wtorek, 23 października 2012

Ciągle go kocham!

Jest taki chłopak poznałam go rok temu, od tego czasu nasze relację wciąż się zmieniały. Na początku, wszyscy mówili, że mu się podobam ( ale od niego nigdy tego nie usłyszałam), jakoś wyszło tak, że przestaliśmy się widywać. Spotkaliśmy się kilka miesięcy później i tym razem to ja byłam nim zainteresowana. Postanowiłam wyjawić mu moje uczucia, a jego reakcja brzmiała "To bardzo miłe", kilka razy po tym wydarzeniu pisał do mnie, ale ja byłam wciąż zażenowana jego słowami. Więc po raz kolejny kontakt się urwał... I ostatnio spotkaliśmy się na imprezie, on od początku starał się być cały czas koło mnie, kilka razy podczas melanżu byliśmy naprawdę blisko. Ale ja wypaliłam "Myślę, że powinniśmy zostać tylko znajomymi", a on "Jeżeli tak uważasz.." , bo nie mogłam zapomnieć tej jego reakcji i na tym się skończyło. Teraz kiedy się widujemy normalnie witamy się, ale nic więcej. On teraz zadaje się z moimi 'byłymi' koleżankami (jedna z nich się w nim podkochuje). A ja nwm co mam teraz zrobić, bo wciąż mi na nim zależy! Proszę o pomoc ;) Pozdrawiam wszystkich autorów i czekam na odpowiedź.

Evi



Droga Evi!

Napisałaś, że wciąż zależy ci na tym chłopaku, ale mnie trochę zastanawia, czy jemu na tobie również. Wydaje mi się, że on się trochę za mało stara. Chciałabym cię tylko ustrzec przed ewentualnym (broń Panie Boże!) powtórzeniem sytuacji z "To bardzo miłe". Ale rozumiem, że jeśli ci na nim zależy, to nie odpuścisz tak łatwo, więc już się zabieram za prawdziwe doradzanie.
Normalnie w podobnych sytuacjach doradzam rozmowę z osobą, w której jesteśmy zakochani, ale tak się zastanawiam, czy w twoim wypadku taka rozmowa byłaby dobrym rozwiązaniem, skoro poprzednia nie skończyła się najlepiej. Zawsze jest jednak nadzieja, że chłopak w końcu dostrzegł piękno w tobie i też się zakochał (nawet widać, że jest choć trochę zainteresowany). Mam takie dwie propozycje- jedną jest rozmowa, którą jednak nadal konsekwentnie preferuję, drugą jest list. Zanim mi powiesz, że listy są przecież takie staroświeckie i w ogóle się nie nadają, to zastanów się, czy nie łatwiej byłoby ci wytłumaczyć całą sytuację chłopakowi na piśmie. Wiem, ze listy są trochę niebezpieczne pod względem prywatności, bo czasami mogą trafić w niepowołane ręce, ale jeśli chłopak jest porządny, to zachowa taki list dla siebie.
To jest taki "szybki" sposób, dla osób niecierpliwych. Jednak myślę, że powinnaś mu dać jeszcze trochę czasu, zanim zdecydujesz się na taki krok. Bardzo ważne jest przygotowanie "gruntu" do takiej rozmowy poprzez jakieś sygnały, że jesteś nim nadal zainteresowana. To, co możesz robić w tym czasie bardzo dobrze opisała Tincia w innej odpowiedzi, którą znajdziesz tutaj: http://nasze-babskie-sprawy.blogspot.com/2012/04/kocham-go-ale-traktuje-mnie-jak-kumpele.html (chodzi mi o te punkty)

Życzę powodzenia, a w razie wątpliwości co do moich rad- pytaj śmiało. ;)
Cocalotte.

poniedziałek, 22 października 2012

Czy to już obsesja?

Wściekła pisze...
Mój problem jest dziwny. Mam 15 lat i właśnie zaczęłam chodzić do liceum. W gimnazjum byłam w klasie z pewnym chłopakiem X. Od samego początku droczyliśmy się i zaczepialiśmy. Takie końskie zaloty. Potem on zaczął zadawać się z popularnymi ludźmi, a nasze relacje przeradzały się w nienawiść. Pod koniec trzeciej klasy znowu wróciliśmy się do początku, ale on już chyba nie myślał o mnie w ten sposób. Nie spotkałam go już od miesiąca, ale nie mogę przestać sobie wyrzucać tego, że tak się w stosunku do niego zachowywałam. Drażnią mnie jego zdjęcia z jego koleżankami, a gdy widzę kogoś kto mi go nawet tylko trochę przypomina na ulicy nie chcę go spotykać i uciekam. Koleżanki z gimnazjum mówią, że powoli zaczynam świrować. Co mam zrobić?
 
Droga Wściekła!
Wydaje mi się, że ciut przesadzasz. Koleżanki mają trochę racji w tym, że zaczynasz świrować. Z Twojej wypowiedzi wynika, że jesteś o niego zazdrosna, czyli w jakimś stopniu zależy Ci na nim, ale po co masz uciekać przed kimś, kto go przypomina? Przesadyzm! :)
Pierwsze wyjście to próba odnowienia z nim kontaktu. Spytaj co słychać, chociażby esemesem lub na facebooku. A jeśli go spotkasz - tym lepiej! Masz więc powód do tego, by go nie unikać.
Drugim wyjściem będzie zajęcie się nowym otoczeniem, ludźmi i nauką. W końcu jesteś już drugi miesiąc w pierwszej liceum. Staraj się myśleć o tym, że masz okazję poznać nowych ludzi. To szansa na ciekawe znajomości, a może coś więcej? Rozejrzyj się!
Poza tym zastanawia mnie jedna rzecz - "on zaczął zadawać się z popularnymi ludźmi, a nasze relacje przeradzały się w nienawiść" - co ma piernik do wiatraka, kochana?
Wyluzuj, odetchnij, niepotrzebnie się nie zamartwiaj. Chłopak, tak samo jak i ty, ma prawo mieć przyjaciół płci przeciwnej. W końcu jest wolny! Nie świruj przez to, bo koleś zaczyna być Twoją obsesją, a to niedobrze :)
Życie na jednym obiekcie się nie kończy i ty musisz o tym pamiętać. W końcu jesteś taka młodziutka, czeka na Ciebie duuuużo chłopaków i dużo doświadczeń!
Pozdrawiam,
Tincia 

niedziela, 21 października 2012

Czuję się inna.

Hej!
Od czasu do czas przeglądam Waszego bloga i podziwiam zaangażowanie i poświęcenie jakie wkładacie w to, co robicie, jednak nigdy nie myślałam, że i ja Was o coś zapytam ;)
 Sprawa wygląda tak: Jestem inna.
Mam 15 lat i chodzę do prywatnej szkoły, do której uczęszczają albo bogate, rozwydrzone, wredne bachory, albo tak jak ja - dzieciaki z mniej zamożnych rodzin, w których rodzice całkowicie poświęcają się na zapewnienie swoim dzieciom dobrego wykształcenia. W szkole nikt nic nie wie o moich problemach. Z tego powodu rówieśnicy często zmyślają paskudne i bardzo przykre historie, które usprawiedliwiałyby to, że nigdy ich nie zapraszam do siebie. I nie chodzi o to, że mówią to za moimi plecami, bo to mi zwisa, ale gdy taka grupka na przerwie (nie często, ale zdarza się) zacznie na głos rozważać prawdopodobieństwa, co się u mnie w domu dzieje, nie jest mi zbyt miło. Jestem jednak twardą osobą, która zaciska zęby i śmieje się razem z nimi, obracając wszystko w żart.
Jestem jedną z najbardziej ekstrawaganckich osób w szkole. Obkupuje się w second-handach, tworzę własną, ciekawą biżuterię z modeliny i innych pierdółek, chodzę w glanach i ręcznie malowanych koszulkach (całkiem nieźle maluję).
 Jednocześnie patrzę na resztę klasy z góry. Nie bawi mnie większość ich żartów, nie czytam tych samych książek i nie oglądam tych samych filmów (dla większości z nich film bez seksu i gołych bab to nudziarstwo). Większość nauczycieli za mną przepada, ale nie podlizuję się im i w żadnym wypadku nie skarżę. Klasa ma mi to za złe (że mnie lubią). Ja jestem po prostu kulturalna… Nie wiem, co zrobić. Nie chcę zmieniać szkoły tylko ze względu na otoczenie. Boję się, że w liceum będzie podobnie. Codziennie wchodząc do klasy, czuję się, jakbym była opiekunką w przedszkolu, poważniejsza, bardziej zamyślona… Na dodatek często jest tak, że gdy ktoś ma jakiś problem, to z nim rozmawiam, doradzam, co i jak, ale niestety zawsze gdy jest im już lepiej, staję się niepotrzebna i najzwyczajniej w świecie dostaję, przepraszam za słownictwo, ale "kopa w d*pę".
 Co mam zrobić? Nie chcę zmieniać się dla ludzi, którzy i tak raz mnie lubią, raz nie. Szczerze, uważam, że są głupi, nielojalni wobec nikogo… Czy problem tkwi we mnie, czy w nich?
 Pozdrawiam,
 Turunen


 
Kochana!
 Problem na pewno nie tkwi w Tobie. Nie możesz winić się za to, jaka jesteś, ani zmieniać się dla innych. Każdy z nas ma inny charakter, lubimy różne rzeczy, a Ty jesteś właśnie taka: jedyna w swoim rodzaju. Jeśli mogę użyć takiego zwrotu: jestem dumna z Ciebie, że nie dajesz się znajomym, nie zmieniasz się pod wpływem otoczenia, robisz to, co kochasz! Łatwo jest zmienić się dla innych, sztuką jest pozostać tą samą osobą.;) Dlatego nawet nie myśl o tym, żeby próbować w sobie odkryć coś, co będzie Cię upodobniało do tych właśnie "rozwydrzonych bachorów".:)
 Zacznijmy od kwestii obgadywania. Nie masz obowiązku zapraszania innych do siebie, więc nikt nie ma prawa krytykowania Ciebie i Twojego domu. Jeśli jeszcze raz usłyszysz, że ktoś mówi coś na ten temat, powiedz, że to nie jego sprawa i ma zająć się sobą. Myślę, że dzięki temu więcej nie usłyszysz złych słów na ten temat. Oczywiście, że na zaczepki można reagować śmiechem, ale jak długo? Twój charakter nawet nakazuje Ci postawić się tym ludziom!:)
 Przede wszystkim musisz uodpornić się na krytykę. Osoby charakterystyczne, z niepowtarzalnym stylem, zawsze są bardziej zauważalne, ludzie nawet im zazdroszczą. Będą zwracali na Ciebie uwagę, przez co będą więcej plotkowali. Niech Cię to nie obchodzi. Musisz przyjąć zasadę, której będziesz przestrzegać, np. jeśli usłyszysz coś na swój temat, jesz kostkę czekolady, robisz przysiad itd. Pozwoli to zamienić nerwy w zabawę.:) Próbuj też kierować myśli na inny tor - nie zaprzątaj sobie głowy niepotrzebnymi rzeczami.
 Ważnym jest też, abyś pamiętała, że zawsze masz koło siebie kogoś, do kogo możesz się zwrócić, takie swoje fundamenty. Mogą to być rodzice, bliscy przyjaciele, czy nawet ja albo załoga NBSu. Dzięki temu poczujesz się pewniej.:)
 Mówisz, że klasa ma Ci za złe to, że nauczyciele Cię lubią. A co Ty możesz na to poradzić? Moim zdaniem wszystko to (złość klasy, obgadywanie Cię, itd.) ma swoje korzenie w zazdrości. Masz swój styl, jesteś odważna, wyróżniasz się, kto by tak nie chciał?! Niestety, Twoja klasa nie dojrzała do podziwu, jest na etapie obgadywania i snucia dziwnych intryg odnośnie Ciebie. Cierpliwość, teraz najważniejsza cecha, która może Ci pomóc.:)
 Na pewno masz kogoś, kogo możesz nazwać przyjacielem. Może nie ze szkoły, ale z otoczenia. Zajmij się taką osobą. Nie warto zwracać uwagi na innych, skoro wokół siebie masz prawdziwych przyjaciół.:)
 Jeśli chcesz możesz spróbować nawiązać kontakt z klasą. Podejdź czasem do kogoś, zagadaj. Oczywiście nic wbrew sobie.:) Może akurat znajdziecie wspólny temat, malowanie, muzyka, czy ubiór. Na pewno dziewczyny z Twojej klasy ubierają się w second-handach. Może spróbuj je czasem wyciągnąć na jakieś zakupy? Może akurat zobaczysz, że w Twojej klasie wcale nie ma takich złych osób. Jeśli dasz się bliżej poznasz nie będziesz taka tajemnicza, czym na pewno zyskasz sympatię.:) Tylko uważaj właśnie na tych, którzy lubią Cię, gdy mają problem. Nie warto poświęcać na takich ludzi czasu, gdyż są to właśnie osoby nielojalne i fałszywe - a na nie trzeba uważać.:)
 Pamiętaj, że lekceważenie krytyki i krytykujących to podstawa. Nie możesz przejmować się zdaniem zazdrosnych ludzi!
 Trzymam za Ciebie kciuki,
Margaret

sobota, 20 października 2012

KK: Pożeracz snów


Tytuł: Pożeracz snów

Autor: Bettina Belitz

Gatunek: romans paranormalny

Ilość stron: 506

Co mówi okładka?

Ona – wrażliwa, samotna, nie chce się pogodzić z przeprowadzką na wieś w lasach Westerwaldu. On – niesamowicie przystojny, intrygujący i groźny. Ellie wyczuwa, że tkwi w nim głęboka tajemnica, ale choć się boi – za wszelką cenę chce się z nim spotkać. To on – Colin Blackburn – ratuje ją w czasie burzy i od tej chwili Ellie nawiedzają niesamowite sny, groźne i jednocześnie fascynujące. Sny, które prowadzą ją na granicę dwóch światów… Dzieli ich wszystko. Łączy tylko tajemnica.



Jest sobota, zatem materializuje się Pudding z przygotowaną nowiutką recenzją. Pojawiła się prośba o romans paranormalny, więc proszę! Książka dosyć świeża, bo z 2011 roku i poruszająca dość ciekawy temat. Oczywiście schemat romansu jest każdej czytelniczce dobrze znany, a paranormalny różni się tylko tym, że występuje ktoś nie z tego świata. Otóż pani Belitz dotyka sfery snów, co samo w sobie jest intrygującym zabiegiem, gdy w ostatnich latach panują wszechobecne wampiry. Nie chciałabym za dużo zdradzać, ale muszę odnieść się do samej osoby Colina, zatem z bólem uchylam rąbka tajemnicy – mamy do czynienia z demonem, a żeby było ciekawiej; demonem, żywiącym się snami. Możemy dopatrywać się nawiązań do sukubów i inkubów, jednak nie sądzę, żeby należało zagłębiać się w tę problematykę. Niemniej jednak, poruszona sfera jest dość ciekawa. Zdradzać fabuły więcej nie będę, zatem jeżeli chcecie się dowiedzieć dlaczego Ellie grozi niebezpieczeństwo, przeczytajcie.

Teraz żeby nie było zbyt słodko, kila minusów. Na początek muszą skrytykować niesamowicie chaotyczną akcję i sposób przedstawiania historii. Już absolutnie pominę fakt narracji pierwszoosobowej czasu teraźniejszego, która moim skromnym zdaniem zabija książki i skupię się na niespójności. Tej niestety dopatrzyłam się bardzo dużo. Może to kwestia mojego niedokładnego czytania, ale widzę strasznie dużo białych plam w opowieści. I nie są to płynnie wprowadzone wątki tzw. otwarte. Są to ordynarne dziury, które nokautują czytelnika z subtelnością nadjeżdżającego Intercity. Akcja urywa się w jednym miejscu, przeskakuje do innego, a i w samym tekście ciągłym zdarzają się jakieś dziwne niedociągnięcia. Może to wina tłumaczenia, jednak czasami siedziałam dobrą chwilę i głowiłam się, co autor miał na myśli.

Wadą jest również pobieżna i niestaranna kreacja bohaterów drugoplanowych, są bez wyrazu. W porządku, można przymknąć na to oko, jeżeli są to bohaterowie epizodyczni. Jednak nasi bohaterowie drugoplanowi pojawiają się dość często, a każdy z nich przypomina poprzedniego. Wątki dotyczące tych postaci pojawiają się niezwykle rzadko, czasami zostaniemy poczęstowani jakimś ochłapem informacji, który na dodatek będzie zupełnie wyrwany z kontekstu. Moim zdaniem, straszna partanina.

Na sam koniec jeszcze kwestia naszej dwójki, których relacji dotyczy przecież cała historia. Nie polecę książki nikomu, kto męczy się przy tasiemcowym rozwoju akcji; tutaj umarłby w połowie książki. Wszystko rozwija się ślimaczym tempem i na dodatek zmierza w bardzo dziwnym kierunku. Chętnie przedstawiłabym kilka paradoksów, jednakowoż tym samym zdradziłabym fragmenty fabuły. Sądzę, że w trakcie czytania łatwo byście je dostrzegły.

Podsumowując, książka oczywiście jest do przeczytania i warto się z nią zapoznać właśnie ze względu na dość nietypowego stwora paranormalnego. Temat również został potraktowany ciekawie, jednak uważam, że zmarnowano jego potencjał. Poczęstowano nas raptem… trzema wątkami, które okazały się dość ciekawe i przyznam, że nie spodziewałam się przedstawionego w nich zwrotu akcji. Relacja głównych bohaterów, jak już z resztą wspomniałam, dziwna i dla mnie momentami śmieszna, jednak nie mnie to oceniać; może po prostu zupełnie inaczej wyobrażałam sobie związek kobiety i mężczyzny?



Ocena:

5/10

W przyszłą sobotę powinnam dołączyć notkę dot. muzyki. Mam kilka pomysłów na podejście do tego tematu i zobaczę, co tak naprawdę się wyklaruje. Pod spodem moje propozycje na tematykę w przyszłym tygodniu:

- kryminał

- lektura szkolna

- romans

Miłego weekendu! 

Nadopiekuńczość

Witajcie. Mam problem z rodzicami. Mianowicie: mam dobre oceny, jestem grzeczna, nie chodzę na imprezy, nigdy ich nie zawiodłam. I niby wszystko ok, ale oni mi na nic nie pozwalają. Mam 16 lat, a nawet w majówkę, nie mogę nigdzie wyjść. Chciałam jechać z przyjaciółką na zakupy, do innego miasta – nie mogę. Chciałam iść do koleżanki na noc – nie mogę. Kurde ! Jedyne na co mi pozwalają to obóz w wakacje . Jak przekonać rodziców, żeby mi dali więcej swobody ? Pozdrawiam

~Zniewolona



Droga Zniewolona!

Jeśli chodzi o nadopiekuńczość – to cecha, której niełatwo jest się pozbyć. Rodzice na pewno z dnia na dzień nie zaczną Ci na wszystko pozwalać, nie będą  od razu skłonni do nocnych wyjść i nie przestaną się o Ciebie martwić. Jak chcesz coś osiągnąć musisz wiedzieć, że powinnaś działać długodystansowo i nie spodziewać się szybko widocznych efektów. Pamiętaj też, nadopiekuńczy rodzice mogą tacy pozostać, nie zawsze da się to w pełni zmienić.

Jednak warto próbować. Co na początek?
Myślę, że każde zmiany warto zacząć od samego siebie więc najpierw zastanów się czy aby na pewno rodzice nie mają powodów, by tak zbytnio się o Ciebie troszczyć. Czy nie zrobiłaś ostatnio czegoś co mogłoby zawieść ich zaufanie? Czy , na przykład ,zawsze wracałaś o wyznaczonej porze do domu? Taki mały  ‘rachunek sumienia’ pozwoli Ci ustalić co powinnaś zmienić.
Jeśli jednak faktycznie nigdy ich nie zawiodłaś , możesz  z nimi porozmawiać. Powiedz, że chciałabyś mieć trochę więcej swobody. Dobrze byłoby taką rozmowę zacząć gdy rodzice nie są zmęczeni ani zdenerwowani, sama też musisz uważać, żebyś nie zaczęła się wykłócać czy zbytnio negocjować. Pamiętaj, że w żadnym wypadku nie mów, że rodzice twoich koleżanek zawsze na więcej im pozwalają i że te mają lepiej, bo to tylko pogorszy sprawę. Możesz wspomnieć, że przecież nigdy ich nie zawiodłaś  i spytać o konkretny powód, czemu nie chcą Cię nigdzie puszczać. Jak na początku taka rozmowa nie poskutkuje, można ją powtórzyć. Byle tylko nie być za bardzo natrętną.

Innym sposobem byłaby próba przekonania rodziców do pojedynczej sprawy. Jeśli chciałabyś nocować u koleżanki, spytaj się rodziców o zgodę już tydzień wcześniej. Zrób to po to, aby  wiedzieli, że jesteś na tyle odpowiedzialna, że już wcześniej masz wszystko zaplanowane. Spytaj czego od Ciebie oczekują, jaka ma być godzina powrotu itd. Zaproponuj, że zadzwonisz do nich jak dotrzesz na miejsce, dasz znać np. przed snem, że wszystko w porządku czy rano. Jest szansa, ze rodzicom taka opcja się spodoba. Wtedy możesz wrócić do domu troszkę wcześniej niż było powiedziane, a przynajmniej nie spóźnij się.

Przede wszystkim musisz być cierpliwa i nie tylko udawać odpowiedzialną ale tez taką być. I zawsze bądź też świadoma na ile możesz sobie pozwolić. ;)
Powodzenia,
 Lilu :)

piątek, 19 października 2012

Lakier do paznokci Catrice "Run Forest Run"



Listek miał kontrastować ;)
Hej! Obiecałyśmy, że od czasu do czasu będą się pojawiały na naszym blogu recenzje kosmetyków. Dziś nadszedł ten dzień. ;) Mam fioła na punkcie lakierów do paznokci, więc najczęściej będą się tutaj pojawiały obiektywne opinie na ich temat. Nie oznacza to jednak, że ograniczę się do jednego typu kosmetyków, o innych też postaram się pisać. 


Dzisiaj omówię lakier do paznokci niemieckiej firmy Catrice. Jest to śliczny, zielony odcień "RUN FOREST RUN" nr 340. Liczyłam na to, że siedząc na podłodze w Naturze i buszując po półce z przecenionymi kosmetykami, trafię na coś naprawdę atrakcyjnego. Ten lakier, który w prawdzie przeceniony nie był (dałam za niego 9,99 zł.) wpadł jednak w moje gusta i mimo wszystko go kupiłam. ;)

Pierwszą rzeczą jaka mnie zdenerwowała jest to, że zakrętka lakieru odkleiła się od części z pędzelkiem, niby po mocniejszym dociśnięciu wszystko jest ok, jednak nie daj Boże, by mi to kiedyś spadło podczas malowania paznokci, bo strasznie się denerwuję, jak muszę coś poprawiać. ;) 

To nie jest moja pierwsza przygoda z lakierami tej firmy, więc wiedziałam, że nie mogę spodziewać się dziadostwa. Lakier ma świetną konsystencję, dobrze się go rozprowadza, nie robią się smugi podczas malowania i lakier nie schnie już podczas nakładania go na paznokcie (dla mnie to plus, bo gdy chce się poprawić daną warstwę, jest to jeszcze wykonalne, a nie robią się głupie odciski, czy grudki przez pół-wyschnięty już lakier). 

Kolor jest bardzo ładny, rzeczywiście jak sama nazwa mówi kojarzy się z lasem, drzewami. Nie spotkałam się jeszcze z inną firmą, która miałaby chociaż zbliżony odcień do tego - to zaleta. W ogóle Cartice cenię najbardziej za oryginalne barwy. :)

Pojemność lakieru też jest satysfakcjonująca (10 ml.), adekwatna do ceny, chociaż osobiście dałabym za ten lakier ok. 7, nie 10 zł.

Jeśli chodzi o trwałość, to zdziwiło mnie, że nie pojawiły się odpryski - inne lakiery Catrice z tej serii miały tę wadę, jednak ten kolor mnie pozytywnie zaskoczył. W tym stanie, jak na zdjęciach lakier utrzymuje się już od wtorku\środy, więc jest nieźle. :)

Chyba jedynym minusem było pojawienie się drobnych "bąbelków" na płytce paznokcia po nałożeniu lakieru, jednak nie psuje to efektu, są prawie niewidoczne - chyba wynika to z nałożenia zbyt wielu warstw (nałożyłam dwie, tak jak kazali, w sumie jedna byłaby nawet satysfakcjonująca, ale wolałam, by był trwalszy efekt).

Lakier nie schnie niestety w tempie ekspresowym, więc najlepiej nałożyć na niego emulsję, która powoduje szybkie wysychanie, no i nie radzę przez ok. 2 godziny po nałożeniu robić coś, co może zniszczyć efekt, lepiej poczekać, niż później poprawiać.

Wydaje mi się, że napisałam o wszystkim. Jak najbardziej polecam Wam ten lakier, mam nadzieję, że moja pierwsza recenzja Wam się podobała! :)

Pozdrawiam cieplutko,
Siedmiokropka
Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x