środa, 16 listopada 2011

Dredy, warkoczyki cornrows

Bardzo pomocny blog ;) Przejrzałam notki w kategoriach i nie znalazłam takiego pytania, więc: mogłybyście napisać coś o dredach, cornrows i warkoczykach? Ich pięgnacji, cena i w ogóle :)

~Q10

(grafika google)
 
Droga Q10, ponieważ fryzura cornrows składa się na dobrą sprawę z warkoczyków, moją odpowiedź zawężę tylko do niej i do wspomnianych wyżej dredów.  Na początek, skoro trzeba napisać wszystko, zajmę się dredami, gdyż na temat tej fryzury można opowiadać bardzo długo. Ważna jest długość włosów; zakładając, że chcesz mieć dredy całkowicie naturalne, nie przedłużane wełną (dredy sztuczne). Są na to jednak sposoby, a mianowicie żebractwo :)
Proceder praktykowany wśród kilku moich znajomych, gdy dziewczyna ścina włosy, próbują je od niej wyżebrać. Na takich „cudzych” włosach można przygotować pojedynczego dreda i doczepić później do naszych, zrobionych naturalnie. Kolejny fakt, dość oczywisty, im dłuższe włosy, tym dłuższe dredy. Jednak powinno się dobrze tą sprawę przemyśleć, gdyż po zrobieniu fryzury jedynym sposobem na jej pozbycie się, jest ścinanie włosów. Na dodatek bardzo krótko. Poniżej punktowo, co powinno się wiedzieć:
a) przygotowanie: na ten temat napisałam już kilka słów powyżej. Poleca się, by dredy wykonać w profesjonalnym salonie, u osoby, która zna się na swojej robocie. Wtedy można mieć pewność, że wszystko będzie wyglądać tak, jak zaplanujemy. Najlepszą metodą jest szydełkowanie (szydełko 0,5 - 0,55 milimetra), ale rozpowszechnione jest również spajanie termalne.
b) pielęgnacja: panuje opinia, że dredów się nie myje. Wielki błąd. Taka fryzura, jak każda inna, potrzebuje pielęgnacji. Owszem, krąży opinia, że przez pierwszy miesiąc nie powinno się włosów myć, natomiast po tym okresie można swobodnie je pielęgnować według własnych potrzeb. Nie zaleca się używanie odżywek, najczęściej ułatwiają one rozczesywanie włosów, dlatego dredy mogą się rozlecieć. Istnieją specjalne szampony do tego typu fryzury, które dodatkowo zbijają włosy i dokładnie wypłukują bród z wnętrza dreda, jednak są to specyfiki dosyć drogie. Profesjonalne strony na temat dredów polecają delikatne szampony ziołowe lub płyny do mycia włosów dla dzieci, są łagodniejsze dla struktury włosa. Należy również kontrolować sprawę łupieżu, gdyż posiadanie dredów bardzo często się z tym wiąże. Sprawę załatwia szampon przeciwłupieżowy. Istnieją również specjalne odżywki do dredów, działające podobnie jak szampony, ale są one również drogie.
c) sposób mycia: Należy przygotować butelkę ze spryskiwaczem i wlać do niej odrobinę szamponu oraz wymieszać. Dredów nie moczymy przed myciem tylko spryskujemy przygotowaną mieszanką w ten sposób aby szampon dostał się do wewnątrz dreda. Najpierw spryskujemy dredy u nasady oraz skórę głowy, którą trzeba dokładnie wyszorować. Następnie spryskujemy dredy na całej ich długości i myjemy tak jak normalne włosy. Głowę należy spłukać porządnie silnym strumieniem, tak by wypłukać szampon z wewnątrz dredów. Nie należy ich suszyć, gdyż może wtedy powychodzić więcej pojedynczych włosków. Nie wolno się również kłaść z mokrymi dredami, gdyż się deformują.
d) naprawa: po każdym myciu, w czasie spania i „noszenia” dredów, wychodzą z nich włosy. Najlepiej naprawiać efekt wizualny szydełkiem, chociaż znalazłam również technikę skręcania ich dłonią i wełnianą rękawiczką. Wszystkie trzy, opisane prawdopodobnie przez właściciela dredów, znajdziesz tutaj: KLIK
e) zabawa fryzurą: dredy można farbować, a kolor jest trwalszy, gdyż myjemy je rzadziej. Dodatkowo krąży opinia, że nałożenie farby dodatkowo zbija włosy wewnątrz dreda. Modne jest również nakładanie specjalnych koralików, wiązanie apaszkami i różne inne bajery, praktykowane według własnego gustu.
CENY: różnie. Znalazłam kilka wersji, ale większość waha się od 100 do 200zł w profesjonalnych salonach fryzjerskich. Wszystko oczywiście zależy od ilości dredów i ich długości.

  

Warkoczyki cornrows wywodzą się z Afryki, co również świadczy o ich funkcjonalności. Włosy się nie plączą, nie jest w nich gorąco i nadają się na każdą okazję. Wykonuje się ją ręcznie, zaplatając warkoczyki tuż przy głowie, często tworząc fantazyjne wzory. Długość nie ma znaczenia, im dłuższe włosy, tym większe pole do popisu. Myć je można jak każde włosy, tylko delikatnie. Na rynku dostępne są również specjalne specyfiki do warkoczyków i warkoczyków typu cornrows, nadają one połysk i świeżość. Można je delikatnie odsączać ręcznikiem, uważając, by zbyt dużo pojedynczych włosków się nie wysunęło ze splotu. Można również je nawilżać specjalnymi oliwkami i odżywkami. Taka fryzura trzyma się od dwóch, do czterech tygodni. W każdej chwili można je rozpleść.
CENY cornrows: (cennik jednego z salonów) bez włosów syntetycznych: 100 zł, z włosami syntetycznymi 150 zł.

     

Od tradycyjnych, drobnych warkoczyków różnią się na dobrą sprawę tylko ułożeniem i niepraktykowanym dodawaniem kolorów. W tradycyjny warkoczyk można wpleść specjalne nitki we wszystkich odcieniach, od blondu, do czarnego. Odważniejsi preferują wplatanie nitek w żywiołowych barwach. Tradycyjne warkoczyki trzymają się nawet do 3 miesięcy, po tym czasie zaczynają być widoczne nieestetyczne odrosty. Nie trzeba również do nich stosować jakiś specjalnych odżywek pielęgnacyjnych.
CENY warkoczyków: (cennik jednego z salonów) a) z włosami syntetycznymi: do ramion 400zł, do połowy pleców od 150-230 sztuk  450zł, cornrows z warkoczykami  450zł, do połowy pleców od 250-300 sztuk  500zł, do pasa  500zł, do pośladków  600zł. b) z naturalnych włosów: do ramion 200 zł, do pleców 300 zł, do pasa 350 zł.
 
 
  

I to wszystko! Jeżeli myślisz nad którąś z powyższych fryzur, życzę powodzenia i zadowolenia z efektów! :)
Pozdrawiam,

Zależy mi na nim, a on nie odpowiada.

Cześć dziewczyny... Mam problem dotyczący chłopaka. W wakacje zeszłego roku poznałam fajnego chłopaka. Między nami jest różnica dwóch lat, on chodzi do 2 gimnazjum. Ja jestem w 6klasie podstawówki, ale jak na swój wiek jestem już dość dojrzała i z wyglądu, i z charakteru. Nie miałam jeszcze chłopaka, ale przeważnie zadaję się ze starszymi - zdecydowanie lepiej się z nimi dogaduję, niż ze swoimi przygłupawymi rówieśniczkami.
Chłopaka tegoż nazwijmy go Y. Polubiłam go, strasznie mi się spodobał.Chodzimy do różnych szkół, lecz staraliśmy się pisać SMSy i spotykać się jak najczęściej. Był miły, wyluzowany, zabawny. No cóż... potem zaczeła się nauka, nie spotykaliśmy się już tak często. Pisaliśmy nadal, ale rzadziej. Spotykałam go okazyjnie, 5 minut gadaliśmy a potem tylko nara. Teraz, w ferie, zaproponowałam mu spotkanie. Pisałam do niego, jednak mu w żaden termin nie pasowało. Umówiliśmy się w końcu wczoraj. Poszłam do parku, gdzie mieliśmy się spotkać - nie przyszedł.Dziś napisałam mu, dlaczego mnie lekceważy - nie odpisał. Po prostu mnie olewa ;/ ;/
Zależy mi na nim, ale nie wiem co mam zrobić. POMOCY!

~Ola.
 
Droga Olu!
Wakacje zeszłego roku były spory czas temu. Nie dziw się więc, że skoro od tamtego czasu zaniechaliście bliższych kontaktów, chłopak nie specjalnie się do Ciebie wyrywa. Jak na mój gust albo od początku nie żywił co do Ciebie żadnych poważniejszych zamiarów, albo po prostu z biegiem czasu je porzucił. Spodobała mu się inna, pierwsze zauroczenie Tobą minęło.. nie wiadomo. W każdym razie nic już na to nie poradzisz.
Z tego co piszesz wynika, że jedynie ty wykazujesz inicjatywę i zainteresowanie jego osobą. On tego nie odwzajemnia, co powinno dać sporo do myślenia. Gdy chłopakowi podoba się dziewczyna - zabiega o nią, stara się spędzać z nią jak najwięcej czasu. W Twoim przypadku tego nie ma. Sama wywnioskowałaś, że Cię olewa. Już to powinno dać Ci sporo do myślenia. Możesz jeszcze próbować do niego zagadać itp. Ale radzę na neutralnym gruncie. Np. te dotąd krótkie rozmowy nieco przedłużaj.. Twój podryw chłopak mógł uznać za nieco nachalny. A musisz wiedzieć, że nachalne laski raczej u faceta nie zapunktują. Zachowuj się naturalnie. Nie ograniczaj chłopaka, nie stawiaj mu warunków. Trochę odpuść, wyluzuj. Rozmawiajcie ze sobą o neutralnych tematach. Jeśli będzie miało zaiskrzyć ponownie to zaiskrzy. Jednak nie próbuj go rozkochać w sobie na siłę, bo coś takiego rzadko się udaje. Gdy chłopak nie wykaże żadnej inicjatywy - odpuść go sobie. Nie chcesz chyba wyjść przed nim na nachalną desperatkę.
Mimo wszystko powodzenia. ;)
Frysbie_

wtorek, 15 listopada 2011

"Całuśne spotkania".

14 lat. Ogólnie rzecz biorąc, trzymam się się z chłopakami. Mamy taką naszą grupkę (ja + 5 chłopaków). Z jednym przyjaźnię się od 7 lat, innych poznałam dopiero pół roku temu. No i z jednym zaczęłam się spotykać, i skończyło się na tym, że jesteśmy kumplami od całowania. Np. on przychodzi do mnie/ja do niego i potrafimy się przez godzinę, półtorej (nieraz nawet dwie) całować. Całujemy się na `poważnie`, że tak powiem, bo z języczkiem etc, etc. W życiu codziennym zarywamy do innych osób, kręcimy z innymi etc, więc to w nawet najmniejszy sposób nie wpływa na nasze znajomości. Tak sobie tylko myślę, że nie jest to trochę dziwne? Wiem, że podobam się jego najlepszemu przyjacielowi (który jest też moim przyjacielem) który mi to powiedział. Co do tych naszych spotkań, to wie o nich tylko mój najlepszy przyjaciel (wspomniany na początku) który chciałby nas ze sobą zeswatać. Co prawda nie chce żadnych porad, ale chciałabym znać wasze zdanie na temat tych spotkań itp, bo jeżeli to by się wydało, nie chcę, żeby ludzie z mojej klasy patrzyli się na mnie jak na puszczalska czy coś. No więc: co sądzicie o tych naszych 'całuśnych' spotkaniach?

~Emm


  

Droga Emm!
Fajnie, że masz taki dobry kontakt z chłopcami i, jak wnioskuję, tylko z nimi. Co prawda to, co teraz chcę napisać, nie jest odpowiedzią na Twój problem, ale uważam, że dobrze by było mieć też jakieś dobre koleżanki, z którymi mogłabyś pogadać na najróżniejsze tematy. Bo chłopcy to chłopcy i niestety nie na wszystkie tematy można z nimi porozmawiać, nie na wszystko znajdą mądrą i trafną odpowiedź. Po prostu uważam, że warto mieć przyjaciół obu płci, bo wtedy naprawdę może być fajnie ;) Ale to tylko i wyłącznie moje zdanie.
Przechodząc dalej, to sama napisałaś, że nie chcesz, aby wszystko się wydało, ta cała prawda o, jak to nazwałaś, Waszych „'całuśnych' spotkaniach”, bo ludzie z klasy będą się na Ciebie krzywo patrzyli. Czyli sama uważasz, że te spotkania nie są normalne. Gdyby były normalne, nie bałabyś się tego, że ktoś więcej może się o tym dowiedzieć. A tak się tego boisz. Naprawdę warto to jeszcze raz przemyśleć. Ja bym tego na Twoim miejscu nie robiła.
Poza tym ja nie umiałabym całować kogoś, kogo nie kocham. Staje się to wtedy takie mechaniczne, zero jakiś głębszych przeżyć, uczuć w porównaniu z tym, co czujesz, gdy całujesz się z ukochaną osobą. Zatracasz się w tym i z czasem całowanie jest dla Ciebie czymś zupełnie zwyczajnym, codziennym, rutynowym. Poza tym masz tylko 14 lat i całe życie przed sobą, nie warto ‘ustawiać’ sobie na sam początek takiego myślenia o całowaniu się. Bo taka piękna rzecz, jak właśnie pocałunki nie zasługują, abyś tak o tym myślała i tak to traktowała, uwierz :)
A więc podsumowując, to moim zdaniem te Wasze spotkania powinny przestać się odbywać. A powody tego podałam wyżej :)
Pozdrawiam,
Charlotte.

poniedziałek, 14 listopada 2011

Jak przekonać rodziców do jazdy konnej?


 
Cześć! 
Mam pewien problem. Od wakacji jeżdżę konno, chociaż chciałam zacząć już ok. 3 lata temu. Rodzice zawsze spławiali mnie odpowiedziami typu: "jak będziesz miała porządek w pokoju to pogadamy" albo " po co, skoro za pół roku już zrezygnujesz?". Z tym porządkiem w pokoju to trochę przesadzili, bo tylko czasami mam porozwalane książki na łóżku, to wszystko. Co do tego drugiego,  to rodzice zawsze mówili mi, że wszystkiego należy w życiu spróbować. Jak widać, do tej zasady jazda konna się nie odnosi. Mogę im tłumaczyć, że konie to moja pasja, i wcale nie muszę jeździć, mogę przychodzić do stajni i opiekować się końmi, jeśli boją się, że spadnę. Niestety, nic to ich nie obchodzi. Pisałam kiedyś wypracowanie na j.polski o mojej pasji. Napisałam tam "Kocham konie tak, jak nigdy nie pokocham ludzi" lub " Żal mi ludzi, którzy nigdy nie zrozumieją, jaki spokój przynosi przebywanie wśród koni, którzy nigdy nie zaznają tej wolności." Stwierdzili, że jestem poprostu smieszna, i powinnam zająć się grą na gitarze. Nie nawidzę tego! Ćwiczę i ćwiczę, a i tak mi nic nie wychodzi. Mam nieodparte wrażenie, ze rodzice nie chcą mi pomagać w rozwijaniu pasji. Mam dobre oceny, chociaż moja klasa jest najlepszą w szkole. Chciałabym, aby rodzice zrozumieli, że konie kocham ponad wszystko. 
Jedenastolatka.
~Avada



Kochana Avado!
Pasja to jeden z najważniejszych elementów naszego życia i dobrze, że znalazłaś swoją. Niewątpliwie powinnaś ją rozwijać, nie poddawać się w walce o nią.
Powody takiego zachowania twoich rodziców mogą być różne. Może kiedyś już podjęłaś jakieś zajęcie, które szybko porzuciłaś? Może uważają konie za zbyt niebezpieczną pasję? Może za zbyt kosztowną?

Nie dziw się, że nie popierają Twojego pomysłu, że będziesz opiekowała się końmi i pomagała w stajni. Dobrze wiedzą, że prędzej czy później przebywanie przy koniach poskutkuje tym, że zaczniesz jeździć. Bo spójrzmy prawdzie w oczy, tak by było.
A co sądzą o jeździe konnej inni członkowie Twojej rodziny? Może porozmawiaj z kimś zaufanym, kto ma duży wpływ na decyzje Twoich rodziców. Może podsuń komuś pomysł, aby na urodziny zafundował ci parę lekcji próbnych jazdy konnej, jest szansa, że rodzice ci pozwolą. W końcu prezentów się nie zwraca ;)
Poszukaj też wakacyjnych obozów, których motywem przewodnim są konie. Jeszcze lepiej by było moim zdaniem, gdyby obóz byłby np. taneczno - konny. (tak, takie istnieją ;)). Może rodzice się zgodzą, a w przypadku obozu o pomieszanej tematyce będą wiedzieli, że nie spędzisz w stadninie całego dnia, a jednak będziesz miała kontakt z koniami i jazdą. Może to być dobrym argumentem, gdy będziesz ich przekonywała do tego obozu.
A najważniejsze jest, abyś się nie poddawała. ZAWSZE jest jakiś sposób, jakaś ugoda, na którą obie strony są gotowe pójść. Pasja jest pasją i nie może się zmarnować. Nie trać nadziei, głowa do góry i szukaj nowych rozwiązań! :)
Uściski, 
Kwaskowa 

Czekać, czy działać?

A ja mam pewien problem. Otóż obecnie jestem w II klasie gim. a do mojej klasy chodzi dwóch chłopaków, nazwę ich S. i I. którzy mnie ciągle wkurzają, nawet codziennie w szkole. Mnie to zbytnio nie denerwowało, ale do czasu. W październiku zakochałam się w I. i wyznałam mu to na gg. On na początku trochę się zdziwił, ale uznał to za normalkę;). Od tamtej pory czuję, że podobam się zarówno S. jak i dla I. Ostatnio w tym tygodniu w środę usiadłam z I. na biologii bo była kartkówka. A przed nami usiadł S. Po jakimś czasie on się do nas odwrócił i zapytał mnie, czy ja mam chłopaka. Odpowiedziałam, że nie, a wtedy I. wtrącił, że tak, że jego. To wtedy S. się odwrócił, a ja się zdziwiłam strasznie. A w piątek na polskim prawie ciągle wpatrywał się we mnie, a ja w niego, mimo że odwracał wzrok. Tak samo było też na muzyce, chociaż intensywniej na mnie się gapił. A S. właśnie nie. I ja czuję, że bardziej podoba mi się I. a nie S. Bo z I. już wiele razy rozmawiałam na gg i to były nawet długie, czasem szczere rozmowy.

Czy mam czekać, aż to samo przejdzie, czy raczej powinnam coś działać?
Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na odpowiedź.
Charliize.

~Charliize
 
Droga Charlize! ;)

Ale nie wiem, na co ty chcesz czekać? Podoba Ci się, a więc pół drogi masz już za sobą. Jeżeli nie zaczniesz działać nigdy się nie dowiesz, czy mogło być z tego coś więcej. Proponuję jednak wybrać od razu jednego chłopaka i flirtować właśnie z nim, niż dawać złudną nadzieję obydwóm. Jeżeli lepiej rozmawia Ci się z I. i uważasz, że jest on według Ciebie odpowiedniejszym kandydatem na chłopaka od S. to pozostało tylko życzyć Ci powodzenia w rozwijaniu znajomości z tym pierwszym. Z resztą, jak widzę z opisanej sytuacji - jego też coś do Ciebie ciągnie, a więc sprawa ułatwiona. Powodzenia. ;)
Frysbie_

niedziela, 13 listopada 2011

Zachowują się nie fair. Co zrobić?


Hej dziewczyny! Mam na imię Dominika i mam 16 lat. Mam taki nietypowy problem... Chodzi o to, że już od ponad 6 miesięcy jestem wolontariuszką i zajmuję się niepełnosprawnymi nastolatkami. Pół roku temu moje koleżanki dały mi adres tej organizacji, bo znały taką babkę, która się tym zajmuje, ale same przyjść nie chciały. Potem dołączyła się jedna, ale ona była tam tylko dla jednego chłopaka - kiedy ostatnio przestał przychodzić, jej też nagle się odechciało pomagać ludziom. Ale dobra, do rzeczy... 
Ostatnio u nas w szkole na WOSie powiedzieli nam, że jeśli chcemy dostać się do dobrych szkół, trzeba zostać gdzieś wolontariuszem... I nagle cztery dziewczyny pytają się mnie, czy załatwię im miejscówkę tam, gdzie ja jestem. Powiedziałam, że zobaczę, co da się zrobić i dałam im numer tej organizacji... 
Na początku myślałam, że fajnie byłoby mieć tam jakiś znajomych - im więcej ludzi pomaga, tym lepiej, Niestety, tylko jedna z nich tak naprawdę się nadaje - reszta dziewczyn jest tam tylko dla referencji i ładnego CV. Są zimne, potrafią być wredne a w szkole często wyśmiewają się z niedorozwiniętych ludzi - nie nadają się do TEJ pracy. Niestety, kiedy taką jedną Magdę postraszyłam wymiocinami (wiem, wiem, nisko upadłam, ale ona się brzydzi ludzkich wymiocin, no a w tej organizacji to czasami się zdarza), spytała się tylko, ile "musi tam wytrzymać, aby jej wpisano to do CV" O_O 
Serio, nie wiem, co robić. Dwie z tych dziewczyn dopiero przyjdą na spotkanie - te, które już chodzą, boją się trochę tych ludzi albo bawią się swoją komórkę. Smutno mi, bo ludzie, którzy uczęszczają tam i którymi się opiekuję, są bardzo dla tych dziewczyn mili i kochani, a one od czasu do czasu coś odburkną (tak to siedzą tylko w swoim towarzystwie). Co mam robić? Wątpię, żeby zmieniły swoje nastawienie... One nawet nie chcą pomagać, a jak, powiedzmy, organizowany jest jakiś wypad z osobą, która korzysta z usług organizacji i wolontariuszem, one chcą, żebym "im towarzyszyła, bo nigdy nie wiadomo, co może się stać." Boże, przecież wiedziały, na co się zapisywały! Pomagam, no ale proszę! Niektóre mają już po siedemnaście lat, mogłyby zrobić coś same! 
Nadal mam problem z tą Magdą, która się mnie spytała, ile tam trzeba pracować, aby napisali jej to w CV (jeszcze nie była w organizacji). Rozmawiam z nią tylko od czasu do czasu, bo to mojego najlepszego przyjaciela przyjaciółki siostra (no i chodzimy do tego samego liceum), ale ona jest jedną z wredniejszych osób, jakie znam. Co robić? Olać je w tej organizacji? Sama przestać chodzić? Kiedyś uwielbiałam tam chodzić, nowi ludzie, pomaganie innym, a teraz sytuacja jest tam strasznie napięta, dziewczyny ze szkoły CIĄGLE potrzebują mojej pomocy. Może przesadzam? 
Dzięki za wysłuchanie. 


~Doms

  
Kochana!
 Z tego, co napisałaś, wywnioskowałam, że masz bardzo dobre serce i lubisz pomagać ludziom. Chcesz, aby wszystkim było dobrze i każdy był dla siebie miły. Jednak w naszym świecie jest już tak, że nie zawsze można zmienić ludzi. Działania tych dziewczyn są okropne i tak samo jak Ty nie jestem ich zwolenniczką, jednak nie możesz nic zrobić. To jest ich życie. Nikt nie lubi jak ktoś mówi mu, co ma robić. I choćby nie wiem jak Ci to przeszkadzało, nie próbuj robić jakiejś wielkiej afery, stracisz tylko czas i dużo nerwów.:)
 Moja rada? Obserwuj Twoje koleżanki. Jeśli będą robiły coś nie tak, np. zamiast opiekować się ludźmi, bawiły się telefonem, czy wykazywały zbyt małe zainteresowanie, podedź i zwróć im uwagę. Powiedz, że nie są tu po to, aby się bawić. Jeśli chcą, mogą iść do domu, nikt ich tu nie trzyma. Staraj się zrobić to delikatnie, aby nie doprowadzić do niepotrzebnej kłótni. Myślę, że po jakimś czasie zacznie im być głupio.
 Jeśli poproszą Cię o pomoc, delikatnie, lecz stanowczo odmawiaj. Niech same nauczą się opieki nad innymi, prziecież po to zapisały się do organizacji.
 Zaproponuj, że dasz im parę wskazówek, dzięki którym będą mogły dogadać się z osobami niepełnosprawnymi. Może nie mogą znaleźć z nimi współnego języka i to stoi na przeszkodzie do skutecznej komunikacji.
 Powinnaś po prostu nie zwracać na to wszystko aż tak dużej uwagi. Jedni z natury są uczciwi, drudzy nie. Tak już jest i tego nie zmienisz. Nie możesz przejmować się tak wszystkim dookoła, bo sama nie będziesz czerpała radości z pomagania innym. Zajmij się swoim życiem. Próbując na siłę zmienić te dziewczyny, możesz nie tylko zepsuć sobie kontakty z nimi, ale także niepotrzebnie sie denerwować i rezygnować z tego, co naprawdę lubisz. Zachowuj się tak, jakby ich tam nie było.:)
 Spróbuj zmienić nastawienie. Może znalazły swój sposób na pomoc. Nie skreślaj wszystkich ich działań, daj im szansę.:)
 Jeżeli osobom, które z nimi pracują nie przeszkadza ich zachowanie, to dlaczego Tobie? Sama widzisz, że nie warto zawracać sobie głowy czymś niepotrzebnym. Rozumiem, że chcesz aby ci ludzie byli traktowani z należytym szacunkiem, jednak jeśli oni narzekają, Ty tym bardziej nie możesz.:)
 Podsumowując: nie przejmuj się za dużo, nie próbuj zmienić koleżanek, zajmij się swoim życiem i dobrze się baw! Nie ma czasu na nerwy.:)
 Mam nadzieję, że Ci się uda. Pozdrawiam,
 Margaret
Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x