piątek, 16 grudnia 2011

Po zerwaniu z chłopakiem nie umiem rozmawiać z kumplami.

Witajcie:)
Mam pewien problem (jak każdy tutaj:)). Niedawno zerwałam z chłopakiem, bo stwierdziłam ,że będzie mi bez niego łatwiej. Cóż sprawdziło się, poprawiły mi się oceny oraz kontakt z rówieśnikami, przyjaciółmi. Wydawało mi się ,że to zerwanie miało same korzyści, jednak teraz zaczynam zauważać ,że nie do końca.
Od tamtego czasu mam taką blokadę. Nie umiem rozmawiać z chłopakami! Z moim przyjacielem wszystko jest w porządku, ale z nowo poznanymi lub z starymi znajomymi, z którymi nie miałam długo kontaktu nie umiem normalnie porozmawiać. Zaczyna się na ''co tam?'' i generalnie na tym się kończy. W czasie rozmowy zamykam się w sobie i nie umiem wykrztusić niczego na podtrzymanie rozmowy.
Proszę pomóżcie, mam już tego dosyć! Jak mam się przełamać?

~Smutna

 
Droga Smutna. ;)
Zastanów się dokładnie czy twoje problemy rzeczywiście zaczęły się dopiero po zerwaniu z chłopakiem czy przypadkiem już wcześniej nie miało coś takiego miejsca a ty po prostu nie zwracałaś na to takiej uwagi, ponieważ - 'po co Ci bliższe kontakty z chłopakami skoro masz faceta, który Cię kocha'. Mimo wszystko oba przypadki są pewnego rodzaju objawami nieśmiałości. Oto odnośniki do paru notek na jej temat..:
1. Jestem zbyt nieśmiała.
2. Nie mogę pokonać swojej nieśmiałości.
3. Ta nieśmiałość...
4. Kiedy coś do mnie mówi, nie wiem co odpowiedzieć.
5. Jestem nieśmiała i nie wiem jak mogę do niego zagadać.
6. Jestem nieśmiała. Zbyt nieśmiała.
Mam nadzieję, że w którejś z nich znajdziesz coś dla siebie, co Ci chociaż odrobinę pomoże. Twoja przypadłość mimo wszystko może być chwilowa, na wskutek niedawnego zerwania z chłopakiem. Rozpamiętujesz całe wydarzenie, być może trochę żałujesz tego co zrobiłaś i możliwe, że właśnie to stanowi dla Ciebie pewnego rodzaju blokadę.
Na pewno nie wracaj do chłopaka tylko dlatego żeby sprawdzić, czy 'przypadłości' miną. To bowiem nie ma sensu a wątpię żeby coś pomogło..
Powodzenia. ;)
Frysbie_

Włosy ze złotymi refleksami

Hej dziewczyny, znacie jakieś preparaty nadające włosomkorzystniejszy odcień, no nie wiem rozjaśniające lekko albo żeby byłytakie złotawe refleksy? Jestem blondynką (ani jasną ani ciemną, takiten kolor nijaki) i nie mogę pofarbować ani zrobić pasemek, a chcę żebychoć odrobinę lepiej wyglądały. Może jakieś domowe sposoby, jeśli niepreparaty? Ale wolałabym coś kupnego.
~Anka

Aniu! Jak każda dziewczyna zapewne marzysz o zd
rowych lśniących i pełnych koloru włosach. Nie każdy jednak rodzi się z piękną czupryną, ale każdy może zadbać o włosy tak, by zapierały dech w piersiach. Podstawą jest dobra pielęgnacja. Napisałaś, że masz blond włosy i chciałabyś uzyskać delikatne "złotawe" refleksy bez zastosowania farby. Oczywiście jest to możliwe o ile uzbroisz się w cierpliwość i szybko się nie zniechęcisz. Możesz zacząć od sposobów domowych. Nie bój się, z pewnością Ci nie zaszkodzą, a nóż zadziałają. Z pomocą przyjdzie rumianek. Znany z tego, że delikatnie rozjaśnia blond włosy i nadaje im właśnie bardzo "złociste" refleksy.  Działa on jednak tylko na blond włosach co w Twoim przypadku idealnie się sprawdzi. Postaraj się robić płukanki dość ciepłym (ale nie gorącym!) rumiankiem. Nie licz na diametralną zmianę koloru ponieważ rumianek, jak większość domowych "preparatów" potrzebuje systematyczności. Myślę, że mniej więcej po dwóch tygodniach będziesz mogła zauważyć zmianę odcienia Twoich włosów.


Drugim sposobem są kosmetyki, po które możesz sięgnąć w każdej drogerii. Napisałaś, że nie możesz przefarbować koloru włosów, ani zrobić pasemek. Nie wiem dlaczego, choć mogę przypuszczać, że najzwyczajniej mama oraz nauczyciele są temu przeciwni. Mogłabyś jednak rozważyć szamponetki lub chociaż szampony koloryzujące. Gdybyś dobrze poszukała odcienia szampotenki bardzo zbliżonego do Twoich naturalnych włosów gwarantuję Ci, że uzyskasz efekt o jakim myślisz. Takie szamponetki w zależności  od czasu w jakim potrzymasz je na głowie, zmywają się po 4-8 myciach.
Poszukaj czegoś np. z firmy Joanna.
 
Często używałam szamponetek i farb z tej firmy (a uwierz mi, że farbowałam włosy bardzo dużo razy) i nie mam żadnych zastrzeżeń. Kolor, konsystencja - wszystko takie jak ma być. Polecam naprawdę.
***

Jeśli jednak mimo wszystko nie zdecydujesz się na szamponetkę. Możesz spróbować szamponu.
Jest on dokładnie taki sam jak zwykły szampon, myje i pielęgnuje włosy dodatkowo nadając im delikatną poświatę blondu.
Może spróbuj Loreal professional silver




Jest on przeznaczony do włosów blond. Zależy od sklepu ale ceny tego produktu wahają się od 20 - 27zł.

Pamiętaj jednak, żeby uważać z wszelkimi preparatami, które nakładasz na włosy. Używaj kosmetyków ze znanych marek, gdzie będziesz mogła być pewna, że Ci nie zaszkodzą. Wszelkie kuracje i zabiegi potrzebują czasu i regularności więc nie zniechęcaj się po tygodniu używania nie zauważając żadnych efektów.
Pozdrawiam ` nawiedzona.

****************************************
Przepraszam za błąd. Oczywiście poprawiam. Wynikło to ze zwykłego gapiostwa, nie zwróciłam po prostu na to uwagi bo skupiałam się na ortografii i interpunkcji. Prezpraszam

czwartek, 15 grudnia 2011

Jak odpowiadać na nieprzyjemne zaczepki?

co powinnam zrobić jak zaczepia mnie koleś? Np dzisiaj, idę i słyszę "fajna du-pa idzie", e Ty.. no ładna. Kręci dupcią.

;/;/!. Normalnie szłam, a to że tyłek się rusza jak sie chodzi to nic nie poradzę! :(. Głupio sie z tym czuje. A ładna to nie jestem poza tym skąd mogą wiedzieć skoro mnie nie widzieli zbyt. No może chwilę. Poczułam się trochę jak dziw*a. A nie byłam jakoś wyzywająco ubrana ani nic. Właściwie to chyba zbyt ciepło się ubrałam, bo było 17 stopni, a ja w swetrze, bluzce tunice, jeansach i trampkach. Jak mam reagować na takie zaczepki? bo przeważnie to udaję że nie słyszę a potem mi głupio cały dzień :(. ODPISZCIE !! Błagam :(.

~Madzia

    

Droga Madziu.

Niestety, takie zaczepki nie zdarzają się rzadko… Nie są przyjemne i trzeba na nie odpowiednio reagować, aby nie stać się stałym obiektem takich niewybrednych żartów, można też zgasić żartownisiów. Najczęściej takie rzeczy robią tacy, którzy nie mają pojęcia, jak zwrócić uwagę dziewczyny, zdesperowani, chcący pochwalić się tym ( w sumie, to CZYM TAKIM?) przed kolegami, czy zupełne ‘pustaki’. Wezmę pod uwagę w swojej notce zaczepki jednorazowe, jak np. pod sklepem jakiś pijaków, jak i powtarzające się przez jedną grupę chłopaków. Oto kilka propozycji:

-  Nie reagować wcale. Olać, nie zauważać, nie odwracać się, nie komentować, nie uśmiechać, czy też nie robić jakiejś naburmuszonej miny. Po prostu zachowywać się tak, jakby to się nie wydarzyło. Niestety, nie działa to zawsze, ale w przypadku powtarzania się tego u jakiejś określonej grupki wystarczy kilka powtórzeń, aby zdziałało cuda;) Sprawdziłam na sobie… I jest to najlepszy sposób na takich typowych ‘meneli’ spod sklepu.
- Gdy dzieje się to w towarzystwie kolegów, to można podejść do takiego, który najbardziej się wyróżnia (można sądzić, że temu się podobamy) i powiedzieć do niego, żeby nas nie podrywał. To naprawdę działa:D
- Gdy będzie się to powtarzało, to można spojrzeć na nich z pogardą, ale nie może to wyjść śmiesznie. To musi być całkowicie szczere.
- Można podejść i zwyczajnie dać takiemu z liścia :D Ale gdy chłopak/chłopaki robią się już naprawdę natrętni. Jednak nie wszystkim:P, ale temu, który ‘przewodniczy’ grupie. Koledzy będą się z niego niesamowicie śmiali i nabijali, a on nie odważy się tego powtórzyć, a co więcej- będzie mógł się Ciebie wstydzić :D
- Można ich zgasić jednym, prostym tekstem. I to tak, że już nigdy się nie odważą. Można coś takiego wymyślić na szybko, zależnie od sytuacji, ale polecam też zajrzeć do Internetu. Tam można znaleźć całe mnóstwo ciekawych propozycji odpowiedzi, których niestety nie mogę tu zacytować, bo mają za dużą siłę rażenia ;D
- Mam jeszcze jeden pomysł- zareagować tym samym, gdy jest się w towarzystwie, a oni się rozdzielili. Np. gdy 5 z nich gwizdało, klaskało, gdy przechodziłyście, przechodziłaś obok, to teraz trzeba przejąć inicjatywę i zaklaskać jednemu, czy dwóm z nich. Ważne, żeby Was było więcej, niż ich :D Można też rzucić jakimś ciekawym komentarzem.
Tak więc propozycji jest  nawet dużo. Ważne, żeby wybrać odpowiednio do sytuacji:)

Charlotte.

Kryształowa kula trendów - jesień-zima 2011/12

 
Lato trwa i usilnie broni się przed jesienią. Mimo że trzyma się delikatnymi rączkami czego popadnie, mam wrażenie, że zbyt często chwyta się babiego lata, które z miejsca pęka, gdyż pora rozkładu zbliża się nieuchronnie. Będzie to bardzo nieprofesjonalne z mojej strony, ale cieszę się z tego powodu. Ze względu na panujące nastroje, goniące terminy i odpowiedni okres, znów wyruszyłam w podróż do Modowej Otchłani, stoczyłam bój ze Smokiem Pogłosek i niosę prawdziwy Róg Obfitości Informacji dotyczących obowiązujących trendów w czasie miesięcy jesiennych i zimowych 2011/12

  
[Kolekcja Chanel]

Na początek bardzo ogólnikowo; można powiedzieć, że wytworzyły się dwa obozy lansujące zupełnie przeciwne gamy kolorystyczne, ale całkiem zgrabnie zgadzające się w doborze materiału. Będzie królował aksamit, dzianina, wełna, skóra i… szyfon. Bardzo modne stało się łączenie materiałów, pozornie zupełnie do siebie nie pasujących. I teraz coś o tych nieszczęsnych kolorach; intensywne, żywe barwy, chętnie noszone w okresie letnim, uparcie trzymają się piedestału. Wychodzą naprzeciw klasyce, kolorom brązu, koniaku, beżu, karmelu i nieśmiertelnej klasyce gatunku w postaci bieli, czerni i szarości. Na szczęście na scenę wkroczyli mediatorzy i wylansowali kombinację fifty-fifty, połączenie czerni z mocnym, soczystym kolorem; efekty tego połączenia zaprezentuję poniżej. W krojach istna wariacja i znów dwa obozy, jedna strona dyktuje sukienki, dopasowane spódnice z pasującymi do nich garsonkami, sweterki i całą resztę kwintesencji kobiecości, natomiast strona druga dąży do zabawy płcią, zacierając różnice między modą damską i męską (osobiście przyznam, że wyszły naprawdę niesamowite rzeczy, co również zaprezentuję poniżej) Jeżeli chodzi o konkrety styl, pozwolę sobie zacytować:

  
[Kolekcja Armaniego]

„Wiodące trendy sezonu jesień-zima 2011/12 to: minimalizm, zabawa płcią (przenikanie się stylu męskiego z damskim), epoka wiktoriańska (stójki, żaboty, gorsety), styl muszkieterów, gotyk (czerń, skóry, koronki, motyw czaszki), styl glamour (futra, długość maksi a'la lata 70.), grochy, kwiatki. Hitem jest połysk – srebrny lub złoty, często zestawiony ze wzorem gwiazd. Wracamy również do klasyki lat 40. Obowiązkowym dodatkiem są długie rękawiczki, torebka „do ręki” i futrzana etola. Talię podkreśla baskinka. Inspiracją niech będą tu ikony kina – Grace Kelly czy Rita Hayworth. Dla wielbicielek stylu lat 60. dobra wiadomość – wracają pudełkowe kurtki, płaszcze o ogromnych guzikach i sukienki o linii A.”
Wizaz.pl

  
[Kolekcja Prady]

Ubrania powinny podkreślać kobiece kształty, szczególnie talię, warto kupić taki płaszczyk lub ewentualnie postawić na futrzaną kamizelkę albo pelerynkę z „misiem”. Bardzo modne będą kozaki, przez kilka ostatnich lat zepchnięte w cień przez botki, wysokie pod kolano i najlepiej skórzane (lub z materiału imitującego skórę)

 

A teraz krótka lista niektórych gigantów mody i miejsce, jakie zajmują w bitwie o wylansowanie trendu:
1. Dom Mody Chanel – klasyka gatunku; czerń, biel, szarości.
2. Armani – bardzo, bardzo klasycznie.
3. Prada – klasyka odcieni brązów z delikatnym odbiciem w stronę łączenia barw.
4. Gucci – dzielna próba łączenia klasyki z innowacją kolorystyczną. 
5. Dior – odrobina połączeń i całkiem odważne odbicie w stronę soczystych kolorów.

  
[Kolekcja Diora]

Powyżej znajdują się linki (w nazwach lub w imieniu projektanta) do sporej ilości zdjęć z pokazów. Uważam, że większość jest bardzo dobra, dlatego gorąco zachęcam do zapoznania się z całością! To by było wszystko z mojej strony, życzę powodzenia w kompletowaniu garderoby!

Pozdrawiam,

środa, 14 grudnia 2011

Jego rodzice zabraniają się nam spotykać.

Droga Załogo NBS!
Doskonale wiem, że nie powinnam była tu tego pisać. Jestem zobowiązana obietnicą. Ale już nie wytrzymuję. Nie mogę, umrę jak się komuś nie wygadam... a skoro nie mogę mówić, to chociaż napiszę... Nie wiem, czy był tu kiedyś taki przypadek i szczerze wątpię, żeby był, a nawet jeśli to nie tak skomplikowany.
Zacznijmy od początku.
Od jakiegoś czasu, mniej więcej od marca zerwałam z moimi, jak to określili 'starymi' przyjaciółmi. Nie zrobiłam tego celowo. Jedną osobą z tych moich przyjaciół była moja najlepsza przyjaciółka, Angelika, a drugą chłopak, który był we mnie zakochany, Marek. Zaczęłam przebywać z Bartkiem. W sumie, w jego towarzystwie czułam się wspaniale, ale oczywiście tęskniłam za Angelą i Markiem. Niestety, kiedy do nich podchodziłam, chłopak patrzył na mnie z taką wzgardą, że spuszczałam wzrok i odchodziłam. Szłam do Bartka. A on poprawiał mi humor.
Jeden dzień po moich urodzinach, 20 kwietnia, skończyliśmy wcześniej lekcje. Obiecał, że coś mi powie. Wykorzystaliśmy tą godzinę na spacerowaniu. Opowiedział mi, że w październiku doszedł do wniosku, iż jest zakochany, beznadziejnie zakochany, że pomogli mu ludzie, u których pomocy by się nie spodziewał, że razem z nimi robił rzeczy, jakich robić nie powinien, że chce z nimi skończyć, ale musi rozwiązać problem... Problemem był on i ja. Chodziło o to, że zakochany był we mnie. Zauroczona w nim byłam od jakiegoś stycznia, ale kiedy mi to powiedział, poczułam, że coś się zmieniło, że czuję coś znacznie silniejszego. Nic mu nie powiedziałam, acz swoim zachowaniem zasugerowałam, że to akceptuje i wcale mi to nie przeszkadza. Od tego czasu Bartek nie opuszczał mnie na krok.
23 kwietnia wybuchło piekło. Angelika się na mnie obraziła i wykrzyknęła słowa, które do teraz brzmią mi w uszach - ale ja już nie mam przyjaciółki. Poryczałyśmy się obie, a Bartek oświadczył, że w takiej sytuacji wraca do NICH, a ze mną zrywa wszelki kontakt. Nie wiem co było dla mnie gorsze, utrata Bartka czy Angeliki... Później na szczęście pogodziłam się z Angeliką, a Bartek postanowił nadal się ze mną zadawać.
W niedzielę, 25, poszliśmy do hipermarketu, żeby uczcić moje trzynaste urodziny. Była Angelika, Bartek, Marek, drugi Bartek i Andrzej. Najpierw było fajnie, potem się popsuło. Zostałam z samym Bartkiem i Markiem... Marek zażądał opowiedzenia mu historii Bartka... no i ten mu opowiedział. Marek stwierdził, że jesteśmy nienormalni i powiedział, że już się do nas nie odezwie. Do domu wróciłam w towarzystwie Bartka, który na koniec mnie przytulił.
Angelika, ja i Bartek znielubiliśmy Marka, a Angela polubiła Bartka i od tego czasu zamiast Marka, łaził z nami Bartek.
Później była nieprzyjemna akcja, kiedy Bartek wywnioskował, że jeśli jego uczucie jest bez wzajemności to musi wrócić do NICH. Choć starałam się na początku się powstrzymać, w końcu powiedziałam mu, że go kocham. Co najważniejsze naprawdę to czułam. Wynikiem było to, że jeszcze długo wątpił, ale uwierzył w moje słowa. Uwierzył, bo jak stwierdził, gdybym nic do niego nie czuła, nie pozwalałabym, aby mnie obejmował, przytulał, całował we włosy itd.
Wczoraj zapytał czy chce z nim być. Po raz pierwszy bez wahania, z czystym sumieniem powiedziałam 'tak'.
No i dotarliśmy do dnia dzisiejszego. Zaczął się beznadziejnie, ponieważ uświadomiłam sobie, że Bartek wraz z harcerzami prowadzą dziś nabór i cały dzień go nie będzie. Nudziło mi się koszmarnie. Na szczęście udało się zrobić tak, że poszedł ze mną i mieliśmy chwilę. Jak zwykle, pod jego bramą stanęliśmy i się żegnaliśmy. Patrząc mi w oczy Bartek powiedział, że chce mnie pocałować. Jednak kiedy próbował odwracałam się. Pytał dlaczego, a ja tylko patrzyłam na niego pełna pretensji. Nie chodziło o to, że nie chciałam go pocałować, ale o to, że byłam na niego zła za dzisiejszy dzień. Ku mojemu zaskoczeniu, szybko zorientował się w czym rzecz. Przysunął mnie bliżej do siebie, ale ja nie dawałam za wygraną.
Teraz w sumie żałuję.
Można rzec, że zaliczyliśmy wpadkę. Gdybym go pocałowała, może byśmy się wcześniej rozeszli? Ale cóż, nie warto gdybać, bo to nic nie da. Gdy tak staliśmy przytuleni nadeszła jego mama. Bartek odskoczył i powiedział, że wyjaśniał mi coś z angielskiego, ale jego mama, niestety, się nie nabrała... Rodzice kategorycznie zabronili mu kontaktu ze mną.
Znając moje życie wszystko się ułoży tak jak będę chciała, ale ja już po prostu nie mam siły... ile razy można walczyć o jedno i to samo?
Wątpię, żeby był miłością mojego życia, bo miłość w wieku trzynastu lat, raczej się nie zdarza, ale czuję do niego coś, czego nie czułam jeszcze nigdy. Bardzo mi na nim zależy i boję się, że tym razem karta się nie odwróci na tą dobrą stronę. Nie wiem jak sobie z tym poradzę. Pewnie przeżyję, acz wolałabym jednak nie kończyć w ten sposób tego, co czuję. Czy można zrobić coś, żeby umożliwić nam ten kontakt??? Nie wiem właściwie, jakie zadać pytanie, ale moim problemem jest to, że bardzo chcę nadal się z z nim spotykać, ale nie chce narażać go na problemy w domu. Co mam zrobić? Proszę o w miarę szybką odpowiedź. Pozdrawiam!

~Skomplikowana

  

Droga Skomplikowana.

Twój problem jest strasznie rozbudowany i skomplikowany. Albo Ty sprawiłaś, żeby się taki wydawał.
 Po pierwsze- moim zdaniem żaden chłopak Cię tak naprawdę nie kocha. To były tylko mało silne zauroczenia. W przypadku Marka- jak piszesz, kochał Cię, a później patrzył na Ciebie z pogardą? No chyba coś tu nie jest tak. Jakby kochał, to starałby się jakoś podtrzymywać ten kontakt, a nawet jakby coś mu tego broniło (co świadczy na jego niekorzyść, bo kochający chłopak nie zwracałby na to uwagi), to nie patrzyłby z pogardą, tylko ze smutkiem, żalem, stratą w oczach. To, że się na Was obraził wtedy, w supermarkecie, w sumie może wydawać się normalne, bo pewnie był zazdrosny. Jednak podsumowując- ten chłopak Cię nie kocha, nie kochał.
 Co do Bartka, to też nie jest w stosunku do Ciebie w porządku. Przykładem może być sytuacja, kiedy po kłótni Twojej z Angeliką przestał się do Ciebie odzywać. Dlaczego?? Nie rozumiem go. Mimo że wcześniej zapewniał, że kocha, to teraz wcale nie dawał Ci tego odczuć. Jego niepewność co do Twoich uczuć wynikała z tego, że mu tego nie powiedziałaś wprost. Faceci nie czytają nam w myślach, trzeba im o wszystkim mówić. Jednak sam fakt, że mu tego nie powiedziałaś może świadczyć o tym, że wcale go nie kochałaś. I że go nie kochasz. Piszesz, że nie wierzysz, że prawdziwa miłość może przydarzyć się w tak młodym wieku, ale chcesz o niego walczyć. To niestety prawda, choć oczywiście zdarzają się wyjątki. Tego się nie ‘czepiam’, bo samo przyznanie, że tak jest, może być bolesne. Myślę, że to zwyczajne zauroczenie, a nie miłość. No i jakbym mogła zapomnieć o tym, że skłamał przed matką…
 Podsumowując ich obu, to chłopcy w takim wieku są jeszcze za mało dojrzali do prawdziwej miłości. Nie mam na myśli wszystkich chłopaków, ale zdecydowaną większość, w dodatku Bartek z Markiem zdradzają ‘objawy’ takiej niedojrzałości. 
 Mimo że to nie mój dział, bo tu chodzi o przyjaźń, to myślę, że z Angeliki to żadna przyjaciółka, skoro Cię opuściła. I powinnaś przemyśleć, czy warto się z nią dalej przyjaźnić. Ale to tylko sugestia.

Do wszystkich dziewczyn!
Nie wolno kazać mężczyźnie się domyślać, jaki jest nasz nastrój i za co się na niego gniewamy! Oni nie mają takich umiejętności, nie potrafią czytać z naszych gestów i zachowań, dlaczego jesteśmy zdenerwowane i się do niego nie odzywamy. I to jest szczerza prawda, nie wymyślili tego faceci dla usprawiedliwienia swoich zachowań. Zawsze, gdy zdarzy się coś, za co jesteśmy na niego wściekłe trzeba z nim rozmawiać. I milczenie nie jest tu dobrą karą. Karę należy ‘wymierzyć’ po rozmowie i po tym, jak facet dowie się, czym zawinił.

Ty miałaś niebywałe szczęście, że się domyślił. Naprawdę… Bardzo rzadko się tak zdarza. Albo i się nie domyślił…
 Co zrobić, żeby jego rodzice się do Ciebie przekonali? Jedyna rzecz, która przychodzi mi do głowy, to to, żeby zaprosił Cię do domu i zwyczajnie poznał ze sobą. Jego rodzice mogą myśleć, że masz na niego zły wpływ, przeszkadzasz. Lub że na dziewczynę jest za wcześnie. Jeśli wywrzesz na nich dobre wrażenie, to powinna być szansa, że pozwolą się Wam ze sobą spotykać. Dlatego poproś o pomoc i organizację takiego spotkania Bartka.

Charlotte.

wtorek, 13 grudnia 2011

Fantazje o dojrzałych mężczyznach.

Bardzo pomocny blog, życzę wam powodzenia w dalszym blogowaniu ;-)
Moim problemem, z którego chciałabym wam się zwierzyć jest mój zbyt ognisty temperament. Mam jedynie 15 lat, chociaż jak mówią, jestem nad wiek rozwinięta emocjonalnie oraz fizycznie. Pociągają mnie starsi mężczyźni.. Czasami bardzo trudno jest mi przestać fantazjować o płci przeciwnej. Nie są to niewinne fantazje, mam tu na myśli pocałunki etc. .. Zazwyczaj fantazjuję o nauczycielach, biznesmenach, starszych, pewnych siebie facetach. Moje pytanie brzmi, czy to jest normalne? Jakimi sposobami mogłabym uspokoić moje myśli, fantazje?

~Adela


Droga Adelo! ;)
Takie fantazje są rzeczą normalną jeśli chodzi o wiek dojrzewania. Nastolatków ciekawią aspekty życia seksualnego itp. itd. a więc często wyobrażają sobie siebie w udziale w takich scenach. Nie oznacza to jednak, że w życiu codziennym chcieliby oni coś takiego przeżyć. To, że masz jak sama powiedziałaś: ognisty temperament nie ma tu nic do rzeczy. Tak już po prostu jest, że wiek -nastu lat wiąże się z różnego rodzaju fantazjami, do których nie koniecznie się dąży. One pojawiają się znikąd i znikają. Nie martw się więc bo nie ma czym. A to, że uczestniczą w nich dojrzali mężczyźni to też nic nadzwyczajnego. Być może tacy faceci Ci imponują, albo akurat w tej chwili gustujesz w 'starszych'. W każdym razie tak jak wspominałam to, że nachodzą Cię 'takie myśli' nie oznacza, że chciałabyś je wcielać w życie. Osobiście uważam, że takie fantazje w sumie nie są niczym złym. Ale jeżeli rzeczywiście fantazjujesz, jak sama twierdzisz w zbyt dużych ilościach i chcesz trochę ujarzmić swój charakterek, gdy nadejdą Cię 'takie' myśli po prostu zajmij się czymś innym. Nie koncentruj się na scenach podsuwanych przez swoją podświadomość.. a próbuj myśleć/robić całkiem co innego. Powodzenia. ;)
Frysbie_
Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x