niedziela, 3 lutego 2013

Preparaty na trądzik


Anonimowy pisze...
Cześć mam pytanie w sprawie trądziku. Czy visaxinum naprawdę działa ? Może stosujesz bądź ktoś z Twoich znajomych. Jakie jeszcze lekarstwa mogłabyś polecić , które są obecnie na rynku ?

Drogi/a Anonimowy…
Szkoda, że się nie podpisałaś. Głupio mi tak trochę zwracać się do „anonima”. Na wstępnie pragnę wyjaśnić jedną sprawę. Chociaż jestem w okresie dojrzewania, to moje rozregulowanie hormonalne jest zbyt duże nawet na ten okres, dlatego moja opinia mogłaby być błędna. Przejdźmy jednak do rzeczy.

1.  Visaxinum

Lek „zabijający pryszcze od środka”. Co w takim razie zawiera, że jest tak sławny? W skład wchodzi fiołek trójbarwny (bratek) z działaniem antytoksycznym, laktoferyna ze swoimi właściwościami zwalczania bakterii, korzeń z mniszka lekarskiego wspomagający oczyszczanie organizmu, witamina PP dbająca m.in. o dobry stan skóry, cynk powszechnie znany, jako jedna z najlepszych broni przeciw trądzikowi, zielona herbata z działaniem łagodzącym oraz witamina B6 na układ nerwowy, krwionośny i odpornościowy. Dużo tego. Za 30 tabletek zapłacimy ok. 20 zł. Wystarczy to na miesiąc, z czego kuracja miesięczna może nie wystarczyć. Czy warto? Poleciła mi go pani w aptece, mówiąc, że jest to dobry lek i wiele osób go stosuje. Mi osobiście słabo pomógł, ale to zapewne nie do końca jego wina. Czytając opinie doszłam do wniosku, że jednak warto wam go polecić. Nie zniechęcajcie się jednak, kiedy pojawią się dodatkowe wypryski. Sens w tym, aby się ich pozbyć „od środka”, prawda?



2. Srebro koloidalne

O tym usłyszałam na lekcji chemii. Lekcja może była mało ciekawa, ale entuzjazm nauczyciela, co do tego tworu niesamowity, dlatego postanowiłam trochę poszperać. Co to jest i z czym, a właściwie, na co to się je? Jak nazwa mówi jest to srebro. Jego właściwości zostały zauważone już wiele lat temu, jednak wtedy jego wyprodukowanie było zbyt kosztowne. W dzisiejszej dobie jest dostępne w praktycznie każdej aptece. Na co pomaga? Na wszystko! No, prawie. Dzielnie i skutecznie walczy z trądzikiem (bo o to się tutaj rozchodzi), ale również wzmocni układ odpornościowy, wyleczy z zapalenia skóry, spojówek i oczu, pomoże przy opryszczce czy łuszczycy, łagodzi oparzenia, wspomaga gojenie się ran i infekcji skóry. Co w nim takiego wspaniałego? Nie odnotowano uczulenia organizmu na srebro. Jego struktura jest podobna do płynów ustrojowych. Jest nietoksyczne, w pełni bezpieczne dla organizmu, niszczy jedynie grzyby, pleśń, pasożyty. Wspomaga rozwój komórek, oczyszcza wodę, odkaża, nie podrażnia błon śluzowy, nie ma zapachu i nie reaguje z innymi lekami. Buteleczka 300 ml kosztuje od 26 do ok. 40zł. Należy zwrócić uwagę czy na etykietce pisze „Ag100”. Srebro można pić. W przypadku trądziku wystarczy przemywanie twarzy. Osobiście bardzo chciałam wypróbować, jednak było wyprzedane. Trzeba je przechowywać w niskiej temperaturze, jednak nie może to być lodówka.



3. Wyciąg z fiołka trójbarwnego

Inaczej bratek. Nie pamiętam, skąd to znam, ale dobrze pamiętam jak kosmetyczka żarliwie mi to polecała. Dlaczego akurat on? Ma silne właściwości przeciw toksyczne. Pomaga oczyścić organizm z wszelkich toksyn i metali ciężkich. Dzięki temu dobrze wpływa na skórę. Jak to wygląda? Bratek do picia kosztuje max niecałe 5zł, jednak tylko dla wytrwałych! Moim zdaniem smakuje jak zaparzone siano i dla mnie smak był odpychający. W aptece można zleźć tabletki. Kosztują ok. 8zł za 30 tabletek. Przy tym preparacie musicie się uzbroić w cierpliwość. Efekty będą widoczne dopiero po kilku miesiącach, a przedtem możecie zauważyć nasilenie się trądziku. Jest to związane z wydalaniem toksyn. 



4. CeraNova

Co jest w środku? Patrząc na skład jest to bardzo bogaty suplement diety.  Bogaty w witaminy: C, B1, B2, B6, B12 i PP oprócz tego bratek, cynk i kwas foliowy. Witaminy z grupy B wpływają nie tylko na skórę, lecz również np. pamięć czy samopoczucie, mogą poprawić się kondycja włosów i paznokci. Jakie efekty i za ile? Jego działanie polega na oczyszczeniu organizmu. Osoby stosujące ten preparat czasami zauważały też spadek wagi. Kosztuje ok. 25 zł za 60 tabletek. Efekty można zobaczyć już w pierwszych tygodniach stosowania i czasami może być to dodatkowy wyspy. Jednak jeszcze raz przypominam: nie zrażajcie się czymś takim! Preparaty usuwające toksyny tak właśnie działają. Czy działa? Podobno tak, a dodatkowo zrzucicie na wadze.


Zazwyczaj głównym celem preparatów przeciwtrądzikowych jest pozbycie się z organizmu toksyn, dlatego niewiele pomogą, kiedy mimo wszystko będziemy tych toksyn dostarczać. Niestety z piękną cerą często wiąże się zmiana diety i upodobań.

sobota, 2 lutego 2013

Walentynkowy prezent dla chłopaka


Mam taką sprawę, a mianowicie zbliżają się walentynki i czy mogłybyście pomóc mi wymyślić jakiś prezent dla chłopaka z tej okazji. Wolałabym coś własnoręcznie robionego i niezbyt dużego, gdyż nie będę mogła wręczyć go osobiście. Chyba, że np jakąś niespodziankę, która czekałaby na niego gdy wróci z zimowiska (ja będę w tym czasie na wyjeździe, więc się mijamy).
~Smerfetka

Droga Smerfetko!
Walentynki to taki czas gdy wszyscy chcemy zrobić jakąś drobną przyjemność naszej sympatii. W końcu święto zakochanych i w ogóle. Bardzo miło, że Ty zdecydowałaś się na własnoręcznie wykonany upominek. Takie są zawsze przyjemniejsze i od razu widać, że dawane od serca, a nie żeby tylko było. Dlatego chętnie Ci pomogę i podsunę parę pomysłów. Abyś miała większy wybór podam również kilka kupowanych rzeczy. No to do dzieła!

1. Zawsze o mnie pamiętaj!
Chciałybyśmy być na myśli naszych chłopców zawsze, nawet jeśli nie każda do tego się przyznaje. Teraz możemy w łatwy sposób ich do tego skłonić oraz po prostu ułatwić. Dodatkowo taki prezent jest wyjątkowo prosty i otwiera przed Tobą szereg możliwości. A rozchodzi się o zdjęcia. Oczywiście Twoje własne lub Wasze wspólne. Wydaje się banalne i nudne, ale przecież nie musi takie być! Jeśli chcesz, po prostu włóż ładną fotografię do ramki i po zabawie. Aby nadać podarkowi więcej duszy, oprawę wykonaj samodzielnie. I tutaj są dwie możliwości. Pierwsza to stworzenie takiego cudeńka z tektury. Zaprezentuje kolejne czynności na podstawie posiadanego przeze mnie okazu, niestety akurat nie ręcznie robionego, ale bardzo prostego w wykonaniu.
Wytnij z kartonu kształt, który będzie podstawą ramki. Masz dowolność w wyborze, serca, koła, nawet postacie. Tutaj akurat jest to kwadrat, najprostsza z możliwych form. Jeśli masz ochotę na bardziej ambitne działanie, zrób takie coś na kilka zdjęć. Wówczas przed wycinaniem rozrysuj na papierze swoją koncepcję, najlepiej w rzeczywistych rozmiarach. Zaznacz gdzie będą zdjęcia. Potem po prostu odrysuj całość na karton. Pamiętaj o tym, że podstawa, którą właśnie wykonałaś jest dużo większa od miejsca na zdjęcie, więc licz się z tą nadwyżką. Wybrany kształt potrzebujesz w dwóch kopiach. A tutaj taki mój projekt, w pomniejszeniu, ale jest.
Teraz przyszła kolej na zadbanie o praktyczność ramki. Zdjęcia i to jeszcze własne mają śmieszną właściwość, że szybko nam się nudzą, osobiści tak uważam. Dlatego należy ubezpieczyć się na tą chwilę i umożliwić sobie(a bardziej chłopakowi, chociaż kto wie jak to będzie) zmianę. Oczywiście możesz po prostu przykleić swoją podobiznę, ale myślę, że to jest zbyt proste i raczej niefunkcjonalne. Twój wybór. Ale przejdę do proponowanego przeze mnie rozwiązania. Z jednej strony jednego z wykonanych kształtów rozrysuj linie, które będą krańcami „drzwiczek” przyszłej ramki. Zdjęcie lepiej ukaże o co chodzi.
Później wytnij ową część, ale tylko z trzech stron! Czwarta musi pozostać nietknięta, aby można było zmieniać zdjęcie bez przeszkód i wypadających części. Dobrze widać to powyżej. Gdy już mamy przygotowaną taką podstawę trzeba zatroszczyć się o okienko w ramce. Za szybkę posłuży nam plastik. Aby dobrze spełniał swoje zadanie powinien być mniej więcej taki. Na moim jest naklejony kosogłos, ale mam nadzieję, że pomimo kiepskiego zdjęcia zrozumiesz o co chodzi. 
 Pamiętaj o tym, aby nie był zbyt cienki, ale również wydawał się niewidoczny. Sama w pierwszym momencie zastanowiłam się, bo wszystko pięknie się mówi, ale gdzie coś takiego dostać? I znalazłam bardzo dobry sposób na tanie pozbycie się problemu. W sklepach papierniczych można kupić tzw. ofertówki, na dokumenty i tym podobne kartki. Są one podobne do koszulek, ale grubsze i bez dziurek. Myślę, że nie raz już coś takiego widziałaś. Wystarczy kupić i wyciąć odpowiedni kształt i wielkość. Pamiętaj aby przyszła szybka była odrobinę większa niż otwór, ponieważ potem należy ją przykleić z jednej strony. Z drugiej będziemy otwierać ramkę. Jeśli już o tym mowa, to potrzebujemy jeszcze zapięcia, aby drzwiczki trzymały się na swoim miejscu.
Tutaj wystarczy posłużyć się już dobrze znaną i zaprzyjaźnioną z nami tekturą. Wytnij mały kawałek o dowolnym kształcie, żeby mniej więcej przypominał parametrami ten ze zdjęcia. Do przymocowania użyj igły, nitki oraz malutkiego kółka(lub podobnego mu kształtu) wyciętego z papieru technicznego. Przeplatamy nitkę najpierw ze strony, na której nakleiliśmy szybkę, na drugą. Potem przez pierwszy kawałek(służący za zapięcie) i małe kółko(podtrzymujące). Zawracamy przez kółko, ale wbijamy igłę w innym miejscu, a na koniec przez tekturę(zapięcie i ramkę) w tą samą dziurkę. Zakańczamy. Po wykonaniu takiego zabiegu będziesz miała ruszające się na wszystkie strony zapięcie czyli to o co nam chodziło.
Kolejny element widoczny na zdjęciu to nóżka. Do jej wykonania znów potrzebujesz tektury. Wycinasz odpowiedni kształt z nadwyżką u góry, którą później zaginasz i przyszywasz do drzwiczek. Dla lepszego podtrzymania pod spodem doklej zgięty kawałek tektury(między ramką a nóżką).
Kolejnym etapem naszej pracy jest przygotowanie drugiego wyciętego wcześniej kształtu. Rysujemy na nim pole w którym będzie widniało zdjęcie. Najłatwiej przerysować po prostu kształt z gotowej fotografii. Ważne, aby zrobić to dokładnie, bo w innym wypadku później będzie widać wolne przestrzenie. Gdy już to wykonasz, wytnij obrysowane obszary tym razem całkowicie Tak przygotowaną górną część ramki naklej na podstawę. I już masz gotową ramkę. Nawet jeśli czujesz zmęczenie pracą, to jeszcze nie koniec. Czas na ozdabianie. Oczywiście całość należy pomalować, a reszta pozostaje dla Twojej kreatywności. Ma to związek z upodobaniami chłopak, dla którego właśnie wykonujemy to cudo. Aby wykazać się większą oryginalnością użyj różnych tworzyw od papierów po materiały, sznurki, itp. Możesz posłużyć się techniką scrapbooking, poszukaj w spisie notek, pisałam już o tym. Kończymy tworzenie i przechodzimy dalej.
Druga możliwość wykonania ramki jest dużo prostsza i zdecydowanie mniej samodzielna. Wystarczy zakupić drewnianą, gotową oprawę i ją ozdobić w dowolny sposób. Jednak wówczas ilość kształtów jest bardzo ograniczona. Twój wybór. Najprościej znaleźć coś takiego w Empiku lub sklepach artystycznych.

2. Więcej nas!
Przeanalizowałyśmy pojedyncze zdjęcia, ale to nie koniec z nimi zabawy. Przecież istnieje tyle możliwości! Kolejną jest po prostu kolaż. Wybierz dowolną ilość Twoich lub Waszych wspólnych zdjęć i ponaklejaj na kartce. Możesz dodać opcjonalne elementy upiększające. Masz pełną dowolność. Potem wystarczy dokupić antyramę i gotowe. Wyjątkowo proste, ale bardzo skuteczne i ładne. Ty się zbytnio nie napracujesz, a chłopak powinien być zadowolony i z dumą wywiesić w pokoju to dzieło.

3. Słodkie wspomnienia.
Kto nie lubi słodyczy? Jest w ogóle ktoś taki na świecie? Sądzę, że raczej nie, co oznacza, że mój kolejny pomysł powinien spotkać się z dużą radością obdarowanego. Wszystko polega na tym, że będziesz musiała spędzić trochę czasu w kuchni, ale ten czas okaże się bardzo miłym. W naszych archiwalnych notkach znajdziesz dużo pomysłów na najróżniejsze ciasteczka i  warto je wykorzystać. Jeśli masz czas i chęci, najlepiej byłoby zrobić parę rodzajów chociażby babeczek. Przyozdób je później kolorowo i w klimacie Walentynek. Pisaki spożywcze, posypki, literki i kwiatuszki cukrowe, to wszystko oraz wiele, wiele innych cudowności zakupisz po prostu w zwykłym sklepie spożywczym najbliżej domu. Proste w użyciu, a do tego efektowne. Jedyny minus to cena niektórych z tych rzeczy. Nie jest jakoś przeraźliwie wysoka, ale chociażby w przypadku pisaków, jest ich mało, a parę złotych zapłacić trzeba. Nie wiem jak Ty się na to zapatrujesz, ale równie dobrze tą samą rolę mogą pełnić kolorowe lukry. Do zrobienia lub kupienia. Jeśli chcesz wykonać go samodzielnie przepis jest wyjątkowo prosty. Wystarczy cukier puder, sok z cytryny i odrobina wody. Przy kolorowych dodaj kisiel w proszku. Wszystkie elementy należy dodawać w sposób instynktowny, nie można zbytnio określić proporcji, masz uzyskać odpowiednią konsystencję, niezbyt lejący się lukier. Wiedz tylko iż podstawą jest cukier puder więc automatycznie zużyjesz go najwięcej. A jak ozdabiać? To jest rzecz dowolna. Ja przepadam chociażby za drobnymi, symbolicznymi  rysunkami(koniczyna czy apteczka jako szczęście oraz zdrowie) i napisami. Jeśli chcesz, nabij babeczki małymi wykałaczkami z naklejonymi karteczkami z dowolnym tekstem. Gdy już słodkości gotowe, trzeba pomyśleć o opakowaniu. Kolejny raz masz morze możliwości. Od pudełek wykonywanych techniką decoupage(poszukaj w dawnych notkach), po zwykłe tekturowe, ale za to pięknie ozdobione. Moim ulubionym patentem jest obklejanie wycinakami z gazet. Dobierasz odpowiednie zależnie od osoby, dołączasz śmieszny cytat na wieczku i piękny prezent gotowy. Rację bytu mają również rysunki, chlapanie kolorową farbą oraz scrapbooking(jak widać bardzo szeroka technika). Porusz swoją kreatywność!

4. Piórnik jak marzenie.
Nie wiem dokładnie w jakim wieku jest Twój chłopak, ale zakładam, że chodzi do szkoły. Chociaż w sumie nawet jeśli już nie, ta rzecz raczej powinna mu się przydać mimo wszystko. A mowa jak w tytule o piórniku. Jednak nie takim zwykłym, szarym jaki może mieć każdy inny człowiek. Chodzi o specjalne i robione od serca miejsce na przybory do pisania. O tym jak zrobić ten prezent opowiem już teraz. Kolejny raz muszę szczerze stwierdzić, że masz nieograniczone możliwości. Oczywiście oprzemy się na już gotowym, kupionym w sklepie piórniku. Najlepiej aby był jednokolorowy, bez żadnych aplikacji. Zrobimy je samodzielnie. W jaki sposób? Wyszywanie, rysowanie pisakami, doszywanie elementów z różnych materiałów lub po prostu naszywek z ulubionym zespołem, ćwieki, agrafki. Jest nieskończenie wiele opcji, wszystko zależy od upodobań Twojego chłopaka. Pomyśl za czym przepada, co mu się podoba i twórz! To bardzo proste. Dodatkowo możesz wypełnić swoje dzieło czymkolwiek chcesz. Nie musisz decydować się na kredki, bo równie dobrze swą rolę spełnią słodycze, jakiś element biżuterii czy cokolwiek innego. Zależy to tylko od ciebie. 

5. Daję Ci serce.
Ten pomysł jest bardzo prosty i szybki, raczej drobny upominek, ale z własnego doświadczenia wiem, że sprawia wielką radość i jeszcze nigdy nie zawiódł. Całość polega na ułożeniu lizaków(lub ostatecznie innych słodkości nabitych na patyczki) w określony kształt lub bukiet. Z racji zbliżającego się święta najlepszym wyborem będzie serce. Przygotowujesz coś, co zostanie podstawą konstrukcji. Zastrzeżeniem jest to iż dane tworzywo musi być na tyle miękkie abyś była w stanie wbić w nie patyczki. Dlatego właśnie osobiście polecam znany wszystkim styropian. Wycinasz z niego odpowiedni kształt, malujesz oraz ozdabiasz wedle uznanie i najnormalniej w świecie nabijasz lizakami(czy co Ty tam wymyśliłaś). Nie oszczędzaj słodyczy, ma być gęsto, aby podstawa nam nie wystawała. Upiększ ją tylko po to, żeby od dołu nie było widać białego. W ten sposób stworzyłaś słodki upominek, który na pewno się spodoba. 

6. Romantycznie.
Akurat ten punkt jest odrobinę trudniejszy od reszty. Wymaga większego zaangażowania oraz czasu. Jeżeli nie będziecie razem w Walentynki to również trochę się przeciągnie. Jako prezent lub do niego dodatek zaprosisz chłopaka na ucztę. Wyrzucasz rodziców z domu na jeden wieczór lub popołudnie, albo zamykasz ich w innym pokoju. Przygotowujesz liścik, który 14 lutego zostanie przekazany danej osobie. I teraz część najbardziej skomplikowana. Trzeba przejść do kuchni. Pytanie brzmi, co ugotować? Odpowiedź zależy po pierwsze od pory dnia, którą wybierzesz na ucztę. Wiadomo, że wieczorem nie możesz podać masy ciężkostrawnych potraw aby całe przedsięwzięcie nie zakończyło się dla Was tragicznie. Później warto wiedzieć co chłopak, ale i Ty, lubicie jeść. Niestety w tej kwestii często trudno się zgrać, ale mam nadzieję, że znajdziesz jakiś kompromis. Wiele ciekawych przepisów znajdziesz tutaj: http://www.gotujmy.pl/. Propozycji jest tutaj dużo, ale właśnie dlatego po dokładnym przeszukaniu na pewno znajdziesz odpowiednie potrawy. Ja proponuję chociażby jakąś ciekawą sałatkę, potem lasagne, a jako zakończenie czekoladowe ciasto. Nie będę tutaj zamieszczać dokładnych list, abyś sama mogła wykazać się kreatywnością i wybrała to, co najbardziej będzie Wam smakować. Dodatkowo należy zatroszczyć się o coś do picia. W tym wypadku raczej lepiej pozostać przy klasycznych, lubianych przez wszystkich napojach gazowanych lub sokach. Oczywiście możesz również poeksperymentować z mieszankami. Koktajle (znajdziesz przepisy na stronie, którą podałam) są bardzo smaczne, ale nie do wszystkiego pasują. Gdy już część z jedzeniem w gotowości warto pomyśleć o przyozdobieniu stołu. Najpierw zastanów się kto gdzie będzie siedział. Potem dalej. Podstawą niech będzie obrus zakrywający cały stół. Dodatkowo ciekawe są mniejsze obrusiki(długie i wąskie), specjalnie dla jednej osoby. Na środku możesz postawić świecznik, albo kilka małych świeczek. Drobne kwiatki w doniczce lub flakonie wyglądają bardzo ładnie. Równie dobrze, z racji Walentynek , sprawdzą się róże. Albo połóż je jakoś ładnie na stole, albo tylko rozsyp ich płatki. Pamiętaj aby zostawić odpowiednio dużo miejsca na wchodzące potrawy, chyba, że zdecydujesz dostarczać je już na talerzach. Z układaniem sztućców i całej tego typu reszty zazwyczaj jest problem. Dlatego dołączam zdjęcie.
Nie wykorzystasz go w całości, ponieważ na pewno nie zaserwujesz tak obszernej uczty. Dlatego wybierz tylko to co Ci potrzebne. Serwetkę, aby było ciekawiej, możesz umieścić na talerzu(o ile będzie on obecny na stole przed podaniem jedzenia), składając w jakiś kształt. I tutaj przychodzi czas na oczekiwanie gościa.

7. Garderobie też się należy.
Oczywiście, że się należy. Dlatego właśnie i o nią zadbamy. A najłatwiej przerobić koszulkę. Chłopak na pewno ucieszy się z takiego prezentu od serca. Wybór techniki i ozdób zależy oczywiście od jego stylu i upodobań. Podam kilka możliwości.
Oczywiście początek to kupienie odpowiedniego rozmiaru ubrania. Zrób to dopiero po zaplanowaniu całej kompozycji, aby dobrać idealny kolor. Jak przerobić? Dodaj ćwieki, agrafki(bardzo je lubię), może łańcuchy większe lub mniejsze. Wyszyj coś ciekawego, chociażby napis. Przykładowo jeśli chłopak słucha rapu, konkretnie Lil Wayne’a, zrób mu koszulkę taką, w jakiej ten raper wystąpił w teledysku do „Drop the Word”. To wpadło mi do głowy, ze względu na moje preferencje muzyczne. Przed Tobą jest zadanie aby odpowiednio dobrać prezent zależnie od zainteresowań obdarowywanego. Bardziej ambitną i trudniejszą opcją jest obrazek. Ale nie przerażaj się od razu jeśli nawet nie umiesz rysować. Wystarczy znaleźć interesujący Cię nadruk w Internecie i przerysować go. Potem z kartki na materiał. Najprościej kupić w Empiku kawałek cienkiego filcu, dostępnego w praktycznie każdym kolorze. Ma jednak minus. Rzeczy, które z niego uszyłam dość mocno się zużywały i często muszę używać do nich golarki(takiej do swetrów). Tutaj masz zdjęcie jak wygląda robiony przeze mnie nadruk z filcu, w tym wypadku na torebce.
Na podobnej zasadzie zrób ten dla chłopaka. Już przerysowany kształt wytnij. Czeka Cię dość ciężka praca z przyszywaniem. Jeśli posiadasz, posłuż się maszyną. Jeśli nie, wszystko należy zrobić ręcznie(tak jak to robiłam z torebką na zdjęciu, myślę, że efekt nie jest dużo gorszy). Jeśli zdecydowałaś się na wielokolorową aplikację, złącz najpierw wszystkie elementy, potem doszyj do koszulki. Przy jednokolorowej przyszyj, a potem obszywaj linie, które mają być zaznaczone na rysunku(patrz zdjęcie). I to w sumie koniec.

8. Coś na ręce.
Teraz coś z drobniejszych upominków. A mianowicie plecione bransoletki. Nie wiem jak Twój chłopak, ale niektórzy w takich chodzą z dużym zamiłowaniem. Dlatego właśnie to proponuję. Do wyboru masz masę modeli zróżnicowanych pod względem stopnia trudności. Wystarczy kupić mulinę i przesiedzieć parę godzin. Bolą palce, prawda, ale myślę, że warto. Oprócz wymyślnych wzorów możliwe są również napisy w dowolnych czcionkach(jak Twoje imię na przykład). W skrócie coś dla każdego. Tutaj daję Ci stronę, którą osobiście bardzo lubię i właśnie z niej uczyłam się robić swoje własne bransoletki. http://www.dasia.pl Natomiast tutaj jest parę czcionek, których możesz użyć do napisów.  http://mulinowexbrans.blogspot.com/2012/08/czcionki.html Strony, które Ci podałam na pewno ułatwią pracę. Wszystko jest tam dobrze i przystępnie rozrysowane, przez co nie powinnaś mieć trudności. Myślę, że dość szybko zrozumiesz o co chodzi i będziesz w stanie tworzyć swoje własne, oryginalne wzory.

9. Szklane zabawy i modelinowe dziwactwa.
W każdym(no prawie) sklepie papierniczym lub supermarkecie można zakupić specjalne preparaty do malowania na szkle. Nie są przeraźliwie drogie więc spokojnie będziesz mogła sobie na nie pozwolić. Trudność może sprawić jedynie znalezienie ładnych kolorów bo niestety to powtarza się przy każdej tego typu rzeczy. Wielka popularność już przeminęła więc zazwyczaj spotyka się jedynie podstawowe zestawy. Ale nie ma się co martwić, wszystko da się znaleźć, chociażby w Internecie. Gdy już przybory posiadasz, czas przyszedł na zatroszczenie się o coś na czym będziesz tworzyć. Najłatwiejszym pomysłem jest kubek. Kupujesz taki duży i cały w jednym kolorze, bez wzorków. Siadasz w domu i malujesz. Nie przejmuj się jeśli coś nie wyjdzie, a rysunki okażą się lekko koślawe. Chłopak na pewno doceni gest. Instrukcję postępowania znajdziesz na pewno w opakowaniu z farbkami. Postępuj zgodnie z nią.
Drugim pomysłem w tym punkcie jest modelina. Łatwo dostępna, chociaż niestety często w wersji fluorescencyjnej czego osobiście nie lubię. Ale jeśli lubisz kreatywną biżuterie i wiesz, że oprócz prezenciku dla chłopaka będziesz potem tego tworzywa używać, możesz wybrać się do sklepu Smyk lub na ich stronę internetową. Tam jest dostępny duży i tani zestaw modeliny. To tak na marginesie, ponieważ ostatnio szukałam jej dla siebie, a normalne sklepy papiernicze nie mogą w tej dziedzinie zaoferować nic atrakcyjnego. Tylko co teraz z tym zrobić? Jak zazwyczaj opcji jest wręcz nieskończenie wiele. Figurki mogą obrazować jakąś pasję obdarowywanego, karykatury, breloczek. Cokolwiek chcesz. Początkowo trudność będzie Ci pewnie sprawiać tworzenie bardziej skomplikowanych elementów, jednak trochę wprawy i zostaniesz mistrzem. Jak we wszystkich dziedzinach.

Podałam Ci kilka moich pomysłów na prezent dla chłopaka. Starałam się abyś jak najwięcej rzeczy mogła wykonać własnoręcznie w miarę prosto. Nie zawsze Twoje kryterium niewielkich rozmiarów zostało spełnione, jednak mam nadzieję, że coś z tego wykorzystasz. Poszukaj jeszcze w spisie notek w dziale chłopcy i poczytaj co napisały na podobny temat inne autorki.

Powodzenia w tworzeniu i życzę, aby prezent bardzo się spodobał.
Loremi

piątek, 1 lutego 2013

Przezwyciężamy niską samoocenę

Cześć Siedmiokropko! Bardzo się cieszę, że wróciłyście, ponieważ mam problem. Jestem dość dziwną z charakteru dziewczyną, przynajmniej mam wrażenie, że mnie tak postrzegają inni ludzie. No i ja też uważam, że nie jest ze mną dobrze, a wręcz coraz gorzej. Ale do rzeczy. Chodzi o to, że mam ogromny kompleks na punkcie swojego wyglądu, nie wierzę ludziom, kiedy mi mówią, że jestem ładna czy coś w tym stylu. Gdy zdarzy się taka sytuacja po prostu łzy cisną mi się same do oczu, bo wiem jaka jest prawda i nic pięknego w sobie nie widzę. Mam 165 cm wzrostu, 14 lat, znaczne problemy z cerą (w postaci trądziku, z którym męczę się już od trzeciej klasy SP), jestem chuda i praktycznie w ogóle nie mam biustu. Strasznie mnie to męczy. Nienawidzę chodzić do szkoły, ze względu na ludzi, nie mam przyjaciółek, w szkole zadaję się z dwoma koleżankami (na przemian, bo się nie lubią), inni ludzie normalnie maja przyjaciół wychodzą po szkole, czy w weekendy na dwór wspólnie, jeżdżą na kolonie, chodzą na tańce czy inne zajęcia, a ja zakompleksiona nastolatka siedzę w domu całymi dniami przed komputerem. Nawet jak mi ktoś zaproponuje jakieś wyjście, to ja odmawiam, bo już się odzwyczaiłam od takich wypadów i po prostu nie mam na nie ochoty. Czuję, że coraz bardziej oddalam się od ludzi. Jestem dosyć miłą dziewczyną, staram się być sympatyczna dla każdego itd.. Ale to na nic. Ja już nie mam siły siedzieć cały czas w domu i płakać w poduszkę. Proszę pomóż ;(

Ps. Dodam, że już przeszłam swoje i byłam ofiarą przemocy psychicznej

~Nadia


Witaj Nadio! 

Kurcze, smutno jest uświadamiać sobie, że coraz więcej dziewczyn w coraz młodszym wieku popada w kompleksy i ma problemy z samooceną. Tak to jest, wydaje nam się, że ładniejsze osoby mają lżejsze życie, wszystko podane na tacy i łatwiej przychodzi im nawiązywanie znajomości. Kiedy porównujemy siebie do innych, czujemy się gorsze. Tak na pewno nie powinno być! Utrwaliła mi się w pamięci taka prawda, że znajdzie się ładniejsza nawet od najładniejszej. Tego się dzisiaj trzymajmy! :) Na wstępie podrzucę Ci dwie moje wcześniejsze notki, w których już pisałam o samoocenie:

Zbyt niska samoocena to sposób myślenia o sobie, jako o kimś gorszym, niż jest się w rzeczywistości. W kontekście Twojego problemu, pod lupę bierzemy wygląd. Na podstawie zaprezentowanego przez Ciebie opisu, muszę stwierdzić, że nie należy jeszcze tak bardzo się martwić, gdyż jesteś jeszcze bardzo młoda i rozwiązanie Twoich problemów może być kwestią czasu. 

Najważniejszym aspektem przezwyciężania kompleksów związanych z wyglądem, jest po prostu zmiana, usunięcie źródła problemu. Zaraz na przykładach, które podałaś, wytłumaczę, o co chodzi.


1. Znaczne problemy z cerą - z punktu widzenia mojego dermatologa, trądzik u dziewcząt ma prawo występować od 12 do 18, a nawet 20 roku życia. W tym właśnie okresie gruczoły łojowe produkują łój we wzmożonej ilości, nasza cera robi się tłusta, a wągry się pojawiają - w mniejszym lub większym stopniu, co jest uwarunkowane również genetycznie. Podstawowe pytanie: czy jesteś zapisana do dermatologa? Bo jeśli rzeczywiście sądzisz, że Twoje problemy z wypryskami są poważne, to avonowe specyfiki, ani żadne "undertwenty" - w ogóle działania na własną rękę, nie pomogą. Lekarz najlepiej oceni stan twojej twarzy, potem przepisze słabsze lub mocniejsze lekarstwa (osobiście testowałam na sobie prawie wszystko, więc wiem, co mówię). Jeśli wypryski pojawiają się jedynie miejscowo, a nie jako tzw. "wysyp" na całej twarzy, polecam maść Benzacne do kupienia bez recepty w każdej aptece. Nie lubisz swojego trądziku? Po prostu go zwalcz, a jeśli nie da się tego zrobić całkowicie, zakamufluj go! Nie mówię oczywiście o nakładania pudrów, podkładów i innych takich szpachelką w kosmicznych ilościach. ;) Zwłaszcza, że jesteś jeszcze młoda i z makijażem nie powinno się przesadzać. Podkład z apteki + korektor + puder transparentny i po trądziku ani śladu (mój stały zestaw :D). 

Osobiście polecam to połączenie:
  • podkłady:
    • polecane przeze mnie: Pharmaceris F - fluid intensywnie kryjący, nie wysusza, nie zatyka porów, dobrze matuje i kryje, nie powoduje powstawania nowych zaskórników, cena: ok. 40 zł.
    • polecane przez przyjaciółkę: Revlon ColorStay - dobry dla tłustej cery, nie zatyka porów, doskonałe krycie bez efektu maski, drogi, ale warty swojej ceny - ok. 70 zł.
  • korektor: Maybelline Dream Lumi Touch - korektor jest zarówno kryjący, jak i rozświetlający, ma płynną konsystencję, osobiście jestem zadowolona, bo u mnie pokrywa nawet dość duże wypryski, cena: ok. 35 zł.
  • puder: Essence - fix & matte - puder transparentny, utrwala działanie podkładu i korektora oraz zapobiega świeceniu skóry, pozwala jej oddychać, do każdego odcienia skóry, cena: ok. 15 zł.
2. Jestem chuda i praktycznie w ogóle nie mam biustu - osobiście sądzę, że chudość nie może być powodem jakichkolwiek kompleksów - nie po to chudłam 10 kg., żeby teraz się o tym dowiadywać! :D Jest teraz ogólny trend na odchudzanie, więc pomyśl sobie, że ludzie raczej Ci zazdroszczą. Możesz nosić ubrania, które innym nie pasują, nie musisz wieszać sobie na szafce jadłospisu diety, aby schudnąć do wakacji, by nie wstydzić się założenie kostiumu kąpielowego, bo po po prostu jesteś chuda! :) A co tyczy się biustu... Tutaj też sprawa jest otwarta, gdyż może Ci on jeszcze spokojnie rosnąć do osiemnastki (znam dziewczyny, które nawet w liceum czekają na swój upragniony większy rozmiar miseczki). Na obecną chwilę polecam Ci po prostu staniki typu push-up, które można dobrać sobie u bieliźniarki, czy sklepach z bielizną np. Esotiq. Taka bielizna działa cuda i optycznie zwiększa Twój biust nawet o dwa rozmiary! Ponadto uwierz mi, że mniejszy biust jest również mniejszym utrapieniem, niż na przykład za duży biust. Lepiej leżą na Tobie ubrania, nie musisz kupować koszul o dwa rozmiary większe niż inne ciuchy, które nosisz (te cholerne guziczki, które się nie chcą zapinać i w rezultacie wygląda się jak grubsza, tykająca bomba, wiem coś o tym). Jeśli jednak nawet genetycznie zapowiada się, że piersi Ci nie urosną (bo ani mama, ani babcia nie miały za dużych), należy to zaakceptować i znaleźć w tym jakieś zalety (niektóre wymieniłam powyżej). Nie ma kobiet, które miałby wszyściutko idealne, nawet jeśli z pozoru nam się wydaje, że takie są, to mają one inne problemy, których my nie dostrzegamy, a mogą im doskwierać. Aby odwrócić uwagę od małych piersi, skupmy się na naszych zaletach, które warto podkreślić - np. zgrabne nogi, zdrowe włosy, płaski brzuch, zadbane ramiona, dłonie, piękne oczy, ładna buzia, zmysłowe usta, prosty nos. Nie wierzę w to, zwłaszcza, że jesteś chuda, że nie masz żadnej z tych zalet! Znajdź je w sobie, jeśli sama nadal nie jesteś do siebie przekonana poproś o pomoc rodziców, czy przyjaciół, którzy są obiektywni i nie mają powodu do okłamywania Cię, mówiąc Ci komplementy. Wypisz te zalety na kartce (będą nawet bardziej przekonujące, jeśli napiszą je osoby, które lubisz) i powieś w widocznym miejscu - będą Ci nie tylko poprawiać humor, gdy na nie spojrzysz, ale też przypominać, jak cudowna jesteś! :) 

Pisałaś również, że nie lubisz swojej szkoły, bo nie masz za dużo przyjaciółek. Ja - jak to ja, lubię szukać w nawet beznadziejnej sytuacji zalet - powiem Ci, że znam ludzi, którzy są oblegani przez znajomych/przyjaciół, którzy są po prostu fałszywi, a to jest zdecydowanie gorsza sprawa. Na Twoim miejscu doceniłabym obie koleżanki, nie muszą się one wzajemnie lubić (chociaż dlaczego by ich nie pogodzić? ;) - może są one warte zaprzyjaźnienia się? Życie na szkole się nie kończy, a nikt Cię do komputera nie przykleił - skoro narzekasz na życie towarzyskie, warto się na ludzi otworzyć. Zamiast właśnie marnować czas przed komputerem, zapisz się na jakieś dodatkowe zajęcia, w Twoim przypadku polecam zumbę lub taniec brzucha, gdyż wzmocni Twoje poczucie własnej wartości, pozwoli docenić Twoje ciało i przy okazji zapoznasz całkiem nowe osoby! Ponadto, skoro ludzie chcą, żebyś gdzieś z nimi wychodziła, znaczy, że widzą Cię jako kogoś interesującego, z kim warto spędzać czas. Nie odcinaj się od nich, gdyż jest to fajna okazja do zapoznanie kogoś, czy przekonania się, że jesteś bardziej atrakcyjna, niż myślisz. Dobrym sposobem na podwyższenie poczucia własnej wartości są również zakupy - uzbieraj sobie trochę, a potem kupuj rzeczy, w których czujesz się piękna. Niektóre moje znajome zdecydowały się na profesjonalne sesje zdjęciowe - dobry fotograf i makijażystka potrafią z każdego wykrzesać piękno - one od razu czuły się po tym dużo atrakcyjniejsze i dostrzegły wiele zalet! ;) 

Na sam koniec: jeśli ktoś mówi Ci komplement, po prostu podziękuj i uwierz w to! Jeśli chodzi o wygląd to ludzie w takich sprawach raczej nie kłamią, głupie wyjątki zawsze są, ale wiemy przecież komu ufać. :) Broń Boże nie kłóć się z rozmówcą (zwłaszcza z facetem) typu "o, nie widzisz tu mojej fałdki?", bo oni rzeczywiście nie widzą tych "wad", nie przeszkadzają im one - nie warto ich uświadamiać o innym stanie rzeczy, bo nikt nie jest idealny! :)

Ściskam mocno, 
Siedmiokropka

środa, 30 stycznia 2013

Ferie z Nieuchwytną (2)


część 2
Żelazne zasady
I) "Test"


Informacje
tytuł orginalny: The Exam
czas: 1 godz. 41 min.
reżyseria:  Stuart Hazeldine
scenariusz: Stuart Hazeldine
gatunek: Thriller

Opis: Osiem osób zamkniętych w jednym pokoju, w którym po 80 minutach może pozostać tylko jedna. To ona pozostanie zwycięzcą i będzie mogła zająć miejsce w szeregach wielkiej i tajemniczej firmy, której dyrektora nikt nie widział od wielu lat. Aby wygrać należy poprawnie odpowiedzieć tylko na jedno pytanie, stosując się do 3 reguł, których zasad złamać nie wolno, ponieważ powoduje to wykluczenie z rozgrywki. Wszystko co nie zostało zakazane jest dozwolone, a więc czas zacząć wyścig z czasem i rywalami.

Moim zdaniem: Z góry ujawnię część filmu, ale niezbyt wielką, lecz sądzę, że dość ważą dla mojego opisu. Mianowice, cała akcja dzieje się w jednym pomieszczeniu, a całą obsadę mogłabym policzyć równo na wszystkich palcach obu rąk. Czyli przez 100 minut obserwujemy dokładnie zachowania, czasem nawet, może się wydawać, sposób myślenia tej grupy osób. Wszyscy są ambitni i zmotywowani by osiągnąć cel. Różne są jednak powody ich determinacji oraz sposoby w jakie chcą to osiągnąć. Jak wiele jest gotów zrobić człowiek by dostać to co chce? Czym może zaryzykować? I czy na pewno jest to gra warta świeczki? Film ten odpowie na te pytania, dodatkowo dając nam możliwość poznania ludzkiej psychiki. Zadziwiające jest to jak bardzo może nas zainteresować, wciągnąć oraz ile emocji zapewnić nam obserwowanie wydarzeń dziejących się przez ponad godzinę w jednym miejscu, podczas swoistej rozmowy o pracę.

Moja ocena:
wzruszenie: 0/5
miłość 0/5
tajemnica 5/5
akcja 4/5
strach 2/5
uśmiech 0/5
+ 2 punkty za ukazanie psychiki ludzkiej

II) Niezbyt kolorowy manicure

Dość elegancki, jednak nie nazbyt odświętny manicure. Niektórym może wydawać się z byt surowy, jednak właśnie taki był mój zamysł: niedużo koloru, wzorów oraz prostota. Paznokcie takie pasują do większości bardziej prostych zestawów. Idealnie komponują się ze stylizacjami w których zastosowano kolory czarny, biały oraz wszelkie odcienie szarości.
 Początkowo stworzyłam go bez srebrnego połączenia między kolorami, jednak później zdecydowałam się je dodać, ponieważ wzór wyglądał na niedokończony.

instrukcja:
1. Malujemy wszystkie paznokcie bezbarwnym lakierem matującym (jeśli takiego nie posiadamy zastosujmy jakiś, który jest bazą do french manicure)
2) Malujemy końcówki paznokci kolorem grafitowym (ja użyłam takiego z odrobiną perłowych cząsteczek) tak jak jest to pokazane na zdjęciu.
3) Czekamy aż lakier wyschnie po czym cienkim pędzelkiem malujemy kreski w miejscu łączenia kolorów.
4) Można nałożyć utrwalający lakier nawierzchniowy.

czas: 2/3
trudność: 2/3

III) Stylizacja

Stylizacja którą wybrałam jest dość elegancka. Nie zawiera zbyt wielu barw. Najbardziej przykuwającym oczy elementem są złote zdobienia na torebce oraz spodniach. Sprawiają one, że ubrania nie wyglądają nudno oraz galowo. Komplet taki możemy ubrać zarówno na wyjście do kina na zakupy czy do pubu, jak i na szkolną uroczystość (w połączeniu z innymi butami).

Udanych ferii,
Nieuchwytna

Lakiery do paznokci KOBO "Prague" & Visions

Dobry wieczorek! ;) Dzisiaj w ramach mojego wolnego czasu postanowiłam dokończyć recenzję, którą miałam przygotowaną już od dawna. Lakierami, które dziś omówię będą matowy, beżowy odcień firmy KOBO "Prague" oraz srebrny lakier do wzorków Visions z Oriflame

Lakiery firmy KOBO pokochałam szczerą, gorącą miłością. ;) Naprawdę, nic nie wyolbrzymiam. Są te jedne z lepszych lakierów na obecnym rynku w tej cenie - 9,90 zł. Tyle samo płacimy za lakiery np. z Catrice (te wprawdzie mają niektóre ładniejsze odcienie od KOBO), jednak efekt jest lepszy. Przede wszystkim efekt długo się utrzymuje. Z tego co pamiętam, to zdjęcie zrobiłam już po tygodniu od nałożenia, nie widać, prawda? Zero odprysków, bąbelków ani wgnieceń. 

Dużym plusem jest jego szybkie wysychanie. Kiedy godzinę przed północą miałam problem, bo musiałam zmyć zniszczone paznokcie (przez czerwony lakier z Maybelline, o którym pewnie kiedyś Wam napiszę), ten lakier się sprawdził idealnie. Szybko zaaplikowałam dwie warstwy (tyle wystarczy dla pożądanego efektu) i nie musiałam się martwić, że paznokcie się zniszczą przez sen (ach te wgniecenia na lakierze od poduszki lub kołdry...). Dlatego polecam go Wam, jeśli musicie szybko pomalować paznokcie np. przed wyjściem z domu. 

Konsystencja też jest dobra, nie za wodnisty, nie za gęsty. Z kryciem też nie ma problemu, nawet po jednej warstwie, ale dwie są idealne. Nie robią się smugi podczas malowania. Ponadto po aplikacji lakieru pojawia się ładny połysk, lakier nabłyszczający nie jest nawet konieczny. :)

Jego pojemność wynosi 7,5 ml. - nie jest źle, zawsze mogło być lepiej. Przy moim tempie korzystania, chyba niedługo się skończy. :D

Chociaż nie byłam przekonana do tak delikatnych kolorów, to cieszę się, że dostałam go na urodziny. :) Ma cielisty odcień, mimo to widać go na ręce. Chyba tylko lakiery z Essie mają podobne odcienie, ale są trzy razy droższe, więc gratulacje dla Kobo za oryginalność i jakość w tej cenie

Teraz przejdę do mniej pozytywnej części mojej recenzji, czyli srebrnego lakieru do wzorków z serii Visions, który można zamówić z katalogu Oriflame. Spotkałam się z gorszymi lakierami, jednak tego do dobrych zaliczyć nie można. Ma cienki pędzelek do wzorków, ale za nic w nim sprężystości, żeby chociaż był odpowiednio sztywny do nanoszenia kropek - tu też nie. Dlatego ciężko mi stwierdzić do jakich wzorków mogłabym go zastosować. Aplikacja jest ciężka, a lakier po nałożeniu - chropowaty. Nie jest to jednak ani plus, ani minus - nie radzę jednak stosować do niego lakieru nabłyszczającego - jego pędzelek obejdzie wtedy srebrnymi drobinkami, a efekt zrobi się jeszcze gorszy. 

Nie jestem w stanie Wam podać ceny tego specyfiku, bo swoje w lodówce odczekał, a zamawiała go mama. Ponadto nie jest już w ofercie Oriflame.

Tego lakieru Wam nie polecam, ja używam go ostatni raz, chociaż efekt jak widzicie nie wyszedł zły, ale namęczyłam się strasznie. :(

Święty Mikołaj przyniósł mi w prezencie trzy (właściwie cztery) nowe lakiery z Essence, recenzja dwóch z nich jest już prawie przygotowana. Ale żeby nie skupiać się jedynie na kosmetykach, nowa psychologiczna notka już niedługo się pojawi na blogu. ;)


Pozdrowienia dla obecnie leniuchujących na feriach (tak jak ja ;) i tych co niestety męczą się w szkole. 

Do napisania! :)
Siedmiokropka

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Mity na temat chłopaków

Często pojawia nam się mętlik w głowie, bo nie potrafimy zrozumieć naszych facetów. Wynika to z niewiedzy i ulegania stereotypom!


1. Są mniej wrażliwi niż my
Oho, głupota! To, że niecodziennym obrazem jest płaczący chłopak nie znaczy, że niczym się nie przejmuje. Wręcz przeciwnie. Jeśli charakter kolesia od podstaw budował się na emocjonalności, potrafi mieć miękkie serce, ale przeważnie w samotności. W końcu jakie stereotypy zawładnęły światem? "Chłopaki nie płaczą", a jest to tylko tytuł dobrego filmu. Przez ową propagandę mężczyźni zmuszeni są do ukrywania swoich słabości, bo chcą zachować twardą postawę. A więc, tak jak w przypadku dziewczyn - tylko prawdziwy (często głęboko ukryty) charakter ukazuje wrażliwość chłopaka.


2. Myślą tylko o jednym
Dlaczego tak sądzimy? Bo wcale się z tym nie skrywają, kiedy jakaś panna ich podnieci, albo mają na to niebywałą ochotę. To prawda, że w wieku dojrzewania, pod wpływem testosteronu nie potrafią pohamować swoich myśli z tym związanych, ale na pewno nie biorą tego zbyt poważnie. Oni doskonale wiedzą, że tylko dojrzewają, a dziewczyny nie lubią kolesi, którzy uchodzą za miastowych podrywaczy. Oczywiście zdarzają się typki, którym jedno w głowie i biją rekordy - dopiero od takich won!


3. Wolą seksowne, biuściaste panny
Mężczyzna jak mężczyzna, lubi sobie popatrzeć na podkreślone, kobiece kształty, tymczasem my mamy to na codzień, więc zwykle im się dziwimy ;-). Tu chodzi tylko o zmysł wzroku, który nie potrafi oderwać się od naszych pięknych kształtów. Tak naprawdę chłopcy wolą miłe, rozumne dziewczyny, tak jak my! W końcu nie szukamy chłopaka na jedną noc, tylko tego jedynego. Uwierzcie, im też na tym zależy.


4. Są małomówni
O, i tu jest najmniej prawdy! Okazuje się, że to dziewczyny (szczególnie te młode) są częstszymi milczkami niż chłopaki. Dzieje się tak zwyczajnie na początku, gdy nie potrafimy się przełamać. Wtedy, chłopak zauważając to, przejmuje berło i to on w dużej mierze rozwija znajomość. Chociaż i tak to zależy tylko od charakteru. Mając przyjaciół chłopaków każda z nas zauważy, że zdarzają się przypadki gadające bez przerwy praktycznie o niczym, a też takie, które ograniczają się do konkretnych wypowiedzi. Dlatego mniej dystansu, więcej wspólnych tematów i będzie idealnie.


5. Grubsze dziewczyny nie mają u nich szans
To jest tylko kwestia gustu. Ale! Jeśli myślimy, że wystające kości są idealne, to chyba tylko dla nas. Oni myślą całkowicie inaczej! Tak naprawdę, jeśli poprosić ich o ocenienie sylwestki, dziewczynie ważącej 55 kg na 170 cm wzrostu powiedzą: powinnaś zgrubnąć. Oni, w przeciwieństwie do nas, nie lubią czuć kości. My tak, bo jest to dla nas coś interesującego, a dla nich - obrzydliwego. Chcą poczuć zdrowe ciało, nie szkielet!


6. Obgadują nas z kolegami
Tak jak my, mają do tego pełne prawo. Nie chodzi o obrabianie tyłka, ale o wymienie uwag i poznawanie wzajemnych opini! Robi to każdy człowiek i nie mamy na to żadnego wpływu. Jednak, gdy usłyszymy przypadkiem swoje imię, nie znaczy to od razu, że mówią coś złego. Jeśli nie mają nam nic do zarzucenia, raczej odpuszczą sobie znajdywania dziury w całym.


7. Nie dbają o siebie
Niekiedy to fałsz, niekiedy prawda. Są kolesie, którzy nie potrafią znieść swojego niepowodzenia u dziewczyn i robią wszystko co w ich mocy, by sprawiać na nich dobre wrażenie. Są też tacy, którzy mimo wszystko nie mają ochoty marnować czasu na codzienny prysznic czy przeczesanie włosów. W okresie dojrzewania chłopakom zwyczajnie nie chce się sprostać codziennej rutynie i, w wyniku czego, czasem mają swój wygląd gdzieś. Aczkolwiek, kiedy już wplątają się w manię stawiania włosów na żel oraz chodzenia po Croppie i sklepach sportowych, można być z nich dumnym.


Więc czy nie warto zastanowić się nad naszym i ich zachowaniem, porównać i w końcu zauważyć, że pochodzimy z innych planet? :)
Pozdrawiam,
Tincia

niedziela, 27 stycznia 2013

KK: Wampir z m-3

Cześć i czołem! Wpadam dziś do Was z recenzją i mam nadzieję, że niektórym przypadnie do gustu :)


Tytuł: Wampir z m-3
Autor: Andrzej Pilipiuk
Gatunek: fantastyka
Ilość stron: 177 (e-book)
Co mówi okładka?
Wyklęty powstań ludu ziemi, powstańcie których dręczy głód...  A więc twierdzicie Obywatelu, że wampiry istnieją? Niby kraj socjalistyczny, ateizm w modzie, a tu taka wtopa. I jak tu się krzyżem odwijać? Jak wodą, tfu, święconą chlapać? A czosnek tylko granulowany i z importu z bratniej Czechosłowacji! Myśl nowa blaski promiennymi, dziś wiedzie nas na bój, na trud.
Być wampirem w PRL to nie przelewki. W społeczeństwie bezklasowym trudno tytułować się hrabią. Płaszcz i smoking nosi albo kelner, albo iluzjonista, a krew obywateli Rzeczpospolitej Ludowej ma posmak deficytu i reglamentacji. (…)

                Nowość wydawnicza to nie jest, ale pozycja nietypowa, więc warto może się z nią zapoznać. Ano moda na wampiry stopniowo przemija, jednak książki pozostają i tak oto w łapy wpada mi Wampir z m-3. Pilipiuka znamy z humoru i lekkiego pióra i tutaj żartów również nie zabraknie. Bohaterką opowieści jest licealistka Gosia, która pewnego dnia popełnia samobójstwo (z powodów jak najbardziej niebłahych!) i budzi się… jako wampir. Jednak na tym się dziwności nie kończą, otóż akacja całej historii dzieje się w Polsce czasów PRLu. To dość ciekawe spojrzenie na świat, którego nasze pokolenie nie zna; owszem, przesiąknięte fikcją literacką realia nie są wiernym odzwierciedleniem szarych czasów i nie można ich traktować jako wiarygodne źródło, niemniej jednak pewne elementy są.
                Zatem mamy Gosię, która musi nauczyć być się wampirem! Ale prócz Gosi pojawia się jej rodzinka, która bardzo barwną mieszaniną jest – ano mamy ojca, który aspiruje do tytułu przodownika pracy, mamy braciszka komunistę, który brata się z organizacjami rządowymi i chciałby wskrzeszać Lenina i mamy babcię-chrześcijankę, członkinię AK, która urządza polowania na nieumarłą wnuczkę. Prócz tego spotykamy Wampira Wiecznego Robola, Wampira Komunistę, Wilkołaka z dziurą pod pachą, Ożywioną Mumię Egipskiego Kapłana, Pana Samochodzika, Mózgożernych Właścicieli Czarnej Wołgi i Profesora, który hoduje pijawki-boa. Parada rozmaitości, moi mili!
                Książkę czyta się szybko; pochłonęłam ją w jeden ze świątecznych dni okresu bożonarodzeniowego. Pojawiają się rysunki, które są miłym urozmaiceniem lektury. Jednak nie może być zbyt różowo! Książka ma pewne minusy – podstawowym jest dominujące wrażenie, że Pan Pilipiuk odhacza z listy wykorzystane elementy. Zaczęty wątek nagle się kończy i wszystkie przypominają zadnia w grze komputerowej, które trzeba wykonać. Nie ma tam jakiejś płynności i autor chyba liczył, że komizm zatrze niedociągnięcia. Otóż nie zatarł. Książkę jednak polecam, bo to ciekawa pozycja. Parodiuje naprawdę sporo rzeczy; obrywa się nawet Zmierzchowi. Każdy amator wampirze literatury powinien się z tą pozycją zapoznać. Ktoś, kto szuka dobrej rozrywki, również nie straci czasu!

Ocena:
 7/10

Pozdrawiam Was cieplutko! Wszystkim, którym kończą się ferie - dacie radę! A wszystkim, którzy zaczynają - słodkiego lenistwa!

Pozdrawiam, Pudding.

W Kuchni: Robimy masło orzechowe!


Cześć!
Jestem prawie-nową autorką na NBS – pisałam już tu w 2009 i 2010 jako Małpa ;). Mimo iż odpowiadam na pytania związane z przyjaźnią, będę też tu zamieszczać łatwe, smaczne i sprawdzone przepisy. Mam nadzieję, że spodobają się Wam i chętnie przetestujecie je w swojej kuchni!
*****
                O maśle orzechowym się mówi, że albo się je kocha, albo nienawidzi. Ja należę zdecydowanie do tej pierwszej grupy. Nie mogłam się obejść bez próby stworzenia tej ambrozji u mnie w kuchni. Misja zakończona powodzeniem!


Szybko, prosto i bez możliwości porażki czyli przepis na domowe masło orzechowe.

Składniki:
Nie ma ich tu za dużo – wystarczą orzeszki ziemne. Jeżeli są kupowane jeszcze w łupinkach lub łuskane, ale bez dodatku soli – trzeba będzie doprawić do smaku. Dla początkujących polecam więc paczkowane i solone.
W zależności od tego, ile tego specjału chcesz wyprodukować, musisz dobrać odpowiednią ilość orzeszków. Na mały słoiczek potrzeba ich około dwóch szklanek.
Jeżeli wolisz masło mniej gęste, możesz dodać oleju roślinnego. Również według własnych upodobań możesz wrzucić szczyptę cynamonu czy kakao. Możliwości jest nieskończenie wiele!

Przygotowanie:
Na jaki rodzaj orzeszków się zdecydowałaś? Chyba każda pójdzie na łatwiznę i kupi solone paczkowane orzeszki :). Jeśli jednak jesteś cierpliwa i wytrwała, a na Twojej liście zakupów znalazły niełuskane arachidy – musisz je odpowiednio przygotować. Obrać, oczywiście, a następnie, by pozbyć się brązowych skórek należy wrzucić do piekarnika [180*, 7-15 minut] lub na suchą patelnię. Gdy już przyprażymy je troszeczkę, należy je zdjąć/wyjąć i delikatnie usunąć gorzkawe skórki. Paczkowanych nie trzeba prażyć – producent wykonał to zadanie za nas.
Jako, że orzeszki trzeba zmielić blenderem, lub wrzucić do malaksera – by uniknąć spalenia urządzenia możesz je wcześniej pokruszyć w moździerzu. Jeśli nie posiadasz tego cuda, nic straconego! – polecam zawinąć w ręcznik i przez jakiś czas pozderzać młotkiem, efekt podobny, a użyjesz mniej siły i zmarnujesz mniej czasu niż w przypadku bawienia się moździerzem.


Ostatni punkt trasy, czyli zbliżamy się do końca:
Pokruszone orzeszki (wersja dla odważnych i lubiących ryzyko: całe) wrzucamy do miski/blendera/malaksera i miksujemy. Z góry mówię, że zwykły mikser nam nie wystarczy – będzie on tylko mieszał, a nie ucierał na gęstą masę. Nie musisz dodawać tłuszczu, orzechy puszczą go wystarczająco dużo, ewentualnie, jak już skończysz i stwierdzisz, że to masło jest dla Ciebie za gęste.
By uzyskać pożądany efekt zaleca się miksować około 10-20 minut, oczywiście robiąc przerwy – by uniknąć spalenia urządzenia i gniewu mamy ;). Gdy już nasza substancja stanie się lepka i wilgotna możesz dodać cynamon, kakao lub odrobinę soli, jeśli stwierdzisz, że jest to konieczne.
Gotowe masło przekładamy do słoiczka. Trzymamy je w lodówce, może tam stać miesiąc (u kogo tyle wytrzyma? :), chociaż czasem olej się oddziela od reszty masy. Wtedy wystarczy zamieszać i jest ponownie gotowe do spożycia.

Z czym to się je?
Dosłownie :). Najpopularniejsza propozycja podania: na tostach! Na kanapce z dżemem lub z bananami? Niebo w gębie! Ponadto wyśmienicie smakuje z naleśnikami i wyjadane łyżeczką prosto ze słoiczka. Dodatek do babeczek czy ciasta? Nie ma problemu!
Kombinuj, próbuj, smakuj – kiedyś i Ty odnajdziesz swe ulubione „danie” z wykorzystaniem masła orzechowego!



Obrazki zaczerpnięte z googli – niestety własnych aktualnie nie posiadam.


Smacznego!

sobota, 26 stycznia 2013

Ferie z Nieuchwytną (1)

Hej dziewczyny!
Witam was (prawie osobiście) po dłuższej przerwie. Mam dla was pewien pomysł związany z dwoma działami, w których będę pisać czyli modą oraz kolumną kulturalną, mianowicie przez cały czas trwania ferii będę dla was tworzyła specjalne notki. Każda z nich zawierać będzie trzy elementy:

  • opis filmu,
  • pomysł na paznokcie,
  • stylizację.
Wszystko to utrzymane w jednym klimacie. Jeśli spodoba wam się taka forma to możecie w komentarzach pod tymi notkami zostawiać propozycje filmów czy stylizacje, które chciałybyście bym użyła. A teraz dosyć mojej paplaniny i zabieram się do pracy.

***
część 1
Nie do końca słodki i nie do końca romans

I) "Na skraju ogrodu"

Informacje
tytuł orginalny: Edge of the garden
czas: 1 godz. 26 min.
reżyseria: Michael Scott
scenariusz:  Duane Poole
występują: Rob Estes, Sarah Manninen

Opis: Film opowiada o biznesmenie, który przenosi się do nowej wiejskiej posiadłości. Może nawet nie posiadłości, a raczej uroczego domku otoczonego tytułowym ogrodem. Cena budynku jest jednak niezwykle niska, nikt jednak nie chce powiedzieć dlaczego. Mężczyzna mroczną historię tego miejsca poznaje dopiero wtedy, gdy zaczyna w nim mieszkać. Odkrywa ducha młodej kobiety, który na zawsze zmienia jego życie i swoje także.

Moim zdaniem: „Na skraju ogrodu” to wspaniała opowieść. Wzruszająca jednak niedołująca i co ważne (jak dla mnie) nie przesłodzona. Zawierająca w sobie odrobinę tajemnicy, oraz wspaniałą historię, którą zapewne każdy z nas chciałby przeżyć. Ktoś może uznać, że nie wierzy w duchy, zjawiska nadprzyrodzone i tego typu rzeczy, więc film ten uzna za bzdurny, po co, więc w ogóle bawić się w jego oglądanie. Osobiście przed zobaczeniem miałam podobne zdanie, jednak, któregoś dnia wzięło mnie na obejrzenie jakiegoś wyciskacza łez, a „Na skraju ogrodu” było jedynym tego typu filmem, który miałam w zasobach. Nie mało się zdziwiłam po zakończeniu, a film natychmiast dodałam na swoją listę ulubionych.

Moja ocena: 
wzruszenie: 4/5
miłość 3/5
tajemnica 3/5
akcja 1/5
strach 0/5
uśmiech 1/5
+ 3 punkty za oryginalność fabuły

II) zielono biały manicure


Delikatny manicure dla dziewczyn lubiących delikatność i pastelowe kolory. 3 paznokcie w kolorze pastelowej zieleni, pozostałe 2 są białe w zielone kropeczki (czego może ie widać na zdjęciu, ale tak jest).

instrukcja:
1. Malujemy palce mały, środkowy oraz wskazujący kolorem zielonym.
2) Malujemy palec serdeczny oraz kciuk  kolorem białym (ja użyłam kolor białej róży do french manicure gdyż nie miałam akurat białego).
3) Czekamy aż lakiery wyschną po czym nakładamy 2 warstwę.
4) Na paznokciach pomalowanych kolorem białym nakładamy kropi koloru zielonego (ja użyłam wypisanego cienkopisu, którego końcówkę zamaczałam w zielonym lakierze).
5) Można nałożyć utrwalający lakier nawierzchniowy.

czas: 3/3
trudność: 2/3

III) Stylizacja

Stylizacja którą wybrałam jest romantyczna i delikatna, jednak dzięki nie zastosowaniu pastelowych barw (prócz rajstop) nie jest mdła czy nad wyraz słodka. Moim zdaniem zestaw taki idealnie nadaje się do szkoły, na kawę z przyjaciółkami czy też na randkę w uroczej restauracji. Jeśli planujesz śniegowe szaleństwo to radziłabym wymienić spódniczkę na spodnie. Osobiście postawiłabym na jasne jeansy rurki, jednak wszystko zależy od was.

Udanych ferii życzy
Nieuchwytna

czwartek, 24 stycznia 2013

Zaczynamy na nowo!


Tak, wieem - "o nie, to znowu wy!". ;) Dla prawdy i przyjemności zaprzeczać nie będę, wracamy tutaj i cieszymy się z Waszego entuzjazmu. :) 
Żeby nie przedłużać, powiem tylko tyle, że powiększył nam się skład, a nawet wróciło kilka osób, które już pisały tu kiedyś. Za dużo się nie zmieni, zadawajcie pytania tak, jak dotychczas. Notki będą pojawiały się raczej codziennie, ale prosimy o wyrozumiałość, gdyż każda z nas ma rok szkolny i czasami (zwłaszcza jak pytań jest dużo) możemy się nie wyrabiać, ale pamiętamy o Was i staramy się odpowiadać jak najszybciej! :) 

Im więcej autorek na naszym blogu, tym lepiej, bo jeśli jest dużo pytań, można je porozdzielać między kilka osób, no i w grupie raźniej. :) Więc jeśli chcecie się do nas przyłączyć (zwłaszcza liczymy na kogoś do mody, pilnie!), to zajrzyjcie do ramki "Współautorstwo na NBS".

Nasz obecny skład:
- Tincia (chłopcy),
- Cocalotte (chłopcy),
- Saphirr (przyjaźń),
- Kwaskowa (rodzina)
- Nieuchwytna (moda + Kolumna Kulturalna),
- Lullaby (zdrowie),
- Pysia (uroda),
- Loremi (zrób to sama),
- Siedmiokropka (psychologia),
- Ryżowy Pudding (Kolumna Kulturalna).

+ Lilu (rodzina, okres próbny)

Mam też nadzieję, że nie zapomnicie z jakiego powodu ostatnio odeszłyśmy i liczymy mimo wszystko, że będziecie pamiętać, iż Wasz odzew jest dla nas ważny. :)

Do następnej notki! ;)
Siedmiokropka w imieniu Załogi NBS
Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x