Autor: Collen Hoover
Tytuł: Maybe Someday
Liczba stron: 440
Gatunek: romans
Opis: On, Ridge, gra na gitarze tak, że porusza każdego. Ale jego utworom
brakuje jednego: tekstów. Gdy zauważa dziewczynę z sąsiedztwa śpiewającą
do jego muzyki, postanawia ją bliżej poznać.
Ona, Sydney, ma poukładane życie: studiuje, pracuje, jest w stabilnym
związku. Wszystko to rozpada się na kawałki w ciągu kilku godzin.
Wkrótce tych dwoje odkryje, że razem mogą stworzyć coś wyjątkowego. Dowiedzą się także, jak łatwo złamać czyjeś serce…
"Maybe Someday" to opowieść o ludziach rozdartych między „może kiedyś” a
„właśnie teraz”, o emocjach ukrytych między słowami i o muzyce, którą
czuje się całym ciałem.
Moim zdaniem
Zacznijmy od tego, że jest to romans. Otóż owego gatunku nie czytam, bo uważam, że potrzebuję trochę więcej rozrywki, zagadki czy... po prostu jestem człowiekiem mało wylewnym w uczuciach. Po książkę sięgnęłam właściwie z polecenia koleżanki(jak kiedyś to przeczytasz, to pozdrawiam ;P). Zainteresowało mnie to trochę, że piosenek można posłuchać na stronie, więc jako małe wyzwanie czy owy gatunek mi się spodoba - wypożyczyłam.
Nawet mnie tutaj mogło coś zaskoczyć. Czasem nie jest się przygotowanym na niespodziankę, bo przecież tylu autorów nie pozbawia swoich bohaterów czegoś... co jest po prostu nasze, ludzkie. Nie wyobrażamy sobie życia bez tego, chociaż jest ono możliwe. Co więcej, zwracamy szczególną uwagę na coś, co mamy i jak tego użyć. Mimo ciągłego SMS-owania, poznajemy na nowo moc dotyku i jak bardzo jest on ważny i że czasem nie zwracamy uwagi na to, co moglibyśmy słyszeć. Myślę że to właśnie nadało takiego też uczucia w tej książce.
Taki plus ode mnie, że nawet w romansach można komuś przywalić i to tak mocno. Nawet kobieta kobiecie z piąchy. Także realizm jak najbardziej.
Mimo tego całego dotyku, czułości itd., są też brzydkie słowa, są też bohaterowie, którzy dbają o dobro przyjaciół i brutalnie potrafią cię odciągnąć od tego czego pragniesz. Nie wszyscy wszystkim przyklaskują.
Ciężko powiedzieć o minusach, bo staram się nie oceniać gatunku, który jest po prostu nie w moim guście. Nawet nie wiem czy można tu zaliczyć naiwność bohaterów, że dotyk niczego nie zmieni z przyjaźni, która mimowolnie się między nimi zrodziła. Bo o tym że zrobili to samo, za co kiedyś komuś dali w twarz... no to cóż. Czasem wydawało mi się, że zbyt emocjonalnie na coś reagowali.
Podsumowując:
Oryginalność pod względem dodatku z muzyką, którą można znaleźć na stronie autorki. Naprawdę mocne skupienie się na dotyku i jak on wpływa na głębie więzi - nie słowa, a gesty się liczą. Mi jako osobie mało romantycznej, spodobało się głównie z początku, gdzieś pod koniec trochę znużyło. Jednak jeżeli mnie zainteresowało, to osobę, która lubi romanse - na pewno.
Źródło okładki: empik.pl
Źródło opisu: empik.pl
Pozdrawiam,
Shana
nie moje klimaty, nie lubię takich mdłych kawałków.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za tym gatunkiem.
OdpowiedzUsuń