Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Chłopcy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Chłopcy. Pokaż wszystkie posty

środa, 1 marca 2017

Stagnacja w związku?

Cześć.
Moim problemem jest stagnacja w związku- każde z nas rozwija się w swoim kierunku, ale brakuje mi rzeczy które moglibyśmy robić razem, tak żeby mieć "coś wspólnego". Trochę nudzę się w naszym związku, mimo że Go naprawdę kocham, mam wrażenie że On też się znudził spędzaniem czasu w dotychczasowy sposób. Wiecie, czasem film na komputerze, rzadko wyjście do kina czy na coś do jedzenia, czasem po prostu zostać w domu i posiedzieć razem, takie ot codzienne życie. Wydaje mi się, że żeby pchnąć to do przodu, powinniśmy, a może raczej dobrze by było mieć jakieś wspólne hobby, takie które zmuszałby do wychodzenia z domu. I tu tak naprawdę zaczyna się mój problem, bo nie wiem co moglibyśmy razem robić- ogranicza nas głównie kwestia kasy- nie bardzo mamy tyle żeby nią "szastać", a wręcz przeciwnie. No i trochę grafiki nam się nie zgrywają, ale to jest do pokonania.
Chodzi mi o to, czy moglibyście (i Autor i Alyssa najlepiej) podać jakieś ciekawe sposoby na wspólne zajęcia/hobby, ale żeby to nie kosztowało majątku.
Z góry dziękuję
Dzika





   No cóż... Tak po prostu jest :)
Przychodzi taki czas w każdym związku, że ochy i achy mijają. Zaczyna się codzienność i wychodzi na to, że nawet nie ma o czym rozmawiać :) Jak to zwykle tutaj bywa mam za mało danych. Nie wiem ile macie lat, co robicie w ciągu tygodnia (szkoła/studia/praca?), czy mieszkacie razem, ile już razem jesteście (stawiam, że około 3 lat), etc.
Nie da się mieć ciągle wspólnych tematów i patrzeć sobie w oczy non stop. Faktycznie jest to przyjemne i każdy z nas to lubi, ale prędzej czy później to po prostu minie. Z tego powodu rozpadają się tak często nastoletnie związki. Są one kruche, krótkie i nietrwałe. Para musi być stale stymulowana, żeby być blisko siebie. Gdy tego brakuje to się pomalutku rozpada. Wtedy już od dojrzałości i silnej woli danych osób zależy jak to się potoczy.
"Naturalny" mechanizm polega na tym, że gdy poznaje się poważniejszego partnera (najczęściej w okolicy studiów) to motylki w brzuchu i chęć spędzania każdej wolnej chwili na tyle stymuluje związek, że jest super. Następnie są oświadczyny, planowanie ślubu. To bardzo spaja. W końcu sam ślub, podróż poślubna - miód, toffi i orzeszki. Dalej planowanie własnego lokum. Szukanie, branie kredytu, kupienie. Poooootem urządzanie, wybieranie kolorów, mebelków, cuda wianki. Gdy to się zakończy czas na dziecko. I to właśnie dziecko spaja parę i związek kwitnie. Do czasu, aż młode wyfrunie z domu. Wtedy u facetów pojawia się tzw kryzys wieku średniego (u kobiet w sumie też). Okazuje się, że już nic nie trzyma małżeństwa i można się rozwodzić. Pojawiają się kochanki i kochankowie. Łatwo wtedy o skok w bok. Brakuje nam stymulacji, więc szukamy gdzie indziej. Czasem to tylko gorący potajemny romans, a czasem tak motylki złapią, że zmieniamy rodzinę.
Prawdą jest, że na każdym etapie może pojawić się zdrada - właśnie w poszukiwaniu tej stymulacji. Jak się chłopak dłuuugo nie oświadcza i zaczyna się stagnacja to często dziewczyny stawiają ultimatum lub po prostu odchodzą. Oczywiście jest wiele par bez ślubu i żyje im się dobrze. Jasne, sam ślub to formalność. Chodzi mi tu bardziej o deklarację i takie prowadzenie swojego życia, żeby uzgodnić wspólne pożycie aż do śmierci. Niektórzy chcą się po prostu dogadać i dobrze im z tym, a niektórzy biorą ślub.
Brak dziecka również może prowadzić do rozpadu związku. Czasem takim zamiennikiem będzie zwierzak. Na niego przeleje się miłość i jakoś to działa. Czy tak jak wspomniałem wcześniej rozpady małżeństwa gdy dzieci przestają być dziećmi.

To co u siebie zauważyłaś to po prostu brak takiej stymulacji. Jeśli chcecie o siebie powalczyć to musicie to robić wspólnie. Porozmawiać i spróbować jakoś znaleźć rozwiązanie. Należy też po prostu dopuścić do siebie fakt, że po prostu będziecie się też zajmować swoimi sprawami indywidualnie. Nie wszystko będziecie robić wspólnie. Każdy musi mieć swój kącik i tam swoje zajęcie. Niektórzy grają w jakieś gry, inne malują paznokcie albo czytają książki. Wypady ze znajomymi bez swojego partnera. To jest potrzebne, każdy musi mieć swoją intymność i prywatność.
Wspólne hobby to trudne do osiągnięcia. Jeśli nie poznaliście się na warsztatach gry na gitarze to ciężko będzie, żebyście oboje to lubili. Najłatwiej to jakbyście wzięli ślub i mieli dziecko :) Jeśli nie to hmmm proponuje wspólny wyjazd. Na dwa, trzy dni. Można coś znaleźć w dobrej cenie. Wspólne podróże zawsze zbliżają. Można pojechać do aquaparku czy zoo. Tylko, że ciągle nie będzie jakoś dużo tematów do rozmów. Wy się już tak znacie, że bardzo dużo o sobie wiecie. Możecie porozmawiać o zoo, w którym byliście, ale to temat na krótki czas. Może blisko macie granicę? Pojedźcie na obiad do przygranicznej miejscowości. Super sprawa, wycieczka, trochę inna kultura :)
Może zapiszcie się na fitness albo tańce?
Wszystko jednak wiąże się z pieniędzmi. Niestety. Z tańszych opcji to rowerowa wycieczka na piknik. Tylko na ile to będzie stymulujące? Jak często można na te rowery jeździć?
Ważne jest to, żebyście nauczyli się żyć w codzienności. Spotkania z przyjaciółmi, przyjęcia, wyjazdy do rodziców, wspólne sadzenie jakiś kwiatków, malowanie pokoju, wspólne gotowanie czy pieczenie ciasta.
Z takich drobnostek nauczcie się czerpać ciepło i zbliżajcie się do siebie.
Niestety nie zawsze da się tak podtrzymać związek. Czasem się pojawi ktoś inny i jego osoba będzie tak interesująca, że po prostu się do niego odejdzie. Uzupełni wszystkie braki dotychczasowego partnerstwa. Motylki w brzuchu, miliony tematów, a nawet milczenie będzie sprawiało niesamowitą przyjemność. Byleby być obok. I to też tylko przez jakiś czas. Gdy zabraknie stymulowania albo się pojawi ktoś nowy albo związek będzie po prostu trwać z przyzwyczajenia.
Życzę Wam jednak podreperowania związku i mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi :)

Pozdrawiam
Autor

wtorek, 29 listopada 2016

Czego chłopaki nie lubią w dziewczynach?


Z pewnością są na świecie faceci, którzy nie zgodzą się z żadnym z przedstawionych poniżej punktów. Każdy ma inny gust i tak jak tobie nie podoba się pewien typ facetów, tak facetom nie podoba się pewien typ kobiet. Dlatego całą notkę najlepiej potraktować z przymrużeniem oka - każda z nas jest jaka jest i nie ma potrzeby diametralnie się zmieniać, bo ta i ta cecha nie jest atrakcyjna w oczach płci przeciwnej. O wiele ważniejsze od zdania faceta jest to, abyśmy podobały się same sobie.

Jeśli jesteście ciekawe, czego faceci nie lubią w kobietach, zapraszam do czytania.

Palenie papierosów
Palenie to nie tylko przesiąknięte dymem tytoniowym włosy i ubrania. To nie tylko przedwczesny proces starzenia się skóry, szarzenie cery, przebarwienia na zębach i dłoniach czy wczesne powstawanie zmarszczek. Palenie jest przyczyną wielu poważnych chorób, np. nowotworów. Papieros w ustach kobiety często budzi sprzeciw wśród mężczyzn. Ich zdaniem nie wygląda to kobieco. Papieros to męski atrybut - jemu nie zależy na pięknej cerze. Ona natomiast ma być i piękna i pachnąca, bo w końcu... "żaden nie chce całować się z popielniczką".

Gdy ona klnie jak szewc
Wulgaryzmy zmniejszają napięcie, łagodzą fizyczny ból, pomagają rozładować emocje. Pomimo równouprawnienia, kobiecie nie wypada przeklinać. Oczywiście jest to wybaczalne w sytuacji, gdy uderzymy się w mały palec u stopy o kant szafy(już czuję ten ból), ale kiedy przekleństwa stają się przecinkiem między wyrazami, zaczyna to razić i odbierać nam atrakcyjność w oczach facetów.

Przesadna sztuczność
Sztuczne rzęsy, paznokcie, pomarańczowa opalenizna prosto z solarium i zbyt mocno zarysowane brwi potrafią odstraszyć każdego. Bardzo łatwo można z tym przesadzić i zapewnić sobie karykaturalny wygląd. W tym przypadku zdecydowanie less is more.

Zbyt duży makijaż
Większość facetów lubi zadbane dziewczyny. Nie piękne - chociaż to dodatkowy plus, ale zadbane. Zawsze staraj się dostosowywać swój wygląd do charakteru miejsca w, które się wybierasz. Pamiętaj, żeby nie przesadzić. Bądź ładna, schludna, kobieca, ale nie próbuj udawać kogoś, kim nie jesteś. Nie pokazuj swoim wyglądem, jak bardzo starasz się zwrócić uwagę jakiegoś przystojniaka.
Awangardowy kolor włosów
Faceci są największymi fanami naturalności. Jeśli masz na głowie włosy w kolorze, który naturalnie nie występuje w gamie kolorów ludzkiego włosa, być może zauważyłaś, że faceci podchodzą do ciebie z rezerwą. Awangardowe kolory włosów są uważane za sztuczne i aseksualne - chyba, że dany przedstawiciel płci męskiej jest fanem komiksów i filmów science fiction.

Buty Emu i Ugg 
Te puchate śniegowce są jednym z najbardziej kontrowersyjnych elementów damskiej garderoby. Kochamy je za wygodę, ale ciężko znaleźć mężczyznę, który powiedziałby, że w tych butach wyglądamy atrakcyjnie. Mało tego, słynne "emulce" i "ugsy" są określane przez mężczyzn jako "najbrzydsze buty świata"! Czy zasłużyły na takie miano? To podróbki szybko się niszczą, rozjeżdżają i ścierają na podeszwach, przez co nieestetycznie wyglądają. Prawdziwe buty z wełny nie są ani kaczkowate ani bezkształtne.

Męska fryzura
Coco Chanel powiedziała "Gdy kobieta ścina włosy, to znak, że zamierza zmienić swoje życie". Niestety, według facetów, obcięcie włosów na krótko nie wróży dobrego rozpoczęcia nowego życia. W naszej kulturze to długie włosy kojarzą się z młodością i seksapilem. Bardzo krótkie włosy przyciągają uwagę, mogą oznaczać artystyczną naturę lub to, że dana osoba właśnie zakończyła lub jest w trakcie leczenia, np. chemioterapii.

Ubrania oversize
Nosimy je ze względu na komfort i swobodę. Czujemy się w nich nieskrępowane w każdej sytuacji. Musimy jednak pamiętać, że ubrania oversize lubią dodawać nam kilogramów. Dodatkowo rozciągnięte swetry i spodnie dresowe sprawiają, że wyglądamy niechlujnie.
Legginsy  
Większość panów nie ma nic przeciwko legginsom - seksowne, podkreślają kobiece kształty. Problem jednak pojawia się w sytuacji, gdy ich wybranka ma nadwagę i postanawia wyjść w nich na miasto. Niestety spodnie tego typu podkreślają każdą fałdkę na udach, pośladkach i biodrach. Ale nie dajmy się zwariować - wszystko zależy od tego, w jaki sposób osoba otyła je nosi, z jakiego materiału są wykonane i jaki mają kolor. Dla dziewczyn plus size zalecane są legginsy kryjące w ciemnych kolorach. W zestawieniu z tunikami, sukienkami, dłuższymi bluzkami(za pupę) u nikogo nie będą budzić sprzeciwu.

Gdy ona pije za dużo
Nie chodzi tutaj o drinka lub jedno piwo. Problem zazwyczaj zaczyna się, gdy dziewczyna pije więcej od swojego chłopaka. Zadaniem alkoholu jest uśpienie naszego centrum dowodzenia - mózgu, w związku z czym będąc w stanie upojenia nie jesteśmy w stanie się kontrolować. To wtedy dochodzi do największych dramatów...

Zbyt wyzywające ubrania na co dzień
Duży dekolt i mini sięgająca ledwo za pośladki o ile na imprezie się sprawdza, ubierając się tak codziennie nie będziesz brana pod uwagę jako "materiał" na partnerkę życiową. Mężczyźni lubią, gdy kobieta odsłania swoje atuty, ale tylko przed nimi samymi - nie przed całym światem! Uważają, że wygląda to tanio i jest w złym guście. Popatrzą, uśmiechną się pod nosem, ale nie zechcą Cię w roli swojej żony.

Niedbanie o higienę osobistą
Kobiety nie bez powodu są nazywane płcią piękną. Zadbane, zmysłowe, pachnące, piękne. Nie burzmy tej wizji. Dbajmy o stan naszej higieny. Niech każda z nas pamięta o regularnym myciu ciała, zadbanych, czystych paznokciach, używaniu dezodorantu i myciu zębów. Wpłynie to nie tylko dobrze na nasze otoczenie, ale przede wszystkim na własne samopoczucie. 

Informacji szukałam po różnych forach dyskusyjnych, stronach internetowych i oczywiście pytałam swoich znajomych kolegów. Przypominam, jednak, że post należy traktować z przymrużeniem oka, bo umówmy się - ideały nie istnieją i dobrze, bo byłoby zbyt nudno! Bardzo prawdopodobne, że to co nie podoba się jednemu facetowi, spodoba się innemu. Tak jak np. ty nie przepadasz za jakąś potrawą, zawsze znajdą się takie osoby, które ją uwielbiają ;).
Pozdrawiam serdecznie, Alyssa.

Chłopak, a koledzy dziewczyny?

Cześć,
niestety ostatnio prawie nie mam czasu na nic. Bardzo dużo się u mnie dzieje, stąd mam trudności w znalezieniu chwili na napisanie czegokolwiek.
Zgodnie jednak z prośbą Shany napiszę Wam mój pogląd dotyczący kumpli własnej dziewczyny.



   Temat niestety nie jest łatwy do omówienia, a zwłaszcza mając na względzie to, że są tu dziewczyny
w różnym wieku. Od zawsze powtarzam, że związki 13-latków to co innego niż 15, 18, 20, 25 czy 30 latków. Każdy wiek rządzi się swoimi prawami. Z czasem zmieniają nam się priorytety, inaczej widzimy świat, mamy różne potrzeby i oczekiwania od drugiej osoby.

K O N K U R E N C J A

   Jak już zdążyłyście zauważyć, my faceci konkurujemy ze sobą zawsze i wszędzie. Możemy być najlepszymi kumplami, ale rywalizacja między nami będzie. Na ogół przyjmuje to zdrowe formy, ale w głębi serca chcemy być najlepsi! Nic w tym nadzwyczajnego, tak jesteśmy skonstruowani biologicznie. 
Wyobraźmy sobie zwierzęta, np jakieś ptaki. Samce muszą być najlepsze, żeby samica pozwoliła im na potomstwo. Pomimo tego, że nie zawsze od razu chcemy dzieci to wewnętrzne mechanizmy są zachowane.
   Każdy facet chce mieć jak najwięcej kobiet wokół siebie. Najlepiej to, żeby wszystkie baby na świecie były moje bez względu na to jakie są. Mają być moje i koniec! Rozumiecie choć trochę?
   My faceci chcemy chwalić się swoją dziewczyną przed kolegami. Niech zazdroszczą. Ma być ładna, mądra, seksowna i w ogóle wow. Lepsza niż kumpla. Dalej łapiecie? Będziemy zawsze konkurować między sobą :)

P R Z Y J A C I E L

   Hmmm to już trudno Wam wytłumaczyć. Okazuje się, że my zupełnie inaczej definiujemy przyjaciela niż kobiety. Co ciekawe, my faceci bardzo rzadko nazywamy kogoś przyjacielem. Raczej to będzie dobry kumpel i tyle. Dziewczyny zaś mają przyjaciółki (czasem jedną, ale prawdziwą ;) ). Wy potraficie rozróżniać pomiędzy koleżanką, a przyjacielem. My tego tak nie nazywamy.
   Przyjaciel mojej dziewczyny?! Nigdy w życiu! Wynika to z tego co pisałem powyżej. Cały czas konkurujemy. Jeśli zaczyna się kręcić jakiś przyjaciel to dla nas pojawia się rywal, który może odbić partnerkę. To odbicie to niekoniecznie musi być od razu związanie się z nim, ale może być spędzanie wolnego czasu czy np seks (ewentualnie wszelakie inne aktywności seksopodobne).
   W moim odczuciu coś takiego jak przyjaźń damsko-męska nie istnieje. Tzn. mogę się nawet i zgodzić na takie stwierdzenie, ale w znakomitej części przypadków zakończy się to albo zawarciem nowego związku, albo samym seksem. Teraz sporo młodych dziewczyn pomyśli "BZDURA! Ja z Tomkiem jestem przyjaciółką i ani nie uprawiamy seksu ani się nie zakochaliśmy". Jaaaaasne, po pierwsze nie wiesz co ten przykładowy Tomek tak naprawdę myśli. Po drugie być może masz póki co 15 lat i pogadamy za co najmniej 5 :) 
   Muszę Wam się do czegoś przyznać. Nie raz, ani nie dwa byłem takim przyjacielem. Super nam się rozmawiało, lubiliśmy ze sobą spędzać czas, tęskniliśmy za sobą. Zawsze po pewnym czasie wkradały się w nas motylki w brzuchu albo pojawiał się seks. Nie przeszkadzał w tym stały partner przyjaciółek.
Skoro sam takim byłem to dlaczego miałbym nie bać się o kolegów dziewczyny? Przecież na swoim przykładzie widzę jak to działa. Jak ktoś nie miał takich doświadczeń to czuje to po prostu podświadomie. Stąd pojawia się...:

Z A Z D R O Ś Ć

   No właśnie. Jest zdrowa dopóki mieści się w jakiś granicach. Nawet dodaje pikanterii związkowi i nie go rozpala. Jest istotna, ale i niebezpieczna. O wiele częściej to faceci są chorobliwie zazdrośni niż kobiety. My też znamy męskie myślenie i spodziewamy się, że ci kumple naszej dziewczyny też myślą o zaciągnięciu jej do łóżka. Serio tak to działa. Stąd za wszelką cenę chcemy Was upilnować przy sobie. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że moja partnerka zostaje sama w domu z kumplem, zwłaszcza na wieczór czy tym bardziej na noc. Jestem prawie pewien jaki to miałoby rezultat.
   Na pewno nie jesteśmy w stanie tolerować buziaczków czy innych głaskanek z kolegami. Przepraszam, ale takie rzeczy są zarezerwowane tylko dla mnie! Proszę, przyjmijcie to do wiadomości i nie próbujcie za wszelką cenę zrozumieć. Męski sposób myślenia jest męski i nie do końca jasny dla kobiet. :)

B R A K     K O L E G Ó W ?

   Czy to znaczy, że dziewczyna nie może mieć kolegów? Oczywiście, że może! Nawet powinna. Jednak wszystko musi być pod kontrolą. Taka sugestia dla Was: nie dajcie nigdy swojemu facetowi odczuć, że jakikolwiek Wasz kumpel jest w czymkolwiek lepszy od niego. To Wasz chłopak jest najlepszy na świecie i nie ma nikogo lepszego. Nawet gdyby tak nie było, to nie dajcie tego odczuć swojemu misiowi.  To pierwszy krok do sukcesu. 
   Nie dajcie też nigdy powodu do zbędnych domysłów. Jak trafi na Wasz flirt na fejsie czy gdziekolwiek tam indziej to koniec tego koleżeństwa. Tak jak już wspomniałem w 99% przypadków dojdzie do flirtu, a potem do rozwinięcia go. 
   Dlatego tak ważne jest utrzymywanie ego faceta na wysokim poziomie. I to niestety należy do Waszych zadań. To bardzo trudne, ale ostrzegam: jeśli nie zadbasz o ego swojego chłopaka to zadba o nie inna. On sam się też zrobi chorobliwie zazdrosny o Ciebie.


W N I O S K I  ?

   Oczywiście, że możesz mieć kumpli. Nigdy jednak oni nie mogą być jakkolwiek ważniejsi niż Twój chłopak. My jesteśmy bardzo wrażliwi na swoim punkcie. Wiemy też, że sporo Waszych kolegów poluje na Was i chętnie by spotkało się z Wami w łóżku. Sami tak myślimy, więc wiemy jak to działa. 
   Jeśli chcesz, żebym tolerował Twoich kolegów to na pewno pozwól mi ich poznać. Nigdy z nimi nie flirtuj, ja to wyłapię i w najlepszym przypadku się porządnie obrażę, a w najgorszym dam w zęby Twojemu koledze, a z Tobą nigdy więcej się nie zobaczę. Nigdy mnie nie okłamuj! Ja się zorientuje i nigdy Ci nie zaufam. W mojej głowie będą się rodzić straszne wyobrażenia co robisz gdy Cię nie widzę. Zawsze daj mi do zrozumienia, że to ja jestem Twoim samcem w każdym caly i ten koleszka mnie nie zastąpi. To ja dla Ciebie jestem męskim ideałem. Pomagać zawsze ja mam w pierwszej kolejności. Zanim zwrócisz się po pomoc do kumpla to najpierw mi o tym powiedz. Dopiero jak sobie nie poradzę, to szukaj dalej. Tutaj pojawia się jednak trudność - skoro ja sobie nie mogę poradzić, a Twój kolega tak, to znaczy, że jestem do niczego, a on lepszy. W związku z tym będę się bał, że do niego uciekniesz... ;) Dziwne, nie? Też tego nie rozumiem, ale wiem, że tak to działa.

Pamiętaj jeszcze o jednym: to, że dla Ciebie to oczywiste, że jestem najważniejszą osobą, ale dla mnie niekoniecznie. To bardzo ważne, żebyś mnie o tym przekonała nie tylko słowami, ale również gestami.




Zachęcam do dyskusji w komentarzach :)
Mam nadzieję, że odrobinkę Wam przybliżyłem męski punkt widzenia :)

Pozdrawiam!
Autor

wtorek, 27 września 2016

Po czym poznać, że mu nie zależy?

Cześć. Zacznę od początku. Poznałam chłopaka, jest starszy ode mnie o 5 lat (ja mam 19) na początku widziałam, że się stara, że mu zależy ale tak jakby coś było nie tak. Powiedział mi że co dopiero zakończył związek na którym mu bardzo zależało i że miał poważne plany w stosunku do tej dziewczyny i jest mu ciężko. Nasz kontakt układał się dobrze. Później wyjechałam na dwa tygodnie do Bułgarii i przez ten czas nie odzywał się do mnie a wręcz ignorował mnie. Gdy wróciłam, odezwał się ponownie, tu znów kontakt układał się dobrze aż do momentu gdy przestał mi tak po prostu odpisywać i nie wytłumaczył z jakiego powodu. Po 3 tygodniach odezwał się po raz kolejny. Przepraszał mnie i powiedział, że chciał zakończyć wszystko z byłą żeby być w stosunku do mnie w porządku. Przyjęłam przeprosiny i spotkałam się z nim. Na początku nasze spotkania były wyłącznie koleżeńskie, dużo rozmawialiśmy. Poszliśmy razem ze znajomymi na imprezę i mnie pocałował, powiedział, że chciałby ze mną być. Powiedziałam, że porozmawiamy o tym na trzeźwo. Przez około tydzień zastanawiałam się co zrobić. Sama miałam wątpliwości, bo mam za sobą pierwszy poważny związek, który bardzo na mnie wpłynął. Powiedziałam mu o tym, że może to trochę za wcześnie, że może powinniśmy się jednak lepiej poznać. Wszystko runęło kiedy spotkałam się z nim i stwierdziłam, że jednak chcę tego związku, chcę spróbować. Przez pierwsze dwa tygodnie było dobrze. Później przestał mieć dla mnie czas. Wiedziałam, że ma dużo nauki ponieważ studiuje, więc nie naciskałam. W końcu jednak usłyszałam od niego że jego zdaniem wszystko źle się układa i że zastanawia się nad wyjazdem za granicę. Zapytałam czy to ma związek z nami. Stwierdził że po części tak i że ma wątpliwości.W końcu jednak usłyszałam, że od niego że jego zdaniem wszystko źle się układa i że zastanawia się nad wyjazdem za granicę. Zapytałam czy to ma związek z nami. Stwierdził, że po części tak i że ma wątpliwości. Przez tydzień nie mieliśmy kontaktu. Zaproponowałam mu spotkanie i wyjaśnienie sobie wszystkiego. Powiedział mi że przez poprzednie związki uważa że każdy kolejny jest skazany na porażkę. Że to na pewno nie wyjdzie i ze nie jest w stanie zaangażować się na 100% tak jak ja bym tego chciała. Nie potrafił dać konkretnego powodu dlaczego uważa że nam nie wyjdzie. Zapytałam czy mu na mnie zależy. Stwierdził, że chce żebym była szczęśliwa, a jego zdaniem z nim nie będę przez jego ciężki charakter. Zapytałam czy to jego zdaniem jest koniec naszej znajomości. Nie odpowiedział mi. Stwierdził, że może to głupie, ale jeśli będę chciała się odezwać to mogę to zrobić. Wiedziałam że było mu ciężko z tym wszystkim, ale jednak bardzo mnie to zabolało i kilka razy nie mogłam się powstrzymać od może niezbyt miłych komentarzy. Nie błagałam go o zmianę decyzji ani nic w tym stylu. Jednak nadal mi na nim zależy. Mam świadomość, że nie można nikogo do niczego zmusić, ani starać się za dwie osoby. Ale jednak nie podał mi konkretnego powodu, tylko wyraził samo zwątpienie w to że kiedykolwiek jakiś jego związek przetrwa. Chciałabym to zmienić. Chciałabym spróbować jeszcze raz, chociaż wiem że może to być bezcelowe. Nie mogę powiedzieć, że jestem w nim zakochana, ale jednak to pierwszy chłopak któremu zaufałam po tamtym związku. Co mam zrobić? Czy warto próbować jeszcze raz? Z góry dziękuję za odpowiedź.
- KeepDreaming


Droga KeepDreaming!
Zastanawiasz się o co w tym wszystkim chodzi, czy mu zależy, czy on naprawdę chce z tobą być, czy traktuje cię poważnie, a może tylko mydli ci oczy? Dopadają cię wątpliwości, szósty zmysł podpowiada ci, że on nie jest zainteresowany tą relację w takim samym stopniu jak ty. I myślę, że właśnie dlatego warto upewnić się, czy te wątpliwości nie mają swojego odzwierciedlenia w rzeczywistości. A może są tylko wytworem twoich obaw i lęków? Do tego za chwilę spróbujemy dojść.

Przez pierwsze dwa tygodnie było dobrze. Później przestał mieć dla mnie czas. Wiedziałam, że ma dużo nauki ponieważ studiuje, więc nie naciskałam. (...)Przez tydzień nie mieliśmy kontaktu. 

Chłopak, któremu zależy zawsze znajdzie czas dla dziewczyny za, którą szaleje. A jeśli nie uda mu się wygospodarować dla ciebie paru chwil, zawsze będzie chciał ci to wynagrodzić w jakiś sposób. Zaproponuje inny termin, zadzwoni, napisze, zrezygnuje dla ciebie z jakichś zajęć.
Jeśli facet nie chce się z tobą spotkać, będzie cały czas się usprawiedliwiał. Nie widzieliście się już przez dłuższy czas, bo on wciąż zarzeka się, że żywcem nie ma czasu, nie może pozbierać się po ostatnim rozstaniu, ma ważne egzaminy, został porwany przez kosmitów? Powinno ci to dać trochę do myślenia. Jeśli chce się z tobą spotkać, spotka się i to jak najszybciej - szczególnie na samym początku waszej relacji lub związku, kiedy jest ten etap pierwszej fascynacji. Podsumowując, chłopak, który nie jest zainteresowany pogłębieniem znajomości z tobą wiecznie nie ma czasu, nie dzwoni i nie pisze pomimo tego, że długo się nie widzieliście, nie umawia się z tobą, nie zaprasza cię na randki. Zainteresowany chłopak szuka kontaktu.
Chłopak, któremu na tobie nie zależy przedkłada swoich kolegów nad ciebie. Ponadto nie chce przedstawiać cię swoim znajomym ani bliskim osobom. Jeśli coś takiego cię dotyczy to może to być znak, że on jeszcze albo wcale nie bierze cię pod uwagę, nie wiąże z tobą przyszłości. Na różne imprezy, spotkania ze znajomymi chodzi sam - bez ciebie. Nie życzy sobie byś udostępniała zdjęcia z nim na różnych portalach społecznościowych, nie chce byś oznaczała go ani na zdjęciach ani w zmianie statusu na facebooku. Jeśli on nie chce pokazywać cię całemu światu zastanów się, czy to rzeczywiście dlatego, bo nie ma pieniędzy/czasu/chęci na takie wyjścia, czy może nie chce być postrzegany jako twój partner?
Oczywiście obiektywnie patrząc, przyczyny takich zachowań mogą być różne, np. chłopak nie chce zabrać cię do swoich znajomych z obawy, że jego koledzy nie zrobią na tobie dobrego wrażenia, ich spotkania są stricte "męskimi wieczorami", gdzie żadna kobieta nie ma wstępu, jego była dziewczyna nie umiała się dogadać z jego znajomymi i on nie chce powtórki z rozrywki. Proszę cię o zdrowy rozsądek w ocenie powyższych zachowań. Czerwona lampka powinna ci się zaświecić, gdy te wszystkie odznaki powtarzają się non-stop: notorycznie nie ma dla ciebie czasu, a jego wymówki śmierdzą kitem na kilometr, za każdym razem wymiguje się przed poznaniem cię ze swoimi znajomymi, potrafi nie dawać znaku życia przez bardzo długi czas a bynajmniej wtedy nie pracuje ani nie robi nic ważnego. Możliwe, że powiedział ci, że nie ma czasu, bo musi pracować a potem dowiadujesz się, że był na imprezie, wolał sobie pograć lub poszedł do kina z Olą i właśnie wtedy powinna zapalać ci się czerwona lampka.

Poszliśmy razem ze znajomymi na imprezę i mnie pocałował, powiedział, że chciałby ze mną być. (...)Wszystko runęło kiedy spotkałam się z nim i stwierdziłam, że jednak chcę tego związku, chcę spróbować.

Zastanawiałaś się może nad swoim zachowaniem? Odnoszę wrażenie, że podałaś mu się na tacy. Każdy mężczyzna bez wyjątku ma naturę zdobywcy i wojownika! Każdy lubi w kobietach niedostępność i tajemniczość. Każdy lubi zdobywać a kiedy zdobędzie coś, co kosztowało go wiele wysiłku będzie tę zdobycz szanował. Musisz sama przyznać, że to co przyszło nam z trudem, cenimy dużo bardziej niż to, co zostało nam podane na tacy. Czy on musiał o coś walczyć? Jeden pocałunek po pijaku wystarczył. Może to było dla niego za szybko, za łatwo? Stając się zbyt dostępna, otwarta i łatwa do wzięcia, stajesz się dużo mniej atrakcyjna w oczach facetów.

(...)na początku widziałam, że się stara, że mu zależy ale tak jakby coś było nie tak. Powiedział mi że co dopiero zakończył związek na którym mu bardzo zależało i że miał poważne plany w stosunku do tej dziewczyny i jest mu ciężko.


Oficjalną przyczyną tego, że on nie jest gotowy na związek jest jego niedawne rozstanie, które bardzo wpłynęło na jego psychikę. Oczywiście mogłabyś stać się tą dziewczyną, która uzdrawia jego serce, skrzywione zdanie o płci przeciwnej i zaciera wspomnienia o tamtej, ale on tego nie chce, co wnioskuję po dalszej części twojego listu. On chce poradzić sobie z tym sam i czasami jedyne, co możemy zrobić to uszanować decyzję tej drugiej osoby. Przecież nikogo nie zmusimy do tego, żeby nas kochał, prawda? Zasypywanie wiadomościami, telefonami takiej osoby nic nam nie da. Nieodzywanie się do niego to jedyny sposób, żeby on znowu zaczął się odzywać. Zacznie się zastanawiać, dlaczego już do niego nie piszesz i co właściwie robisz. Wtedy jest szansa, że odezwie się pierwszy.
Powiedział ci wprost, że nie zaangażuje się w ten związek, bo uważa go za porażkę, że nie będziesz z nim szczęśliwa i paradoksalnie jest to dobra wiadomość. Tak, jest to dobra wiadomość, bo pozwala ci otworzyć oczy i uświadomić sobie, że marnujesz czas na niewłaściwą osobę. Czy umiesz sobie wyobrazić związek, gdzie twój chłopak pisze do ciebie codziennie, zaprasza cię na randki, a gdy już jesteście razem nie może oderwać od ciebie wzroku ani przestać cię dotykać? No cóż, tak robią zakochani.
Nie chcesz odpuścić, bo on nie podał ci konkretnego powodu, dlaczego nie możecie być razem. Może jest jeszcze zakochany resztkami tamtej miłości? A może po prostu nie jest tobą zainteresowany? Przyczyną może też być to, że nie byłaś dla niego dostatecznym wyzwaniem. Nie piszę tego po to, byś chodziła struta! Nic bardziej mylnego. Po prostu przeczuwam, że nigdy byś sobie sama tego nie powiedziała, a może któreś z tych przypuszczeń zawiera w sobie prawdę.
Daj czas i przestrzeń tamtemu chłopakowi, ale równocześnie rusz do przodu ze swoim życiem. Nie czekaj na niego, nie goń za nim - zajmij się sobą. Zasługujesz na kogoś znacznie lepszego niż na Pana Pogadamy Później.

Pozdrawiam ciepło i mam nadzieję, że chociaż troszkę rozświetliłam ci tę sytuację,
Alyssa.

środa, 31 sierpnia 2016

Poczucie niskiej wartości w związku i nie tylko

Cześć dziewczyny! Nie jestem pewna w, którym dziale umieścić ten kłopot: "chłopcy" czy"psycholgia", dlatego zamieszczę w obu. Postanowiłam zwrócić się do Was ponieważ imponujecie mi swoją wiedzą, życzliwością, dobrem, chęcią niesienia pomocy i tak cennymi, trafnymi poradami. Dziękuję, że jesteście! Śledzę Waszego bloga od około 2011 roku. Z moim problemem zmagam się już od trzech i pół roku, czyli dokładnie od początku szkoły średniej. Obecnie mam 19 lat. Gdy tylko skończyłam gimnazjum, coś jakby we mnie "pękło". Tzn. od zawsze byłam nazywana "dziwną" a z tego powodu ludzie wytykali mnie palcami. Być może sama wmawiałam sobie, że ze mną jest coś nie tak przez co zaczęłam zachowywać się nienaturalnie i prowokować ich do wyśmiewania się ze mnie. Wydaje mi się, że moje dziwactwa (nerwowy śmiech, baardzo dziecinne zachowanie, płacz z błahego powodu) wzięły się z niskiego(zerowego?) poczucia wartości. Od zawsze czułam się jak śmieć. Mój ojciec wymagał od siebie wiele nie dając z siebie nic. Nie oszukujmy się, nie należy od do inteligencji, jest bardzo konserwatywny i jeśli już się na coś uprze, nigdy tego zdania nie zmieni. Do niczego nie dąży, stoi w miejscu, nie czyta, jedyne co robi to narzeka na wszystko i robi awantury, bo wszystko jest nie po jego myśli. Zawsze starałam się robić wszystko jak najlepiej potrafię ale słyszałam tylko, że jestem beznadziejna, zaś od rodzicielki, że wstydzi się mnie, bo "jestem jakaś inna" i nie utrzymuję z ludźmi kontaktu wzrokowego, nie umiem rozmawiać i że jestem niewiele warta. Czułam się przez rodziców niepotrzebna, niechciana, odrzucona. Dokładnie ta sama sytuacja nastąpiła w szkole: klasa w gimnazjum i liceum zawsze trzymała mnie "na uboczu". Rodzice nigdy nie pozwalali mi chodzić na urodziny do koleżanek "bo będę im przeszkadzać", "bo trzeba kupić prezent"(zarabiają na tyle, że mogłabym coś kupić, poza tym inni przynosili drobne upominki, typu czekolada itd. Po prostu są bardzo skąpi). Kiedyś, gdy wyszłam z domu w maju o 15 i wróciłam o 18, mama wściekła się, że zamiast się szlajać, mogłabym się uczyć (jeszcze wtedy miałam dobre oceny, ale później przestałam się starać WE WSZYSTKIM, bo i tak tata sugerował, że jestem zerem). I tak sobie "żyłam" bez przyjaciół, wycofana ze świata. W szkole średniej mama zawsze słyszała na wywiadówkach, że odstaję od klasy, że jestem wrażliwa, nie angażuję się nic. Nie wiedziałam po co mam to robić. Nie chciałam pokazywać się publicznie, bo bałam się wyśmiania, pokazywania palcami. Nauczyciele mimo (już wtedy) marnych ocen, lubili mnie, gdyż byłam skromna, cicha i uprzejma, co na tle innych dziewcząt powodowało kolejny powód do drwin. Usłyszałam, że powinnam się zmienić, bo w dzisiejszych czasach takich ludzi już nie ma. Każdy śmieje się na mój widok (teraz wiem, że to już nie jest przewrażliwienie tylko fakt). Niejednokrotnie usłyszałam o sobie "miła jest, ale co z tego? Nic poza tym". Przez pół roku chodziłam do dwóch psychologów(w tym jedna stwierdziła, że problem leży w rodzicach a nie we mnie) ale nic to nie dawało, a wręcz przeciwnie. Zaczęłam więc "pomagać sobie" na swój sposób. Kupowałam a aptece tabletki bez recepty, żeby na chwilę się oderwać, poczuć inaczej, zapomnieć o otaczającej beznadziei i mojej pustce. Jako że odbiło się to na moim zdrowiu (nigdy nie miałam dobrej pamięci, a przez tabletki jeszcze znaczniej się pogorszyła) postanowiłam przestać. Kolejnym etapem autodestrukcji było odchudzanie się, bo w lustrze widziałam siebie jako olbrzyma, w rzeczywistości dopiero zdjęcie klasowe uświadomiło mi, że jestem jedną ze szczuplejszych osób. Czasem waga po prostu mi zwisa a czasem chcę osiągnąć jakiś ideał (?) i znowu katuję się dietami, żeby mieć chociaż wagę pod kontrolą. O dziwo, nagle relacje z moją mamą poprawiły się ale gdy odwiedza nas siostra - wtedy mama zaczyna traktować mnie jak powietrze. Trudno, cieszę się, że teraz przynajmniej mogę się jej zwierzać, pośmiać się i jest mi najbliższą duchowo osobą. Z tatą niestety jak podejrzewam nie ma szans na poprawę relacji (jedyny sposób to zniknąć z jego życia). Choćbym nie wiem jak się starała - nigdy mnie nie pochwali. A staram się od dawna, w końcu mam prawie 20 lat. Nawet w momencie, gdy dowiedział się o moim odurzeniu tabletkami nie postanowił się zmienić, pomóc mi, tylko wyśmiał mnie gdy prawie wykrzyczałam przez łzy, że nie chce mi się żyć. Okej, to chyba koniec ogólnego opisu sytuacji, teraz przejdę do głównego powodu: dlaczego postanowiłam tu napisać. Mój chłopak. Ma 22 lata. Jesteśmy ze sobą od dwóch lat. Jeśli chodzi o bratnie dusze, "teoretycznie" mam tylko jego. Bo w praktyce... przez niego również czuję się odrzucona. W związku chodzi o to by czuć się bezpiecznie, o to by mieć wsparcie. U nas ani jedno, ani drugie nie wchodzi w grę. Zupełnie nie ma dla mnie czasu, przez cały dzień nie odzywa się a jeśli już to łaskawie napisze jedno zdanie w smsie i na tym koniec. Próbowałam o tym z nim rozmawiać wielokrotnie ale to nic nie zmieniło. Potrafi tylko wykręcać się, że nic nie ma na koncie (równie dobrze może napisać na fb, skoro akurat jest dostępny). Wszystko (przede wszystkim jego własna dziewczyna) jest mu obojętne, nic się nie liczy i o wszystko obraża. Boli mnie takie traktowanie, jednak nie potrafię się z nim rozstać. Kocham go, ale obawiam się, że bez wzajemności (niby zapewnia o uczuciach, ale słowa i czyny nie pokrywają się). Fakt, że różnimy się, nie mamy wspólnych zainteresowań, ale ja staram się mu pomóc w tym czy owym, robię wszystko, żeby czuł się dobrze, myślę nad tym jak możemy razem spędzać czas a on ma to gdzieś. Kiedy jednak (tylko) pytam co sądzi o rozstaniu, mówi, że tego nie chce. Robiłam kilka podejść do tego by się rozstać, po czym dochodziłam do idiotycznych wniosków "wolę być poniżana/nie szanowana niż się rozstać", albo "nie poradzę sobie bez niego. Jeśli go stracę będę musiała jechać na prochach". Czuję się jak uzależniona. Od zawsze wpajano mi, że w niczym nie dam sobie rady, zdechnę marnie więc teraz ciężko zmienić tok myślenia a staram się od ok. 3 lat. Mama radzi mi, żebym urwała kontakt ale ja na samą myśl zalewam się łzami. Kiedyś już prawie do rozstania doszło - przez ten czas nie chciałam wychodzić z łóżka, wyłam, łkałam, dostawałam paranoi, nie chciałam jeść, wychodzić z domu. Uczucie z jego strony chyba już się wypaliło i jest to jedna wielka męka. Chyba ma mnie za kompletne zero. Kochane, przepraszam ogromnie za tak długą wiadomość ale bez opisu sytuacji rodzinnej i dzieciństwa, ciężko by było zrozumieć moje zachowanie w związku z oraz charakter.
Całuję gorąco, M.  


Droga M!
Uważam, że Twoim głównym problemem jest poczucie niskiej wartości. A co to jest poczucie własnej wartości? Słownik psychologii twierdzi, że poczucie własnej wartości(inaczej samoocena) jest to postawa wobec siebie lub własna opinia na swój temat czy też ocena samego siebie (...). 
Przyczyną Twojej niskiej samooceny są wpojone w dzieciństwie negatywne komunikaty. Takie negatywne komunikaty są jak wgrane w umysł informacje, które dają o sobie znać nawet w życiu dorosłym. Jestem nieważna. Jestem gorsza. Nienawidzę siebie za to, że jestem gorsza i nieważna.
Podświadomość od pierwszych sekund Twojego życia zbiera fakty, analizuje je i składa jak cegły w murze. Buduje Twoje wewnętrzne przekonanie o tym jaki jesteś, jacy są ludzie i jaki jest świat. I zalewa betonem. W trakcie, kiedy dorastałaś, zamieniłaś rodziców na wewnętrznego krytyka.

Chcesz się ukarać za to, jaka jesteś. Bo tak Ci podpowiada Twoja podświadomość. Stąd biorą się wszystkie Twoje problemy z samooceną, podejmowaniem decyzji, zawieraniem nowych znajomości. Stąd zaburzenia odżywiania i uzależnienie od leków.
Alkohol, narkotyki, a także leki uspokajające nie dają wolności, tylko chwilowe złudzenie. Twoja podświadomość chciała stworzyć dla Ciebie bezpieczny wewnętrzny dom, ale miała do dyspozycji tylko wybrakowane materiały. W którymś momencie zaczynasz szukać wsparcia i wtedy sięgasz po alkohol, papierosy, narkotyki lub odurzasz się lekami, bo dzięki temu przestajesz widzieć, że Twój wewnętrzny dom upada. Przestajesz się tym przejmować. Twoja podświadomość nie wie, że może budować wewnętrzny dom z czegoś innego. Nie można pragnąć czegoś, o istnieniu czego nie ma się zielonego pojęcia.

Poczucie niskiej wartości w związku
Mam wrażenie, że pragniesz odnaleźć spokój, szczęście, radość w ramionach mężczyzny, który Cię pokocha. Twoja podświadomość upiera się, że odzyskasz poczucie bezpieczeństwa kiedy będziesz przytulona. Większość ludzi z niską samooceną cechuje poszukiwanie bezpieczeństwa. Takie osoby odnajdują fałszywe bezpieczeństwo w posiadaniu swojej drugiej połówki, ale to wszystko może w pewnym momencie zniknąć. Twój chłopak może Cię zostawić. Mając niskie poczucie własnej wartości jesteśmy mniej wymagający, godzimy się na coś, co nam nie do końca odpowiada - na nie dość dobry związek, na nie dość dobrą pracę. Machniemy ręką, no dobrzeno okej, ale nasz środek czuje, że coś jest nie tak, dlatego osoby z niską samooceną często tkwią w toksycznych związkach. Umieją wyłumaczyć sobie to co im się nie podoba, ignorują sygnały, które powinny być ostrzeżeniem. Nie potrafią odejść, a ich samoocena z każdym dniem zamiast się podnosić, w takim związku się obniża.
Jeśli nie miałaś mocnego poczucia bezpieczeństwa, w podświadomości zapisuje się rada na przyszłość: nie pozwolić na rozstanie. Nie ważne, że nie macie wspólnych zainteresowań i nie spędzacie ze sobą czasu dla przyjemności. Najważniejsze, że jest. Nieważne jaki. Dobry czy zły, miły czy zamknięty w sobie, troskliwy i pomocny czy obojętny. WAŻNE, ŻE JEST. Tkwisz w związku, z którego nie jesteś zadowolona, ale myślisz, że nie może być lepiej. Kochasz go, ale niezupełnie. Chcesz z nim być, ale mogłabyś też być z kimś innym. Podświadomie używasz swojego partnera, żeby się lepiej poczuć, oczekujesz, że on wypełni Twoje braki. Ale skoro nie potrafisz kochać samej siebie - tym bardziej drugiej osoby.

Tylko ta miłość, którą Ty sobie samej dasz - bezwarunkowa - uleczy Twoją samotność i pragnienie uczucia. Posłuchaj, może już to gdzieś słyszałaś, ale żeby stać się pełną osobą, która jest w stanie przyjąć miłość i wspólnie ją z kimś budować, musisz najpierw pokochać sama siebie. Brzmi jak oklepany frazes? Ale to jest najprawdziwsza prawda. Inaczej będziesz szukać kogoś, kto wypełni Twoją piekącą pustkę i samotność. Ale Twojej samotności nigdy nie będzie w stanie ukoić nic i nikt oprócz Ciebie, bo ta samotność nie wynika z braku drugiej osoby.

Jak zacząć pracować nad niskim poczuciem własnej wartości?
Nie da się zbudować poczucia wartości w kilka dni. Jest to długi proces, który wymaga sporo pracy. Ale zastanów się, czy już zawsze chcesz być ofiarą? Punktem wyjścia do jakiejkolwiek zmiany jest to, żeby stać się przyjacielem samego siebie.
Najprostszy sposób polega na zastosowaniu tej samej metody, którą Twoja podświadomość stosuje od lat, czyli powtarzającej się, zawsze tej samej i niezmiennej informacji. Może to być np.: lubię cię lub kocham cię - mówione do swojego odbicia we wszystkich lustrach, jakie napotkasz. Do lustra w szafie, łazience. Do swojego odbicia w witrynie sklepu. Do lusterka w puderniczce. Kocham cię. Lubię cię.
Z upartością osła, codziennie od nowa, przesyłaj do swojej podświadomości nowe komunikaty. 
Jesteś wystarczająco dobra. Jesteś ważna. Nie musisz być silna. Nie musisz się starać. Nikt nie musi Cię "akceptować". Nie musisz być idealna. Nie musisz prosić o potwierdzenie Twojej wartości. Nie musisz być chuda. Pojawiłaś się na Ziemi, bo będziesz komuś bardzo potrzebna. Jesteś tutaj, bo miałaś tu być. Jesteś RÓWNIE DOBRA jak inni ludzie. Nie jesteś od nich ani LEPSZA ani GORSZA. Jesteś RÓWNIE DOBRA. Nieważne co robią inni. Masz prawo żyć. Masz prawo żyć tak jak chcesz.
Co czujesz, kiedy czytasz te słowa? Czujesz ulgę? Radość? Twoja podświadomość może wysłać Ci pozytywny komunikat, przekonanie o tym, że to jest słuszne. Ale w najbliższej stresującej sytuacji natychmiast sięgnie po Twoje stare myśli, strach, niechęć. Dlatego musisz być uparta.
Musisz się mocno postarać, żeby wyprostować te różne fałyszwe przekonania, które w sobie nosisz. Musisz być uparta jak osioł. Codziennie. Od początku i na nowo, bo kiedy tylko przestaniesz dbać o swoje myśli, one natychmiast przybiorą poprzedni kształt. Twoja podświadomość będzie się buntować, będzie protestować i będzie usiłowała wciągnąć Cię z powrotem w stare przyzwyczajenia. Będzie sięgać po Twoje stare przekonania, bo innych nie zna. Jeżeli będziesz jej podsuwała łatwe do zrozumienia argumenty, przyzna Ci rację. Dlatego musisz być wytrwała. Zwracaj uwagę na to co oglądasz, czego słuchasz i co czytasz. Nie próbuj wymazać niczego ze swojej podświadomości. Nie uda się. Codziennie od nowa, przesyłaj do niej nowe komunikaty. Odsyłam Cię też do tego postu: http://nasze-babskie-sprawy.blogspot.com/2015/11/jak-byc-pewnym-siebie-walczymy-z-niska.html

Szukaj rozwiązań, które podniosłyby Twój poziom zadowolenia z życia. Czytaj o tym problemie. Wykonuj ćwiczenia. Chcieć to za mało. Musisz nad tym pracować. 

Wytrwałości :),
Alyssa.

sobota, 7 maja 2016

Piękna i bestia?

Dobry wieczór :)

Niestety ostatnio mam bardzo mało czasu na odpisywanie. Wszak starość nie radość i dużo obowiązków dookoła.

Napisała do nas Oliwia z następującym problemem:

Hej! :) Piszę do Was, gdyż potrzebuję porady w sprawach sercowych, a wiem, że znaleźliście już rozwiązanie niejednego problemu :) Mój polega na tym, że od kilku tygodni podrywa mnie pewien chłopak. Znamy się już prawie 3 lata, wiele razy byliśmy gdzieś razem, a to jakieś imprezy, a to koncerty, a to jakieś inne wyjścia w grupie. Dogadujemy się bardzo dobrze, mamy podobne poczucie humoru i ogólnie- dobry kontakt :) Jednak kilka tygodni temu charakter naszej relacji trochę się zmienił, ponieważ on dostał zaproszenie z osobą towarzyszącą na pewną imprezę rodzinną i zdecydował, że pójdzie tam ze mną. Zaprosił mnie, mimo że ma jeszcze parę innych koleżanek. Ale podobno stwierdził, że to ze mną najlepiej się dogaduje i w ogóle. Był bardzo wdzięczny, że zgodziłam się z nim pójść, w ramach wdzięczności postawił mi piwo (mamy po 19 lat ;p). Kilka dni później byłam z nim na tej imprezie, było bardzo fajnie. Przez cały wieczór i noc zachowywał się jak prawdziwy dżentelmen, opiekował się mną, żebym tylko czuła się jak najlepiej w jego towarzystwie. On ogólnie jest bardzo szarmancki. Po tej imprezie to już w ogóle, zaczęliśmy codziennie ze sobą pisać (z jego inicjatywy). Z tydzień później były moje urodziny, przywiózł mi wino i ulubione czekoladki i zrobiliśmy sobie ognisko, razem z innymi moimi kolegami i koleżankami. Teraz cały czas ze sobą piszemy, utrzymujemy kontakt praktycznie od rana do nocy. Naprawdę, bardzo go lubię, z żadnym facetem nigdy się tak dobrze nie dogadywałam. Pewnie w takim razie zastanawiacie się w czym problem. Otóż on zupełnie nie jest w moim typie. I nie, nie chodzi o to, że szukam modela Calvina Kleina, bo sama nie wyglądam jak modelka Victoria's Secret :) Po prostu chłopak ten nie jest atrakcyjny. Jest niezbyt wysoki (wyższy ode mnie, ale max. 10-12 cm- ja mam 1,65 m), grubszy, z twarzy też nie jest przystojny. Może gdyby schudł, wyglądałby lepiej, ale i tak raczej nigdy nie będzie zbyt atrakcyjny. Kiedy moje koleżanki dowiedziały się, że on mnie podrywa, wszystkie powiedziały zgodnie, że on nie jest dla mnie, że mnie widzą z wysokim i przystojnym facetem (bo tak w sumie wyglądali wszyscy moi chłopacy), a nie z kimś tak mało atrakcyjnym. Nie jestem jakąś wyjątkową pięknością, ale jestem dość zgrabna i z twarzy też raczej w porządku, i wszyscy uważają, że jestem dla niego za ładna. Nie jestem jakimś pustakiem, który patrzy tylko na wygląd (bo naprawdę doceniam jego charakter, jest świetny), ani który sugeruje się tylko opinią swoich znajomych, ale zastanawiam się czy to może "wyjść". W sensie czy związek obiektywnie ładnej dziewczyny z niezbyt atrakcyjnym fizycznie chłopakiem ma szanse. Wiem, że on chce czegoś więcej niż tylko przyjaźń, a ja zastanawiam się czy w ogóle warto robić mu nadzieje. Boję się, że dam mu szansę, będziemy już razem, a za jakiś czas nasz związek się rozpadnie, bo nie poczuję do niego żadnej chemii... Wiem, że w swoich wcześniejszych związkach popełniałam błąd, bo kierowałam się głównie wyglądem, a na charakter patrzyłam bardzo "płasko" (w sensie - jeśli ktoś był przystojny i "w miarę do pogadania" to miał u mnie szanse, a później kiedy poznawałam go lepiej i okazywało się że mamy tylko kilka tematów do rozmowy zwykle dochodziło do rozstania). Tu jest zupełnie inaczej- chłopak nie jest przystojny, ale znamy się naprawdę dobrze i możemy pogadać o wszystkim, podobnie myślimy na wiele tematów, śmiejemy się z tych samych żartów itd... Nie wstydzę się przy nim być sobą. We wcześniejszych związkach nigdy nie pokazywałam się swoim chłopakom bez makijażu, bo bałam się że uznają mnie za szarą myszkę, nigdy też nie potrafiłam się przy nich zachowywać swobodnie. A przy nim to zupełnie co innego. Pewnie dlatego, że znamy się już prawie 3 lata. Z jednej strony chciałabym dać mu szansę i nie razi mnie już nawet ta opinia innych. Ale z drugiej- co jeśli między nami nie zaiskrzy? Może lepiej żebyśmy pozostali przyjaciółmi niż żebyśmy próbowali związku, który może kompletnie rozwalić naszą znajomość? Proszę, doradźcie mi coś :(
Oliwia, 19 lat



 Priorytety. Otóż to właśnie musisz sobie ustalić. Czyli należy się zastanowić co dla Ciebie jest ważne, na czym Ci najbardziej zależy i wtedy z łatwością odniesiesz się do swojej sytuacji.

Oczywiście szlachetnie i ładnie będzie napisać, że wygląd nie ma znaczenia, bo książki się po okładce nie ocenia, najważniejsze to co ma się w środku, etc. Coś w tym jest, ale to pospolite frazesy. To tak samo jakby powiedzieć, że dobro zawsze zwycięża :)

Spróbujmy przeanalizować Twoją obecną sytuację.
Generalnie to ludziom ładnym w życiu jest zdecydowanie łatwiej. Ot po prostu jesteśmy w stanie więcej zrobić dla ładnej osoby, wolimy się z takimi zadawać, chcemy, aby inni nam zazdrościli ładnej partnerki/partnera. To nic dziwnego i złego, taka jest nasza natura. Ciągle biologia tu odgrywa ważną rolę. Szukamy przecież dobrych genów! Nie możemy mieć do siebie o to pretensji. Przecież gdyby odrzucić całą otoczkę społeczną to płodzili by tylko najsilniejsi faceci, a rodziłyby najładniejsze kobiety. Jesteśmy jednak ludźmi, mamy normy społeczne i w życiu kierujemy się nie tylko biologią.
Uważasz, że jest dla Ciebie zbyt niski. Hmm jest wyższy o 12 cm, więc możesz nawet szpilki założyć i być od niego niższą :) Zauważ, że czasem to kobieta jest wyższa o 12cm od faceta. Akurat przy tym kryterium jesteś w komfortowej sytuacji.
Jeśli chodzi o jego nadwagę to jeszcze może przy tym popracować, ale twarzy sobie na ładniejszą nie zmieni. Stąd już wiesz, że za wiele się nie zmieni.
Póki co masz 19 lat, jesteś jeszcze młoda i zaufaj mi, że za parę lat zupełnie inaczej będziesz patrzeć na faceta. Obecnie zależy Ci na fajnym chłopaku, z którym można się pokazać na imprezie. I tak miałaś dotychczas. Przystojny, wysoki, wygadany - jesteś jego. Jak jednak widzisz nie za bardzo to się sprawdzało. Prędzej czy później upadało.
Za jakąś chwilę (chyba właśnie trochę dojrzewa Twój światopogląd) stwierdzisz, że za atrakcyjnością faceta przemawiają inne cechy. Obrazowo pisząc: nastolatki szukają chłopaka, a kobiety męża. Okaże się, że atrakcyjny facet to taki, który kocha, jest zaradny, opiekuje się Tobą i rodziną, adoruje Cię i potrafi zadbać o ekonomię. Niektórzy mówią, że facet to byleby ładniejszy od diabła był. Tu, my faceci mamy łatwiej. Bo naszą pracowitość stawiacie ponad wygląd. Wam, kobietom już tak łatwo nie jest. Wszak brzydka dziewczyna ma ciężko w życiu. Może nie beznadziejnie, ale ciężko.



Nie da się ukryć, że trochę Ci zawrócił w głowie. Jak sama zauważyłaś jest szarmancki, opiekuńczy - tym Cię poderwał i kupił. Brakuje mu tylko szałowego wyglądu.

Zwrócić również uwagę należy na to, że osoby ładne mogą polegać jedynie na swoim wyglądzie i już są w jakiś tam sposób atrakcyjne. Te brzydsze muszą czymś innym zapracować na atrakcyjność. Stąd kobiety szukają mężów i wówczas nie kierują się wyglądem.
Jeżeli dotychczas miałaś przystojnych chłopaków, którzy mieli w nosie adoracje Ciebie i nic z tego nie wychodziło to może warto spróbować teraz z brzydszym chłopakiem? Może to będzie właśnie strzał w dziesiątkę i swoją obecnością nadrobi wygląd?
To taka optymistyczna wersja (choć i bardzo realna), ale trzeba też rozważyć tę drugą stronę.
Istnieje ogromne ryzyko, że będzie przy Tobie czuł się zakompleksiony. Ciągle będzie się porównywał do Twoich poprzednich partnerów. Choć i słowem Ci może o tym nie powiedzieć to w głębi siebie będzie się zadręczał. I dopiero rozstanie z Tobą go od tego uwolni. My faceci mamy świra na punkcie naszego ego. Jest ono bardzo delikatne i zawsze musi być jak najbardziej dopieszczone. Stąd zawsze się zadręczamy czy poprzedni partnerzy naszych kobiet nie byli lepsi. Czy nie byli ładniejsi, lepsi w łóżku i nie mieli większego. To strasznie próżne i nawet dla mnie nie zrozumiałe, ale tak po prostu jest. Nie musimy tego rozumieć, grunt to przyjąć do wiadomości, że tak jest. Także to jest jedno ryzyko.
Drugie ryzyko jest takie, że jak już wcześniej wspominałem chcemy też mieć jednak i atrakcyjnego partnera. Jeśli nasza druga połówka się nam nie podoba to z góry ten związek jest skazany na niepowodzenie. I nawet jeśli się on nigdy nie rozpadnie to niekoniecznie musimy być w pełni szczęśliwi. Niektórzy to np uzupełniają zdradą. W domu mają ciepło, miłość, oddanie, ale na boku szukają kogoś kto podniesie im poczucie własnej atrakcyjności. Na podobnej zasadzie działają zdrady 40-50 latków. Mężowie mają brzuch, pierdzą i bekają, nie kupują żonom kwiatków ani ich nie przytulają. Te czują się nieatrakcyjne i idą do salonów piękności, a potem polują na 25-latków. Z nimi mają gorący seks, ale największą przyjemność odczuwają w głowie - podnosząc poczucie własnej atrakcyjności.
Żony zaś mają cellulit, grubsze uda, obwisłe piersi, zmarszczki. Zrzędzą, seks o ile w ogóle jest to nudny i standardowy. Mężowie mają swoje ego na bardzo niskim poziomie szukają małolat, którym nawet zapłacą za seks i budują swoje poczucie atrakcyjności.
Znów wracamy do biologicznych odruchów.
Trzecie ryzyko to wpływ otoczenia na ten związek. Presja znajomych może Cię zmusić do zakończenia związku. Jeśli na każdym kroku Ci będą powtarzać, że on nie dla Ciebie, bo brzydki, czasem nawet i wyśmiewając Was, to możesz stwierdzić, że ten związek nie ma przyszłości.


Takie sytuacje nie są nigdy klarowne i proste. To zawsze bardzo indywidualna sprawa. Stąd to przed Tobą wybór. Jedno jest pewne. Zaszło to tak daleko, że albo związek, albo całkowite rozstanie. To właśnie ten brak przyjaźni damsko-męskiej. Szlachetnym by było związanie się z nim i w jakimś stopniu poświęcenie, ale niestety wiąże się to też z dość dużym ryzykiem niepowodzenia. Sama musisz podjąć decyzję! Pamiętaj jednak, że jeżeli nie spróbujesz to nigdy się nie przekonasz czy warto :)
Czasem w życiu trzeba postawić wszystko na jedną kartę! :)


Pozdrawiam
Autor

P.S. Polecam baśń z obrazka powyżej :)

niedziela, 13 marca 2016

Sztuka rozmowy w językach obcych - czyli jak się porozumieć z facetem?

Wiele konfliktów pomiędzy kobietami, a mężczyznami powstaje przez to, że nie rozumiemy co ta druga osoba do nas mówi. Można to porównać np do języka czeskiego, który przecież jest "podobny" do polskiego i Polak z Czechem raczej się dogadają. Nawet gdy mówią w swoich językach. Jednak prawda jest taka, że to dwa różne języki i łatwo może dojść do konfliktu, łatwo można kogoś obrazić.

piątek, 26 lutego 2016

„Kiedy się zakocham?"

Hej, 
Mam spory problem z chłopakami. Jestem osobą dość kochliwą, czasem wystarczy mi nawet jedna rozmowa, żeby mi się chłopak spodobał. Nie są to na pewno zakochania, czasem zdarza się zauroczenie, ale zazwyczaj po prostu uważam kogoś za interesującą osobę, którą chciałabym bliżej poznać.

Bezpieczna pizza :)


Hej :) We wrześniu zaczęłam nową szkołę (LO) i na początku myślałam, że nie ma tam nikogo wartego zwrócenia na niego uwagi... Ale cóż, oczywiście się myliłam. Od pewnego czasu podoba mi się chłopak, który jest ze mną w klasie. Nazwijmy go X. Otóż X jest bardzo lubiany, częściej to inni podchodzą do niego, niż on do nich. Czasami ze sobą rozmawiamy w szkole, ale są to jakieś krótkie wymiany zdań, parę uśmiechów, zwykła koleżeńskość... I właśnie tu pojawia się problem. Jak się do niego zbliżyć? Nawet po prostu bardziej zakolegować się lub zaprzyjaźnić, a nie od razu poderwać? Nie mam właściwie żadnego punktu zaczepienia czy pretekstu. Nie zapytam go o lekcje czy sprawdziany, bo on nie jest typem osoby, którą się o to pyta (to bardziej mnie pytają o takie rzeczy), głupio mi też tak podejść i zacząć byle jaki temat, zwłaszcza, że często stoi ze swoimi kolegami lub nawet koleżankami (co jest właściwie kolejnym problemem, gdyż są one ładniejsze, popularniejsze i bardziej otwarte niż ja. Zwłaszcza jedna dziewczyna jest z nim blisko i boję się, że mogłaby mu się spodobać), a przecież nie wtrącę się ot tak do czyjejś rozmowy, prawda? Wiem o nim co nieco, wiem czym się interesuje, ale to chyba za mało, żeby po prostu podejść. Wiem, że to powinno być łatwe, skoro jestem w jego klasie i właściwie wie o moim istnieniu. I w sumie nie powinnam narzekać, skoro czasami się do mnie odezwie, ale te kilka zdań parę razy w tygodniu mi nie wystarcza.
Jak to załatwić? Jak się do niego zbliżyć? Jakieś preteksty, pomysły? Z góry dziękuję za pomoc,
Niewidzialna.


Cześć!


Trudność, z którą się zwracasz o pomoc jest dość często poruszana. Moja odpowiedź zatem nie będzie zbyt oryginalna.

 Zaproś go na pizzę!


Dlaczego pizza?

Na kawę jesteście za młodzi, na drinka również. Poza tym jakikolwiek spożywany alkohol przez młodzież jest w trochę innym celu i  niekoniecznie uzyskasz oczekiwany skutek. Pizza zaś jest bardzo bezpieczną opcją. Ani nie jest to oficjalna randka w restauracji ani nie jest też to wino w parku :)
Jest to luźna propozycja i do tego znakomita część ludzi lubi ją jeść. Spotykacie się wówczas w neutralnym miejscu przy niezobowiązującym posiłku. Wówczas macie czas na poznanie siebie i zbliżenie. Jeżeli sobie przypadniecie do gustu dalej wszystko się samo potoczy.


Piszesz jednak, że nie chcesz go poderwać. A co chcesz? W moim odczuciu to Ci zakręcił w głowie i właśnie chciałabyś go poderwać. Szukasz w nim po prostu kolegi? Nie ma na to rozwiązania. Czasami po prostu my ludzie znajdując się w jakiejś grupie znajdujemy z niektórymi wspólny język,a z innymi się nienawidzimy. Ot po prostu. Jeśli dotychczas się sami z siebie nie zakolegowaliście bliżej to będzie ciężko. Musiałoby Was coś wspólnego zbliżyć. Jakiś projekt w szkole, jakaś wspólna organizacja czegoś. Tylko czego? Przedstawienia teatralnego?



Ja na Twoim miejscu gdy właśnie będziecie w trakcie wymiany tych kilku zdań zaprosił go na pizzę.

"X, a może byśmy poszli na pizzę? Może jakaś odskocznia od szkoły?". Wówczas Ci się nakreśli jaki ma stosunek do Ciebie. Jeśli odmówi to daj sobie po prostu spokój, rzuć hasło, że myślałaś, żeby takie klasowe wyjście zorganizować. Wówczas sprytnie się wymkniesz z tej propozycji i nie będzie Ci głupio, że dostałaś kosza.
Jeśli się zgodzi - to efekt osiągnięty :)
Trzecia opcja jest taka, że od razu przyjmie, że chodzi o spotkanie klasowe lub powie, że to dobry pomysł, żeby iść ze znajomymi. Cóż wtedy masz połowę sukcesu, bo się właśnie do niego zbliżysz. Nawet wyjście ekipą sprawi, że będziecie mogli więcej zdań wymienić. Niemniej jednak randka to nie będzie :)


Pamiętaj, że jeśli on dotychczas nie wyszedł z żadną inicjatywą to musisz Ty to ruszyć. Inaczej możesz myśleć o nim przed snem do końca szkoły i nic z tego nie będzie.



Dlatego propozycja pizzy jest najbezpieczniejszym sposobem na zbliżenie się do kogoś. :)



Pozdrawiam

Autor

piątek, 12 lutego 2016

„Czy to jest przyjaźń? Czy to jest... kochanie?"


Siemanko.
Ostatnio mam pewne przemyślenia... Wiecie nowa szkoła (znaczy budynek ten sam XD ) w sensie nowa klasa (Zaczęłam I zawodową) licząca wraz ze mną 10 osób z czego ja i taka Magda to jedyne dziewczyny.Wszyscy na coś chorują( w tym i ja... ale nie o tym mowa) Mi nie przeszkadza fakt,że jest więcej chłopaków w klasie.Zawsze wolałam spędzać czas z chłopakami niż dziewczynami.

czwartek, 21 stycznia 2016

Czy on sobie stroił żarty?

Witam wszystkich bardzo serdecznie, itp. Chciałabym, żeby pytanie trafiło do męskiego punktu widzenia, ale jeśli to jaki problem, to damski też może być. Możecie mi mówić Angela, w sumie i tak nikt mnie ni pozna.
Dobrze, przejdźmy do rzeczy: mam pytanie ogólne i konkretnie mój przypadek. Chyba zacznę od tego drugiego.
Najpierw tak o sobie: dziewczyną jestem w sumie całkiem ładną, inteligentną. Raczej chłopcy z mojej szkoły(właśnie właśnie, jestem w 3 gimnazjum) się mną zbytnio nie interesowali. Pewnie dlatego, że siły troszkę mam. Raz kogoś(w podstawówce) mocno walnęłam, tak po przyjacielsku, i chyba od tego momentu ganianie po korytarzu i zaczepianie mnie się skończyło.
Właśnie, zaczepianie i ganianie! W tym roku zaczęłam spędzać czas z rok młodszą klasą, ludzie świetni. A z takim jednym, nazwijmy go Przemysław(głupio by było mi mówić x), zaczepiać się uwielbiam, w sumie nawet nie wiem dlaczego. Kto drugiego leciutko uderzy w policzek, kto komu rozwiąże sznurówki i rzeczy tego typu.
Dzisiaj na przerwie taka sytuacja miała miejsce: ja idę Przemka pozaczepiać, jego kolega mówi, że nie teraz, bo coś tam chce powiedzieć mu, więc spoko, nie widzę przeszkód. Chwilę później Przemek tam mówi mi to, co jego kolega mówił mu(żart sytuacyjny).
Ale to to było normalne. Po tym podchodzi inny kolega z jego klasy i zaczyna ze mną chwilę rozmawiać, po czym wrzuca coś takiego: "Pamiętasz, jak mówiłaś, że kochasz Przemka?" Oczywistością jest, że żartował, ale powiedział to tak z zaskoczenia, że odpowiadam "Coo?" I przez chwilę próbuję mnie wkręcać. Za chwilę odwraca się do Przemka z tym samym, on dla żartu odpowiada, że tak. Ja, nieprzyzwyczajona do takich tematów, momentalnie zwiększam swoją temperaturę ciała. Rozmowa prowadzona jest w ten deseń, nie przytoczę dosłownie, bo byłam zbyt zawstydzona, żeby bardziej się wsłuchiwać(pamiętam jeno, co ten kolega powiedział w pewnym momencie "Patrzcie, jaki sprytny: ani nie potwierdza, ani nie zaprzecza").
Zawstydzona odchodzę do mojej koleżanki z tamtej klasy, ona swoim zwyczajem przytula się do mnie. "Ania, jaka ty jesteś ciepła!" Bierze rękę swojej koleżanki i kładzie na mnie na dowód tego, że mówi prawdę. Dziewczyny stwierdzają, że pewnie mam pod bluzą grzejnik. Osławiony kolega stwierdza, że "to Przemek ją tak rozpalił". Ja jeszcze bardziej się krępuję, robię się coraz cieplejsza, dzwoni dzwonek. Koleżanka mówi, żebym przyszła na następnej przerwie, ja stwierdzam, że nie mogę, bo mam wf. Na tym cała sytuacja się kończy.
Ogólnie chciałabym się upewnić, czy aby na pewno Przemek sobie ze mnie żarty stroił(niestety jestem raczej niedomyślna), bo na samym początku tak się trochę dziwnie na mnie spojrzał, choć mogło mi się wydawać. Potem już niezbyt patrzyłam na niego, bo było mi tak dziwnie w związku z zaistniałą sytuacją. I druga sprawa: jak chłopaki odbierają takie zaczepki, jakie ja rzucałam, jeśli mogę tak się wyrazić, Przemkowi, a on mi.
Z góry dzięki za odpowiedź. Jeśli już ktoś podobne pytanie zadał i nie ma potrzeby odpowiedzi, to spokojnie odsyłajcie mnie.

Angelo!

 Nie do końca rozumiem o co Ci chodzi z tym strojeniem żartów :)
Ogólnie cała sytuacja, którą opisujesz wskazuje na to, że Przemek darzy Cię sympatią. Chłopcy w wieku 14-15 lat są jeszcze dziecinni i choć myślą o dziewczynach to bardzo nieporadnie się z nimi obchodzą :)
Jak widzisz zaangażowało się w to całe koleżeństwo :) Być może chcą Was zbliżyć ku sobie. Zaproponuj Przemkowi spacer po szkole i wszystko się wyjaśni :)
Jak chłopaki odbierają takie zaczepki? Heh w moim wieku to bym był bardzo zaskoczony i na pewno nie traktowałbym tego poważnie. Uciekałbym czym prędzej :) A w wieku 15 lat? Cóż, to ten czas kiedy młodzi ludzie uczą się obchodzić ze sobą, tworzą związki i zaraz je zakańczają. Takie końskie zaloty są poprawne i właściwe dla Waszego wieku :)
Reasumując uważam, że nic nie stoi na przeszkodzie, żebyście wybrali się na spacer i spędzali wspólnie czas :) Wówczas dowiesz się co znaczą dla Przemka takie zaloty i jak Ciebie traktuje :)

Powodzenia!

Autor

niedziela, 17 stycznia 2016

Czy on jest mną zainteresowany?

Hej. Mam 16 lat. Moja ksywka to Candice. Mam taki mały problem. Pisał do mnie kiedyś taki chłopak. Pisał, że podoba mu się ktoś. Wyciągnęłam z niego, że moja koleżanka, z którą również pisał. Ona się nie zbyt z tego ucieszyła.Potem przez jakieś 2 tyg. nie pisał aż w końcu napisał, do mnie. Nie do mojej przyjaciółki. Pisał, że ostatnio mu smutno itd. Zapytałam o co chodzi a on w końcu napisał, że to że wtedy tak napisał to nie prawda a na prawdę ja mu się podobam. Pisaliśmy jeszcze trochę, ale potem kontakt się urwał. Jakoś mu nie uwierzyłam bo pisał różne serduszka itd do mojej koleżanki.
Bał się mi nawet cześć powiedzieć przy kolegach.
Minęło jakieś pół roku i przez ten czas, mijałam się z nim i te spojrzenia... Myślałam o nim czy by nie napisać. Ale zawsze wydawało mi się to głupie. Aż w końcu napisałam do niego za sprawą takiej akcji szkolnej "Dobry duszek". Wylosowałam go i miałam być dla niego miła. Napisałam a nie zagadałam gdyż byłam chora i nie było mnie w szkole. I jak odnowiłam tę znajomość to zaczął mi się jakoś podobać. Spytałam czemu nie pisał a on że myślał, że go nie lubię, a ja na to że może pisać kiedy chce, a on że będzie pamiętał. 3 dni później znowu do niego napisałam. To była niedziela a we poniedziałek i wtorek nic, udawał, że mnie nie zna.
Wcześniej na asku pisał, że podoba mu się taka inna. I, wiem że to jest głupie, ale on lajkuje dziewczynom zdjęcia normalnie a mi nie a przecież jakbym mu się podobała to by lajkował, no nie? xD
Rozmawia też z innymi, ale mnie się jakoś boi. Dlatego mam obawy, jak myślicie, co on może czuć? Czy mnie lubi? A może sobie odpuścić?






Cześć!
Nam z wiekiem zmienia się bardzo światopogląd. Stosunek do dziewczyn również. Póki co on ma dopiero 16 lat. To zaczyna być ten wiek gdy wieczorami myśli się o dziewczynach, ale ciągle jeszcze szpan przed koleszkami jest ważniejszy. To znak, że póki co szkoda się angażować w związek z takim nastolatkiem :)
Mam wrażenie, że jednak mu nie o Ciebie chodziło, a jednak o Twoją przyjaciółkę. Być może liczył na to, że dzięki Tobie pozna jej zdanie na swój temat. Wszak gdyby mu zależało na bliższej znajomości z Tobą to na pewno by do tego dążył. Niestety z tego co piszesz to wygląda na to, że nie jest taką relacją zainteresowany.
Piszesz, że on się boi, ale czego ma się bać? Po prostu Cię ignoruje. Nic więcej :) Nie doszukuj się głębszego dna w zachowaniu facetów.
Zrobiłaś wszystko co mogłaś (za to ogromny plus dla Ciebie), ponieważ nawiązałaś dwukrotnie kontakt. Często dziewczyny czekają, aż to chłopak będzie wszystko inicjował i na tym niestety tracicie. Dlatego jeszcze raz wyrazy uznania dla Ciebie. Tak trzymaj całe życie!
Ja już trochę "starszy" jestem, ale serio dziwi mnie, że wyznacznikiem czegokolwiek są jakiekolwiek lajki ;)
Dla mnie ,jeśli chłopakowi podoba się jakaś koleżanka to jej kupuje czekoladę/ misia/ kwiatka lub po prostu niesie plecak :) Może teraz trzeba lajkować ;)

P.S. Odpowiadając na ostatnie pytanie: ja bym takiego chłopaka sobie odpuścił.

Pozdrawiam
Autor

środa, 13 stycznia 2016

Co zrobić, żeby być adorowaną?

Mianowicie, jak sprawić by chłopak odczuł brak kontaktu, żeby zatęsknił? Ostatnio byłam zbyt... bluszczowata, jeśli można to tak ująć i chyba mu spowszedniałam, przestał mnie traktować jak wyjątkową istotę, a zaczął chyba jak przykry obowiązek ;/.
Chciałabym żeby znów zaczął się o mnie starać, tak jak kiedyś, znów zobaczyć tą iskrę w jego oku.
Jesteśmy razem prawie od 4 lat, więc nie chcę też ryzykować, że się rozstaniemy z takiego powodu, że przechodzimy trudny moment czy coś takiego.
Wieku dokładnego nie podam, ale prawo jazdy posiadam, w moim ulubionym zielonkawym kolorze :)
Pozdrawiam
Mała

Sprawa nie jest łatwa, ale jednak standardowa. Wieku nie chcesz podać i to niestety źle. Ciężko doradzić uniwersalnie. Wiem tylko tyle, że min. 18 lat masz. Wnioskować z tego można, że Wasz związek zaczął się gdy miałaś 14 lat. Może jednak masz 25, a zaczynaliście w wieku 21 lat. Jak sama widzisz to dwie różne sprawy. Też nie wiem ile chłopak ma lat, ale załóżmy, że jesteście równolatkami.
Fazy związków się zmieniają. Na początku jest miód, tysiące tematów, etc. Wraz ze stażem też się powszednieje. Tematów jest mniej, już tak nie zależy, aby widzieć się ze sobą 24h. Dlatego dojrzała miłość, o której się tyle mówi to taka, w której kocha się pomimo braku zafascynowania takiego jak kiedyś. Niektórzy jako lek na to stosują zdradę. Jakieś wyjście to jest, ale uwarunkowane od poglądów danej osoby.
Dlatego przede wszystkim nie wymagaj od niego, że będzie taki sam jak na początku. Też nie jesteś taka jak na początku :)
Myślę, że Twoja "bluszczowatość" nic tu nie zmienia.
Oczywiście najlepiej byłoby porozmawiać, ale z nami facetami to nie łatwe. :)
Muszę przyznać, że przeraża mnie pytanie postawione na początku. Chcesz mu dowalić, "skrzywdzić", żeby był dla Ciebie lepszy. To gwóźdź do trumny.
Pamiętaj, że jego zachowanie to trochę odzwierciedlenie Twojego postępowania w stosunku do Ciebie. Dlatego pytanie powinno brzmieć jak go adorować, żeby mi to odwzajemnił. To jest zarazem bardzo łatwe i bardzo trudne. My mamy ego. Kiedy ono spada to dzieją się bardzo złe rzeczy. Dlatego rolą partnerki jest dbanie o nasze ego, bo inaczej możemy je wznosić poza związkiem.
Zacznij go adorować i pokaż swoją iskrę w oku. Ja wiem, że w Twoim odczuciu to "bluszczowanie" to właśnie ta iskra. Muszę Cię jednak zmartwić. Dla nas to nic wielkiego. Owszem przytulanie jest fajne, ale nie jest dla nas konieczne. My uczucia odbieramy m.in. przez seks. Chcesz pokazać mu jak bardzo go kochasz? Bądź otwarta w tych sprawach. Być może w Twoim odczuciu wszystko jest ok, ale on to może widzieć zupełnie inaczej. Może zbyt rzadko? Może zbyt monotonnie? Może nudno? Może nie inicjujesz? Może ma jakieś fantazje, a Ty bronisz się przed nimi rękoma i nogami?
Oczywiście do niczego się nie zmuszaj. Po pierwsze to źle dla Ciebie, a po drugie my to wyczujemy. Co ja bym zrobił na Twoim miejscu?
Zróbcie sobie romantyczny wieczór (jak nie macie możliwości to może chociaz popołudnie?). Proponuję wspólnie kupić seksowną bieliznę dla Ciebie. Poproś go, żeby też ubrał coś konkretnego. Nawet jak Ci to obojętne to poproś, a potem się pozachwycaj ;) Napijcie się wina i zainicjuj rozmowę o fantazjach/zachciankach. Czasem to mogą być naprawdę proste rzeczy. Może coś będzie do zrobienia dla Ciebie? W trakcie seksu poproś go, żeby to zrobił, bo brzmi fajnie :) nawet gdybyś miała skłamać. Potem niech seks wyjdzie od Ciebie. Bądź aktywna i już. Niech się nacieszy :)
Chcesz konkretniejszych wskazówek to nieoficjalnie :)
Zrób mu dobre jedzenie.
I bardzo ważne: chwal za wszystko co zrobi dobrego. Kupił kwiatka? Dziękuj, chwal, ciesz się. Chwal się nim znajomym. Tak, żeby słyszał.
Mów wprost o swoich oczekiwaniach.
"X chciałabym dostać od Ciebie różyczkę". Jak to zrobi to okaż wdzięczność. Tak, tak. Znowu chwalenie i seks. Ot cała droga do faceta. Stawiam butelkę dobrego wina, że to pomoże.
Chyba, że ma kogoś na boku to wtedy gwarancji nie dam :)
Liczę na to, że dasz znać jak się wszystko rozwija :)
Powodzenia!
Autor

czwartek, 7 stycznia 2016

Podoba mi się instruktor jazdy

Witam :)
Piszę, bo potrzebuję jedynie obiektywnej opinii osób trzecich. 
Sprawa wygląda tak: Od jakiegoś czasu chodzę na kurs prawo jazdy. Spodobał mi się jeden z instruktorów. Zwróciłam na niego już uwagę, gdy tylko widywałam go w OSKu, ale to olałam na początku. Potem jeździłam z nim 2 razy ( sama po 4h)i tak jakoś wyszło, że bardziej zwróciłam na niego uwagę. Ogólnie trafiałam na fajnych instruktorów, ale wiecie, do niego tak szczególnie mnie ciągnie. Spodobał mi się i świetnie się czuje w jego towarzystwie. Miło się tez z nim gada. Jak idę na jazdy to zawsze miałam nadzieję, że z nim będę jeździć. Miałam zamiar to zostawić, stwierdziłam, ze skończę kurs, nie będziemy się widywać i zapomnę. Dodam, że ja mam lat prawie 19, a on nie wiem, jednak obstawiam jakieś 27/28. Jednak do myślenia dał mi fakt, że często się na mi przygląda. Ilekroć nie idę do OSKu, a się widzimy to mi się przygląda, czasem się do mnie odezwie. I to mi daje do myślenia, własnie. Co myślcie o tej sytuacji?
Pozdrawiam,

Zastanawiająca się Ev.

środa, 6 stycznia 2016

Skomplikowane zachowanie z jego strony

Cześć NBS!

W sumie miałam napisać do was wcześniej, ale piszę dopiero teraz.
Moim problemem jest mój przyjaciel. Znamy się już 10 lat, a nawet nieco więcej. Praktycznie od dziecka. Dziwnie się między nami układało. W dzieciństwie nie przepadaliśmy za sobą, ale potem było lepiej. Byłam z nim w klasie w podstawówce i w gimnazjum. No i gdzieś w gimnazjum poczułam do niego co więcej. No i zdecydowałam, że mu nic nie powiem... Ale koleżanki poradziły mi, że powinnam mu to powiedzieć. No i zrobiłam to... Tylko, że on w ogóle nie zareagował, pomijając fakt, iż powiedział, że już się tego domyślał. Potem już zmienił temat. Praktycznie, tak jakby nic się nie stało.
I co ja mam o tym myśleć? Jestem skonfundowana, trochę zła i zostawiona z mętlikiem pytań. Tak trochę głupio mi zaczynać ten temat, gdyż już samo powiedzenie mu o moich uczuciach było dla mnie dość trudne... Tym bardziej, że chociaż nic nie powiedział, to nadal zachowuje się... Tak jakby coś miałoby być, a z drugiej strony w ogóle nie zareagował.
Dodatkowo. Teraz w międzyczasie znowu się spotkaliśmy. Zupełnie mnie ignoruje.
Co zrobić?
Zagubiona, lat 17

sobota, 2 stycznia 2016

Otwórz się na związek!

Hej!

Mam dość... dziwny problem. Myślałam żeby dodać to w kategorii Chłopcy ale stwierdziłam, że to już trochę większy problem, i że bardziej siedzi w mojej głowie niż w moim zachowaniu. Dlatego piszę tu. 
Tak więc mój problem jest dla mnie dość hmmm.. wstydliwy? Może niekoniecznie dobre słowo, bardziej krępujący. Dobre dwa lata temu (tak, a teraz mam 15 lat, 3 klasa gimnazjum, ale uwierzcie, kochałam go.) chłopak złamał mi serce, a wcześniej przez rok się friendzone'owaliśmy. Najgorsze, że byliśmy razem w klasie w podstawówce, w gimnazjum już osobno (ale nadal ta sama szkoła), ale cała nasza przyjaźń istniała praktycznie tylko w internecie. Ani razu nie było między nami takiego spotkania, że porozmawialiśmy sobie w cztery oczy, przytuliliśmy się czy coś... nie było tego. A pisaliśmy 24/7. Praktycznie dosłownie. I myślę że to może być trochę powodem mojego problemu. 

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Pierwszy raz - jak to w końcu jest?

Hej!
Przychodzę z dość nie typowym problemem. Otóż mam chłopaka. Bardzo go kocham, zależy mi na nim i uwielbiam z nim przebywać. Mam 16lat, a niedługo nasza 3 rocznica związku. Wszystko fajnie, jednak mówił mi, że chciałby aby tego dnia był nasz pierwszy raz, ale mnie to poprostu obrzydza. Nie dlatego, że nie lubie jego, albo nie akceptuję swojego ciała. Sam fakt współżycia mnie odrzuca i wydaje mi się dość obrzydliwy. Tłumaczyłam mu to już, on rozumie jednak stara się mnie jakoś namówić na to wydarzenie. Czy jestem normalna, że tak myślę? Czy coś może być ze mną nie tak? Proszę o brak odpowiedzi "może jesteś lesbą"

Amanie

poniedziałek, 9 listopada 2015

On od dawna mnie obserwuje...

To tak.. na dyskotece szkolnej poznałam fajnego chłopaka poprosił mnie do tańca trochę przy tym gadaliśmy był bardzo miły ja starałam się być również :) On ma obecnie 18 lat ja 17. Na drugi dzień po pamiętnej dyskotece miałam lekcje na przeciwko i wtedy on pierwszy raz się do mnie uśmiechnął.. tak to wtedy wpadłam po uszy :/ Od tego czasu gdy mijaliśmy się na przerwie mówił mi cześć lub gdy mieliśmy na przeciwko siebie lekcje wymienialiśmy spojrzenia i chyba nie do końca zwyczajne uśmiechy. Były one z obu stron strasznie nieśmiałe do tego dochodził chwilowy kontakt wzrokowy i tak kilka razy w ciągu przerwy. Moja przyjaciółka zauważając co się dzieje twierdziła że to co robimy jest strasznie słodkie. Trwało to ok 4 miesiące nic więcej się nie działo, nie potrafiłam przejąć inicjatywy bo jestem strasznie wstydliwa.Co tydzień spotykaliśmy się po przeciwnej stronie korytarza i jak dzieci uśmiechaliśmy się do siebie. Ciągle liczyłam na coś więcej z jego strony, ale po tych 4 miesiącach wszystko stopniowo zaczęło kończyć się. Przestał przychodzić wcześniej pod klasę gdy wiedział że mamy na przeciwko lekcje, potem skończyło się już nawet ,,cześć" przy mijaniu się na szkolnym korytarzu.Po paru miesiącach ciszy (cisza, po za wymianą spojrzeń) były wakacje które powinny zakończyć całą szopkę ale tak nie jest. Dziś po prawie roku (za dokładnie 19 dni będzie rok od tego jak się poznaliśmy) gdy mijamy się na przerwie on patrzy prosto w moją twarz, gdy zdarza się mieć na przeciwko lekcje a nauczyciele się spóźnią patrzy w moją stronę, gdy podniosę wzrok przez ułamek sekundy patrzy a potem zmieszany odwraca wzrok. Mam wraże nie że te spojrzenia nasilają się. Nwm jak na to reagować on bardzo mi się podoba myślę o nim cały ten czas i nawet na chwilę nie przestałam. Jego wzrok to na pewno nie moje urojenia bo słyszę czasem komentarze znajomych ,,ej dlaczego on się tak na ciebie patrzy" Czy to pora by sobie odpuścić i zająć się życiem? W sumie to już próbowałam wielokrotnie ale nie wychodziło :/ Muszę jeszcze dodać że jestem strasznie nieśmiałą osobą a naszych uśmiechów na pewno nie zniszczyły żadne moje relacje np. z innymi chłopami bo jestem cały czas sama on chyba też.Co ja mam robić.. odpuścić czy może wznowienie uśmiechów z mojej strony jest dobrym pomysłem? Ta niewiedza co do jego uczyć mnie wykańcza bo przecież rok to dużo czasu. Pomocy!

źródło: i3.dailyrecord.co.uk

Witaj :)
Nim przejdę do Twojego problemu, na wstępie chce do wszystkich z Was zaapelować - jeśli zadajecie pytania, podpisujcie się. To mała rzecz, a sprawia, że praca staje się przyjemniejsza :) Nie musi być nawet imię, literka wystarczy. Tylko o tym nie zapominajcie ;P
Ale już, już przechodzę do tematu! Jak zwykle rozpiszę wszystko w punktach.

Jeśli pamięć mnie nie myli, temat ten przewijał się już w kilku moich postach, ale i tu muszę o nim wspomnieć: pracuj nad pewnością siebie!
Jeśli Ty o siebie nie zadbasz, kto inny to zrobi? A bez obiektywnej oceny samej siebie wiele szans mignie Ci przed nosem, właśnie przez wstyd, czy nieśmiałość. Na naszym blogu przeczytasz o tym więcej TUTAJ :)

Nim zaczniesz jakkolwiek działać, zastanów się, czy na prawdę chcesz próbować walczyć o człowieka, który mimo wysyłania jakiś sygnałów, nie zainicjował kolejnych spotkań.
źródło: chaoticsoulzzz.files.wordpress.com
Nie wiem jak Ty, ale ja mam nieco staromodne podejście do tego, jak powinien zachowywać się chłopak. Jeśli osiemnastolatek, a więc niemal dorosły mężczyzna tylko się do Ciebie uśmiecha, patrzy się, ale nie podejdzie, nie porozmawia... może to oznaczać, że jest albo bardzo wstydliwy, tak jak Ty, albo niczego więcej w gruncie rzeczy nie chce. O ile druga sytuacja jest dla mnie po prostu naturalna, o tyle druga niekoniecznie. Jeśli więc odpowiada Ci nieśmiały chłopak, albo uznasz, że nie podszedł do Ciebie, nie porozmawiał, bo nie czuł takiej potrzeby, działaj dalej. Jeśli jednak nie podoba Ci się takie zachowanie - spróbuj nie zwracać na niego uwagi. Wiem, wiem, że to nie takie proste, ale w takiej sytuacji po prostu nie widzę wyjścia z jakimś większym sensem.

To, że Wasza znajomość wygasła, jest czymś naturalnym.
Jeśli nie ma rozmowy, nie będzie i przywitań. Możliwe, że i Ty jemu się podobasz, ale po takim czasie uznaje, że nie ma po co podejść i zajmować Ci czas, skoro minęło już tyle czasu. Nie zna Cię, Ty jego też, nie wiecie, co tak na prawdę dzieje się w waszym życiu, dlatego odbudowanie znajomości jest dla obydwu stron dość niewygodne.

Więc... jak znów zacząć...?
źródło: i.dailymail.co.uk
Chcesz z nim utrzymywać kontakt? To niestety, sama będziesz musiała Waszą znajomość zainicjować, skoro in tego nie zrobił. Na początek po prostu zbierz się w sobie, uśmiechnij się i... powiedz mu na korytarzu Cześć. Możesz to zrobić w biegu, tak jak wcześniej na korytarzu, nie inicjując rozmowy, ale to powinno dać mu do myślenia i być może doda mu nieco odwagi, by podejść i porozmawiać. Bo skoro się witasz, to chcesz kontaktu z nim i raczej się nie zbłaźni, gdy będzie chciał do Ciebie podejść ;P
Co do uśmiechów, same mogą po prostu nie wystarczyć. Niestety, choć to coś niewątpliwie miłego, to jeśli na prawdę jest nieśmiały, niewiele zmienią. Jeśli jednak dodasz do tego powitania, możliwe, że podejście do Ciebie, by z Tobą porozmawiać, zaraz, za pierwszym razem, możliwe, że po kilku... ale wydaje mi się, że powinien to zrobić.

Powinien, ale nie musi. Co w sytuacji, w której Twoje przywitania nic nie zmienią?
Jeśli dalej jesteś pewna swego, ale dalej nie doszło między Wami do rozmowy, znów, chcąc nie chcąc, musisz stać się inicjatorką. Zaciśnij zęby i idź z nim porozmawiać. To nie będzie proste, ale na pewno będzie to dla Ciebie dobra lekcja ;P Po prostu się przywitaj i zagadaj o coś, co ma związek ze szkołą, czy wspólnymi znajomymi. Potem rozmowa powinna sama się potoczyć :) Na prawdę, najgorszej jest zacząć!
Oczywiście, możesz pominąć moje wcześniejsze rady i od razu przejść do tego punktu, bo jest on po prostu najbardziej bezpośredni i nie wymaga kombinacji, a co za tym idzie, może wypaść najlepiej, ale zdaje sobie sprawę z tego, że nie jest to łatwe.

Co jeśli mimo wszystko, relacja nie wypali? A Ty dalej będziesz w nim zauroczona?
źródło: avmedia.info
Może się okazać, że ma dziewczynę. Albo po prostu, nie kleiła się Wam rozmowa. Może Ty nie zmusisz się, by do niego się odezwać, albo przeciwnie, to on będzie się za bardzo wstydził, by nawet odpowiedzieć Ci na przywitanie? Nie wszystko musi wypaść doskonale. Ale jeśli tak się stanie, przynajmniej zdobędziesz nowe doświadczenie. To nie jedyny chłopak na świecie, nie znasz go za dobrze i w takiej sytuacji, obwinianie siebie o to, że nie wyszło, nie ma większego sensu.
Co do samego zauroczenia, w takiej sytuacji powinnaś odizolować się od niego, jak możesz - unikać myślenia o nim, patrzenia na niego. Z czasem wszystko powinno minąć :)

To chyba wszystko, co przychodzi mi na myśl - jeśli jednak masz jakiekolwiek pytania, pisz i pytaj :) W razie czego, odsyłam Cię do notki Cocalotte z podobnym problemem, jak Twój - znajdziesz ją TUTAJ.

Powodzenia!
Lyra
Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x