Dziewczyny
błagam pomóżcie :(. Mam straszny problem. Może zacznę od samego
początku, tak więc w czerwcu tego roku zaczął podobać mi się pewien
chłopak z mojej szkoły. Ode mnie z klasy wiedzieli to wszyscy i to
właśnie oni wywarli na mnie presje abym go poznała. Zdarzyło się tak, że
poznałam go przez naszą klasę. Później nasza znajomość opierała się
głównie na gg. W lipcu dowiedziałam się, że kocha się we mnie od dwóch
lat. W sierpniu, po jakichś dwóch miesiącach znajomości okazało się, że
okłamał mnie w dość wrażliwej dla mnie sprawie, jednak to nie jest
ważne. Zrobiłam chłopakowi nadzieje i go olałam. Nie wiem po co to
wszystko zaczynałam, jednak nasza znajomość trwała jeszcze do wczoraj (o
ile można tak to powiedzieć). Otóż od poniedziałku uczestniczyłam w
wymianie polsko - niemieckiej. Gdy był czas wolny zabieraliśmy niemców
do centrów handlowych, a sami siedzieliśmy np. w McDonaldzie. Tak
właśnie poznałam pana R. Otóż wiedziałam kim on jest wcześniej, bo
podobał on się mojej koleżance (przez jakieś 10. minut uważałam, że może
też mi się podoba, ale szybko odrzuciłam wtedy tę myśl). Przed wczoraj
uświadomiłam sobie, że jednak coś do niego czuję. Byłam pełna radości i
nadziei, jednak ten stan długo nie trwał. Pan R. jest bliskim kolegą
tamtego pana, o którym wcześniej pisałam. Co więcej chodzą do jednej
klasy. Powiedziałam wczoraj mojej koleżance, żeby uświadomiła temu
wcześniejszemu panu, że to na pewno koniec (sama nie raz mu to pisałam,
ale nie docierało). Ten sam domyślił się, że podoba mi się pan R, tylko,
że on zauważył to jeszcze jak ja nie byłam uświadomiona. Gdy koleżanka
przekazała mu, że chodzi o innego chłopaka stwierdził, że o pana R. i mu
o wszystkim powiedział. Nie wiem jak teraz się zachować. Wczoraj
jeszcze jak Pan R. o wszystkim nie wiedział spoglądał na mnie, a ja na
niego. Później jak już wiedział, przed wyjazdem niemców, sam się
wychylał żeby mnie zobaczyć i cały czas na mnie spoglądał. Dodam
jeszcze, że jak siedzieliśmy w tych centrach handlowych to za każdym
razem siadał na przeciwko mnie, a raz nawet obok (później usiadł obok
mnie inny chłopak, ale to się nie liczy ;p). Mój nastrój wczorajszego
dnia wyglądał tak: rano pełna radości i nadziei, od przedpołudnia do
popołudnia, smutna, ciągle ryczałam (nawet przy koleżankach się opanować
nie mogłam, co mi się nigdy nie zdarzyło), popołudniu, aż do wieczora
byłam szczęśliwa, znowu nadzieja wróciła, natomiast w nocy całkowicie
się załamałam, po czym uspokoiłam i poszłam spać. Uważam, że w pon. w
szkole, powinnam podejść do Pana R. i z nim porozmawiać na osobności.
Nie chcę od niego nic wymagać, ale jego zachowanie mnie zastanawia.
Błagam pomóżcie! Co ja mam zrobić? Jak się zachowywać? Zapomnieć,
udawać, że nic się nie stało, czy co? Przez cały ten cyrk nienawidzę
samej siebie, swojego charakteru i wyglądu... A! No i jeszcze dodam, że
to nie jest takie tam zauroczenie, tylko coś silniejszego. Sama tego nie
rozumiem. Pozdrawiam, niezrozumiana.
~Niezrozumiana
~Niezrozumiana
Droga Niezrozumiana!
Powinnaś porozmawiać z Panem R., wytłumaczyć mu wszystko.
Z
własnego doświadczenia wiem, że jak się udaje, że wszystko jest pod
kontrolą, to wszystko się komplikuje jeszcze bardziej. W końcu ‘uśmiech nie zawsze oznacza radość, czasem ukrywa największy ból’ co sprawia, że to jest jeszcze bardziej przytłaczające. Rozmowa uspokoi Twoje sumienie ;).
Zachowaniem kolegi Pana R. nie powinnaś się przejmować. Dostał kosza i jest zazdrosny.
Gdy już sytuacja z Panem R. się wyjaśni możesz spróbować małymi kroczkami się do niego zbliżyć. Rozmawiaj z nim, traktuj go jak dobrego kumpla. Przez zaistniałą sytuację nie możesz się poddać!
Uśmiech, uszy do góry. Wszystko się ułoży.
Życzę powodzenia, Pozdrawiam :)
Małpa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz