Cześć Dziewczyny! :)
Zastanawiałam się do jakiej
kategorii pasuje mój problem i w końcu stwierdziłam, że kategoria
"Psychologia" będzie najodpowiedniejsza. Mam 17 lat, po wakacjach
będę uczennicą drugiej klasy liceum. Chodzi o to, że bardzo wysoko stawiam
sobie- a co za tym idzie również innym- poprzeczkę. Mam dobrą pamięć, więc dużo
wynoszę z lekcji. Przez to nie muszę poświęcać dużo czasu na naukę. Wystarczy,
że przeczytam sobie temat, a właściwie już go umiem. W szkole dostaję głównie
szóstki, sporadycznie piątki. Pierwszą klasę liceum skończyłam ze średnią 5.8.
Była to najwyższa średnia w mojej szkole. Można by powiedzieć, że to super,
świetnie, zwłaszcza, że wszystko łatwo mi przychodzi. A jednak każdy
sprawdzian, kartkówka wiąże się u mnie z ogromnym stresem, bo wiem, że muszę
dostać 6, czyli nie mogę się pomylić. Moje przyjaciółki (a właściwie to chyba
dobre koleżanki- nie wiem jak je nazwać, bo nikogo nie dopuszczam do siebie
zbyt blisko) nie są tak ambitne. Nauka ciężko wchodzi im do głowy, więc czasami
nie uczą się wcale i często wyznają zasadę "byle na 2". Mówią mi, że
gdyby były tak zdolne jak ja to wcale nie zaglądałyby do książek, bo by im się
nie chciało. Znajomi, którzy nie mają wglądu w moje oceny nic nie wiedzą o
moich wynikach. Nic nie podejrzewają, bo ciągle chodzę na imprezy, włóczę się
po pubach, klubach, sama często organizuję domówki. W klasie jestem jedną z
najbardziej rozrywkowych osób. Mam dużo znajomych, lubię poznawać nowych ludzi.
Wiele osób dowiedziało się o moich ocenach dopiero na zakończeniu roku. Tak to
tylko osoby z klasy były wtajemniczone. Wiele od siebie wymagam także w kwestii
wyglądu.
Dawniej, jeszcze na początku
gimnazjum miałam problemy z lekką nadwagą (BMI było w normie, ale miałam za
dużo cm tu i ówdzie). Przed liceum baaardzo schudłam i teraz dużo ćwiczę,
biegam i nie pozwalam sobie na kaloryczne jedzenie. Dbam też o cerę, włosy, paznokcie,
starannie dobieram ubrania i makijaż żeby być jak najlepszą wersją samej
siebie. Przeszkadza mi to, że moje koleżanki nie są tak ambitne jeśli chodzi o
naukę, choć oczywiście wiem, że to tylko i wyłącznie ich sprawa. Ja przez to,
że tyle od siebie wymagam często jestem nerwowa, wybucham. Przeszkadza mi to,
że w znajomości z tymi dwoma koleżankami daję z siebie wszystko, często
załatwiam nam transport na imprezy, jeżdżę z nimi gdzie tylko chcą i nigdy ich
nie wystawiam, a one potrafią mnie wystawić pół godziny przed imprezą,
stawiając mnie w kłopotliwej sytuacji (ostatnio przez nie zostałam bez
transportu, który pierwszy raz od wieków w końcu same załatwiły). One nie
traktują życia tak poważnie jak ja. Czasem, gdy jestem z nimi widzę, że dzwoni
do którejś z nich telefon, a ona go olewa. Do obu dziewczyn strasznie trudno
się dodzwonić i gdy ode mnie nie odbierają to wyobrażam sobie taką samą
sytuację- że koleżanka leży sobie na łóżku, a telefon dzwoni na szafce obok i
nawet nie chce się jej wstać, żeby go odebrać. Denerwuje mnie lenistwo i brak
ambicji. Mi też często się nie chce, a mimo wszystko przemagam się i robię to
przed czym się wzbraniałam. Po prostu wiem, że zawsze musi mi się chcieć.
Mieszkam tylko z mamą, która wychowuje mnie samotnie. Charakter mam w stu
procentach po niej, jesteśmy identyczne pod każdym względem (jeśli chodzi o
charakter). Ona też bardzo dużo wymaga od siebie i od innych ludzi, w tym ode
mnie. No i jest sama, mimo że dawniej kręciło się wokół niej wielu mężczyzn, a
teraz po prostu odstrasza ich swoim zimnym zachowaniem. Do mnie też pisze wielu
chłopaków, bo przyciąga ich być może moja uroda, ale gdy trochę ze mną popiszą
lub spotkają się, zwykle uciekają w popłochu, bo wydaje im się, że nie
sprostają temu zadaniu. Niektórych chłopaków sama od razu odrzucam, bo wkurza
mnie prostactwo i brak ambicji. Ostatnio pisałam z chłopakiem, który w którymś
momencie wspomniał, że "jest w zawodówce, bo nienawidzi nauki". Krew
mnie zalała. Pomyślałam sobie: "to co ty będziesz w życiu robił?".
Ostatnio spotykałam się z młodym lekarzem i było super, on był ambitny,
oczytany, nie to co chłopcy w moim wieku. Jednak nam nie wyszło, bo on myśli
już o rodzinie, ustatkowaniu się, a ja mam dopiero 17 lat. Boję się, że tak jak
mama nikogo nie będę miała, bo za dużo wymagam od ludzi. Ale to nie jest tak,
że szukam dziury w całym, mi po prostu autentycznie przeszkadzają niektóre
ludzkie zachowania i nie mogę wytrzymać. Przepraszam za ilość tekstu, ale
chciałam jak najdokładniej opisać problem. I proszę- nie piszcie mi tylko:
"przestań od siebie tyle wymagać" itp, bo ja po prostu źle się czuję,
gdy nie jestem najlepsza, a tak to jest to coś, co mnie wyróżnia spośród
innych.
— Ania, 17 lat.
Droga Aniu!
Nie zamierzam pisać Ci „przestań od siebie tyle wymagać”, bo dobrze, że to robisz i dążysz do doskonałości.
Dzięki temu możesz dojść do czegoś w życiu, masz najwyższe stopnie, o których
większość społeczeństwa może sobie tylko pomarzyć, zdasz z pewnością dobrze
maturę i dostaniesz się na studia bez problemów. To bardzo dobrze, że
dbasz także o swoją figurę i zdrowy, ładny wygląd. Twoja wymagająca mama na
pewno jest z Ciebie dumna i szczęśliwa, że ma tak zdolną i piękną córkę. Ty także
powinnaś się z tego cieszyć. A jednak tego nie robisz.
Zamiast tego przejmujesz się
ciągle tym, że musisz być idealna. Musisz być najlepsza, musisz wyróżniać się z
tłumu. Twoje ambicje są po prostu niezdrowe. Narażasz się na życie w ciągłym
stresie i współzawodnictwie, co nie jest dobre dla Ciebie i Twojego organizmu.
Możesz w końcu zatracić się w tym wszystkim, stać się jednym wielkim chodzącym
kłębkiem nerwów. Odstraszysz takim zachowaniem i stanem ludzi, jeśli nie robisz
tego już w tej chwili. Powinnaś pozwolić sobie chociaż na chwilę odpoczynku i
wytchnienia, aby nie zamęczyć się w ciągłej pracy nad byciem doskonałą.
Zastanawiam się czy powinnam to
określić kompleksem wyższości czy niższości, ale nie znam Twojej historii. Zastanów się przez moment, czy coś w
dzieciństwie spowodowało ten Twój stan? Czy może dzieci w podstawówce/gimnazjum
nie lubiły Cię, przezywały, były dla Ciebie niemiłe? Czy może chodzi o tą
nadwagę, która tak naprawdę nadwagą nie była (skoro BMI było w normie)? Znajdź w sobie to coś, co napędza
Cię do ciągłego działania i co odbiło się na Twojej psychice, bo właśnie to
ciąży Ci najbardziej. A może mama cały czas za dużo od Ciebie wymagała, a Ty,
chcąc się jej przypodobać, robiłaś dosłownie wszystko, co mogłaś? Pomyśl przez
chwilę nad tym i postaraj się wyrzucić z siebie te przykre wspomnienia. Nie
jest to łatwe, ale pomoże Ci w życiu w zgodzie ze sobą i swoimi potrzebami.
Teraz zastanówmy się nad Twoimi
kontaktami z innymi ludźmi. Gdy przeczytałam tylko Twoje pytanie, zaczęłam się
zastanawiać to co to za koleżanki, które
Cię wystawiają? Wydaje mi się, że są po prostu wygodne i wykorzystują Cię
do swoich celów, bo wiedzą, że Twoje ambicje i tak wezmą górę i załatwisz
wszystko jak najlepiej potrafisz. Może nie są one dla Ciebie najlepszym
towarzystwem? Jeśli jednak chcesz utrzymywać z nimi kontakt, zdobądź się na
szczerą rozmowę i wyjaśnij dobitnie, że nie podoba Ci się to, jak one traktują
waszą znajomość. Jeśli nic sobie z tego nie zrobią – po prostu je zostaw i
znajdź sobie lepsze towarzystwo. Po co psuć sobie nerwy? Podobnie ja zrobiłam z
moją koleżanką, która nigdy nie miała czasu na spotkania, zawsze miała wymówkę,
żeby się akurat nie zjawić. Ewentualnie wychodziła „na chwilkę” i wracała po
dwóch godzinach, a my byłyśmy jej potrzebne tylko wtedy, kiedy miała jakiś
problem. To jest toksyczna znajomość i albo trzeba ją wyleczyć szczerą rozmową,
albo się odciąć i nie psuć nerwów.
Pomijając Twoje koleżanki. O ile bardzo
duże wymagania co do siebie ostatecznie ujdą w tłoku, o tyle co do innych powinnaś mieć
mniejsze. Nie możesz oczekiwać, że wszyscy będą uczyć się tak samo jak Ty i
również będą idealni. Spójrzmy na to logicznie – musisz być od nich lepsza, ale
oczekujesz, aby byli dokładnie tak samo doskonali jak Ty. Czy to się ze sobą nie
kłóci? Nie wymagaj tyle od społeczeństwa. Spójrz, gdy jesteś mała chcesz robić
wszystko, chociaż nie umiesz, a i tak Ci nie pozwalają. Gdy jesteś dorosła
musisz robić wszystko, chociaż nie chcesz i nie możesz sobie pozwolić na zbyt
wiele rozrywki. Na emeryturze nie możesz wiele robić, bo wiek Ci nie pozwala i
nie jesteś za bardzo w stanie cieszyć się życiem. Więc kiedy w końcu można
robić to, co się chce? Właśnie w wieku nastoletnim. Większość młodzieży jest
leniwa i jej się po prostu nie chce wziąć w garść – i jest to jak najbardziej
normalne, każdy to przechodził. Nie każdy potrafi się zmobilizować do
działania. Brakuje Ci wyrozumiałości co do innych i musisz nad tym popracować.
Musisz, ponieważ jeśli znajdziesz jednak w przyszłości tego wymarzonego
partnera, który się nie przestraszy, będziesz także wiele
wymagała od dzieci, które potem mogą mieć do Ciebie żal o to, że nigdy nie
byłaś z nich zadowolona. Nie przelewaj swoich ambicji na innych ludzi.
A ponadto – nie szukaj partnera
na siłę. Chłopak zawsze się znajdzie. I jeśli chcesz znaleźć kogoś na stałe,
kieruj się raczej rozumem, nie sercem.
Mam nadzieję, że posłuchasz moich
rad. Psychiki i przyzwyczajeń nie da się zmienić tak jak makijażu – raz dwa i
po krzyku, a trzeba nad nią pracować, więc nie jest to łatwe. Wierzę jednak, że
dasz radę.
Pozdrawiam,
Luna
Dziękuję! :*** Ania
OdpowiedzUsuńNie ma problemu, mam nadzieję, że pomogłam. ;)
UsuńDroga Luno! Nie rozumiem tego zdania: "I jeśli chcesz znaleźć kogoś na stałe, kieruj się raczej rozumem, nie sercem." Mogłabyś rozwinąć tą myśl? Może jestem w błędzie ale zawsze wydawało mi się, że miłość i związek to bardziej sprawa serca, a w drugiej kolejności rozumu...
OdpowiedzUsuńOczywiście, miłość to sprawa serca. Miłość tak, ale nie małżeństwo - według mnie. Po obserwacji kilku "udanych" małżeństw doszłam do wniosku, że potem miłość przemienia się w przyzwyczajenia a z czasem może nawet i zanika i polega się na cechach charakteru i umiejętnościach partnera. I tak właśnie powstają znużone, narzekające na własnych partnerów małżeństwa.
UsuńTo są głównie moje przemyślenia i obserwacje. Nikogo nie zmuszam do słuchania ich. W końcu każdy ma swój rozum i każdy robi tak, jak uważa za słuszne. ;)
Dziękuję za odpowiedź! Lubię porównywać stanowiska różnych osób w tej kwestii :)
OdpowiedzUsuńOch, jak miło. Nie wiem, czy owa autorka pytania, Ania tu jeszcze wpada, ale chcę tylko powiedzieć, że wiem jak się czujesz, bo czytając twoją wiadomość coraz mocniej uświadamiałam sobie jakie jesteśmy podobne...
OdpowiedzUsuńJasne, wpadam tu i będę tu wpadać :) Ania
Usuń