, czy przykrością, nie wyrażasz po prostu emocji poprzez łzy i to wcale
nie jest złe.
Każdy smuci się inaczej i ma do tego pełne prawo - jedni właśnie
płaczą, inni mają bóle psychosomatyczne, jeszcze inni krzyczą i wyją. Wprawdzie
płacz jest utożsamiany z reakcją na smutek, ale ten Twój były to musi być
głupkiem by mówić Ci, że skoro nie uroniłaś ani łzy, to jesteś nieczuła i
wyrachowana! Ktoś Ci w ogóle każe płakać po tym związku, tym chłopaku? Nie,
możesz reagować jak zechcesz.
Moim zdaniem nie ma nic złego w tym, że nie płaczesz.
Zasadniczym jednak pytaniem jest, czy odreagowujesz wewnętrzne emocje w inny
sposób? Ponieważ najgorszym co może być w takich sytuacjach jest trzymanie bólu
w sobie - później z nadmiarem problemów i emocji zaczyna on narastać, a to
prowadzi często do depresji. Jeśli bardzo zależy Ci na uzewnętrznianiu bólu,
rób to w inny sposób, ale nie zmuszaj się do tego - to, jak przeżywasz smutek
jest Twoją indywidualną sprawą. Nie musisz więc płakać na zawołanie, ani nic z
tych rzeczy. W końcu komu jest potrzebne widzenie Ciebie smutnej? To problem
ludzi, jeśli sądzą, że jesteś oziębła, możesz im jedynie powiedzieć:
"słuchajcie, naprawdę mocno w środku przeżywam to, co się stało, ale nie
potrafię z tego powodu płakać" albo "nie warto się załamywać i
smucić, bo życie toczy się dalej". Nie wyprowadzaj ludzi z błędu na siłę
nieszczerymi łzami, bo wtedy mogą Cię posądzić o hipokryzję - wiesz, zazwyczaj
nikomu się nigdy nie dogodzi. ;)
Co powinnaś zrobić w tej sytuacji? Przede wszystkim olać
ludzi, którzy mówią, że jesteś nieczuła, bo nie płaczesz. Widocznie nie znają
Ci na tyle dobrze, by wiedzieć, że przeżywasz to wszystko wewnątrz. A na co nam
opinia ludzi, którzy nie mogą nic konkretnego i prawdziwego o nas powiedzieć?
Do kosza! ;) Spróbuj odnaleźć zalety tej sytuacji:
- w sytuacjach podwyższonego ryzyka, kiedy reszta wrażliwych osób już dawno uroniła łzy, Ty nadal zachowujesz głowę na karku,
- nikt nie powie Ci, że jesteś beksą, czy łatwo się rozklejasz, nie trzeba doprowadzać Cię do porządku, gdy się rozpłaczesz,
- unikasz publicznego upokorzenia - znam wiele ludzi, którzy nie wytrzymują emocji i potrafią rozpłakać się na egzaminie, wśród większej grupy ludzi, chociaż wcale nie chcą - pomyśl, że Ty unikniesz gadania ludzi, co znowu się stało.
Wykorzystuj swoją zaletę i spróbuj wspierać osoby, którym
łez nie brakuje. One wtedy bardzo potrzebują wsparcia. :)
Pozdrawiam cieplutko,
Siedmiokropka
Sama znam dwie dziewczyny, które nigdy nie widziałam płaczące. Jedna z nich, jako mała dziewczynka około 7 letnia w szkole ulegała różnym wypadkom, np spadła ze schodów czy uderzyła się dość mocno, nigdy nawet się nie skrzywiła, nie mówiąc już o łzach.
OdpowiedzUsuńOcho, ho, jak to ja bym chciała być taka ,,mocna" ;). A tak nawet wzruszająca piosenka i płaczę jak bóbr. Nie lubię tej swojej wrażliwości. Jak wybieramy z siostrami film to zawsze jest: to może nie, bo Ala się popłacze. Ech... Zazdroszczę ;D
OdpowiedzUsuńTeż ostatnio zauważyłam u siebie ten probelm i zastanawiałam się czy wszystko ze mną wporządku. Kiedyś płakałam po różnych kłótniach, teraz prawie nigdy. Czasem nawet żeby popłakać czytam smutne opowiadania/oglądam 'wyciskacze łez', ale często to nic nie daje :) Też myślałam o nauczeniu się płakania :)
OdpowiedzUsuńJa bardzo chciałabym nie płakać. Ludzie mówią, że łzy wcale nie są oznaką słabości, jednak ja się z tym nie zgadzam... Najczęściej płaczę z wściekłości i bezsilności, tak naprawdę z błahych powodów, ale gdy stanie się coś poważniejszego, to tylko czuję na sercu takie zimne coś... ;d Masakra
OdpowiedzUsuńDziękuję za odpowiedź, Siedmiokropko. Przynajmniej już wiem, że tak naprawdę nie jest ze mną tak znowu źle. Chętnie przyjęłabym trochę tych "oddanych łez", ale wiadomo, że to niemożliwe. Kto wie, może kiedyś się rozpłaczę. Oglądałam ostatnio taki film "Holiday" (chyba) i tam była babka, która też nie płakała, a później się rozpłakała i bardzo jej ulżyło itd. Ciekawe czy jak się w końcu kiedyś rozpłaczę, to będę się zachowywać podobnie...? :D
OdpowiedzUsuńNie lubię co prawda określania mnie jako osoby "mocnej", bo tak naprawdę wszystko przeżywam, kumuluje się to trochę we mnie i przeradza w złość na samą siebie, ale to już inna sprawa, o której może kiedyś znów do was napiszę, ale teraz nie czuję się jeszcze na siłach dzielić się tym z kimś.
Na razie faktycznie zajmę się pocieszaniem innych.
Misia
Nie chodziło mi o to, że nie przeżywasz, ale, że tego tak chup siup nie okazujesz. Niektórym wystarczy jedno złe słowo, aby rozpłakali się na środku ulicy, w tłumie obcych ludzi.
Usuń