czwartek, 25 października 2012

Jeszcze nigdy nie miałam chłopaka.

Mam 16 lat, nigdy wcześniej nie miałam chłopaka i do pewnego czasu nie miałam też żadnego problemu z zaakceptowaniem tego faktu. Ot, po prostu jeszcze nie czas, i tyle. Od początku września (rozpoczęcie liceum) powoli zaczynam popadać w paranoję, bo jestem chyba jedyną dziewczyną w klasie, która nigdy w życiu się nie całowała. Brzmi idiotycznie, ale zaczęłam się czuć nieswojo, jakbym była gorsza, pozbawiona doświadczeń, zdziecinniała, zaczęłam się zastanawiać czy może po prostu coś jest nie tak z moim zachowaniem, sposobem bycia (nie jestem brzydka, jeśli już - przeciętna, ale dbam o swój wygląd). Mam niewiele do czynienia z chłopakami, większość moich przyjaciół/znajomych to zdecydowanie płeć żeńska, tak jakoś wyszło, nie mam tej siły przebicia, "tego czegoś" co sprawia, że dziewczyny są oblegane przez chłopaków i chłopcy lubią ich towarzystwo. Mnie raczej uważają za cichą, szarą mysz, niewyróżniającą się nudziarę, która nie ma nic ciekawego do powiedzenia (nieprawda, ale przecież nie napiszę sobie tego na czole). W rezultacie kiedy już dochodzi do interakcji ja-jakikolwiek chłopak bardzo łatwo się rumienię, mówię głupie, pozbawione sensu rzeczy i próbuję na siłę wybrnąć z sytuacji, w której muszę z takim chłopakiem rozmawiać. Nie ma znaczenia, czy jest ładny/brzydki, interesujący/nudny, miły/niemiły. Po prostu. Plus, druga sprawa, równie ważna: zaczęłam obsesyjnie oglądać chłopaków i analizować ich pod każdym kątem, każdego, który się do mnie odezwie traktuję jak potencjalnego kandydata do roli mojego chłopaka. To straszne, jestem tego świadoma, ale nie umiem nad tym zapanować. To idiotyczne, zwłaszcza, że żaden z nich nie wykazuje mną zainteresowania. Nie jestem pewna, czy ten "problem" nie podchodzi już pod kategorię psychologia, ale będę wdzięczna za jakąkolwiek obiektywną radę (i błagam, nie oceniajcie mnie, sama zaczynam mieć siebie dosyć). Pozdrawiam!

Nat



Kochana Nat!

Zacznę od tego, że znam bardzo dużo dziewczyn w wieku lat 16, które nigdy nie miały żadnego chłopaka, nigdy się nie całowały, a niektóre nawet nigdy nie były zakochane, więc spokojnie, nie jesteś pod tym względem gorsza czy zdziecinniała. Oczywiste jest, że do każdego miłość przychodzi w innym czasie. Należy jednak pamiętać, żeby jej nie poganiać, bo ona doskonale wie, kiedy będzie najodpowiedniejszy czas, żeby się pojawić.
Nic nie jest z tobą nie tak, jeśli jeszcze nie miałaś doświadczeń z chłopcami. Szczerze, to nawet uważam, że bardzo dobrze, że przykładowo jeszcze się nie całowałaś, bo z wiekiem przykładamy do pocałunków większą wagę (choć to zależy od człowieka), więc teraz moim zdaniem przeżyjesz takie doświadczenie lepiej niż kilka lat temu. Jako przykład podam ci moją koleżankę, która swój pierwszy pocałunek przeżyła mając lat 11, w dodatku można powiedzieć, że przypadkowo. Teraz tego trochę żałuje, bo zawsze najlepiej pamięta się pierwszy pocałunek, a następne już gorzej, więc ona pamięta tamto niezbyt przyjemne doświadczenie.
Wątpię, żeby twoje zachowanie jakoś "odstraszało" chłopców. Jeśli już, to może oni po prostu nie wiedzą, że mogą z tobą ciekawie porozmawiać. Spróbuj porozmawiać z którymś z twoich kolegów. Zacznij od rozmów w grupie, bo wtedy podejrzewam, że będziesz się mniej stresować. Czyli jak stoisz koło znajomych (obu płci), to tak samo jak z koleżankami, rozmawiaj też z kolegami. To nic trudnego, uwierz. Później, jak już się oswoisz, to spróbuj rozmów tylko z jednym chłopakiem i bez żadnych koleżanek. Jeśli nie wiesz, co powiedzieć, a między wami zapadła cisza, to spróbuj powiedzieć coś ciekawego o sobie. Dzięki temu pozwolisz chłopakowi, żeby cię lepiej poznał, ale też bardzo możliwe, że skłonisz jego, żeby mówił o sobie, co pozwoli ci się więcej o nim dowiedzieć.
Co do twojej małej obsesji, to spokojnie. Kiedyś przez pewien czas też tak miałam, pocieszę cię- to przechodzi. Postaraj się pamiętać w kontaktach ty-jakikolwiek chłopak o tym, że on jest tylko kolegą. Powtarzaj sobie, że przecież się w nim nie zakochałaś, ani nie zauroczyłaś, więc nie ma sensu już planować w myślach ślubu. ;)
Pamiętaj, że nie jesteś gorsza! Czasami to naprawdę lepiej nie mieć aż takiego wielkiego doświadczenia. Po pierwsze, chłopcy czasami się wręcz boją doświadczonych dziewczyn, bo boją się porównywania do poprzedniego chłopaka. A po drugie pamiętaj, że zazwyczaj to właśnie w pierwszym związku dajemy drugiej połówce najwięcej z siebie, więc warto to zachować dla kogoś, kto naprawdę będzie zasługiwał na twoją miłość, a to przecież nie może być "pierwszy lepszy".

Pozdrawiam i życzę powodzenia,
Cocalotte.

Ostre rysy twarzy

Czy istnieją jakieś sposoby ,aby ostre rysy twarzy nie wydawały się ,aż takie ostre? proszę o pomoc :D

~ tali





Droga tali!
Twarzy nie wybieramy, zostaje nam przydzielona i nie mamy na to wpływu. Nie zawsze jesteśmy z niej w pełni zadowoleni. Na szczęście istnieje wiele sposobów na optyczne skorygowanie i utworzenie pewnego rodzaju iluzji optycznej. Za ostre rysy uznawane są : szeroka szczęka, wysokie i/lub szerokie czoło, wystające kości policzkowy, długi i/lub szeroki nos, wystający podbródek, podłużna twarz oraz ogólnie rozumiana kanciastość twarzy. Niestety nie opisałaś dokładnie z którą częścią twarzy masz problem, więc postaram się doradzić w różnych aspektach. Aby złagodzić wyraziste rysy należy skontrastować kanciastość z łagodnością i okrągłością wszystkiego, co ją otacza.

Fryzura

Przede wszystkim powinna mieć objętość. Włosy mogą być długie lub krótkie, jednak dobrze wpłynie na nie cieniowanie. Objętości dodają również logi lub fale. Długa fryzura nie jest zalecana dla osób o wydłużonym owalu i wysokim czole – tylko jeszcze bardziej to podkreśli. Na wymodelowanie twarzy dobrze wpłynie również grzywka, najlepiej asymetryczna, na bok bądź wycieniowana. Jeśli już koniecznie chcesz mieć prostą grzywkę, to zamiast prostego cięcia doradzam podkówkę – mimo że nie jest ostatnio bardzo modna, to może to właśnie ona doda twojej twarzyczce powabu ;)Jeśli jeśli zdecydujesz się na krótkie ścięcie, to włosy powinny przynajmniej zasłaniać żuchwę. Włoski należy również wymodelować. Myślę, że ciekawie może wyglądać fryzura w stylu Marilyn Monroe, bob lub taka, w której  kosmyki są wywinięte na zewnątrz. Jeśli chcesz się uczesać w kucyk, nie łap wszystkich kosmyków – pozwól, by kilka z nich opadło na twarz, a grzywka im asystowała.


Makijaż

modelowanie twarzy podłużnej
Dzięki niemu podkreślisz swoje atuty, a ukryjesz mankamenty. Najważniejsze – musisz o tym zawsze pamiętać : jasne i błyszczące produkty uwydatniają   i optycznie powiększają, a ciemne i matowe – pomniejszają i chowają. Za pomocą ciemnego podkładu lub bronzera możesz przyciemnić wystające fragmenty w owalu – wystające kości żuchwy, podbródek i boki czoła. Za pomocą pudru brązującego lub różu o brązowym odcieniu możesz przyciemnić skórę na czole tuż przy linii włosów – zmniejszysz w ten sposób wysokie czoło. Za wielki nos? Żaden problem – wystarczy że odrobinę bronzera naniesiesz na skrzydełka nosa lub grzbiet (chociaż z tym bym uważała). Jeśli nie chcesz już bardziej uwydatniać kości policzkowych, a jedynie je ładnie podkreślić, wystarczy że pędzlem naniesiesz na nie jaśniejszy od twojej cery matowy puder, a poniżej nich - bronzer. Policzki podkreśl różem dobranym odpowiednio do twojej twarzy. Aby odwrócić uwagę od mankamentów urody, możesz uwydatnić swoje atuty – najbardziej sprawdzi się podkreślenie i pogłębienie koloru oczu. Brwi również nadają twarzy wyrazu – aby złagodzić rysy powinny mieć klasyczny kształt – łuk i nie być zbyt cienkimi kreseczkami. Lepiej, żeby raczej były mocniej zarysowane, a jeżeli są bardzo jasne, możesz je przyciemnić henną lub specjalną kredką do brwi. Możesz również delikatnie wypełnić usta – byle nie zbyt ciemnymi kolorami!

Dodatki


 
W złagodzeniu wyrazistych rysów pomaga biżuteria. Najważniejsza zasada : nie może mieć ostrych kantów – porzuć wszystkie figury geometryczne. Kolczyki i zawieszki do naszyjnika powinny raczej przybierać owalne kształty – kołom pełnym i spłaszczonym, półkolom i łezkom mówimy tak! Ta sama zasada do wszelkich ozdób włosów. Wystrzegaj się kanciastych oprawek od okularów.

Ubrania

A przede wszystkim dekolty. Najlepiej w kształcie łódki bądź na bazie okręgu czy elipsy. Lepiej odłóż w kąt wycięcia na bazie prostokąta lub trójkątne. 
Ostatnią radą jaka mi przyszła do głowy jest po prostu zwiększenie wagi. Jeśli masz niedowagę lub w normie, ale na dolnej granicy możesz spróbować przytyć – bylebyś nie nabyła nadwagi! Nie jest tajemnicą, że z przyborem wagi zwiększa się ilość tkanki tłuszczowej również na twarzy, a osoby z wyrazistymi rysami zwykle nie mają problemu z jej nadmiarem ;) Ale najważniejsze  - zaakceptuj siebie! Każda z nas ma jakieś mankamenty, ale wszystkie jesteśmy piękne. Jeśli zaakceptujesz swoje wady, ludzie nie będą zwracać uwagę na nie – tak właśnie jest z osobami pewnymi siebie. Piękno jest pojęciem względnym i zależy od gustu, wielu osobom podobają się ostre rysy twarzy :)

Wągry

Hej. Mój problem polega na tym, że tzw. strefę T twarzy pokrywają czarne wągry! Jedynym skutecznym sposobem na pozbycie się ich jest wyciskanie, ale wiem, że nie jest ono pochwalane. Używam mnóstwa środków (głównie ,,niebieską” serię Avonu – żel, maseczka, tonik), ale po dłuższym czasie użytkowania przestają działać. Są jakieś tanie, a przede wszystkim skuteczne sposoby na pozbycie się ich? Zastanawiam się nad pójściem do kosmetyczki, ale mam niecałe 14 lat i mama ma pewne wątpliwości :/

~ P.





Droga P.,
Wągry są zmorą większości nastolatek, jak również kobiet i mężczyzn w różnym wieku. W naszym wieku tworzą się zwykle na skutek zatykania się porów spowodowanego wydzielaniem się nadmiaru łoju. Wtedy wydzielina zmienia stan skupienia oraz barwę i zatyka por. Jest to pierwsze stadium zapalenia, może przekształcić się w zmiany trądzikowe. Nie brzmi ciekawie, prawda? Na szczęście istnieją metody na pozbycie się tej przypadłości. Sama również często borykam się z tym problemem. Zwykle wyciskam, a potem często żałuję, bo pojawiają się sińce :/ Jest kilka zasad, które należy stosować podczas takiego zabiegu : zawsze myj ręce przed i po wyciśnięciu, nie używaj to tego paznokci, tylko opuszki palców, zanim przystąpisz do dzieła wykonaj tzw. parówkę, czyli przytrzymaj twarz nad parującym naparem z ziół lub użyj gorącego okładu – pory się rozszerzą, łatwiej będzie usunąć wągry i nie powinny zostać sińce. Do powtórnego zwężenia porów można nałożyć odpowiednią maskę lub wystarczy opłukać twarz letnią bądź chłodną wodą. Pamiętaj również, by nie nadużywać podkładów, pudrów i korektorów. Mimo że producenci piszę, że nie zapychają one porów, to zawsze mają jakiś na to wpływ. Piszesz, że używasz kosmetyków z niebieskiej linii Avon. Opinie na jej temat są podzielone – 50 na 50. Dla niektórych te kosmetyki mogą okazać się wybawieniem, jednak jeśli nie zauważasz efektu, to chyba nie warto wciąż stosować tego samego. Jeśli na początku zauważałaś efekty, to być może twoja skóra przyzwyczaiła się do tych produktów i uodporniła na ich działanie. Właśnie dlatego powinno się co jakiś czas wprowadzać zmiany – najlepiej co ok. miesiąc. Na rynku znajdziemy masę kosmetyków obiecujących gruszki na wierzbie. Oprócz mycia twarzy istnieje kilka etapów, które należy spełniać, alby pozbyć się szpecących kropek :
·         Maska – należy nakładać ją 2–3 razy w tygodniu po uprzednim umyciu
·         Tonik – do przeczyszczenia po umyciu
·         Krem nawilżający – najlepiej aby również miał funkcję oczyszczającą
·         Peeling – ok. 2 razy w tygodniu – złuszczy martwe komórki i odblokuje pory, jednak może również pobudzić gruczoły łojowe, więc z tym akurat radziłabym uważać
Dla ciebie poszukałam takich, które mają w miarę dobrą opinię i są w miarę przystępne cenowo :

Profarm Proderma ProOil Tonik pichtowy
Jest bardzo wychwalany przez konsumentki. Przeznaczony dla skóry wrażliwej, skłonnej do wyprysków. Nawilża, oczyszcza i odświeża. Nie ma w składzie alkoholu. Usuwa wągry oraz zaskórniaki. Cena : ok. 10 zł/ 200 ml. Istnieją również inne kosmetyki z tej serii, jednak tonik jest najbardziej popularny i wychwalany. Jeśli nie dostaniesz go w żadnej aptece czy sklepie zielarskim, możesz przyrządzić go w domu :
·         40-50ml nafty kosmetycznej
·         10 ml olejku pachtowego
Składniki należy wymieszać i przelać do pojemnika.

Marion, SPA, Rewitalizująca maseczka Peel off

Oczyszcza pory, wchłania nadmiar sebum. Ma ekstrakt z winogron i pomarańczy, który nawilża i zmiękcza skórę. Cena : ok. 2 zł / saszetka 6 ml.

Clean & Clear, Peelingujący żel przeciw wągrom


Oczyszcza z martwych komórek, które mogą zatykać pory. Producent obiecuje usunięcie wągrów, jednak większość konsumentek jest innego zdania. Cena : 17 zł/ 150 ml. Istnieją również inne produkty z danej serii, np. tonik, który osobiście stosowałam. Nie usuwa wągrów, ale dobrze oczyszcza. Niestety piecze po nim skóra.
Jeśli chodzi o asortyment tańszych środków to można znaleźć jeszcze całkiem ciekawe oferty z linii Under Twenty Anti Acne oraz od firmy Perfecta. Istnieją również produkty od firmy Nivea, ale większość z nich ma słabe opinie. Prosisz o tańsze kosmetyki, ale jeśli one nie zadziałają, to może warto wydać trochę więcej i mięć dobre efekty, dlatego znalazłam kilka takich produktów :

Dermika, Pure, Aktywny peeling enzymatyczny z papainą i żółtą glinką do cery tłustej i mieszanej
Przeznaczony dla cery tłustej i mieszanej. Głęboko oczyszcza i usuwa nadmiar sebum. Ma dosyć dobrą opinię. Cena : 25-30 zł/ 75 ml.

Avene, TriAcneal
Krem na niedoskonałości skóry i zaawansowane zmiany trądzikowe. Stosowałam go przez ok. 3 miesiące i zarówno pryszcze jak i wągry prawie całkowicie zniknęły. Niestety przy nakładaniu skóra piekła jak diabli i dosyć ją wysuszał, ale po jakimś czasie przyzwyczaiłam się. Radziłabym jednak z tym środkiem uważać, ponieważ może spowodować jakieś efekty uboczne, radziłabym spytać się najpierw z dermatologiem. Niestety cena jest dosyć wysoko, bo to ok. 55 zł za tubkę i inne produkty tej firmy nie są tańsze, aczkolwiek na pewno dobrej jakości.
Oprócz tego możesz zakupić sobie maskę z alg do przyrządzenia w domu, niestety to też dosyć duży wydatek. Wcale nie musisz wydawać fortuny aby zwalczyć problem, być może wystarczą ci te bardziej przystępne cenowo produkty.
Piszesz również o tym, że zastanawiasz się nad wizytą u kosmetyczki, ale twoja mama ma wątpliwości. Moim zdaniem jeśli wągry przysparzają ci kłopotu, to być może taka wizyta dobrze ci zrobi. Rozumiem obawy twojej mamy, ale kosmetyczka zna się na rzeczy. Na pewno nie zrobi niczego, co by zaszkodziło twojej cerze, może ci jedynie pomóc. Efekty po zabiegu w salonie są naprawdę widoczne gołym okiem. Zastanów się nad tym, masz jeszcze na to czas. Doradzam, abyś najpierw spróbowała zwalczyć problem mniej „inwazyjnymi” że tak to nazwę metodami. Jeśli problem wciąż będzie obecny w twoim życiu doradzam wizytę u dermatologa – on na pewno doradzi ci kosmetyki odpowiednie dla twojej cery :)

Wcierki do włosów.

Nie doszukałam się w notkach odpowiedzi na nurtujące mnie wątpliwości (chyba, że coś przegapiłam – jak tak, to byłabym wdzięczna za odesłanie mnie w odpowiednie miejsce!), więc chciałam zapytać o parę rzeczy związanych z włosami… Ostatnio słyszałam od znajomych wiele pozytywnych opinii na temat wcierek do włosów, które to ponoć mają przyspieszać rośnięcie włosów, a do tego sprawiać jeszcze, że będą gęste i inne tego typu cudowne historie. Trafiłam również na coś takiego jak Kaminomoto, czyli śmieszny specyfik z Japonii, który podobno sprawia, że włosy szybciej rosną, są gęste i grube (jego cena nie należy do najniższych, a z tego co wyczytałam – opinie są mieszane, więc trochę się go boję). Szkoda mi bulić nie wiadomo ile złotych na coś, co ma nie zadziałać, więc moje pytanie – czy takie wcierki do włosów działają? Czy raczej lepsze są inne sposoby na przyspieszenie rośnięcia włosów i poprawienie ich kondycji – gęstości, grubości etc.? Liczę na odpowiedź!

~ moje włosy cierpią






Moja droga!
Chyba każda dziewczyna marzy o pięknych, lśniących i gęstych włosach. Niestety nie wszyscy dostali ten dar, więc muszą się wspomagać różnymi środkami. Osobiście również od ok. 1,5 miesiąca eksperymentuję z pewną dosyć znaną wcierką. Jednak zacznę od japońskiego specyfiku, o którym wspomniałaś. Tak jak napisałaś - cena nie należy do najniższych, ja natrafiłam na ok. 100 zł razem z przesyłką. Nie wiem jak wiele jesteś w stanie poświęcić dla swoich włosów, ale przy takim wydatku powinnaś się dwa razy zastanowić. Tym bardziej, że opinie są bardzo różne, a większość lekarzy uważa, że tonik w ogóle nie powinien działać. No ale z drugiej strony preparat ma wieloletnią historię i jest stosowany od wieków na dalekim wschodzie. Na pierwszym miejscu w składzie ma alkohol, który może podrażniać. Poza tym w skład wchodzą przede wszystkim zioła. Jest bardzo popularny i chwalony w Japonii. Weź pod uwagę to, że włosy słowiańskie różnią się strukturą od azjatyckich, a zatem działają na nie różne produkty. Każdy ma inną konstrukcję włosa i skóry – u jednej osoby rezultaty mogą być dobre, natomiast u innej specyfik nie pomoże w ogóle. Doradzam Ci zatem, abyś wypróbowała różne wcierki i wybrała tą idealną dla siebie. Jednak czy warto od razu wydawać fortunę na zagraniczny tonik, którego działanie nie jest do końca sprawdzone? Moim skromnym zdaniem absolutnie nie. Zamiast tego może powinnaś najpierw wypróbować produkty bardziej dostępne w Polsce. Na rynku jest cała masa takich specyfików. Oto kilka z nich :

Odżywka do włosów i skóry głowy Jantar z firmy Farmona.

Producent zapewnia, że produkt odżywi włosy, sprawi, że będą lśniące i grubsze, dotleni cebulki oraz zlikwiduje podrażnienia. Z opinii wielu osób wynika, że wcierka przyspiesza również porost włosa. Opinie są naprawdę różne, jedni są zachwyceni, inni nie mają tak dobrej opinii. Koszt to ok. 10 zł za 100 ml (ja zapłaciłam akurat 12). Niestety ciężko ją dostać, zwykle trzeba zamawiać w aptece. Po ok. 3 tygodniach zauważyłam różnicę, nie zaobserwowałam spektakularnej równicy w długości, jednak włosy rzeczywiście stały się trochę grubsze, lśniące i przede wszystkim – miękkie i przyjemne w dotyku. Zapach kojarzy mi się z wodą kolońską połączoną z ziołami, jednak ulatnia się po nałożeniu na włosy. Alkohol nie jest głównym nośnikiem, więc nie powinno wystąpić podrażnienie skóry. Natomiast w skład wchodzi m.in. bursztyn. Jedynym minusem, którego się dopatrzyłam jest dozownik – trzeba się nieźle nasilić, żeby wydobyć odpowiednią ilość płynu. Zawsze możesz go przelać do butelki ze spryskiwaczem :)

Woda brzozowa

To jeden z produktów znanych już przez nasze babki. Na rynku znajdziemy bardzo wiele takich wód od różnych firm, np. Isana, Barwa czy Kurpol. Zwykle mają podobny skład i działanie, jedne mają więcej zwolenników, inne nie zdobyły tak dobrej reputacji. Na obrazku jest przedstawiona woda brzozowa firmy Barwa bez atomizera (istnieje również z nim). Utworzona na bazie alkoholu, więc może podrażniać skórę i nie należy jej stosować na włosy – jedynie na skalp. Posiada ekstrakt z brzozy i tataraku. Sprawdza się przy wystąpieniu małego łupieżu. Odświeża i unosi u nasady włosy oraz sprawia, że są miękkie, puszyste oraz lepiej się układają. Cena to ok. 4 zł za 90 ml, można ją nabyć w małych sklepikach i kioskach.

Woda pokrzywkowa

Kolejny produkt zawierający ekstrakt roślinny, tym razem z pokrzywy. Ma podobne działanie do wody brzozowej (chociaż zwykle jest uważana za bardziej skuteczną od niej). Sprawia również, że włosy stają się bardziej elastyczne. Ceną również nie odbiega od brzozówki. Na zdjęciu jest woda pokrzywkowa od Barwy w mgiełce.

Joanna Rzepa Kuracja wzmacniająca

Produkt zawiera ekstrakt z czarnej rzepy oraz alkohol, który konserwuje. Producent obiecuje, że włosy będą wzmocnione. Wcierka jest skierowana do osób ze skłonnościami do łupieżu, przetłuszczających się i wypadających włosów. Opinie kupujących są różne, jednak przeważają te pozytywne. Cena waha się w okolicach 8 zł za 100 ml.

Istnieje również wiele innych preparatów, ale nie będę tu wszystkich opisywała, bo przecież moim zadaniem nie jest zasypanie się masą informacji o produktach, tylko doradzenie w kwestii wyboru. Opisane wyżej wcierki są mi najlepiej znane i powszechnie lubiane. Oczywiście zawsze warto wypróbować różne produkty, cena większości z nich nie przekracza 20 zł. Dobrym sposobem są również płukanki z rumianku (rozjaśnia włosy), pokrzywy i kory dębu (przyciemnia) bądź…. uwaga… piwa! Tak, to metody wynalezione wieki temu i stosowane przez nasze prababki. 
Znalazłam również na tej stronie przepis na domową wcierkę. Należy wyposażyć się w :
  • szyszkę chmielu, 
  • kłącze tataraku, 
  • ziele bylicy bożego drzewa, 
  • korzeń łopianu oraz wodę brzozową lub pokrzywkową (do celów konserwujących, ponieważ zawiera alkohol). 

Wszystkie produkty oprócz wody należy gotować na małym ogniu przez 2 godziny, potem dodać wodę i odstawić na noc. Po przecedzeniu odstawić na jakiś czas, a potem zlać płyn zostawiając wytrącony osad. Preparat ma brunatny kolor (na blond włosy się raczej nie nadaje).
Wcierki są ważnym elementem pielęgnacji włosów, jednak należy pamiętać, by łączyć jej stosowanie z użyciem odpowiedniego szamponu oraz nakładaniem co jakiś czas masek. Masaż skóry głowy również dobrze wpłynie na dotlenienie i ukrwienie cebulek. Przede wszystkim jeśli chcesz zapuszczać włosy, to powinnaś je regularnie podcinać. Teoretycznie powinno się to robić co 1-2 miesiące, moim zdaniem nie ma sensu ciągłe ucinanie tego, co urosło. To kwestia indywidualna – jeśli zauważysz, że twoje końcówki się rozdwajają i puszę to najwyższy czas na wizytę u fryzjera. Dobrym sposobem na ochronę końców jest wcieranie w nie oleju rycynowego :)

wtorek, 23 października 2012

Ciągle go kocham!

Jest taki chłopak poznałam go rok temu, od tego czasu nasze relację wciąż się zmieniały. Na początku, wszyscy mówili, że mu się podobam ( ale od niego nigdy tego nie usłyszałam), jakoś wyszło tak, że przestaliśmy się widywać. Spotkaliśmy się kilka miesięcy później i tym razem to ja byłam nim zainteresowana. Postanowiłam wyjawić mu moje uczucia, a jego reakcja brzmiała "To bardzo miłe", kilka razy po tym wydarzeniu pisał do mnie, ale ja byłam wciąż zażenowana jego słowami. Więc po raz kolejny kontakt się urwał... I ostatnio spotkaliśmy się na imprezie, on od początku starał się być cały czas koło mnie, kilka razy podczas melanżu byliśmy naprawdę blisko. Ale ja wypaliłam "Myślę, że powinniśmy zostać tylko znajomymi", a on "Jeżeli tak uważasz.." , bo nie mogłam zapomnieć tej jego reakcji i na tym się skończyło. Teraz kiedy się widujemy normalnie witamy się, ale nic więcej. On teraz zadaje się z moimi 'byłymi' koleżankami (jedna z nich się w nim podkochuje). A ja nwm co mam teraz zrobić, bo wciąż mi na nim zależy! Proszę o pomoc ;) Pozdrawiam wszystkich autorów i czekam na odpowiedź.

Evi



Droga Evi!

Napisałaś, że wciąż zależy ci na tym chłopaku, ale mnie trochę zastanawia, czy jemu na tobie również. Wydaje mi się, że on się trochę za mało stara. Chciałabym cię tylko ustrzec przed ewentualnym (broń Panie Boże!) powtórzeniem sytuacji z "To bardzo miłe". Ale rozumiem, że jeśli ci na nim zależy, to nie odpuścisz tak łatwo, więc już się zabieram za prawdziwe doradzanie.
Normalnie w podobnych sytuacjach doradzam rozmowę z osobą, w której jesteśmy zakochani, ale tak się zastanawiam, czy w twoim wypadku taka rozmowa byłaby dobrym rozwiązaniem, skoro poprzednia nie skończyła się najlepiej. Zawsze jest jednak nadzieja, że chłopak w końcu dostrzegł piękno w tobie i też się zakochał (nawet widać, że jest choć trochę zainteresowany). Mam takie dwie propozycje- jedną jest rozmowa, którą jednak nadal konsekwentnie preferuję, drugą jest list. Zanim mi powiesz, że listy są przecież takie staroświeckie i w ogóle się nie nadają, to zastanów się, czy nie łatwiej byłoby ci wytłumaczyć całą sytuację chłopakowi na piśmie. Wiem, ze listy są trochę niebezpieczne pod względem prywatności, bo czasami mogą trafić w niepowołane ręce, ale jeśli chłopak jest porządny, to zachowa taki list dla siebie.
To jest taki "szybki" sposób, dla osób niecierpliwych. Jednak myślę, że powinnaś mu dać jeszcze trochę czasu, zanim zdecydujesz się na taki krok. Bardzo ważne jest przygotowanie "gruntu" do takiej rozmowy poprzez jakieś sygnały, że jesteś nim nadal zainteresowana. To, co możesz robić w tym czasie bardzo dobrze opisała Tincia w innej odpowiedzi, którą znajdziesz tutaj: http://nasze-babskie-sprawy.blogspot.com/2012/04/kocham-go-ale-traktuje-mnie-jak-kumpele.html (chodzi mi o te punkty)

Życzę powodzenia, a w razie wątpliwości co do moich rad- pytaj śmiało. ;)
Cocalotte.

poniedziałek, 22 października 2012

Czy to już obsesja?

Wściekła pisze...
Mój problem jest dziwny. Mam 15 lat i właśnie zaczęłam chodzić do liceum. W gimnazjum byłam w klasie z pewnym chłopakiem X. Od samego początku droczyliśmy się i zaczepialiśmy. Takie końskie zaloty. Potem on zaczął zadawać się z popularnymi ludźmi, a nasze relacje przeradzały się w nienawiść. Pod koniec trzeciej klasy znowu wróciliśmy się do początku, ale on już chyba nie myślał o mnie w ten sposób. Nie spotkałam go już od miesiąca, ale nie mogę przestać sobie wyrzucać tego, że tak się w stosunku do niego zachowywałam. Drażnią mnie jego zdjęcia z jego koleżankami, a gdy widzę kogoś kto mi go nawet tylko trochę przypomina na ulicy nie chcę go spotykać i uciekam. Koleżanki z gimnazjum mówią, że powoli zaczynam świrować. Co mam zrobić?
 
Droga Wściekła!
Wydaje mi się, że ciut przesadzasz. Koleżanki mają trochę racji w tym, że zaczynasz świrować. Z Twojej wypowiedzi wynika, że jesteś o niego zazdrosna, czyli w jakimś stopniu zależy Ci na nim, ale po co masz uciekać przed kimś, kto go przypomina? Przesadyzm! :)
Pierwsze wyjście to próba odnowienia z nim kontaktu. Spytaj co słychać, chociażby esemesem lub na facebooku. A jeśli go spotkasz - tym lepiej! Masz więc powód do tego, by go nie unikać.
Drugim wyjściem będzie zajęcie się nowym otoczeniem, ludźmi i nauką. W końcu jesteś już drugi miesiąc w pierwszej liceum. Staraj się myśleć o tym, że masz okazję poznać nowych ludzi. To szansa na ciekawe znajomości, a może coś więcej? Rozejrzyj się!
Poza tym zastanawia mnie jedna rzecz - "on zaczął zadawać się z popularnymi ludźmi, a nasze relacje przeradzały się w nienawiść" - co ma piernik do wiatraka, kochana?
Wyluzuj, odetchnij, niepotrzebnie się nie zamartwiaj. Chłopak, tak samo jak i ty, ma prawo mieć przyjaciół płci przeciwnej. W końcu jest wolny! Nie świruj przez to, bo koleś zaczyna być Twoją obsesją, a to niedobrze :)
Życie na jednym obiekcie się nie kończy i ty musisz o tym pamiętać. W końcu jesteś taka młodziutka, czeka na Ciebie duuuużo chłopaków i dużo doświadczeń!
Pozdrawiam,
Tincia 

niedziela, 21 października 2012

Czuję się inna.

Hej!
Od czasu do czas przeglądam Waszego bloga i podziwiam zaangażowanie i poświęcenie jakie wkładacie w to, co robicie, jednak nigdy nie myślałam, że i ja Was o coś zapytam ;)
 Sprawa wygląda tak: Jestem inna.
Mam 15 lat i chodzę do prywatnej szkoły, do której uczęszczają albo bogate, rozwydrzone, wredne bachory, albo tak jak ja - dzieciaki z mniej zamożnych rodzin, w których rodzice całkowicie poświęcają się na zapewnienie swoim dzieciom dobrego wykształcenia. W szkole nikt nic nie wie o moich problemach. Z tego powodu rówieśnicy często zmyślają paskudne i bardzo przykre historie, które usprawiedliwiałyby to, że nigdy ich nie zapraszam do siebie. I nie chodzi o to, że mówią to za moimi plecami, bo to mi zwisa, ale gdy taka grupka na przerwie (nie często, ale zdarza się) zacznie na głos rozważać prawdopodobieństwa, co się u mnie w domu dzieje, nie jest mi zbyt miło. Jestem jednak twardą osobą, która zaciska zęby i śmieje się razem z nimi, obracając wszystko w żart.
Jestem jedną z najbardziej ekstrawaganckich osób w szkole. Obkupuje się w second-handach, tworzę własną, ciekawą biżuterię z modeliny i innych pierdółek, chodzę w glanach i ręcznie malowanych koszulkach (całkiem nieźle maluję).
 Jednocześnie patrzę na resztę klasy z góry. Nie bawi mnie większość ich żartów, nie czytam tych samych książek i nie oglądam tych samych filmów (dla większości z nich film bez seksu i gołych bab to nudziarstwo). Większość nauczycieli za mną przepada, ale nie podlizuję się im i w żadnym wypadku nie skarżę. Klasa ma mi to za złe (że mnie lubią). Ja jestem po prostu kulturalna… Nie wiem, co zrobić. Nie chcę zmieniać szkoły tylko ze względu na otoczenie. Boję się, że w liceum będzie podobnie. Codziennie wchodząc do klasy, czuję się, jakbym była opiekunką w przedszkolu, poważniejsza, bardziej zamyślona… Na dodatek często jest tak, że gdy ktoś ma jakiś problem, to z nim rozmawiam, doradzam, co i jak, ale niestety zawsze gdy jest im już lepiej, staję się niepotrzebna i najzwyczajniej w świecie dostaję, przepraszam za słownictwo, ale "kopa w d*pę".
 Co mam zrobić? Nie chcę zmieniać się dla ludzi, którzy i tak raz mnie lubią, raz nie. Szczerze, uważam, że są głupi, nielojalni wobec nikogo… Czy problem tkwi we mnie, czy w nich?
 Pozdrawiam,
 Turunen


 
Kochana!
 Problem na pewno nie tkwi w Tobie. Nie możesz winić się za to, jaka jesteś, ani zmieniać się dla innych. Każdy z nas ma inny charakter, lubimy różne rzeczy, a Ty jesteś właśnie taka: jedyna w swoim rodzaju. Jeśli mogę użyć takiego zwrotu: jestem dumna z Ciebie, że nie dajesz się znajomym, nie zmieniasz się pod wpływem otoczenia, robisz to, co kochasz! Łatwo jest zmienić się dla innych, sztuką jest pozostać tą samą osobą.;) Dlatego nawet nie myśl o tym, żeby próbować w sobie odkryć coś, co będzie Cię upodobniało do tych właśnie "rozwydrzonych bachorów".:)
 Zacznijmy od kwestii obgadywania. Nie masz obowiązku zapraszania innych do siebie, więc nikt nie ma prawa krytykowania Ciebie i Twojego domu. Jeśli jeszcze raz usłyszysz, że ktoś mówi coś na ten temat, powiedz, że to nie jego sprawa i ma zająć się sobą. Myślę, że dzięki temu więcej nie usłyszysz złych słów na ten temat. Oczywiście, że na zaczepki można reagować śmiechem, ale jak długo? Twój charakter nawet nakazuje Ci postawić się tym ludziom!:)
 Przede wszystkim musisz uodpornić się na krytykę. Osoby charakterystyczne, z niepowtarzalnym stylem, zawsze są bardziej zauważalne, ludzie nawet im zazdroszczą. Będą zwracali na Ciebie uwagę, przez co będą więcej plotkowali. Niech Cię to nie obchodzi. Musisz przyjąć zasadę, której będziesz przestrzegać, np. jeśli usłyszysz coś na swój temat, jesz kostkę czekolady, robisz przysiad itd. Pozwoli to zamienić nerwy w zabawę.:) Próbuj też kierować myśli na inny tor - nie zaprzątaj sobie głowy niepotrzebnymi rzeczami.
 Ważnym jest też, abyś pamiętała, że zawsze masz koło siebie kogoś, do kogo możesz się zwrócić, takie swoje fundamenty. Mogą to być rodzice, bliscy przyjaciele, czy nawet ja albo załoga NBSu. Dzięki temu poczujesz się pewniej.:)
 Mówisz, że klasa ma Ci za złe to, że nauczyciele Cię lubią. A co Ty możesz na to poradzić? Moim zdaniem wszystko to (złość klasy, obgadywanie Cię, itd.) ma swoje korzenie w zazdrości. Masz swój styl, jesteś odważna, wyróżniasz się, kto by tak nie chciał?! Niestety, Twoja klasa nie dojrzała do podziwu, jest na etapie obgadywania i snucia dziwnych intryg odnośnie Ciebie. Cierpliwość, teraz najważniejsza cecha, która może Ci pomóc.:)
 Na pewno masz kogoś, kogo możesz nazwać przyjacielem. Może nie ze szkoły, ale z otoczenia. Zajmij się taką osobą. Nie warto zwracać uwagi na innych, skoro wokół siebie masz prawdziwych przyjaciół.:)
 Jeśli chcesz możesz spróbować nawiązać kontakt z klasą. Podejdź czasem do kogoś, zagadaj. Oczywiście nic wbrew sobie.:) Może akurat znajdziecie wspólny temat, malowanie, muzyka, czy ubiór. Na pewno dziewczyny z Twojej klasy ubierają się w second-handach. Może spróbuj je czasem wyciągnąć na jakieś zakupy? Może akurat zobaczysz, że w Twojej klasie wcale nie ma takich złych osób. Jeśli dasz się bliżej poznasz nie będziesz taka tajemnicza, czym na pewno zyskasz sympatię.:) Tylko uważaj właśnie na tych, którzy lubią Cię, gdy mają problem. Nie warto poświęcać na takich ludzi czasu, gdyż są to właśnie osoby nielojalne i fałszywe - a na nie trzeba uważać.:)
 Pamiętaj, że lekceważenie krytyki i krytykujących to podstawa. Nie możesz przejmować się zdaniem zazdrosnych ludzi!
 Trzymam za Ciebie kciuki,
Margaret

sobota, 20 października 2012

KK: Pożeracz snów


Tytuł: Pożeracz snów

Autor: Bettina Belitz

Gatunek: romans paranormalny

Ilość stron: 506

Co mówi okładka?

Ona – wrażliwa, samotna, nie chce się pogodzić z przeprowadzką na wieś w lasach Westerwaldu. On – niesamowicie przystojny, intrygujący i groźny. Ellie wyczuwa, że tkwi w nim głęboka tajemnica, ale choć się boi – za wszelką cenę chce się z nim spotkać. To on – Colin Blackburn – ratuje ją w czasie burzy i od tej chwili Ellie nawiedzają niesamowite sny, groźne i jednocześnie fascynujące. Sny, które prowadzą ją na granicę dwóch światów… Dzieli ich wszystko. Łączy tylko tajemnica.



Jest sobota, zatem materializuje się Pudding z przygotowaną nowiutką recenzją. Pojawiła się prośba o romans paranormalny, więc proszę! Książka dosyć świeża, bo z 2011 roku i poruszająca dość ciekawy temat. Oczywiście schemat romansu jest każdej czytelniczce dobrze znany, a paranormalny różni się tylko tym, że występuje ktoś nie z tego świata. Otóż pani Belitz dotyka sfery snów, co samo w sobie jest intrygującym zabiegiem, gdy w ostatnich latach panują wszechobecne wampiry. Nie chciałabym za dużo zdradzać, ale muszę odnieść się do samej osoby Colina, zatem z bólem uchylam rąbka tajemnicy – mamy do czynienia z demonem, a żeby było ciekawiej; demonem, żywiącym się snami. Możemy dopatrywać się nawiązań do sukubów i inkubów, jednak nie sądzę, żeby należało zagłębiać się w tę problematykę. Niemniej jednak, poruszona sfera jest dość ciekawa. Zdradzać fabuły więcej nie będę, zatem jeżeli chcecie się dowiedzieć dlaczego Ellie grozi niebezpieczeństwo, przeczytajcie.

Teraz żeby nie było zbyt słodko, kila minusów. Na początek muszą skrytykować niesamowicie chaotyczną akcję i sposób przedstawiania historii. Już absolutnie pominę fakt narracji pierwszoosobowej czasu teraźniejszego, która moim skromnym zdaniem zabija książki i skupię się na niespójności. Tej niestety dopatrzyłam się bardzo dużo. Może to kwestia mojego niedokładnego czytania, ale widzę strasznie dużo białych plam w opowieści. I nie są to płynnie wprowadzone wątki tzw. otwarte. Są to ordynarne dziury, które nokautują czytelnika z subtelnością nadjeżdżającego Intercity. Akcja urywa się w jednym miejscu, przeskakuje do innego, a i w samym tekście ciągłym zdarzają się jakieś dziwne niedociągnięcia. Może to wina tłumaczenia, jednak czasami siedziałam dobrą chwilę i głowiłam się, co autor miał na myśli.

Wadą jest również pobieżna i niestaranna kreacja bohaterów drugoplanowych, są bez wyrazu. W porządku, można przymknąć na to oko, jeżeli są to bohaterowie epizodyczni. Jednak nasi bohaterowie drugoplanowi pojawiają się dość często, a każdy z nich przypomina poprzedniego. Wątki dotyczące tych postaci pojawiają się niezwykle rzadko, czasami zostaniemy poczęstowani jakimś ochłapem informacji, który na dodatek będzie zupełnie wyrwany z kontekstu. Moim zdaniem, straszna partanina.

Na sam koniec jeszcze kwestia naszej dwójki, których relacji dotyczy przecież cała historia. Nie polecę książki nikomu, kto męczy się przy tasiemcowym rozwoju akcji; tutaj umarłby w połowie książki. Wszystko rozwija się ślimaczym tempem i na dodatek zmierza w bardzo dziwnym kierunku. Chętnie przedstawiłabym kilka paradoksów, jednakowoż tym samym zdradziłabym fragmenty fabuły. Sądzę, że w trakcie czytania łatwo byście je dostrzegły.

Podsumowując, książka oczywiście jest do przeczytania i warto się z nią zapoznać właśnie ze względu na dość nietypowego stwora paranormalnego. Temat również został potraktowany ciekawie, jednak uważam, że zmarnowano jego potencjał. Poczęstowano nas raptem… trzema wątkami, które okazały się dość ciekawe i przyznam, że nie spodziewałam się przedstawionego w nich zwrotu akcji. Relacja głównych bohaterów, jak już z resztą wspomniałam, dziwna i dla mnie momentami śmieszna, jednak nie mnie to oceniać; może po prostu zupełnie inaczej wyobrażałam sobie związek kobiety i mężczyzny?



Ocena:

5/10

W przyszłą sobotę powinnam dołączyć notkę dot. muzyki. Mam kilka pomysłów na podejście do tego tematu i zobaczę, co tak naprawdę się wyklaruje. Pod spodem moje propozycje na tematykę w przyszłym tygodniu:

- kryminał

- lektura szkolna

- romans

Miłego weekendu! 

Nadopiekuńczość

Witajcie. Mam problem z rodzicami. Mianowicie: mam dobre oceny, jestem grzeczna, nie chodzę na imprezy, nigdy ich nie zawiodłam. I niby wszystko ok, ale oni mi na nic nie pozwalają. Mam 16 lat, a nawet w majówkę, nie mogę nigdzie wyjść. Chciałam jechać z przyjaciółką na zakupy, do innego miasta – nie mogę. Chciałam iść do koleżanki na noc – nie mogę. Kurde ! Jedyne na co mi pozwalają to obóz w wakacje . Jak przekonać rodziców, żeby mi dali więcej swobody ? Pozdrawiam

~Zniewolona



Droga Zniewolona!

Jeśli chodzi o nadopiekuńczość – to cecha, której niełatwo jest się pozbyć. Rodzice na pewno z dnia na dzień nie zaczną Ci na wszystko pozwalać, nie będą  od razu skłonni do nocnych wyjść i nie przestaną się o Ciebie martwić. Jak chcesz coś osiągnąć musisz wiedzieć, że powinnaś działać długodystansowo i nie spodziewać się szybko widocznych efektów. Pamiętaj też, nadopiekuńczy rodzice mogą tacy pozostać, nie zawsze da się to w pełni zmienić.

Jednak warto próbować. Co na początek?
Myślę, że każde zmiany warto zacząć od samego siebie więc najpierw zastanów się czy aby na pewno rodzice nie mają powodów, by tak zbytnio się o Ciebie troszczyć. Czy nie zrobiłaś ostatnio czegoś co mogłoby zawieść ich zaufanie? Czy , na przykład ,zawsze wracałaś o wyznaczonej porze do domu? Taki mały  ‘rachunek sumienia’ pozwoli Ci ustalić co powinnaś zmienić.
Jeśli jednak faktycznie nigdy ich nie zawiodłaś , możesz  z nimi porozmawiać. Powiedz, że chciałabyś mieć trochę więcej swobody. Dobrze byłoby taką rozmowę zacząć gdy rodzice nie są zmęczeni ani zdenerwowani, sama też musisz uważać, żebyś nie zaczęła się wykłócać czy zbytnio negocjować. Pamiętaj, że w żadnym wypadku nie mów, że rodzice twoich koleżanek zawsze na więcej im pozwalają i że te mają lepiej, bo to tylko pogorszy sprawę. Możesz wspomnieć, że przecież nigdy ich nie zawiodłaś  i spytać o konkretny powód, czemu nie chcą Cię nigdzie puszczać. Jak na początku taka rozmowa nie poskutkuje, można ją powtórzyć. Byle tylko nie być za bardzo natrętną.

Innym sposobem byłaby próba przekonania rodziców do pojedynczej sprawy. Jeśli chciałabyś nocować u koleżanki, spytaj się rodziców o zgodę już tydzień wcześniej. Zrób to po to, aby  wiedzieli, że jesteś na tyle odpowiedzialna, że już wcześniej masz wszystko zaplanowane. Spytaj czego od Ciebie oczekują, jaka ma być godzina powrotu itd. Zaproponuj, że zadzwonisz do nich jak dotrzesz na miejsce, dasz znać np. przed snem, że wszystko w porządku czy rano. Jest szansa, ze rodzicom taka opcja się spodoba. Wtedy możesz wrócić do domu troszkę wcześniej niż było powiedziane, a przynajmniej nie spóźnij się.

Przede wszystkim musisz być cierpliwa i nie tylko udawać odpowiedzialną ale tez taką być. I zawsze bądź też świadoma na ile możesz sobie pozwolić. ;)
Powodzenia,
 Lilu :)

piątek, 19 października 2012

Lakier do paznokci Catrice "Run Forest Run"



Listek miał kontrastować ;)
Hej! Obiecałyśmy, że od czasu do czasu będą się pojawiały na naszym blogu recenzje kosmetyków. Dziś nadszedł ten dzień. ;) Mam fioła na punkcie lakierów do paznokci, więc najczęściej będą się tutaj pojawiały obiektywne opinie na ich temat. Nie oznacza to jednak, że ograniczę się do jednego typu kosmetyków, o innych też postaram się pisać. 


Dzisiaj omówię lakier do paznokci niemieckiej firmy Catrice. Jest to śliczny, zielony odcień "RUN FOREST RUN" nr 340. Liczyłam na to, że siedząc na podłodze w Naturze i buszując po półce z przecenionymi kosmetykami, trafię na coś naprawdę atrakcyjnego. Ten lakier, który w prawdzie przeceniony nie był (dałam za niego 9,99 zł.) wpadł jednak w moje gusta i mimo wszystko go kupiłam. ;)

Pierwszą rzeczą jaka mnie zdenerwowała jest to, że zakrętka lakieru odkleiła się od części z pędzelkiem, niby po mocniejszym dociśnięciu wszystko jest ok, jednak nie daj Boże, by mi to kiedyś spadło podczas malowania paznokci, bo strasznie się denerwuję, jak muszę coś poprawiać. ;) 

To nie jest moja pierwsza przygoda z lakierami tej firmy, więc wiedziałam, że nie mogę spodziewać się dziadostwa. Lakier ma świetną konsystencję, dobrze się go rozprowadza, nie robią się smugi podczas malowania i lakier nie schnie już podczas nakładania go na paznokcie (dla mnie to plus, bo gdy chce się poprawić daną warstwę, jest to jeszcze wykonalne, a nie robią się głupie odciski, czy grudki przez pół-wyschnięty już lakier). 

Kolor jest bardzo ładny, rzeczywiście jak sama nazwa mówi kojarzy się z lasem, drzewami. Nie spotkałam się jeszcze z inną firmą, która miałaby chociaż zbliżony odcień do tego - to zaleta. W ogóle Cartice cenię najbardziej za oryginalne barwy. :)

Pojemność lakieru też jest satysfakcjonująca (10 ml.), adekwatna do ceny, chociaż osobiście dałabym za ten lakier ok. 7, nie 10 zł.

Jeśli chodzi o trwałość, to zdziwiło mnie, że nie pojawiły się odpryski - inne lakiery Catrice z tej serii miały tę wadę, jednak ten kolor mnie pozytywnie zaskoczył. W tym stanie, jak na zdjęciach lakier utrzymuje się już od wtorku\środy, więc jest nieźle. :)

Chyba jedynym minusem było pojawienie się drobnych "bąbelków" na płytce paznokcia po nałożeniu lakieru, jednak nie psuje to efektu, są prawie niewidoczne - chyba wynika to z nałożenia zbyt wielu warstw (nałożyłam dwie, tak jak kazali, w sumie jedna byłaby nawet satysfakcjonująca, ale wolałam, by był trwalszy efekt).

Lakier nie schnie niestety w tempie ekspresowym, więc najlepiej nałożyć na niego emulsję, która powoduje szybkie wysychanie, no i nie radzę przez ok. 2 godziny po nałożeniu robić coś, co może zniszczyć efekt, lepiej poczekać, niż później poprawiać.

Wydaje mi się, że napisałam o wszystkim. Jak najbardziej polecam Wam ten lakier, mam nadzieję, że moja pierwsza recenzja Wam się podobała! :)

Pozdrawiam cieplutko,
Siedmiokropka

środa, 17 października 2012

Przyjaciele mnie nie szanują.

Przyjaciele mnie nie szanują. Umawiam sie z przyjaciółką (jej propozycja) na spotkanie za tydzień godzina przed meet'em mówi, że ona nie może, bo ma inne plany - sytuacja zdażała się nie raz. Inna przyjaciółka (byłyśmy sąsiadkami ale się przeprowadziłam mieszkają tam moi dziadkowie) prosi bym przyjechała, a a jak już przyjade to nie ma czasu. Potrafią wciągu kilku minut odwołać nasze plany dla innych przyjaciółek i czasem nawet o tym nie uprzedzają. Słucham rock'u i podobnych wszystkie o tym wiedzą, ale żadna nigdy nie pomyślała by mnie poinformować o zbliżających sie koncertach (tych mniej znanych grup) i dowiaduje się o tym już po fakcie gdy np opowiadają jak tam było fajnie z innymi kumplami... Jak chce pojść na jakąś impreze to ide sama albo nie ide w ogóle, bo one nie mogą z przeróżnych powodów. Znajomych mam bardzo dużo ale im starsza jestem (15 lat) tym bardziej samotna czuje się. Mama mów, że jak nie mam z kim iść to powinnam znaleźć więcej przyjaciół ale jak?...Moje pytanie co zrobić by zaczęły mnie szanować? Porzucić nadzieje i wyruszyć na poszukiwanie nowych przyjaciół? Czy siedzieć dalej niezadowolonej i smutnej...?


 Kochana!

 To, co robią Twoje przyjaciółki nie jest miłe. Myślę, że powinnaś zacząć od szczerej rozmowy z nimi, bo skąd mają wiedzieć, że coś jest nie tak, skoro nawet nie dałaś im tego do zrozumienia? Spotkaj się z nimi, osobno lub ze wszystkimi razem i wyjaśnij, że bardzo często zmieniają Wasze plany dla swoich przyjaciółek, przez co czujesz się pominięta. Powiedz także, że jest Ci przykro, gdy dowiadujesz się o jakichś wspólnych wypadach (wszystko to, co pisałaś mi wyżej:)), o których nikt Ci nawet nie wspomniał. Poproś, aby mówiły Ci wprost o tym, co im nie pasuje (możliwe, że odwołują spotkania z jakiegoś konkretnego powodu, np. małej sprzeczki, którą potraktowały poważnie itd.).  Wytłumacz także, że wolisz, aby szczerze mówiły Ci, że nie mają ochoty wyjść z domu, czy już wcześniej się umówiły, dzięki czemu nie będziesz cały dzień czekała na telefon od nich itd.

 Mimo wszystko, nie znam Twoich przyjaciółek i nie wiem czy rozmowa zda egzamin, dlatego zaproponuję Ci jeszcze parę rozwiązań:

 1. Spróbuj pokazać, że masz swoje życie i wcale nie obchodzi Ci to, że tak Cię lekceważą. Odnów stare kontakty, wyciągnij znajomych na dwór, na kawę/herbatę, może jakiś rower albo właśnie te imprezy, na które chciałabyś pójść. Dzięki temu, zacieśnisz kontakty z innymi, równocześnie pokazując dziewczynom, że możesz się świetnie bawić bez nich.:)

 2. Za każdym razem, gdy któraś z nich odwoła spotkanie, zapytaj wprost co się stało i dlaczego tak nagle zmieniła plany. Może dzięki temu wyjaśnicie sobie, co wpłynęło na takie zachowanie.
 3. Daj im trochę czasu. Obiecaj sobie, że nie odezwiesz się pierwsza przez np. tydzień. Zobacz co się stanie.:) Myślę, że stęsknione przyjaciółki same wyjdą z inicjatywą spotkania.:)

4 . Może rzeczywiście warto poznać nowych ludzi? Niech dziewczyny będą dla Ciebie ważne, jednak nie stawiaj na nich wszystkiego, tym bardziej, że widzisz, jak się ostatnio zachowują. Musisz się trochę od nich "oduzależnić". Ale jak poznać tych nowych ludzi? W spisie notek jest bardzo dużo informacji na ten temat, wystarczy tylko dobrze poszukać.;) 
 
Myślę, że jeśli tylko się postawisz i zwrócisz dziewczynom uwagę na tą sytuację, wszystko powinno wrócić do normy.:) 
 Trzymam za Ciebie kciuki!
 Margaret

wtorek, 16 października 2012

Jak mu pokazać, że jestem godna zainteresowania?

Witam :) Od razu przejdę to mojej sytuacji. Zacznijmy od tego że dosyć niedawno zostałam bardzo zraniona przez chłopaka, w którym się zakochałam. Podczas kiedy ja byłam szczęśliwa, że on coś to mnie czuje, on spotykał się jeszcze z dwoma innymi dziewczynami. Ale powoli podnosiłam się i jest coraz lepiej, mimo, że i tak coś do niego czuję. Lecz nie w tym rzecz. Chcąc o nim zapomnieć oczywiście flirtowałam z innymi chłopcami. :) I tak poznałam przystojnego, fajnego chłopaka na koncercie. Poznała mnie z nim moja koleżanka, z którą tam byłam. Wydawał się bardzo fajny więc strasznie się ucieszyłam, gdy na drugi dzień do mnie napisał. Potem minęły jakieś 2 tygodnie w których pisaliśmy prawie codziennie, rozumieliśmy się doskonale. Tylko to było takie luźne,mimo że mi się podobał. No i on zaprosił mnie do kina...a ja jakoś nie wiem, nie chciałam, stwierdziłam, ze to za szybko. No i podając jakiś dziwny powód nie zgodziłam się. No ale potem było ok i pisaliśmy dalej. I zaprosiłam go na taką imprezę organizowana w mojej miejscowości, ale nie na randkę tylko tak : "wbijaj, weź parę osób". no i on wziął swoich znajomych, którzy są popularni i ogólnie dużo osób chciałoby się z nimi kolegować. no i ja chciałam zrobić dobre wrażenie i nie wiem co ze mną było, ale prawie kompletnie się przy nich nie odzywałam... siedziałam jak ta lama, mimo że normalnie jestem dosyć odważna, wygadana i nie mam problemu z poznawaniem nowych ludzi. no ale trudno.. dobrego wrażenia nie zrobiłam i myślałam ze to będzie klapa. ale on jednak na drugi dzień napisał, wiec się niesamowicie ucieszyłam, ale potem minęło sporo czasu, czasem coś napisałam ale on nie był zbyt rozmowny, tylko raz jak napisałam to był taki jak zawsze, ale teraz nie piszę bo mi głupio. bo przecież jak nic nie pisze to znaczy że mu się nie śpieszy. No i kurcze teraz nie wiem co mam robić. Chętnie umówiłabym się z nim, sam na sam. Ale tak dziwnie się wprost spytać, skoro on pewnie nie jest zainteresowany. Już sama nie wiem, bo chcę rozwinąć tą znajomość, ale mam wrażenie, że wszystko zepsułam. Dodam jeszcze, że ja mam 15 lat a on 18 ;)

~małgośka

Kochana Małgosiu!

Przede wszystkim to nie wyskakuj mi tutaj z tekstem "on pewnie nie jest zainteresowany", bo to dla mnie jest bzdurą. Z tego, co napisałaś wywnioskowałam, że jest bardzo zainteresowany. Zaczynamy od tego, że pierwszy do ciebie napisał, później zaprosił cię do kina. Nawet jak odmówiłaś, to nie poddał się, tylko dalej z tobą pisał. Jeszcze później, po imprezie, ciągle pisał. Jak dla mnie to dość widoczna oznaka zainteresowania.
Rozumiem, że na tej imprezie byłaś trochę zdenerwowana towarzystwem chłopaka, który ci się podoba i stąd wynikło "lamie" zachowanie. Pisałaś, że jesteś dość odważną osobą, więc proponowałabym ci zaprosić chłopaka do kina. Możesz powiedzieć, że pamiętasz, jak on cię zapraszał i chciałabyś, żeby takie spotkanie faktycznie się odbyło. Sądzę, że się zgodzi. Oczywiście możesz czekać na jego ruch, ale moim zdaniem on już się trochę starał i wypadałoby, żebyś teraz ty się postarała. Jeśli dałaś radę zaprosić go na tamtą imprezę, to nie powinnaś mieć problemów z zaproszeniem tylko jego i na randkę. To wcale nie jest tak, że chłopak musi zapraszać dziewczynę.
Na spotkaniu powinnaś spróbować pokazać mu, że nie jesteś taką osobą, jak na tej imprezie. Ale pamiętaj, żeby nie próbować na siłę go przekonać, że jesteś fajna i w ogóle, to wtedy może nie wyjść. Postaraj się być naturalna. Podejrzewam, że tamto zachowanie było wywołane stresem, dlatego przed spotkaniem pomyśl sobie, że przecież mu się podobasz taka, jaka jesteś i że nawet jak spotkanie nie będzie do końca idealne, to jemu z pewnością nie będzie to przeszkadzać. On przede wszystkim powinien być zadowolony, że spędził ten czas z tobą. Z doświadczenia wiem, że jak mówimy sobie takie rzeczy, to trochę się odstresowujemy.

Życzę powodzenia,
Cocalotte.
Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x