wtorek, 22 listopada 2016

Poradnik: Kiedy skończyć z „przyjaźnią”


Kiedy jest się przyjacielem?

Źródło: http://www.pozytywniej.pl/upload/c6109306511b8ed6c52616fc79398a9b6389.jpg

     To nie będzie kolejny post o tym, jak być dobrym przyjacielem. Nie. To post o tym, aby odpowiednio zauważyć, kiedy ktoś jest naszym przyjacielem, a kiedy udaje lub zwyczajnie ta relacja nie może wyniknąć z waszego kontaktu. Tak. Z nie każdej pary osób urodzi się uczucie, tak samo w przyjaźni trzeba się dobrać.


     Lubię obserwować ludzi i ich poznawać, choć czasem to stresujące przeżycie, kiedy jest się nieśmiałym. Właśnie z jednej obserwacji w liceum, zauważyłam jak wyraźnie jedna koleżanka chciała wręcz ułożyć sobie swoją paczkę znajomych, nie zważając na to czy chcą z nią przebywać. Rozumiem, dobrze ułożyć sobie cel, aby kogoś poznać, zrobić na nim dobre wrażenie, aby chciał z nami przebywać. Jeżeli ktoś dąży do tego z umiarem i nie na siłę, to często się udaje. Jednak czasem zwyczajnie bywa tak, że się rozczarujemy, bo dana osoba nie jest taka, jak sobie ją wyobrażaliśmy czy coś podobnego. Lecz ona organizowała spotkania, na które nie wszyscy z tej wyróżnionej grupy przybyli. Pretensje dlaczego i czemu to oni tak mało się odzywają w rozmowach. Prezent dla koleżanki, a właściwie przyjaciółki, chociaż tak niewiele się znają. Wyryte inicjały i największa przyjaźń na świecie. Koleżanka pewna siebie i zdecydowanie dominatorka. Musiała postawić na swoim. Nie rozumiała prostych komunikatów ze strony innych osób, a jedynie chciała spełnić swoje cele. Jak więc uniknąć podobnych sytuacji? Kiedy nie warto się starać?

  • Nie mam czasu 
    • Cięgle słyszycie takie słowa od przyjaciółki? Umawia się i potem się wyślizguje z umówionych wizyt? Uwierzcie mi, że mimo braku czasu, jeżeli naprawdę zależy nam na spotkaniu z daną osobą, to znajdziemy czas w zabieganym życiu. Nawet godzinę i nawet nie dziś, a za tydzień. Jednak zawsze znajdziemy. Także jeżeli ktoś wiecznie mówi, że jest zajęty i nie proponuje w zamian innego terminu, to prawdopodobnie nie jesteście dla tej osoby aż tak ważną osobą, aby chciała spędzić w waszym towarzystwie trochę czasu z własnej woli.

  •  Nigdy pierwsza/pierwszy się nie odzywa
    • Podobno dziewczyny mają to do siebie, że rzadko piszą pierwsze np. do chłopaka, oczekując, że to on pierwszy napisze, że to on musi zrobić pierwszy krok. Z tego co mi wiadomo, w przyjaźni też tak czasem bywa. Akurat mam inne zdanie w tej kwestii i uważam, że nie należy przerzucać się tym „przykrym” obowiązkiem. Jednak przejdźmy do rzeczy. Chodzi głównie o bierność jednej z osób. Jeżeli to zawsze Ty dzwonisz, Ty się umawiasz, Ty przejmujesz inicjatywę, to należałoby się zastanowić czy dana osoba na pewno chce się z nami widzieć czy tylko nie potrafi odmówić, kiedy jej się proponuje. Są ludzie, którzy po prostu czekają, czekają i czekają z utęsknieniem na propozycje spotkania, ale z jakiegoś powodu się do nas nie odezwą. Niestety istnieją też tacy, którzy bardzo chętnie sami zadzwonią i umówią się z kimś innym, a do nas nie raczą się odezwać. Taka druga grupa, to zwyczajnie znak dla nas, że coś jest nie tak. Jeżeli chodzi o pierwszą grupę, należałoby dać znak w rozmowie, że chcielibyście, aby dana osoba też coś kiedyś zaproponowała.  
    • Pamiętajcie, osoba, która proponuje nam spotkanie musi się odważyć na taki krok. Także ryzykuje odmowę z naszej strony lub zyskuje radość, że ktoś chce z nią przebywać. Nie przerzucajmy się tym „przykrym” obowiązkiem i wykażmy trochę inicjatywy.

  • Jej/Jemu wolno a mi nie
    • Znaleźliście kiedyś idealnego człowieka, który wszystkim pasuje i absolutnie nie popełnia żadnego błędu i ma same zalety? Ja jeszcze nie. Krąży po internecie cytat, że: „przyjaciel to ten, który akceptuje wszystkie nasze wady”. Cóż w dużej mierze się z tym zgadzam. Może poza takimi, którym wyrządza naprawdę wielką krzywdę i należałoby z tą wadą walczyć. Jednak zdarza się, że przeszkadza nam czyjeś spóźnialstwo, plotkowanie o kimś, obrażanie się o byle co itp. A jednak sami równie często to robimy lub na odwrót. To już hipokryzja. Zwłaszcza, jak osoba długo wypomina nam nasze „grzeszki”, a swoje dość mocno bagatelizuje. No bo jak… równi i równiejsi? 

  • Kiedy zwraca się TYLKO, gdy czegoś potrzebuje
    • Tutaj należałoby szczególnie przeanalizować przypadek. Zdarzają się ludzie, którzy odzywają się często wtedy, kiedy czegoś potrzebują, ale potem za jakiś krótki czas, proponują nam spotkanie czy rozmawiają o czymś luźnym. To jest w porządku. W końcu czasem potrzebujemy pomocy innych, jeżeli nie stawiamy w stu procentach na liczenie na siebie. Jednak sporo tych fałszywych właśnie wykorzystuje nas, chcąc tylko brać, a nic nie dawać. 

  • Gdy w pojedynkę, to zawsze razem, ale w grupie to już co innego…
    • Kiedy jesteście sam na sam, ktoś poświęca Wam sto procent zainteresowania. Może angażuję się nawet aż za bardzo. Jednak gdy spotkacie chociaż jedną osobę więcej, to zostajesz zepchnięta przez nią, a to tamta staje się głównym zainteresowaniem. Nie, nie chodzi mi o to, że kiedy ktoś dochodzi do rozmowy, to zwyczajnie też z nim rozmawiamy. Nie, to jest jak najbardziej w porządku. Tylko gorzej, kiedy rozmowa zaczyna właściwie kroić się pomiędzy obiema osobami, a trzecia sobie siedzi odizolowana. Coś już wtedy jest nie tak. Zwłaszcza, kiedy to nie jest jednorazowa sytuacja i nasz „nowy” towarzysz zwyczajnie nie może się doczekać aż w końcu coś tak wygada. Jednak jeżeli zdarza się to notorycznie, no to widocznie, ktoś łapię się nas jak ostatniej deski… 

  • Gada, wciąg gada i gada…
    • Och, zdarzają się gaduły. Oczywiście. Nie ma w tym nic złego, jeżeli tylko potrafisz drugiemu człowiekowi dojść do słowa. Sygnałem ostrzegawczym dla nas, może być  widoczny brak zainteresowania ze strony przyjaciela, kiedy to my dzielimy się z nim jakąś informacją. Nawet jeżeli jesteśmy typem słuchacza, to druga osoba, nawet największa gaduła, powinna zrewanżować się czymś podobnym. Każdy człowiek chciałby być akceptowany, interesujący chociaż dla jednej osoby, więc jeżeli naprawdę lubimy kogoś, to postarajmy się o zainteresowanie. I poświęć tej osobie, choć trochę uwagi wzrokowej, zamiast gapić się w telefon.
Źródło: https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/0b/16/a1/0b16a1bf03eb689e5407c5c4af02d51c.jpg
  • To musisz zmienić. Nie wyjdę tak z Tobą! - brak poszanowania naszych wyborów
    • Kiedy ktoś na siłę chce nam narzucać swoje wybory, mówiąc że powinnaś to i tamto. „Nie, nie zakładaj tego, to jest okropne!” lub „Powinnyśmy ubierać się tak samo, musisz kupić ten sweter, co ja!”, "Ta muzyka jest okropna. Nie słuchaj tego!" czy też „Nie jedz tego, to nie zdrowe!”, „Nie spotykaj się z nim. On nie jest fajny”. OK. Nie ma nic w tym złego, kiedy delikatnie wyrazimy swoje zdanie np. „Lepiej pasowała by Ci ta bluzka” czy też „Parówki są niezdrowe, wiesz co tam jest?”. Jednak nie możemy decydować za kogoś. Jeżeli ktoś ma ochotę zjeść tego hamburgera, parówkę czy cokolwiek, to dajmy mu to zrobić. To jego życie, a nie nasze. Choć może boleć, że ktoś robi coś nie tak, to uwierzcie, że nie da nam nic, to że go zmuszamy. Także jeżeli ktoś na siłę chce zmienić Twoje życie i wręcz robi Ci milion zakazów i doszczętnie Cię obserwuje czy ich przestrzegasz… skończ z taką relacją.


Post stworzony na podstawie własnych obserwacji i moich doświadczeń życiowych. A jakie Wy macie przemyślenia odnośnie przyjaźni? Kiedy wiecie, że ta relacja właśnie zasługuje na to miano?


Pozdrawiam,
Shana

niedziela, 20 listopada 2016

Facebook wkracza do akcji



   Pomimo braku pytań, próbujemy z powrotem wrócić do aktywności. Rodzą się nowe posty i odżywa facebook. Miosza - nasza dawna autorka, przybyła z nowymi pomysłami i dzielnie ruszyła już z dwoma postami, które widnieją na facebooku. Zapraszamy do polubienia i śledzenia również FB. Ponieważ oprócz informacji o nowych postach, pojawią się też wpisy, których na blogu nie znajdziecie. Możliwe, że i jakiś konkurs się pojawi. Czekamy na Waszą obecność nie tylko na blogu w postaci komentarzy, ale i na fb :)



Pozdrawia administracja bloga,
Shana i Lullaby

środa, 2 listopada 2016

Dietetyka

Gify ze Spongebobem zawsze w cenie

Hej!
Mamy dla Was malutką, ale znaczącą informację! Świeże mięsko na pokładzie! Dołączyła do nas nowa autorka - Diana. Znajdziecie ją w dziale Zdrowie. Jednak, śladem Autora, Diana nie zajmuje się całym działem, a jedynie jego jedną kategorią. Nową, świeżutką kategorią: Dietetyką. Jeśli więc macie problem natury żywieniowej lub chciałybyście zgłębić swoją wiedzę w kwestii dietetyki - zapraszam do zadawania pytań. Możecie je publikować w dziale Zdrowie (miło byłoby zostawić na początku lub końcu pytania dopisek Dietetyka). 

Kończąc: już po Halloween, zabieramy się więc za Święta Bożonarodzeniowe - już tuż tuż :D.

Pozdrawiam,
Lullaby

niedziela, 23 października 2016

Sposoby na bezsenność

    Nie mając zbyt długo pytań we własnej kategorii(przynajmniej tych na blogu, a nie na poczcie), postanowiłam podzielić się z Wami pewnym problemem i kilkoma rozwiązaniami w tym temacie.
    Przez długi czas miałam problemy z bezsennością i czasem również zdarza mi się je miewać, ale dużo rzadziej. Wiele osób, które znam też miewa nieprzespane noce. Może jeden z pomysłów na  przespaną noc w końcu zadziała?


Co może być przyczyną braku snu? 

  • Leki nasenne

Osobiście unikam lekarstw jak ognia. Zażywam tylko w naprawdę kryzysowych sytuacjach. Leki nasenne mogą pomagać ze snem, ale ma to różne skutki. Występuje uzależnienie od nich, co wpływa dość niekorzystnie na nasze zdrowie i czasem doprowadza do brania wyższych dawek leku. Przy zażywaniu ich, lepiej konsultować się z dobrym lekarzem. Może zabrzmi to paradoksalnie, ale czasem właśnie nadmierne branie leków powoduje problemy ze spaniem.
  • Kofeina, alkohol
Czy Ty też popijasz herbatę przed spaniem? A może kolejna dodatkowa kawa, bo musisz nauczyć się na następny dzień? Kolejne leki, które mają pomóc w koncentracji? Alkohol przed snem? Nie jest tajemnicą, że kofeina pobudza organizm do życia. Większe dawki zaburzają wręcz nasz układ nerwowy i mogą powodować niewysypianie. Nawet najmniejsza dawka kofeiny przed snem nie jest wskazana. Także w herbacie, którą najlepiej zastąpić czymś innym kilka godzin przed położeniem się. Kwestia alkoholu jest dość sporna. Jeżeli jest go mało, to w większości na ludzi działa pobudzająco. Natomiast na mnie usypiająco. Jednak nawet jest to drugie... to nasz sen jest skrócony. Często, ale nie zawsze budzimy się wcześniej, niż byśmy chcieli. 


  • Unikaj ciężkostrawnych posiłków przed spaniem
Znacie ten moment, kiedy nie możecie zasnąć, bo w brzuchu zaczęła się orkiestra, żądająca posiłku? Wstajecie niechętnie do kuchni, zostawiając ciepłą kołdrę i zaglądając do lodówki. Nasze oczy szukają czegoś szybkiego, dobrego do zjedzenia. Jednak niech omijają tłuste rzeczy, bo potem znów nie będziemy zadowoleni z kolejnej godziny nie przespanej nocy. Tym razem z bolącego, pełnego brzucha, któremu nie będzie łatwo strawić jedzenie. On też chciał się zatrzymać na noc i odpocząć. Nie zmuszajmy go do pracy na tyle godzin. Jeżeli musimy coś zjeść, to niech to będzie coś lekkiego. Choćby zwykła kanapka, najlepiej z miodem i ciepło mleko.

  • Hałas
Nie wiem czy u Was też sąsiedzi mają zwyczaj odśnieżania o pierwszej w nocy... Jeżeli nie, to możecie być szczęściarzami. Znacie te uczucie, kiedy wszystko Was drażni, nawet najmniejszy odgłos? Prawdą jest, że przed snem musimy pozbyć się złych emocji. Wyzbyć się negatywnego uczucia do tego tego przemiłego sąsiada, który może właśnie boryka się z bezsennością. Uspokoić się i odprężyć. Najlepiej jeżeli mamy możliwość, to przejść się na spacer tuż przed spaniem albo w łóżku godzinę przed zacząć czytać książkę/komiks. Koniecznie w wersji papierowej. Może niektórzy słyszeli lub sami doświadczyli, kiedy budzimy się podczas snu, a nie możemy się ruszyć? Albo kiedy powoli zasypiamy, a nagle budzimy się, czując jakbyśmy spadali? Aby zasnąć, nie możemy się ciągle poruszać, więc musimy być nieruchomi. Kiedy leżymy, spróbujmy poczuć każdą swoją kończynę. Człowiek powoli odpręża się i uspokaja, a to często prowadzi do zaśnięcia.

  • Światło od ekranów
Niestety technologia w XXI ciągle nas otacza, a może i czasem przytłacza. Telefony, które mają wciąż nowe aplikacje zachęcają do ciągłego korzystania z nich, a spotkanie z kimś, zamieniamy na ciągłe pisanie SMS-ów. Często, a zwłaszcza młode osoby, kładą się z telefonem do łóżka. Jednak zapominamy o tym, że światło z telefonu/komputera, zwłaszcza przy zgaszonym świetle, pobudza nas i nie możemy zasnąć. Ograniczmy, więc ciągłe wgapianie się w telefon i pozwólmy mu na samotność godzinę lub trzydzieści minut przed spaniem. Zajmijmy się w tym czasie książką lub miłymi przemyśleniami.

  • Problemy i nadmiar emocji 
Kiedy światło gaśnie, nasze życiowe problemy dopadają nasze myśli. Dręczą niemiłosiernie. Lepiej jeżeli to podekscytowanie naszym sukcesem, jutrzejszym spotkaniem. Jednak dla jakości snu, to to samo. Starajmy się rozwiązywać problemy, jak najprędzej i nie przytłaczać się nimi w każdym momencie naszego życia. A zwłaszcza wieczorem. Ludzie z niskim ciśnieniem zasypiają szybciej. Niedziwne więc, że jeżeli pobudzamy nasz organizm emocjami, to dręczymy się na własne życzenie. A o naszym szczęściu pogadać z kimś lub wyzbyć się dodatkowej energii, która na pewno wróci rankiem.

Kilka prostych, ale niezmiernie ważnych zasad!  
  • Nie rób w łóżku nic oprócz spania! 
    • Może wyda Ci się to niemożliwe, ale jest to naprawdę bardzo ważne. To chyba było moim problemem z zasypianiem. Uczyłam się, pisałam, grałam, rozmyślałam, czytałam w łóżku/na łóżku. To był błąd. Łóżko powinno kojarzyć nam się ze snem. Jeżeli koniecznie musimy zrobić coś na łóżku, bo nasze krzesło lub biurko jest zajęte, to zróbmy to w pozycji siedzącej. Kiedy nauczymy nasz mózg, że łóżko kojarzy nam się tylko ze snem, a nie z wszystkim, on sam w końcu zrozumie o co nam chodzi i zacznie z nami współpracować.  

  • Mit o spaniu 8h 
    • Zdecydowanie nie zgadzam się z powyższym. Nie mam pojęcia skąd wzięło się to 8h. Jednak w każdym etapie życia potrzebujemy innej dawki snu. 
    • Podobno od długości faz snu, wzięło się, że człowiek powinien sypiać 1,5h co najmniej, aby być wyspanym. Aby zregenerować siły powinniśmy spać minimum 4x1,5h, czyli 6h. Także nie 8h snu, a 7,5 lub 9h. Na mnie to działa. Chyba w końcu odkryłam, czemu czasem wysypiam się bardziej śpiąc mniej...
  • 22 - pora snu
    • Jeszcze ważną rzeczą jest, aby kłaść się do łóżka, kiedy jesteśmy zmęczeni, a nie kiedy powinniśmy. To może po raz kolejny spowodować kręcenie się w łóżku.
    • Nie leżmy bezczynnie w łóżku. Wstańmy, pójdźmy do drugiego pokoju. Weźmy książkę lub zróbmy coś innego, co raczej nas wyciszy. Jednak pod żadnym pozorem nie włączajmy telefonu lub komputera, a nawet telewizora. To tylko dodatkowo nas rozbudzi.
    • Wróć do łóżka, kiedy poczujesz senność. 
  •  Za gorąco

    • Nie zapominaj o wietrzeniu swojego pokoju. Jeżeli tylko pogoda pozwala, to uchyl okno przed snem lub otwórz je na jakiś czas przed spaniem. Gdy naprawdę jest zimno lub deszcz i śnieg pukają do okien - nie wpuszczaj ich, a po prostu zmniejsz ogrzewanie. 
    • Kiedyś w Simsach zauważyłam zabawną rzecz, że Simy śpiące w bieliźnie szybciej się wysypiają. Jednak mam przyzwyczajenie z dzieciństwa, że nie zasnę lub bardzo będzie mi trudno zasnąć, mając zakryty brzuch. Naukowcy doradzają spanie nago, ale nie każdy lubi spać roznegliżowany i niekoniecznie może. Także ograniczmy nasze warstwy pidżamy do minimum. 
  • Rano
    • Lepiej ćwiczyć rano niż przed snem
    • Nawet, kiedy nie poczujesz się wyspany rano, to zmuś się do wstania. Wypracujesz sobie rytm snu i czuwania. 
    • Unikaj drzemek. Człowiek nie może spać przecież cały dzień. Zabierając sobie czas z nocnego snu albo będziesz mieć problemy ze wstaniem albo obudzisz się za wcześnie. Jeżeli musisz, to niech to będzie 20-60minut. 
  •  Zrelaksuj się przed snem
    • Wrócę do tego po raz kolejny, aby zostało to w Waszej pamięci. Do zaśnięcia potrzeby spokoju albo kompletnego wymęczenia. Nie zapadniemy w głęboki sen, kiedy zaczniemy rozmyślać o naszych porażkach, o jedynce z fizyki czy o koleżance, która dała nam w kość. To nas smuci, rozgniewa i taka emocja nie przechodzi od razu. To samo z pozytywnymi. 
    • Ciepła kąpiel może nas odprężyć lub książka, która rozbudzi wyobraźnie. Ewentualnie cicha, spokojna muzyka. Każdy powinien znaleźć swój sposób na odprężenie. 

Pozdrawiam,
Shana

PS Jeżeli któryś ze sposobów Wam pomoże lub macie swój, to piszcie w komentarzach :)

wtorek, 27 września 2016

Po czym poznać, że mu nie zależy?

Cześć. Zacznę od początku. Poznałam chłopaka, jest starszy ode mnie o 5 lat (ja mam 19) na początku widziałam, że się stara, że mu zależy ale tak jakby coś było nie tak. Powiedział mi że co dopiero zakończył związek na którym mu bardzo zależało i że miał poważne plany w stosunku do tej dziewczyny i jest mu ciężko. Nasz kontakt układał się dobrze. Później wyjechałam na dwa tygodnie do Bułgarii i przez ten czas nie odzywał się do mnie a wręcz ignorował mnie. Gdy wróciłam, odezwał się ponownie, tu znów kontakt układał się dobrze aż do momentu gdy przestał mi tak po prostu odpisywać i nie wytłumaczył z jakiego powodu. Po 3 tygodniach odezwał się po raz kolejny. Przepraszał mnie i powiedział, że chciał zakończyć wszystko z byłą żeby być w stosunku do mnie w porządku. Przyjęłam przeprosiny i spotkałam się z nim. Na początku nasze spotkania były wyłącznie koleżeńskie, dużo rozmawialiśmy. Poszliśmy razem ze znajomymi na imprezę i mnie pocałował, powiedział, że chciałby ze mną być. Powiedziałam, że porozmawiamy o tym na trzeźwo. Przez około tydzień zastanawiałam się co zrobić. Sama miałam wątpliwości, bo mam za sobą pierwszy poważny związek, który bardzo na mnie wpłynął. Powiedziałam mu o tym, że może to trochę za wcześnie, że może powinniśmy się jednak lepiej poznać. Wszystko runęło kiedy spotkałam się z nim i stwierdziłam, że jednak chcę tego związku, chcę spróbować. Przez pierwsze dwa tygodnie było dobrze. Później przestał mieć dla mnie czas. Wiedziałam, że ma dużo nauki ponieważ studiuje, więc nie naciskałam. W końcu jednak usłyszałam od niego że jego zdaniem wszystko źle się układa i że zastanawia się nad wyjazdem za granicę. Zapytałam czy to ma związek z nami. Stwierdził że po części tak i że ma wątpliwości.W końcu jednak usłyszałam, że od niego że jego zdaniem wszystko źle się układa i że zastanawia się nad wyjazdem za granicę. Zapytałam czy to ma związek z nami. Stwierdził, że po części tak i że ma wątpliwości. Przez tydzień nie mieliśmy kontaktu. Zaproponowałam mu spotkanie i wyjaśnienie sobie wszystkiego. Powiedział mi że przez poprzednie związki uważa że każdy kolejny jest skazany na porażkę. Że to na pewno nie wyjdzie i ze nie jest w stanie zaangażować się na 100% tak jak ja bym tego chciała. Nie potrafił dać konkretnego powodu dlaczego uważa że nam nie wyjdzie. Zapytałam czy mu na mnie zależy. Stwierdził, że chce żebym była szczęśliwa, a jego zdaniem z nim nie będę przez jego ciężki charakter. Zapytałam czy to jego zdaniem jest koniec naszej znajomości. Nie odpowiedział mi. Stwierdził, że może to głupie, ale jeśli będę chciała się odezwać to mogę to zrobić. Wiedziałam że było mu ciężko z tym wszystkim, ale jednak bardzo mnie to zabolało i kilka razy nie mogłam się powstrzymać od może niezbyt miłych komentarzy. Nie błagałam go o zmianę decyzji ani nic w tym stylu. Jednak nadal mi na nim zależy. Mam świadomość, że nie można nikogo do niczego zmusić, ani starać się za dwie osoby. Ale jednak nie podał mi konkretnego powodu, tylko wyraził samo zwątpienie w to że kiedykolwiek jakiś jego związek przetrwa. Chciałabym to zmienić. Chciałabym spróbować jeszcze raz, chociaż wiem że może to być bezcelowe. Nie mogę powiedzieć, że jestem w nim zakochana, ale jednak to pierwszy chłopak któremu zaufałam po tamtym związku. Co mam zrobić? Czy warto próbować jeszcze raz? Z góry dziękuję za odpowiedź.
- KeepDreaming


Droga KeepDreaming!
Zastanawiasz się o co w tym wszystkim chodzi, czy mu zależy, czy on naprawdę chce z tobą być, czy traktuje cię poważnie, a może tylko mydli ci oczy? Dopadają cię wątpliwości, szósty zmysł podpowiada ci, że on nie jest zainteresowany tą relację w takim samym stopniu jak ty. I myślę, że właśnie dlatego warto upewnić się, czy te wątpliwości nie mają swojego odzwierciedlenia w rzeczywistości. A może są tylko wytworem twoich obaw i lęków? Do tego za chwilę spróbujemy dojść.

Przez pierwsze dwa tygodnie było dobrze. Później przestał mieć dla mnie czas. Wiedziałam, że ma dużo nauki ponieważ studiuje, więc nie naciskałam. (...)Przez tydzień nie mieliśmy kontaktu. 

Chłopak, któremu zależy zawsze znajdzie czas dla dziewczyny za, którą szaleje. A jeśli nie uda mu się wygospodarować dla ciebie paru chwil, zawsze będzie chciał ci to wynagrodzić w jakiś sposób. Zaproponuje inny termin, zadzwoni, napisze, zrezygnuje dla ciebie z jakichś zajęć.
Jeśli facet nie chce się z tobą spotkać, będzie cały czas się usprawiedliwiał. Nie widzieliście się już przez dłuższy czas, bo on wciąż zarzeka się, że żywcem nie ma czasu, nie może pozbierać się po ostatnim rozstaniu, ma ważne egzaminy, został porwany przez kosmitów? Powinno ci to dać trochę do myślenia. Jeśli chce się z tobą spotkać, spotka się i to jak najszybciej - szczególnie na samym początku waszej relacji lub związku, kiedy jest ten etap pierwszej fascynacji. Podsumowując, chłopak, który nie jest zainteresowany pogłębieniem znajomości z tobą wiecznie nie ma czasu, nie dzwoni i nie pisze pomimo tego, że długo się nie widzieliście, nie umawia się z tobą, nie zaprasza cię na randki. Zainteresowany chłopak szuka kontaktu.
Chłopak, któremu na tobie nie zależy przedkłada swoich kolegów nad ciebie. Ponadto nie chce przedstawiać cię swoim znajomym ani bliskim osobom. Jeśli coś takiego cię dotyczy to może to być znak, że on jeszcze albo wcale nie bierze cię pod uwagę, nie wiąże z tobą przyszłości. Na różne imprezy, spotkania ze znajomymi chodzi sam - bez ciebie. Nie życzy sobie byś udostępniała zdjęcia z nim na różnych portalach społecznościowych, nie chce byś oznaczała go ani na zdjęciach ani w zmianie statusu na facebooku. Jeśli on nie chce pokazywać cię całemu światu zastanów się, czy to rzeczywiście dlatego, bo nie ma pieniędzy/czasu/chęci na takie wyjścia, czy może nie chce być postrzegany jako twój partner?
Oczywiście obiektywnie patrząc, przyczyny takich zachowań mogą być różne, np. chłopak nie chce zabrać cię do swoich znajomych z obawy, że jego koledzy nie zrobią na tobie dobrego wrażenia, ich spotkania są stricte "męskimi wieczorami", gdzie żadna kobieta nie ma wstępu, jego była dziewczyna nie umiała się dogadać z jego znajomymi i on nie chce powtórki z rozrywki. Proszę cię o zdrowy rozsądek w ocenie powyższych zachowań. Czerwona lampka powinna ci się zaświecić, gdy te wszystkie odznaki powtarzają się non-stop: notorycznie nie ma dla ciebie czasu, a jego wymówki śmierdzą kitem na kilometr, za każdym razem wymiguje się przed poznaniem cię ze swoimi znajomymi, potrafi nie dawać znaku życia przez bardzo długi czas a bynajmniej wtedy nie pracuje ani nie robi nic ważnego. Możliwe, że powiedział ci, że nie ma czasu, bo musi pracować a potem dowiadujesz się, że był na imprezie, wolał sobie pograć lub poszedł do kina z Olą i właśnie wtedy powinna zapalać ci się czerwona lampka.

Poszliśmy razem ze znajomymi na imprezę i mnie pocałował, powiedział, że chciałby ze mną być. (...)Wszystko runęło kiedy spotkałam się z nim i stwierdziłam, że jednak chcę tego związku, chcę spróbować.

Zastanawiałaś się może nad swoim zachowaniem? Odnoszę wrażenie, że podałaś mu się na tacy. Każdy mężczyzna bez wyjątku ma naturę zdobywcy i wojownika! Każdy lubi w kobietach niedostępność i tajemniczość. Każdy lubi zdobywać a kiedy zdobędzie coś, co kosztowało go wiele wysiłku będzie tę zdobycz szanował. Musisz sama przyznać, że to co przyszło nam z trudem, cenimy dużo bardziej niż to, co zostało nam podane na tacy. Czy on musiał o coś walczyć? Jeden pocałunek po pijaku wystarczył. Może to było dla niego za szybko, za łatwo? Stając się zbyt dostępna, otwarta i łatwa do wzięcia, stajesz się dużo mniej atrakcyjna w oczach facetów.

(...)na początku widziałam, że się stara, że mu zależy ale tak jakby coś było nie tak. Powiedział mi że co dopiero zakończył związek na którym mu bardzo zależało i że miał poważne plany w stosunku do tej dziewczyny i jest mu ciężko.


Oficjalną przyczyną tego, że on nie jest gotowy na związek jest jego niedawne rozstanie, które bardzo wpłynęło na jego psychikę. Oczywiście mogłabyś stać się tą dziewczyną, która uzdrawia jego serce, skrzywione zdanie o płci przeciwnej i zaciera wspomnienia o tamtej, ale on tego nie chce, co wnioskuję po dalszej części twojego listu. On chce poradzić sobie z tym sam i czasami jedyne, co możemy zrobić to uszanować decyzję tej drugiej osoby. Przecież nikogo nie zmusimy do tego, żeby nas kochał, prawda? Zasypywanie wiadomościami, telefonami takiej osoby nic nam nie da. Nieodzywanie się do niego to jedyny sposób, żeby on znowu zaczął się odzywać. Zacznie się zastanawiać, dlaczego już do niego nie piszesz i co właściwie robisz. Wtedy jest szansa, że odezwie się pierwszy.
Powiedział ci wprost, że nie zaangażuje się w ten związek, bo uważa go za porażkę, że nie będziesz z nim szczęśliwa i paradoksalnie jest to dobra wiadomość. Tak, jest to dobra wiadomość, bo pozwala ci otworzyć oczy i uświadomić sobie, że marnujesz czas na niewłaściwą osobę. Czy umiesz sobie wyobrazić związek, gdzie twój chłopak pisze do ciebie codziennie, zaprasza cię na randki, a gdy już jesteście razem nie może oderwać od ciebie wzroku ani przestać cię dotykać? No cóż, tak robią zakochani.
Nie chcesz odpuścić, bo on nie podał ci konkretnego powodu, dlaczego nie możecie być razem. Może jest jeszcze zakochany resztkami tamtej miłości? A może po prostu nie jest tobą zainteresowany? Przyczyną może też być to, że nie byłaś dla niego dostatecznym wyzwaniem. Nie piszę tego po to, byś chodziła struta! Nic bardziej mylnego. Po prostu przeczuwam, że nigdy byś sobie sama tego nie powiedziała, a może któreś z tych przypuszczeń zawiera w sobie prawdę.
Daj czas i przestrzeń tamtemu chłopakowi, ale równocześnie rusz do przodu ze swoim życiem. Nie czekaj na niego, nie goń za nim - zajmij się sobą. Zasługujesz na kogoś znacznie lepszego niż na Pana Pogadamy Później.

Pozdrawiam ciepło i mam nadzieję, że chociaż troszkę rozświetliłam ci tę sytuację,
Alyssa.

środa, 31 sierpnia 2016

Poczucie niskiej wartości w związku i nie tylko

Cześć dziewczyny! Nie jestem pewna w, którym dziale umieścić ten kłopot: "chłopcy" czy"psycholgia", dlatego zamieszczę w obu. Postanowiłam zwrócić się do Was ponieważ imponujecie mi swoją wiedzą, życzliwością, dobrem, chęcią niesienia pomocy i tak cennymi, trafnymi poradami. Dziękuję, że jesteście! Śledzę Waszego bloga od około 2011 roku. Z moim problemem zmagam się już od trzech i pół roku, czyli dokładnie od początku szkoły średniej. Obecnie mam 19 lat. Gdy tylko skończyłam gimnazjum, coś jakby we mnie "pękło". Tzn. od zawsze byłam nazywana "dziwną" a z tego powodu ludzie wytykali mnie palcami. Być może sama wmawiałam sobie, że ze mną jest coś nie tak przez co zaczęłam zachowywać się nienaturalnie i prowokować ich do wyśmiewania się ze mnie. Wydaje mi się, że moje dziwactwa (nerwowy śmiech, baardzo dziecinne zachowanie, płacz z błahego powodu) wzięły się z niskiego(zerowego?) poczucia wartości. Od zawsze czułam się jak śmieć. Mój ojciec wymagał od siebie wiele nie dając z siebie nic. Nie oszukujmy się, nie należy od do inteligencji, jest bardzo konserwatywny i jeśli już się na coś uprze, nigdy tego zdania nie zmieni. Do niczego nie dąży, stoi w miejscu, nie czyta, jedyne co robi to narzeka na wszystko i robi awantury, bo wszystko jest nie po jego myśli. Zawsze starałam się robić wszystko jak najlepiej potrafię ale słyszałam tylko, że jestem beznadziejna, zaś od rodzicielki, że wstydzi się mnie, bo "jestem jakaś inna" i nie utrzymuję z ludźmi kontaktu wzrokowego, nie umiem rozmawiać i że jestem niewiele warta. Czułam się przez rodziców niepotrzebna, niechciana, odrzucona. Dokładnie ta sama sytuacja nastąpiła w szkole: klasa w gimnazjum i liceum zawsze trzymała mnie "na uboczu". Rodzice nigdy nie pozwalali mi chodzić na urodziny do koleżanek "bo będę im przeszkadzać", "bo trzeba kupić prezent"(zarabiają na tyle, że mogłabym coś kupić, poza tym inni przynosili drobne upominki, typu czekolada itd. Po prostu są bardzo skąpi). Kiedyś, gdy wyszłam z domu w maju o 15 i wróciłam o 18, mama wściekła się, że zamiast się szlajać, mogłabym się uczyć (jeszcze wtedy miałam dobre oceny, ale później przestałam się starać WE WSZYSTKIM, bo i tak tata sugerował, że jestem zerem). I tak sobie "żyłam" bez przyjaciół, wycofana ze świata. W szkole średniej mama zawsze słyszała na wywiadówkach, że odstaję od klasy, że jestem wrażliwa, nie angażuję się nic. Nie wiedziałam po co mam to robić. Nie chciałam pokazywać się publicznie, bo bałam się wyśmiania, pokazywania palcami. Nauczyciele mimo (już wtedy) marnych ocen, lubili mnie, gdyż byłam skromna, cicha i uprzejma, co na tle innych dziewcząt powodowało kolejny powód do drwin. Usłyszałam, że powinnam się zmienić, bo w dzisiejszych czasach takich ludzi już nie ma. Każdy śmieje się na mój widok (teraz wiem, że to już nie jest przewrażliwienie tylko fakt). Niejednokrotnie usłyszałam o sobie "miła jest, ale co z tego? Nic poza tym". Przez pół roku chodziłam do dwóch psychologów(w tym jedna stwierdziła, że problem leży w rodzicach a nie we mnie) ale nic to nie dawało, a wręcz przeciwnie. Zaczęłam więc "pomagać sobie" na swój sposób. Kupowałam a aptece tabletki bez recepty, żeby na chwilę się oderwać, poczuć inaczej, zapomnieć o otaczającej beznadziei i mojej pustce. Jako że odbiło się to na moim zdrowiu (nigdy nie miałam dobrej pamięci, a przez tabletki jeszcze znaczniej się pogorszyła) postanowiłam przestać. Kolejnym etapem autodestrukcji było odchudzanie się, bo w lustrze widziałam siebie jako olbrzyma, w rzeczywistości dopiero zdjęcie klasowe uświadomiło mi, że jestem jedną ze szczuplejszych osób. Czasem waga po prostu mi zwisa a czasem chcę osiągnąć jakiś ideał (?) i znowu katuję się dietami, żeby mieć chociaż wagę pod kontrolą. O dziwo, nagle relacje z moją mamą poprawiły się ale gdy odwiedza nas siostra - wtedy mama zaczyna traktować mnie jak powietrze. Trudno, cieszę się, że teraz przynajmniej mogę się jej zwierzać, pośmiać się i jest mi najbliższą duchowo osobą. Z tatą niestety jak podejrzewam nie ma szans na poprawę relacji (jedyny sposób to zniknąć z jego życia). Choćbym nie wiem jak się starała - nigdy mnie nie pochwali. A staram się od dawna, w końcu mam prawie 20 lat. Nawet w momencie, gdy dowiedział się o moim odurzeniu tabletkami nie postanowił się zmienić, pomóc mi, tylko wyśmiał mnie gdy prawie wykrzyczałam przez łzy, że nie chce mi się żyć. Okej, to chyba koniec ogólnego opisu sytuacji, teraz przejdę do głównego powodu: dlaczego postanowiłam tu napisać. Mój chłopak. Ma 22 lata. Jesteśmy ze sobą od dwóch lat. Jeśli chodzi o bratnie dusze, "teoretycznie" mam tylko jego. Bo w praktyce... przez niego również czuję się odrzucona. W związku chodzi o to by czuć się bezpiecznie, o to by mieć wsparcie. U nas ani jedno, ani drugie nie wchodzi w grę. Zupełnie nie ma dla mnie czasu, przez cały dzień nie odzywa się a jeśli już to łaskawie napisze jedno zdanie w smsie i na tym koniec. Próbowałam o tym z nim rozmawiać wielokrotnie ale to nic nie zmieniło. Potrafi tylko wykręcać się, że nic nie ma na koncie (równie dobrze może napisać na fb, skoro akurat jest dostępny). Wszystko (przede wszystkim jego własna dziewczyna) jest mu obojętne, nic się nie liczy i o wszystko obraża. Boli mnie takie traktowanie, jednak nie potrafię się z nim rozstać. Kocham go, ale obawiam się, że bez wzajemności (niby zapewnia o uczuciach, ale słowa i czyny nie pokrywają się). Fakt, że różnimy się, nie mamy wspólnych zainteresowań, ale ja staram się mu pomóc w tym czy owym, robię wszystko, żeby czuł się dobrze, myślę nad tym jak możemy razem spędzać czas a on ma to gdzieś. Kiedy jednak (tylko) pytam co sądzi o rozstaniu, mówi, że tego nie chce. Robiłam kilka podejść do tego by się rozstać, po czym dochodziłam do idiotycznych wniosków "wolę być poniżana/nie szanowana niż się rozstać", albo "nie poradzę sobie bez niego. Jeśli go stracę będę musiała jechać na prochach". Czuję się jak uzależniona. Od zawsze wpajano mi, że w niczym nie dam sobie rady, zdechnę marnie więc teraz ciężko zmienić tok myślenia a staram się od ok. 3 lat. Mama radzi mi, żebym urwała kontakt ale ja na samą myśl zalewam się łzami. Kiedyś już prawie do rozstania doszło - przez ten czas nie chciałam wychodzić z łóżka, wyłam, łkałam, dostawałam paranoi, nie chciałam jeść, wychodzić z domu. Uczucie z jego strony chyba już się wypaliło i jest to jedna wielka męka. Chyba ma mnie za kompletne zero. Kochane, przepraszam ogromnie za tak długą wiadomość ale bez opisu sytuacji rodzinnej i dzieciństwa, ciężko by było zrozumieć moje zachowanie w związku z oraz charakter.
Całuję gorąco, M.  


Droga M!
Uważam, że Twoim głównym problemem jest poczucie niskiej wartości. A co to jest poczucie własnej wartości? Słownik psychologii twierdzi, że poczucie własnej wartości(inaczej samoocena) jest to postawa wobec siebie lub własna opinia na swój temat czy też ocena samego siebie (...). 
Przyczyną Twojej niskiej samooceny są wpojone w dzieciństwie negatywne komunikaty. Takie negatywne komunikaty są jak wgrane w umysł informacje, które dają o sobie znać nawet w życiu dorosłym. Jestem nieważna. Jestem gorsza. Nienawidzę siebie za to, że jestem gorsza i nieważna.
Podświadomość od pierwszych sekund Twojego życia zbiera fakty, analizuje je i składa jak cegły w murze. Buduje Twoje wewnętrzne przekonanie o tym jaki jesteś, jacy są ludzie i jaki jest świat. I zalewa betonem. W trakcie, kiedy dorastałaś, zamieniłaś rodziców na wewnętrznego krytyka.

Chcesz się ukarać za to, jaka jesteś. Bo tak Ci podpowiada Twoja podświadomość. Stąd biorą się wszystkie Twoje problemy z samooceną, podejmowaniem decyzji, zawieraniem nowych znajomości. Stąd zaburzenia odżywiania i uzależnienie od leków.
Alkohol, narkotyki, a także leki uspokajające nie dają wolności, tylko chwilowe złudzenie. Twoja podświadomość chciała stworzyć dla Ciebie bezpieczny wewnętrzny dom, ale miała do dyspozycji tylko wybrakowane materiały. W którymś momencie zaczynasz szukać wsparcia i wtedy sięgasz po alkohol, papierosy, narkotyki lub odurzasz się lekami, bo dzięki temu przestajesz widzieć, że Twój wewnętrzny dom upada. Przestajesz się tym przejmować. Twoja podświadomość nie wie, że może budować wewnętrzny dom z czegoś innego. Nie można pragnąć czegoś, o istnieniu czego nie ma się zielonego pojęcia.

Poczucie niskiej wartości w związku
Mam wrażenie, że pragniesz odnaleźć spokój, szczęście, radość w ramionach mężczyzny, który Cię pokocha. Twoja podświadomość upiera się, że odzyskasz poczucie bezpieczeństwa kiedy będziesz przytulona. Większość ludzi z niską samooceną cechuje poszukiwanie bezpieczeństwa. Takie osoby odnajdują fałszywe bezpieczeństwo w posiadaniu swojej drugiej połówki, ale to wszystko może w pewnym momencie zniknąć. Twój chłopak może Cię zostawić. Mając niskie poczucie własnej wartości jesteśmy mniej wymagający, godzimy się na coś, co nam nie do końca odpowiada - na nie dość dobry związek, na nie dość dobrą pracę. Machniemy ręką, no dobrzeno okej, ale nasz środek czuje, że coś jest nie tak, dlatego osoby z niską samooceną często tkwią w toksycznych związkach. Umieją wyłumaczyć sobie to co im się nie podoba, ignorują sygnały, które powinny być ostrzeżeniem. Nie potrafią odejść, a ich samoocena z każdym dniem zamiast się podnosić, w takim związku się obniża.
Jeśli nie miałaś mocnego poczucia bezpieczeństwa, w podświadomości zapisuje się rada na przyszłość: nie pozwolić na rozstanie. Nie ważne, że nie macie wspólnych zainteresowań i nie spędzacie ze sobą czasu dla przyjemności. Najważniejsze, że jest. Nieważne jaki. Dobry czy zły, miły czy zamknięty w sobie, troskliwy i pomocny czy obojętny. WAŻNE, ŻE JEST. Tkwisz w związku, z którego nie jesteś zadowolona, ale myślisz, że nie może być lepiej. Kochasz go, ale niezupełnie. Chcesz z nim być, ale mogłabyś też być z kimś innym. Podświadomie używasz swojego partnera, żeby się lepiej poczuć, oczekujesz, że on wypełni Twoje braki. Ale skoro nie potrafisz kochać samej siebie - tym bardziej drugiej osoby.

Tylko ta miłość, którą Ty sobie samej dasz - bezwarunkowa - uleczy Twoją samotność i pragnienie uczucia. Posłuchaj, może już to gdzieś słyszałaś, ale żeby stać się pełną osobą, która jest w stanie przyjąć miłość i wspólnie ją z kimś budować, musisz najpierw pokochać sama siebie. Brzmi jak oklepany frazes? Ale to jest najprawdziwsza prawda. Inaczej będziesz szukać kogoś, kto wypełni Twoją piekącą pustkę i samotność. Ale Twojej samotności nigdy nie będzie w stanie ukoić nic i nikt oprócz Ciebie, bo ta samotność nie wynika z braku drugiej osoby.

Jak zacząć pracować nad niskim poczuciem własnej wartości?
Nie da się zbudować poczucia wartości w kilka dni. Jest to długi proces, który wymaga sporo pracy. Ale zastanów się, czy już zawsze chcesz być ofiarą? Punktem wyjścia do jakiejkolwiek zmiany jest to, żeby stać się przyjacielem samego siebie.
Najprostszy sposób polega na zastosowaniu tej samej metody, którą Twoja podświadomość stosuje od lat, czyli powtarzającej się, zawsze tej samej i niezmiennej informacji. Może to być np.: lubię cię lub kocham cię - mówione do swojego odbicia we wszystkich lustrach, jakie napotkasz. Do lustra w szafie, łazience. Do swojego odbicia w witrynie sklepu. Do lusterka w puderniczce. Kocham cię. Lubię cię.
Z upartością osła, codziennie od nowa, przesyłaj do swojej podświadomości nowe komunikaty. 
Jesteś wystarczająco dobra. Jesteś ważna. Nie musisz być silna. Nie musisz się starać. Nikt nie musi Cię "akceptować". Nie musisz być idealna. Nie musisz prosić o potwierdzenie Twojej wartości. Nie musisz być chuda. Pojawiłaś się na Ziemi, bo będziesz komuś bardzo potrzebna. Jesteś tutaj, bo miałaś tu być. Jesteś RÓWNIE DOBRA jak inni ludzie. Nie jesteś od nich ani LEPSZA ani GORSZA. Jesteś RÓWNIE DOBRA. Nieważne co robią inni. Masz prawo żyć. Masz prawo żyć tak jak chcesz.
Co czujesz, kiedy czytasz te słowa? Czujesz ulgę? Radość? Twoja podświadomość może wysłać Ci pozytywny komunikat, przekonanie o tym, że to jest słuszne. Ale w najbliższej stresującej sytuacji natychmiast sięgnie po Twoje stare myśli, strach, niechęć. Dlatego musisz być uparta.
Musisz się mocno postarać, żeby wyprostować te różne fałyszwe przekonania, które w sobie nosisz. Musisz być uparta jak osioł. Codziennie. Od początku i na nowo, bo kiedy tylko przestaniesz dbać o swoje myśli, one natychmiast przybiorą poprzedni kształt. Twoja podświadomość będzie się buntować, będzie protestować i będzie usiłowała wciągnąć Cię z powrotem w stare przyzwyczajenia. Będzie sięgać po Twoje stare przekonania, bo innych nie zna. Jeżeli będziesz jej podsuwała łatwe do zrozumienia argumenty, przyzna Ci rację. Dlatego musisz być wytrwała. Zwracaj uwagę na to co oglądasz, czego słuchasz i co czytasz. Nie próbuj wymazać niczego ze swojej podświadomości. Nie uda się. Codziennie od nowa, przesyłaj do niej nowe komunikaty. Odsyłam Cię też do tego postu: http://nasze-babskie-sprawy.blogspot.com/2015/11/jak-byc-pewnym-siebie-walczymy-z-niska.html

Szukaj rozwiązań, które podniosłyby Twój poziom zadowolenia z życia. Czytaj o tym problemie. Wykonuj ćwiczenia. Chcieć to za mało. Musisz nad tym pracować. 

Wytrwałości :),
Alyssa.
Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x