środa, 5 listopada 2014

KK: "Aż po horyzont"

Autor: Morgan Matson
Gatunek: Literatura młodzieżowa
Ilość stron: 453
Rok wydania: 2014

Opis: Życie Amy Curry dalece odbiega od ideału. Jej ojciec zginął niedawno w wypadku samochodowym. Matka, chcąc na nowo wszystko poukładać, postanawia przeprowadzić się ze słonecznej Kalifornii do Connecticut. Niedługo po zakończeniu roku szkolnego Amy ma do niej dołączyć – przejechać przez niemal cały kraj, by zacząć zupełnie inne życie z dala od miejsca, które kocha i od wypróbowanych przyjaciół.

W długiej, zaplanowanej co do minuty, podróży Amy towarzyszyć ma Roger, syn znajomej rodziców. Dziewczyna nie widziała go od lat i początkowo jest przerażona wizją spędzenia kilku dni w obecności kogoś, kogo ledwie zna… Jednak Amy i Roger szybko znajdują wspólny język i postanawiają zmienić nudną jazdę z miejsca A do miejsca B w szaloną wyprawę po Ameryce – wyprawę, w trakcie której nie tylko przeżyją przygodę i odwiedzą kilka niezwykłych miejsc, ale również odnajdą samych siebie.

Moim zdaniem: Jest to przede wszystkim powieść drogi. Splatają się w niej dwie wędrówki. Ta którą widzi każdy z nas, czyli przejeżdżanie przez kolejne stany i miasta. Oraz druga- poszukiwanie siebie. Książka łączy je w jedność. Każda kolejna przeżyta przygoda czy spotkana osoba wywołuje w Amy niespodziewane reakcje, dziewczyna zaczyna przypominać sobie wydarzenia, które dawno wcisnęła gdzieś w kąt swojej pamięci. Czasem niestety wszystko jest zbyt oczywiste. Nie ma tu drobnostek, a czynniki wywołujące wspomnienia wręcz kują w oczy. Czyli akcja jak na mój gust poprowadzona jest trochę za mało poetycko i bez polotu.

Uwielbiam książki o podróżach.Odzywa się wtedy we mnie głód wrażeń i chęć przeżycia jakiejś przygody. Niestety tę książkę połknęłam jakoś bez emocji. Bez niedosytu i chęci odwiedzenia opisywanych miejsc. Choć bohaterka wędruje przez dużą część Ameryki to ta wyprawa nie zrobiła na mnie wrażenia. Więcej wiem o tym co jadła siedząc w samochodzie niż o tym co zobaczyła i jakie emocje wywołały w niej poszczególne miejsca. Jedyne co zapadło mi w pamięci to pewna niekończąca się droga oraz to, że fast foody mogą być dobre. Po książce, której akcja dzieje się w podróży oczekuję dużo więcej jeśli chodzi o przedstawienie opisywanych miejsc.

Żałoba, która wydaje się brać górę jeśli chodzi o tematy poruszane w książce jest średnio namacalna. Czytając tę powieść mimo opisów łez i trzęsących się podbródków nie odczułam straty bohaterki. Cierpienie i pustka całkowicie zdominowały jej życie, podporządkowała im się. Właśnie przez to wszystko wydało mi się mocno przesadzona, a Amy była po części zwykłą histeryczką. Z drugiej strony nie wiadomo jak każdy z nas zachowałby się na jej miejscu, więc nie będę oceniać samej postaci. Jednak sposób opisywania przeżyć w tej książce jest zdecydowanie ubogi. Wszystko jest czarne lub białe, brak w niej odcieni szarości. Przez to emocje wydają się wyolbrzymiane i surrealistyczne.

Bohaterowie są całkiem ciekawi. Łatwo się wpasować w ich świat. Wyobrazić sobie jak zachowują się na co dzień, jakimi byliby znajomymi. Żadna z postaci nie działała mi na nerwy, ani też nie była zbyt idealna. Wszystko w granicach normalności. Inną sprawą jest przemiana, której podlega zarówno Amy jak i Roger. Po prostu ciężko mi uwierzyć, że przez kilka dni ktoś może tak bardzo zmienić swoje przyzwyczajenia i nastawienie do życia. Zmiany jakie zaszły dla mnie były zbyt radykalne i oczywiste. Może też dlatego, że jak już wspomniałam towarzyszące im emocje zostały opisane raczej nieciekawie.

Pewnie chciałybyście jeszcze poczytać o ulubionym wątku wielu nastolatek czyli miłości. Ta i owszem, jest w książce. Rozwija się w ciekawy sposób, i o dziwo naturalny. Nie ma wielkiego bum. Nie ma też banalnego zakończenia i mnóstwa ckliwych momentów. Nie nazwałabym tej książki romansem. Zauroczenie jest raczej wątkiem towarzyszącym głównemu tematowi czyli odnajdywaniu siebie. Muszę jednak powiedzieć, że jak dla mnie uczucie między bohaterami i to w jaki sposób jest opisane to najmocniejszy element tej historii.

Kolejnym plusem jest ciekawa oprawa tekstu. Znajdziemy sporo zdjęć, paragonów czy rysunków. Dzięki temu książka przypomina po części dziennik prowadzony w podróży. Ja osobiście uwielbiam takie 'dodatki'. Nadają literaturze autentyczności i budują jakąś specyficzną więź z książką. Owszem, nie z bohaterami, a z książką. Nie pytajcie o co mi chodzi, bo za nic nie potrafię tego jakoś racjonalnie wytłumaczyć.

Ocena: 6.5/10


Pozdrawiam,
Nieuchwytna

Jak zawsze zachęcam do podawania wskazówek o czym chciałybyście przeczytać w następnej recenzji.

6 komentarzy:

  1. Szczerze mnie zaciekawiłaś. :) Jejku piszesz naprawdę super i po prostu nie mogę doczekać się kolejnego postu.

    Jeśli jeszcze nie czytałam polecam ci "szklany tron", "mroczne umysły" i moja ukochana książkę czyli "intruza" czytałam ja chyba już 10 razy i zawsze znajduje coś nowego. po prostu cudo :D Co do tej pierwszej książki to z powodu okładki myślałam że będzie trochę za bardzo przerysowana ale to dowód ze nie należy oceniać książki po okładce :) teraz z niecierpliwością czekam na 3 cz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Szklanego tronu" czytałam tylko pierwszą część. Nawet nie wiedziałam, że druga jest już przetłumaczona, ale na pewno się za nią zabiorę, bo pierwszą połknęłam w jeden wieczór.

      Usuń
  2. Taka literatura raczej nie w moim guście ;) może na następną książkę jakiś kryminał? Najlepsze są kryminały Harlana Cobena, uwielbiam go !! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej ;)
    napiszecie coś może o książce "zniszcz ten dziennik"?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie napisana recenzja, chociaż książka średnio mnie zainteresowała ;)
    Ja natomiast czekam na jakiś film, gdyż nie mam możliwości zdobycia nowych książek w najbliższym czasie, a mam o wiele za dużo wolnego czasu :D
    Pozdrawiam, Misty

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie warto zaopatrzyć się w Zniszcz Ten Dziennik. Dobra faza :) Mozna z nim zrobić tyle fajnych rzeczy :) Super sprawa. Do kreatywnego uzupełniania, kreatywnej destrukcji. Polecam bardzo! :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x