|
from deviantart.com by bittersweetvenom |
Żeby to tak filozoficznie i przewrotnie zacząć, powiem, że wszystko ma swój początek i koniec. Jak to Pudding napisała całkiem niedawno "ten statek tonie" - to było niestety dosłownie powiedziane.
Nie będę owijać w bawełnę - to już koniec NBS. To była trudna decyzja, jednak "trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść - niepokonanym".
Nie wiem, czy odczułyście w naszych notkach to, co działo się z nami w ciągu ostatnich miesięcy. Niby nie musimy się przed nikim tłumaczyć, jednak cała załoga chciała, abyście coś zrozumiały, Kochane Czytelniczki i każda z nas napisała parę słów, które tłumaczą, dlaczego to wszystko się skończyło.
Lullaby pisze...
To może jakoś tak, ja pierwsza. Chciałabym powiedzieć, że naprawdę fajnie mi się pisało. Jak wracałam do domu to mimo zmęczenia, siadałam i pisałam notkę, bo wiedziałam, że może komuś to pomoże i to mnie motywowało. Jednak od kiedy czytelniczki zrezygnowały z pisania komentarzy, czy chociażby zwykłego, ludzkiego ,,dziękuję", ja straciłam chęć pisania. I to nie moja wina. Ostatnio miałam fajny pomysł na notkę, moim zdaniem ciekawy, dużo ciekawostek dotyczących organizmu i w jakimś stopniu pewnie pomocna, jednak jak sobie pomyślę, że znów ujrzę wszechobecne ,,0 komentarzy" od razu odechciewa mi się robienia czegokolwiek. Chyba nie potraficie docenić naszej pracy, bo nawet jakby notka była nie wiadomo jak długa i wyczerpująca, wy nie potraficie się zdobyć na chociaż jeden komentarz. Oczekujecie, że wam pomożemy, ale my w zamian też coś chcemy, zwykłą wdzięczność. Sama myślałam przez chwilę by odejść, ale stwierdziłam, że nie zrobię tego Siedmiokropce i załodze. Mniej filmów, mniej lenienia się i dam radę pisać, ale z wami się tak nie da. Niby nie mam pytań ze zdrowia, ale pisanie samo z siebie też przestało być fajne.
Ryżowy Pudding pisze...
Niby jestem tylko od książek. Temat rzeka - możemy polemizować. Kolumna miała być, żabki, dla was. Ale sama ze sobą dialogu prowadzić nie mogę. Cóż, bywa. Szkoda, że moja przygoda z wami kończy się tak szybko - liczyłam, że uda nam się dłużej posiedzieć w świecie literatury i muzyki. Na pożegnanie życzę wam szybkiego Internetu i szczęścia w życiu. Dziękuję.
Margaret pisze...
Nie umiem powiedzieć czyja to wina. Wszystko się zmienia, nic nie trwa wiecznie, nawet NBS. Nie chcę się rozpisywać, myśleć dlaczego tak się stało, dlaczego powoli odchodziłyście z życia NBSu (tak, Wy czytelniczki). Jednak bez Was blog chyba jednak nie ma sensu. Próbowałyśmy naprawić to wszystko wiele razy.. Ale jeśli na nasze staranie nie ma odpowiedzi, choćbyśmy chciały, nie możemy tego ciągnąć. Na pożegnanie chciałabym Wam powiedzieć, że cieszę się, że mogłam tutaj pisać, dla Was. Miejmy nadzieję, że cały nasz poświęcony czas i trud nie poszły na marne. :)
Tincia pisze...
Uwielbiałam i dalej uwielbiam NBS oraz naszą kochaną załogę. Świetnie się pracowało! Ale do czasu.. Niestety albo stety, drogie czytelniczki, nie widzimy przyszłości tego bloga. Z czasem coraz więcej sił i ambicji opuszczało nas, a jak wiadomo, bez tego nie da się tworzyć niczego sensownego. Lubiłam czasy, kiedy było was stać na chociaż jeden komentarz, a lubiłam też wielce ożarte dyskusje pod ociekającymi specyficzną tematyką notkami. Kiedy to było? Przed przeniesieniem z Onetu na Blogspot... Nasuwa się pytanie: czemu? Ano tego nie wiemy, dlaczego teraz nie doceniacie naszej pracy i przestałyście się interesować blogiem. Wielka szkoda dzióbki i dalej mam małą nadzieję, że kiedyś powrócimy ożywione, z ogromną motywacją w kieszeni i NBS wróci do normalności. See you one day... :)
Cocalotte pisze...
Niestety nie załapałam się na czasy, kiedy notki były często komentowane albo rozwijały się pod nimi dyskusje. Trochę się jednak rozczarowałam, że nie stać was nawet na proste "dziękuję", w odpowiedzi na wasze pytanie. Uwierzcie, że się da. To tylko 8 liter. Często nie wiedziałam czy w ogóle przeczytałyście odpowiedź, która została przecież napisana specjalnie dla was. Cóż, jak widać tak musiało być, bo takie właśnie jesteśmy, jako współczesne nastolatki- niewdzięczne. Szkoda, bo liczyłam na dłuższą współpracę, ale WSPÓŁPRACĘ, a nie "gadanie do ściany"...
No i ja - Siedmiokropka, odzywam się jako ostatnia (tak, to będzie długie jak wszystkie moje notki, wiadomo, ale inaczej to nie byłabym ja ;) ...
Postaram się napisać konkretnie, chociaż po głowie krąży mi bardzo wiele rzeczy i myśli. Kurcze, fajnie wspomina się czasy, gdy moderatorem była tutaj jeszcze Pchełka, Crazy, czy Megu, które serdecznie pozdrawiam i przepraszam, że w jakiś sposób się poddałam i nie byłam w stanie kontynuować tego, co zostało mi powierzone. Myślałam, że wcześniej wymięknę - w końcu już prawie 3 lata tutaj siedzę, a nawet teraz zamykanie NBS sprawia mi ból, bo mogłabym tutaj trwać i Wam pomagać.
Nie powiem, że tylko Wy, Czytelniczki jesteście tutaj winne - ten brak jakichkolwiek komentarzy, bo mimo wszystko komentowanie notek do Waszego obowiązku nie należy. To Wasza czysta dobra wola, którą wy okazywałyście kiedyś, a my ją doceniałyśmy - napędzała nas do działania. Czuło się Waszą obecność, że jest komu pomagać, dla kogo pisać, że jesteśmy doceniane. No bo powiedzcie same - według mojej statystyki odpowiedziałyśmy na około 1500 pytań w ciągu całego istnienia tego bloga - robiłyśmy to bezinteresownie, same z siebie, poświęcając te kilka cennych godzin. Jak wy byście się czuły, gdy w pewnym momencie Wasza harówka idzie na marne, a przynajmniej tak się wydaje? Coraz częściej można było czytać jedynie narzekanie - a to notka za długa, za krótka, lanie wody, jaka to któraś jest niekompetentna.
Halo, mogłoby nas tu nie być wcale! Z drugiej strony wy możecie powiedzieć - nikt Wam pisać nie kazał, ale coś w tym jest, bo w pewnym momencie zaczęło się od Was odczuwać jakieś wymaganie pisania tutaj. Jak nie odpowiadałyśmy od razu, to na nas naskakiwano - jakby to był nasz obowiązek. W rezultacie pisanie tutaj przestało być dla większości przyjemnością, lecz musem dwa razy w tygodniu, który nie dawał gwarancji, że ktoś podziękuje za poświęcony mu czas, którego mamy tak niewiele. Jaką miałyśmy mieć motywację? Od pewnego momentu żadnej.
Ten blog miał być od początku pomocą od nastolatek, dla nastolatek. Jak same wiecie, rzadko kiedy mamy się do kogo zwrócić z problemem i chciałyśmy być dla Was wsparciem. Prawdą jest, że chciałam by było tu jak najbardziej profesjonalnie i wygodnie - może przez to zrobiło się tutaj trochę sztywno. Chciałam sprostać Waszym wymaganiom i zbytnio wzięłam Was na dystans. Pozmieniałam wiele rzeczy nie dlatego, że chciałam się tutaj, jak ktoś powiedział, rozpanoszyć - zmiana sposobu zadawania pytań była dla wygody naszej i Waszej: lepszy Wasz kontakt z autorkami, pytania się nie gubiły, nie trzeba było ich rozdzielać, zwłaszcza gdy pod notką było ponad 100 komentarzy. To nie było takie trudne, by nie pisać pytania pod najnowszą notką, ale niektórym z Was nie chciało się robić nawet tego - jakbyśmy pisząc tutaj nie mogły niczego od Was wymagać. Miałyśmy nawet terminarz notek - każda sobie ustawiała dwa razy w tygodniu swój czas na publikację, by nie olewać pisania do Was, nie przekładać w nieskończoność. Ale to tym bardziej utwierdziło nas, że nie piszemy, kiedy chcemy, tylko w konkretnym terminie, byle nie dłuższym niż 2 tygodnie... To nie jest już przyjemność.
A po przeniesieniu na blogspot to już w ogóle się przestałyście odzywać, nawet jak pod spodem pisałam coś do Was, byście odpowiedziały w komentarzu. Osobiście wolałam pisać na Onecie, bo chociaż po polecaniu nas było widać, że czytacie i doceniacie - za to naprawdę Wam serdecznie dziękuję. :) Jednak Onet nam roboty nie ułatwiał, jedną notkę musiałyśmy pisać 3 razy, bo się nie zapisywały i trzeba było się przenieść. Jednak na innych blogach z blogspotu nie wpływało to na ilość komentarzy, a tutaj nie wiem, czy Wam się już ich pisać nie chciało, czy sobie na nic nie zasłużyłyśmy. Jeśli już nie jesteśmy Wam potrzebne, a na to wygląda, to po prostu odchodzimy. We mnie się ogień wypalił - skończyłam z byciem autorką, a reszta dziewczyn poddała się po mnie. Załoga się wyłamała, bo nie miała chęci, a co za tym idzie, nie miał kto odpowiadać. Blog bez Was nie istnieje, a jak to jest, że według statystki wchodzi tu ponad 500 osób dziennie, a komentarza nikt nie zostawi? A kiedyś one były, było ich tyle, że nawet nie dawało się przeczytać wszystkich. No i liczyłyśmy na jakieś głosy w konkursie na Bloga Roku - też nic z tego nie wyszło...
Czy kiedykolwiek wrócimy? To zależy tylko i wyłącznie od Was - jeśli naprawdę coś dla Was znaczymy i nas doceniacie, liczymy na odzew. Jeśli jednak rzeczywiście jesteśmy zbędne, to widocznie lepiej, że to wszystko skończyło się teraz, niż żeby ciągnąć to na siłę w nieskończoność.
Chciałam powiedzieć mojej najlepszej na świecie załodze (no i tym, z którymi pracowałam zanim tu byłam moderatorem lub tylko na próbnym), że świetnie mi się z Wami pracowało i dziękuję za cały ten czas! :) Ja też mogłam z Wami pogadać, o rzeczach, które mnie trapiły i nawzajem. Przepraszam, że nie udało mi się zrobić czegoś, by do tego wszystkiego nie dopuścić.
Osobno chciałam też podziękować osobom dla mnie wyjątkowym, czyli Crazy, która obdarzyła mnie wielkim zaufaniem oraz Charlotte, jeśli w ogóle zobaczy tę notkę - nie umiem wyrazić, jak bardzo chciałbym Cię przeprosić - wiesz za co, mimo wszystko zawsze będziesz moją najlepszą przyjaciółką.
Nie powiem Wam "żegnaj", bo to odbiera nadzieję na ponowne spotkanie, a może jeszcze kiedyś wrócimy. :) Powodzenia!
Siedmiokropka w imieniu całej Załogi NBS