http://s.cdaction.pl/obrazki/skill-special-force-2-beta-klucze_4be3.jpg |
Poznałam tę grę dzięki mojemu kumplowi, który namówił mnie do grania. Jego z kolei kuzyn. Stąd też wziął się mój Nick, bo musiałam sobie jakiś wymyślić. Czasy, kiedy dziewczyny nie grały w gry już chyba dawno przeminęły. Podobnie stereotyp, że jak już zechcą, to tylko w Simsy. Gra jest z gatunku strzelanek. Niestety musimy mieć Internet, aby w nią zagrać. Jednak nawet na mój słaby transfer jest odpowiednia. Mamy do wyboru granie z innymi ludźmi, którzy siedzą po drugiej stronie ekranu albo możemy pograć z botami, aby się wyćwiczyć. Na początku dostajemy trochę pieniędzy, aby zaopatrzyć się w broń lub inne cacka. Kumpel polecał mi kupić HK417 lub/i K2. Nie pamiętam już teraz czy którąś z nich dostajemy na początku. Do tego warto mieć także granaty. Możemy także ubrać się w jakieś ciekawe ciuchy/pancerz. W trakcie gry mamy możliwość zmiany broni. Za równo z większej broni na pistolet, ale także i z drugiego zestawu lub trzeciego po naszym zginięciu. Jednak musimy pamiętać, aby to zmienić odpowiednim przyciskiem, kiedy umieramy. Teraz kiedy już wszystko mamy, co nam potrzebne, możemy ruszać do bitwy. Jak dobrze pamiętam na początku był jakiś trening, więc tam możemy się nauczyć podstawowych rzeczy. Mamy do wyboru opcje grania na dwie drużyny, gdzie przydziela nas losowo lub zakładamy własny pokój. Nie będę się rozwodzić nad typami, bo jest ich kilka. Ja zwykle gram z kumplem, a w drugiej drużynie są boty, ale zdarzało nam się też grać na siebie. Jednak szybko kończyliśmy, bo się denerwowałam, że potrafi mnie zabić z noża ;d. Mamy do wyboru kilka map. Od na moje oko azjatyckiego miasteczka, do Hangaru przez scenerię, która przypomina mi pole bitwy. Wprost idealne na wojnę. Do gry potrzeba refleksu, którego na razie niestety mi brakuje, bo nie gram w tę grę za wiele. Możemy ustawiać poziomy botów, a jest ich cztery. Ciekawą opcją jest to, że kiedy zabijemy kogoś, postać po chwili znika, ale broń zostaje, więc możemy ją sobie zabrać i wypróbować. Mam swoją ulubioną snajperkę. Cóż najlepiej jest strzelać w głowę, ale trzeba mieć celność. W jednym z rodzajów bitwy, kiedy umieramy, możemy oglądać czyjąś grę(niestety… kumpel z kuzynem mieli ubaw ze mnie, jak grałam). Gra zazwyczaj trwa dziesięć minut. W tym czasie musimy zdobyć więcej punktów niż oprawcy. Za to dostajemy potem doświadczenie i pieniądze.
Pamiętam, że czasem zaskakiwały i przerażały mnie stroje oprawców. Niektórzy wyglądali jak yeti, a inni mieli dobry kamuflaż w postaci liści. Innym razem strzelał do nas święty Mikołaj, a kolejnym moglibyśmy zacytować: „Kobieta mnie bije”. Tak, mój kumpel musi słuchać ode mnie, że jakaś blondynka w krótkich spodenkach i bluzce, a także na szpilkach, gania z wielkim gnatem i to się nie godzi na wojnie. Czasem też pojedynki są zacięte. Kumpel mi opowiadał, że jego kuzyn walczył z drugim. Wystrzelali cały karabinek, a potem to samo z pistoletu. W końcu zaczęli się ganiać na noże i to właśnie był ostateczny środek zabójstwa. Pamiętam, że pierwszą moją ofiarą, która zginęła od kuli, był kumpel ;p. Warto wspomnieć, że przy niektórych typach gier nie widzimy nicków postaci z innych drużyn.
Cóż, ja polecam tę grę. Naprawdę dobrze mi się w nią gra i niesamowicie mnie odprężała przed maturami i po nich :D. Są ciekawe mapy i wciąż dochodzą nowe opcje. Poza tym możemy jeszcze pograć z innymi osobami. Dodatkowo warto nadsłuchiwać czy przeciwnik nie podbiega do nas, bo czasem naprawdę łatwo to usłyszeć i się ochronić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz