Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kolumna Kulturalna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kolumna Kulturalna. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 21 lutego 2016

Dorota Osińska- Polka o anielskim i światowym głosie

Postanowiłam dzisiaj przedstawić Wam kobietę o przecudownym głosie, który moim zdaniem jest wart posłuchania. Do napisania tej notki zainspirował mnie fakt, że jak byłam na ostatnim koncercie Doroty Osińskiej, to z przykrością stwierdziłam, że jest tam mało osób, a jeszcze jak ze sceny powiedziano mi, że wszyscy obecni to praktycznie rodzina i znajomi, to stwierdziłam, że warto podsunąć jej osobę również Wam.
Dorotę Osińską bezapelacyjnie kocham za jej anielski głos już od momentu, kiedy po raz pierwszy usłyszałam ją w Voice of Poland. Może niektóre z Was pamiętają tamten występ z Przesłuchań w ciemno, gdzie zaśpiewała Calling You.
Mnie już wtedy złapała za serce i tak trzyma do dzisiaj. Podoba mi się taka naturalność, którą sobą przedstawia, szczególnie kiedy śpiewa. Na co dzień jest raczej aktorką teatralną, można ją oglądać w warszawskim teatrze Rampa. Któregoś dnia postanowiła pokazać się szerszej publiczności w programie muzycznym Voice of Poland. W Voice of Poland osiągnęła całkiem sporo, bo zajęła drugie miejsce niewielką różnicą punktów, ale później słuch po niej jakoś może nie zaginął, ale bardzo się osłabił. A szkoda... Chociaż w programie głównie śpiewała wolne i wzruszające piosenki, to gdy się bliżej zapoznamy z jej twórczością, okaże się, że potrafi niektórymi piosenkami dać porządnego pozytywnego kopa energii. Jedną z takich piosenek jest na przykład "Nasz codzienny psalm".
Trzeba wspomnieć, że Dorota Osińska jest przede wszystkim wokalistką, czyli jedynie wykonuje te wszystkie utwory, a nie jest ich autorką, ale na koncercie dowiedziałam się, że planuje w najbliższym czasie nagrać też pewien własny utwór, który miałam przyjemność wtedy usłyszeć i też mi się spodobał. Utwory na najnowszą płytę tworzy jednak Rick Allison, który ma na swoim koncie np. współpracę z Larą Fabian i jej największe hity. Jedną z piosenek można już poznać, bo Dorota Osińska startuje z nią w eliminacjach krajowych do tegorocznej Eurowizji.
Za dużo nie będę pisać, bo moim zadaniem jest Was zainteresować, żebyście same później sięgnęły do repertuaru Doroty Osińskiej i chciały dowiedzieć się o niej więcej. W życie prywatne się nie zagłębiam, bo uważam, że czasami może to zmienić nasz obraz danej osoby jako artystki. Na koniec wrzucam jeszcze jedną magiczną piosenkę. Buziaki ;)

piątek, 29 stycznia 2016

Przygody Joanny, czyli seria książek Joanny Chmielewskiej


Dziś postanowiłam przedstawić Wam swoją ulubioną autorkę książek- Joannę Chmielewską oraz jej znakomitą serię "Przygody Joanny". Joanna Chmielewska, a właściwie Irena Kuhr, była autorką powieści sensacyjnych, kryminalnych, komedii obyczajowych, a także książek dla dzieci i młodzieży. Jej najbardziej znanym dziełem jest cykl „Przygody Joanny”, który zaczyna się powieścią „Klin”. Z książek dla dzieci zaś bardzo popularna jest seria o Janeczce i Pawełku, zaczynająca się powieścią „Nawiedzony dom”. Gdy w 2013 roku Joanna Chmielewska zmarła, osobiście byłam załamana niemal tak, jak po stracie kogoś z własnej rodziny. Na szczęście pozostawiła po sobie ponad 60 świetnych książek, które można czytać bez końca.


Cykl "Przygody Joanny" zaczyna (tak jak już wspomniałam) książka "Klin". W tej pozycji dopiero poznajemy Joannę. Przygodę z nią zaczynamy w czasie, gdy siedzi w domu zakochana i czeka na telefon od swojego wybranka. Typowy motyw, można powiedzieć, że nic ciekawego i odłożyć książkę, ale nie, lepiej przeczytać dalej! Dalej bowiem okazuje się, że telefon w końcu dzwoni, jednak nie jest to ukochany, a przywódca szajki, który przypadkowo wykręcił numer Joanny. Przeciętna kobieta by się przestraszyła, poleciała na policję albo cokolwiek, ale Joanna nie jest przeciętna, a ponieważ mężczyzna poza przestępczą naturą jest też niezwykle przystojny i stosunkowo młody, to Joanna postanawia zapoznać się z daną szajką bliżej. A co dalej? To trzeba już samemu przeczytać!

Jedną z moich ulubionych książek z cyklu "Przygody Joanny" i też jedną z najpopularniejszych, jest "Romans wszechczasów". W tej powieści Joanna właśnie wróciła z wakacji w Danii (jej przygody z tamtego okresu można przeczytać w książce „Wszystko czerwone”) i przynajmniej pozornie wydaje się, że najbliższy czas spędzi na odpoczynku. Jednak takie spokojne życie, to nie u niej! Podczas zwykłego zimowego spaceru dochodzi do niezwykłego incydentu. Joanna zostaje przypadkowo pomylona z inną osobą. Gdy okazuje się, że różnic pomiędzy nią a pierwowzorem faktycznie nie ma zbyt wiele, Nasza bohaterka zostaje poproszona o czasowe udawanie całkowicie obcej jej osoby. Choć przeciętny człowiek nigdy nie zgodziłby się na taki układ, my już wiemy, że Joanna taka nie jest, ona ma tylko niewiele wątpliwości, które dodatkowo rozwiewają się już na początku i kobieta przyjmuje propozycję. Przez najbliższe 3 tygodnie zgada się wcielać w Basieńkę, która w tym czasie ma coś bardzo ważnego do załatwienia. Joanna zamieszkuje w obcym jej domu i nie spodziewa się niczego nadzwyczajnego. Rzeczywistość jednak ją i nas zaskoczy. Jak? Przeczytaj sama!

Pełna humoru, tajemniczości i niezwykle zabawnych sytuacji seria naprawdę zachęca do przeczytania. Z każdą stroną każdej powieści czytelnik wgłębia się w zawiłą detektywistyczną fabułę. Przed nami widnieje zagadka, która okazuje się trudna nawet dla najbardziej spostrzegawczych czytelników. Joanna Chmielewska umiejętnie przeprowadza nas przez kolejne aspekty zagadki tak, jak widzi ją główna bohaterka. Myślę, że jest to idealna propozycja na długie popołudnia, gdy siedząc w fotelu czekamy na nadchodzącą wiosnę. ;)

czwartek, 28 stycznia 2016

Patema Inverted

Tytuł oryginalny: Sakasama no Patema
Czas trwania: 99 min.
Reżyseria: Yasuhiro Yoshiura
Scenariusz: Yasuhiro Yoshiura
Gatunek: Przygodowy, Romans, Post-apo, Sci-Fi

Opis: Pewnego dnia ludzie postanowili zabawić się w Boga. Bez obaw o konsekwencje zaczęli eksperymentować z grawitacją, co niestety odniosło fatalne skutki. Dla niektórych obiektów oraz ludzi grawitacja została trwale odwrócona powodując ich upadek, wprost do nieba.
Age jest zwykłym nastolatkiem mieszkającym w Aidze - kraju na powierzchni. Od najmłodszych lat jest mu wtłaczane rozumowanie, że do nieba spadli grzesznicy. Zakazane jest spoglądanie w niebo, a cały teren kraju jest ogrodzony i nadzorowany. Age jednak często ucieka pod granicę, aby popatrzeć w gwiazdy. Podczas jednej z takich ucieczek spotyka Patemę. Dziewczyna spada do nieba.


O wiele za mało jest kinówek anime w polskich kinach. Chociaż doskonale zdaję sobie sprawę, że produkcje tego typu są wciąż bardzo niedoceniane, to jak to zmienić, nie promując ich? W filme głównym wątkiem jest problem grawitacji, lecz również ustrój polityczny Aigi. Cała władza skupiona jest w rękach jednego człowieka, ludzie są cały czas nadzorowani i sprawdzani, ideologia państwa, gdzie niebo jest czymś złym jest im wtłaczana od maleńkości. Postawa Age'a, który postanawia przeciwstawić się rządowi, jest co najmniej samobójcza. Ale młody protagonista się tym nie przejmuje. Cytując jego słowa: ,,I co z tego, że jesteś odwrócona?".

Age jest jedną z tych postaci, której musi się wszystko udać. Nie dlatego, że tak jest w scenariuszu, ale dlatego, że widź tak chce. Nastolatek co prawda nie przechodzi żadnej przemiany, nie próżno doszukiwać się w nim jakiegoś rozwoju postaci. Mimo to jest bardzo sympatyczny, jego sposób myślenia, chociaż samobójczy, jest łatwy do zrozumienia i w ten sposób bardzo łatwo go polubić.

Patema - główna heroina, przez całe życie myślała, że życie pod ziemią jest jedyną możliwą opcją. Kiedy, w skutek nieprzyjemnego incydentu, dostaje się do Aigi, jej świat wywraca się do góry nogami. Dosłownie. Co więcej, zmuszona jest zaufać człowiekowi-nietoperzowi, którzy pod ziemią sieją postrach. W przypadku Patemyy rozwój ma się całkowicie inaczej. W jednej chwili musi dorosnąć i poradzić sobie w świecie, w którym praktycznie każdy ma ją za wroga.

Realcja Age'a i Patemy również są warte uwagi. Mimo, że każde z nich jest inne, potrafią zaufać sobie. Zaufanie, które każde z nich może kosztować życie. Szczególnie Age przeciwstawia się nawet siłom zbrojnym Aigi tylko dlatego, aby pomóc dziewczynie wrócić do jej domu.

Film polecam obejrzeć w oryginalnej wersji. Aktorzy głosowi (seyuu) zrobili naprawdę dobrą robotę. Sposób, w jaki oddają emocje i charakter bohaterów pozwala z łatwością wczuć się w sytuację

Produkcja jednak nie jest bezbłędna. Pomimo tego, że jednym z głównych wątków jest odwrócona grawitacja, nie polecam wgłębiać się w ten temat bardziej, niż jest to konieczne. Podczas oglądania należy również przyjąć, że świat po prostu się odwraca. Wiele razy twórcy będą chcieli nam przedstawić historię w różnych punktów widzenia i można dostać tzw. ,,kręćka".

Ocena w cyferkach: 8.5/10



sobota, 23 stycznia 2016

S.K.I.L.L.



http://s.cdaction.pl/obrazki/skill-special-force-2-beta-klucze_4be3.jpg
S.K.I.L.L.

Poznałam tę grę dzięki mojemu kumplowi, który namówił mnie do grania. Jego z kolei kuzyn. Stąd też wziął się mój Nick, bo musiałam sobie jakiś wymyślić. Czasy, kiedy dziewczyny nie grały w gry już chyba dawno przeminęły. Podobnie stereotyp, że jak już zechcą, to tylko w Simsy. Gra jest z gatunku strzelanek. Niestety musimy mieć Internet, aby w nią zagrać. Jednak nawet na mój słaby transfer jest odpowiednia. Mamy do wyboru granie z innymi ludźmi, którzy siedzą po drugiej stronie ekranu albo możemy pograć z botami, aby się wyćwiczyć. Na początku dostajemy trochę pieniędzy, aby zaopatrzyć się w broń lub inne cacka. Kumpel polecał mi kupić HK417 lub/i K2. Nie pamiętam już teraz czy którąś z nich dostajemy na początku. Do tego warto mieć także granaty. Możemy także ubrać się w jakieś ciekawe ciuchy/pancerz. W trakcie gry mamy możliwość zmiany broni. Za równo z większej broni na pistolet, ale także i z drugiego zestawu lub trzeciego po naszym zginięciu. Jednak musimy pamiętać, aby to zmienić odpowiednim przyciskiem, kiedy umieramy. Teraz kiedy już wszystko mamy, co nam potrzebne, możemy ruszać do bitwy. Jak dobrze pamiętam na początku był jakiś trening, więc tam możemy się nauczyć podstawowych rzeczy. Mamy do wyboru opcje grania na dwie drużyny, gdzie przydziela nas losowo lub zakładamy własny pokój. Nie będę się rozwodzić nad typami, bo jest ich kilka. Ja zwykle gram z kumplem, a w drugiej drużynie są boty, ale zdarzało nam się też grać na siebie. Jednak szybko kończyliśmy, bo się denerwowałam, że potrafi mnie zabić z noża ;d. Mamy do wyboru kilka map. Od na moje oko azjatyckiego miasteczka, do Hangaru przez scenerię, która przypomina mi pole bitwy. Wprost idealne na wojnę. Do gry potrzeba refleksu, którego na razie niestety mi brakuje, bo nie gram w tę grę za wiele. Możemy ustawiać poziomy botów, a jest ich cztery. Ciekawą opcją jest to, że kiedy zabijemy kogoś, postać po chwili znika, ale broń zostaje, więc możemy ją sobie zabrać i wypróbować. Mam swoją ulubioną snajperkę. Cóż najlepiej jest strzelać w głowę, ale trzeba mieć celność. W jednym z rodzajów bitwy, kiedy umieramy, możemy oglądać czyjąś grę(niestety… kumpel z kuzynem mieli ubaw ze mnie, jak grałam). Gra zazwyczaj trwa dziesięć minut. W tym czasie musimy zdobyć więcej punktów niż oprawcy. Za to dostajemy potem doświadczenie i pieniądze.

Pamiętam, że czasem zaskakiwały i przerażały mnie stroje oprawców. Niektórzy wyglądali jak yeti, a inni mieli dobry kamuflaż w postaci liści. Innym razem strzelał do nas święty Mikołaj, a kolejnym moglibyśmy zacytować: „Kobieta mnie bije”. Tak, mój kumpel musi słuchać ode mnie, że jakaś blondynka w krótkich spodenkach i bluzce, a także na szpilkach, gania z wielkim gnatem i to się nie godzi na wojnie. Czasem też pojedynki są zacięte. Kumpel mi opowiadał, że jego kuzyn walczył z drugim. Wystrzelali cały karabinek, a potem to samo z pistoletu. W końcu zaczęli się ganiać na noże i to właśnie był ostateczny środek zabójstwa. Pamiętam, że pierwszą moją ofiarą, która zginęła od kuli, był kumpel ;p. Warto wspomnieć, że przy niektórych typach gier nie widzimy nicków postaci z innych drużyn.

Cóż, ja polecam tę grę. Naprawdę dobrze mi się w nią gra i niesamowicie mnie odprężała przed maturami i po nich :D. Są ciekawe mapy i wciąż dochodzą nowe opcje. Poza tym możemy jeszcze pograć z innymi osobami. Dodatkowo warto nadsłuchiwać czy przeciwnik nie podbiega do nas, bo czasem naprawdę łatwo to usłyszeć i się ochronić.




środa, 20 stycznia 2016

Śmierć statystykom! Czyli dzieje sfrustrowanego faceta

Autor: Akuszewska Marta
Gatunek: powieść dla młodzieży
Ilość stron: 304
Rok wydania: 2008

Opis: 20-letni Maksymilian to typ kobieciarza i zimnego drania, który lubi bawić się dziewczynami. Mieszka w Poznaniu z rodzicami, młodszą o dwa lata siostrą Pauliną i babcią Marcelą. Ma wspaniałych przyjaciół: Ulę oraz Tomka, którzy zawsze służą mu radą. Studiuje, pracuje jako barman, trenuje pływanie.

Jego sielankowe życie burzy pewnego dnia poznanie najbliższej przyjaciółki jego siostry. Z początku zafascynowany wyłącznie urodą Marysi, z czasem docenia jej charakter. Niestety, dziewczyna jest w szczęśliwym związku, którego wcale nie ma zamiaru kończyć...

Swoje zmagania z rzeczywistością Max opisuje na blogu, który założył przede wszystkim po to, by dokuczać przedstawicielkom płci pięknej, prowokując je różnymi śmiałymi wypowiedziami.

Moim zdaniem: 

Każdy kto to przeczyta zgodzi się ze mną, że jest to książka na jedno popołudnie, spokojnie spędzone pod kocem z herbatą i książką. Czyta się ją lekko, szybko i nie wymaga wielkiego myślenia.

I teraz zaczynają się różnicę. Bo albo ta książka się spodoba, albo po kilku zdaniach odłożymy ją na bok.

Mi się spodobała - dlaczego? Bo jest lekka, bo czasami chcę przeczytać coś przy czym nie muszę siedzieć ze słownikami, bo dotyczy tematu, który cały czas jest w moim życiu - facetów. Lubię ją, bo występuje w niej moje imię, bo uwzględnia niektóre nowinki technologiczne, bo jest pisana przez kobietę z punktu widzenia faceta - co jest ciekawym doświadczeniem, by poznać taką opinie. Interesuje mnie, bo przy niej patrzymy inaczej na niektóre swoje wpadki, bo zaczerpnęłam kilka pomysłów z tej książki np. na imprezy, bo to zmotywowało mnie by iść na kurs barmański, bo pokazuje nam jak się zorganizować - mogłabym tak wymieniać i wymieniać, jednak nie o zachwalanie tu chodzi, a o przedstawienie wam propozycji na spędzenie popołudnia.

Mojej koleżance ta książka do gustu nie przypadła - dlaczego? Bo twierdzi, że dialogi są przewidywalne, bo żarty użyte w książce są typowymi sucharami i stereotypami, bo co kobieta może wiedzieć o mężczyźnie, bo to nie jest logiczne by pogodzić tyle zajęć ze sobą, bo bohater zachowuje się tak a nie inaczej.

Ustaliłyśmy powyżej że książkę oceniamy 7/10 - nie jest zła, nie jest dobra, zależy od gustu.

Dlaczego?
To pytanie często pojawia się w tej notce do Kolumny Kulturalnej (: Dlaczego pomimo swojej niedoskonałości trafiła ona do serii feriowych notek?
- dlatego, że w ferie mamy odpocząć. Przy tej książce można się zrelaksować, jednocześnie nie spędzając dnia bezmyślnie na leżeniu i patrzeniu się w sufit.
- dlatego, że pomimo swojej prostoty zwraca uwagę na wiele rzeczy - relacje międzyludzkie, zwierzęta (nie chcę tutaj spoilerować, ale ja bardzo zaczęłam na to zwracać uwagę po tej książce) itd.
- dlatego, że to jest okazja dla innych by starać się budować własną opinie (tak, tak dział psychologia) - bo nie ze wszystkim da się zgodzić w tej książce, a jednocześnie łatwo dojść do własnych wniosków - na początek to wystarczy!
- dlatego, że nie chcę opisywać wam potężnej książki (następnym razem :) a chcę dać coś na przyjemne spędzenie kilku godzin np. w pociągu gdy będziecie jechały w góry na okres międzysemestralny.

Chętnie poczytam wasze opinie, czy książka do was trafiła czy nie - pomimo jej prostoty u mnie na półce jest i będzie, a ja raz na jakiś czas do niej wracam, żeby uciec od swojego świata - czyż nie po to czytamy książki?

Info dodatkowe: Obecnie w księgarniach Matras panuje promocja "Tania książka" (polecam przejrzeć, pojawiają się ciekawe tytuły), a książka opisana powyżej jest dostępna za... 7 zł :)

Pozdrawiam,
Miosza,

niedziela, 8 listopada 2015

KK: „Dziewczyna z sąsiedztwa”

   Nasza nowa autorka trochę rozszalała się z odpowiedziami, więc wbiję jej się w ten ciąg postów :P. U mnie nie ma pytań od jakiegoś czasu tzw. do działu przyjaźń, także postanowiłam podzielić się z Wami jedną z książek, którą ostatnio przeczytałam. Od razu wspomnę, że nie ma nic wspólnego z tym młodzieżowym romansem.

Autor: Jack Ketchum
Tytuł: „Dziewczyna z sąsiedztwa”
Ilość stron: Koło 300, zależy co liczyć
Gatunek: Thriller/sensacja/kryminał

Opis: Przedmieścia. Ciemne ulice, przystrzyżone trawniki i przytulne domy. Miła, spokojna okolica. Jednak nie dla nastoletniej Meg i jej kalekiej siostry Susan. W domu Chandlerów, przy ślepej uliczce, w ciemnej, zawilgoconej piwnicy, Meg i Susan zdane są na łaskę kapryśnej i cierpiącej na ataki szału ciotki Ruth, którą szybko ogarnia szaleństwo. Szaleństwo, którym zaraża swoich trzech synów oraz całą okolicę. Jedynie jeden, zagubiony chłopiec próbuje oprzeć się złu opanowującemu niewinne umysły. Musi podjąć bardzo dorosłą decyzję i wybrać między miłością i współczuciem, a pożądaniem i złem... Którą drogę wybierze?

Moim zdaniem: Jedna ważna informacja: nie czytajcie wstępu do książki. Patrząc na recenzję tej książki i z mojego własnego doświadczenia, przerwałam w połowie. Dlaczego? Ponieważ powinien być opatrzony wielkim napisem:"Spoiler!". Radzę więc zostawić go na koniec. Sięgnęłam po książkę, nie z czyjejś opinii, nie po przeczytaniu recenzji, a po buszowaniu w bibliotece w moim mieście, gdzie muszę z bólem przyznać, coraz więcej czasu spędzam tam, aby znaleźć coś, co by mnie zainteresowało. Gdybym nie zobaczyła tego autora, chyba musiałabym pierwszy raz w życiu sięgnąć po Stephena Kinga, aby w końcu przekonać się o tym, jak pisze.
   
    Jack Ketchum chyba nie jest dość znanym u nas autorem, ale już jedna osoba na jakimś forum polecała go, uważając jednak, że trzeba mieć żelazny żołądek do jego twórczości. Myślę, że tej książki to nie tyczy. Z całą pewnością mogę go polecić, jeżeli ktoś naprawdę lubi thrillery. Ciężko mi nie przytoczyć kilku opinii o tej książce:

„Jeżeli pragniesz horroru o wilkołakach, wampirach i strzygach, odłóż grzecznie „Dziewczynę z sąsiedztwa” na półkę. Ta powieść to horror, ale Jack Ketchum nie straszy nas wymyślnymi demonami. Jego potwory spotykamy codziennie w lustrze. To bowiem horror o najbardziej przerażających potworach, jakie chodzą po Ziemii - ludziach. Jest wstrząsająca, okrutna i długo nie pozwala zasnąć. Ani przejrzeć się w lustrze.” ~ Robert Ziębiński, Newsweek Polska

„«Dziewczyna z sąsiedztwa» jest prawdziwa... w sposób, w jaki większość uznanej literatury nigdy nie będzie. Nie nosi w sobie jedynie obietnicy przerażanie, lecz naprawdę w nie wprawia. Jednak nie można się od niej oderwać, co do tego nie ma wątpliwości. Czytelnik znajdzie tutaj strony, których będzie obawiał się przewrócić, i będzie bał się od nich odwrócić.” ~ Stephen King, Król horroru

    Na pewno, co mogę powiedzieć, to że przeczytałam tę książkę w kilka godzin i właściwie z tylko przerwą na sen. Dawno nic tak mnie nie wciągnęło. Jeżeli ktoś dostrzega ludzkie cierpienie, to z pewnością ta książka może bez przeszkód zajmować wysokie miejsce w kategorii grozy. Książka dzieje się w latach 50 XX wieku. Ludzie mają własne tajemnice w swoich domach i panuje zasada, która w książce nie raz jest poruszana:Nie wspominaj o tym”. Ludzie wolą chronić własne życie i nawet nie ruszyć palcem, aby komuś pomóc. Autor wspomina w końcówce książki, że czytał nawet o przypadku zabicia kobiety w dzień przy tłumie ludzi. Krzyczała, wyrywała się, ale nikt jej nie pomógł. Kompletna znieczulica, którą właśnie Jack opisuję w tej książce, ale na innym przykładzie.

     Lubię książki, gdzie akcja dzieje się w nie tak odległych ode mnie czasach i wszystkie postacie są realistyczne. Gdzie głupie pozory mylą i przemiła sąsiadka okazuje się potworem w ludzkiej postaci. Autor nie boi się pokazać wad, pożądania u młodych osób, bo bohaterami głównie są nastolatkowie i kilku dorosłych. W jednej chwili ma się chęć nakrzyczeć na bohatera za jego zachowanie, a innym razem z jednej strony się go rozumie, a z drugiej strony znów chciałbyś mu powiedzieć:Weź się w garść i zrób coś z tym do cholery, zanim będzie za późno!”. Zależy od bohatera. Dodatkowo bohaterka, która staje się ofiarą jest bardzo odważna i myślę, że to również dokłada się do tego, że nie ma się ochoty odłożyć książki. Nie brakuje zwrotów akcji i narastającego przerażania, do jak wielkich czynów ktoś może się posunąć i jak inni mu na to pozwalają.

     Jeżeli ktoś się spodziewa romantycznej miłości w tej książce, to niestety z bólem go rozczaruje. Główny bohater odczuwa pożądanie do dziewczyny, ale romantycznych spacerów i niekończących się pocałunków tam nie ma. Myślę, że jakaś miłość jest, ponieważ bohater nie raz zastanawia się o tym, jak jej pomóc i próbuje, choć czasem nieudolnie, czym wprowadza dziewczynę w jeszcze większe kłopoty.

      Czy zakończenie jest sprawiedliwie? Moim zdaniem trochę tak, trochę nie. Jednak z jednej strony byłam zadowolona i myślę, że jeżeli ktoś przeczyta to będzie wiedział, o co mi chodzi.

     Jeszcze kolejnym powodem, dla którego autor naprawdę pokazuje realność, to że gdy istniała szansa, aby ktoś mógł jej pomóc, to matka jednego z bohaterów, w dodatku katoliczka(których to niby uważa się za całe dobro. Kto nie wierzy, ten niby zły człowiek)odpowiedziała, że pewnie jej się należy, bo przecież katolik musi odpokutować swoje krzywdy. Ogólna niesprawiedliwość dorosłego względem dziecka, bo z pewnością o dorosłym by się tak nie wypowiedziała, czym też może nawiązała do czwartego przykazania.

   Trudno mi szukać wad w tej książce, bo autor opisuje trudny temat i myślę, że ukazał go świetnie. Tą całą bierność innych ludzi, nawet osób z jej otoczenia. 

  Podsumowując, zdecydowanym plusem tej książki są bohaterowie, którzy nie są papierowi. Autor nie boi się ukazać ich wad, ale i nadziei, która gdzieś tam trzyma się głównej bohaterki i nie pozwala jej się poddać. Do tego narrator, którym jest dwunastoletni chłopiec, któremu ostatecznie ma się ochotę wybaczyć ze względu na zakończenie.

„Od dawna chciałem napisać książkę o takich kanaliach. O nich oraz o tym, co nas spotka, kiedy uwierzymy, że oni są normalnymi ludźmi.” ~ Jack Ketchum

    Myślę, że ta książka powinna zapaść w pamięci i pokazać ludziom, że nie powinni biernie stać, kiedy komuś dzieje się krzywda. Nawet jeżeli wszyscy tę osobę uważają za ucieleśnienie dobra.

Pozdrawiam, Shana(dawna Olka)

PS Mam nadzieję, że wyszło mi moje założenie o tym, aby nie streszczać książki. 
--------------------------
Opis pochodzi z opisywanej książki.

sobota, 3 października 2015

KK: "Everest"

Tytuł oryginalny: Everest
Czas trwania: 2 godz. 1 min.
Data premiery: 2 września 2015
Reżyseria: Baltasar Kormákur
Scenariusz: Simon Beaufoy, William Nicholson
Gatunek: Przygodowy

Opis: Spektakularny thriller akcji oparty na jednej z najtragiczniejszych w historii wypraw na Mount Everest. Wszystko działo się w maju 1996 r., kiedy jednego dnia w śniegach Mount Everestu zginęło 15 wspinaczy. Film opowiada historię grupy ośmiorga himalaistów, którzy pod przewodnictwem Roba Halla (Jason Clarke), próbują zmierzyć się z ekstremalnymi warunkami niedostępnego szczytu. Walka ze śmiertelnym zimnem, nawałnicami śnieżnymi, walka o tlen i przetrwanie. „Everest” to film o granicach ludzkiej wytrzymałości – fizycznej i psychicznej. W obsadzie: Jake Gyllenhaal, Keira Knightley, Josh Brolin, Emily Watson, Robin Wright. <źródło>

Moim zdaniem: Z filmem tym przyszło mi się spotkać przy okazji Małopolskiej Nocy Naukowców. Nie miałam żadnych planów, a nocny, darmowy seans i to całkiem nowej produkcji brzmiał zachęcająco. Nie jestem fanką tego typu filmów, zazwyczaj mnie nudzą, szłam, więc pełna wątpliwości czy przypadkiem nie zasnę w fotelu. Nic bardziej mylnego.

Twórcą udało się stworzyć dzieło przepiękne, choć przerażające. Ukazują oni potęgę gór i uczą szacunku z jakim powinniśmy je traktować. Efekt taki dają niezwykłe kadry, ukazujące całą surowość krajobrazu. Oglądając "Everest" można mieć wrażenie, iż samemu odczuwa się całe zimno i zmęczenie, które towarzyszy podróżnikom.

Jest to jednak nie tylko film o sile żywiołu i przyrodzie, ale również o ludzkich emocjach. Ukazuje jak zaczyna zachowywać się człowiek, kiedy jest już na granicy śmierci. Czy się podda, czy też będzie walczył do samego końca? Wszystko zależy od osobowości i siły charakteru. Idealne studium psychologiczne bohaterów wskazuje na kunszt nie tylko scenarzystów, ale również aktorów, którym zawdzięczamy tak silne oddziaływanie przekazywanych emocji.

"Everest" jest filmem zdecydowanie godnym uwagi. Pokazuje, iż człowiek nie zawsze dąży do przyjemności. Przygoda to nie tylko piękne zdjęcia i wspomnienia, ale jeden z największych sprawdzianów naszej wytrzymałości i charakteru. Nic nie może Cię na nią przygotować.

 
Życzę miłego oglądania,
Nieuchwytna

poniedziałek, 22 czerwca 2015

KK: 'Wypowiedz jej imię'

Autor: James Dawson
Gatunek: Horror
Ilość stron: 256
Rok wydania: 2015

Opis: Trójka nastoletnich przyjaciół w noc Halloween przyzywa ducha legendarnej Krwawej Mary. To, co miało być zabawą, zmienia się w koszmar i dramatyczną walkę o przetrwanie. Bobby, jej przyjaciółka Naya i przystojny Caine muszą się zmierzyć z nawiedzającą ich w snach upiorną siłą mieszkającą po drugiej stronie lustra. Nastolatkowie odkrywają tajemnicę z połowy XX wieku. Odnajdują jedyną ofiarę, która umknęła Krwawej Mary i od lat przebywa w szpitalu psychiatrycznym. Czego upiór pragnie naprawdę – ukojenia czy zemsty?

Moim zdaniem: Historię Krwawej Mery zna zdecydowana większość nastolatków, czy więc możliwe jest opisanie jej w sposób, który może zaskoczyć? Jak widać tak. Zajęcie się powszechnie znanym motywem wyszło autorowi niespodziewanie dobrze. Dzięki dodaniu szczegółów i zarysowaniu sięgającej wstecz fabuły, całość nie wydaje się wyssaną z palca, krwawą opowiastką, która ma służyć za urozmaicenie piżama party. 

Bardzo spodobało mi się to, iż książka czyni ze zjawy osobę. Nie jest to tylko kolejny duch, który straszy po nocach dla zabawy. Krwawa Mary przedstawiona jest jako człowiek posiadający psychikę. Wraz z kolejnymi rozdziałami poznajemy ją z zupełnie innej strony, przestaje być tylko czymś znajdującym się w lustrze. Dzięki takiemu zabiegowi duch staje się czymś bardziej realnym, a jego działania nabierają sensu. Podejmowane z premedytacją decyzje, które mają doprowadzić do osiągnięcia celu wydają się niezwykle ludzkie, przez co jeszcze bardziej przerażające. 

Wątek tajemnicy poprowadzony jest prawie genialnie, choć jest jedna rzecz, która strasznie kuła mnie w oczy (jednak nie zdradzę jaka, bo być może tylko dla mniej, jako fanki opowieści o duchach, jest ona widoczna). Emocje stopniowo wzrastają, aby osiągnąć swój punkt kulminacyjny w odpowiednim momencie. Z każdym kolejnym rozdziałem odkrywamy nowe elementy. Wszystkie niezwykłe wydarzenia są istotne, brak tu udawanych scen, które mają za zadanie wyłącznie przestraszyć czytelnika nie wnosząc do fabuły nic nowego. Mogłabym nawet stwierdzić, że dla mnie był to dobry thriller z wątkiem paranormalnym, a właśnie takie horrory lubię najbardziej.

Książka, wbrew pozorom, nie zafundowała mi bezsennych nocy i wszechogarniającego przerażenia. Czytając kolejne strony czułam jednak pewien dreszczyk emocji i głód wrażeń. Chciałam wraz z bohaterką rozwiązać tajemnicę Krwawej Mary. Targały mną różne odczucia od wściekłości po współczucie, co jest zdecydowaną zaletą tej pozycji. Nie czyta się jej obojętnie. 

Na koniec warto wspomnieć o... zakończeniu. Oczywiście go nie zdradzę. Powiem tylko tyle, że już prawie byłam nim zawiedziona, jednak wystarczyło parę zdań by sprostało moim oczekiwaniom.

Ocena: 8/10


Życzę dreszczyku emocji i (nie)poznania Krwawej Mary,
Nieuchwytna

piątek, 12 czerwca 2015

KK: „Drabina Jakubowa”

     U mnie znowu pustka w dziale, także postanowiłam polecić Wam jeden z filmów, który wręcz prosi się o obejrzenie. Polecił mi go kolega i naprawdę jestem mu za to wdzięczna. Nie ukrywam, że aby zmusić mnie do zobaczenia jakiegoś filmu, to trzeba przejść ze mną męczarnie, a ten film obejrzałam dwa razy, a nawet trzy. Już mówię, o jaki mi chodzi.

Tytuł: Drabina Jakubowa
Reżyseria: Adrian Lyne
Scenariusz: Bruce Joel Rubin
Produkcja: USA
Rok wydania: 1990
Gatunek: Horror, psychologiczny
Czas: około 1h 50 min
 
 Jacob Singer po wojnie w Wietnamie zaczyna miewać koszmary. Także na ulicach zaczyna dostrzegać dziwne postacie. Demony pojawiają się w pociągach, a czasem wcielają się w ludzkie postacie, które tak dobrze zna na co dzień. Zaczyna podejrzewać, że coś jest nie tak i powoli dochodzi do wniosku, że nie pamięta, co działo się w końcówce wojny...

     To jeden z tych dobrych horrorów, które pozostają w pamięci. Nie straszą krwią, morderstwami, ani małymi, strasznymi dziewczynkami ze studni lub większymi, opętanymi dziewczynami. Film przeraża na poziomie psychologicznym. Nie można zarzucić mu tego, że nie powoduje emocji. Robi to i naprawdę całkiem dobrze mu to wychodzi. Dodatkowo wymaga od oglądające myślenia, bo zawiera kilka metafor. Tego filmu nie da się oglądać, jedynie wgapiając się tępo w telewizor. Porywa i zmusza do rozwiązywania jego zagadek, a co istotne, nie ma się ochoty go zostawić.

     Reżyser nie bał się pokazywać przerażających scen ani nie ukrywał przed nami codziennych, które czasem chciano by zakryć i o nich zapomnieć. Przedstawił emocje ludzi, które nimi targają oraz trudności, które musiał pokonać Jacob, aby w końcu dowiedzieć się prawdy.

     Nie mam absolutnie nic do zarzucenia aktorom, odnośnie ich gry aktorskiej. Nie jestem, co prawda jakimś krytykiem filmowym, czy jakimkolwiek, ale lubię, kiedy postać ma cechy. Te złe i dobre. Reżyser nie stara się ich zatuszować, ani specjalnie wyolbrzymić. Można lubić bohatera, można za nim nie przepadać. Nie tworzy sztucznych osób, które mają tylko pozytywne cechy.

     Trudno mi szukać w tym filmie ubytków, jakichś niedociągnięć. Jedyną przeszkodą do oglądania może być to, że można się czuć przez cały film, że nie do końca wie się, co jest prawdą i przez moment czuć się zdezorientowanym. Ten film jest naszpikowany metaforami, ale tak naprawdę nie tak trudnymi do odgadnięcia.

     Podsumowując, naprawdę warto go obejrzeć. To jeden z tych mądrych filmów, które coś wnoszą do kinematografii. Niesamowicie dobry horror, który różni się od tych dzisiejszych. Szukałam czegoś dobrego, bo brakowało mi jakiegoś takiego filmu w tym gatunku i teraz odnalazłam.
------------------------
     Nieoficjalnie myślimy nad jakimś konkursem dla Was. Byliby chętni do wzięcia udziału w nim?

     Dalej poszukujemy osób do naszej załogi. Po prawo wypisane są kategorie, do których potrzebujemy. Informuję również, że do działu przyjaźń też by się ktoś przydał na pół etatu. Na razie nie mam jakiegoś tłoku w pytaniach, ale może się zrobić w roku szkolnym, w którym nie będę mieć zbyt wiele czasu. 

Pozdrawiam, Olka

piątek, 6 lutego 2015

Ferie z Heavy

Witam czytelniczki :)
Być może niektóre z Was pamiętają notki Nieuchwytnej publikowane w ferie 2 lata temu. Były to 3 notki (cz.1; cz.2; cz.3), a w każdej recenzja, manicure i stylizacja. U mnie będzie to wyglądało troszkę inaczej, bo ja i malowanie paznokci to w ogóle inne światy, ale recenzje i stylizacje się znajdą. Trzeci element raczej stały nie będzie, sama jeszcze nie mam pomysłu na niego, ale chyba zawsze znajdzie się coś, o czym chcę napisać :) Również nastąpi zmiana w tym, że u Nieuchwytnej każda notka była utrzymana w jednym klimacie, a u mnie będzie to raczej absolutny misz-masz
Także zapraszam na pierwszą notkę z tej serii w moim wykonaniu. Serdeczne pozdrowienia :)

I) "Złodziejka książek"

Tytuł oryginalny: The Book Thief
Czas trwania: 2h5min
Reżyseria: Brian Percival
Scenariusz:  Michael Petroni
Gatunek: wojenny/obyczajowy

Opis: Jest to film oparty na powieści autorstwa Markusa Zusaka o tym samym tytule. Rzecz się dzieje podczas II wojny światowej w Niemczech. Temat zagłady ludności żydowskiej oraz rządów Hitlera nie jest jednak głównym wątkiem. Film opowiada historię dziewczynki imieniem Liesel, która zostaje oddana przez swoją matkę do rodziny zastępczej. Nie chcę zbytnio spojlerować, jednakże, by wyjaśnić tytuł filmu muszę co nieco zdradzić ;). Gdy Liesel trafia pod opiekę państwa Hubermannów, nie potrafi czytać. Jej przybrany ojciec uczy ją tej umiejętności. Z czasem dziewczynka znajduje w książkach pocieszenie.

W Internecie znalazłam kilka recenzji. Jedne jadą po filmie ostro i nie dają mu szansy na obronę, inne chwalą za niebanalną formę. Ja postaram się ocenić jak najbardziej sprawiedliwie, i mimo, że zarówno film, jak i książka należy do moich ulubionych, nie będę wychwalać tego pod niebiosa, bo wszystko ma swoje wady.

Plusy:
- gra aktorska, która stoi na poziomie; mimo, że państwo Hubermannowie to nieco szablonowe postacie to brawa należą się młodszej obsadzie , jak dla mnie wszystko jest OK.
- ładne ujęcia - tego chyba nie muszę tłumaczyć
- świetne stylizacje - moda lat 30. i 40. XX wieku odwzorowana całkiem dobrze
- niebanalna narracja (kto jest narratorem powieści, dowiecie się oglądając film lub czytając książkę)
- elementy baśniowe, które dodają uroku i sprawiają, że film zostaje w pamięci (zaznaczam, że nie jest to fantasy, są to tylko nieliczne elementy fantastyczne)
- siedzenie przez dwie godziny nie nudzi (nawet mnie, która odpuszcza zazwyczaj filmy trwające dłużej niż 2 godziny, bo wie, że nie wysiedzi :P)
- film o tematyce wojennej bez krwi

Minusy:
- język angielski mieszany z niemieckim - oglądając film z napisami fakt ten rozpraszał, a z lektorem  było dziwnie dodając do tej mieszanki wybuchowej jeszcze polszczyznę

I to chyba tyle z minusów. Osobiście innych się nie dopatrzyłam :D
Filmowi daję mocne 7/10 z racji, że zostaje w pamięci.

Oglądałyście może?

II) Stylizacje

Dzisiaj postanowiłam zaproponować dwie wersje stylizacji, w której można wybrać się na łyżwy - jako, że ferie to zajęcie idealne na spotkanie z przyjaciółmi :D przede wszystkim ma być wygodnie i ciepło :)  Dlaczego dwie? Ponieważ wśród czytelniczek są dziewczyny lubujące w sportowych ubraniach, a także romantyczki, które kręcą słodkie ubrania :)


Dżinsy:H&M
Bluza: Bershka
Kurtka: H&M
Czapka: Bershka
Buty: Pull&Bear
Rękawiczki: House

Typowo sportowa stylizacja. Osobiście moja faworytka. Bluzę można zamienić na taką ze skromniejszym napisem, jak ktoś nie lubi się chwalić (:D), a do tego dodać komin w kolorze czarnym.


Sweterek: H&M
Komin: House
Rękawiczki: House
Dżinsy: Bershka
Płaszcz: Stradivarius
Botki: H&M

Bardziej dziewczęca stylizacja, z beżem jako kolorem przewodnim :). Jeżeli lubi się mocniejsze akcenty - można zamienić komin i rękawiczki na takie w kolorze czekoladowym. Również fajnie może wyglądać tutaj dłuższy naszyjnik, sięgający do biustu, jednakże jest to opcja raczej nie na łyżwy ;).

III) Ciasteczka z M&M'sami
 
Zdjęcie nie należy do mnie.
W bliższej przeszłości nie robiłam tych ciastek, więc i zdjęć nie ma, a żeby już się ładnie wytłumaczyć to zdradzę, iż ograniczam spożycie słodyczy i dlatego odpuściłam sobie robienie ciastek specjalnie na potrzeby notki, aczkolwiek przepis był testowany przeze mnie wielokrotnie :)
Ciastka robi się całkiem szybko, niecałą godzinkę wraz z pieczeniem, za to smak niepowtarzalny. Przepis, który tutaj zaprezentuję znalazłam w Internecie, ale przerobiłam go nieco na swoje potrzeby i swój smak, bo z oryginalnego przepisu wychodzą bardzo słodkie i mdłe. Dla zainteresowanych dodam, że wyszło mi dwadzieścia parę ciastek.
Zapraszam :)

Składniki:
- 2 szklanki mąki
- pół łyżeczki proszku do pieczenia 
- 60g masła
- 1 szklanka cukru (może być nie pełna)
- jedno żółtko i dwa białka jaja kurzego
- 3 szczypty soli
- kilka kropel olejku waniliowego (można zastąpić cukrem wanilinowym lub nie dodawać wcale, jeżeli ktoś nie lubi)
- 1 szklanka czekoladowych M&M (tych w brązowej paczce, bez orzechów)
Jeżeli nie masz M&M's lub ich nie lubisz - nic straconego! Możesz posiekać mleczną lub gorzką czekoladę i zastąpić nią cukierki :).

Sposób przygotowania:
Masło rozpuść i ostudź. Piekarnik nastaw na 170 stopni. Do jednej miseczki wsyp proszek do pieczenia i mąkę. W drugiej zmiksuj przygotowane wcześniej masło, cukier. Dodaj do tejże miseczki białka i żółtka, olejek waniliowy i sól. Dokładnie wymieszaj. Cały czas mieszając, stopniowo dodawaj mąkę. Na koniec wsyp cukierki. Uformuj ciastka. Schłódź je w zamrażarce (5 minut wystarczy). Następnie przełóż je na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Piecz około 10 minut (muszą urosnąć i nabrać złocistego koloru). Środek powinien być miękki. Zostaw do ostudzenia. 
Smacznego! 


Mam nadzieję, że notka się spodobała :) Czekam na komentarze. Pozdrawiam i życzę udanych ferii tym, którzy są w ich trakcie lub mają je dopiero przed sobą, a tym, którzy już je skończyli, no cóż, zapału do nauki.
Heavy

niedziela, 18 stycznia 2015

KK: „Zabójcza Przyjaźń”

Tytuł: Zabójcza Przyjaźń (A killer among friends)
Reżyseria: Charles Robert Carner
Gatunek: dramat
Produkcja: USA
Premiera: 1992r.

   Nastoletnia Jenny ma wszystko; kochającą rodzinę i przyjaciółki. Jednak pewnego dnia ktoś ją zabija... Sprawca jest nieznany. Ellen, przyjaciółka głównej bohaterki, zamieszkuje w jej domu. Dziewczyna próbuje pogodzić się ze śmiercią przyjaciółki i wesprzeć matkę Jenny.

  Film nie jest ani nowy, ale nie też aż taki stary. Wybrałam go, ponieważ według mnie jest warty obejrzenia. Jako, że w swoim dziale nie mam nic do napisania, dlatego uważam, że film o przyjaźni będzie łączył się z moją kategorią, w której udzielam porad.

   Jenny jest ładną nastolatką, za którą oglądają się chłopaki. Ma kochającą mamę i beztroskie dzieciństwo. Szanuje rodzinę i zawsze próbuje postąpić właściwie. Pociesza Ellen, która ma chłopaka i zajmuje się dzieckiem. Jest samodzielna. Główna bohaterka obiecuje dziewczynie przyjaźń aż do końca swojego życia, ryjąc te słowa na drzewie nad rzeką. Wydawałoby się, że nie można się przyczepić do Jenny, ale komuś jednak zalazła za skórę... Parę niefortunnych zdarzeń przyczyniło się do zachwiania przyjaźni. Film przedstawia jak zazdrość może prowadzić do nieoczekiwanych zakończeń. Jak wielką nienawiścią możemy pałać do przyjaciół za jakąś sytuacje. I jak wiele mogliśmy się pomylić, nie rozmawiając z nim przedtem... Ufając tylko naszym oczom. Przyjaźń nie jest prosta i trzeba najpierw nauczyć się być przyjacielem. 

   Scena śmierci aż do prawie samego końca nie jest wyjawiona oglądającym. Dzięki temu nie wiemy, kto dokładnie się jej dopuścił i w jaki sposób to zrobił. Dostajemy tylko informacje, że Jenny ginie w rzece, podtopiona przez drzewo. Wyglądałoby to z pozoru na zwykły przypadek... Zwłaszcza, że ślady w rzece się zmyły i nie ma nikogo, kto mógłby powiedzieć coś na ten temat. Jednak prawda jest o wiele bardziej przerażająca.

   Film oprócz przyjaźni pokazuje również miłość, jaka może powstać między dzieckiem a rodzicem i jak bardzo jest ona ważna dla dobrego rozwoju. Nie tylko niemowlę potrzebuje rodzinnego ciepła i wsparcia rodziców. Dojrzewający nastolatek zaczyna mieć własne problemy i nie do końca potrafi sobie sam z nimi poradzić. Potrzebuje miłości od rodzica, poczucia bliskości i tego, że komuś na nas zależy. Nie wystarczą tylko relacje przyjacielskie, bo to właśnie w domu mieszkamy zwykle przez co najmniej osiemnaście lat z rodzicami. Ktoś musi nas wychować, pokazać jak powinniśmy postępować, czasem podesłać drobną radę. Carner doskonale odzwierciedlił uczucia Ellen, która nie miała takiego szczęścia jak Jenny. Gdy Ellen wprowadza się do domu Jenny, kiedy nie może pogodzić się ze śmiercią dziewczyny, dostaje od mamy swojej przyjaciółki, to czego nigdy nie miała.

   Moim zdaniem przedstawienie zamordowania Jenny zasługuje na pochwałę. Oglądałam ten film, kiedy miałam kilka lub kilkanaście lat i pamiętam jak wielkie zrobił na mnie wrażenie, ale i jak przeraził. Wielką rolę zagrały tu emocje, w których przeważała wściekłość i chęć zemsty za wszelką cenę, która wzmacniała adrenalinę, powodującą przypływ siły. Przedstawiany jest problem: co zrobić, kiedy mordują naszego przyjaciela, ale sprawców jest więcej? Poświęcić życie i ratować go, a może gapić się jak pozbawiają go życia i uciec, aby nie zajęto się nami? Wyrzuty sumienia dręczą nieubłaganie i kuszą, aby powiedzieć prawdę... ale co jeżeli sprawcami są również nasi przyjaciele?

   Zastanawiam się do czego mogłabym się tu przyczepić... Może do tego, że powody zabójstwa Jenny był dla mnie zbyt pochopne. Jednak emocjom nie potrzeba dużo, aby nie utrzymać nerwów na wodzy zwłaszcza w tak młodym wieku. Dziwi mnie również, że właściwie tylko jej dostało się za to, o co ją podejrzewano, a nie reszcie. Zwłaszcza, że to te osoby są winne tych czynów. Być może bardziej skupiono się na ukaraniu przyjaciela.

  Film powstał na faktach i uważam go za godny obejrzenia. Zdecydowanie spełnia rolę dramatu. Jednak w internecie mogłam znaleźć jedynie angielską wersje i bez napisów. Mimo wszystko polecam.

Pozdrawiam, Olka
---------------
Przy informacjach wstępnych wzorowałam się ze strony filmwebu.

środa, 14 stycznia 2015

KK:"Przepiórki w płatkach róży"

Autor: Laura Esquivel
Gatunek: Literatura współczesna
Ilość stron: 240
Rok wydania: 1989

Opis: Płatki róż należy obrywać bardzo ostrożnie, starając się nie ranić palców, bo oprócz tego, że jest to bardzo bolesne, zaplamienie płatków krwią może zmienić smak przepiórek. Jednak w tamtej chwili Tita zapomniała o bożym świecie i mocno ściskała róże, tuląc je do piersi. Pierwszy raz w życiu dostała kwiaty, poza tym – dostała je od Pedra! Ponieważ nie mogła ich zatrzymać, postanowiła wykorzystać je w potrawie, która – jak żadna inna – zaświadczy o jej uczuciach.

Tita kochała Pedra miłością gorącą i odwzajemnioną, niestety od początku było to uczucie skazane na niespełnienie. Jako najmłodsza córka w rodzinie, zgodnie z meksykańską tradycją, nie mogła wyjść za mąż. Jej obowiązkiem była opieka nad matką, a z czasem także rola głównej kucharki domu. Jedynie przez smak przyrządzanych potraw mogła wyjawić ukochanemu, co naprawdę czuje.

Przepiórki w płatkach róży to piękna opowieść o dwóch namiętnościach: do mężczyzny i sztuki kulinarnej. Miłość łączy się w niej z magią, a smak potraw budzi prawdziwe pożądanie.

Moim zdaniem: Ta książka jest magiczna. Nie jest to fantasy, choć każda strona zdaje się zawierać kolejne ukryte zaklęcia, których celem jest przeniesienie czytelnika w niezwykły świat Tity. Czasem przedstawione wydarzenia są zupełnie nierealne. Jednak ma to wyłącznie dobry wpływ na całe dzieło. Nadaje mu tego lekko baśniowego charakteru. Już od pierwszych linijek tekstu czytelnik poznaje niezwykłą historię, historię, która nie opiera się wyłącznie na słowach. Przesiąknięta jest ona również intensywnie oddziałującymi zapachami i smakami.

Co dziwne sama fabuła wydaje się być wręcz nieważna, ważny jest sposób opisania tego co się dzieje. Po raz pierwszy od dłuższego czasu przeczytałam książkę, nie dlatego że mnie wciągnęła, a dlatego że dostarczyła mi tak wielu wrażeń estetycznych. Pozycja ta w zupełności zaspokoiła moje zapotrzebowanie na piękno, nawet jeśli opisane sceny wcale nie należały do najmilszych. Czytanie jej jest jak oglądanie czegoś niezwykłego, obrazu lub widoku oraz odbieranie związanych z nim bodźców. Ważne są nasze zmysły, które otrzymują prawdziwą ucztę.

Najważniejszą rzeczą w książce wydaje się być jedzenie. Wskazuje na to już sam tytuł. To właśnie z tą drobną przyjemnością i wielką słabością wielu ludzi nieodłącznie związana jest główna bohaterka. Gotowane przez nią dania sprawiają wrażenie zaczarowanych. Nie tylko chciałoby się spróbować ich smaku, ale przede wszystkim móc doświadczyć związanych z nimi historii. Każdy przepis jest integralną częścią tekstu, a nie jedynie przerywnikiem czy dodatkową informacją. Mimo to wszystkie dania opisane są z niezwykłą, wręcz książkową dokładnością co w teorii daje możliwość ich odtworzenia. Niestety, wiele składników wydaje się być niedostępnych w naszej polskiej rzeczywistości.

Zakochałam się w tej książce. Być może całej historii nie należy brać na serio. Może ktoś stwierdzi, że jest tandetna lub nudna. Zapewne będzie miał rację, gdyż sądzę, że jest to jedna z tych pozycji, które albo się pokocha albo nawet nie doczyta do końca. Polecam ją jednak wszystkim dziewczynom, które gdzieś w głębi serca tęsknią za bajkami z dzieciństwa i otaczającą je magiczną aurą. Pozycja ta pozwoli na chwilę uwolnić się od rzeczywistości i zatopić w świecie, który emanuje pięknem, choć życie w nim często nie jest łatwe.

Ocena: 9/10


Pozdrawiam,
Nieuchwytna


poniedziałek, 29 grudnia 2014

KK: "Bal absolwentów"

Autor: Ruth Newman
Gatunek: Thriller/sensacja/kryminał
Ilość stron: 280
Rok wydania: 2008

Opis: Niezwykły kryminał, który kończy się tak, jak nie powinien się skończyć.
Bohaterowie - studenci z Cambridge.
W roli detektywa - młody, wybitnie utalentowany psychiatra, dobrze wychowany i wrażliwy.
Ofiary - najpiękniejsze studentki.
Motyw - nieznany.
Zbrodniarz:
a. Psychopatyczny seryjny morderca?
b. Ktoś spośród tej studenckiej elity świata?
c. A może Rzeźnik z Cambridge to nie jedna osoba?
Bo zabić mógł każdy z nich.
Zakończenie - jakiego jeszcze nie było.

Moim zdaniem: Książkę czyta się bardzo dobrze. Napisana w przyjemny, łatwy w odbiorze sposób. Brak tu zawiłych metafor czy niepotrzebnie wtrąconych życiowych mądrości. Czytając skupiamy się na akcji, a nie otoczce artystycznej co w wypadku kryminału zdecydowanie jest plusem.

Ciekawa jest sama forma zapisu. Czytelnik ciągle przenosi się między retrospekcjami z różnych okresów, a tym co dzieje się w czasie rzeczywistym. Początkowo, niestety zmiany te mogą prowadzić do pogubienia się w akcji książki. Tak się stało przynajmniej w moim przypadku, czasem musiałam czytać akapit po kilka razy aby zrozumieć kiedy miały miejsce przedstawione wydarzenia. Być może jest to wina tego, iż wybrałam elektroniczną wersję powieści. Podobno wydanie papierowe jest zdecydowanie bardziej składne, a poszczególne części tekstu wyróżniają się zmienną czcionką. Mimo wszystko sądzę, że póki nie przyzwyczaimy się do takiego stylu pisania, czytanie może wymagać od nas nieco więcej skupienia i uwagi niż zazwyczaj.

W odróżnieniu od większości kryminałów, zbrodnie, choć już się wydarzyły, mają miejsce wraz z rozwojem akcji. Poznajemy nowe ofiary i szczegóły. Wszystko za sprawą wspomnianych już wcześniej retrospekcji. Obserwujemy jednak nie tyle ściganie mordercy, co raczej próbę zrozumienia jego postępowania. Książka ta jest więc niezwykle ciekawą pozycją dla osób, które interesują się psychologią oraz sposobem działania ludzkiego umysłu. Zarówno tego zdrowego jak i raczej niezrównoważonego.

Bohaterowie zarysowani są jak dla mnie w odpowiedni sposób. Dokładnie poznajemy tych, których powinniśmy, reszta pozostaje tłem, które raczej nie ma wpływu na całą powieść. Dzięki temu autorka oszczędziła nam czasem przy nudnawych opisów oraz mnóstwa niepotrzebnych faktów, które staramy się zapamiętać, w nadziei, że są one niezbędne do rozwiązania całej zagadki.

Emocje jakie towarzyszą czytaniu tej książki przechodzą od skrajności w skrajność. Ja sama pogubiłam się w tym co sądzić o poszczególnych postaciach. Mnóstwo nagłych zwrotów akcji umieszczonych w odpowiednich momentach powoduje, że nie sposób oderwać się od czytania i przestać sobie zadawać pytanie: "Kim tak naprawdę jest Rzeźnik z Cambridge?". Twarze, które przypisujemy mordercy wciąż się zmieniają, a jego tożsamość wciąż przelatuje nam między palcami.

Ocena: 8/10


Gwarantuję mnóstwo emocji podczas czytania,
Nieuchwytna

środa, 24 grudnia 2014

Świąteczne filmy

Święta już tuż tuż, nie wiem, jak Wasza rodzina, ale moja w tym czasie co roku ogląda jakiś świąteczny film. "Kevin sam w domu" to już klasyka, ale co powiecie na inne propozycje? Przedstawiam Wam listę filmów z motywem świątecznym, które znalazłam, a część sama obejrzałam (nie wszystkie). Kolejność jest przypadkowa, taka, jak mi się akurat przypominały. ;)

1. Kevin sam w domu
Taka lista musi się zaczynać od klasyka. :D
Rodzina McCallisterów zamierza spędzić Święta Bożego Narodzenia we Francji. Niestety w dzień wyjazdu omal nie spóźnili się na samolot. W wyniku małego zamieszania, tylko jednego zapomnieli ze sobą zabrać... KEVINA (Macaulay Culkin)! 8-letni członek rodziny zostaje sam w domu, od tej pory musi sam sobie radzić ze wszystkim w czym do tej pory wyręczali go rodzice... łącznie z dwoma złodziejami, którzy tylko czyhają by okraść dom McCallisterów.

2. Listy do M.
Polska komedia romantyczna, w której pogubieni życiowo bohaterowie odkryją, że to, co ich spotkało, to właśnie miłość! W jeden, wyjątkowy dzień w roku, pięć kobiet i pięciu mężczyzn przekona się, że przed miłością i świętami nie da się uciec.
3. Opowieść wigilijna
Najnowsza adaptacja klasycznej powieści Charlesa Dickensa o człowieku wziętym przez tajemnicze świąteczne istoty w specyficzną, wewnętrzną podróż. Duchy pokazują Scrooge’owi, jakim był kiedyś człowiekiem, jakim jest teraz i co się z nim stanie, jeśli dalej będzie postępował tak, jak do tej pory.
 4. Holiday
Dwie nieznające się kobiety, aby uciec od problemów, postanawiają na święta zamienić się domami. Iris przeprowadza się do słonecznego Los Angeles, a Amanda wyjeżdża na zaśnieżoną angielską wieś.
5. Grinch, świąt nie będzie
W małej wiosce o nazwie Ktosiowo trwają przygotowania do Bożego Narodzenia. Samotnik Grinch, który nienawidzi świąt, robi wszystko, by je zniszczyć.
6. Żona dla Mikołaja
 
Nadszedł czas, kiedy Święty Mikołaj postanowił przejść na emeryturę. Niestety, żeby mógł sobie na to pozwolić, musi przekazać pałeczkę synowi. Ten jednak nie jest jeszcze gotowy, aby przejąć obowiązki ojca... Nie ustatkował się i, co najważniejsze, nie ma stałej partnerki. Kiedy okazuje się, że są już wybrane trzy kandydatki na Panią Mikołajową, Nick zakochuje się niespodziewanie w Beth, ktora nie dość, że jest cieżko pracujacą samotną matką, to jeszcze straciła wiarę w święta Bożego Narodzenia... 

6. Strażnicy marzeń
 Bohaterowie z baśni dla dzieci, m.in. Święty Mikołaj, Królik Wielkanocny i Jack Mróz, łączą siły, aby przezwyciężyć Króla Ciemności imieniem Pitch, nim sprowadzi on na świat wieczną ciemność.

 7. To właśnie miłość
 Film tworzą historie rozgrywające się w okresie przedświątecznym w Londynie. Bohaterów łączą rodzinne i towarzyskie więzi, a każdy wątek ukazuje inny typ miłości. Młody premier zakochuje się w pracownicy swojego biura, pisarz odnajduje miłość nad brzegiem jeziora (choć on nie zna portugalskiego, a ona nie mówi po angielsku) i inne.

8. Zły Mikołaj
Jak to zwykle bywa przed Świętami Bożego Narodzenia, tłumy ludzi wybierają się na wielkie świąteczne zakupy. Korzystając z ogólnego zamieszania i przedświątecznej gorączki, wśród kupujących grasuje dwóch oszustów przebranych za Świętego Mikołaja i jego elfa, kradną oni co popadnie. Jednak na ich drodze staje nieoczekiwanie spotkany 8-latek, który pokazuje im i uświadamia prawdziwe znaczenie i czar Świąt Bożego Narodzenia. 

 9. W krzywym zwierciadle: Witaj Święty Mikołaju
Clark Griswold chce dla swojej rodziny zorganizować idealne Boże Narodzenie. Przeszkadza mu w tym nieustannie prześladujący go pech.

10. Cztery gwiazdki
Jak odwiedzić każdego z rozwiedzionych rodziców młodej pary w czasie świąt Bożego Narodzenia? Tym bardziej, że są to aż cztery nowe rodziny. Z takim właśnie wyzwaniem zmierzą się Reese Witherspoon i Vince Vaughn w filmie Cztery gwiazdki.
11. Czekając na cud
 Dzień bożonarodzeniowy. Mike Riley i Nina Vasquez to narzeczeni, który mają wziąć za tydzień ślub. Chorobliwa zazdrość Mike'a jest powodem kłótni oraz sprawia, że ślub dwojga zakochanych staje pod wielkim znakiem zapytania. Rose Collins to kobieta w średnim wieku, która opiekuje się swoją chorą matką, oraz boryka się z własną samotnością. Splot wydarzeń sprawia, że Nina i Rose poznają się i pomagają sobie wzajemnie.

12. Miasteczko Halloween
Film animowany, którego akcja toczy się w mieście strachów i upiorów. Mieszkańcy (kukiełki) hucznie obchodzą swe święto. Mistrz ceremonii wyrusza na nocną przechadzkę, i przypadkowo trafia do normalnego świata, w którym obchodzi się Boże Narodzenie. Postanawia przygotować dla ludzi swą własną wersję Gwiazdki i porywa Świętego Mikołaja.
13. Czarne święta
 Horror, którego akcja rozgrywa się w żeńskim akademiku na kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Jedna z mieszkających tam studentek ginie w tajemniczych okolicznościach. Niebawem pozostałe dziewczyny otrzymują przerażające telefony, w których słychać dziwne odgłosy. Okazuje się, że w budynku grasuje niebezpieczny morderca, który ma zamiar wymordować wszystkie lokatorki akademiku.
14. Świąteczny więzień
Trudy bezskutecznie próbuje znaleźć lepszą pracę od kelnerki. Zbliżają się święta Bożego Narodzenia, na które wybiera się ze swoim chłopakiem Nickiem. W ostatniej chwili rzuca ją. Zdesperowana Trudy porywa mężczyznę z restauracji - Davida. Zabiera go na rodzinne święta i zmusza by udawał jej chłopaka.
15. Ale szopka!
 Nauczyciel Paul organizuje w szkole jasełka. Kiedy okazuje się, że jego była dziewczyna zasiądzie na widowni, mężczyzna chce jej zaimponować wyreżyserowaniem dobrego przedstawienia.
16. Przetrwać święta
Zamożny mężczyzna, stojący przed smutną perspektywą spędzenia po raz kolejny Bożego Narodzenia samotnie, postanawia wrócić do domu, w którym mieszkał jako dziecko i zaproponować jego obecnym mieszkańcom, by w zamian za sporą sumę pieniędzy, stali się jego "rodziną na święta".

17. Święta Last Minute
Luther i Nora Krank gdy ich córka Blair opuściła rodzinne gniazdo, decydują się wykupić wycieczkę na Karaiby i spędzić słoneczny urlop, zamiast obchodzić święta Bożego Narodzenia w domu. Ich decyzja o "bojkocie tradycji" wprawia w stan wrzenia całe sąsiedztwo. Gdy jednak w Wigilię, Blair niespodziewanie dzwoni do rodziców, by zapowiedzieć się z wizytą ze swoim nowym narzeczonym, państwo Krank mają 12 godzin na dokonanie cudu i pogodzenie się z sąsiadami, tak by były to najwspanialsze święta, niezapomniane dla wszystkich. 
18. Odlotowe dzieciaki
 Grupa dzieciaków, które w dzień po Bożym Narodzeniu utkwiły na zasypanym śniegiem, fikcyjnym Międzynarodowym Lotnisku Hoovera w Chicago, zaprzyjaźnia się i urządza sobie prowizoryczne wakacje. Niezdarny Spencer, córeczka bogatych rodziców Grace, chłopczyca Donna, zwariowany Charlie i nieśmiały Beef próbują przechytrzyć zgorzkniałego funkcjonariusza lotniska i powrócić do swych rodzin. Korzystając z "pożyczonych" wózków golfowych i kajaka do jazdy po śniegu, a także z pomocy ociągającego się stewarda, dzieciaki udowadniają, że w wakacjach nie chodzi o miejsce, tylko o to, z kim się je spędza.
19. Zaślubiny
 Rebecca i Henry postanawiają się pobrać. Planują ogłosić tę nowinę w czasie Świąt Bożego Narodzenia. Obydwie rodziny spotkają się w Wisconsin u rodziców Henry'ego. Dom jest przyozdobiony mnóstwem ozdób. Rodzice Henry'ego hucznie celebrują tę porę roku. Problem w tym, że rodzice Rebecki są Żydami. 
20. Fred Claus- Brat Świętego Mikołaja
To historia, której jeszcze nie słyszałeś, zabawna i chwytająca za serce komedia o Fredzie Clausie, bracie Świętego Mikołaja - który w niego nie wierzy! Dorastając w cieniu świątobliwego Mikołaja, Fred zupełnie zatracił wiarę w Święta. Jednak, pewnej magicznej zimy, Fred leci na Północ (pierwszą klasą zaprzężoną w renifery) i dowiaduje się, że jego brat ma kłopoty: podstępny ekspert pomiaru wydajności chce zlikwidować Święta... na zawsze!

Opisy z filmweb.pl
A Wy jakie filmy w tematyce świątecznej znacie? :)

wtorek, 16 grudnia 2014

KK: „Uprowadzona”

   Na wstępie chciałam poinformować o tym, że mój post ukazał się właśnie w takiej kategorii, ponieważ od dłuższego czasu nie mam żadnych pytań do swojego działu, a pomysł na jeden poradnik muszę jeszcze dokładnie przemyśleć, jak go zrobić, aby stał się przydatny dla innych.

Tytuł: Uprowadzona (Taken)
Gatunek: Sensacyjny
Czas trwania: około 90 minut
Reżyseria: Pierre Morel
Scenariusz: Luc Besson, Robert Mark Kamen
Rok produkcji: 2008
Produkcja: Francja, USA, Wielka Brytania

 Bryan Mills(Liam Nesson) były agent służb specjalnych musi ponownie użyć swoich możliwości. Pod wpływem nieostrożnej byłej żony Lenore(Framke Janssen) i chęci odnowienia relacji z córką, zgadza się na wyjazd siedemnastoletniej Kim(Maggie Grace) do Paryża. Już na początku czuję niebezpieczeństwo, dlatego stawia córce kilka zasad. Dziewczyna zapomina o nich i chwilę po przyjeździe do nowego domu, spotyka ją niechciany skutek swawolnej nieostrożności. Bryan musi wyruszyć do Paryża, aby odnaleźć swoją córkę. Ma tylko 96 godzin, aby znaleźć trop swojej córki i uchronić ją od albańskich handlarzy kobietami.

   Film polecił mi mój kumpel. Często zasypiam na filmach, ale przy tym nie potrafiłam, mimo że leżałam w łóżku, co u mnie wzmaga senność. Przede wszystkim spodobały mi się techniki, którymi posługiwał się Bryan, aby znaleźć córkę. Zachował zimną krew, co pozwoliło mu myśleć racjonalnie i nakłonić również do tego Kim, która wiedziała, że ma zostać uprowadzona. To pozwoliło mu uzyskać cenne informacje, dzięki którym ułatwia sobie znalezienie przestępcy.

    Pierre Morel doskonale ukazuje jaką nieostrożnością jest wysyłanie nastoletniego dziecka pod opieką koleżanki/kolegi do innego państwa. Jak często młodzież bagatelizuje różne nieostrożności z tym związane. Zachowanie matki Kim świadczy o tym, że kobieta woli rozpieszczać dziecko, niż je wychowywać. Wiek córki uważa za wystarczający na samodzielne decyzje i mieszkanie. Zwłaszcza, że okazuje się, iż Kim ma jechać także do innych krajów. Gdy wychodzą skutki jej nieostrożności, staje się bezradna i oczekuje od męża działań w kierunku znalezienia córki. Zauważa, że dbanie o bezpieczeństwo dziecka może dać tylko prawdziwe szczęście, a nie pieniądze, które dajemy na spełnienie marzeń.

   Bryan niejednokrotnie łamie prawo, pokazuje że córka jest dla niego ważniejsza niż przepisy. Nawet, kiedy dostaje ostrzeżenie od znajomego, że mogą go zatrzymać, bohater znieważa jego zdanie. Udowadnia przyjacielowi, że rodzina jest ważniejsza od posady, jaką się sprawuje. Stawia go pod presją, aby uzyskać od niego informacje, które są kluczowe do znalezienia Kim. Bryan nawet nie myśli, aby się poddać. Nawet jeżeli jego życie wisi na włosku i za kilka sekund ma zostać zabity. Nie zna słowo ulga, dla osób, które chcą spowolnić jego działania. Nie cofa się przed niczym. Musi szybko decydować o tym, co ma zrobić, bo każda sekunda jest ważna. Kolejna stracona może doprowadzić nawet do śmierci jego córki. A nietrafna decyzja zaprzepaścić jego cel.  

   Jedyne, co mi się nie podobało to zachowanie, jakie miała Kim. Nie oceniłabym jej na siedemnaście lat, a na trochę mniej. Jej rozkapryszenie i entuzjazm małego dziecka właśnie doprowadziły mnie do jej negatywnej oceny. Chociaż może twórcy filmu właśnie zażyczyli sobie taką bohaterkę...

  Oglądając ten film, uważam że nie można się nudzić. Zapewnia on naprawdę dużo dobrej akcji. Mogę go umieścić na liście moich ulubionych filmów, a jest ich niewiele. 

Bibliografia:
Informacje wstępne podane są na podstawie: http://www.filmweb.pl/film/Uprowadzona-2008-401089
Zdjęcie, które posłużyło do zaprezentowania filmu: http://www.mandayaim.com/images/filmy/taken1.jpg

poniedziałek, 15 grudnia 2014

KK: "Panna Młoda na Gwiazdkę"

Tytuł oryginalny: A Bride for Christmas
Czas trwania: 1 godz. 30 min.
Reżyseria: Gary Yates
Scenariusz: Barbara Kymlicka
Gatunek: Komedia romantyczna

Opis(mój autorski tym razem): Po kolejnych zerwanych zaręczynach Jessie decyduje, że nie będzie więcej angażowała się w poważne związki. Tymczasem pewny siebie i mający szczęście w życiu Aiden zakłada się z kolegami, iż uda mu się w ciągu 4 tygodni znaleźć dziewczynę, która przyjmie jego oświadczyny. Pech chce, że za namową przyjaciela, Aiden wybiera na zdobycz Jessie, o którą wciąż zabiega jej niedoszły mąż.

Moim zdaniem: Jestem osobą zdecydowanie przyzwyczajoną do ckliwych komedii romantycznych. Zazwyczaj przymykam oko na ich banał, ponieważ traktuję te filmy jedynie jako umilenie czasu. Po tej pozycji również nie spodziewałam się niczego specjalnego i miałam rację. Jest to typowa słodka opowieść o miłości, przyprawiona mieszanką trudności i pomyłek. Niestety, niepowalająca pomysłem, urokiem czy grą aktorską, co czyni z filmu średniej klasy widowisko. Idealne nadaje suę jako tło do pieczenia pierniczków czy sprzątania. Nawet jeśli oderwiemy się na 5 minut od ekranu to nic nie stracimy, a co więcej, prawdopodobnie nawet na chwilę nie zgubimy wątku.

Jednak największym minusem filmu nie była jego kiczowatość. Znalazłam coś co przeszkadzało mi o wiele bardziej. Mianowicie- brak klimatu. Patrząc na plakat i tytuł spodziewałam się czegoś co pozwoli mi jeszcze bardziej poczuć, wszechobecny już, świąteczny nastrój. Właśnie dlatego z całej mojej kinoteczki (od słowa biblioteczka) wybrałam tę pozycję. Muszę z bólem serca powiedzieć, że bardzo się zawiodłam. Jedynym bożonarodzeniowym akcentem, jak dla mnie, były dekoracje i to wyłącznie w ostatniej scenie filmu. Nie poczułam magii, której oczekuję od tego typu pozycji.

Jak już pisałam scenariusz jest oklepany i nudny. W pewnych momentach, aż bałam się o poziom cukru w moim krwioobiegu. Tym co zazwyczaj ratuje komedie romantyczne jest humor. Niestety w tym filmie jego również brak. Dialogi są drętwe. Postacie niezwykle powierzchowne, a ich uczucia widocznie udawane...

Już wiem!
 Znalazłam to czego szukałam pisząc tę recenzję!
Ten film jest poruszającym się obrazkiem z dekoracyjnej kuli ze śniegiem. Wiecie, chodzi mi o taką co się potrząsa i śnieżynki wirują w środku. Tym właśnie jest ta komedia. Piękną dekoracją, w której istnieje idealny świat. Tyle, że zamiast śnieżynek wirują serduszka. Żeby nie było tak świątecznie. Na tym skojarzeniu powinnam skończyć moją wypowiedź, ale  żeby nie wyjść na jędzę postaram się wyskrobać parę miłych zdań, w końcu zbliża się Gwiazdka.

Tym co mi się spodobało w tym filmie był główny bohater. Dokładniej grający go aktor. Taki typowy przystojniak, na którego miło popatrzeć. I tyle. Aktorka również jest całkiem ładna.Dzięki temu film był przynajmniej miły dla oka, zarówno pań jak i panów. Koniec miłych słów.

Ocena: 3/10


Tę recenzję wstawiłam aby ostrzec was przed tym filmem. Osobiście gdybym wiedziała na co się decyduję wolałabym obejrzeć "Kevina" po raz 20.

Wesołych Świąt,
Nieuchwytna

piątek, 14 listopada 2014

KK: "Choleryk z Brooklynu"

Tytuł oryginalny: The Angriest Man in Brooklyn
Czas trwania: 1 godz. 23 min.
Reżyseria: Phil Alden Robinson
Scenariusz: Daniel TaplitzAssi Dayan
Gatunek: Dramat, Komedia

Opis: Henry Altmann (Robin Williams) znany jest ze swojego wybuchowego temperamentu. Gdy dr Gill (Mila Kunis) oznajmia mu, że ma tętniaka mózgu, wymusza na niej określenie, ile czasu zostało mu do śmierci. Zdenerwowana sytuacją kobieta oznajmia, że umrze w ciągu 90 minut. Zszokowany Henry postanawia przed śmiercią pogodzić się ze wszystkimi, którym przez lata dał się we znaki. Tymczasem wystraszona lekarka, po dojściu do siebie, wyrusza za nim w pogoń, by zdementować informację o nadchodzącej śmierci.

Moim zdaniem: Ciężko ocenić mi ten film. Nie przez to, że jest dziwny czy zupełnie niespotykany. Powodem przez, który tak trudno mi coś konkretniejszego o nim napisać jest to, iż oglądałam go przez pryzmat Robina Williamsa. "Choleryka z Brooklynu" zobaczyłam już po tej wielkiej tragedii, która wstrząsnęła wszystkimi entuzjastami filmu. Uważam, że po niej sens tego filmu zupełnie się zmienił. Czy to dobrze, nie wiem. Jestem jednak pewna, że stał się pozycją, którą po prostu wypada zobaczyć. Wielki aktor pokazał, iż warto zejść ze sceny niepokonanym.

Sam film jest dobry. Jednak jak już pisałam, nie wiem czy sam z siebie czy poprzez to co stało się później. W każdym razie scenariusz jest chwytliwy, a sposób jego zrealizowania zmusza widza do myślenia. Dużym plusem jest humor, który towarzyszy bohaterom. Żarty są inteligentne i adekwatne do sceny, w której występują. Trudny temat został potraktowany w taki sposób w jaki powinien, czyli prawdziwy. W tej pozycji nie ma sztuczności, bardzo łatwo nam zrozumieć działania bohatera. Bardzo gwałtowne, nie do końca przemyślane i często przepełnione nerwową atmosferą. Brak tu ckliwych rozważań, nadmiernej filantropii czy nagłej zmiany charakteru o 360 stopni. Jednak czy człowiek, który wie, że umrze ma na to czas?

Teraz wrócę do Robina Williamsa. Oglądając film nie widziałam w nim głównego bohatera, a aktora. Czułam jego emocje. Henry wydawał mi się jego lustrzanym obliczem. Być może to zasługa kunsztu aktora. Jednak jakoś w to nie wierzę. Wszytko było tak podobne do niego samego. Przede wszystkim sarkazm, pod którym próbował ukryć swoje problemy i słabość. Boję się, iż w chwili kręcenia filmu aktor już podjął tę tragiczną decyzję, a jego ostatnia kreacja była swoistym sposobem pożegnania.

Wiem, że ta recenzja jest inna niż wszystkie pozostałe. Więcej w niej emocji niż faktów na temat filmu. Jednak nie umiem podejść do "Choleryka z Brooklynu" na chłodno. I tak musiałam odczekać parę tygodni zanim zabrałam się do pisania tego posta. Wiem, że być może uznacie tę opinię za kiepską i zapewne przyznam wam rację. Jednak chcę się podzielić tym co przeżyłam oglądając kolejne sceny. Uważam, że mimo wszystko Robin Williams zasługuje na pamięć. a obejrzenie tego filmu jest doskonałym sposobem by ją okazać.

Ocena: Warto obejrzeć.



Zachęcam do obejrzenia,
Nieuchwytna

środa, 5 listopada 2014

KK: "Aż po horyzont"

Autor: Morgan Matson
Gatunek: Literatura młodzieżowa
Ilość stron: 453
Rok wydania: 2014

Opis: Życie Amy Curry dalece odbiega od ideału. Jej ojciec zginął niedawno w wypadku samochodowym. Matka, chcąc na nowo wszystko poukładać, postanawia przeprowadzić się ze słonecznej Kalifornii do Connecticut. Niedługo po zakończeniu roku szkolnego Amy ma do niej dołączyć – przejechać przez niemal cały kraj, by zacząć zupełnie inne życie z dala od miejsca, które kocha i od wypróbowanych przyjaciół.

W długiej, zaplanowanej co do minuty, podróży Amy towarzyszyć ma Roger, syn znajomej rodziców. Dziewczyna nie widziała go od lat i początkowo jest przerażona wizją spędzenia kilku dni w obecności kogoś, kogo ledwie zna… Jednak Amy i Roger szybko znajdują wspólny język i postanawiają zmienić nudną jazdę z miejsca A do miejsca B w szaloną wyprawę po Ameryce – wyprawę, w trakcie której nie tylko przeżyją przygodę i odwiedzą kilka niezwykłych miejsc, ale również odnajdą samych siebie.

Moim zdaniem: Jest to przede wszystkim powieść drogi. Splatają się w niej dwie wędrówki. Ta którą widzi każdy z nas, czyli przejeżdżanie przez kolejne stany i miasta. Oraz druga- poszukiwanie siebie. Książka łączy je w jedność. Każda kolejna przeżyta przygoda czy spotkana osoba wywołuje w Amy niespodziewane reakcje, dziewczyna zaczyna przypominać sobie wydarzenia, które dawno wcisnęła gdzieś w kąt swojej pamięci. Czasem niestety wszystko jest zbyt oczywiste. Nie ma tu drobnostek, a czynniki wywołujące wspomnienia wręcz kują w oczy. Czyli akcja jak na mój gust poprowadzona jest trochę za mało poetycko i bez polotu.

Uwielbiam książki o podróżach.Odzywa się wtedy we mnie głód wrażeń i chęć przeżycia jakiejś przygody. Niestety tę książkę połknęłam jakoś bez emocji. Bez niedosytu i chęci odwiedzenia opisywanych miejsc. Choć bohaterka wędruje przez dużą część Ameryki to ta wyprawa nie zrobiła na mnie wrażenia. Więcej wiem o tym co jadła siedząc w samochodzie niż o tym co zobaczyła i jakie emocje wywołały w niej poszczególne miejsca. Jedyne co zapadło mi w pamięci to pewna niekończąca się droga oraz to, że fast foody mogą być dobre. Po książce, której akcja dzieje się w podróży oczekuję dużo więcej jeśli chodzi o przedstawienie opisywanych miejsc.

Żałoba, która wydaje się brać górę jeśli chodzi o tematy poruszane w książce jest średnio namacalna. Czytając tę powieść mimo opisów łez i trzęsących się podbródków nie odczułam straty bohaterki. Cierpienie i pustka całkowicie zdominowały jej życie, podporządkowała im się. Właśnie przez to wszystko wydało mi się mocno przesadzona, a Amy była po części zwykłą histeryczką. Z drugiej strony nie wiadomo jak każdy z nas zachowałby się na jej miejscu, więc nie będę oceniać samej postaci. Jednak sposób opisywania przeżyć w tej książce jest zdecydowanie ubogi. Wszystko jest czarne lub białe, brak w niej odcieni szarości. Przez to emocje wydają się wyolbrzymiane i surrealistyczne.

Bohaterowie są całkiem ciekawi. Łatwo się wpasować w ich świat. Wyobrazić sobie jak zachowują się na co dzień, jakimi byliby znajomymi. Żadna z postaci nie działała mi na nerwy, ani też nie była zbyt idealna. Wszystko w granicach normalności. Inną sprawą jest przemiana, której podlega zarówno Amy jak i Roger. Po prostu ciężko mi uwierzyć, że przez kilka dni ktoś może tak bardzo zmienić swoje przyzwyczajenia i nastawienie do życia. Zmiany jakie zaszły dla mnie były zbyt radykalne i oczywiste. Może też dlatego, że jak już wspomniałam towarzyszące im emocje zostały opisane raczej nieciekawie.

Pewnie chciałybyście jeszcze poczytać o ulubionym wątku wielu nastolatek czyli miłości. Ta i owszem, jest w książce. Rozwija się w ciekawy sposób, i o dziwo naturalny. Nie ma wielkiego bum. Nie ma też banalnego zakończenia i mnóstwa ckliwych momentów. Nie nazwałabym tej książki romansem. Zauroczenie jest raczej wątkiem towarzyszącym głównemu tematowi czyli odnajdywaniu siebie. Muszę jednak powiedzieć, że jak dla mnie uczucie między bohaterami i to w jaki sposób jest opisane to najmocniejszy element tej historii.

Kolejnym plusem jest ciekawa oprawa tekstu. Znajdziemy sporo zdjęć, paragonów czy rysunków. Dzięki temu książka przypomina po części dziennik prowadzony w podróży. Ja osobiście uwielbiam takie 'dodatki'. Nadają literaturze autentyczności i budują jakąś specyficzną więź z książką. Owszem, nie z bohaterami, a z książką. Nie pytajcie o co mi chodzi, bo za nic nie potrafię tego jakoś racjonalnie wytłumaczyć.

Ocena: 6.5/10


Pozdrawiam,
Nieuchwytna

Jak zawsze zachęcam do podawania wskazówek o czym chciałybyście przeczytać w następnej recenzji.
Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x