Najmocniej przepraszam za moje spóźnienie! Mam małe problemy z własnym komputerem, dlatego post pojawia się również w pewnym sensie archiwalny; nie mam możliwości przygotowania czegoś nowego dot. muzyki, zatem dziś niestety tylko recenzja. Mam nadzieję, że do przyszłej soboty sytuacja się unormuje. Zbliża się Halloween, dlatego dziś również prezentuję książkę z odrobinką grozy. Mam nadzieję, że wybaczycie mi moje spóźnienie - zapraszam do czytania! :)
Tytuł: Wizje
Śmierci
Autor: Nora
Roberts
Gatunek:
kryminał
Ilość stron:
280
Co mówi okładka?
Nowy Jork, lato 2059 roku.
Porucznik Eve Dallas przemierza mroczne zakamarki Manhattanu, tropiąc
psychopatycznego mordercę, który upodobał sobie młode kobiety o ciemnych oczach
i długich brązowych włosach. Pierwsza ofiara została znaleziona w Central Parku
– leżała na kamienistym brzegu jeziora, z dłońmi złożonymi jak do modlitwy. Nie
miała na sobie nic oprócz czerwonej wstążki zaciśniętej na szyi. Nie miała też
oczu – zabójca usunął je z chirurgiczną wręcz precyzją… Eve Dallas gorączkowo
szuka wyjaśnienia makabrycznej zagadki. Musi odnaleźć mordercę, zanim jej
koszmarne przeczucia staną się rzeczywistością.
Po
przeczytaniu nazwiska pani Roberts, od razu załącza nam się w głowie lampka i
książka z miejsca zostaje zaklasyfikowana jako romans. I tutaj trafiamy na miłą
niespodziankę, bowiem jest to powieść o nieco odmiennej tematyce. Nie mogę
stwierdzić, że mamy do czynienia z niezwykle wyrafinowanym kryminałem, którego
niesamowite zwroty akcji wgniatają nas w fotel, ale po twórczości pani Christie
i pana Doyle’a ciężko będzie znaleźć powieść, która zdzierży taką konkurencję. „Wizje
Śmierci” przedstawiają nam niezwykle silną bohaterkę, która będąc kobietą
wzbudza strach i szacunek. Czytelniczkom czasami potrzeba wzorca, z którym
mogłyby się utożsamić.
Historia
nie jest do końca banalna, ale raczej schematyczna. Bardzo długo rozwija się
akcja i sprawdzanie wszystkich możliwych poszlak. Nie można również powiedzieć,
że w tekście wyczuwalna jest groza, którą autorka najprawdopodobniej próbowała
w niektórych miejscach zbudować. Mimo wszystko końcówka jest nieco zaskakująca
i muszę przyznać, że się jej nie spodziewałam. Może jestem niewybrednym
czytelnikiem i brak mi policyjnego zmysłu, ale takiego zwrotu akcji nie
dopuściłam nawet do myśli. Zauważyłam pewną tendencję, że Nora Roberts w swoich
kryminałach tak naprawdę przedstawia nam mordercę zaraz na początku. Oczywiście
nie mamy o tym pojęcia i często okazuje się dopiero pod koniec, że jakiś z
pozoru całkiem sympatyczny bohater był cały czas poszukiwanym. I tutaj właśnie
tego nie ma. Uznam to za duży plus, gdyż czytelnik do samego końca nie wie, kim
tak naprawdę jest morderca.
Mimo iż
Nora Roberts postanowiła napisać kryminał (a właściwie całą serię, gdyż
opowieści o Eve Dallas jest aż szesnaście i mam zamiar zaprezentować wam
jeszcze jedną z nich), to wyraźnie widać tutaj jej rękę. Dlaczego? Bowiem u
boku naszej policjantki znajduje się oczywiście oszałamiający mężczyzna.
Tajemniczy, szarmancki i niezwykle pociągający; zatem w książce mamy również do
czynienia ze scenami erotycznymi. Jednak wybaczmy, w końcu przez tyle lat
pisania mogły utrwalić się pewne nawyki. Sądzę, że wstawki nie utrudniają
czytania i niektóre czytelniczki mogą odebrać je nawet jako miłą odmianę od
brutalności samego morderstwa. Czy książka jest godna polecenia? Myślę, że
warto w wolnej chwili po nią sięgnąć. Nie przeraża swoją objętością, czyta się
ją szybko i samo rozwiązanie jest dosyć ciekawym zabiegiem.
Ocena:
6/10
Ślę puddingowe pozdrowienia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz