Hej dziewczyny...
Nie wiem w sumie czy napisanie do
Was z tego rodzaju problemem jest najlepszym pomysłem. Przeczytałam wiele
Waszych notek i ogromnie podobało mi się, jak pomagałyście innym dziewczynom.
Wasze rady są bardzo przydatne, ale trudno mi powiedzieć, do czego dokładnie
odnosi się mój problem, więc... chciałabym go Wam przedstawić pokrótce, a za
ewentualną odpowiedź w komentarzu będę bardzo wdzięczna :)
Generalnie to w pewnym sensie
,,byłam" kiedyś z pewnym chłopakiem. Tzn, nie byliśmy w związku, ale na
swój sposób zmierzaliśmy do tego. I pewien dzień był taki dość przełomowy w
naszym życiu. Krótko mówiąc; mieliśmy tylko wypić trochę alkoholu od tak, dla
rozrywki, ale przesadziliśmy z tym, zaczęliśmy się całować. I to było bardzo
okej, dopóki On nie zaczął się do mnie dobierać. Zaczęłam prosić, że nie teraz,
nie chciałam tracić dziewictwa będąc pijaną. Ale On nie zwracał na to uwagi.
Zaczął mnie rozbierać, ściągać ze mnie ubranie. Szarpałam się z nim przez długi
czas. Na dobrą sprawę walczyłam też sama ze sobą - bo w sumie kochałam go,
mieliśmy b. dobre relacje nie miałabym nic przeciwko, gdyby nie fakt, że nie
byłam pewna jego uczuć i na pewno nie w takim stanie. Bałam się. On nie zważał
na moje słowa, namawiał mnie, prosił, ja prosiłam, żeby przestał. W pewnym momencie
nawet leżałam przed nim naga. Chciał zrobić mi palcówkę, odmawiałam. Prosił,
żebym uprawiała z nim seks oralny. Wręcz zmuszał mnie do tego. Koniec końców
nie doszło prawie do niczego, a kontakt się zerwał. Ale mimo wszystko pozostał
mi... swego rodzaju niesmak po tym wydarzeniu. Pierwszy raz w życiu rozebrałam
się przed chłopakiem, który mnie wykorzystał. Cudem nie przespałam się z nim
wtedy. Boję się następnych relacji z chłopakami. Jest mi wstyd za to
wydarzenie. Widział mnie nago... to jest przerażające przeżycie. Boję się, że w
przyszłości będę obawiała się jakichkolwiek kontaktów z chłopakami, boję się,
ze coś było ze mną nie tak, dlatego kontakt się urwał, boję się, że jestem po
prostu za łatwa. Dzięki z góry za wysłuchanie.
— Panna Nikt
Droga Panno Nikt!
Bardzo Ci współczuję tego zajścia. Zapewne żadna dziewczyna
nie chciałaby, nie powinna nawet przejść tego, co spotkało Ciebie. Może to
nawet lepiej, że kontakt między Wami się urwał. Wyjaśnię to dokładnie później,
ale gdybyście dalej ze sobą rozmawiali, uraza trzymana do tego chłopaka mogłaby
być zbyt wielka i skończyć się i tak na końcu zerwaniem znajomości. Bądź wręcz
przeciwnie – mogłabyś dać mu to, czego chciał, bo czułabyś się winna.
Twoje samopoczucie i uraza na psychice powstały przez to, że
nie byłaś gotowa na współżycie. Samo pokazanie się bez żadnych ubrań drugiej
osobie jest potwornie stresujące, a jeśli w dodatku nie zrobi się tego z
własnej woli, może stać się urazem psychicznym bądź pewnego rodzaju hamulcem
przy kolejnych kontaktach z panami. Nie chcę wyjść tutaj na fanatyczkę
religijną, jednak wydaje mi się, że zabronione w dekalogu współżycie
przedmałżeńskie ma jednak sens. Nie tylko jest to miły gest względem przyszłego
męża, ale także chroni kobietę przed presją.
Pamiętaj, aby się nigdy do niczego nie zmuszać. Naprawdę
dobrze się stało, że urwał się Twój kontakt z tamtym znajomym. Najwidoczniej
chodziło mu tylko o jedno i dbał jedynie o swoją potrzebę. Wydaje mi się, że
gdybyś była z nim w związku, nie byłabyś do końca z nim szczęśliwa. Chłopak nie
może do niczego Cię zmuszać. To Twoje ciało i Twoja wola, pamiętaj o tym, nawet
jeśli będą Cię przekonywać do czegoś innego.
Jak już wspominałam, nie zmuszaj się do niczego. Odpowiedni
dla Ciebie chłopak zrozumie i poczeka. Będzie pokazywał tym, że szanuje Ciebie
oraz Twoją decyzję. Możesz mu także opowiedzieć o swojej presji i nieprzyjemnej
sytuacji, w jakiej się znalazłaś. Powinien dać Ci wtedy wsparcie całym sobą.
Jednak staraj się nie rozpamiętywać tej sytuacji i nie oceniać każdego miarą
tamtego chłopaka. Na świecie żyją naprawdę różne osoby i nie wszystkie są złe.
Trzeba tylko dać szansę się im wykazać.
Wierzę, że dasz radę przemóc swój strach w odpowiedniej
chwili, gdy poczujesz się bezpieczna. Po prostu zrozum samą siebie i nie
obwiniaj się.
Pozdrawiam,
Luna
Rzeczywiście nieciekawa sytuacja, jednak chyba taka, jakich jest na prawdę wiele... Ale brawo za to, że się jednak nie dałaś ;P
OdpowiedzUsuńCo do współżycia przed małżeńskiego według Kościoła - Luno, to ma ogromny sens jeśli się nad tym zastanowić :D Bo jeśli nie masz z kim porównywać ukochanej osoby... powiedzmy że szansa na szczęście wzrasta. Bo porównania są zwykle bardzo raniące, szczególnie w tak intymnych kwestiach. Dodatkowo, małżeństwo oznacza tyle, że jestem gotowy/a aby mieć dzieci, aby je wychować - a jakby nie było, to jest właśnie głównym celem współżycia (mówię o aspekcie biologicznym, bo wiadomo, co człowiek, to inny cel xd). Ach, i jeszcze - nastoletni chłopcy często chcą po prostu zaspokoić chuć, czy ciekawość; strefa uczuciowa zwykle dopiero po woli się rozwija. Dlatego zalecam na prawdę uważać, a jeśli którakolwiek z Was czuje się niepewna, nie chce tego robić, ale chłopak jak najbardziej... może posłużę się tym, co usłyszałam od pewnego księdza: nie bójcie się postawić i po prostu powiedzieć "spi**dalaj dziadu", bo z takiego związku prawie na pewno nic dopiero nie wyniknie xD
Wolałam być ostrożna z radami w aspekcie kościoła, bo to dość kontrowersyjny temat i każdy ma inne zdanie odnośnie tego. Współżyć powinny raczej osoby, które są już dojrzałe emocjonalnie i są gotowe na ewentualną odpowiedzialność, myślę, że to najbezpieczniejsza definicja w tych czasach.
UsuńRozumiem :) Wiadomo, że najbezpieczniejsza, tyle że... dużo mniej jasna. Bo taka 13 latka uzna, że przecież ona jest już dojrzała i gotowa na ewentualną odpowiedzialność (której przecież i tak nie będzie, bo antykoncepcja, więc co tam). A jednak... współżycie w związku małżeńskim ma do siebie to, że zostało wypracowane przez tysiące lat, przez tysiące pokoleń... i jakoś... nie wydaje mi się, by nasi przodkowie w tym względzie się mylili, obecny świat wystarczająco dobrze to pokazuje.
UsuńBy nie było, nie krytykuje Cię ;P Bo ten aspekt na prawdę jak najbardziej rozumiem xD
Nie trzeba mnie do tego przekonywać, bo ja akurat wraz z partnerem mamy zamiar poczekać do ślubu. Sęk w tym, że nie każdy to tak pojmuje. Na świecie pojawia się też coraz więcej bezsensownych ateistów, dla których "Bóg jest po prostu głupi i nie istnieje i zróbmy wszystko na przekór". Gdy próbuje się ich przekonać do swoich racji oskarżają o brak tolerancji, dlatego trzeba bardzo uważać na słowa.
UsuńWiem, że mnie nie krytykujesz. ;) Obie się zgadzamy w tej kwestii i tyle.
Hmm... ateiści, którzy zgłębili się w wiarę (a najlepiej - kilka), poznali jej sens i uznali, że to jest nie dla nich, nie potrafią wierzyć - są jak najbardziej OK. Problem właśnie w tym, że ludzie nie uznają Boga przez wzgląd na mode, albo przez chęć zbuntowania się... i to jest rzeczywiście bezsensowne. A jeśli oskarżają o brak tolerancji, zaczynają się kłócić, drzeć się i nie dają dość do słowa nie mając argumentów - ja polecam takich ludzi wyśmiać w twarz i zachować stoicki spokój (co mi raczej nie wychodzi, ale co tam XD). Nawet, jeśli nie dotrze od razu, to powinno dotknąć na tyle, aby chociaż zmusić człowieka do przemyśleń. Oczywiście tylko pod warunkiem, że wygraliśmy argumentacją.
UsuńOj taak, dyskusje są fajne <3
A tolerancja w naszym świecie, tak samo jak równość, jest niestety przeinaczana :( To smutne strasznie.
Tak, ci pierwsi są w porządku i potrafią sensownie rozmawiać. Gorzej z tymi drugimi, którzy mają się za racjonalnie postrzegających świat. Takim przytaczam przykład cudu w Sokółce. ;) Wydaje mi się najmocniejszym argumentem.
Usuń