Cześć dziewczyny i Załogo NBS!
Mam do Was ogromną prośbę i proszę (!!!) nie zbywajcie mnie "musisz z nia poważnie porozmawiać", bo uwierzcie, przytoczyłam już wszystkie argumenty, spokojnie i kłócąc się, a nadal do niczego nie doszłam ;((( Przejdę do problemu.
Zaczynam teraz 2 klasę liceum na profilu humanistycznym. Przedmioty ścisłe nie są moją mocną stroną i od zeszłego roku mam korki z matmy. Oke, pogodziłam się z tym i jest nawet dobrze, ale moja mama zmusiła mnie w zeszłym roku na korki z fizyki. Ja nie chcę na nie chodzić! Cały zeszły rok myślałam tylko, jak się z nich urwać, nie uważałam i siedziałam tylko z mądrym wyrazem twarzy, a myśli latały swobodnie... Głupio mi również, bo korepetycje nie są tanie, a u mnie w domu jakoś kasa się z każdego kąta nie sypie... I raptem na moje "korki" z tej nieszczęsnej fizyki szło 120 zł tygodniowo (!) W drugiej klasie jest bardzo ciężko, dużo nauki, chciałabym polepszyć oceny i skupić się na przedmiotach profilowych. Przyszłość również wiążę ze studiami humanistycznymi... Moja mama po prostu uważa, że trója z fizyki na świadectwie jest zbrodnią... Dodatkowo teraz wysuwa manipulację psychiczną typu: "Teraz ważą się losy Twojej przyszłości, ja wiecznie żyć nie będę i nie będę w stanie ci później pomóc" No i wtedy wytrąca mi wszystkie argumenty, a ja naprawdę na te korepetycje nie chce chodzić :((( Chcę też mieć trochę czasu dla siebie, bo prócz matematyki chodzę na zajęcia dodatkowe z języka angielskiego... Mama nie chce zrozumieć, że ja żyję również teraz, a nie tylko "później"... Wiem, że ona się o mnie martwi, ale ja naprawdę nie wiem już, jak jej wytłumaczyć swoje racje :((( Proszę, pomóżcie!
~Zdesperowana
Kochana Zdesperowana!
Może zacznę od tego, czego moim zdaniem nie powinnaś robić. Najgorszym rozwiązaniem byłoby zlekceważenie fizyki, choć może się nasuwać na myśl w ramach protestu, to jednak nic to nie da, raczej utwierdzi mamę w przekonaniu, że korki są potrzebne.
A teraz do rzeczy.
Z tej sytuacji widzę dwa wyjścia.
1) porozmawiać. Tak, wiem, że już to robiłaś. Nie raz, nie dwa, nie piętnaście. Mogłabyś spróbować jeszcze raz, tym razem jednak nie kłóć się z mamą, że nie chcesz korków z fizyki, ponieważ nie są ci potrzebne, nic ci nie dają. Możesz obiecać, że przyłożysz się do fizyki, ale samodzielnie, bez korepetytora. Możesz się uczyć z koleżanką, jeśli ci to pomoże. We dwie nauka jest o wiele ciekawsza, jeśli tylko potraficie się odpowiednio zmotywować i zamiast plotkować i gadać, uczyć się. Jeśli zaś mama na to się nie zgodzi, możesz poprosić ją chociażby o zmianę korepetytora. Z doświadczenia wiem, że są nauczyciele, którzy nawet najciekawszy fakt przekształcą w nudną jak coroczne oglądanie "Kevin sam w domu" lekcję. Jednak istnieją też tacy, którzy swoją charyzmą i zaangażowaniem sprawią, że nawet najnudniejsze lekcje staną się ciekawe. Myślę, że znalezienie takiego nauczyciela byłoby wielkim sukcesem, a jednocześnie najlepszym rozwiązaniem - zrozumiałabyś fizykę i po pewnym czasie korki nie byłby ci już potrzebne.
2) ta opcja z pewnością mniej ci przypadnie do gustu, ale myślę, że w niektórych przypadkach poskutkowałaby. Mówię o przyłożeniu się do nauki w 100%. Gdy pokonasz rozkojarzenie, skoncentrujesz się, zrozumiesz o wiele więcej. Praktyka czyni mistrza, im więcej będziesz ćwiczyła, z tym większą łatwością ci wszystko przyjdzie. Nie ma słowa "niemożliwe", jest tylko dobra organizacja czasu i silna wola. Jeśli przyłożysz się, będziesz ciężko pracowała, twoje oceny się poprawią. A potem pozostaje ci tylko porozmawiać z mamą. Wtedy już będziesz miała mocny argument, bo po co ci korki z przedmiotu, z którego masz 4?
Mam nadzieję, że pomogłam.
Uściski,
Kwaskowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz