piątek, 11 sierpnia 2017

Smoothie z przepisu Sarahy Owen

Macie ochotę na smoothie?
Dobrze trafiliście! Idealny przepis na lato!

Smoothie jeżynowo - jogurtowy

 Składniki:
 * 25 jeżyn
 * 450 ml ( 1 1/3) szklanki jogurtu
 * spora szczypta płatków migdałowych

Miksuj w blenderze jeżyny z jogurtem do uzyskania gładkiej konsystencji. Posyp płatkami migdałowymi i wypij po przyrządzeniu.


 Smoothie z tofu i malin


 Składniki:
 * 25 malin
 * 400 g naturalnego tofu o gładkiej konsystencji
 * 1 laska wanilii
 * szczypta płatków migdałowych

Miksuj w blenderze maliny  z tofu do uzyskania gładkiej konsystencji. Wydobądź nożem ziarenka wanilii, wsyp do koktajlu i wymieszaj. Posyp płatkami migdałowymi i wypij po przyrządzeniu.


Muszę się przyznać, że próbowałam tylko tego z jeżyn, bo nie znalazłam nigdzie tofu :(
Dajcie znać, czy wam się udało spróbować ten drugi przepis!
Miłego dnia!

-------------------------------------------------------------------
Przepisy z książki "100 najlepszych SOKÓW" - Sarah Owen

wtorek, 1 sierpnia 2017

Naleśniki z białym serem - palce lizać!

 Cześć! Dziś przychodzę do was z takim pomysłem na ciekawy obiad.


Składniki:

Ciasto na naleśniki:
* trzy jajka
* dwie szklanki mąki
* 1 i 1/2 szklanka mleka
* szklanka woda gazowana
*olej

Nadzienie:
* 1/4 kostki sera białego
*żółtko
*cukier

Przygotowanie:

Do miski dodajemy wszystkie składniki i ubijamy mikserem. Ciasto musi być gładkie, bez grudek. Jeśli jest za gęste dodaj trochę mleka, a jak za rzadkie to mąki.
Smażymy na oleju do uzyskania lekko złotego koloru z obu stron. Mogą być grubsze lub cienkie według waszego uznania.

Gdy usmażymy jakąś ilość, ser mieszamy z żółtkiem i cukrem.
Nadziewamy naleśniki i smażymy przez chwile, aż się zarumienią.
Można złożyć w koperty albo jak ja w rulon.

Posypać cukrem i gotowe!

Smacznego! 


W komentarzach podzielcie się jak wy robicie naleśniki i co chcielibyście zobaczyć w następnym poradniku Zrób to sam. Planuje coś do szkoły i parę przepisów, ale może wy poddacie mi jakiś pomysł.
Miłego popołudnia!


niedziela, 16 lipca 2017

Olejowanie włosów

   Zanim przejdę do właściwej części tego posta, chciałabym się Wam przedstawić.
   Cześć, jestem Julsz, jak mogłyście już zauważyć, a w prawdziwym życiu mówią mi Julka (tego to się nie spodziewałyście, nie?). Piszę tę notkę w ramach okresu próbnego, spodziewajcie się jeszcze dwóch, wtedy zobaczymy, czy zostanę tu na stałe. :) Możecie mi zadawać pytania dotyczące pielęgnacji włosów i cery, choć z tym drugim nie jestem jeszcze aż tak szeroko zaznajomiona, jak z włosomaniactwem, więc bycie autorką tego działu na pewno stworzy wiele okazji, by rozszerzyć zarówno Waszą, jak i moją wiedzę. Niestety nie znam się na makijażu i o nim pisać nie będę.
   Jako osoba, która będzie często polecała Wam kosmetyki do włosów, wiele z nich osobiście przetestowanych, opiszę też… swoją czuprynę! Jeżeli macie podobny typ włosów, to całkiem możliwe, że stosowane przeze mnie odżywki, maski, oleje itp. sprawdzą się też u Was.
Zacznijmy od tego, że określam swoje włosy mianem wysokoporowatych, ale nie ekstremalnie – zmierzają raczej w stronę średnioporowatych. Dla osób niewtajemniczonych (spokojnie, tutaj opiszę też, co to w ogóle jest porowatość włosów) – cechują się one z reguły łatwym puszeniem, szczególnie przy wilgotnym powietrzu, a także tendencją do suchości, którą coraz lepiej zwalczam. Mogłabym je określić jako falowano-kręcone – zależnie od dnia potrafią się ładnie pokręcić albo być ledwo falowane. Nie przetłuszczają się i to na tyle, że mogę je spokojnie umyć trzy razy w tygodniu i w „dniu mycia” wciąż nie widać, że są lekko tłuste.
Dobra, to by było na tyle z mojej egocentrycznej gadaniny! Przejdźmy do tematu notki.

Olejowanie włosów

Co to w ogóle jest?
   Zapewne większość z Was nie słyszała o takim „zabiegu”, jak olejowanie albo nie zwróciła na to uwagi i popukawszy się w głowę, wróciła do spraw codziennych. Jednak wbrew pozorom regularne używanie dobrze dobranego oleju potrafi zdziałać cuda z włosami, szczególnie suchymi i puszącymi się! Słowo „olejowanie” (wybaczcie za powtórzenia, nie mam pojęcia, czy istnieje jakiś sensowny synonim) na pewno kojarzy się Wam ze zwykłym olejem spożywczym i w zasadzie to macie rację. Ten sposób odżywiania włosów polega zwyczajnie na nałożeniu na nie oleju, choć nie tylko rzepakowego lub słonecznikowego, ale więcej propozycji wymienię później. Spokojnie, wbrew pozorom on się zmywa. Trzeba tylko użyć go w odpowiedniej ilości i dobrym sposobem, a mamy ogrom możliwości. 

   Zanim uznacie olejowanie włosów za bezsens, to chciałabym zrobić z Wami mały test. Poszukajcie odżywki lub maski do włosów, najlepiej takiej do suchych. Przeanalizujcie opakowanie – mniemam, że wiele producentów chętnie chwali się obecnością olejów w składzie. A nawet jeśli się nie chwalą, myślę, że w większości produktów znajdzie się chociażby oliwa, olej arganowy, olej palmowy, awokado – nie sposób wymienić wszystkich. Po prostu spójrzcie na to, co ma na końcu „Oil”. Przekonałam? :)

   Dzięki dobroczynnym składnikom olejów (niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe, witaminy), które docierają do włosów, te stają się zdrowsze, bardziej nawilżone, mięsiste i sypkie, a także dociążone (nie mylić z obciążonymi). Jeśli prawidłowo olejujecie skalp, to również go nawilżacie, a także możecie przyśpieszyć porost włosów oraz wbrew pozorom ograniczyć przetłuszczanie skóry głowy. To nie są puste słowa – sama tego doświadczyłam, bo moje włosy przeszły ogromną przemianę między innymi dzięki olejowaniu. Pamiętajcie jednak, że należy robić to regularnie – w zasadzie najlepiej przed każdym myciem, jeśli są one przesuszone i zniszczone, ale nie każdy ma na to czas. Myślę, że powinno poświęcić się co najmniej dwa razy w tygodniu minimum dwie godziny, by zobaczyć efekty.

   W tym miejscu chciałabym tylko przestrzec Was, byście nie używały żadnych „olejków” i serum do włosów w celu olejowania ich. Są to dobre produkty do zabezpieczania włosów i używania po myciu, ale z reguły ich działanie odżywcze jest bardzo małe ze względu na przewagę silikonów w składzie. Mówię tu na przykład o „Argan Oil” Bioelixire. Nazwy mylą – po prostu sprawdźcie skład takiego olejku, ten, którego używa się do olejowania, powinien w polu INCI/ingredients zawierać wyłącznie, załóżmy, olej migdałowy/lniany/winogronowy itp. (w przypadku mieszanek – ewentualne ekstrakty z roślin), a czasem konserwanty, choć polecam używanie takich, które ich nie zawierają. 

Jak to robić?
   Skoro już wyjaśniłyśmy sobie, czym jest olejowanie i dlaczego warto to robić, podam Wam kilka najpopularniejszych sposobów. Każdy z nich ma swoje zalety i wady, polecam wypróbować wszystkie, żeby odkryć, który z nich jest najlepszy dla Waszego typu włosów. Po jakimś czasie same znajdziecie swoją własną drogę.

·      - Olejowanie na sucho – jest to najprostszy sposób. Po prostu rozcieracie w rękach dany olej (około jedna łyżka stołowa dla dość gęstych włosów sięgających za łopatki – przy krótszych będzie to mniej. Pamiętajcie, nie przesadźcie z ilością, bo narobicie sobie szkody!) i nakładacie go na suche włosy, dokładnie rozprowadzając. Jeśli mają one skłonność do bycia przyklapniętymi, możecie nakładać olej od ucha w dół. Po tym polecam spiąć włosy, by nie pobrudziły ubrań i spędzić tak co najmniej dwie godziny – z czasem zobaczycie, jaki czas spędzony na odżywianiu Wam służy.
·      - Olejowanie na mokro – wszystko przebiega tak samo, jak wyżej, tylko przed aplikacją musicie zamoczyć włosy, a później odsączyć je ręcznikiem z nadmiaru wody. Nałożenie oleju może być nieco trudniejsze, więc lepiej robić to ostrożnie, by nie wyrwać za dużo kosmyków. ;) Włosy możecie zwinąć i włożyć pod czepek i turban z ręcznika/zimową czapkę, by ciepło wspomogło działanie dobroczynnych składników.
·      - Olejowanie „na rosołek” – najpierw musicie wlać do miski jakiś litr wody, najlepiej ciepłej (ale nie gorącej), słyszałam też, że przegotowana będzie jeszcze lepsza – szczególnie, gdy w Waszym mieście jest twarda woda. Do tego dodajecie łyżkę, może dwie, wybranego oleju, mieszacie wszystko i moczycie w tym włosy. Jakiś czas pobawcie się nimi w tej „zupce”, pomieszajcie, by wszystko dobrze wchłonęły, a potem wyciśnijcie włosy z nadmiaru mieszanki i nałóżcie foliowy czepek, a potem owińcie turbanem lub czapką.
·      - Olejowanie na maskę/na odżywkę – jest to jedna z moich ulubionych metod, bo nie trzeba emulgować oleju przed zmyciem go (niedługo wyjaśnię, o co chodzi). Nałóżcie na włosy maskę lub odżywkę, a na to znowu około łyżkę… zgadnijcie czego! Tak, oleju! ;) Po tej notce będziecie miały dość tego słowa, ja też, swoją drogą. Całość zawijacie pod foliowy czepek, nakładacie turban i siedzicie tak jakiś czas. Możecie podgrzać tę instalację suszarką, by polepszyć efekty.
·      - Olejowanie przez olejową „mgiełkę” – znajdźcie jakieś opakowanie po mgiełce lub czymkolwiek, co ma atomizer. Wlejcie do niego wodę, dodajcie łyżkę oleju, można dorzucić też tzw. półprodukty – aloes, pantenol, glicerynę. Całość mieszamy i spryskujemy tym włosy. Może to trochę zająć, zanim będą dobrze pokryte, ale dzięki temu nie przesadzicie z ilością oleju.
·      - Olejowanie „na mgiełkę” – ma trochę inną zasadę, niż sposób wyżej. Najpierw spryskujecie włosy mgiełką nawilżającą (może być również dobra mgiełka do twarzy, ważne, by nie miała silikonów) i na to znowu nakładacie olej. Jeśli nie macie kupnej mgiełki, możecie ją zrobić – zmieszajcie około 200 ml wody i różne nawilżające składniki – aloes, pantenol, glicerynę (po kilka kropli) albo miód lub cukier (po łyżeczce).
·      - Olejowanie z maską – jeżeli nie macie czasu, to po prostu do porcji maski albo odżywki, jaką nakładacie na włosy, dodajcie bardzo niewielką ilość oleju – łyżeczka albo i mniej, żeby nie obciążyć włosów. Taką mieszankę nałóżcie PO myciu, trzymajcie pół godziny, czyli jak zwykłą maskę, także w czepku i dokładnie spłuczcie wodą.
·      - Olejowanie końcówek – w zasadzie dla mnie nie jest to do końca olejowanie, a raczej sposób zabezpieczenia i odżywienia końcówek włosów. Nałóżcie na nie roztartą w dłoniach kroplę lub dwie oleju, a na to serum silikonowe. Dzięki temu lepiej ochronicie je przed zniszczeniami, jednocześnie odżywiając.
·      - Olejowanie skalpu, skóry głowy – tu sprawa ma się trochę inaczej i w zasadzie ta część zasługuje na osobny wpis. Olejowanie skóry głowy może ograniczyć jej przetłuszczanie, nawilżyć i przyśpieszyć porost włosów, jednakże gdy nieodpowiednio dobierzecie olej lub sposób, to możecie niemile się zaskoczyć przez podrażnienie głowy oraz wzmożone wypadanie włosów. Poza tym z reguły nie powinno się używać w tym celu większości olejów, jakich używamy do włosów. Możecie spróbować olejków firmy Khadi, ewentualnie Dabur Amla – są to mieszanki olejów i ziół. Na skórę głowy dobry będzie też olej musztardowy, z czarnuszki, z nasion kozieradki (swoją drogą – wcierka z kozieradki jest bardzo dobra na porost włosów). Jest ich bardzo wiele i w przyszłości mogę opisać Wam dokładnie, jak powinno się olejować skalp. Najważniejsze jednak, żeby skóra głowy była czysta – nadmiar sebum połączony z olejem może wzmożyć wypadanie włosów – a także byście nie przesadziły z długością trzymania oleju na skórze głowy. Zacznijcie od trzydziestu minut, maksymalny czas to dwie godziny. I nie nakładajcie go za dużo – zasada „im mniej, tym lepiej” dotyczy większości skalpów. 

A teraz najważniejsze – jak zmyć olej?

   Istnieje bardzo łatwy patent, który ułatwi Wam późniejsze zmycie oleju z włosów szamponem. Wystarczy go zemulgować! To moment, w którym pukacie się w głowę i pytacie, o co w ogóle chodzi, prawda? Według cioci Wikipedii emulgacja to „proces łączenia dwóch niemieszalnych substancji, z których przynajmniej jedna jest cieczą, prowadzący do powstania trwałej emulsji”. A tak po ludzku – połączenie odżywki z olejem, dzięki któremu mieszankę łatwiej spłukać z włosów. Po prostu nakładacie na lekko zwilżone, naolejowane włosy odżywkę lub maskę, zostawiacie na jakieś trzydzieści minut, spłukujecie i normalnie myjecie włosy (do mycia polecam łagodne szampony, np. Babydream, ale o tym też mam zamiar napisać, bo nie chcę tego jeszcze bardziej przedłużać). Jeżeli wszystko dobrze poszło, będą one odżywione, ale nie tłuste. Gotowe! :) (nie musicie emulgować oleju, jeżeli olejowałyście na maskę lub na odżywkę)

Po co sięgnąć? 
   Zapytacie teraz, jakiego oleju powinnyście użyć? Cóż, na początek polecam wypróbować to, co macie w domu – chociażby olej rzepakowy, słonecznikowy, oliwę z oliwek lub olej lniany (dwa ostatnie serdecznie polecam na suche włosy!). Możecie użyć też oleju kokosowego, ale uwaga – większość zniszczonych, suchych włosów może on napuszyć. Warto jednak spróbować!
Jeżeli jednak chcecie sięgnąć po coś z wyższej półki, najpierw chciałabym zapoznać Was z definicją porowatości, która jest bardzo ważna w dobieraniu dobrego oleju (oczywiście od tej reguły zawsze będą jakieś wyjątki i wasze włosy mogą pokochać coś, co rzekomo do nich nie pasuje). Porowatość włosów to stopień, w jakim łuski włosa są odchylone od jego rdzenia – im bardziej odchylone, tym łatwiej jest je zniszczyć i wysuszyć, a woda szybciej odparowuje z takiego włosa. Jeśli więc łuski ściśle przylegają do siebie, to włosy są niskoporowate. Im bardziej się odchylają, tym bliżej im do wysokoporowatych. W praktyce wygląda to tak:

   Włosy wysokoporowate – są to często włosy kręcone i falowane lub zniszczone przez farbowanie, prostowanie albo mechaniczne uszkodzenia. Jeśli  powietrze jest wilgotne, bardzo się puszą, są także podatne na kolejne uszkodzenia. Chłoną wszystko jak gąbka, łatwo je stylizować, szybko się moczą i schną. Ale spokojnie, nie są takie złe! Dosyć trudno je obciążyć, a większość kosmetyków nawilżających przyjmują z wielką chęcią.

   Włosy niskoporowate – najczęściej to proste, zdrowe, lśniące i sypkie włosy. Ich łuski ściśle do siebie przylegają, więc trudno je uszkodzić, poza tym raczej się nie elektryzują. Z drugiej strony – niełatwo je stylizować, są na to mało podatne, tak samo na moczenie. A gdy już są mokre, dość powoli schną! W przeciwieństwie do włosów wysokoporowatych, nie potrzebują aż tak dużo zabiegów pielęgnacyjnych (oczywiście nie oznacza to, że wcale ich nie potrzebują).

   Włosy średnioporowate – można nazwać je etapem przejściowym. W zasadzie lubią się z większością kosmetyków, a cechy, które wymieniłam w dwóch poprzednich typach włosów, najczęściej osiągają u tych jako taki środek. Mogą też być „mieszanką” tych cech. Z reguły przybliżają się do jednego z typów i są do niego bardziej podobne.

Przejdźmy do konkretów – wymienię Wam oleje, jakie prawdopodobnie powinny sprawdzić się przy danym typie włosów. 

Włosy wysokoporowate:
Olej z orzechów włoskich
Olej z pestek winogron
Olej konopny
Olej z wiesiołka
Olej słonecznikowy
Olej z kiełków pszenicy
Olej z pestek dyni
Olej z czarnuszki siewnej
Olej sojowy
Olej kukurydziany
Olej z nasion bawełny
Olej z ogórecznika
Olej lniany
Olej z pachnotki

Włosy średnioporowate:
(zależnie od tego, której porowatości im bliżej, mogą polubić się też z olejami dla włosów wysokoporowatych lub niskoporowatych)
Olej z orzechów laskowych
Olej z pestek śliwki
Olej ze słodkich migdałów
Olej makadamia
Olej rzepakowy
Olej arachidowy
Olej sezamowy
Olej ryżowy
Olej awokado
Oliwa z oliwek
Olej arganowy
Olej rokitnikowy

Włosy niskoporowate:
Olej kokosowy
Olej babassu
Olej palmowy
Masło shea
Masło kakaowe
Masło mango

   Pamiętajcie, że powyższy podział może być dla wielu z czupryn czymś abstrakcyjnym – niektóre wysokoporowate włosy uwielbiają olej kokosowy, a niskoporowate mogą chętnie chłonąć oliwę z oliwek czy olej lniany! Najważniejsze, byście przez metodę prób i błędów sprawdziły, co jest dla Was najlepsze. Ta lista to tylko wskazówka.

   Jeśli jednak nie jesteście pewne, jakie substancje mogą Wam służyć, wypróbujcie coś takiego, jak mieszanki olejów. Mają one co najmniej kilka olejów w składzie i używa się ich tak samo, jak wcześniej opisywałam. Jeśli jakaś się u Was sprawdzi, to możecie wypróbować osobno składniki takiej mieszanki. Osobiście polecam olejki do ciała firmy Alterra, są trzy rodzaje – brzoza i pomarańcza, migdał i papaja oraz oliwki i limonka. Każdy kosztuje około 20 zł – chyba, że ostatnio coś się zmieniło - i ma 100 ml pojemności. Możecie kupić je w Rossmannie. Niedawno także Anwen, „matka chrzestna wszystkich włosomaniaczek” wypuściła mieszanki olejów dostosowane właśnie do porowatości włosów. Możecie zamówić je w jej sklepie (http://sklepanwen.pl/) za 29 zł. 

Dwa z trzech olejków z Alterry

   Poza tym słyszałam o takich mieszankach, choć jeszcze ich nie testowałam:
·      - „Terapia Ajurwedyjska do włosów” firmy Orientana – dostaniecie ją w Hebe za około 20 zł
·      - „Olej kokosowy + 8 składników odżywczych” Oil Medica – sprawdzi się głównie na niskoporowatych włosach, dostaniecie ją w niektórych drogeriach za 11 zł
·      - Olejki Khadi, możecie je znaleźć na stronie khadi.pl
Jest ich, oczywiście, wiele więcej, ale myślę, że jak na razie tyle wystarczy, zważywszy na to, że w razie potrzeby znajdziecie ogrom propozycji w internecie, choćby na wizaz.pl. 

Dzisiaj to na tyle, mam nadzieję, że Was nie zanudziłam, a wpis się podobał – w razie wątpliwości pytajcie w komentarzach, postaram się odpowiedzieć na Wasze pytania!

Miłego dnia,
Julsz.

niedziela, 9 lipca 2017

Mało nas czy dużo?

    Wbrew temu, co ostatnio widać na naszym blogu - Wy nadal jesteście! Moja ankieta spotkała się z dużym odzewem, bo odpowiedziało aż 46 osób. Dziękuję Wam za głosy.

    Najwięcej jest Was z województwa śląskiego, bo aż 12 osób, co daje nam 26%, a najmniej z dolnośląskiego, bo aż nikt nie zaznaczył. Przyznam, że spodziewałam się, że to jednak te wielkie mazowieckie wygra, a tu jednak nie ;P. Niemniej jednak zajęło drugie miejsce w ankiecie. Nawet ktoś był spoza Polski.

    Jak już wspomniałam, nasz blog jest trochę nieodświeżony, mamy mało postów, bo i trochę niewiele pytań lub pytania tam, gdzie nie mamy autorów. Czasem wpadnie nam pytanie na maila, ale nie możemy go opublikować, bo przecież nam ufacie i dlatego właśnie tam piszecie zamiast na blogu. Ale skoro jest Was jednak aż tyle, to każda kolejna osoba, to nowy pomysł na post, który może być poradą albo inspiracją. Zaglądacie do nas, będąc w różnym wieku i czasem już nie mamy pojęcia kto nas czyta. Także jeśli zgłaszacie pytanie - piszcie w jakim wieku jesteście, to naprawdę pomaga dostosować rozwiązanie.

    A może ktoś z Was teraz ma wakacyjną przerwę i nie chce zbyt się rozleniwić do nowego roku szkolnego? A może to właśnie Ty czytasz ten post i już dawno chciałeś się do nas zgłosić, ale jakoś brak Ci odwagi? Nie bój się, nie gryziemy! Najchętniej przyjmiemy kogoś z działu moda i uroda(bo ilość pytań zawsze tu była spora), ale równie chętnie przygarniemy do innych działów. Choć pytań mamy niewiele, to zawsze istnieje tworzenie poradników, własnych postów, gdzie temat wybierasz Ty :). Masz ochotę?


Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję na Wasz odzew :)
Shana  


piątek, 23 czerwca 2017

Amerykańskie naleśniki

Cześć!
Nazywam się Re(Beca), mam dla was dziś przepis na pyszne pancakesy. Po pierwsze bardzo dziękuje administratorce Lullaby za możliwość przygotowania dla was tego małego felietonu, artykułu. Może jak wam się spodobać, a dziewczyny się zgodzą to kiedyś coś jeszcze dla was przygotuje.

Z Wikipedii wiemy, że pancakesy to po prostu; „Naleśnik amerykański to mały i gruby, okrągły i płaski, miękki i pulchny placek zrobiony z średnio rzadkiego ciasta na bazie mąki, mleka i jajek, z dodatkiem środka spulchniającego, usmażony na złocisty kolor z obu stron na lekko natłuszczonej patelni”

Składniki:

  • dwa jajka 
  • szklanka mleka
  • 100g masła 
  • 250g mąki 
  • dwie łyżki cukru 
  • dwie łyżeczki proszku do pieczenia 

 Przewidywany czas 15-20 minut.

 Ubijamy jajka, następnie dodajemy mleko, rozpuszczone (nie gorące!) masło. Później mąkę, cukier i proszek do pieczenia. Możemy również dodać szczyptę soli. Pieczemy na małej ilości tłuszczu (oleju), do momentu, aż uzyskają złocistego koloru.

 Można podać z sosem czekoladowym, owocami leśnymi, syropem klonowym.
 Smacznego!

 Przepis dostałam od współlokatorki mojej cioci, za co jej bardzo dziękuję.
Tak wglądają moje placuszki, a wasze?



sobota, 27 maja 2017

Wolontariat

Pojawił się pierwszy pomysł na post w dziale "poradnik" od Was. *Bije brawa dla pierwszej odważnej*.  

Wolontariat to rodzaj wykonywanej pomocy, za którą nie dostajemy pieniędzy. Jednak osoba lub zwierzę nie może być przez nas znane. Przynosi jednak korzyści, więc trudno powiedzieć że nic z tego nie mamy. Uśmiech, podziękowanie czy nowe umiejętności, doświadczenia itp. - to jest to co zyskujemy.


Czy musisz być pełnoletni?

Zależy od zadania. Czasem potrzeba zgody rodziców itd.

Istnieje wiele rodzajów dziedzin, w których możemy zostać wolontariuszami, podam jednak te najbardziej znane, do których potrzeba najczęściej ludzi.


  • Opieka nad zwierzętami w schronisku
    • Na pewno każdy z Was słyszał o schronisku dla zwierząt. Niektóre wymagają specjalnym kursów od wolontariuszy. Zwierzaków z każdym rokiem przybywa do schroniska poprzez nieodpowiedzialne zachowanie ludzi, dlatego pomoc do opieki nad nimi zawsze się przydaje. Wyczyszczenie miejsca dla zwierzaka, spacer, karmienie itd. Niekiedy psy są wystraszone nowym miejscem i ważne jest, aby powróciły do kondycji psychicznej, a najlepiej jakby odnalazły nowy dom.

  • Pomoc dzieciom w nauce 
    • Jesteś dobry z jakiegoś przedmiotu i lubisz pomagać ludziom nie tylko za pieniądze? Bez problemu możesz pomóc młodszym ludziom uporać się z pracą domową. Nie zawsze rodzice potrafią pomóc albo nie mają czasu dla nich.  

  • Pomoc przy zbiórkach żywności dla potrzebujących
    •  Tak to już z życiem jest, że nie zawsze jest kolorowo i czasem doskwiera głód. Z różnych przyczyn ludzi nie stać nawet na potrzebne rzeczy. Zwłaszcza niepełnosprawnych, którzy nie mogą znaleźć pracy. Niestety sama renta nie wystarcza na długo. 

  • Jako pomoc przy organizacji imprez 
    •  A to do sprawdzania ludzi przy wejściu czy kierowaniu w odpowiednie miejsce lub jako kelner czy sprzedawca przy stoiskach z jedzeniem/piciem. W zamian za to masz np. niezapomniany koncert  albo po prostu wydarzenie.
    • Zależy również od zakresu w jakim pomagasz. Możesz np. nauczyć się szukać sponsorów czy też właśnie zdobyć umiejętność organizacji. Sprawdzić się w tym. Dowiedzieć się, co trzeba przygotować. 

  • Przy zabawianiu dzieci
    •  Pamiętasz kiedy leżałeś chory w łóżku w domu, a rodzice w pracy? W szpitalu jest jeszcze samotniej. Zwłaszcza gdy nie ma koło Ciebie drugiego pacjenta. W dodatku jesteś poważnie chory i już wszystkie zabawy, które nie wymagają ruchu Ci się znudziły. Z pomocą przychodzą wolontariusze, którzy zabawiają i rozbawiają dzieci, aby zapomniały chociaż na chwilę o otaczającej codzienności. 

  • Pomoc starszym osobom
    • Człowiek nie jest wiecznie młody i niestety czasem zdarza się tak, że nasze ruchy są ograniczone albo wiele kosztuje nas najmniejszy wysiłek. Dlatego ludziom starszym przydaje się pomoc nas młodych. 


Gdzie szukać ofert? 
  • W schroniskach dla zwierząt
  •  https://www.mojwolontariat.pl/ 
    • Polecam poszukać na tej stronie. Dowiedziałam się dzięki niej, jak wiele jest opcji, aby komuś pomóc. 
  • W ośrodkach typu kluby dla młodzieży czy świetlice
Czasem można trafić na coś przypadkiem, a czasem najprościej wpisać w wyszukiwarkę swoje miasto z hasłem wolontariat. 


Dzięki wolontariatowi zyskujesz również doświadczenie, które może przydać Ci się w pracy lub nawet bezpośrednio jest z nią związane. Często o ile nie zawsze dostaje się zaświadczenie o tym, że było się wolontariuszem. Jednak przede wszystkim uśmiech, podziękowanie i wdzięczność, które dają czasem więcej niż pieniądze. 



Pozdrawiam, Shana 

Źródło:
http://psy-pies.com/pliki/image/foto/duze/foto565440504cf52.jpg
http://www.radosnydomseniora.pl/files/news/opieka-nad-starsza-osoba.jpg
Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x