czwartek, 18 kwietnia 2013

Ograniczona wolność

Cześć dziewczyny, mam taki mały problem, który pewnie już się gdzieś pojawiał, ale nie umiem go znaleźć. Chodzi oczywiście o moich rodziców.

Mam 17 lat i jestem jedynaczką, zawsze byłam raczej dość mocno samodzielna, bo rodzice niezbyt zwracali na mnie uwagę (mama jest pracoholiczką). Nagle jakoś 2-3 miesiące temu moi rodzice postanowili zabrać się za wychowywanie mnie i wcale im nie przeszkadza fakt, że jest już na to trochę za późno. Traktują mnie, jakbym miała 10 lat i zabraniają czego się da. Chcę pójść na imprezę? Nie. Chcę wyjechać na obóz zagranicą? Nie. Chcę odwiedzić znajomych, którzy mieszkają w innym mieście? Nie. Nawet jak chcę spotkać się na noc u koleżanki, to odpowiedź jest "nie". Gdy proszę o podanie jakiegokolwiek argumentu dlaczego nie, zawsze uzyskuję tylko odpowiedź "bo ja tak mówię" albo "bo ja nie chcę, żebyś...". Jak sobie z tym poradzić? Jak im wytłumaczyć, chociaż żeby mi powiedzieli dlaczego? Już coś mnie trafia jak wszystkie moje argumenty "za" są obalane jednym "bo ja tak mówię"...

Proszę o pomoc, bo już nie wiem co robić...
P.

PS. Podziwiam waszego bloga i uważam, że jest świetny, dlatego też piszę właśnie do was. Proszę, prowadźcie go dalej tak genialnie, jak teraz jest prowadzony. :)


Kochana P!

Moim zdaniem przede wszystkim nie powinnaś robić nic zbyt gwałtownie. Musisz oswoić się z myślą, że nie wystarczy parę dni, aby wszystko się zmieniło.
Nie jestem pewna, co dokładnie powinnaś zrobić w takiej sytuacji. Wydaje mi się, że najlepiej będzie, jeśli będziesz wprowadzać swoje małe zmiany do reguł rodziców. Małymi kroczkami, tak, żeby oni sami tak do końca się nie zorientowali. Np. wracaj 15 minut po czasie wyznaczonym przez rodziców, jeśli nie zaczną się czepiać, po pewnym czasie możesz wracać jeszcze odrobinę później. Nie zaszkodzi, jeśli czasem powinformujesz rodziców o spóźnieniu przez telefon. Jeśli jesteś na imprezie, zadzwoń do rodziców, prosząc ich o przedłużenie 'godziny policyjnej'. Stopniowo powinno być coraz lepiej. Jeśli rodzice będą mieli pretensje, postaraj się im wytłumaczyć, że wszyscy się bawią dłużej itd. Delikatnie. :)
Jeśli zaś chodzi o obóz czy nocowanie u koleżanki... Może pomoże opinia rodzica jednej z koleżanek czy dokładniejsze zapoznanie rodziców z Twoimi planami?
W tym przypadku "szczera rozmowa" z rodzicami na temat swobody raczej niewiele da, ponieważ nie tak łatwo będzie zmienić ich przekonania...
To z pewnością nie będzie łatwe dla Ciebie jako osoby, która kiedyś miała dużo wolności, a teraz zostało jej to odebrane. Mam jednak nadzieję, że z czasem zauważysz poprawę.
Uściski,
Kwaskowa

14 komentarzy:

  1. Cześć Dziewczyny. Od września chodzę do liceum, które sama wybrałam. Nikt mi nie pomagał przy wyborze tej szkoły, rodziców w ogóle to nie obchodziło i nadal nie obchodzi. W gimnazjum miałam dobre stopnie, byłam lubiana przez nauczycieli i miałam mnóstwo dobrych znajomych, a testy gimnazjalne poszły mi naprawdę dobrze, więc dlaczego nie liceum? Sęk w tym, że wszystko poszło nie tak. Nigdy w życiu nie płakałam tak często jak od rozpoczęcia tej szkoły. Trzy razy już śniły mi się węże. Może dlatego bo inaczej to sobie wyobrażałam. Jestem typem dziewczyny, która godzinę zbiera się do szkoły. Muszę mieć zrobione włosy i ładny makijaż, tymczasem dziewczyny z mojej klasy nawet nie malują paznokci. Zaczęłam trochę opuszczać więc moja wychowawczyni od razu dzwoniła do mamy, wysłała jeszcze 2 listy(jeden polecony) żeby rodzic wstawił się w szkole i na koniec wysłała mnie za to do pedagog. Nie zaprzyjaźniłam się z nikim w klasie, ale zawsze staram się być miła. Nie idzie mi z nauką (zawaliłam mnóstwo przedmiotów, nie wiem czy uda mi się to naprawić), tym bardziej, że chodzę do szkoły na popołudniu, a gdy wracam to jestem taka zmęczona, że od razu idę spać. Nauczyciele się czepiają... Wszyscy coś mają do powiedzenia, często pytają się mojej klasy: "No i co wy tutaj robicie?", "Chyba pomyliliście szkoły", "Jesteście w liceum, jak chcecie zdać maturę?". Nauczyciel z fizyki od początku roku szkolnego podaje mnie jako przykład, zadaje pytania na lekcjach dotyczące tematu, który akurat bierzemy, prosi o wyjście na środek i robi ze mną jakieś doświadczenia z gąbką(TYLKO ZE MNĄ) i potem zaczepia na schodach z pretensjami, że nie pojawiłam się na 2 fizykach z rzędu, szkoda wiedzy, dlaczego, gdzie byłam itp. Dziwne.
    Rozmawiam z mamą w jej sypialni o tym, że chcę zmienić szkołę. Płaczę przy tym, na jej oczach i wstydzę się tych łez. Mówię jej wtedy, że nie przejdę tego roku. Ona krzyczy, bo zawsze, zawsze odkąd pamiętam pyta: "Co ludzie powiedzą/pomyślą?". Od nowego roku chcę iść do zawodówki w tym samym mieście, do swoich dawnych koleżanek i przyjaciółek z gimnazjum, ale mama mówi, że chce przepisać mnie do innej szkoły, do technikum albo znowu do innego liceum. Mówi, że jestem za zdolna. Ale ja już nie chcę się uczyć. Mam dość. Nie wiem co mam zrobić. To tylko i aż szkoła. Przez to, że sobie nie radzę, że jestem taka zestresowana miałam myśli samobojcze. Chciałam nie żyć. Jeszcze 2 miesiące. Bardzo się boję, że nie uda mi się zaliczyć tego roku. Jeśli nie zaliczę to nie wiem co zrobię :( Boję się. Czy możecie mi pomóc? Powiedzieć co mam zrobić w relacjach z mamą? Boję się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja na początku też miałam podobnie. Też się opuściłam w nauce, bo trafiłam do słabej klasy i bałam się być wykorzystywaną przez innych. Nie chciałam również wyjść na sztywną kujonkę. Nie umiem powiedzieć ci, co masz zrobić, ale w moim przypadku po prostu zadziałało to, że jakoś ni stąd ni zowąd zaczęłam mieć w dupie to, że inni są na tyle głupi, żeby nie potrafić nauczyć się banalnego tematu na 2. Ja postanowiłam się zacząć uczyć, by odejść z tej klasy do lepszej, trafić do porządnego liceum, gdzie nauka jakoś sama się dzieje i nie jest to nic nowego. Ale to tylko moja determinacja.

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedź. Myślałam, że wszyscy potraktują mnie z góry. Moja klasa to profil humanistyczny więc jak wiadomo matematyki nikt nie umie, każdy jak już coś to kuje wszystko na pamięć. Na ścisłych przedmiotach wszyscy leżymy. Średnia ocen klasy to 3. Może ja też odpuściłam sobie ze względu na słabą klasę? Nie wiem dlaczego i jak doprowadziłam do mojej sytuacji. Jutro zamierzam poprawić odpowiedź z chemii, jak się uda to mam nadzieję, że doda mi to odwagi i otuchy na dalszą walkę. Ja po prostu nie wiem co mam zrobić. Całe moje dotychczasowe życie to była szkoła, nauka, a teraz nagle nie daję sobie z tym rady. Chciałabym zakończyć ten rok i przepisać się do nowej szkoły, zacząć wszystko od nowa i nie dać się. Dziękuję Ci za odpowiedź.

      Usuń
    3. Hej. Wiesz, w sumie miałam podobnie. Zawsze byłam świetną uczennicą. Wszystko mi wychodziło. Mimo iż mam skłonności humanistyczne, zdecydowałam, że pójdę do jednego z najlepszych liceów w województwie do klasy matematyczno fizycznej. I od pierwszego tygodnia same niespodzianki...
      Okazuje się, że nie wychodzi mi prawie nic - nawet procentów na tej matmie nie potrafię. Nauczyciele są okej, nieźle tłumaczą, da się dogadać, ale ja zwątpiłam w swoje możliwości i to, że cokolwiek potrafię. Jest ogrom nauki, nie radzę sobie z tym. Aby mieć dobre stopnie, zarywam noce, chodzę niewyspana od września. Znajomi imprezują, a ja już nie mam życia. Wiesz, patrząc na to, co robię, zastanawiam się do czego to prowadzi. Czy to jest sposób na życie? Ile można się wykańczać? Podobnie jak u Ciebie - całym moim życiem była nauka, teraz nauka doprowadza mnie do płaczu. Są dni gdy wracam ze szkoły i płaczę. Gdy widzę sprawdzian z matematyki, prawie mdleję siedząc na krześle.
      Rozumiem Cię.. Może jakoś dogadałam się z ludźmi - to mi bardzo pomogło. Okazało się, że dużo osób w mojej klasie (zwłaszcza dziewczyn) ma ten sam problem w przystosowaniem i nauką. I chyba tego u Ciebie brakuje - kogoś, kto by z Tobą porozmawiał na co dzień o tym. Uwierz, że to pomaga.
      Ja na przykład w moim przypadku zastanawiam się, czy podjęłam dobrą decyzję dotyczącą wyboru szkoły i przede wszystkim klasy. Moja mama nigdy tej decyzji nie popierała i nadal nie popiera. Jest mi przykro. Bo w sumie chodzi o to, by robić to, co się lubi, nic na siłę. Moja droga, może to kwestia tej konkretnej szkoły, że nauczyciele są jacy są? Może to kwestia otoczenia? Grunt, żebyś znalazła się pośród ludzi, którzy Cię będą rozumieli i akceptowali! Nie żyje się samą nauką, ale jeżeli chciałaś iść na studia, to zrozumiałe, że chciałaś iść do liceum i uczyć się. Szkoda, że takie zagrywki nauczycieli i inne czynniki zniechęciły Cię :( ale uwierz mi, że odczuwam podobnie...
      Cóż, trzymaj się! Przede wszystkim przemyśl jaką szkołę chciałabyś wybrać - co chcesz robić, co lubisz, co jest Twoją pasją. Moja koleżanka miała świetne oceny, dostałaby się do jednej z lepszych szkół w mieście, a wybrała technikum. Dlaczego? Bo kocha gotować! I chyba o to chodzi - by robić coś dla siebie. Będzie dobrze! :) /A.

      Usuń
  2. Nikt nie każe Ci mieć samych czwórek i piątek, a nauczenie się na dopuszczający to nie jest jakiś wielki wyczyn. Może nie powiem nic odkrywczego, ale SYSTEMATYCZNOŚĆ, to podstawa. Wiem, że się nie chce, że inne rzeczy ciągną bardziej niż nauka, ale musisz jakoś wygospodarować czas na to, by wziąć książkę do ręki i po prostu się pouczyć. Nikt nie poda Ci złotej rady, typu: zjedz dwie marchewki, popij sokiem z buraka i dobre oceny same wpadną. To Ty musisz na nie ciężko zapracować.
    Piszesz, że chciałabyś się przenieść do zawodówki. Jesteś pewna, że chcesz przekreślić szanse na dobre wykształcenie tylko dlatego, że nie masz super koleżanek w klasie i nie chce Ci się uczyć? Zastanowiłaś się, co będziesz po tej zawodówce robić? Gdzie znajdziesz dobrze płatną pracę?
    Wiem, że najłatwiej jest narzekać, ale może czas dorosnąć i zauważyć, że życie to nie tylko przyjemności? Nie zawsze będzie lekko, ale to Ty musisz podjąć trud walki o swoją porządną przyszłość, nikt inny tego za Ciebie nie zrobi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. W moim życiu nigdy nie było samych przyjemności. Dorosłam już dawno temu z przyczyny, której tutaj nie podam. Moja przyszłość? W gimnazjum byłam pewna, że pójdę na studia, teraz jestem pewna, że nie pójdę na żadne. To pierwsza szkoła w której spotkało mnie tyle upokorzeń ze strony nauczycieli. Pytałam się swoich dawnych koleżanek jak jest w ich szkołach, odpowiadały, że nauki jest dużo, ale nauczyciele są mili i przyjaźni. Da się z nimi dojść do porozumienia. Wydaje mi się, że wszystko w każdej szkole zależy od nauczycieli, ja trafiłam na najgorszy zestaw w szkole: na tych, których wszyscy się boją, np. przed lekcją historii każdy jest gotów dostać zawału bo tak się boją. Ja już nie chcę. Nie daję rady. Poddaję się i nagle, właśnie teraz mam gdzieś swoją przyszłość. Chcę być szczęśliwa, chociaż przez te 3 lata nowej szkoły. Nie wyobrażasz sobie jaką męką dla mnie był ten rok. Każdy dzień. Płacz w domu przed wyjściem do szkoły. Tysiące obaw. Fałszywe uśmiechy, przykrywające wszystkie moje uczucia i emocje, których nie mogłam wyrazić. Moja psychika to strzępy. Jak mam ją odbudować? W końcu zwierzyłam się mamie, nie wyszło na dobre. I Ty masz do mnie pretensje, weź książkę do ręki i się poucz. Ale widzisz, to czasami nie wystarcza.

      Usuń
  3. hejka! chodzę do 3 klasy gimnazjum i właściwie odkąd zaczęłam uczęszczać do tej szkoły, kocham się w pewnym chłopaku z równoległej klasy. Ma na imię Patryk. W pierwszej klasie zaczepił mnie na korytarzu i powiedział coś miłego, od tego się zaczęło. Z tym, że on nigdy nie patrzył na mnie jak na potencjalną dziewczynę, a ja wręcz przeciwnie. Przez te 3 lata nie udało mi się zrobić kroku do przodu w naszych relacjach ani zakochać się w kimś innym. Tymczasem w tym roku szkolnym do naszej szkoły do 3 klasy przepisała się pewna dziewczyna. Pomimo tego, że nasze gimnazjum liczy ponad 700 uczniów, nie dało się jej nie zauważyć. Szczupła, opalona blondynka o długich, ładnych włosach i niebieskich oczach. Ubiera się idealnie, wygląda dobrze nawet w dresach. Zabolała mnie jej obecność bo od razu wszyscy padli na twarz na jej widok. Chłopcy nie mogli oderwać od niej oczu, ja czułabym się na jej miejscu zakłopotana. A Patryk... Patrzy na nią tak, jak ja zawsze chciałam żeby patrzył na mnie. Jeszcze nigdy przez te 3 lata nie widziałam u niego takiego spojrzenia.. Kiedy ona pojawia się gdzieś w jego pobliżu, ja już nie istnieję. Kiedyś podeszłam do niego z jakimś pytaniem żeby tylko zacząć rozmowę i nie uwierzycie, ale w połowie swojej odpowiedzi przeprosił mnie i pobiegł do niej. Miałam ochotę wybuchnąć płaczem. Nie mogę jej za nic winić, nawet jeśli chciałabym to nie mogę. Ona jest typem tej dziewczyny, której przypisuje się punkty dodatnie od samego patrzenia. Nie chodzi tylko o wygląd, chodzi też o zachowanie. Cały czas jest uśmiechnięta, rozmawia ze wszystkimi i jest tak pozytywnie nastawiona do świata, że tym zaraża. Zupełnie jakby nie miała świadomości tego jak wygląda, bo na nikogo nie patrzy z góry. Nie mogę jej za to nienawidzić i wcale nie dziwię się, że podoba się Patrykowi. Wiem na pewno, że ona też go lubi. To widać. Może powinnam mu wyznać wieki temu co do niego czuję? Może wtedy dostrzegłby we mnie materiał na dziewczynę? Ale bałam się i nadal się boję, nie wiem jak miałabym to zrobić. Teraz powiedzenie mu, że mi się podoba od 3 lat wydaje mi się absolutnie niemożliwe. Może moja szansa przepadła raz na zawsze? Obiecałam sobie kiedyś, że nigdy nie będę płakać przez chłopaka, ale to boli tak, ze nie umiem powstrzymać łez. Szkoda tylko, że ulga wcale nie przychodzi. Nie wiem co mam zrobić. Proszę o pomoc w notce lub w komentarzu. Jesteście moją ostatnią nadzieją, bo nie mam komu się o tym zwierzyć :( Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. moja kategoria to chłopcy. przepraszam, zapomnialam o tym. aha i mój nick to Charlotte. przepraszam jeszcze raz.

      Usuń
    2. Spójrz na górę, na prawą stronę, gdzie są ramki i menu. Przeczytaj dwa pierwsze punkty z menu i wtedy zadaj pytanie. Poświęć troszkę czasu aby zapoznać się z regulaminami -.-

      Usuń
  4. Kochane dziewczęta, może wam jeszcze nie wiadomo, ale pytania umieszczamy w odpowiednich kategoriach, które znajdziecie tam na górze bloga. To nie jest wygórowany wymóg, dlatego prosimy, przestrzegajcie go. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdybym dostawała złotówkę za każdego nastolatka, który ma podobny problem... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to bys byla kur*wa w CHU*J bogata dziewczynko

      Usuń
    2. A bez wulgaryzmów się nie dało?

      Usuń
  6. Dzięki za odpowiedź, choć szczerze przyznam, że niezbyt mi pomogła. Mówienie moim rodzicom, że wszyscy bawią się dłużej (albo w ogóle chodzą na imprezy), kończy się tekstem czy gdyby wszyscy skakali z mostu, to też bym skoczyła... Ale spróbuję wprowadzić jakiś małe modyfikacje, może mi się uda.
    P.

    OdpowiedzUsuń