piątek, 31 stycznia 2014

Nieznośne myśli

Witajcie!
Mam pewien problem o ile gdy rozmawiam swobodnie np. z koleżankami nie przeklinam jednak w myślach nie mogę się od tego odpędzić nigdy nie mówię na głos ale w myślach. To już mnie bardzo denerwuje, może poradzicie jak sobie pomóc ?
—  Landrynka



Droga Landrynko!
Jeśli mam być szczera, to nie mam pojęcia, skąd mogą brać się myśli, o których mi wspominasz. Może po prostu jesteś faktycznie inna, niż naprawdę to pokazujesz, a prawdziwa osobowość i sposób bycia dają o sobie znać poprzez właśnie komunikację myślową? Jeśli chcesz żyć z nimi w zgodzie i chcesz się ujawnić z tym – możesz się temu podporządkować i stać się zupełnie inną osobą, jeśli natomiast nie i pozostajesz przy swoim, sposób na to rozwiązanie jest jeden – powstrzymanie myśli. Zawsze, gdy w Twoim mózgu pojawią się niepożądane słowa, krzyknij w swojej głowie: nie myśl o tym! i po prostu zablokuj swój mózg na tą sprawę. Powtarzaj tą czynność za każdym razem, gdy pojawią się jakieś niewypowiedziane, niechciane słowa. Jeśli będziesz sumiennie je blokować, po jakimś czasie powinny ustąpić, a Twoja głowa będzie lżejsza o jeden ciężar.
Pozdrawiam,
Luna

środa, 29 stycznia 2014

Yiruma

Ode mnie dzisiaj coś o muzyce. ;)

Przyznaję szczerze, że kiedy po raz pierwszy słowo "Yiruma", to skojarzyło mi się to bardziej z marką instrumentów Yamaha, niż z człowiekiem. Lee Ru-Ma (Yiruma to tylko pseudonim) jest koreańskim kompozytorem i pianistą. Ciocia Wikipedia mówi nam, że "wielokrotnie występuje na koncertach z pełną widownią w Azji, Europie i Ameryce Północnej". Nie przeczę, że tak jest, ale gdy pytam znajomych, czy znają takiego artystę, zazwyczaj widzę twarze pełne zdziwienia i słyszę odpowiedź, że pierwsze słyszą. To właśnie dlatego postanowiłam przybliżyć chociaż wam, drogie czytelniczki, tą postać.
Lee zaczął grać na fortepianie, gdy miał 5 lat. W wieku 11 lat przeprowadził się do Londynu i to tam rozwijał swoje umiejętności. Uczęszczał do The Purcell School of Music (to znana szkoła muzyczna w Anglii). Swoją pierwszą płytę wydał w 2001 roku w wieku 23 lat, od tego czasu wydał już kilka innych płyt, a jego kompozycje stają się coraz popularniejsze. Mogłabym napisać więcej o samym człowieku, ale głównie chciałabym zaprezentować wam kilka utworów tego artysty, a zainteresowane osoby z łatwością znajdą o nim informacje.
Zacznę od utworów bardziej znanych, które z melodii zapewne kojarzycie, a skończę na utworach, które osobiście bardzo lubię, ale znane aż tak nie są.


Zainteresowałam? Podoba wam się taki rodzaj muzyki? A może już wcześniej znałyście tego artystę?
Cocalotte.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Nastolatka z dużym biustem

Dziś mam dla was notkę, która z pozoru jest taka jak wiele innych, jednak zawiera w sobie drobny szczegół. Pytanie zadała mi jedna z naszych autorek. Jak widać również my mamy pewne problemy i czasem potrzebujemy aby ktoś inny spojrzał na nie krytycznym okiem.

Mam duży biust. Miseczka D + więcej i pojawia się tu problem właśnie. 
Mam 17 lat i powinnam ubierać się jak nastolatka, tylko w wielu rzeczach wyglądam wulgarnie, bo mam większy biust, jest bardziej widoczny i nie wygląda to dobrze. Chciałabym zapytać o to jak się ubrać aby wyglądać jak nastolatka, pomimo kobiecych kształtów. Przejrzałam notki na blogu, ale może coś tutaj jeszcze mi poradzicie. 
Większość nastolatek wypina pupy na zdjęciach by wyglądać doroślej, a ja mam problem z ubraniem się jak nastolatka. Parodia czysta parodia.
Miosza

Nie będę pisać 'Droga Mioszu', ani nic podobnego, bo sądzę, że zabrzmiałoby to co najmniej dziwnie. Pominę, więc tę oficjalną część notki.

Jeśli chodzi o Twój problem to nie powiem, że doskonale Cię rozumiem, bo należę raczej do tych bardziej płaskich dziewczyn i wiedz, że troszkę Ci zazdroszczę. Z drugiej strony jednak, z obserwacji i pewnego 'doświadczenia' wiem, że masz rację i w pewnym momencie (za)duży biust zaczyna być przeszkodą. Nie znam się na zdrowiu, ale słyszałam, że przysparza on pewnych kłopotów z kręgosłupem. Jednak nie o tym miałam pisać. Jeśli chodzi o wygląd to zobaczysz, że da się go polubić, trzeba tylko podpisać pakt pokojowy.

Najważniejszą rzeczą jest na pewno odpowiednio dobrana bielizna. Jeśli sama potrafisz poradzić sobie z jej zakupem to wyśmienicie, jeśli nie to może choć raz warto wybrać się do profesjonalnego sklepu gdzie braffiterka pomoże dobrać biustonosz idealny dla Ciebie. Zawsze dobrze ułożone piersi będą wyglądały ładniej i mniej wulgarnie.

Czas na dekolt
Jest to ta część ubrania, na którą powinnaś zwracać największą uwagę. Najlepsze dla Ciebie będą dekolty typu łódeczka, klejnot lub kantar. Na wizytowe okazje możesz dorzucić również dekolt-V i iluzję. Zazwyczaj odpadają natomiast wszelkie topy bez ramiączek lub z cienkimi i mocno wycięte dekolty. Jeśli nie wiesz jak wygląda, która z wymienionych przeze mnie opcji to podejrzyj . Właśnie z tego obrazka korzystałam.

Na co dzień
Do szkoły lub na spotkanie z kumpelami najlepsze dla ciebie będą dość luźne ciuchy. Swetry i tuniki. Nie opinają one biustu przez co nie jest, aż tak wyeksponowany i zwraca na siebie mniejszą uwagę. Jeśli jednak wolisz przylegające ubrania to pamiętaj o tym jakie dekolty powinnaś wybierać. Dobrze aby bluzki były jednokolorowe lub w motyw składający się z bardzo drobnych elementów. Odradzałabym wszelkie guziczki,drobne falbanki i podobne dodatki w okolicach biustu, gdyż tylko zwrócą one na niego uwagę i optycznie powiększą.



Imprezowo
Jeśli chodzi o kreacje na wieczór to akurat jesteś wielką szczęściarą. Przecież chyba każda z nas marzy o tym by na imprezie ściągać uwagę płci przeciwnej. Najprostszym sposobem na to jest seksowny wygląd, a Twoje piersi mogą Ci w nim tylko pomóc. Przede wszystkim nie bój się obcisłych ubrań. Zwracaj jednak uwagę na to jak układają się w nich piersi, jeśli wydają Ci się wulgarne to odpuść sobie i tak nie poczujesz się dobrze tej sukience. Jeśli boisz się, że nie będziesz obiektywna dla bezpieczeństwa na zakupy najlepiej wziąć ze sobą przyjaciółkę, ona trafnie i szczerze oceni czy wyglądasz zmysłowo czy jednak to co masz na sobie nadaje się bardziej w inne miejsce, którego nazwy nie wymienię.



Elegancko
Apel w szkole, sztywny obiad rodzinny czy rozmowa kwalifikacyjna. Łatwo się domyślić, że wyzywająca stylizacja nie jest odpowiednia na żadną z tych okazji. Jeśli chcesz wyglądać schludnie i elegancko postaw na proste ubrania z zakrytym dekoltem(na ostatnim zdjęciu koszula powinna być zapięta). Dobrze sprawdzi się klasyczna koszula, golf bez rękawów, lub prosta elegancka bluzka. Raczej daruj sobie ołówkową spódnicę, a szczególnie taką, która kończy się pod piersiami. Wiem, że swego czasu był szał na nie, ale już dawno minął, a poza tym to kompletnie nie będzie dobre wyjście.



Jak widzicie w tej notce podparłam się zdjęciami 3 gwiazd. Jako, że jest to pierwsza notka, w której odpowiadałam na problem mojej 'koleżanki po fachu' mam dla was pewną zabawę. Poniżej napisałam co należy zrobić.
1. Rozpoznaj wszystkie gwiazdy.
2. Pozostaw pod tą notką komentarz z ich imionami i nazwiskami w odpowiedniej kolejności.
3. W komentarzu umieść również kontakt do siebie (numer gg lub e-mail).
4. Kto pierwszy poda poprawną odpowiedź wygrywa drobną nagrodę-niespodziankę.
5. Pozostałe autorki bloga również mogą brać udział.

Mam nadzieję, że zarówno notka jak i mój mały konkurs przypadły wam do gustu.
3majcie się,
Nieuchwytna

Twierdzi, że mnie nie lubi i ciągle się kłócimy

Witaj Cocalotte!
Piszę do Ciebie, ponieważ potrzebuję rady osoby trzeciej, że tak to ujmę. Mój problem jest cóż, trochę dziwny i sama nie wiem co mam o nim myśleć. Jestem w pierwszej klasie liceum, poszłam do szkoły w mieście oddalonym od mojego i mieszkam w internacie. Jest to dość istotne dla sprawy. Jako, że jestem na mat-fizie, moja klasa to w większej mierze płeć przeciwna. Teoretycznie nie powinno być w niej konfliktów, wiadomo im mniej kobiet, tym mniej rywalizacji. Właśnie teoretycznie... Natrafiłam w klasie na pewnego osobnika płci przeciwnej, który jest dość specyficznym człowiekiem. Dodatkowy problem stanowi fakt, że mieszka w internacie razem ze mną, więc mimo innych pokoi i pięter widzimy się często i jesteśmy na siebie skazani. W sumie nie wiem jak określić naszą relację. Osobnik, nazwijmy go X, usilnie twierdzi że mnie nie lubi. Kłócimy się o wszystko, on dogryza mi, ja jemu. Zazwyczaj jestem ugodową osobą i nie lubię się kłócić, ale X stanowi wyjątek. X jest bądź co bądź bardzo inteligentny i uwielbia wygrywać. Ostatnio dowiedziałam się od jego siostry ciotecznej, że musi mieć z kim konkurować i ja padłam ofiarą. Często mu ustępuję, bo jak powiedziałam nie lubię się kłócić, jednak zaczyna mi już ta sytuacja porządnie przeszkadzać. OK mogę czasem się z nim podroczyć, nawet pobić nam się zdarza, jednak nie przesadzajmy. Dodatkowo dziewczyny z pokoju usilnie mnie z nim swatają, jak i większość klasy. My zaś ciągle swoje. Najgorszy jest fakt, że X ma straszne humorki, potrafi z rana ładnie powiedziawszy wydrzeć się na mnie, ponieważ jestem obok, a po lekcjach przyjść do mnie do pokoju ze smutną minką prosząc o zeszyt. Proszę Cię więc o radę, co zrobić żebyśmy przestali się kłócić oraz jaki może być powód takiego zachowania z jego strony? Każdy w klasie wie, jaki X jest, jednak z każdym się dogaduje, nigdy nie widziałam, żeby w zły sposób odezwał się do dziewczyny, jak stwierdził na Wigilii klasowej, jestem jedną z nielicznych osób, których nie lubi i mam ten zaszczyt, że robi wszystko byle mnie wkurzyć. Nie bardzo wiem co mam robić.
Z góry dziękuję :)
Pozdrowienia dla całej załogi NBS!
Mini


Droga Mini,
Przed dłuższy czas w ogóle się zastanawiałam, czy to moja kategoria, ponieważ zazwyczaj mam do czynienia z problemami miłosnymi, ale z drugiej strony nie mam nawet pomysłu, do jakiej kategorii cię odesłać, dlatego postaram się sama ci pomóc. Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to próba porozmawiania z tym chłopakiem. Zawsze byłam zwolenniczką rozmów i myślę, że to najlepszy sposób rozwiązywania problemów. Bardzo możliwe, że on nawet nie wie, że tak się zachowuje, a może też nie wiedzieć, że sprawia ci tym przykrość i cię denerwuje. A jeśli wie, to wypadałoby przeprosić. Nie pozwól się tak traktować. Powiedz mu, że nie życzysz sobie takiego zachowania i zobacz, jak zareaguje, może cię posłucha, a nawet jeśli nie, to skłonisz go do zastanowienia się, czy to jest odpowiednie zachowanie. Pytasz też jaki jest powód jego zachowania, ale na to pytanie ciężko jest odpowiedzieć, gdy się chłopaka nie zna. Ja jako osoba odpowiadająca na pytania związane z miłością, mam już chyba taki nawyk szukania wszędzie flirtu lub chociaż zainteresowania, a naprowadzają mnie trochę twoje koleżanki, których zdanie opisałaś. Przyjmuję więc możliwość, że podobasz się temu chłopakowi i to jest jego sposób zwrócenia na siebie twojej uwagi. Co prawda jest to sposób rodem z podstawówki (ciągnięcie za warkoczyki i zabieranie ołówków z piórnika), ale mówi się, że chłopcy dorastają później, więc i w liceum można czasami spotkać się takimi zachowaniami. Możliwe jednak, że w całej tej sytuacji nie ma uczuć, tylko właśnie chęć rywalizacji i konkurencji. Właściwie jest to bardziej prawdopodobne, ponieważ chłopak jasno powiedział, że cię nie lubi, ale lubi cię denerwować. Pamiętam, że kiedyś (właśnie w podstawówce) też miałam taką sytuację. Po latach dowiedziałam się od chłopaka, który mi dokuczał, że wystarczyło po prostu nie reagować. Jeśli chcesz, możesz się w to zaangażować i konkurować z nim (kto wie, może nawet wygrasz) albo możesz właśnie zacząć go ignorować i nie zwracać uwagi na jego zachowanie. Możliwe, że po pewnym czasie odpuści sobie i da ci spokój, ponieważ zauważy, że tutaj już nic nie może zdziałać. Jeśli wybierzesz opcję ignorowania, to pamiętaj, żeby się zaopatrzyć w wielkie pokłady cierpliwości, ponieważ początkowo jego zachowanie może być jeszcze bardziej intensywne, żeby cię sprowokować, dopiero po dłuższym czasie odpuści. Jeśli zaś samo ignorowanie jego zachowania nie podziała, to odsuń się od jego osoby i ogranicz tą znajomość do absolutnego minimum, co oznacza m. in. niepożyczanie zeszytów, brak rozmów. Podsumowując masz trzy wyjścia: rozmowa, odgryzanie się lub ignorowanie. Co wybierzesz, to już twoja decyzja, ale myślę, że wszystko może choć trochę pomóc.
Pozdrawiam,
Cocalotte.

sobota, 25 stycznia 2014

Szmaragdowa tablica

Chciałabym powitać wszystkich bardzo serdecznie. Cieszę się, że mogę dołączyć do ekipy tego bloga. Będę publikować swoje recenzje książek i filmów. Ze względu na ograniczoną możliwość dysponowania czasem (studia to zajmujące hobby) nie jestem w stanie ich pisać na zasadzie dialogu z czytelnikami. Jeśli jednak pojawią się jakieś sugestie co do gatunku lub tytułu, to w pierwszej wolnej chwili postaram się na nie odpowiedzieć odpowiednim wpisem.
Tyle tytułem wstępu, przejdźmy do meritum.


Tytuł: Szmaragdowa tablica
Autor: Carla Montero
Gatunek: mieszanka romansu i powieści sensacyjnej
Ilość stron: 672



Co mówi okładka?
Madryt, początek XXI wieku. Ana pracuje w Muzeum Prado, prowadzi spokojne życie u boku Konrada, bogatego niemieckiego kolekcjonera dzieł sztuki, aż do chwili, gdy pewien list napisany podczas drugiej wojny światowej naprowadza go na ślad tajemniczego obrazu Astrolog przypisywanego Giorgionemu, malarzowi epoki renesansu. Skuszony wielką wartością tego dzieła, Konrad przekonuje Anę, żeby zajęła się jego poszukiwaniem. Mimo piętrzących się trudności Ana odkrywa nie tylko zawiłe losy rodziny, która od pokoleń strzeże Astrologa, ale i niezwykłą prawdę, która całkowicie zmienia jej życie.
Paryż podczas niemieckiej okupacji. Major SS Georg von Bergheim, żołnierz elity i bohater wojenny, dostaje rozkaz: ma odnaleźć obraz Giorgionego znany jako Astrolog. Hitler jest przekonany, że dzieło kryje wielki sekret – kto go odkryje, będzie rządził światem. Poszukiwania prowadzą majora do Sarah Bauer, francuskiej Żydówki. Rozpoczyna się niebezpieczna gra, której konsekwencje będą zaskakujące dla nich obojga.
”Szmaragdowa tablica” to nie tylko napisana z rozmachem historia o poszukiwaniu zagadkowego dzieła sztuki, ale i niezwykła opowieść o zakazanej miłości, która zdarzyła się wbrew wszelkim przeciwnościom.

Moim zdaniem
„Szmaragdową tablicę” dostałam na urodziny od swoich współlokatorek. Od momentu, kiedy ujrzałam tę książkę w Empiku, czułam, że muszę  ją koniecznie przeczytać. Liczyłam na to, że wciągnie mnie kompletnie, że nie będę mogła się od niej oderwać. I nie zawiodłam się.
Do zalet książki można z pewnością zaliczyć nieczęsto spotykaną budowę. Akcja toczy się dwutorowo, a historia Any poszukującej „Astrologa” przeplatana jest opowieścią o Sarah, która skrywa niebezpieczną tajemnicę. Muszę przyznać, że wątek historyczny podobał mi się bardziej, niż ten współczesny, co nie znaczy, że jest w jakimś stopniu gorszy.
Pomimo swych rozmiarów książkę czytało się szybko i przyjemnie już od pierwszych chwil. Pojawia się kilka zaskakujących epizodów, które sprawiają, że ciężko odłożyć ją na bok i wrócić do szarej rzeczywistości. Minusem jest niestety przewidywalność wątków miłosnych, zarówno w warstwie współczesnej, jak i tej z II-giej wojny światowej. Nie zniechęciłam się jednak, gdyż to poszukiwanie obrazu jest głównym motywem powieści. Można zatem przymknąć oko na tę drobną niedoskonałość.
Poszukiwania, do których Konrad zachęca Anę, prowadzą do odkrycia wielu mrocznych sekretów. Legendarny obraz, o którym ciężko znaleźć wiarygodną informację całkowicie zmienia jej życie. A niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku...
Jednak nie tylko Ana będzie musiała zweryfikować to, kto jest jej prawdziwym przyjacielem. Sarah Bauer w okupowanej Francji musi się strzec na każdym kroku. Bycie Żydówką i skrywanie niezwykłego sekretu stanowią mieszankę wybuchową, która może kosztować ją życie.
Podsumowując, polecam każdemu, kto lubi podczas czytania poczuć dreszcz emocji. Po ukończeniu książki trudno się rozstać z głównymi bohaterami, gdyż wywołują bardzo pozytywne emocje. Szczególnie warto zwrócić uwagę na postać Georga von Bergheima, zaprzeczającej obrazowi niemieckiemu nazisty, który wpisany jest w naszą mentalność.
Ocena: 9/10

BlackChandelier

piątek, 24 stycznia 2014

Nie potrzebuję towarzystwa

Na początku dziękuję za pomoc w wielu wcześniejszych sprawach, a teraz wracam do was znów, byście mi pomogły.
Kochana Luno, otóż mam problem. Tzn. nie wiem, czy tak mogę to określić, ale potrzebuję jakiegoś wsparcia i kogoś, kto mnie wysłucha. Nie potrafię sobie ze sobą poradzić. Opiszę Ci to w punktach, bo na mój problem składa się kilka czynników, więc tak Ci będzie łatwiej coś zaradzić, jeżeli w ogóle zdecydujesz się mi pomóc.
Nie potrafię porozumiewać się z ludźmi. Nie chodzi tu o to, że nie wiem, co im odpowiedzieć lub o czym rozmawiać. Jest to raczej taka niechęć do rozmowy z wieloma ludźmi. Czasem mam tak, że nie mam ochoty przebywać w jakimkolwiek towarzystwie, bo widzę, jak różnie się od ludzi, jak różne mamy poglądy. Nie potrafię z nimi rozmawiać, bo uważam wielu ludzi za osoby niepotrafiące mnie zrozumieć (i vice versa). Nie umiem po prostu nie uważać człowieka za idiotę. Większość moim zdaniem takich jest - płytkich, zidiociałych, głupich.
2. Rodzina niezbyt mnie akceptuje. Ogółem to olewam wszystko, co oni o mnie sądzą, bo mnie to nie rusza. Z ojcem to już w ogóle nie chce mi się gadać, nie potrafiłabym nawet. Gdy tylko go widzę to mam ochotę wyjść z pomieszczenia lub rozszarpać go. Doszło do tego, że nie umiem mu nawet na nic odpowiedzieć, cały czas rzucam chamskie odzywki. Nie zależy mi na nim, i z jego strony chyba to samo. 
Z mamą jest nieco lepiej, mimo, że spędzamy ze sobą bardzo mało czasu, rozmawiamy około 40-60 minut na dzień, rano i potem po moim powrocie ze szkoły. Też bardzo często nie chce mi się z nią rozmawiać, bo czuję, że nie jestem dla niej idealną córeczką.
Z rodzeństwem jest różnie, ogółem też bardzo komentują moje zachowania, nie w pełni mnie akceptują. Z jednym z rodzeństwa nigdy nie miałam zbyt dobrego kontaktu, jest kilka dobrych lat ode mnie starszy, więc nie ma się co dziwić. Drugie z rodzeństwa jest natomiast w zbliżonym wieku, zazwyczaj mam dosyć jego towarzystwa, bo często mam ochotę być sama, właśnie wtedy, gdy on odczuwa potrzebę zwierzenia mi się.
Tylko z mamą i z drugim z rodzeństwa spędzam najwięcej czasu.
3. Momentami mam dosyć moich przyjaciół, czuję się w ich towarzystwie wyalienowana, tak jakbym w ogóle nie istniała przy nich. Przyjaciółki są bardzo ładne, i całkiem mądre. Ja natomiast nie za bardzo. One cały czas się śmieją, są radosne, a ja chodzę przygnębiona, głównie z tych powodów, które wymieniłam i jeszcze wymieniam. 
W ogóle było tak, że przyjaźniłyśmy się w cztery osoby. Z jedną w ciągu wakacji kontakt strasznie się urwał, po powrocie do szkoły nie udało się odbudować więzi w takim stopniu, jak to było przed wakacjami. Nie potrafię jej ufać, a dodatkowo spędza z nami wiele mniej czasu i wiem, że to się już rozleciało. Że tego się nie naprawi. Nawet nie zabiegam o to, bo już na niej nie zależy mi tak, jak kiedyś. Różnię się z nią totalnie.
Z drugą z przyjaciółek kiedyś łączyła mnie dużo silniejsza więź, byłyśmy prawie jak siostry, mnóstwo czasu razem, prawie non-stop sms, czy na pewno u nas wszystko w porządku, nawet podobnie się ubierałyśmy. Ale teraz wcale ze sobą nie piszemy, w szkole odczuwam wrażenie, jakbym nie była dla niej ważna, gdy coś powiem to ona wzrusza ramionami. Też zauważyłam, że spędza wiele czasu mniej z nami. Chwilami jest dobrze, rozmawiamy ze sobą, jesteśmy dosyć blisko, ale po chwili wszystko się psuje i czuję, jakby była zupełnie obca.
Trzecia z przyjaciółek jest dosyć bliska, aczkolwiek nie tak bardzo, jak kiedyś była ta druga. Po prostu spędzamy ze sobą dużo czasu, choć czuję, że ona nie zawsze mnie rozumie. Staram się ją wspierać, gdy wyżala mi się, pomagam jej, doradzam. Tu nie mogę nic więcej powiedzieć, bo akurat wszystko się z nią układa.
— Smutas.


Drogi Smutasie!
Wszystkie problemy, które mi przedstawiłaś, są ze sobą ściśle powiązane, a problem leży nie w niczym innym, jak w Twojej psychice. Odpowiem na poszczególne punkty po kolei, tak, jak mi je przedstawiłaś.
Zastanawiam się, czy w Twoim życiu wcześniej nie wydarzyło się coś bardzo przykrego – czy nie zawiódł Cię może przyjaciel, czy nie wpadłaś w stan depresyjny, ktoś nie wywarł złego wpływu na Twoją psychikę. Mogę się mylić, bo nie znam się dokładnie, ale tak to wygląda z mojego punktu widzenia. Być może ktoś Cię skrzywdził lub mocno rozczarował i teraz Ty zamknęłaś się na cały świat, generalizując wszystkich ludzi do jednego poziomu o nazwie „idiota”. Niestety, nie ruszysz z miejsca, jeśli nie zmienisz swojego punktu widzenia. Przysiądź spokojnie, gdy znajdziesz dla siebie czas, i zastanów się, co sprawiło, że się zmieniłaś. Przeanalizuj dokładnie swoje życie. Wypisz na kartce przykre wspomnienia. Na drugiej te, które zakodowały się w Twojej pamięci jako te dobre, podnoszące na duchu. Z pewnością tych złych będzie więcej, a to dlatego, że nasz mózg zapamiętuje lepiej to, co nas bolało – być może, aby, pamiętając błędy i konsekwencje z nimi się wiążące, nie popełnić ich po raz kolejny, ale to tylko moja teoria. Gdy już będziesz miała dwie kartki, weź tą z negatywnymi wspomnieniami, podrzyj i wyrzuć. Często takie fizyczne, realne „pozbywanie się” problemów pomaga nam z odpowiednim nastawieniem – nawet jeśli nasze czyny były tylko symboliczne. To samo możesz zrobić ze wszystkimi negatywnymi emocjami, które żywisz do ludzi. Przecież wszystko może być tak dobrze, jak dawniej – wszystko zależy tylko od Ciebie. Gdy dojdzie jednak do spotkania i znów do Twojej głowy przyjdą myśli, które mi wcześniej opisałaś – typu: jakim on jest idiotą; Boże, jaka kretynka; ależ ona jest płytka i tak dalej, zastosuj wtedy technikę powstrzymania myśli. Krzyknij w swojej głowie: nie myśl o tym! i staraj się być uprzejma. Powtarzaj czynność tak długo, aż złe odczucia odnośnie osób drugich całkowicie nie znikną. Nie musisz być już ponurą osobą – uśmiechaj się miło. Może być to wbrew Tobie, ale czy nie wyjdzie Ci to na dobre?
Chociaż specjalistą od rodziny i przyjaciół nie jestem, postaram się coś poradzić, jednak bardziej z psychologicznego punktu widzenia. Z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciach. Nie ma i nie będzie rodzin idealnych, jak długo tworzą ją istoty nieidealne. Zacznijmy od Twojej relacji z tatą. Nie dziwi mnie ona, ponieważ ja też mam problemy z porozumiewaniem się ze swoim rodzicielem, jednak ta sytuacja różni się trochę od Twojej, ponieważ on zazwyczaj wyciąga rękę na zgodę. Podstawowym pytaniem, jakie powinnaś sobie zadać, jest: dlaczego tak na niego reaguję? Może Twój tata ma cechy charakteru, których Ty akurat nie lubisz, przez co odsuwasz go na bok? Odpowiedz mi, a w zasadzie to sobie, na jedno pytanie, moja droga: czy Twoja rodzina jest patologiczna? Czy bili Cię (zwykłe karcenie nie ma tu nic do rzeczy), a któryś z Twoich rodziców jest alkoholikiem i przez niego nie macie środków do utrzymania? Nie? W takim razie czy masz powód, aby odsuwać swoją rodzinę na bok? Między ludźmi spokrewnionymi ze sobą bywa bardzo różnie – i nikt nie wybiera, gdzie się przecież urodzi. Ale każdy może zmienić coś w swoim otoczeniu. Weź ciężar tej nietrwałej nici na barki i zacznij od swojego taty. Tak, jak pisałam: pomyśl, dlaczego go nie lubisz. Czym sobie zasłużył na takie „chamskie odzywki”, jak to nazwałaś. Potem pomyśl inaczej – kto był przy Tobie, gdy byłaś chora? Kto Cię przewijał, karmił i sprowadził na świat? Kto chodzi do pracy i dba o to, abyś Ty miała to, czego zapragniesz? Abyś mogła się uczyć, jeździć na wycieczki, wychodzić z koleżankami, chodzić do kosmetyczki, mogła sobie kupić laptopa, nowe ubrania, albo chociażby miała bieżącą wodę w kranie? Nieważne, jak bardzo go nie lubisz – okaż mu przynajmniej szacunek i wdzięczność za to, co Ci daje. Potem przysiądź razem z nim i porozmawiaj – jak dorosły z dorosłym, o tym, co Ci się nie podoba i, że chcesz już zażegnać tą wojnę. Pamiętaj jednak o spokoju, nie podnoś głosu i nie mów płaczliwym tonem. Z każdym można się dogadać – wystarczy tylko chcieć.
Jako „antidotum na mamę” polecę Ci także szczerą rozmowę – powiedz jej po prostu o tym, co czujesz i zapytaj, czy też tak uważa. Po prostu rozmawiając można bardzo wiele załatwić i dojść do konsensusu. Wierzę, że Twoja mama Cię zrozumie i wszystko będzie dobrze.
Do rodzeństwa natomiast radzę podejść inaczej – a przynajmniej do tego starszego z nich. Gdy on (bądź ona) zacznie komentować Twoje zachowanie, sposób bycia – odpłać im się pięknym za nadobne. Możesz ich przedrzeźnić albo powiedzieć inne słowa, ale tym samym tonem głosu. Tak zwana „technika lustrzanego odbicia” często działa szokowo na osobę drugą. Możesz też ewentualnie, w trakcie jego/jej komentarzy, zacząć naśladować zwierzę, które akurat skojarzy Ci się z tonem głosu Twojego napastnika – po czym, gdy zamilknie, dodaj, że tak właśnie słyszysz go, gdy zaczyna irytująco do Ciebie mówić. To także działa jak kubeł zimnej wody – na pewno zastanowi się, nim zacznie komentować drugi raz. Jest też tak zwana „technika wrzasku i rabanu”, jednak jej raczej w tym przypadku nie polecam. Możesz podnieść głos na brata/siostrę, ale raczej nie radzę niczym rzucać ani nic psuć. Skutek będzie odwrotny do zamierzonego, a w dodatku rodzice poprą stronę tego drugiego. Postaraj się też zrozumieć, dlaczego Twoje rodzeństwo tak na Ciebie reaguje. Może Ci czegoś zazdrości? Staraj się wybadać ten fakt. Co do drugiego z rodzeństwa – radzę nabrać wody w usta, gdy przyjdzie do Ciebie się zwierzać. Ty nie masz ochoty go słuchać – on nie musi mieć, gdy Ty będziesz potrzebowała pomocy. Rodzina działa przecież na wzajemnym zaufaniu i pomocy za nic. Skoro on jej potrzebuje – daj mu ją, przynajmniej wysłuchując tego, co ma do powiedzenia. Może z jakiegoś powodu nie może powiedzieć tego komuś innemu? Okaż trochę empatii i zrozum, że musi być mu ciężko. Wkrótce przecież może się na Ciebie zamknąć, a w dodatku będzie więził/a w sobie swoje emocje, co może skończyć się naprawdę bardzo, bardzo źle. Ludzie robią różne rzeczy, gdy są na skraju wytrzymałości. W moim przypadku skończyło się to naprawdę łagodnie, bo jedynie wybuchłam płaczem na lekcji śpiewu. Inni natomiast mogą popaść w depresję bądź wybuchnąć złością i zmieść z powierzchni każdego, kto znajdzie się w polu rażenia. Przełknij więc swoje „widzimisię” i wysłuchaj, pociesz – bądź dobrą siostrą, a na pewno brat/siostra odpłaci Ci się tym samym. I w dodatku zyskasz przyjaciela.
Co do pierwszej z przyjaciółek – nie warto o nią zabiegać, skoro od Was już i tak odeszła. Zrobiła to przecież z własnej woli, z pełną świadomością – dlatego jej nie zatrzymujcie.
Do drugiej przyjaciółki także polecę Ci złoty środek – rozmowę. Upewnij się jednak najpierw, że Ci na niej zależy i chcesz, aby było tak dobrze, jak dawniej. Jeśli dopowiedź brzmi: tak, to znaczy, że warto jest zdobyć się na rozmowę – nieważne gdzie, w szkole, na podwórku, facebooku, gg, gdziekolwiek, gdzie będziesz czuła się pewnie. Zapytaj ją wprost, dlaczego tak się stało, że teraz są od siebie jakby oddalone. Kto wie, może coś się zmieniło w jej życiu – albo nie pasują jej niektóre z Twoich zachowań?
Z trzecią przyjaciółką radzę Ci rozwijać kontakty. To nic, że czasem Cię nie rozumie – nie denerwuj się za to, nie każdy musi wszystkich pojmować idealnie. Bądź cierpliwa i tłumacz jej niektóre rzeczy. Ona Ci się zwierza – rób to samo. Wykazała już swoje zaufanie względem niej – pokaż, że Tobie też na niej zależy.
I przede wszystkim – nie myśl więcej, że jesteś gorsza! Nieważne, czy jesteś szczupła czy pulchna, jaki masz kształt twarzy, jakiej długości włosy. Każda zadbana kobieta jest doceniana!
Jeśli potrzebowałabyś wciąż mojej pomocy – nie krępuj się, pisz na maila!
Pozdrawiam,
Luna
Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x