piątek, 22 listopada 2013

Czuję się gorsza

Droga Luno! Jest piątkowy wieczór, a ja czuję się bardzo samotna i smutna i chyba dlatego postanowiłam do Ciebie napisać.
Mam 17 lat i jeszcze nigdy nie miałam chłopaka. W moim życiu pojawiło się wielu chłopców, większość z nich, niestety, chwilę zabawiła się moim kosztem i zniknęła. Był jeden, w którym kochałam się przez długie 2 lata (nazwijmy go N). Tańczyliśmy razem na imprezie i powiedział mi coś, co dodało mi wiary w siebie: "Jesteś najpiękniejszą ze swoich sióstr". Mam 2 siostry i zawsze czułam się od nich w jakiś sposób gorsza. Porównywałam się do nich odkąd pamiętam i bardzo często zazdrościłam im wielu rzeczy. Był to chłopak na którego w tamtym momencie zwracało uwagę wiele dziewczyn, ale on wybrał mnie i nawet wtedy, kiedy na mnie już nie patrzył, kiedy się do mnie nie uśmiechał z drugiego końca korytarza, kiedy nie mówił już głupiego "cześć" i udawał, że nic między nami nie było, to ja naiwna (a może po prostu beznadziejnie zakochana?) miałam wciąż nadzieję, że on będzie mój, a ja będę jego. Nie pisał, nie uśmiechał się, nie mówił mi "cześć", bo już dla niego nie istniałam, zniknęłam w cieniu swojej młodszej o rok siostry. Zakochał się w niej. A ona czytała mi ich rozmowy, każdy sms, który do niej przysyłał. Była niczego nie świadoma, bo nigdy jej nie powiedziałam o tym, co do niego czułam i nigdy jej tego nie powiem. Na szczęście już wyleczyłam się z N, to już dawne dzieje. Czasem nawet mijamy się na mieście, patrzę na niego i nic - wiem, że wszystkie szalone motyle w brzuchu, które pojawiały się niegdyś na jego widok już umarły. Z moją siostrą też mu nie wyszło. Doszło do mnie, że mnie okłamał. Powiedział, że jestem najpiękniejsza z moich sióstr, a jednak zakochał się w jednej z nich, jakby nie patrząc - porzucił mnie dla mojej siostry. I to bolało mnie najmocniej (nawet nie to, że zostałam porzucona, nie złamane serce, tylko to kłamstwo), bo myślałam, że wygrałam z tym odwiecznym uczuciem bycia gorszej od nich. Tymczasem prawda wróciła, wyszła na wierzch i dała mi w twarz, znowu. Od tamtego momentu bardzo trudno jest mi się zakochać. Kiedy idę z siostrą i jacyś chłopcy obdarzają nas spojrzeniem, zawsze, zawsze, już automatycznie, myślę, że są to spojrzenia tylko i wyłącznie dla niej. Jestem skryta, ona wygadana i łapię się na tym, że rozmawiam z ludźmi na siłę. Nie lubię tego robić, wolę nawet milczeć, bo czuję się komfortowo w ciszy, a tak to zmuszam się do gadania o niczym, by upodobnić się do niej; by ludzie lubili mnie w takim samym stopniu w jakim lubią ją. Wiem, że to błąd, że nigdy nie spotkam ludzi, którzy polubiliby mnie za to jaka jestem naprawdę. Codziennie patrzę na siebie poprzez pryzmat swoich kompleksów. Nie umiem polubić siebie. Chciałabym być taka jak moja siostra: wysoka, szczupła, mieć takie idealne uda, mały nos, długie rzęsy, długie włosy, duże oczy, być fotogeniczna, mądra, wygadana, chciałabym tak szybko zjednywać sobie ludzi, chciałabym, by parzyli na mnie i myśleli "Jest bardzo, bardzo ładna", bo ja właśnie tak myślę o niej. Chciałabym się podobać. Tymczasem jestem inna. Obydwie jesteśmy tak różne, gdybyś nas widziała - nigdy nie pomyślałabyś, że jesteśmy siostrami. Moja samoocena jest bardzo niska i nie wiem, czy jest ona spowodowana ciągłym porównywaniem się do innych, lepszych osób, czy tym, że w moim życiu nie ma już chłopców, którym bym się podobała. W pewnym okresie mojego życia było aż za dużo chłopaków i chcąc nie chcąc przyzwyczaiłam się do tego, że się podobam. Teraz, przez te kilka lat wszystko diametralnie się zmieniło. Jestem sama. Samotna. Nie mam przyjaciół ani chłopaka. Mam tylko ją, siostrę. Nie chodzę na imprezy. Nie piję. Nie palę. Nie ćpam. Nie tnę się. Mojej siostrze wystarcza takie życie, ale ona jest ładna i dlatego wszystko jest dla niej prostsze. Ma inny punkt myślenia niż ja, wszystko obraca się w jasnych barwach, u mnie odwrotnie. Codziennie na coś narzekam, codziennie coś mnie wkurza i jestem niemalże od niej uzależniona. Chodzimy do jednej szkoły, jednej klasy (poszła wcześniej o rok do szkoły). Tworzymy symbiozę, tajny pakt, układ, spisek. Śmiejemy się razem, rzadziej razem płaczemy - bo ona nie ma problemów, a ja mam swoje mroczne tajemnice o sobie, o tym, że nienawidzę życia i siebie i nie chcę jej o tym mówić. Kiedyś próbowałam, ale ona nie chciała słuchać, nie rozumiała. Wiem, że po skończeniu szkoły się rozdzielimy. Ja po prostu istnieję. Istnieję, nie żyję. Powiem Ci, czasami nie mam ochoty żyć i nie wiem, czy to tylko dlatego, bo brakuje mi tego, by ktoś poświęcił mi uwagę, by ktoś się we mnie zakochał, powiedział mi coś miłego. Boję się patrzeć ludziom w oczy, boję się rozmawiać, cały czas krytykuję siebie(więc może jednak stosuję autoagresję werbalną), mój umysł nigdy nie śpi. Chowam się w książkach lub w Internecie. JESTEM, ale jakby mnie nie było. Kim jestem? Boże! Nie zwierzyłam się jeszcze nikomu, tylko Tobie :( Nie wiem co robić. Jeśli przeczytałaś i zechcesz mi pomóc to bardzo dziękuję. Będę czekać i przepraszam, że tak się rozpisałam.
— Chiara


Kochana Chiaro!
Nie ukrywam, że problem, który mi przedstawiłaś, jest bardzo delikatny i niezwykle poważny. Na początku zatrzymajmy się i zastanówmy, co sprawiło, że tak o sobie myślisz. Sądzę, że mogło spotkać Cię coś przykrego jeszcze zanim poznałaś N. To mogło być cokolwiek, co trochę podburzyło Twoje mniemanie o sobie. W końcu człowiek z dnia na dzień się nie zmienia i rzadko bywa tak, że z dnia na dzień wszystko traci. Skoro otaczałaś się niegdyś gronem chłopaków, którym się podobałaś, przypuszczam, że byłaś wtedy pewniejsza siebie. Przydarzyło się coś, co Cię trochę podłamało. Zdawało Ci się, że się z tego wyleczyłaś, ale to jednak cały czas tkwiło w Twojej pamięci i nigdy się nie stałaś taka, jak wcześniej. Potem była sytuacja z N, która całkiem zniszczyła Twoją dobrą samoocenę. I sądzę, że i tutaj nie do końca masz rację z tym, że się z niego wyleczyłaś. To znaczy, źle się wyraziłam. Nie z niego, a z tej sytuacji, w którą Cię wpędził. Może i go nie kochasz, a do Ciebie dotarło, że wcale nie był takim księciem z bajki, jakim się wydawał, ale to jego, jak to ujęłaś, „kłamstwo” wciąż za Tobą podąża, a Ty starasz udawać się, że wszystko jest dobrze. Nie, kochana, wcale nie jest dobrze. Okłamujesz sama siebie, mówiąc tak. A nie zwierzając się nikomu, tylko chowając swoje troski w głębi serca, tylko się pogrążasz. Stajesz się wyjątkowo niebezpieczną bombą, która, niewiadomo kiedy i w jaki sposób, może wybuchnąć. Może ta eksplozja stać się, w najlepszym wypadku, płaczem, ale może też być zaburzeniem depresyjnym albo, w najgorszym wypadku, autoagresją bądź samobójstwem.
Teraz postarajmy się coś zaradzić na ten problem. Na początku wiedz, że nie będzie łatwo, ale włóż w swoją przemianę wszelkie starania. Pomyśl, że to tylko i wyłącznie dla Twojego dobra, aby stać się w swoich oczach wartościowym człowiekiem. Nastawienie jest najważniejsze. Musisz, kochana, odrzucić wszelkie negatywne myśli i powiedzieć sobie: dam radę. Wiem, że z zaniżoną samooceną jest to dość trudne, ale próbuj aż do skutku i nie odpuszczaj.
Krokiem drugim będzie szczera rozmowa. Jeśli dobrze czujesz się w towarzystwie swojej młodszej siostry – spróbuj raz jeszcze porozmawiać z nią. Przecież jest Twoją przyjaciółką – musi Cię wysłuchać. Jeśli nie z nią, porozmawiaj z mamą. Możesz też skorzystać z pomocy pedagoga szkolnego. Po prostu musisz wyrzucić w końcu z siebie to, co trzymasz od dawien dawna ukryte. Poczujesz się wtedy lżej, gdy zobaczysz, że ktoś Cię rozumie i ktoś chce Ci pomóc. Że komuś na Tobie zależy.
Jeśli już opowiesz komuś o tym, co Cię przez tak długi czas gnębiło, pora przełamać swoją złą samoocenę i znaleźć zaufaną przyjaciółkę. Z pewnością siebie łatwo nie będzie i bez dobrego nastawienia też nic nie zrobisz. Dlatego musisz przestawić się na optymizm i uśmiechać się. Nie chowaj się za książkami i staraj się prowadzić interesujące rozmowy oraz włączać do dyskusji w klasie. Czasami będziesz musiała robić coś wbrew temu, co najchętniej byś teraz zrobiła, ale wszystko w imię Twojego dobra.
Nie mogę też oceniać tego, jak wyglądasz, ponieważ nigdy Cię nie widziałam. Doradzić tylko mogę, że wysiłek fizyczny sprawi, że poczujesz się lepiej – dlatego możesz wybierać się gdzieś na obrzeża miasta, aby pobiegać albo chodzić na siłownię. Jeśli nie chcesz z kimś, możesz założyć słuchawki i słuchać muzyki, przy okazji ćwicząc – będzie równie przyjemnie. Ponadto możesz pójść z siostrą na zakupy, aby kupić kilka modnych ubrań. Wizyta u fryzjera czy kosmetyczki oraz codzienny makijaż też sprawi, że poczujesz się pewniej.
I, co najważniejsze, pamiętaj, że każdy z nas jest na swój sposób wyjątkowy i każdy jest wartościowy. Nie możesz wiecznie przyrównywać się do siostry, bo ona jest inna. Ty bądź tylko i wyłącznie sobą, nie udawaj kogoś, kim nie jesteś. Trzymam za Ciebie kciuki!

Pozdrawiam,
Luna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x