Moim problemem jest stagnacja w związku- każde z nas rozwija się w swoim kierunku, ale brakuje mi rzeczy które moglibyśmy robić razem, tak żeby mieć "coś wspólnego". Trochę nudzę się w naszym związku, mimo że Go naprawdę kocham, mam wrażenie że On też się znudził spędzaniem czasu w dotychczasowy sposób. Wiecie, czasem film na komputerze, rzadko wyjście do kina czy na coś do jedzenia, czasem po prostu zostać w domu i posiedzieć razem, takie ot codzienne życie. Wydaje mi się, że żeby pchnąć to do przodu, powinniśmy, a może raczej dobrze by było mieć jakieś wspólne hobby, takie które zmuszałby do wychodzenia z domu. I tu tak naprawdę zaczyna się mój problem, bo nie wiem co moglibyśmy razem robić- ogranicza nas głównie kwestia kasy- nie bardzo mamy tyle żeby nią "szastać", a wręcz przeciwnie. No i trochę grafiki nam się nie zgrywają, ale to jest do pokonania.
Chodzi mi o to, czy moglibyście (i Autor i Alyssa najlepiej) podać jakieś ciekawe sposoby na wspólne zajęcia/hobby, ale żeby to nie kosztowało majątku.
Z góry dziękuję
Dzika
No cóż... Tak po prostu jest :)
Przychodzi taki czas w każdym związku, że ochy i achy mijają. Zaczyna się codzienność i wychodzi na to, że nawet nie ma o czym rozmawiać :) Jak to zwykle tutaj bywa mam za mało danych. Nie wiem ile macie lat, co robicie w ciągu tygodnia (szkoła/studia/praca?), czy mieszkacie razem, ile już razem jesteście (stawiam, że około 3 lat), etc.
Nie da się mieć ciągle wspólnych tematów i patrzeć sobie w oczy non stop. Faktycznie jest to przyjemne i każdy z nas to lubi, ale prędzej czy później to po prostu minie. Z tego powodu rozpadają się tak często nastoletnie związki. Są one kruche, krótkie i nietrwałe. Para musi być stale stymulowana, żeby być blisko siebie. Gdy tego brakuje to się pomalutku rozpada. Wtedy już od dojrzałości i silnej woli danych osób zależy jak to się potoczy.
"Naturalny" mechanizm polega na tym, że gdy poznaje się poważniejszego partnera (najczęściej w okolicy studiów) to motylki w brzuchu i chęć spędzania każdej wolnej chwili na tyle stymuluje związek, że jest super. Następnie są oświadczyny, planowanie ślubu. To bardzo spaja. W końcu sam ślub, podróż poślubna - miód, toffi i orzeszki. Dalej planowanie własnego lokum. Szukanie, branie kredytu, kupienie. Poooootem urządzanie, wybieranie kolorów, mebelków, cuda wianki. Gdy to się zakończy czas na dziecko. I to właśnie dziecko spaja parę i związek kwitnie. Do czasu, aż młode wyfrunie z domu. Wtedy u facetów pojawia się tzw kryzys wieku średniego (u kobiet w sumie też). Okazuje się, że już nic nie trzyma małżeństwa i można się rozwodzić. Pojawiają się kochanki i kochankowie. Łatwo wtedy o skok w bok. Brakuje nam stymulacji, więc szukamy gdzie indziej. Czasem to tylko gorący potajemny romans, a czasem tak motylki złapią, że zmieniamy rodzinę.
Prawdą jest, że na każdym etapie może pojawić się zdrada - właśnie w poszukiwaniu tej stymulacji. Jak się chłopak dłuuugo nie oświadcza i zaczyna się stagnacja to często dziewczyny stawiają ultimatum lub po prostu odchodzą. Oczywiście jest wiele par bez ślubu i żyje im się dobrze. Jasne, sam ślub to formalność. Chodzi mi tu bardziej o deklarację i takie prowadzenie swojego życia, żeby uzgodnić wspólne pożycie aż do śmierci. Niektórzy chcą się po prostu dogadać i dobrze im z tym, a niektórzy biorą ślub.
Brak dziecka również może prowadzić do rozpadu związku. Czasem takim zamiennikiem będzie zwierzak. Na niego przeleje się miłość i jakoś to działa. Czy tak jak wspomniałem wcześniej rozpady małżeństwa gdy dzieci przestają być dziećmi.
To co u siebie zauważyłaś to po prostu brak takiej stymulacji. Jeśli chcecie o siebie powalczyć to musicie to robić wspólnie. Porozmawiać i spróbować jakoś znaleźć rozwiązanie. Należy też po prostu dopuścić do siebie fakt, że po prostu będziecie się też zajmować swoimi sprawami indywidualnie. Nie wszystko będziecie robić wspólnie. Każdy musi mieć swój kącik i tam swoje zajęcie. Niektórzy grają w jakieś gry, inne malują paznokcie albo czytają książki. Wypady ze znajomymi bez swojego partnera. To jest potrzebne, każdy musi mieć swoją intymność i prywatność.
Wspólne hobby to trudne do osiągnięcia. Jeśli nie poznaliście się na warsztatach gry na gitarze to ciężko będzie, żebyście oboje to lubili. Najłatwiej to jakbyście wzięli ślub i mieli dziecko :) Jeśli nie to hmmm proponuje wspólny wyjazd. Na dwa, trzy dni. Można coś znaleźć w dobrej cenie. Wspólne podróże zawsze zbliżają. Można pojechać do aquaparku czy zoo. Tylko, że ciągle nie będzie jakoś dużo tematów do rozmów. Wy się już tak znacie, że bardzo dużo o sobie wiecie. Możecie porozmawiać o zoo, w którym byliście, ale to temat na krótki czas. Może blisko macie granicę? Pojedźcie na obiad do przygranicznej miejscowości. Super sprawa, wycieczka, trochę inna kultura :)
Może zapiszcie się na fitness albo tańce?
Wszystko jednak wiąże się z pieniędzmi. Niestety. Z tańszych opcji to rowerowa wycieczka na piknik. Tylko na ile to będzie stymulujące? Jak często można na te rowery jeździć?
Ważne jest to, żebyście nauczyli się żyć w codzienności. Spotkania z przyjaciółmi, przyjęcia, wyjazdy do rodziców, wspólne sadzenie jakiś kwiatków, malowanie pokoju, wspólne gotowanie czy pieczenie ciasta.
Z takich drobnostek nauczcie się czerpać ciepło i zbliżajcie się do siebie.
Niestety nie zawsze da się tak podtrzymać związek. Czasem się pojawi ktoś inny i jego osoba będzie tak interesująca, że po prostu się do niego odejdzie. Uzupełni wszystkie braki dotychczasowego partnerstwa. Motylki w brzuchu, miliony tematów, a nawet milczenie będzie sprawiało niesamowitą przyjemność. Byleby być obok. I to też tylko przez jakiś czas. Gdy zabraknie stymulowania albo się pojawi ktoś nowy albo związek będzie po prostu trwać z przyzwyczajenia.
Życzę Wam jednak podreperowania związku i mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi :)
Pozdrawiam
Autor