Moje Kochane! Na wstępie chciałam bardzo, bardzo i z całego serca
podziękować Wam za wszystkie ciepłe słowa, które kierujecie w moją
stronę. To, co mogę przeczytać pod moimi postami jest szalenie budujące i
wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Tym bardziej więc będę starać się, by
Was nie zawieść! Dziękuję! :)
Hmm... Od razu przejdę do meritum. Jestem z chłopakiem dwa miesiące... Właściwie to zaczęliśmy chodzić ze sobą po tygodniu znajomości... Problem w tym, że ja go nie kocham, a on twierdzi że mnie kocha... Jest naprawdę bardzo fajny, z wyglądu może nie mój ideał, ale ogólnie looz, lubię z nim być, spotykać się ale nie kocham go. Powiedziałam mu o tym, a on stwierdził ze poczeka na mnie. I nie wiem co zrobić. Czy tkwić dalej w tym związku, czy lepiej od razu to skończyć? On jest bardzo wrażliwy, i już kiedyś był bardzo zraniony i podobno dopiero dzięki mnie zaczął na nowo wierzyć w miłość itd. Wiem, że nie jestem do końca fair wobec niego, ale cały czas mam nadzieję, że go pokocham... Ja mam 17 lat, on 21... Nie wiem co zrobić, wiem, że jak go teraz zostawię to się załamie i będzie bardzo cierpiał... ale może kiedyś się w nim zakocham... I nie chce później żałować swojej decyzji...
~Mania
Kochana Maniu!
Zapewne nie raz myślałaś o zaistniałej sytuacji, być może uważasz, że jest w tym część Twojej winy - związałaś się z kimś, do kogo nic nie czujesz. Zważając na bardzo krótki okres Waszej znajomości można stwierdzić, że decyzja o związku była podjęta zbyt pochopnie lub niewłaściwie określiłaś sobie to, co łączy Cię z tym chłopcem. W Twoim przypadku mamy do czynienia z konfliktem racji równorzędnych, którego właściwie nie da się rozwiązać bez żadnych szkód, czy nieprzyjemności. Na czym polega więc ten konflikt?
Pierwsza strona konfliktu: Pierwszą stroną jesteś Ty, Twoja potrzeba szczęścia i życia w zgodzie z własnym sumieniem. Jak każdy z nas dążysz w życiu do tego, by być szczęśliwym ze swojego dotychczasowego postępowania, by mieć z kim dzielić się tą radością i aby ona nigdy się nie kończyła.
Druga strona konfliktu: Drugą stroną jest Twój chłopak, który podobnie jak Ty i każda z nas, chce być szczęśliwie zakochany, chce mieć udane życie i perspektywy na przyszłość.
Powiedzmy sobie szczerze, że związek z tym chłopcem jest przyczyną Twoich rozterek i ogólnie pojętego nieszczęścia. Abyś była szczęśliwa, musiałabyś zakończyć obecny związek. Szczęściem Twojego chłopaka zaś jesteś Ty i związek z Tobą, którego koniec byłby dla niego tragedią.
Co zatem zrobić?
Fundamentem każdego związku między dwojgiem ludzi musi być miłość, która uskrzydla i obdarowuje obie osoby w tym samym stopniu. Maniu, odpowiedz sobie sama, czy w Twoim przypadku tak właśnie jest? Wmawianie sobie, że być może uda Ci się w nim zakochać jest niewłaściwe - tam gdzie pojawia się przymus z czyjejkolwiek strony, tam kończy się wszystko, co dobre. Trzeba Wam wiedzieć moje kochane, że z pustego nawet Salomon, król sprawiedliwy i prawy, nie naleje. W mojej skromnej ocenie powinnaś przeprosić tego chłopaka za to, że podarowałaś mu nadzieję i pozbawić go złudzeń na Waszą wspólną przyszłość. Nie mówię tego jako feministka, która najchętniej nadziałaby ród męski na drewniany kij i wystrzeliła w kosmos; mówię to jako zwykła nastolatka, która obiektywnie patrzy na zaistniałą sytuację i szuka najlepszego rozwiązania.
Nie chodzi o to, byś Ty, jako dziewczyna, wyszła z tego bez szwanku, a chłopak przypłacił to załamaniem i rozgoryczeniem. Podstawowym kryterium jakim się kieruję jest definicja miłości, której choć nie ma, to każdy ją zna. Miłości nie da się opisać słowami, które są nam znane, trzeba po prostu kochać, gdy się da i pozwolić odejść, kiedy kochać się nie da. Jeśli kiedyś coś do niego poczujesz, on zdecyduje czy dać Ci szansę. Na dzień dzisiejszy nie kończ samej znajomości, uświadom tylko temu chłopcu, że owszem, może na Ciebie czekać, ale nie jesteś w stanie nic od siebie obiecać. Z mojej strony życzę przyszłości rysowanej w jasnych barwach, a najlepiej oczywiście w Twoich ulubionych. Jeśli zdecydujesz się postąpić tak, jak skromnie podpowiadam, przekaż temu chłopcu, że
"Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem."
Vincent van Gogh
Hmm... Od razu przejdę do meritum. Jestem z chłopakiem dwa miesiące... Właściwie to zaczęliśmy chodzić ze sobą po tygodniu znajomości... Problem w tym, że ja go nie kocham, a on twierdzi że mnie kocha... Jest naprawdę bardzo fajny, z wyglądu może nie mój ideał, ale ogólnie looz, lubię z nim być, spotykać się ale nie kocham go. Powiedziałam mu o tym, a on stwierdził ze poczeka na mnie. I nie wiem co zrobić. Czy tkwić dalej w tym związku, czy lepiej od razu to skończyć? On jest bardzo wrażliwy, i już kiedyś był bardzo zraniony i podobno dopiero dzięki mnie zaczął na nowo wierzyć w miłość itd. Wiem, że nie jestem do końca fair wobec niego, ale cały czas mam nadzieję, że go pokocham... Ja mam 17 lat, on 21... Nie wiem co zrobić, wiem, że jak go teraz zostawię to się załamie i będzie bardzo cierpiał... ale może kiedyś się w nim zakocham... I nie chce później żałować swojej decyzji...
~Mania
Kochana Maniu!
Zapewne nie raz myślałaś o zaistniałej sytuacji, być może uważasz, że jest w tym część Twojej winy - związałaś się z kimś, do kogo nic nie czujesz. Zważając na bardzo krótki okres Waszej znajomości można stwierdzić, że decyzja o związku była podjęta zbyt pochopnie lub niewłaściwie określiłaś sobie to, co łączy Cię z tym chłopcem. W Twoim przypadku mamy do czynienia z konfliktem racji równorzędnych, którego właściwie nie da się rozwiązać bez żadnych szkód, czy nieprzyjemności. Na czym polega więc ten konflikt?
Pierwsza strona konfliktu: Pierwszą stroną jesteś Ty, Twoja potrzeba szczęścia i życia w zgodzie z własnym sumieniem. Jak każdy z nas dążysz w życiu do tego, by być szczęśliwym ze swojego dotychczasowego postępowania, by mieć z kim dzielić się tą radością i aby ona nigdy się nie kończyła.
Druga strona konfliktu: Drugą stroną jest Twój chłopak, który podobnie jak Ty i każda z nas, chce być szczęśliwie zakochany, chce mieć udane życie i perspektywy na przyszłość.
Powiedzmy sobie szczerze, że związek z tym chłopcem jest przyczyną Twoich rozterek i ogólnie pojętego nieszczęścia. Abyś była szczęśliwa, musiałabyś zakończyć obecny związek. Szczęściem Twojego chłopaka zaś jesteś Ty i związek z Tobą, którego koniec byłby dla niego tragedią.
Co zatem zrobić?
Fundamentem każdego związku między dwojgiem ludzi musi być miłość, która uskrzydla i obdarowuje obie osoby w tym samym stopniu. Maniu, odpowiedz sobie sama, czy w Twoim przypadku tak właśnie jest? Wmawianie sobie, że być może uda Ci się w nim zakochać jest niewłaściwe - tam gdzie pojawia się przymus z czyjejkolwiek strony, tam kończy się wszystko, co dobre. Trzeba Wam wiedzieć moje kochane, że z pustego nawet Salomon, król sprawiedliwy i prawy, nie naleje. W mojej skromnej ocenie powinnaś przeprosić tego chłopaka za to, że podarowałaś mu nadzieję i pozbawić go złudzeń na Waszą wspólną przyszłość. Nie mówię tego jako feministka, która najchętniej nadziałaby ród męski na drewniany kij i wystrzeliła w kosmos; mówię to jako zwykła nastolatka, która obiektywnie patrzy na zaistniałą sytuację i szuka najlepszego rozwiązania.
Nie chodzi o to, byś Ty, jako dziewczyna, wyszła z tego bez szwanku, a chłopak przypłacił to załamaniem i rozgoryczeniem. Podstawowym kryterium jakim się kieruję jest definicja miłości, której choć nie ma, to każdy ją zna. Miłości nie da się opisać słowami, które są nam znane, trzeba po prostu kochać, gdy się da i pozwolić odejść, kiedy kochać się nie da. Jeśli kiedyś coś do niego poczujesz, on zdecyduje czy dać Ci szansę. Na dzień dzisiejszy nie kończ samej znajomości, uświadom tylko temu chłopcu, że owszem, może na Ciebie czekać, ale nie jesteś w stanie nic od siebie obiecać. Z mojej strony życzę przyszłości rysowanej w jasnych barwach, a najlepiej oczywiście w Twoich ulubionych. Jeśli zdecydujesz się postąpić tak, jak skromnie podpowiadam, przekaż temu chłopcu, że
"Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem."
Vincent van Gogh
Mill
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz