niedziela, 10 marca 2013

"Oklapłe rzęsy"

Cześć dziewczyny,
mój problem polega na tym, że mam "oklapłe" rzęsy, tzn. gdy patrzę w lusterko, zamiast lekko zawiniętych do góry, widzę ciemną linię na granicy między okiem a powieką (jednocześnie mam optycznie pomniejszone oko).
Ostatnio z tego powodu zaczęłam nawet używać tuszu i lekko je 'przygniatać', żeby się trzymały, ale mając 15 lat nie chcę się codziennie malować, i to do szkoły. Nie chciałabym również korzystać z zalotki. Jest jakiś inny sposób na zakręcenie ich do góry?
Pozdrawiam
nektarynka



Droga Nektarynko!

Kto nie marzy o podkręconych zmysłowych rzęsach? Chyba nie ma takiej dziewczyny. Niestety muszę cię rozczarować, bo z tego co wyczytałam to właśnie tusz i zalotka są jedynymi metodami. No... może nie jedynymi. Istnieje inny sposób, a mianowicie trwała dla rzęs. Można ją wykonać u kosmetyczki. Koszt to 40 - 60 zł, a efekt utrzymuje się 1 - 2 miesiące. Niestety na pewno osłabi rzęsy.
Na Wizażu znalazłam jeszcze jedną ciekawą metodę. Cytat : 
"łyżeczka brzuszkiem (czyli wypukłą stroną) do góry,wkładasz rzęsy między opuszkę kciuka a łyżeczkę.przyciskasz delikatnie ,może nawet trochę mocno palec do łyżeczki (pomiędzy tym są rzęsy oczywiście) i przesuwasz równocześnie kciuk i łyżeczkę w przeciwne strony (wyobraź sobie ,że masz klej na kciuku i palcu wskazującym i chcesz go wytrzeć ,wykonujesz wtedy ruchy do przodu i tyłu i każdy palec wtedy "idzie" w przeciwne strony - tak jest tęż z kciukiem i łyżeczka).
dokładniej chyba się nie da tego opisać :)
uważaj- nie włóż sobie łyżeczki do oka i nie powyrywaj rzęs.musisz to zrobić z wyczuciem.i napisz jak Ci poszło :) "

LINK do strony.
Nie jestem przekonana czy to jest do końca bezpieczne, ale może warto spróbować. Łyżeczka powinna mieć niezaokrąglone krawędzi (do nich dociskasz włoski)
Tuszu do rzęs zapewne nie chcesz używać, żeby ich nie osłabiać. Niestety nie ma skuteczniejszego sposobu do stosowania  na co dzień. Żeby je chronić możesz w nie codziennie wcierać olejek rycynowe lub nawet wazelinę. Do tego na pewno dobrze sprawdzi się odżywka. TUTAJ notka o odżywkach. Myślę, że można je stosować codziennie zamiast tuszu do rzęs (prawdopodobnie odrobinę podkręcają końcówki) lub jako baza pod makijaż. Co do zalotki - rzeczywiście nie powinno się jej używać na co dzień do szkoły. Ale może warto ją nabyć, może się przydać na specjalną okazję. Gdyby Cię to jednak interesowało to TU jest notka o zalotkach. Na takie okazje możesz również używać sztucznych rzęs. Ich koszt nie jest wygórowany (10 - 20 zł za parę - na dwoje oczu). Trzeba się do nich zaopatrzyć w specjalny klej. Po nałożeniu go odczekać pół minuty i przykleić tuż nad naturalnymi rzęsami, a gdy klej wyschnie, połączyć włoski tuszem do rzęs. Na dobrą sprawę nic więcej nie mogę doradzić. Jeżeli przeszkadzają Ci proste rzęsy, używaj tuszu, ale przy okazji dbaj o nie, aby (odpukać) nie wypadły ;) Pozdrawiam, Pysia.

piątek, 8 marca 2013

Chcę spełniać marzenia


Hej dziewczyny, mam niestety kolejny niemały problem, zatem prosiłabym o odpowiedź, może być w komentarzu lub nawet na gg (3287386- jak jestem niedostępna też można pisać), przeglądałam podobne notki, ale to w dalszym ciągu nie tyczy się mojego problemu. więc.. Jestem w 3 gim. i jak wiadomo muszę wybrać szkołę. w swojej miejscowości mam 3 szkoły- liceum o 3 profilach (human., bezpieczeństwo publiczne, mat-fiz.), technikum oraz zawodówkę. w żadnych tych szkołach nie ma profilu/specjalizacji na jaki chcę się wybrać. znalazłam szkołę oddaloną o 26 km, gdzie mam także rodzinę- dziadka.jest tam dużo profili, około 11-12, z czego dwa mnie interesują: lingwistyczny oraz artystyczny (gdzie można zdawać na studia humanistyczne lub artystyczne). sama chcę w przyszłości zostać stylistką mody, więc na bank przyda mi się opanowanie rysunku, historii mody, podstawy projektowania (jeśli będzie trzeba coś skracać, upinać itd), kontakty z ludźmi, no czasami również poprawne wypowiadanie się, dlatego myślę o tych dwóch profilach. stylista pracuje najczęściej zagranicą, ja też chcę, wiec lingwistyczny profil mógłby się przydać, jednak właśnie na moją profesję bardziej prawdopodobny jest prof. artystyczny. niestety, moi rodzice chcą i zmuszają mnie, żebym poszła do szkoły na miejscu, najlepiej na bezpieczeństwo publiczne, a potem na studia jakie będę chciała. wydaje mi się, że chodzi im jedynie o to, że będą musieli wydawać pieniądze na dojazd- ja mogę zacząć pracować, mam 16 lat, więc mogę, uzbieram sobie. oni mówią, że to dla mojego dobra. że nieważne do jakiego liceum pójdę, do studiów liczy się matura. dobrze, matura, OK. w takim razie dlaczego tworzą licea profilowane? każdy mógłby iść do ogólniaka i mieć maturę, ale ludzie wybierają sobie najbardziej dogodny profil, który im się może przydać. nie chcę iść na bezpieczeństwo publiczne, ponieważ: 1. nienawidzę WF-u, ledwo wyciągam 3 na semestr, a specjalnie nie będę się starać, 2. szkoła u mnie w mieście, a ja chcę się oderwać od tego samego towarzystwa w podstawówce i gimnazjum, 3. nie chcę chodzić przymusowo do szkoły, by rodzicom sprawiać radość. chodzę co 1-2 tyg. do pani psycholog, z którą rozmawiam o dalszej ścieżce i nie zabrania, a wręcz zachęca do podejmowania nowych wyzwań. sądzę, że LO do którego chcę iść nie jest daleko, mój dziadek ma wolny pokój, mogę wynająć jeśli się zgodzi, wszystko sama pozałatwiam. ale rodzice.. dla nich ważne są pieniądze aż nadto. nie chcę im sprawiać przykrości, ale też nie chcę siebie zmuszać do tego, czego oni chcą. chcę spełniać marzenia i wybrać taki kierunek, który na studiach mi pomoże prócz matury. uważam, że zmarnuję sobie 3-4 lata, robiąc coś, co mnie nie interesuje i co nie przyda mi się w przyszłości. jestem zdecydowana na zawód stylisty, nie zmieniam zdania, chcę się przygotować do studiów w jakimś stopniu, bo niepotrzebna mi jest wiedza o samoobronie czy robocie policjantki, z powodów, jakie wymieniłam wyżej. gdy rozmawiam o tym z rodzicami kłócimy się i kończy się moim płaczem. nie wiem co robić, chcę ich przekonać, że to dla mnie dobra droga, ale oni nie chcą zrozumieć. nie chcą, żebym kończyła w zawodówce z marnym zawodem, a potem pracą za 1500zł miesięcznie, więc niech mi zaufają! tata mówi, że jeśli coś nie wypali, to on będzie winny i że wynagrodzi.. ale nie, to nie działa tak, że można wynagrodzić komuś 3 lata ciuchami czy wakacjami, nawet nie chcę, żeby musiał mi wynagradzać. kurcze, dziewczyny, pomóżcie mi, nie wiem co robić, czy iść za głosem serca czy posłuchać rodziców? oni twierdzą, że chcą dla mnie dobrze, ale czy nie o to chodzi, żebym ja była zadowolona z decyzji i chodziła do szkoły z przyjemnością, bo robię co lubię? nie interesuje ich moje szczęście? jakich argumentów mogę użyć, żeby ich przekonać? nie wiem co myśleć.. staram się spojrzeć na to z ich strony, ale nie wychodzi. postaram się także zapytać, co sądzi na ten temat p. psycholog, czy uczyć się czegoś, co się przyda i z jakąś wiedzą iść na studia, czy uczyć się 3-4 lata na bezpieczeństwie, a potem wybrać zupełnie inny kierunek studiów.. MIMO TO, PROSZĘ O ODPOWIEDŹ, W WAS MOJA NADZIEJA! :)
~swaggerjam




Droga Swaggerjam,


Pierwsze co przychodzi do głowy po przeczytaniu Twojego problemu oraz odpowiedź na pytanie to "Ruszaj za głosem serca!" To wspaniale, że masz już ułożony plan na życie, ja uważam że trzeba dążyć to spełniania wszystkich naszych marzeń oraz pragnień. Jednak przyjrzyjmy się problemowi bliżej, lepiej. Rozważmy kilka opcji i przemyślmy niektóre decyzje.
          Czy jesteś przekonana, że chcesz zostać stylistką mody? Od dawna o tym myślisz, czy jest to pomysł który wpadł ci do głowy po przeczytaniu kolorowego magazynu? Na samym początku musisz sama być przekonana, że to co teraz cię interesuje, to właśnie Twój sposób na życie. Jeżeli już tak jest to przejdźmy dalej.
          Rodzice nie bez powodu martwią się o twoją przyszłość. Myślę, że tak jak wszyscy inni opiekunowie, zaplanowali sobie już, być może zupełnie nieświadomie, Twoją drogę jaką będziesz podążać i ciężko im zmienić swoje nastawienie. Poza tym, na pewno myślą również o twoim bezpieczeństwie, w końcu chcesz wyjechać do innego miasta bez nich, zdana właściwie tylko na dziadka. Pewnie zwyczajnie się boją. Co do ich obietnic oraz propozycji, to według mnie chcą Cię po prostu przy sobie zatrzymać. Musisz delikatnie zahaczać o ten temat i powoli uświadamiać im, że jednak masz inne plany na przyszłość. Czy oni wiedzą o wszystkich Twoich planach? Czy mówiłaś im już o swoich zamiarach? Rodzicie muszą być dokładnie poinformowani o tych  ambicjach, żeby na poważnie mogli rozważyć Twój wyjazd. Z początku mogą być oporni, pewnie będą stawiali na swoim, ale nie zrażaj się tym. Delikatnie i powoli przekonuj ich do swojej decyzji. Uważam, że możesz użyć wszystkich argumentów jakie zapisałaś w pytaniu, bo idealnie podkreślają to, dlaczego chcesz iść do szkoły oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów. Na pewno po jakimś czasie zauważysz zmianę:) Postaw się też po drugiej stronie, patrząc na to zupełnie inaczej. Nadal masz 16 lat i taki wyjazd wymaga dużej odpowiedzialności. Musisz dać rodzicom poczucie, że jesteś na tyle "dorosła", że umiesz o siebie zadbać i że dasz sobie radę sama. Małe zmiany mogą zmienić na prawdę wiele. Trzeba jedynie spróbować. Zacznij szukać pracy, porozmawiaj z dziadkiem, zainteresuj się rekrutacją do szkoły o której marzysz. Pokaż, że walczysz o swoje i świetnie sobie radzisz.
           Zapytałaś, czy rodziców interesuje Twoje szczęście. Jestem przekonana, że tak. Jesteś ich córką i chcą dla ciebie jak najlepiej, chociaż my czasami mamy wrażenie, że jest zupełnie inaczej.
           Mam nadzieję, że odpowiedziałam na Wszystkie pytania i ta odpowiedź będzie dla Ciebie pożyteczna. Jedyne co mi pozostaje to życzyć ci spełnienia marzeń i przekonania rodziców. Wszystko da się zrobić, uwierz w siebie i do dzieła :)

Cherry Coke

środa, 6 marca 2013

Inspiracja Mei Misuki z anime 'Another'


Ostrzeżenie: Jeśli nie oglądałeś anime Another i nie lubisz spojlerów, lub przeszkadza on w tym wypadku, to odradzam czytania tej notki ;)

 Witam ! 
Jestem zafascynowana mundurkami, które pojawiły się w anime Another. Wiem, że to dość komiczne ale chciałbym się upodobnić do Misaki Mei. Prosiła bym również o wskazówki dotyczące gdzie, bądź jak zrobić ubrania na wzór tych cudnych mundurków! ;>
~ Kirke

Witaj Kirke,
Troszkę zaskoczyło mnie Twoje pytanie, jednak postaram się na nie odpowiedzieć tak dobrze jak tylko potrafię.

Nie wiem czy chcesz upodobnić się do bohaterki tylko wyglądem czy też charakterem i sposobem bycia. Ja napiszę tylko o tej pierwszej części, ponieważ zapewne skoro oglądałaś to anime, to o jej psychice masz więcej informacji niż ja i sama lepiej stworzysz taki wizerunek. Jednak jeśli mogę coś doradzić to postaraj się pozostać sobą, a nie kopiować kogoś, a już na pewno nie jego charakter. Możesz zaczerpnąć ewentualnie z podejścia do życia i różnych problemów, jednak sądzę, że na tym powinnaś skończyć.

Misaki Mei to jedna z bohaterek anime Another. Dziewczyna jest chyba najbardziej enigmatyczną postacią w serialu. Nie wiemy o niej zbyt wiele, owiana jest tajemnicą, wszystko wyjaśnia się dopiero w trakcie oglądania kolejnych odcinków. Wtedy dopiero tak naprawdę poznajemy tę dziewczynę. Początkowo nie wiemy nawet czy jest ona prawdziwa, czy też należy do Świata duchów.
Jak łatwo można się domyśleć, postać Mei jest raczej ponura i mroczna. Przejawia się to również w jej wyglądzie. I choć wszyscy uczniowie w jej szkole zmuszeni są nosić takie same mundurki, to jednak dziewczyna różni się od nich i już od początku niepokoi swoim wyglądem. 
Jest raczej niska, a jej cechą rozpoznawczą są dwukolorowe oczy. Jedno z nich jest zielone, drugie natomiast czerwone. Dziewczyna w przeszłości uległa bowiem wypadkowi, na wskutek, którego musi używać sztucznego (zielonego) oka. Jego barwa została wybrana, ponieważ czerwony został uznany za zbyt nudny.

Jeśli chodzi o oczy to jedynym sposobem ingerencji jakiego możemy użyć to soczewki. Jednak na Twoim miejscu nie wybierałabym tego rozwiązania, gdyż to już będzie wyglądać naprawdę dziwnie i możesz zostać wytykana palcami. Niestety, taka już jest mentalność młodych ludzi w naszym kraju. Jednak, możesz spróbować soczewek, ale obu w kolorze zielonym. Sądzę, że takie rozwiązanie powinno pomóc, ale również nie wykraczać poza powszechnie akceptowalne normy.

Drugą charakterystyczną rzeczą w wyglądzie dziewczyny są jej włosy. Najbardziej w oczy rzuca się ich kruczoczarny kolor. Nie będę tutaj pisała jak go osiągnąć, gdyż na rynku jest mnóstwo różnego rodzaju preparatów do farbowania i tylko od Ciebie zależy, który z nich wybierzesz. Fryzura jaką nosi Mei jest dość krótka. Włosy sięgają jej do ramion i mają długą, spadającą na zielone oko grzywkę. Dodaję zdjęcia czterech różnych fryzur, jednak wszystkie z nich zawierają w sobie elementy stylu bohaterki i pasują do niego. Na dwóch przedstawiłam propozycję dla włosów długich, gdyż obcięcie na krótko to nie lada dylemat, a czasem i poświęcenie, a nie zawsze jest ono konieczne. Jeśli pod pasowała Ci, do któraś z pokazanych fryzur, możesz pójść do fryzjera i poprosić aby stworzył na Twojej głowie coś podobnego.






Teraz przejdźmy do ubrań. Jak już pisałam w gimnazjum, do której uczęszcza dziewczyna wszyscy uczniowie muszą nosić takie same mundurki. Nie różnią się one wiele od tych, jakie naprawdę ubiera do szkoły większość japońskich nastolatków. Wiem, że nam może wydawać się to dziwne, jednak u nich naprawdę wszyscy ubrani są jednakowo, i nie chodzi np. tylko o marynarkę, a o cały zestaw. Najczęściej takie szkolne uniformy składają się z koszuli, marynarki lub kamizelki, spódniczki dla dziewcząt oraz spodni dla chłopców. Dodatki zależą już od szkoły, sądzę, że w niektórych możliwa jest pewna swoboda w doborze biżuterii czy toreb, jednak patrząc na zdjęcia, które znalazłam jako materiały do tej notki, nie jestem tego w stu procentach pewna.

Uczniowie z północnego Yomi (szkoły Mei) noszą zazwyczaj właśnie typowy japoński komplet. Uczennice jednak noszą dodatkowo zawiązywaną w miejscu na krawat czerwoną wstążkę. Właśnie ten element jest chyba najbardziej charakterystycznym w całych uniformach tej szkoły. Do spódniczek dziewczęta ubierają również czarne podkolanówki, jednak to również jest praktykowane w wielu japońskich szkołach.

Nie będę raczej pisała więcej na temat tych mundurków, dodam jeszcze parę stylizacji, dostosowanych do noszenia na co dzień, a wzorowanych na stylu przedstawionym w anime. Sądzę, bowiem, że żadna z dziewcząt nie chciałaby chodzić codziennie w tym samym, ale również nie każdy czułby się dobrze przychodząc do szkoły w tym z czego składają się mundurki w tym serialu. Zestaw taki mógłby bowiem wyglądać sztywno i oficjalnie, lub też kojarzyć się ze stereotypowym ubiorem niegrzecznej uczennicy.

Tutaj mamy typową mundurkową kamizelkę oraz podkolanówki. Do tego dobrałam skórzaną spódnicę oraz czerwoną prostą bluzkę, aby uczynić zestaw mniej sztampowym i oficjalnym.

Klasyczne kolory oraz elegancja w bardziej dziewczęcym wydaniu, a to za sprawą krótszego sweterka oraz delikatnego zegarka wyglądającego jak bransoletka.

Tutaj zamiast spódniczki postawiłam na spodnie. Kolor bordowy został wybrany aby nadać trochę koloru ale też trzymać się inspiracji mundurkami. Biała koszulowa bluzka z kokardą jest jak najbardziej w stylu tego Anime. By dodać kobiecości postanowiłam posłużyć się butami na obcasie.

Mam nadzieję, że pomogłam,
Nieuchwytna

wtorek, 5 marca 2013

Jak się odkochać?

Moje Drogie!
Mam pewien problem. Boję się ponownie zakochać! Jestem raczej dziewczyną, którą się nie zauważa za często, ale mam swoje atuty. Około 3-4 lat temu zakochałam się w pewnym chłopaku z klasy. Wydawał mi się fajny, miły i wgl. Na matmie siedzieliśmy ze sobą. Było wtedy na prawdę super! Lubiłam z nim gadać, na lekcji zamiast robić zadania to ciągle gadaliśmy i śmialiśmy się, on mnie zaczepiał, często gadaliśmy również na przerwach. Po pewnym czasie zmieniło się to jednak. Bez szczegółów powiem tylko, że zranił mnie i to bardzo mocno. Problem w tym, że nie umiem się odkochać. Wspomnienia z nim na to nie pozwalają, i do tego to, ze widuję go prawie codziennie w szkole. A jak śmieje się lub spędza czas z innymi dziewczynami, to we mnie się gotuje. Wiem, że nie mam teraz już do tego prawa, bo nie jest mój. Ale zazdrość jest silniejsza. Staram się wtedy go unikać. Jak się odkochać i zapomnieć? Chciałam się zakochać ponownie, ale.. boję się, że znowu ktoś mnie zrani.

Ania,16 lat




 

Moja Droga!

Niestety nie ma jednego i określonego sposobu na odkochanie się, gdyby istniał, to mielibyśmy o połowę mniej cierpiących dziewcząt na świecie. Są jednak metody, które w wielu przypadkach pomagają, choć to zależy od człowieka i od stopnia zakochania. Spróbuję ci przybliżyć te metody, które ja znam lub które właśnie wymyślam na twoje potrzeby. Mam nadzieję, że któraś z nich ci pomoże.

 


- Moim pierwszym pomysłem jest wzięcie kartki i ołówka oraz wypisanie sobie wad ukochanego. Wiem, że zaczęcie będzie niezwykle trudne, bo w stanie zakochania nie widzimy wad drugiej osoby, ale należy się skupić i spróbować. Najprościej będzie wymyślanie z przyjaciółką, gdyż ona może dostrzegać te wady, których ty nie widzisz. Wypisać możesz wszystko, od używania wulgaryzmów, aż po zakładanie skarpet do sandałów. To ma być lista rzeczy, które cię w nim denerwują.

- Inny sposób polega na ucieczce jak najdalej od obiektu twoich uczuć. W tym celu musisz unikać wszelkich miejsc, gdzie możesz go spotkać, czyli np. szkoły, ale to tylko w wakacje (żeby nie było, że cię namawiam do wagarów czy czegoś podobnego ;)). Wbrew pozorom nawet w szkole można kogoś unikać. Postaraj się siedzieć zawsze w ławce tak, abyś nie mogła na niego patrzeć. Przerwy spędzaj również w miarę możliwości tak, aby go nie wiedzieć. Np. jak on będzie siedział pod klasą, to ty pójdź pod inną klasę. Jak to mówią "Co z oczu, to z serca", więc taka metoda może zadziałać.
 

- Możesz również spróbować znaleźć sobie jakieś zajęcie dodatkowe, pasję, która zajmie ci tyle czasu, że nie będziesz go mogła poświęcić na rozmyślanie o swoim obiekcie uczuć. Byle byś nie zapisała się na zajęcia chociażby z szydełkowania, bo wtedy niestety czasu na rozmyślanie będziesz mieć do woli. To ma być jakieś takie zajęcie, które zajmie twoje myśli. Może nauka jakiegoś języka?

- Jest też inna metoda, która polega po prostu na zakochaniu się w kimś innym. Jak powiadają "Klin klinem", więc może w twoim wypadku należy się zwyczajnie spróbować zakochać w kimś innym. Wiem, że pisałaś, że boisz się ponownego zranienia, ale z tym też trzeba sobie poradzić. Na temat takiej obawy już kiedyś pisałyśmy i możesz znaleźć tą odpowiedź tutaj: http://nasze-babskie-sprawy.blogspot.com/2012/03/przez-byego-chopaka-boje-sie-ze-inny.html

- Masz jakieś pamiątki/przedmioty związane z tamtym chłopakiem? Podejrzewam, że masz chociażby jego zdjęcie. Nie wyrzucaj tego, kiedyś jeszcze będziesz patrzeć na to wszystko z sentymentem, ale teraz zapakuj do pudła i schowaj głęboko w szafie. Przez najbliższy czas lepiej, żebyś tych rzeczy nie oglądała.
 

- Może jest coś, co chciałabyś temu chłopakowi powiedzieć np. jak bardzo cię zranił. W żadnym wypadku nie zachęcam cię do rozmowy z nim, bo to akurat w tej sytuacji nie jest najlepszym pomysłem. Ale zachęcam do napisania listu, w którym to wszystko opiszesz. Nie po to, aby mu ten list wysłać, on się o tym w ogóle nigdy nie dowie. Chodzi o to, że często takie dokładne opisanie wszystkiego, co masz mu do zarzucenia, pomaga. To taka metoda, żeby ruszyć dalej.

- Jeszcze inną metodę odkochania się opisuje pewien internauta na tej stronie:
http://www.jak-sie-odkochac.pl/swietlisty-strumien-wolnosci-metoda-zeby-sie-odkochac/#more-42
Kto wie, może to właśnie taki sposób poskutkuje u ciebie...? Mi się ta metoda wydaje interesująca i może warto ją wypróbować. ;)

- Na tej samej stronie można również znaleźć inne metody odkochiwania się, których jeszcze chyba nie podałam, więc polecam. Specjalnie nie opisywałam tutaj żadnego z podanych tam sposobów, bo nie chcę się powtarzać z autorem/autorką tamtej strony.
 

Podsumowując, twój problem jest dość popularny i niestety męczy wiele dziewczyn. Proponuję ci więc poszukać trochę w internecie lub w swoim środowisku kogoś z podobnym problemem, będziecie się mogły wspierać nawzajem. Rozmowy i opowiadanie jak się czujesz pomagają. Pomaga też świadomość, że jest ktoś, kto ma taki sam problem i kto też wymaga teraz wsparcia. Taka świadomość sprawia, że nawet jeśli nie czujesz się jeszcze silna, to starasz się, bo wiesz, że musisz być też dla kogoś wsparciem.
 

Życzę powodzenia i pozdrawiam serdecznie, :)
 Cocalotte.

poniedziałek, 4 marca 2013

Dlaczego on się tak zachowuje i czy zamienić przyjaźń na miłość?

Witaj, na wstępie chciałam powiedzieć, że piszę do nbs pierwszy raz, choć śledzę bloga odkąd miałam 12-13 lat. Pomimo, że mam już 17, ten blog wydał mi się najlepszym miejscem (i chyba jedynym) żeby się poradzić. Desperacko potrzebuję kogoś bezstronnego, kto mógłby mi pomóc, bardzo na Ciebie liczę. Mój problem dotyczy chłopaka, lecz nie bez przyczyny umieściłam go w dziale przyjaciele. Ehhh może przejdę do rzeczy.

Poznaliśmy się 2 lata temu, od tamtej pory spotykaliśmy się codziennie po kilka godzin, chodziliśmy razem na imprezy gdzie zazwyczaj kończyło się to spaniem razem, czasem w objęciach. Mamy mnóstwo wspólnych tematów, zainteresowań, tajemnic, nawet zwyczajów. Dogadujemy się bardzo dobrze, najlepiej wychodzi nam siedzenie w 2 i zwyczajne spędzanie razem czasu, nigdy się ze sobą nie nudzimy. Możemy razem oglądać głupie filmy, iść na piwo w gorący dzień, robić bałagan, palić, kłócić się, żartować, a w deszczowe popołudnie iść razem spać. Kiedy go widzę, jestem szczęśliwa. Kiedy mnie przytula, czuję się jego. Najchętniej chciałabym, żeby nigdy mnie nie wypuszczał. On czasem snuje wizje o wspólnej przyszłości, czasem wtulam się w jego ramię oglądając film, czasem powie do mnie "kochanie", czasem nasze usta znajdą się na kilka sekund niebezpiecznie blisko siebie. Jednak przez 3/4 czasu zachowujemy się jak zwyczajni przyjaciele. Właśnie, gdyby reszta z nich dowiedziała się o tym, jak to czasem między nami bywa, pewnie nie byliby super szczęśliwi. Bardziej zszokowani i może nawet trochę zażenowani? Ale w ostateczności pewnie by to przyjęli i mogłoby być "jawnie" i ok. Jednak kiedyś czysto hipotetycznie rozmawiałam ze swoją najlepszą przyjaciółką (która poznała mnie z nim) jak to by było gdyby. Stwierdziła, że "nie wyobraża sobie takiej farsy, jesteś dla niego za dobra, nie pasujecie do siebie". Na każdą moją delikatną sugestię na to co robiliśmy, kiedy byliśmy w 2, że czasem jest za blisko, żeby było 'przyjacielsko' całkowicie się wyłącza i nie przyjmuje nic takiego do wiadomości, urywając temat nie komentuje w żaden sposób. Poza tym ufam jej 100%, nie ma tematu, na który nie możemy rozmawiać. Jest tylko TO, co jest pomiędzy mną, a nim, czego wszyscy, łącznie z nami nie przyjmują jawnie do wiadomości. Nie wiem co on myśli w głębi, nie raz niby żartem któreś zaczynało temat i było tylko "Ty mi się niby podobasz? FUUUUJ, w życiu! yyyyy!". Jednak naprawdę to nic nie zmienia, dalej o nim myślę bez przerwy i to nie myślą maniakalnie zauroczonej 13-latki, tylko myślą niemal dorosłej kobiety. Kobiety, która martwi się jego problemami chyba trochę bardziej niż on sam, zważywszy na to, że jest raczej lekkoduchem. ;). Jego mama nie lubi mnie, bo jestem miła i z dobrego domu. Uwielbia mnie, bo nie boję się zakląć na niego kiedy zawala szkołę, kiedy jest w delegacji wpadnę wyprasować mu koszulę, zrobić gorącą herbatę kiedy jest chory i mam cierpliwość do jego młodszego rodzeństwa, kiedy on wyrzuca je z pokoju gdy jesteśmy razem. On też w stosunku do mnie zachowuje się podobnie. Czytasz to i pewnie widzisz przykład niedoszłego szczęśliwego związku 2 nastolatków. Tylko dlaczego, skoro robimy to wszystko, kiedy pocałowałam go w policzek zareagował wręcz alergicznie? Kiedy wykażę odrobinę dodatkowego zainteresowania ponad to 'przyjacielskie', które jest takie jak właśnie opisałam, czyli bardziej wskazujące, że coś jest na rzeczy. Nie rozumiem tego wszystkiego, mam mętlik w głowie. Myślę, że warto byłoby spróbować być razem. Jesteśmy fantastycznymi przyjaciółmi, sporo znajomych widzi nas jak parę, zawsze wszędzie chodzimy razem, lgniemy do siebie fizycznie. Ale nic z tym nie robimy. Tak jak opisałam. Nic się nie dzieje, a jednocześnie dzieje się wszystko. Nie wiem co mam myśleć o jego zachowaniu, możesz zapytać jakiś znajomych chłopaków, o co w tym chodzi? Ja już nic nie wiem. Chyba go kocham, ale sama przed sobą nie chcę się do tego przyznać. Wspominałam mu, że nie uznaję związków w naszym wieku, ale z nami jest inaczej... a może nie jest? Myślę, że on czuje podobnie ale z jakiegoś powodu też z tym nic nie robi. Pomocy.

-Ada



Kochana Ado!
 

Zebranie wszystkich opinii zajęło mi chwilę czasu, ale z dumą prezentuję ci różne wypowiedzi, które mogą ci pomóc. ;)
Zacznę od tego, że masz wielkie szczęście posiadania tak bliskiej ci osoby. Ja też uważam, że jesteście na najlepszej drodze, żeby być bardzo zgraną i dobraną parą, ale prosiłaś niekoniecznie o moją opinię. Popytałam kilku moich znajomych, co sądzą o takiej sytuacji i najpierw przedstawię ci ich wypowiedzi, a później je skomentuję.

"Takie pytanie, które nasuwa mi się już na wstępie: Czy on wie, o jej uczuciach? Bo przyjaźniąc się, on może sobie całkowicie nie zdawać sprawy z tego, co ona czuje. A jeśli się przyjaźnią już dość długo, to gdyby chłopak coś do niej czuł, to raczej zrobiłby coś, żeby byli razem. Jeśli nie robi, to może zwyczajnie nic nie czuje. My nie myślimy tak, jak wy, że przyjaźń może się łatwo przerodzić w miłość. My traktujemy to tak, że jest albo przyjaźń, albo miłość. Kończę stwierdzeniem, że jeśli chciałby jakoś zamienić tą znajomość w związek, to by robił coś w tym kierunku. Takie jest moje zdanie."

Mikołaj, 16 lat

"Wiesz co, myślę że(w odniesieniu do reakcji otoczenia) nawet jeżeli ufasz swojej przyjaciółce to pamiętaj, że to Ty wiesz najlepiej w tym temacie i nie powinnaś się resztą przejmować. A sama relacja... nie ma możliwości żeby on sam o tym nie myślał. Nawet nie chodzi o kontekst, tylko o samą możliwość czy świadomość sytuacji, chociaż wydaje mi się że jeśli przez te 2 lata nie związał się z żadną inną dziewczyną to może właśnie jesteś powodem. Myślę że po 2 latach zostaje już tylko szczera rozmowa. Nie powinnaś się tego bać ani jego reakcji, bo na pewno zna temat i ma wyrobione zdanie na niego. To właściwie jest kluczowe i chyba jest jedynym możliwym krokiem do przodu. Myślę że trochę odwagi i szczerości rozwiąże tą sytuację."

Dawid, 17 lat

"Albo ona mu się nie podoba, ale wcale nie chcę być dla niej nie miły, bo jest super z charakteru... Myślę, że może po prostu albo przez doświadczenie bycia w związku jakimś, albo po prostu przez to, że chcę mieć przyjaciela, nie chcę żeby z tej relacji wyszedł związek, bo boi się że coś może siłę nie udać, że coś może wszystko posypać i straci wartościową dla siebie osobę, straci ją np. przez to że ich relacja będzie płytsza lub się rozejdą najzwyczajniej w świecie, ewentualnie mimo jej "znaków" nie jest pewny czy ona będzie chciała z nim być."

Grześ, 19 lat

"Pierwsze co mi przyszło na myśl to, że koleś boi się wziąć za nią odpowiedzialność. Z tego co wyczytuje to koleś obawia się tych zbliżeń, bo nie chce zepsuć tej relacji. Postępuje trochę nieodpowiedzialnie, bo robi jej ciągłe wzmianki o wspólnej przyszłości, a on zwyczajnie nie jest na nią gotowy. Wygląda na to, że jemu dobrze w takiej relacji, kiedy mogą się zwyczajnie przyjaźnić, pić, jarać bez zobowiązań. Być może warto poczekać na kolesia, aż zda sobie sprawę z tego, że on ją też kocha. A myślę, że zda sobie z tego sprawę."

Bartek, 18 lat

Pytałam specjalnie osoby w wieku zbliżonym do twojego. Tak patrzę na te odpowiedzi i teraz niespecjalnie mam co dodawać. Ogólnie chcę ci poradzić, żebyś z nim porozmawiała. To też radzą ci pytani przeze mnie chłopcy. Tutaj po prostu to będzie najlepsze rozwiązanie. Mam nadzieję, że przytoczone wypowiedzi ci się przydadzą i trochę rozjaśnią ci tą sytuację. Choć jak widzisz nie ma jednego sposobu "tak właśnie chłopcy myślą". Nie znam twojego przyjaciela i nie powiem ci, który z moich znajomych jest do niego najbardziej podobny.

Poruszę też trochę ten temat, który się pojawił już w pierwszej wypowiedzi, czyli czy chłopcy wierzą, że przyjaźń może się przerodzić w miłość. Tam w pierwszej wypowiedzi kolega powiedział, że zazwyczaj chłopcy nie zamieniają przyjaźni w miłość, wiec postanowiłam zapytać też kogoś innego. Oto odpowiedzi, jakie uzyskałam.

"To zależy. Znaczy, są przypadki które pozostaną przyjacielskie, a są takie, które mogą zmienić się w związek. Często facet może przyjaźnić się z kobietą, a gdzieś w tle może być jakaś uśpiona albo niewielka namiętność, która mogłaby rozbudzić obydwu i przerobić na parę. A są też relację, które tego nie mają i są po prostu przyjaciółmi."

Dawid

"Nie wiem, ale ja myślę, że właśnie z przyjaźni się rodzi miłość."

Grześ

"Jak najbardziej uważam, że przyjaźń może się przerodzić w miłość. Z moja obecną dziewczyną przyjaźniłem się przed związkiem ze 2 lata."

Bartek

Tak więc tutaj, jak widać, to też zależy od chłopaka, ale większość raczej uważa, że to jest możliwe, a niektórzy nawet mogą ci podać własny przykład. Dlatego myślę, że twój przyjaciel może mieć podobne zdanie i naprawdę w przyszłości możecie być parą.

Pozdrawiam,
Cocalotte.

Czy warto próbować?


Hej dziewczyny! Mam 16 lat, jestem w pierwszej klasie liceum i mam pewien problem dotyczący chłopaka. Znamy się jeszcze z gimnazjum, jednak nasza znajomość opierała się na mówieniu sobie "cześć" na szkolnym korytarzu. Mniej więcej pół roku temu napisał do mnie na fb, na początku to były zwykłe luźne rozmowy. Później zaczął dawać mi coraz wyraźniej znać, że mu się podobam, aż w końcu napisał mi to wprost. Wiem, że dla wielu dziewczyn takie wyznania przez różne komunikatory jest nie do końca ok, dla mnie też, ale on nie mieszka w tej samej miejscowości, po gimnazjum poszedł do szkoły w innym mieście więc nie pozostało nic innego jak sms-y czy fb. Wracając do tematu, odpowiedziałam, że nie chcę mu nic obiecywać i na razie traktuję go jak kolegę. Przyjął to dosyć dobrze pisaliśmy jak koleżanka z kolegą. Coraz lepiej się poznawaliśmy i coraz bardziej zaczynałam go lubić. Wiedziałam, że mogę z nim porozmawiać o wszystkim i zaczęłam mu w pełni ufać, jednak nie dopuszczałam do siebie myśli, że moglibyśmy być razem. On co jakiś wplatał w rozmowę coś typu "jesteś wyjątkowa" czy "znalazłem ideał dziewczyny", ale najczęściej obracaliśmy to w żart. Kiedy się dowiedział, że ktoś inny mi się podoba namawiał mnie, żebym spróbowała, a kiedy nie wyszło pocieszał (w sumie tylko on się tym przejął). Jakiś tydzień temu znowu wyszedł temat "podobasz mi się" tym razem na poważnie. On twierdzi, że samym pisaniem robię mu nadzieję i jeśli wiem, że nic z tego nie będzie to lepiej, żebyśmy przestali rozmawiać. Trochę się wtedy posprzeczaliśmy i od tamtego czasu się nie odzywamy. Nie ukrywam, że brakuje mi tych rozmów. Od jakiegoś czasu łapię się na wyobrażaniu sobie, jakby było gdybyśmy byli razem. On jest dla mnie naprawdę bardzo ważny i chyba stał się kimś więcej niż kolegą. Z jednej strony chciałabym spróbować, a z drugiej boję się, że nie będziemy się widywać. Nie wiem, czy warto się w to angażować. Potrzebuję rady kogoś obiektywnego, dlatego proszę o pomoc.

P.S dowiedziałam się przez przypadek, że w tygodniu "mieszka" w tej samej miejscowości co ja. To chyba jakiś plus. ;)

~Prim

Droga Prim!

Szkoda, że nie wyjaśniłaś kwestii widywania się, bo nie napisałaś, jak daleko od Ciebie mieszka i jakie macie możliwości co do spotykania się. Ale obstawmy, że po prostu nie mieszkacie zbyt blisko siebie, plus w tygodniu jest szansa na jakiś meeting.

Szczerze? Nie widzę kompletnie żadnych przeszkód w byciu razem. Z tego co napisałaś wynika, że bardzo mu na Tobie zależy i w sumie Tobie na nim też.

Ktoś mądry kiedyś powiedział, że miłość przetrwa wszystko. Najprawdziwsza prawda! Jeśli uczucie między Wami jest 
naprawdę mocne i nie wisi na niteczce, są duże szanse na szczęście w związku. Raczej nie inaczej :).

Czy warto się angażować? Na to pytanie odpowiedz sobie sama. Przemyśl, jak dużo znaczy dla Ciebie ten chłopak, jak dużo Was łączy i czy sobie ufacie. Bo oczywiście, że warto próbować różnych rzeczy, bo nuż wyjdzie z tego coś naprawdę wartościowego?

Poza tym pomyśl też o innych drogach komunikacji. Może dzwonienie, skype. albo normalne spotkanie? Pisanie to nie wszystko, pamiętaj. To, co przekazujemy na komunikatorach w małej części przekłada się na realne życie. Kontakt fizyczny jest równie ważny.

Lepiej jest kochać i stracić osobę kochaną niż nie kochać w ogóle.

Pozdrawiam,
Tincia
Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x