Hej, dziewczyny. ^^ Znalazłam waszego bloga jakiś miesiąc temu i uznałam, że warto zapytać o nurtującą mnie sprawę - widzę, że pomogłyście wielu, wieeelu dziewczynom. c;
Otóż jestem w 1. gimnazjum i jest ze mnie typ samotnika, ale zaczęłam zadawać się z jednym chłopakiem. W sumie z dwoma, ale z tym jednym mam problem. Nazwijmy go Sz. Tak więc zauważyłam, że Sz. jakby szuka mojego towarzystwa - czy to na przerwie podejdzie, czy to zagada... Generalnie mamy kontakt. I często po prostu droczy się ze mną nieco chamsko, ale o dziwo głównie przy kimś, w szkole itd. A gdy na przykład wracamy razem ze szkoły (idziemy podobną drogą) jest nieco milszy. Generalnie traktujemy się jak kumple, a przynajmniej on mnie, ja jestem chyba nieco zauroczona. Ostatnio jednak trochę przeginał z tym obrażaniem i mnie wkurzył, postanowiłam więc odzywać się mniej itd. Później spotkaliśmy się przy powrocie, przeprosił trochę i był jakby milszy. Czyli jakby zależy mu na moim towarzystwie... No, czy coś. Ale nie wiem do końca - w końcu pewnego dnia opowiedział mi o swojej dziewczynie i w ogóle gadał, jakie mu się podobają (średnio podobny do mnie typ), ale jednocześnie - jak wspomniałam - szuka mojego towarzystwa. Nie wiem, jak z tym jest, ale chcę wiedzieć... Czy może mu na mnie zależeć? I jak nieco zwrócić na niego swoją uwagę w ten nie kumplowy sposób, a dziewczęcy?
Panna Kujonka ;)
Kochana Panno Kujonko,
Chyba będę zmuszona dać Ci nie do końca taką radę, jakiej oczekujesz. Przede wszystkim zacznę od tego, że jeśli on ma dziewczynę, to uszanuj ten fakt i nie próbuj go podrywać. Pomyśl, jak czułabyś się, gdyby to Twojego chłopaka podrywała jakaś inna dziewczyna? No fajnie by nie było, prawda? Jakaś kobieca solidarność jednak powinna być.
On mi wygląda na typ nieświadomego amanta, takiego chłopaka, który nawet nie wie, że zachowuje się, jakby wszystkie dziewczyny podrywał. Są tacy chłopcy, którzy w swoim mniemaniu zachowują się normalnie, a każdy, kto na nich spojrzy zastanawia się, do której teraz dziewczyny zarywają, a dziewczyny, z którymi rozmawiają, masowo się w nich kochają i każda myśli, że to ona jest ta wyjątkowa. To w sumie trochę przykre, bo oni w większości naprawdę nie wiedzą, jakie wrażenie wywołują na dziewczynach. Chłopak, o którym piszesz, możliwe, że naprawdę szuka Twojego towarzystwa, ale wydaje mi się, że on nie chce od Ciebie niczego więcej, niż właśnie kumplowania się, kiedyś może przyjaźni. Wiem, że ciężko Ci to pewnie przyjąć do wiadomości, ale zobacz, on ma dziewczynę i prawdopodobnie ją kocha. Posłuchaj tego, jak mówi o tej dziewczynie, czy po jego słowach widać uczucia. Jeśli tak, to już w ogóle jesteś na przegranej pod tym względem pozycji, a jeśli nie, to mam dla Ciebie jeszcze jedną kwestię do zastanowienia się nad nią. Pomyśl, czy jakbyście kiedykolwiek byli razem, załóżmy, że rozstałby się z tamtą dziewczyną dla Ciebie, to czy nie miałabyś cały czas obawy, że będzie się tak samo zachowywał, jak teraz. Mam na myśli, że jakbyście byli razem, to za chwilę znajdzie się następna dziewczyna, z którą będzie chciał spędzać więcej czasu i może w przyszłości zostawić też Ciebie dla innej. Wiem, pewnie się trochę zapędziłam, ale sens tego jest taki, żebyś raczej sobie go odpuściła. Jeśli dasz radę, to utrzymujcie dalej kontakt, ale tylko przyjacielski. Jak myślisz, że w ten sposób możesz się tylko w nim na dobre zakochać (o co naprawdę łatwo), to ogranicz trochę ten kontakt, poczekaj aż Ci przejdzie i dopiero później ewentualnie na nowo go odnów. Jemu może na Tobie zależeć, ale raczej nie tak bardzo, jakbyś tego chciała, dlatego lepiej nie oszukuj sama siebie i zduś już w zarodku to uczucie, zanim będzie na to za późno i będziesz cierpieć.
Pozdrawiam,
Cocalotte.
Potrzebujesz pomocy albo porady w jakiejś sprawie? A może chciałabyś się po prostu komuś wygadać? Jeśli tak, dobrze trafiłaś! Załoga naszego bloga spróbuje Ci pomóc. :)
wtorek, 21 października 2014
poniedziałek, 20 października 2014
Partner na studniówkę
Hej dziewczyny, piszę z dość dużym wyprzedzeniem, ale sprawa dotyczy odbywającej
się w tym roku szkolnym studniówki. Nie mam chłopaka i nie zapowiada się na to,
by coś w tej kwestii miało ulec zmianie. Nie mam też zbyt wielu kolegów, może
dwóch spoza szkoły (w samej szkole w ogole nie kumpluję się z chłopakami, za
swoją klasą nie przepadam a z innych klas w ogóle nikogo nie znam). Dochodząc do
sedna sprawy, nie mam osoby towarzyszącej a w mojej szkole zawsze się z taką
przychodzi i bardzo rzadko ktoś jest na studniówce sam. Nie chcę prosić o
towarzystwo kolegów, z którymi na co dzień nie mam kontaktu, bo to byłoby
sztuczne i nawet gdyby się zgodzili, nie sądzę żebyśmy się dobrze bawili (moja
szkoła to trochę hermetyczne środowisko, bardzo dobre liceum itp...) Nie chcę
iść na studniówkę sama, nie chcę z niej rezygnować z powodu braku partnera,
chciałabym się dobrze bawić z kimś kogo lubię tak jak moje "sparowane"
koleżanki... macie jakiś pomysł (poza zabraniem chłopaka siostry albo
zaproszeniem pierwszego lepszego spotkanego na korytarzu? :D)
Maturzystka
Przepraszam, że musiałaś tyle czekać na odpowiedź, ale od pewnego czasu mam problem z komputerem.
Widzę, że jesteś pozytywnie nastawiona do idei balu maturalnego, co więcej, myślę nawet, że żałowałabyś, gdybyś opuściła to wydarzenie. W takim razie moim zadaniem jest zachęcenie Cię do tej imprezy. Mam nadzieję, że mi się uda ;).
Dla jasności, studniówka jest dla tych, którzy chcą się dobrze bawić wraz z ludźmi, z którymi codziennie spędzają ok. 6 godzin. Tak, to niestety w dużej mierzy kwestia klasy, towarzystwa. Jeśli od początku któraś z Was ma wiele wątpliwości, po prostu nie chce Ci się iść i co chwila wymyślasz nowe argumenty, żeby zostać w domu, np.:
- stres, a także złość związana ze zbliżającym się wydarzeniem
- za dużo kasy do wydania
- nie mój klimat, będę marudna i co chwilę narzekać, co na pewno nie spodoba się ludziom
To wiesz co? Nie idź. Nic na siłę. Nie sądze żebyś coś straciła, skoro na samą myśl o studniówce czujesz mdłości. Zanim napiszesz komentarz, że studniówka to samo zło i takie tam, pomyśl o tym, że są ludzie, którzy bardzo długo czekają na ten bal i biorą to na poważnie.
Bal maturalny to ostatni taniec, przez tę jedną noc nieważne jest kim byliśmy w liceum.
Każda studniówka ma jakąś historie, zdjęcia robione na ściankach są zachowywane na całe życie, a czas związany z przygotowaniami ma jedyną w swoim rodzaju atmosferę. To jeden z nielicznych dni, kiedy możesz poczuć się jak księżniczka. Okazja, by wystroić się od stóp do głów i zapierać dech z wrażenia. W końcu!
Na pewno spotkałaś się z określeniem, że jest to magiczna noc: uzmysławiamy sobie, że wkraczamy w świat ludzi dorosłych. To prawda, że jedna noc może nas wszystkich zbliżyć, ale tak naprawdę chodzi o coś więcej, bo gdy się skończy, zacznie się prawdziwe życie.
Kogo zaprosić?
Wracając do tematu przewodniego tego postu, określmy jaki powinien być nasz partner na bal. Musi być to ktoś, kto przede wszystkim zatroszczy się o Ciebie - to Twoja noc. Cechy, które niezwykle liczą się u partnera na studniówce, to kultura osobista, umiejętność tańca i zabawiania partnerki. Warto pomyśleć o chłopaku, który nie nadużywa alkoholu(wiemy jak to się może skończyć) i nie musi co 5min. wychodzić na papierosa.
Ważne też, by partner zatroszczył się o Wasz dojazd/powrót do domu.
Kto to może być? Tak naprawdę każdy. Po prostu zastanów się z kim chciałabyś spędzić tę noc. Idąc na studniówkę wcale nie musisz mieć chłopaka. Jeśli jesteś singielką, to Twoim partnerem może być sąsiad, brat, przyjaciel, kolega ze szkoły, chłopak, w którym się podkochujesz od jakiegoś już czasu. Nie jest powiedziane, że w ogóle musisz mieć partnera. Jeśli zastanawiałaś się nad tym, czy wypada iść na studniówkę bez chłopaka, to zapewniam Cię, że nie ma w tym nic złego. W gruncie rzeczy, potrafisz przecież tańczyć sama(a jeśli taniec wywołuje w Tobie stres, odsyłam Cię do tego postu: http://nasze-babskie-sprawy.blogspot.com/2014/10/jak-przezyc-wesele-bez-wstydu.html).
Jak zaprosić?
Jak wszystkie wiemy, czas jest złym doradcą więc nie zostawiaj niczego na ostatnią chwilę.
Załóżmy, że brat czy kuzyn będą Twoją deską ratunkową, gdy już naprawdę nie będziesz miała z kim iść(chyba, że zechcesz iść sama).
Oczywiście zanim zaprosisz kogoś na bal, pasowałoby lepiej poznać tą osobę. Może się okazać, że chłopak za, którym szalejesz wcale nie jest taki super, jakby się wydawało. Najlepiej popytać o niego znajomych, poobserwować jak zachowuje się w grupie, w końcu umówić się na spotkanie i wyciągnąć własne wnioski. Dzięki temu, że spotkasz się z danym chłopakiem wcześniej, np. wspólna pizza, spacer, będzie większe prawdopodobieństwo, że on zgodzi się iść z Tobą na bal: obydwoje nie będziecie wchodzić w nieznane.
Studniówka to idealny pretekst do rozmowy z chłopakiem Twoich marzeń. Maturzystko, na pewno jest jakiś chłopak, który Ci sie podoba. Jeśli zastanawiałaś się już od kliku miesięcy, jak do niego zagadać, to teraz już wiesz.
- W trakcie rozmowy wspomnij, że masz studniówkę, koleżanka z kimś tam idzie, a Ty będziesz musiała iść sama (powinien się domyślić o co Ci chodzi ;),
- albo bez owijania w bawełnę, zapytaj wprost, czy wybrałby się z Tobą na studniówkę.
Wszystkie chwyty dozwolone w związku z czym coraz popularniejsze stają się serwisy internetowe, gdzie można przebierać w chłopakach chętnych na zabawę studniówkową. Niektórym niestety oprócz samego wstępu trzeba jeszcze dopłacić dodatkowo za sam fakt, że w ogóle się zgodzili.
Jedna z trochę zwariowanych opcji dla szalonych dziewczyn: opublikowanie ogłoszenia na facebooku na spottedzie Twojej szkoły, jestem pewna, że zgłosi się multum chłopców.
Powodzenia! Życzę wyjątkowej zabawy studniówkowej, Alyssa
Maturzystka
Droga Maturzystko!Przepraszam, że musiałaś tyle czekać na odpowiedź, ale od pewnego czasu mam problem z komputerem.
Widzę, że jesteś pozytywnie nastawiona do idei balu maturalnego, co więcej, myślę nawet, że żałowałabyś, gdybyś opuściła to wydarzenie. W takim razie moim zadaniem jest zachęcenie Cię do tej imprezy. Mam nadzieję, że mi się uda ;).
Dla jasności, studniówka jest dla tych, którzy chcą się dobrze bawić wraz z ludźmi, z którymi codziennie spędzają ok. 6 godzin. Tak, to niestety w dużej mierzy kwestia klasy, towarzystwa. Jeśli od początku któraś z Was ma wiele wątpliwości, po prostu nie chce Ci się iść i co chwila wymyślasz nowe argumenty, żeby zostać w domu, np.:
- stres, a także złość związana ze zbliżającym się wydarzeniem
- za dużo kasy do wydania
- nie mój klimat, będę marudna i co chwilę narzekać, co na pewno nie spodoba się ludziom
To wiesz co? Nie idź. Nic na siłę. Nie sądze żebyś coś straciła, skoro na samą myśl o studniówce czujesz mdłości. Zanim napiszesz komentarz, że studniówka to samo zło i takie tam, pomyśl o tym, że są ludzie, którzy bardzo długo czekają na ten bal i biorą to na poważnie.
Każda studniówka ma jakąś historie, zdjęcia robione na ściankach są zachowywane na całe życie, a czas związany z przygotowaniami ma jedyną w swoim rodzaju atmosferę. To jeden z nielicznych dni, kiedy możesz poczuć się jak księżniczka. Okazja, by wystroić się od stóp do głów i zapierać dech z wrażenia. W końcu!
Na pewno spotkałaś się z określeniem, że jest to magiczna noc: uzmysławiamy sobie, że wkraczamy w świat ludzi dorosłych. To prawda, że jedna noc może nas wszystkich zbliżyć, ale tak naprawdę chodzi o coś więcej, bo gdy się skończy, zacznie się prawdziwe życie.
Kogo zaprosić?
Wracając do tematu przewodniego tego postu, określmy jaki powinien być nasz partner na bal. Musi być to ktoś, kto przede wszystkim zatroszczy się o Ciebie - to Twoja noc. Cechy, które niezwykle liczą się u partnera na studniówce, to kultura osobista, umiejętność tańca i zabawiania partnerki. Warto pomyśleć o chłopaku, który nie nadużywa alkoholu(wiemy jak to się może skończyć) i nie musi co 5min. wychodzić na papierosa.
Ważne też, by partner zatroszczył się o Wasz dojazd/powrót do domu.
Kto to może być? Tak naprawdę każdy. Po prostu zastanów się z kim chciałabyś spędzić tę noc. Idąc na studniówkę wcale nie musisz mieć chłopaka. Jeśli jesteś singielką, to Twoim partnerem może być sąsiad, brat, przyjaciel, kolega ze szkoły, chłopak, w którym się podkochujesz od jakiegoś już czasu. Nie jest powiedziane, że w ogóle musisz mieć partnera. Jeśli zastanawiałaś się nad tym, czy wypada iść na studniówkę bez chłopaka, to zapewniam Cię, że nie ma w tym nic złego. W gruncie rzeczy, potrafisz przecież tańczyć sama(a jeśli taniec wywołuje w Tobie stres, odsyłam Cię do tego postu: http://nasze-babskie-sprawy.blogspot.com/2014/10/jak-przezyc-wesele-bez-wstydu.html).
Jak wszystkie wiemy, czas jest złym doradcą więc nie zostawiaj niczego na ostatnią chwilę.
Załóżmy, że brat czy kuzyn będą Twoją deską ratunkową, gdy już naprawdę nie będziesz miała z kim iść(chyba, że zechcesz iść sama).
Oczywiście zanim zaprosisz kogoś na bal, pasowałoby lepiej poznać tą osobę. Może się okazać, że chłopak za, którym szalejesz wcale nie jest taki super, jakby się wydawało. Najlepiej popytać o niego znajomych, poobserwować jak zachowuje się w grupie, w końcu umówić się na spotkanie i wyciągnąć własne wnioski. Dzięki temu, że spotkasz się z danym chłopakiem wcześniej, np. wspólna pizza, spacer, będzie większe prawdopodobieństwo, że on zgodzi się iść z Tobą na bal: obydwoje nie będziecie wchodzić w nieznane.
Studniówka to idealny pretekst do rozmowy z chłopakiem Twoich marzeń. Maturzystko, na pewno jest jakiś chłopak, który Ci sie podoba. Jeśli zastanawiałaś się już od kliku miesięcy, jak do niego zagadać, to teraz już wiesz.
- W trakcie rozmowy wspomnij, że masz studniówkę, koleżanka z kimś tam idzie, a Ty będziesz musiała iść sama (powinien się domyślić o co Ci chodzi ;),
- albo bez owijania w bawełnę, zapytaj wprost, czy wybrałby się z Tobą na studniówkę.
Wszystkie chwyty dozwolone w związku z czym coraz popularniejsze stają się serwisy internetowe, gdzie można przebierać w chłopakach chętnych na zabawę studniówkową. Niektórym niestety oprócz samego wstępu trzeba jeszcze dopłacić dodatkowo za sam fakt, że w ogóle się zgodzili.
Jedna z trochę zwariowanych opcji dla szalonych dziewczyn: opublikowanie ogłoszenia na facebooku na spottedzie Twojej szkoły, jestem pewna, że zgłosi się multum chłopców.
Powodzenia! Życzę wyjątkowej zabawy studniówkowej, Alyssa
niedziela, 19 października 2014
Nie dbam o siebie
Nie wiem czy nie powinnam
skierować tego pytania do działu Urody bądź Mody, ale koniec końców uznałam, że
ma on jakieś ,,korzenie" w mojej psychice. Chodzi głównie o to, że... nie
dbam o siebie. Wstyd się przyznać, ale nie mam problemu z wyjściem z domu w przetartych
spodniach czy delikatnie poplamionej bluzce (o ile niezbyt to rzuca się w
oczy). Mam 16 lat, a nie maluję się, chodzę w luźnych spodniach, pierwszej
lepszej koszulce, ubraniach zupełnie nie pasujących do mojej sylwetki. Nie dbam
praktycznie w ogóle o swoją cerę, skórę. Włosy przed wyjściem czeszę jedynie
szczotką. Moje niedbalstwo - jak myślę - wynika z tego, że byłam dosyć brzydkim
dzieckiem i od zawsze wmawiałam sobie, że ,,wygląd nie jest
najważniejszy". Wierzyłam, że to jak wyglądam nie ma praktycznie żadnego
znaczenia i co mi tam zależy. Pod koniec gimnazjum usilnie starałam się to
zmienić, ale zupełnie się nie orientuję w tych ,,dziewczęcych sprawach".
Nie jestem dziewczyną. Chodzę w wychodzonych trampkach, a ludzie czasami
utożsamiają mnie z chłopakiem. Przy okazji na każdy ,,przejaw" mojej hm..
próby zmiany luzie z mojego otoczenia reagują: ,,No co ty, Anka! Ty w
szpilkach?! Wooow". Trochę mnie to peszy i daje do zrozumienia, że nie
nadaję się do bycia, tym kim chcę. Mam wrażenie, że powinnam pozostać brzydką,
zaniedbaną chłopczycą do końca swojego życia, bo taki stworzyłam sobie kiedyś
image.
Proszę o pomoc i jakiś rady czy w
ogóle te moje marne ,,zmiany" są opłacalne...
— Anka
Droga Anko!
Bardzo dobrze, że piszesz w tej
sprawie, ponieważ zauważenie swojego błędu jest pierwszym krokiem do usunięcia
problemu, który, swoją drogą, jest mi bardzo dobrze znany. W moim przypadku
makijaż był czymś rzadkim – występowałam w nim jedynie na weselach i to dość
późno, a potem na swojej osiemnastce. W gimnazjum i na początku liceum łapałam
ubrania jakie leci i zakładałam, nie patrząc czy wyglądam w nich dobrze czy
nie. Zmieniło mi się dopiero wtedy, gdy zaczął podobać mi się pewien chłopak.
Naturalnie go nie zdobyłam, ale makijaż został i był cały czas poprawiany
metodą prób i błędów, bo rodzina kręciła na to tylko głową.
Twój problem leży w akceptacji i
pewności siebie. Boisz się być zauważoną przez ludzi, wyglądać ładnie i
zaistnieć w świecie, kryjesz się pod luźnymi ubraniami przed światem, chcąc
zniknąć z oczu – tak się nie da. Punktem pierwszym do zmiany swojego
nastawienia będzie znalezienie dla siebie osoby, która zawsze będzie u Twojego
boku i wesprze Cię, gdy jest Ci ciężko. Wydaje mi się, że jesteś przygnieciona
także kompleksami, chociaż nie mam pojęcia, jakimi. Z nimi niestety też należy
walczyć, aby wyjść wyprostowanym do ludzi.
A co do ich reakcji… To zjawisko
podlega bardziej pod socjologię niż psychologię. Zbiorowość zawsze działa
według określonych zasad oraz norm i ciężko znosi jakiekolwiek zmiany.
Przyzwyczaili się do Ciebie jako szarej myszki i ciężko im będzie zmienić teraz
nastawienie. Co należy zrobić? Nie przejmować się! Rodzice robią podobnie – na przykład
głupio się uśmiechają, gdy mówisz im, że masz chłopaka. Zawsze reakcje innych
ludzi będą nas denerwować, gdy chcemy coś zmienić, ba, część nawet będzie
protestować! Jednak nie wolno podlegać presji. Jeśli ktoś powie, że Twoja
zmiana na lepsze jest bez sensu, trzymaj się od niego z daleka, gdyż będzie
próbował na siłę wcisnąć Cię w Twoje dawne miejsce.
Nasz wygląd odzwierciedla naszą
osobowość, a często może też manipulować zdaniem innych o nas. Na przykład pewni
dwaj psychologowie zrobili kiedyś badanie – dobrali cztery podobne do siebie
asystentki, ubrali je tak samo, ale między nimi jednak była różnica. Jedna z
nich miała makijaż i okulary, druga jedynie makijaż, trzecia tylko okulary, a
ostatnia była i bez makijażu, i bez okularów. Opinie ludzi, którzy z nimi
rozmawiali były dość zaskakujące. Otóż asystentka z okularami i makijażem
została oceniona najbardziej pozytywnie, jako kompetentna i znająca się na
rzeczy, Druga, w makijażu, została oceniona jako pewna siebie osoba (i, co
dziwne, stwierdzono, że jej spódnica jest krótsza niż tych pozostałych).
Trzecia, z okularami, wzbudzała lekki niepokój, a czwarta wydawała się mieć
słaby kontakt z ludźmi. Kolor szminki także ma znaczenie – jednak Tobie
proponuję używać w pastelowych kolorach, nie jaskrawoczerwonej.
Jeżeli postanowisz, iż warto coś
zmienić – zapraszam do działu moda i uroda, dziewczyny z wielką chęcią Ci
pomogą. Wygląd, niestety, jest dość ważny w naszym życiu, dlatego mam nadzieję,
iż postanowić wyeksponować swoją prawdziwą, pewną siebie ja.
Trzymam kciuki!
Luna
piątek, 17 października 2014
Chcę być lubiana w nowej szkole
Hejka, piszę znów do was z
pytaniem. mam nadzieję, że i tym razem mi pomożecie. we wrześniu ide do nowej
szkoły i chciałabym być tam lubiana, niby to już liceum itd ale co zrobić, żeby
ludzie w klasie i w szkole mnie lubili? bardzo proszę o pomoc :(
— marta :)
Droga Marto!
Z góry przepraszam, że odpisuję
tak późno, jednak to nie ja na początku miałam odpowiedzieć na pytanie. Mam
nadzieję, że się nie gniewasz, a moje rady i tak Ci się przydadzą.
Przede wszystkim pamiętaj, że nie
ma człowieka, którego wszyscy by lubili. Zawsze znajdzie się grupka ludzi,
którym się nie spodobasz – czasami nawet bez większego uzasadnienia. Jest to po
prostu kwestia gustu i cech, które my uważamy za toksyczne. Oczywiście możemy
dowieść, że jesteśmy wartościowymi ludźmi i mimo wszystko się uśmiechać, jednak
to i tak nie załatwi do końca sprawy.
Uśmiechaj się! Nikt nie lubi osób
ważnych, nieobecnych czy pochmurnych. Z takimi zazwyczaj nie da się rozmawiać,
jego towarzystwo po prostu odrzuca. Każdy dźwiga na swoich barkach własne
problemy, każdemu jest ciężko, a patrzenie jeszcze na wykrzywioną minę drugiego
człowieka wcale nie podnosi na duchu. Spójrz – najbardziej lubiani są ci
wszechstronni, radośni i rezolutni, którzy zawsze rzucą jakiś dowcip czy
rozbawią ripostą. Takich ludzi uwielbiamy. Wiąże się to z zostawianiem własnych
problemów w domu i wyjściem do ludzi z uśmiechem.
To trochę jak teoria socjologów.
Człowiek jest aktorem na scenie, który spełnia określoną rolę. I Ty bądź takim.
Wszelkie dewiacje w społeczeństwie nie są mile widziane.
Zrób porządek ze swoją samooceną.
Wyprostuj się, jeśli ktoś ci kiedyś zwrócił uwagę, że się garbisz, idź z
podniesioną głową i bądź pewna siebie. Nie pozwól nikomu się poniżyć. Ciche,
szare myszki, które trzeba wyciągać siłą, aby coś powiedziały, nie mają zbyt
wielu znajomych, a reszta grupy „nie ma nic do nich”. Nie bój się też
porozmawiać z obcymi – jeśli ktoś Cię zagadnie, po prostu mu odpowiedz. Nie
zawsze da się znaleźć wspólny język, ale zwykła, niezobowiązująca rozmowa nie
zaszkodzi. A może zyskasz przyjaciela?
Psychologowie twierdzą, że na to,
jak jesteśmy postrzegani, ma wpływ nasz wygląd, strój, makijaż i dodatki.
Niestety bądź stety – to prawda. Nie ma
ludzi, którzy nie oceniliby książki po okładce. Pierwsze wrażenie jest niezwykle ważne,
ponieważ to ono utrwala w nas obraz i kształci już zdanie na temat pewnego
człowieka. Nie mówię o tym, aby podążać ślepo za modą – ubieraj się po prostu
ładnie i starannie dobieraj stroje. To nieprawda, że ładnemu we wszystkim jest
dobrze – nie. Są kolory, które po prostu do nas nie pasują. Poprzez ubiór
przekazujemy innym ludziom komunikat o własnej osobie, dlatego jest taki ważny.
Jeśli chodzi o makijaż – przyjrzyj się dokładnie, co według Ciebie
najpiękniejsze jest w Twojej twarzy i podkreślaj to. Maluj się delikatnie i
skromnie, to zawsze jest lepsze niż mocny makijaż i przymyka się na to oko w
szkole. Wybierz też fryzurę pasującą do kształtu Twojego twarzy. Ja nie jestem
w tym specjalistką, polecam zgłosić się do autorek innych działów bądź
kosmetyczki czy fryzjera. Nie przestawaj o siebie dbać.
Podrzucę Ci kilka linków, które
mogą Ci pomóc w dalszych problemach.
Jak zmienić wady w zalety? | Jak walczyć z nieśmiałością | Problem z akceptacją siebie | Nie potrafię być sobą przy wszystkich... | Jak odnaleźć się w nowej klasie? | Jak wrócić do szkoły po wakacjach?
Jak zmienić wady w zalety? | Jak walczyć z nieśmiałością | Problem z akceptacją siebie | Nie potrafię być sobą przy wszystkich... | Jak odnaleźć się w nowej klasie? | Jak wrócić do szkoły po wakacjach?
Trzymam za Ciebie kciuki.
Luna
czwartek, 16 października 2014
KK: "Lucy"
Tytuł oryginalny: Lucy
Czas trwania: 1 godz. 30 min.
Reżyseria: Luc Besson
Scenariusz: Luc Besson
Gatunek: Sci-Fi, Akcja
Opis: Lucy (Scarlett Johansson) mieszkająca na Tajwanie studentka zostaje namówiona przez swojego chłopaka do dostarczenia ważnej teczki pewnemu biznesmenowi. Zanim jeszcze dziewczyna zorientuje się w co została wplątana, stanie się zakładniczką bezwzględnego pana Janga (Choi Min Sik), na którego rozkaz do organizmu Lucy zostanie chirurgicznie wszyta paczka z silną syntetyczną substancją przypominającą narkotyk. Przypadkowo substancja chemiczna rzeczywiście przenika do organizmu Lucy. Pod jej wpływem ciało dziewczyny zaczyna podlegać niewyobrażalnym transformacjom, a najbardziej doświadcza tego mózg, którego potencjał zostaje uwolniony i osiąga zdumiewające, pozostające dotychczas jedynie w sferze hipotez możliwości... Z ogromną intensywnością zaczyna odczuwać wszystko, co znajduje się wokół niej - powietrze, wibracje, ludzi, nawet grawitację. Rozwijają się u niej również cechy nadludzkie - telepatia, telekineza, niezwykle rozległa wiedza oraz zapierająca dech w piersiach kontrola nad materią.
Moim zdaniem: Nienawidzę Science Fiction. Naprawdę. Bardzo. Możecie mnie za to zjechać i się obrazić, ale nie będę kłamać. Dla mnie ten rodzaj filmu to jedna wielka, często tandetna, ściema, gdzie zamiast emocji oglądamy efekty specjalne, na których opiera się sukces lub porażka filmu. "Lucy" nie odbiega zbyt mocno od tego schematu, jednak ma w sobie coś niezwykłego. Absurd w tym filmie jest rażący. Spodobało mi się to, iż nie jest to film o przyszłości czy odległych planetach, a alternatywne przedstawienie świata jaki znamy. Mimo oczywistej fikcji przedstawionych zdarzeń zaczynamy zastanawiać się: "Co by było jeśli to prawda...?".
Jak już wspomniałam film Sci-Fi to w dużej mierze efekty specjalne. Muszę przyznać, że te zupełnie zadowoliły mój wybredny gust. Nie chodzi wyłącznie o momenty lewitacji czy pościgów, ale przede wszystkim dopracowane animacje, które potrafiły stworzyć całe sceny. To dzięki nim opowieść tak bardzo oddziałuje na widza. Ich ilość rośnie adekwatnie do rozwoju fabuły i tego co dzieje się w danym momencie filmu. "Lucy", choć posiada mnóstwo fikcji, nie jest nią przeładowana. Wszystkie momenty nagrywanego filmu i pracy grafików idealnie zgrywają się w całość. Obraz jest dynamiczny i zajmujący. Luc Besson po raz kolejny pokazał klasę.
Nienawidzę Scarlett Johanson.
Dobra. Przesada.
Scarlett Johanson mnie wkurza.
Albo raczej wkurzała.
Kocham Scarlett Johanson. Naprawdę. Aktorka, która była dla mnie średnio utalentowaną seksbombą okazała się naprawdę dobra. Idealnie pasowała do tej roli. Jak później przeczytałam, że początkowo główną bohaterkę miała zagrać Angelina Jolie to po raz pierwszy ucieszyłam się, że nie zobaczyłam jej na wielkim ekranie. Scarlett Johanson to nie jedyna osoba na właściwym miejscu w tym filmie. Obsada jest dobrana tak jak powinna. Genialny Morgan Freeman znów pokazał klasę. Amr Waked jako aktor spisał się na 5, może tylko mógłby być ciut bardziej przystojny, ale to tylko moja opinia, dziewczyny, która lubi sobie popatrzeć na przystojnych facetów.
Oczywiście filmu tego nie można brać na serio. Jeśli więc masz ochotę po prostu na miłe spędzenie wieczoru w kinie czy przed telewizorem, a przejadły Ci się komedie romantyczne jest to dobry wybór. Potrafi zaciekawić, jest czymś nowym i przede wszystkim zostaje w pamięci. Po jego obejrzeniu nie żałowałam ani minuty spędzonej w kinie, choć szłam tam raczej niechętnie.
Nieuchwytna
PS Zachęcam do pisania swoich opinii na temat tego filmu pod tą notką.
Jeśli macie jakieś sugestie o czym chciałybyście przeczyta w kolejnej notce z KK to podzielcie się nimi w komentarzu pod naszym najnowszym postem na facebooku.
Czas trwania: 1 godz. 30 min.
Reżyseria: Luc Besson
Scenariusz: Luc Besson
Gatunek: Sci-Fi, Akcja
Opis: Lucy (Scarlett Johansson) mieszkająca na Tajwanie studentka zostaje namówiona przez swojego chłopaka do dostarczenia ważnej teczki pewnemu biznesmenowi. Zanim jeszcze dziewczyna zorientuje się w co została wplątana, stanie się zakładniczką bezwzględnego pana Janga (Choi Min Sik), na którego rozkaz do organizmu Lucy zostanie chirurgicznie wszyta paczka z silną syntetyczną substancją przypominającą narkotyk. Przypadkowo substancja chemiczna rzeczywiście przenika do organizmu Lucy. Pod jej wpływem ciało dziewczyny zaczyna podlegać niewyobrażalnym transformacjom, a najbardziej doświadcza tego mózg, którego potencjał zostaje uwolniony i osiąga zdumiewające, pozostające dotychczas jedynie w sferze hipotez możliwości... Z ogromną intensywnością zaczyna odczuwać wszystko, co znajduje się wokół niej - powietrze, wibracje, ludzi, nawet grawitację. Rozwijają się u niej również cechy nadludzkie - telepatia, telekineza, niezwykle rozległa wiedza oraz zapierająca dech w piersiach kontrola nad materią.
Moim zdaniem: Nienawidzę Science Fiction. Naprawdę. Bardzo. Możecie mnie za to zjechać i się obrazić, ale nie będę kłamać. Dla mnie ten rodzaj filmu to jedna wielka, często tandetna, ściema, gdzie zamiast emocji oglądamy efekty specjalne, na których opiera się sukces lub porażka filmu. "Lucy" nie odbiega zbyt mocno od tego schematu, jednak ma w sobie coś niezwykłego. Absurd w tym filmie jest rażący. Spodobało mi się to, iż nie jest to film o przyszłości czy odległych planetach, a alternatywne przedstawienie świata jaki znamy. Mimo oczywistej fikcji przedstawionych zdarzeń zaczynamy zastanawiać się: "Co by było jeśli to prawda...?".
Jak już wspomniałam film Sci-Fi to w dużej mierze efekty specjalne. Muszę przyznać, że te zupełnie zadowoliły mój wybredny gust. Nie chodzi wyłącznie o momenty lewitacji czy pościgów, ale przede wszystkim dopracowane animacje, które potrafiły stworzyć całe sceny. To dzięki nim opowieść tak bardzo oddziałuje na widza. Ich ilość rośnie adekwatnie do rozwoju fabuły i tego co dzieje się w danym momencie filmu. "Lucy", choć posiada mnóstwo fikcji, nie jest nią przeładowana. Wszystkie momenty nagrywanego filmu i pracy grafików idealnie zgrywają się w całość. Obraz jest dynamiczny i zajmujący. Luc Besson po raz kolejny pokazał klasę.
Nienawidzę Scarlett Johanson.
Dobra. Przesada.
Scarlett Johanson mnie wkurza.
Albo raczej wkurzała.
Kocham Scarlett Johanson. Naprawdę. Aktorka, która była dla mnie średnio utalentowaną seksbombą okazała się naprawdę dobra. Idealnie pasowała do tej roli. Jak później przeczytałam, że początkowo główną bohaterkę miała zagrać Angelina Jolie to po raz pierwszy ucieszyłam się, że nie zobaczyłam jej na wielkim ekranie. Scarlett Johanson to nie jedyna osoba na właściwym miejscu w tym filmie. Obsada jest dobrana tak jak powinna. Genialny Morgan Freeman znów pokazał klasę. Amr Waked jako aktor spisał się na 5, może tylko mógłby być ciut bardziej przystojny, ale to tylko moja opinia, dziewczyny, która lubi sobie popatrzeć na przystojnych facetów.
Oczywiście filmu tego nie można brać na serio. Jeśli więc masz ochotę po prostu na miłe spędzenie wieczoru w kinie czy przed telewizorem, a przejadły Ci się komedie romantyczne jest to dobry wybór. Potrafi zaciekawić, jest czymś nowym i przede wszystkim zostaje w pamięci. Po jego obejrzeniu nie żałowałam ani minuty spędzonej w kinie, choć szłam tam raczej niechętnie.
Ocena: 8/10
Pozdrawiam,Nieuchwytna
PS Zachęcam do pisania swoich opinii na temat tego filmu pod tą notką.
Jeśli macie jakieś sugestie o czym chciałybyście przeczyta w kolejnej notce z KK to podzielcie się nimi w komentarzu pod naszym najnowszym postem na facebooku
niedziela, 12 października 2014
Jak być dziewczęca jesienią i zimą?
Hej Heavy!
Słyszałam, że się nudzisz i już się za mną stęskniłaś, haha :)
Piszę do Ciebie znów ja, bo kocham Ciebie, Twoje porady i w ogóle całe NBS!
Tym razem chciałam poprosić o jakieś stylizacje na jesień i zimę. Nie wiem czy pamiętasz, ale w sierpniu pisałam że chciałabym być bardziej dziewczęca i dostałam urocze propozycje, ale niestety lato się skończyło i już się nie nadają a ja nie mam pojęcia jak ubierać się w jesień i zimę. Czas na jesienno-zimowe zakupy a ja nie mam żadnych inspiracji co do butów i kurtek na zimę, a także nie wiem co kupić tak, by było mi ciepło i modnie w zimę i jesień :( Jeszcze tak Ci powiem, że u mnie w mieście w galerii z tych fajniejszych to są tylko takie sklepy jak Sin-Say, Cropp, House, Butik i Deichmann więc jeśli byś mogła to tak bardziej z tych sklepów, chociaż nie mam nic przeciwko zakupom w Internecie, ale za oczywiście rozsądną cenę :P Nie pogardzę też paroma inspiracjami jak łączyć ciuchy i ogólnie co będzie modne w sezonie jesień/zima 2014 :)
/ DENIMKA
Kochana DENIMKO (i właściwie wszystkie czytelniczki),
jak widziałyście, byłam na urlopie. Zdecydowałam odpowiedzieć na to pytanie, zamiast zabierać się za któreś z tych starszych, ponieważ: a) nie wiem, czy autoski starszych pytań czekają jeszcze na odpowiedzi, b) jestem tu tylko na niecałe pół etatu, liceum zobowiązuje, uwierzcie. Mam nadzieję, że się niepoobrażacie na mnie, że odpowiadam na to pytanie, liczę na Wasze zrozumienie. A teraz zapraszam do czytania notki.
Jesień i zima automatycznie kojarzy się z ciepłymi ubraniami. Stworzenie dziewczęcej stylizacji, która będzie nie tylko efektowna, ale także praktyczne na te pory roku nie jest wcale trudnym zadaniem. Sieciówki oferują masę ubrań, które bardzo łatwo ze sobą połączyć.
1. Grube "góry" to podstawa. Jeżeli nie chcesz chodzić wiecznie zakatarzona, lepiej zakładaj cieplejsze ubrania. Ubieranie się "na cebulkę" jest modne praktycznie zawsze, więc nie musisz się martwić, że kilka warstw pogrubi Cię, bo wokół są ludzie, którzy także zakładają kilka warstw ciuchów.. Bluzy raczej nie należą do kobiecych, jednakże niektóre kroje mogą posłużyć jako baza w tworzeniu typowo babskiej stylizacji. Myślę, że sweterki robione na drutach (lub sprawiające wrażenie robionych na drutach) to najlepszy wybór, jakiego możemy dokonać. Po za tym praktyczne mogą okazać się kardigany i bluzki z długimi rękawami lub koszule, które z powodzeniem zastąpią bokserki i T-shirty.
2. Płaszcz czy kurtka? To odwieczne pytanie. Oczywiście płaszcz jest bardziej dziewczęcy, jednakże obecnie producenci tworzą również kurtki, które łatwo można połączyć w kobiecą stylizację. Ile okryć potrzebujemy, by przetrwać te pory roku? Zdecydowanie 2. Już piszę dlaczego. Otóż chodząc w jesiennym płaszczu w zimę oraz zimowym płaszczu w jesień narażasz się na przeziębienia - albo zbytnio się przechładzasz, albo przegrzewasz. Po to są kurtki i płaszcze na konkretne pory roku, by je nosić. Jeżeli chcesz się zdecydować na kurtkę - polecam parkę lub z rękawami z innego materiału, niż przód i tył. Wśród płaszczy z pewnością modne są klasyczne, ale także poncza, oversizowe i dłuższe.
3. Obuć się trzeba. Tutaj także polecam zakupienie dwóch par - jesiennej i zimowej. W przypadku tej drugiej zadbaj o to, by była odpowiednio ocieplona, i jeżeli to możliwe, miała nieco grubszą podeszwę. Teraz pozostaje tylko zadecydować, jakie buty najlepiej wybrać. Do dziewczęcych stylizacji najlepsze będą botki i kozaczki. Szczerze powiem, że w tym roku producenci postarali się i w sklepach roi się do ślicznych botków (nawet dla mnie, antydziewczyńskiej te buty są ładne ;)), dlatego znalezienie pary będącej ucieleśnieniem snów i marzeń nie będzie trudne. W modzie na pewno sztyblety, workery oraz kozaki typu muszkieterki.
4. Dodatki podstawą stylizacji? W sezonie jesień/zima dodatki grają niemalże główną rolę w stylizacjach. Czapki, szaliki, rękawiczki z pewnością potrafią ożywić stylizacje. W modzie chyba nic się nie zmieniło - beanie i kominy będą noszone nadal. W tej kategorii jest w czym wybierać i myślę, że nawet najbardziej zagorzała przeciwniczka czapek będzie potrafiła znaleźć coś dla siebie ;-).
Jestem tutaj na pół etatu (a nawet i mniej, po prostu nie mam czasu na pisanie), dlatego też nie stworzę stylizacji z ubrań z podanych przez Ciebie sklepów - zajmuje to bardzo, bardzo dużo czasu. Musisz mi wybaczyć. Zamiast tego przygotowałam dla Ciebie ogromną porcję inspiracji złożoną z moich zestawów z polyvore oraz znalezionych w Internecie zdjęć. Także tego... oglądaj, inspiruj się! :)
Na pierwszy ogień moje stylizacje:
Granatowe dżinsy to idealny wybór na pluchę - błoto bardzo widać na jasnych dżinsach, i często nie spiera się do końca. Sztyblety w karmelowym odcieniu oraz sweterek pod kolor tworzą delikatną bazę do skontrastowanej zielonej parki i burgundowego komina.
Rurki w jesiennym kolorze oraz bluzka w kratkę ze zbliżoną barwą. Do tego szary kardigan, który zapewni ciepło i dłuższy, oversizowy płaszcz. W imię zasady, że torebka ma pasować do butów - workery i klasyczna torba.
Jesienią i zimą także można śmiało chodzić w spódniczkach. By nie zmarznąć, polecam albo grube rajstopy, albo cienkie rajstopy w cielistym kolorze i zakolanówki. Stylizację utrzymałam w stonowanych kolorach. Akcentem są brązowe, sznurowane buty oraz płaszcz w kolorze khaki.
Klasyczny płaszcz połączony z oryginalną spódniczką w kwiatki i różowym swetrze o grubym splocie. Grube rajstopy w szarym kolorze są kontrastowe do sweterka, ale pasują do czapki. Dodatkiem jest złoty naszyjnik. Czarne workery można zastąpić kozakami do kolan lub butami emu.
Sukienka w kwiaty została połączona z długim kardiganem - w rzeczywistości taki duet wygląda nieziemsko. Do tego parka w granatowym kolorze i rajstopy pasujące kolorystycznie zarówno no kurtki, jak i sukienki. Jak wskazuje czapka i komin - jest to typowo zimowa stylizacja. Całość połączyłam z czarnymi sztybletami, jednakże można zastąpić je kozakami lub workerami - równie świetnie będzie się to prezentowało :)
Teraz pora na znaleziska:
Mam nadzieję, że notka się podobała. Chyba bardzo nie wyszłam z wprawy, chociaż nie powiem - ciężko mi było sklecić kilka zdań. Nie wiem, czy to dlatego, że miałam miesiąc przerwy, czy dlatego, że nie mam weny.
Po więcej inspiracji zapraszam na strony typu zszywka.pl, stylowi.pl. Po za tym wujek Google też pomoże, wystarczy wpisać winter outfits (lub autumn outfits) i miliony obrazków czekają :)
Pozdrawiam i liczę, że pomogłam.
Heavy
Słyszałam, że się nudzisz i już się za mną stęskniłaś, haha :)
Piszę do Ciebie znów ja, bo kocham Ciebie, Twoje porady i w ogóle całe NBS!
Tym razem chciałam poprosić o jakieś stylizacje na jesień i zimę. Nie wiem czy pamiętasz, ale w sierpniu pisałam że chciałabym być bardziej dziewczęca i dostałam urocze propozycje, ale niestety lato się skończyło i już się nie nadają a ja nie mam pojęcia jak ubierać się w jesień i zimę. Czas na jesienno-zimowe zakupy a ja nie mam żadnych inspiracji co do butów i kurtek na zimę, a także nie wiem co kupić tak, by było mi ciepło i modnie w zimę i jesień :( Jeszcze tak Ci powiem, że u mnie w mieście w galerii z tych fajniejszych to są tylko takie sklepy jak Sin-Say, Cropp, House, Butik i Deichmann więc jeśli byś mogła to tak bardziej z tych sklepów, chociaż nie mam nic przeciwko zakupom w Internecie, ale za oczywiście rozsądną cenę :P Nie pogardzę też paroma inspiracjami jak łączyć ciuchy i ogólnie co będzie modne w sezonie jesień/zima 2014 :)
/ DENIMKA
Kochana DENIMKO (i właściwie wszystkie czytelniczki),
jak widziałyście, byłam na urlopie. Zdecydowałam odpowiedzieć na to pytanie, zamiast zabierać się za któreś z tych starszych, ponieważ: a) nie wiem, czy autoski starszych pytań czekają jeszcze na odpowiedzi, b) jestem tu tylko na niecałe pół etatu, liceum zobowiązuje, uwierzcie. Mam nadzieję, że się niepoobrażacie na mnie, że odpowiadam na to pytanie, liczę na Wasze zrozumienie. A teraz zapraszam do czytania notki.
Jesień i zima automatycznie kojarzy się z ciepłymi ubraniami. Stworzenie dziewczęcej stylizacji, która będzie nie tylko efektowna, ale także praktyczne na te pory roku nie jest wcale trudnym zadaniem. Sieciówki oferują masę ubrań, które bardzo łatwo ze sobą połączyć.
1. Grube "góry" to podstawa. Jeżeli nie chcesz chodzić wiecznie zakatarzona, lepiej zakładaj cieplejsze ubrania. Ubieranie się "na cebulkę" jest modne praktycznie zawsze, więc nie musisz się martwić, że kilka warstw pogrubi Cię, bo wokół są ludzie, którzy także zakładają kilka warstw ciuchów.. Bluzy raczej nie należą do kobiecych, jednakże niektóre kroje mogą posłużyć jako baza w tworzeniu typowo babskiej stylizacji. Myślę, że sweterki robione na drutach (lub sprawiające wrażenie robionych na drutach) to najlepszy wybór, jakiego możemy dokonać. Po za tym praktyczne mogą okazać się kardigany i bluzki z długimi rękawami lub koszule, które z powodzeniem zastąpią bokserki i T-shirty.
2. Płaszcz czy kurtka? To odwieczne pytanie. Oczywiście płaszcz jest bardziej dziewczęcy, jednakże obecnie producenci tworzą również kurtki, które łatwo można połączyć w kobiecą stylizację. Ile okryć potrzebujemy, by przetrwać te pory roku? Zdecydowanie 2. Już piszę dlaczego. Otóż chodząc w jesiennym płaszczu w zimę oraz zimowym płaszczu w jesień narażasz się na przeziębienia - albo zbytnio się przechładzasz, albo przegrzewasz. Po to są kurtki i płaszcze na konkretne pory roku, by je nosić. Jeżeli chcesz się zdecydować na kurtkę - polecam parkę lub z rękawami z innego materiału, niż przód i tył. Wśród płaszczy z pewnością modne są klasyczne, ale także poncza, oversizowe i dłuższe.
3. Obuć się trzeba. Tutaj także polecam zakupienie dwóch par - jesiennej i zimowej. W przypadku tej drugiej zadbaj o to, by była odpowiednio ocieplona, i jeżeli to możliwe, miała nieco grubszą podeszwę. Teraz pozostaje tylko zadecydować, jakie buty najlepiej wybrać. Do dziewczęcych stylizacji najlepsze będą botki i kozaczki. Szczerze powiem, że w tym roku producenci postarali się i w sklepach roi się do ślicznych botków (nawet dla mnie, antydziewczyńskiej te buty są ładne ;)), dlatego znalezienie pary będącej ucieleśnieniem snów i marzeń nie będzie trudne. W modzie na pewno sztyblety, workery oraz kozaki typu muszkieterki.
4. Dodatki podstawą stylizacji? W sezonie jesień/zima dodatki grają niemalże główną rolę w stylizacjach. Czapki, szaliki, rękawiczki z pewnością potrafią ożywić stylizacje. W modzie chyba nic się nie zmieniło - beanie i kominy będą noszone nadal. W tej kategorii jest w czym wybierać i myślę, że nawet najbardziej zagorzała przeciwniczka czapek będzie potrafiła znaleźć coś dla siebie ;-).
Jestem tutaj na pół etatu (a nawet i mniej, po prostu nie mam czasu na pisanie), dlatego też nie stworzę stylizacji z ubrań z podanych przez Ciebie sklepów - zajmuje to bardzo, bardzo dużo czasu. Musisz mi wybaczyć. Zamiast tego przygotowałam dla Ciebie ogromną porcję inspiracji złożoną z moich zestawów z polyvore oraz znalezionych w Internecie zdjęć. Także tego... oglądaj, inspiruj się! :)
Na pierwszy ogień moje stylizacje:
Granatowe dżinsy to idealny wybór na pluchę - błoto bardzo widać na jasnych dżinsach, i często nie spiera się do końca. Sztyblety w karmelowym odcieniu oraz sweterek pod kolor tworzą delikatną bazę do skontrastowanej zielonej parki i burgundowego komina.
Rurki w jesiennym kolorze oraz bluzka w kratkę ze zbliżoną barwą. Do tego szary kardigan, który zapewni ciepło i dłuższy, oversizowy płaszcz. W imię zasady, że torebka ma pasować do butów - workery i klasyczna torba.
Jesienią i zimą także można śmiało chodzić w spódniczkach. By nie zmarznąć, polecam albo grube rajstopy, albo cienkie rajstopy w cielistym kolorze i zakolanówki. Stylizację utrzymałam w stonowanych kolorach. Akcentem są brązowe, sznurowane buty oraz płaszcz w kolorze khaki.
Klasyczny płaszcz połączony z oryginalną spódniczką w kwiatki i różowym swetrze o grubym splocie. Grube rajstopy w szarym kolorze są kontrastowe do sweterka, ale pasują do czapki. Dodatkiem jest złoty naszyjnik. Czarne workery można zastąpić kozakami do kolan lub butami emu.
Sukienka w kwiaty została połączona z długim kardiganem - w rzeczywistości taki duet wygląda nieziemsko. Do tego parka w granatowym kolorze i rajstopy pasujące kolorystycznie zarówno no kurtki, jak i sukienki. Jak wskazuje czapka i komin - jest to typowo zimowa stylizacja. Całość połączyłam z czarnymi sztybletami, jednakże można zastąpić je kozakami lub workerami - równie świetnie będzie się to prezentowało :)
Teraz pora na znaleziska:
Mam nadzieję, że notka się podobała. Chyba bardzo nie wyszłam z wprawy, chociaż nie powiem - ciężko mi było sklecić kilka zdań. Nie wiem, czy to dlatego, że miałam miesiąc przerwy, czy dlatego, że nie mam weny.
Po więcej inspiracji zapraszam na strony typu zszywka.pl, stylowi.pl. Po za tym wujek Google też pomoże, wystarczy wpisać winter outfits (lub autumn outfits) i miliony obrazków czekają :)
Pozdrawiam i liczę, że pomogłam.
Heavy
niedziela, 5 października 2014
Jak przeżyć wesele bez wstydu?
Za
dwa miesiące moja siostra cioteczna będzie wychodziła za mąż. Cieszę
się z tego powodu, ale jest to pierwszy ślub na jakim będę od jakichś
5-7 lat. Teraz mam 17, a na ostatnim byłam będąc jeszcze dzieckiem. Nie
miałam więc zbyt wielu okazji żeby nauczyć się tańczyć. Na dyskotekach
jakoś sobie radzę, chociaż chodzę na nie raczej rzadko (kopiuje wtedy po
prostu ruchy innych ludzi), ale takiego zwykłego tańca nie umiem
kompletnie. Boję się, że ktoś z rodziny poprosi mnie do tańca a ja się
tylko skompromituję. Czy mogłybyście mi opisać jak na takim weselu
tańczyć? Jakie robić kroki? Bardzo wam dziękuję. Natalia
Droga Natalio!
Ślub
jest wydarzeniem, na które czeka się długi czas. Powinien budzić w nas
pozytywne emocje i kojarzyć się z dobrą zabawą, jednak w Twoim przypadku
wywołuje pewne obawy i wątpliwości. Piszesz, że jest to pierwszy ślub
od dłuższego czasu i boisz się kompromitacji podczas zabawy weselnej.
Przede wszystkim musisz zmienić swoje nastawienie. Pamiętaj, że zabawa weselna to ZABAWA, nie żaden konkurs umiejętności tanecznych, i ma na celu rozruszanie gości, miłe spędzenie czasu.
Jakiś
czas temu byłam na ślubie mojego wujka. Atmosfera panująca na sali
sprawiała, że miałam ogromną ochotę przyłączyć się do tańczących
krewnych, ale (podobnie jak Ty) bałam się kompromitacji. Prawie całe
wesele przesiedziałam przy stole, z cichą zazdrością obserwując ludzi na
parkiecie. W pewnym momencie zorientowałam się, że największą
przyjemność z patrzenia, a wręcz podziw, wzbudzają we mnie NIE osoby,
które świetnie znają wszelkie kroki, ale te, które są czerpią prawdziwą
frajdę z własnego (nieco niezgrabnego) tańca.
Uświadomiłam sobie, że to nie zdolności, ale dobra zabawa jest najważniejsza.
Nawet
jeśli Twój taniec wzbudzi pogardliwy uśmiech pozostałych, to nie trzeba
się tym przejmować. W ciągu kilku dni (czy nawet godzin) wszyscy
zapomną, że nie umiesz tańczyć, a Ty na długo zapamiętasz dobrą zabawę,
która Ci towarzyszyła.
Bardzo chciałabym, żebyś chociaż
na tę jedną noc zapomniała o tym, co mówią i myślą o Tobie inni.
Najważniejsze żebyś Ty poczuła się ze sobą dobrze.
Nie
namawiam Cię jednak, żebyś pogodziła się z tym, że taniec nie jest
Twoją mocną stroną. Pamiętaj, że dwa miesiące to bardzo długo i możesz
jeszcze wszystko zmienić!
W wielu miastach są organizowane
kursy tańca towarzyskiego. Warto rozejrzeć się za nimi i umówić chociaż
na kilka lekcji, gdzie w przyspieszonym tempie można poznać podstawowe
kroki taneczne.
Jeżeli nie masz takiej możliwości, nie
przejmuj się, w Internecie jest pełno filmików i porad na temat tańca
weselnego. Zachęcam, żebyś poszperała w sieci i podpatrzyła kilka
kroków.
Piszesz także, że kopiujesz ruchy
innych ludzi. To także dobry sposób na przetrwanie wesela bez poczucia
wstydu. Zanim wejdziesz na parkiet, przyjrzyj się, w jaki sposób
poruszają się po nim Twoi krewni. Bardzo wiele można się nauczyć samym
przyglądaniem się i próbą naśladowania bardziej doświadczonych weteranów
weselnych parkietów ;)
Na koniec powtórzę raz
jeszcze: taniec na weselu ma być źródłem przyjemności, a nie stresu i
obaw. Gdy będziesz tańczyć, zapomnij o całej sali i skup się na muzyce,
swoim ciele i oczywiście partnerze, który z pewnością umiejętnie Cię
poprowadzi.
Życzę Wam wszystkim dobrej zabawy i powodzenia!
Dominique
wtorek, 30 września 2014
Po mojej ciąży, przyjaciółki tratują mnie jak obcą
Mam 18 lat (3liceum) i na początku wakacji zaszłam w ciążę. Była to
impreza wakacyjna z chłopakiem z którym przez miesiąc się spotykałam,
wiem że nie przemyślałam tego i w ogóle, do tego za dużo alkoholu. Ale
nie o to chodzi. Chodzi o to że od kiedy moje przyjaciółki (nazwijmy je
Ania i Agata) wiedzą że jestem w ciąży zupełnie inaczej mnie traktują;/ Właściwie nasz kontakt ogranicza się tylko do spotkań w szkole. Przez
cały sierpień widziałyśmy się może z 2 razy mimo że żadna nie wyjeżdżała. I do tego na naszych spotkaniach było tak sztywno, zupełnie
inaczej niż kiedyś. Prawie żadna nic nie mówiła, dziewczyny tylko od
czasu do czasu gadały między sobą a ja musiałam się dopytywać o co
chodzi bo nie jestem w temacie. Kiedyś jak się spotykałyśmy to
trajkotałyśmy bez przerwy. Z ojcem dziecka już nie mam kontaktu, rodzice
wiadomo- wspierają mnie, ale potrzebuję też towarzystwa w swoim wieku. Z
Anią i Agatą przyjaźnię się od gimnazjum, myślałam że nasza przyjaźń
potrafi wiele przetrwać. Kiedy spytałam Anię i Agatę czemu nie zabrały
mnie ostatnio na spotkanie powiedziały, że tam był alkohol itp, że w
ogóle nie dla mnie klimaty. Rozmawiałam z nimi szczerze o mojej ciąży i
powiedziałam że mam nadzieję, że to nic nie zmieni. One się ze mną
zgodziły a teraz takie coś? :( Co mam zrobić? :(
Zuzia
Droga Zuziu!
Przede wszystkim to nowa sytuacja nie tylko dla Ciebie, ale i dla Twoich przyjaciółek. Również trochę nie rozumiem czym spowodowane jest ich zachowanie. Piszesz, że rozmawiałaś z nimi szczerze, ale czy na pewno? Jak zareagowały na to, że będziesz mieć dziecko?
18 lat, to wcale nie jest dorosłość
W tym wieku człowiek chce się wyszaleć, dlatego też Twoje przyjaciółki wybierają się na imprezy. Zależy od tego, kto jak imprezuje, ale czasem na nich jest alkohol. Wiedzą, że nie możesz pić, dlatego pewnie Cię nie brały, bo nie wiedzą jakbyś się czuła, nie mogąc pić. Nie wiem czy pijesz, czy u Ciebie przyjaciółki piją jakoś dużo, aby się upić. Jeżeli druga odpowiedź jest twierdząca, to myślę, że dość kiepsko się czuje ktoś, kiedy wokół niego są pijane osoby. Ani nie można się dogadać, ani nic. A jak nie można pogadać, to człowiek się czuje trochę samotnie.
Myślę również, że powinnaś z nimi porozmawiać jeszcze raz. Powiedzieć o swoich obawach, o tym co wcześniej mówiły. Zapytać dlaczego tak się zachowują, czemu nie dotrzymały obietnicy? Rozmawiałyście szczerze o tej ciąży? Pamiętasz ich reakcje? Wygadały się z tym czy raczej po krótce odpowiedziały? Może obgadały to ze sobą i uważają Cię za trochę obcą przez to, co się wydarzyło? Pogadaj, zapytaj czy chcą Ci coś powiedzieć w tej sprawie. W końcu to przyjaciółki, a w przyjaźni powinna być szczerość, nawet ta bolesna.
Jest to trochę niezreczna sprawa z tą ciążą i mogą czuć się obco, być zaskoczone tym wydarzeniem, tak samo pewnie jak i Ty, ale powinny być z Tobą szczere. Raczej po niezręcznym spojrzeniu będziesz wiedziała czy kłamią, jeżeli powiedzą, że nie mają nic do powiedzenia. Radziłabym Ci jednak drążyć temat i zachęcać do powiedzenia.
Jeśli mimo tego, to nadal zawiedzie, to napisz, spróbuję jeszcze pomóc. Trochę to dla mnie ciężkie pytanie, bo nie znam charakteru Twoich przyjaciółek.
Pozdrawiam, Olka
PS Wiem, że ktoś pisał do mnie maila, ale zobaczyłam go dosyć późno i nie wiem, co się stało, ale gdy chciałam wczoraj w końcu odpisać, to nie mogłam go nigdzie znaleźć. Przepraszam Tę osobę i jeżeli miałaby chęć to odtworzyć, to spróbuję pomóc. Pamiętam jedynie szczątki listu, a wolałbym o niczym nie zapomnieć.
Zuzia
Droga Zuziu!
Przede wszystkim to nowa sytuacja nie tylko dla Ciebie, ale i dla Twoich przyjaciółek. Również trochę nie rozumiem czym spowodowane jest ich zachowanie. Piszesz, że rozmawiałaś z nimi szczerze, ale czy na pewno? Jak zareagowały na to, że będziesz mieć dziecko?
18 lat, to wcale nie jest dorosłość
W tym wieku człowiek chce się wyszaleć, dlatego też Twoje przyjaciółki wybierają się na imprezy. Zależy od tego, kto jak imprezuje, ale czasem na nich jest alkohol. Wiedzą, że nie możesz pić, dlatego pewnie Cię nie brały, bo nie wiedzą jakbyś się czuła, nie mogąc pić. Nie wiem czy pijesz, czy u Ciebie przyjaciółki piją jakoś dużo, aby się upić. Jeżeli druga odpowiedź jest twierdząca, to myślę, że dość kiepsko się czuje ktoś, kiedy wokół niego są pijane osoby. Ani nie można się dogadać, ani nic. A jak nie można pogadać, to człowiek się czuje trochę samotnie.
Myślę również, że powinnaś z nimi porozmawiać jeszcze raz. Powiedzieć o swoich obawach, o tym co wcześniej mówiły. Zapytać dlaczego tak się zachowują, czemu nie dotrzymały obietnicy? Rozmawiałyście szczerze o tej ciąży? Pamiętasz ich reakcje? Wygadały się z tym czy raczej po krótce odpowiedziały? Może obgadały to ze sobą i uważają Cię za trochę obcą przez to, co się wydarzyło? Pogadaj, zapytaj czy chcą Ci coś powiedzieć w tej sprawie. W końcu to przyjaciółki, a w przyjaźni powinna być szczerość, nawet ta bolesna.
Jest to trochę niezreczna sprawa z tą ciążą i mogą czuć się obco, być zaskoczone tym wydarzeniem, tak samo pewnie jak i Ty, ale powinny być z Tobą szczere. Raczej po niezręcznym spojrzeniu będziesz wiedziała czy kłamią, jeżeli powiedzą, że nie mają nic do powiedzenia. Radziłabym Ci jednak drążyć temat i zachęcać do powiedzenia.
Jeśli mimo tego, to nadal zawiedzie, to napisz, spróbuję jeszcze pomóc. Trochę to dla mnie ciężkie pytanie, bo nie znam charakteru Twoich przyjaciółek.
Pozdrawiam, Olka
PS Wiem, że ktoś pisał do mnie maila, ale zobaczyłam go dosyć późno i nie wiem, co się stało, ale gdy chciałam wczoraj w końcu odpisać, to nie mogłam go nigdzie znaleźć. Przepraszam Tę osobę i jeżeli miałaby chęć to odtworzyć, to spróbuję pomóc. Pamiętam jedynie szczątki listu, a wolałbym o niczym nie zapomnieć.
poniedziałek, 29 września 2014
Każdego poznanego chłopaka traktuję jak potencjalnego partnera
Hej dziewczyny! Mam trochę żałosny problem, zapewne nie najwyższej wagi ale napisać nie zaszkodzi, może chociaż odpowiecie w komentarzu i wyrazicie swoje zdanie ;] Niedawno skończyłam 18 lat i nigdy nie byłam w związku, ale to nie jest sedno sprawy, choć ważny jej element. Od jakiegoś czasu, może od roku mam problem z chłopakami/facetami/płcią męską w ogóle. Prawie za każdym razem kiedy rozmawiam z jakimś chłopakiem lekko poflirtujemy i od razu wydaje mi się, że on ma wobec mnie jakieś zamiary, że mu się podobam itp. Nie jest na szczęście aż tak źle żebym się narzucała czy robiła z siebie idiotkę ;). Jednak nawet jeśli dany chłopak rzeczywiście do mnie zarywa, to z reguły nie ma to jakiejś przyszłości i jest jedynie chwilowym flirtem (wakacyjne imprezy czy inne miejsca/wydarzenia gdzie ludzie dają sobie trochę luzu ;)), a ja dorabiam sobie do tego historyjkę i oczyma wyobraźni widzę już siebie w związku z owym osobnikiem. To żałosne i pewnie częściowo spowodowane tym, że jak pisałam nigdy nie miałam chłopaka a czas leci i potrzeba jest :) Męczę się z tym, bo potrafie sobie narobić nadziei, a później jestem zawiedziona i rozczarowana kiedy sie okazuje, że wciąż jestem sama i żaden książę na białym koniu nie jest mną na dłuższą metę zainteresowany;) chciałabym móc się normalnie, obojętnie zachowywać i nie robic sobie nadziei na żadne związki, ale to cholernie ciężkie. Dodam jeszcze tylko, że czasy gimnazjalnego "usilnie chcę mieć chłopaka tak jak koleżanki" już minęły i to co obecnie czuje to raczej normalna potrzeba bycia z drugim człowiekiem. + wiem, ze kazdy znajduje miłość w innym wieku itd., ale proszę nie powtarzajcie tego bo to nie istota problemu :)
Dzięki wielkie,
B.
Fakt, że traktujesz każdego poznanego chłopaka jak tego potencjalnego może wynikać po prostu z samotności. Nie jesteś sama, bo masz przyjaciół, wychodzisz na różne imprezy itp., ale w głębi duszy czujesz się samotna. Możesz nawet nie zdawać sobie z tego sprawy, odpychać od siebie takie myśli, ale podświadomie chcesz mieć chłopaka. Kogoś, kto Cię przytuli, zadzwoni do Ciebie przed snem, złapie za rękę podczas spaceru itp.
Być może w Twojej podświadomości zostało zapisane kilka błędnych komunikatów: Nie mogę być sama. Samotność jest przerażająca. Z tych komunikatów utworzyły się takie wnioski: Muszę być z kimś. Muszę znaleźć kogoś, kto mnie pokocha. Muszę być przytulana. Nie musisz! Jesteś samowystarczalna!
Obsesyjnie myślisz o posiadaniu chłopaka, bo jesteś przekonana o tym, że potrzebujesz tego, żeby być szczęśliwa. Ale szczęście nie leży TAM, tylko jest TUTAJ, w Tobie. Problem polega na tym, że nie szukasz tego w sobie, a w innych ludziach.
Jeszcze inna przyczyna, szukasz potwierdzenia u tych chłopców tego, że jesteś piękna. Lubisz myśleć, że w ich spojrzeniach znajduje się coś więcej niż zwykła koleżeńska sympatia i wcale nie musi się to wiązać z wysoką samooceną(wręcz przeciwnie - może to wynikać z kompleksów). Dzięki temu czujesz się dowartościowana. Ale powtórzę, jesteś samowystarczalna. Nie urodziłaś się ze spojrzeniami tych chłopaków, w związku z tym możesz przeżyć bez nich ;).
Myślę, że każda z nas w takim przypadku powinna uznać terapeutyczne działanie czasu - udowodnione jest, że takie myśli znikają z czasem.
Kiedy spotkasz tego jedynego, to wszystko minie. Życie tak samo biegnie aż któregoś dnia pojawi się w nim ktoś, kto zostanie na dłużej i prawdopodobnie stanie się to wtedy, kiedy przestaniesz na to czekać, a zaczniesz żyć tu i teraz.
Zamiast zatapiać się w sferze marzeń i wyobrażać sobie, jak moje życie będzie wyglądać z tym, a jak z tamtym, skup sie na jednej osobie - takiej, która rzeczywiście Ci się podoba - i spróbuj poznać ją bliżej.
Czytelniczko B, jeśli masz żal o to, że wakacyjny flirt jest tylko wakacyjnym flirtem, to dlaczego nie pozwolisz przerodzić się temu w coś więcej? Daj szansę ludziom zbliżyć się do Ciebie, takim sposobem Ty będziesz miała szansę poznać i ich. Wymiencie się numerami i kontynuujcie swoją znajomość. Pamiętaj, że przyjaźń jest fundamentem każdego udanego związku.
Powodzenia, Alyssa
P.S. Za pomoc dziękuję Lunie :)
środa, 24 września 2014
Ja mu się podobam, a on mi nie...
Czesc! Mój problem polega na tym ze nie mam o czym rozmawiać z kolega. Znaczy teraz nie mam o czym z nim rozmawiać. Jeszcze niedawno wszystko było ok. Mogłam rozmawiać z nim bardzo długo pisaliśmy o różnych sprawach i o niczym. Ale to zmieniło się gdy koleżanka powiedziała mi ze mu się podobam (sam jej to powiedział). Nie wiem czy to na 100 prawda ale ja do niego nic nie czuje jest dla mnie po prostu dobrym kolega. No i teraz zaczęły przeszkadzać wszystkie te niewinne gesty tzn. Jak rozmawiamy zdarza mu się dotknąć mojego kolana ręką łaskotać mnie przytulic (zresztą on robi tam z kilkoma innymi dziewczynami) do tego nie umiem teraz z nim rozmawiać. Podtrzymanie rozmowy sprawia mi trudność i cały czas zastanawiam się co powiedzieć napisać żeby go nie zachęcić. Pomóżcie! ! Chcę znowu moc normalnie z nim rozmawiać bo naprawdę bardzo go lubię.
Zdołowana
Droga Zdołowana,
Niestety podobny problem znam osobiście i sama kiedyś miałam, ale dlatego też mogę się z Tobą bardziej utożsamić. ;)
Po pierwsze nie wierz we wszystko, co usłyszysz. Twoja koleżanka może mieć różne powody, żeby tak Ci powiedzieć, a jednym z nich może być chęć zeswatania Was. Dość częstą metodą swatania dwóch osób jest powiedzenie każdej z nich, że ta druga już jest nimi zainteresowana, bo gdy wiemy, że ktoś nas lubi, to jest większe prawdopodobieństwo, że to odwzajemnimy. Poza tym możliwe, że ona po prostu tak podejrzewa i tylko trochę podkoloryzowała wszystko dodając, że on jej sam tak powiedział. Tak wnioskuję głównie po tym, że napisałaś, że on się zachowuje podobnie do wielu innych dziewczyn. Czasami zdarza się, że chłopcy nie zdają sobie sprawy z tego, jak są postrzegane ich zachowania i że mogą one zostać odebrane za podryw i jawne okazanie uczuć. Im się często wydaje, że zachowują się naturalnie, a my, dziewczyny, widzimy w tym coś więcej, dorabiamy własne teorie i przekazujemy to dalej do dziewczyny, która w naszym mniemaniu jest podrywana, nie zastanawiając się nad skutkami.
Po drugie nawet jeśli on rzeczywiście coś do Ciebie czuje, to taka sytuacja wcale nie wyklucza Waszej dobrej relacji. Przede wszystkim musisz się zastanowić, czy naprawdę nie odwzajemniasz tego uczucia. Jeśli nie, to prawdopodobnie czeka Cię szczera rozmowa z tym chłopakiem. Nie możesz tego tak zostawić i "niech się dzieje wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba", tylko musisz jasno wszystko wytłumaczyć. W ten sposób unikniesz niepotrzebnego zranienia chłopaka, gdy przez długi czas będzie myślał, że ma u Ciebie szanse i nie będzie wiedział, że Ty jego uczuć nie odwzajemniasz. Znaczy zranisz go i tak, ale im szybciej to zrobisz, tym lepiej dla niego. Amerykańscy naukowcy udowodnili, że im dłużej człowiek utrzymuje swoje uczucia w tajemnicy, tym są one intensywniejsze. Co prawda amerykańscy naukowcy potrafią udowodnić wszystko, ale to akurat jest prawdą powszechnie znaną w psychologii.
Moim zdaniem niezależnie od tego, czy koleżanka mówi Ci prawdę czy nie, warto z tym chłopakiem porozmawiać. Piszesz, że normalnie rozmawialiście, dlatego wydaje mi się, że nie powinno być problemu z taką poważniejszą rozmową. Pamiętaj oczywiście, żeby ją przeprowadzić bez świadków. Powiedz mu, że koleżanki Ci mówią i sama też to widzisz, że chyba mu trochę bardziej na Tobie zależy, niż się przyznaje. Możesz poczekać na odpowiedź lub dalej kontynuować, że bardzo Ci przykro, ale Ty chciałabyś, żebyście zostali na poziomie luźnej znajomości, żeby on dalej był Twoim kolegą, ale nikim więcej. W skrócie, że lubi Cię bardziej niż jesteś w stanie odwzajemnić. To tylko przykładowe słowa, oczywiście użyjesz własnych. Nie wiem, jak potoczy się ta rozmowa i jakie będzie miała skutki, ale możliwe, że na jakiś czas będziesz musiała się od niego odsunąć, żeby dać mu czas na dojście do siebie i na odkochanie się. Możliwe jednak, że po prostu pogodzi się z tym i dalej będziecie mieć dobrą relację. No i ostatnia możliwość to, że jednak koleżanka się pomyliła i będziecie się z całej sytuacji śmiać. Ale to mało prawdopodobne.
Na koniec powiem Ci jeszcze, że zmieniło się Twoje spojrzenie na niego i nad tym musisz sama popracować. Teraz zamiast zwykłego kolegi widzisz w nim kogoś, komu się podobasz. Nie zapominaj jednak, że to jest dalej ten sam chłopak i ciągle możesz z nim normalnie rozmawiać. On się nagle nie zmienił. Jeśli wcześniej dobrze Wam się rozmawiało, to dalej tak może być. Nawet z osobami, którym się podobamy czasami jest łatwiej prowadzić rozmowy.
Nie wiem, czy Ci pomogłam, bo chyba wyszłam znów z wprawy w pisaniu dłuższych notek i obawiam się, że wszystko jest bardzo chaotyczne. Obiecuję się poprawić, a na razie gdybyś miała wątpliwości spokojnie pytaj. ;)
Buziaki,
Cocalotte.
Zdołowana
Droga Zdołowana,
Niestety podobny problem znam osobiście i sama kiedyś miałam, ale dlatego też mogę się z Tobą bardziej utożsamić. ;)
Po pierwsze nie wierz we wszystko, co usłyszysz. Twoja koleżanka może mieć różne powody, żeby tak Ci powiedzieć, a jednym z nich może być chęć zeswatania Was. Dość częstą metodą swatania dwóch osób jest powiedzenie każdej z nich, że ta druga już jest nimi zainteresowana, bo gdy wiemy, że ktoś nas lubi, to jest większe prawdopodobieństwo, że to odwzajemnimy. Poza tym możliwe, że ona po prostu tak podejrzewa i tylko trochę podkoloryzowała wszystko dodając, że on jej sam tak powiedział. Tak wnioskuję głównie po tym, że napisałaś, że on się zachowuje podobnie do wielu innych dziewczyn. Czasami zdarza się, że chłopcy nie zdają sobie sprawy z tego, jak są postrzegane ich zachowania i że mogą one zostać odebrane za podryw i jawne okazanie uczuć. Im się często wydaje, że zachowują się naturalnie, a my, dziewczyny, widzimy w tym coś więcej, dorabiamy własne teorie i przekazujemy to dalej do dziewczyny, która w naszym mniemaniu jest podrywana, nie zastanawiając się nad skutkami.
Po drugie nawet jeśli on rzeczywiście coś do Ciebie czuje, to taka sytuacja wcale nie wyklucza Waszej dobrej relacji. Przede wszystkim musisz się zastanowić, czy naprawdę nie odwzajemniasz tego uczucia. Jeśli nie, to prawdopodobnie czeka Cię szczera rozmowa z tym chłopakiem. Nie możesz tego tak zostawić i "niech się dzieje wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba", tylko musisz jasno wszystko wytłumaczyć. W ten sposób unikniesz niepotrzebnego zranienia chłopaka, gdy przez długi czas będzie myślał, że ma u Ciebie szanse i nie będzie wiedział, że Ty jego uczuć nie odwzajemniasz. Znaczy zranisz go i tak, ale im szybciej to zrobisz, tym lepiej dla niego. Amerykańscy naukowcy udowodnili, że im dłużej człowiek utrzymuje swoje uczucia w tajemnicy, tym są one intensywniejsze. Co prawda amerykańscy naukowcy potrafią udowodnić wszystko, ale to akurat jest prawdą powszechnie znaną w psychologii.
Moim zdaniem niezależnie od tego, czy koleżanka mówi Ci prawdę czy nie, warto z tym chłopakiem porozmawiać. Piszesz, że normalnie rozmawialiście, dlatego wydaje mi się, że nie powinno być problemu z taką poważniejszą rozmową. Pamiętaj oczywiście, żeby ją przeprowadzić bez świadków. Powiedz mu, że koleżanki Ci mówią i sama też to widzisz, że chyba mu trochę bardziej na Tobie zależy, niż się przyznaje. Możesz poczekać na odpowiedź lub dalej kontynuować, że bardzo Ci przykro, ale Ty chciałabyś, żebyście zostali na poziomie luźnej znajomości, żeby on dalej był Twoim kolegą, ale nikim więcej. W skrócie, że lubi Cię bardziej niż jesteś w stanie odwzajemnić. To tylko przykładowe słowa, oczywiście użyjesz własnych. Nie wiem, jak potoczy się ta rozmowa i jakie będzie miała skutki, ale możliwe, że na jakiś czas będziesz musiała się od niego odsunąć, żeby dać mu czas na dojście do siebie i na odkochanie się. Możliwe jednak, że po prostu pogodzi się z tym i dalej będziecie mieć dobrą relację. No i ostatnia możliwość to, że jednak koleżanka się pomyliła i będziecie się z całej sytuacji śmiać. Ale to mało prawdopodobne.
Na koniec powiem Ci jeszcze, że zmieniło się Twoje spojrzenie na niego i nad tym musisz sama popracować. Teraz zamiast zwykłego kolegi widzisz w nim kogoś, komu się podobasz. Nie zapominaj jednak, że to jest dalej ten sam chłopak i ciągle możesz z nim normalnie rozmawiać. On się nagle nie zmienił. Jeśli wcześniej dobrze Wam się rozmawiało, to dalej tak może być. Nawet z osobami, którym się podobamy czasami jest łatwiej prowadzić rozmowy.
Nie wiem, czy Ci pomogłam, bo chyba wyszłam znów z wprawy w pisaniu dłuższych notek i obawiam się, że wszystko jest bardzo chaotyczne. Obiecuję się poprawić, a na razie gdybyś miała wątpliwości spokojnie pytaj. ;)
Buziaki,
Cocalotte.
wtorek, 23 września 2014
Czy to nie jest przyjaźń na siłę?
Hej Olka! :)
Zauważyłam, że pomogłaś już wielu dziewczynom i stwierdziłam że napiszę. Mam problem z moimi 2 kumpelami. Wszystkie 3 mamy po 17 lat i chodzimy do jednego liceum, ale do różnych klas. Znam się z nimi od podstawówki, ale one dwie znały się już wcześniej, bo mieszkają naprzeciwko siebie. Ja mam do nich kawałek, nieduży ale jednak. Więc gdy np. pada deszcz cały dzień to zwykle nie spotykam się z nimi, ale jak już wspomniałam one mieszkają naprzeciwko siebie. Przebiec parę metrów w deszczu to nie problem, więc dziewczyny spotykają się niezależnie od pogody i często gdy np. piszę sobie z jedną z nich dowiaduję się, ze właśnie siedzą razem, zamówiły pizze i oglądają film który wszystkie 3 lubimy. Trochę mi wtedy przykro, że nawet nie dostałam zaproszenia a przecież mogłabym podjechać do nich autobusem czy coś. Teraz jestem z nimi pokłócona już od paru tygodni bo uznałam że za dużo z siebie daję w tej znajomości, a za mało dostaję w zamian, no i wkurzało mnie że z nimi często się nudziłam, bo kocham rozrywkowy tryb życia a z nimi zwykle musiałam siedzieć w domu (bo im się nic nie chce) albo chodzić w miejsca gdzie nie można poznać za dużo osób. Wiem że nie można patrzeć pod względem korzyści, ale tu nawet nie o to chodzi. Po prostu jak chcemy gdzieś jechać, nad jezioro albo do centrum (mieszkamy na obrzeżach dużego miasta) wszędzie musi nas wozić moja mama, mimo że ona pracuje na 1,5 etatu a w dodatku jest sama (tata odszedł jak byłam mała). Obie dziewczyny mają obojgu rodziców a w dodatku ich mamy nie spędzają dużo czasu w pracy. Mimo tego to zawsze ja muszę prosić moją mamę o podwiezienie nas gdzieś albo odebranie z imprezy i nie dziwię się, że już puszczają jej nerwy z tego powodu. Gdybym nie poprosiła mamy żeby nas zawiozła, to skończyłoby się tak że siedziałybyśmy w domu bo dziewczyny nie umieją nic zorganizować. Im siedzenie w domu nie przeszkadza ale ja tego nie cierpię :( Lubię iść na miasto, do jakiegoś klubu poznać kogoś nowego albo po prostu poznawać nowych ludzi nad jeziorem. Tymczasem z nimi zwykle siedzę w domu (w dodatku zwykle musimy być u mnie) i się nudzę. Czasem mam taki dzień że wolę posiedzieć w domu i obejrzeć film czy serial no i zjeść coś dobrego ale zwykle wolę aktywniej spędzać czas. Często jest tak że mam zaproszenie na jakąś super imprezę tyle że nikogo tam nie znam i głupio mi iść samej albo jestem wręcz poproszona o wzięcie ze sobą paru osób. Wtedy mówię dziewczynom o tej imprezie i namawiam żeby poszły ze mną. Ale im zwykle się nie chce :( Za to chodzą na wszystkie wiejskie imprezy w remizie na których ciężko spotkać kogoś z kim da się porozmawiać na jakieś inteligentniejsze tematy. Najbardziej mnie wkurza jak powiem im o jakiejś imprezie, one powiedzą że idą ze mną i nagle chwilę przed dowiaduję się że jednak "nie mogą". A ja chodzę z nimi praktycznie wszędzie gdzie chcą iść. W dodatku praktycznie nie da się ich namówić by szły do jakiegoś pubu. Ale ostatnio kiedy pisałam z jedną z nich (jak już napisałam od kilku tyg się nie spotykamy i tylko sporadycznie piszemy na fb) i spytałam o plany na wieczór odpisała: 'dzisiaj z X (druga kumpela) lecimy na puby! :)". Akurat tak się złożyło, że ja tego dnia też miałam się spotkac z innymi znajomymi (mam sporo znajomych poza tymi 2 kumpelami) w pubie. I następnego dnia jakoś tak na siebie wpadłyśmy przypadkiem (ja i te 2 kumpele) i pytam się ich jak tam było wczoraj w pubie i dodałam, że "myślałam, że się spotkamy bo akurat byłam w tym samym miejscu". A one nagle zaczęły się jąkać i w końcu powiedziały, że jednak wczoraj nie były w pubie bo coś im wypadło xD. Z jednej strony chciałabym się z nimi pogodzić bo po co przekreślać tyle lat, ale z drugiej wiem że z nimi znowu mogę się nudzić. Poza tym nie chcę pierwsza wyciągać ręki na zgodę bo kroplą która przelała czarę goryczy i ostatecznie doprowadziła do kłótni było to że jedna z dziewczyn wystawiła mnie przed imprezą i jak mi powiedziała 'nie ma zamiaru mnie za to przepraszać bo nie mogła iść dlatego że nie pozwoliła jej mama'. Ale jakoś wracać rano do domu i nie mówić gdzie idzie jej pozwala. Nie wiem co mam zrobić, czy się z nimi godzić czy nie. Jedna z dziewczyn (ta bardziej uległa i mniej konfliktowa, nie ta która 'nie ma zamiaru mnie przepraszać') zaproponowała mi ostatnio spotkanie bo powiedziała, że już za mną tęskni. Spotkałam się z nią i przy okazji z tą drugą też i obie zachowywały się wobec mnie normalnie, ale nie wiem czy ta znajomość jest jeszcze coś warta. Jak myślisz, mam się z nimi nadal przyjaźnić? A jeśli tak to czy mam sama wyciągnąć rękę na zgodę (bardzo tego nie chcę) czy poczekać aż same zrozumieją co nieco i mnie przeproszą?
Seraphine
Droga Seraphine'o!
Przyjaciół czasem ciężko jest dobrać. Właściwie to nie każdy potrafi nim być. Niekiedy ktoś może być tylko przyjacielem wybranej osoby. Gdy wybieramy osobę, którą określimy takim mianem bliskiej osoby, to zazwyczaj musi mieć coś, co nam się w niej podoba. Charakter, zachowanie. Wyglądu raczej w prawdziwej przyjaźni się nie uwzględnia. Czasem możemy dojść do wniosku, że może zbyt pochopnie komuś zaufaliśmy, nawet jeżeli przeżyliśmy z Tobą osobą już kilka ładnych lat. O przyjaźń się nie pyta, ona po prostu się rodzi.
Często trudno jest się wdrążyć do towarzystwa, które zna się od dawna. Nie tak prędko się ufa nowej osobie, czuje do niej sympatię. Powinnaś uwzględnić to, że znają się od zawsze, ale i również to, że potrzebują pobyć same. Aczkolwiek ich zachowanie jest niesprawiedliwe wobec Ciebie. Rozumiem, że to są przypadkowe sytuacje, ale jeżeli zdarzają się częściej to trzeba temu jakoś zapobiec. W końcu też jesteś ich przyjaciółką.
Rozmowa lekiem na wszystko
Nie wiem czy rozmawiałaś z nimi o ich zachowaniu. Może one nie do końca żyją w świadomości, co tak naprawdę leży Ci na sercu? Wytłumacz im dość spokojnie, powiedz, co czujesz(to zawsze w jakiś sposób działa). Powiedz, że rozumiesz, że nie zawsze musicie się spotykać razem, ale miło by było, gdyby nie robiły tego zbyt często. Porusz też sprawę z tymi pubami. Co im tam nie pasuje. Powiedz, że Ty nie lubisz wiejskich imprez, ale chodzisz czasem - idziesz na kompromis, dlatego dobrze by było, aby one też tak zrobiły. Raz tu, raz tam czy coś w ten deser.
A może to przyjaźń na siłę?
To Ty częściej uzgadniasz spotkanie czy raczej one? Zastanów się czasem czy to oby na pewno osoby, z którymi chcesz się przyjaźnić, czy one tak samo traktują tę relację. W końcu ile można dawać z siebie wszystko, a nie dostawać nic? Czasem one po prostu tego nie zauważają. A każdy człowiek chyba potrzebuje takiego zapewnienia, że ktoś go lubi, szanuje, kocha. Nie musi być słowami, ale czynami.
Jeżeli chodzi o proszenie mamy o przywożenie z imprez itd. Czemu by nie zastosować opcji "autobusy"? Nie wiem, co prawda gdzie mieszkasz, czy to wieś czy miasto i czy nocne autobusy jeżdżą u Ciebie, ale z tych rannych jednak można skorzystać, jeżeli jest to opcja "dojazd". Z tego, co widzę Twoje przyjaciółki są średnio aktywne i może trochę niesamodzielne? O tym drugim zapewne wiesz Ty, jeżeli tak jest. Pogadaj z nimi, czy one nie mogą poprosić rodziców o odwózkę itd. Najlepiej dopilnować tego, kiedy któraś się zgodzi. Czyli niech idzie zapytać, wtedy kiedy jesteś w domu u niej. Wracając jeszcze do lenistwa, to powiem Ci, że to da się zmienić. Trzeba być tylko odpowiednio upartym. Proponuj różne opcje, spróbuj poszukać takich, które je interesują.
Przeprosić czy nie?
Mówisz, że zachowują się normalnie teraz. Może coś zrozumiały? Jeszcze, co do kwestii rozmawiania, powiedz tamtej przyjaciółce, że czujesz się wystawiona, kiedy tak robi. Powinna Cię o tym wcześniej powiadomić. Mi się wydaję, że nie powinnaś pierwsza przepraszać. Możesz jedynie spotkać się z nimi i wytłumaczyć, co Ci się nie podoba w tej relacji i zwyczajnie odejść, niech się zastanowią nad tym.
Oko za oko, ząb za ząb
Nie zastanawiałaś się czasem nad tym czy one nie wykorzystują Cię? Twierdzą, że im nigdy nie odmówisz? Nie myślałaś nad tym, aby trochę zamienić się rolami i teraz to Ty będziesz taka leniwa, niechcąca nic zrobić? Odmów czasem, a nawet częściej - tyle ile one to robią. Zachowuj się jak one. Może to do nich trafi.
Czy inni znajomi są źli?
Jeżeli nawet będzie dobrze, ale po chwili znów będą takie same, to może jednak należałoby zmienić przyjaciółki? Wiem, trochę lat już minęło, czasem trudno je przekreślić, ale inaczej nie uwolnimy się od czegoś, nie będziemy szczęśliwi w relacji, w której czujemy się... że nie jesteśmy sobą, nie ma w nas radości. Czasem jest trudno, ale zdarza się, że naprawdę warto. Po co żyć w złudzeniach, że kogoś obchodzimy, skoro tak nie jest? Może pomyśli o nawiązaniu bliższych relacji ze znajomymi, o których mówiłaś. Być może to będzie strzał w dziesiątkę, chociaż pewności, co do tego nie ma.
Pozdrawiam, Olka
Zauważyłam, że pomogłaś już wielu dziewczynom i stwierdziłam że napiszę. Mam problem z moimi 2 kumpelami. Wszystkie 3 mamy po 17 lat i chodzimy do jednego liceum, ale do różnych klas. Znam się z nimi od podstawówki, ale one dwie znały się już wcześniej, bo mieszkają naprzeciwko siebie. Ja mam do nich kawałek, nieduży ale jednak. Więc gdy np. pada deszcz cały dzień to zwykle nie spotykam się z nimi, ale jak już wspomniałam one mieszkają naprzeciwko siebie. Przebiec parę metrów w deszczu to nie problem, więc dziewczyny spotykają się niezależnie od pogody i często gdy np. piszę sobie z jedną z nich dowiaduję się, ze właśnie siedzą razem, zamówiły pizze i oglądają film który wszystkie 3 lubimy. Trochę mi wtedy przykro, że nawet nie dostałam zaproszenia a przecież mogłabym podjechać do nich autobusem czy coś. Teraz jestem z nimi pokłócona już od paru tygodni bo uznałam że za dużo z siebie daję w tej znajomości, a za mało dostaję w zamian, no i wkurzało mnie że z nimi często się nudziłam, bo kocham rozrywkowy tryb życia a z nimi zwykle musiałam siedzieć w domu (bo im się nic nie chce) albo chodzić w miejsca gdzie nie można poznać za dużo osób. Wiem że nie można patrzeć pod względem korzyści, ale tu nawet nie o to chodzi. Po prostu jak chcemy gdzieś jechać, nad jezioro albo do centrum (mieszkamy na obrzeżach dużego miasta) wszędzie musi nas wozić moja mama, mimo że ona pracuje na 1,5 etatu a w dodatku jest sama (tata odszedł jak byłam mała). Obie dziewczyny mają obojgu rodziców a w dodatku ich mamy nie spędzają dużo czasu w pracy. Mimo tego to zawsze ja muszę prosić moją mamę o podwiezienie nas gdzieś albo odebranie z imprezy i nie dziwię się, że już puszczają jej nerwy z tego powodu. Gdybym nie poprosiła mamy żeby nas zawiozła, to skończyłoby się tak że siedziałybyśmy w domu bo dziewczyny nie umieją nic zorganizować. Im siedzenie w domu nie przeszkadza ale ja tego nie cierpię :( Lubię iść na miasto, do jakiegoś klubu poznać kogoś nowego albo po prostu poznawać nowych ludzi nad jeziorem. Tymczasem z nimi zwykle siedzę w domu (w dodatku zwykle musimy być u mnie) i się nudzę. Czasem mam taki dzień że wolę posiedzieć w domu i obejrzeć film czy serial no i zjeść coś dobrego ale zwykle wolę aktywniej spędzać czas. Często jest tak że mam zaproszenie na jakąś super imprezę tyle że nikogo tam nie znam i głupio mi iść samej albo jestem wręcz poproszona o wzięcie ze sobą paru osób. Wtedy mówię dziewczynom o tej imprezie i namawiam żeby poszły ze mną. Ale im zwykle się nie chce :( Za to chodzą na wszystkie wiejskie imprezy w remizie na których ciężko spotkać kogoś z kim da się porozmawiać na jakieś inteligentniejsze tematy. Najbardziej mnie wkurza jak powiem im o jakiejś imprezie, one powiedzą że idą ze mną i nagle chwilę przed dowiaduję się że jednak "nie mogą". A ja chodzę z nimi praktycznie wszędzie gdzie chcą iść. W dodatku praktycznie nie da się ich namówić by szły do jakiegoś pubu. Ale ostatnio kiedy pisałam z jedną z nich (jak już napisałam od kilku tyg się nie spotykamy i tylko sporadycznie piszemy na fb) i spytałam o plany na wieczór odpisała: 'dzisiaj z X (druga kumpela) lecimy na puby! :)". Akurat tak się złożyło, że ja tego dnia też miałam się spotkac z innymi znajomymi (mam sporo znajomych poza tymi 2 kumpelami) w pubie. I następnego dnia jakoś tak na siebie wpadłyśmy przypadkiem (ja i te 2 kumpele) i pytam się ich jak tam było wczoraj w pubie i dodałam, że "myślałam, że się spotkamy bo akurat byłam w tym samym miejscu". A one nagle zaczęły się jąkać i w końcu powiedziały, że jednak wczoraj nie były w pubie bo coś im wypadło xD. Z jednej strony chciałabym się z nimi pogodzić bo po co przekreślać tyle lat, ale z drugiej wiem że z nimi znowu mogę się nudzić. Poza tym nie chcę pierwsza wyciągać ręki na zgodę bo kroplą która przelała czarę goryczy i ostatecznie doprowadziła do kłótni było to że jedna z dziewczyn wystawiła mnie przed imprezą i jak mi powiedziała 'nie ma zamiaru mnie za to przepraszać bo nie mogła iść dlatego że nie pozwoliła jej mama'. Ale jakoś wracać rano do domu i nie mówić gdzie idzie jej pozwala. Nie wiem co mam zrobić, czy się z nimi godzić czy nie. Jedna z dziewczyn (ta bardziej uległa i mniej konfliktowa, nie ta która 'nie ma zamiaru mnie przepraszać') zaproponowała mi ostatnio spotkanie bo powiedziała, że już za mną tęskni. Spotkałam się z nią i przy okazji z tą drugą też i obie zachowywały się wobec mnie normalnie, ale nie wiem czy ta znajomość jest jeszcze coś warta. Jak myślisz, mam się z nimi nadal przyjaźnić? A jeśli tak to czy mam sama wyciągnąć rękę na zgodę (bardzo tego nie chcę) czy poczekać aż same zrozumieją co nieco i mnie przeproszą?
Seraphine
Droga Seraphine'o!
Przyjaciół czasem ciężko jest dobrać. Właściwie to nie każdy potrafi nim być. Niekiedy ktoś może być tylko przyjacielem wybranej osoby. Gdy wybieramy osobę, którą określimy takim mianem bliskiej osoby, to zazwyczaj musi mieć coś, co nam się w niej podoba. Charakter, zachowanie. Wyglądu raczej w prawdziwej przyjaźni się nie uwzględnia. Czasem możemy dojść do wniosku, że może zbyt pochopnie komuś zaufaliśmy, nawet jeżeli przeżyliśmy z Tobą osobą już kilka ładnych lat. O przyjaźń się nie pyta, ona po prostu się rodzi.
Często trudno jest się wdrążyć do towarzystwa, które zna się od dawna. Nie tak prędko się ufa nowej osobie, czuje do niej sympatię. Powinnaś uwzględnić to, że znają się od zawsze, ale i również to, że potrzebują pobyć same. Aczkolwiek ich zachowanie jest niesprawiedliwe wobec Ciebie. Rozumiem, że to są przypadkowe sytuacje, ale jeżeli zdarzają się częściej to trzeba temu jakoś zapobiec. W końcu też jesteś ich przyjaciółką.
Rozmowa lekiem na wszystko
Nie wiem czy rozmawiałaś z nimi o ich zachowaniu. Może one nie do końca żyją w świadomości, co tak naprawdę leży Ci na sercu? Wytłumacz im dość spokojnie, powiedz, co czujesz(to zawsze w jakiś sposób działa). Powiedz, że rozumiesz, że nie zawsze musicie się spotykać razem, ale miło by było, gdyby nie robiły tego zbyt często. Porusz też sprawę z tymi pubami. Co im tam nie pasuje. Powiedz, że Ty nie lubisz wiejskich imprez, ale chodzisz czasem - idziesz na kompromis, dlatego dobrze by było, aby one też tak zrobiły. Raz tu, raz tam czy coś w ten deser.
A może to przyjaźń na siłę?
To Ty częściej uzgadniasz spotkanie czy raczej one? Zastanów się czasem czy to oby na pewno osoby, z którymi chcesz się przyjaźnić, czy one tak samo traktują tę relację. W końcu ile można dawać z siebie wszystko, a nie dostawać nic? Czasem one po prostu tego nie zauważają. A każdy człowiek chyba potrzebuje takiego zapewnienia, że ktoś go lubi, szanuje, kocha. Nie musi być słowami, ale czynami.
Jeżeli chodzi o proszenie mamy o przywożenie z imprez itd. Czemu by nie zastosować opcji "autobusy"? Nie wiem, co prawda gdzie mieszkasz, czy to wieś czy miasto i czy nocne autobusy jeżdżą u Ciebie, ale z tych rannych jednak można skorzystać, jeżeli jest to opcja "dojazd". Z tego, co widzę Twoje przyjaciółki są średnio aktywne i może trochę niesamodzielne? O tym drugim zapewne wiesz Ty, jeżeli tak jest. Pogadaj z nimi, czy one nie mogą poprosić rodziców o odwózkę itd. Najlepiej dopilnować tego, kiedy któraś się zgodzi. Czyli niech idzie zapytać, wtedy kiedy jesteś w domu u niej. Wracając jeszcze do lenistwa, to powiem Ci, że to da się zmienić. Trzeba być tylko odpowiednio upartym. Proponuj różne opcje, spróbuj poszukać takich, które je interesują.
Przeprosić czy nie?
Mówisz, że zachowują się normalnie teraz. Może coś zrozumiały? Jeszcze, co do kwestii rozmawiania, powiedz tamtej przyjaciółce, że czujesz się wystawiona, kiedy tak robi. Powinna Cię o tym wcześniej powiadomić. Mi się wydaję, że nie powinnaś pierwsza przepraszać. Możesz jedynie spotkać się z nimi i wytłumaczyć, co Ci się nie podoba w tej relacji i zwyczajnie odejść, niech się zastanowią nad tym.
Oko za oko, ząb za ząb
Nie zastanawiałaś się czasem nad tym czy one nie wykorzystują Cię? Twierdzą, że im nigdy nie odmówisz? Nie myślałaś nad tym, aby trochę zamienić się rolami i teraz to Ty będziesz taka leniwa, niechcąca nic zrobić? Odmów czasem, a nawet częściej - tyle ile one to robią. Zachowuj się jak one. Może to do nich trafi.
Czy inni znajomi są źli?
Jeżeli nawet będzie dobrze, ale po chwili znów będą takie same, to może jednak należałoby zmienić przyjaciółki? Wiem, trochę lat już minęło, czasem trudno je przekreślić, ale inaczej nie uwolnimy się od czegoś, nie będziemy szczęśliwi w relacji, w której czujemy się... że nie jesteśmy sobą, nie ma w nas radości. Czasem jest trudno, ale zdarza się, że naprawdę warto. Po co żyć w złudzeniach, że kogoś obchodzimy, skoro tak nie jest? Może pomyśli o nawiązaniu bliższych relacji ze znajomymi, o których mówiłaś. Być może to będzie strzał w dziesiątkę, chociaż pewności, co do tego nie ma.
Pozdrawiam, Olka
środa, 17 września 2014
On jest dla mnie za dobry
Kochane dziewczyny, wasz blog jest cudowny i liczę że mi też pomożecie.
Mój chłopak jest za dobry... Jesteśmy razem prawie dwa lata. I niedawno mocno mi zaczęło przeszkadzać to że on jest zbyt łagodny i uległy. Po każdej awanturze to on przeprasza. Zawsze on. Nigdy ja. Po prostu wiem, że on to zrobi. Zależy mi na nim, ale brak w tym związku jakiegokolwiek szacunku z mojej strony, a on na to pozwala.
Jak go uświadomić, że chciałabym, żeby też się czasem zbuntował, tupnął nogą? Nie lubię jak to robi, ale z drugiej strony... Mam dość jego ciągłej uległości.
Chciałabym, żeby chociaż to on raz zaopiekował się mną a nie ja nim...
Niania
Wiele z nas marzy o macho, niebezpiecznym i władczym facecie pełnym obojętności. Właśnie w takich typach kochamy się po uszy, pomimo tego, że często nas krzywdzą. A kiedy mamy przy sobie tego naprawdę kochającego, wspierającego, stawiającego nas na pierwszym miejscu chłopaka, to jest nam źle. Dziewczyny, doceńmy to co mamy, kiedyś może nam tego zabraknąć.Mój chłopak jest za dobry... Jesteśmy razem prawie dwa lata. I niedawno mocno mi zaczęło przeszkadzać to że on jest zbyt łagodny i uległy. Po każdej awanturze to on przeprasza. Zawsze on. Nigdy ja. Po prostu wiem, że on to zrobi. Zależy mi na nim, ale brak w tym związku jakiegokolwiek szacunku z mojej strony, a on na to pozwala.
Jak go uświadomić, że chciałabym, żeby też się czasem zbuntował, tupnął nogą? Nie lubię jak to robi, ale z drugiej strony... Mam dość jego ciągłej uległości.
Chciałabym, żeby chociaż to on raz zaopiekował się mną a nie ja nim...
Niania
Droga Nianiu!
Nianiu, rozumiem, że czasami możesz czuć się "zduszona" jego miłością, wrażeniem, że on chce Cię zagłaskać, potrzebujesz trochę przestrzeni dla siebie i tutaj moja rada: jeśli coś Ci się nie podoba, to nie rób dobrej miny do złej gry. Między Wami brakuje rozmowy. Powiedz otwarcie czego od niego oczekujesz, z czym Ci jest trudno, czego nie lubisz, a co w nim jest dla Ciebie cennego i dlaczego jest dla Ciebie ważny.
Twój chłopak uważa, że wszystko między Wami jest dobrze, przecież robi dla Ciebie wszystko - dlaczego miałabyś mieć jakieś "ale?". Nie domyśli się, że coś Cię denerwuje jeśli mu sama mu o tym nie powiesz.
Zachowanie Twojego chłopaka jest niezmienne od 2 lat, dlatego zmiana koniecznie musi wyjść od niego. Nie możesz zmieniać go na siłę, przecież nie chcesz by okłamywał innych ani samego siebie.
Myślę, że nie zdajesz sobie sprawy z tego w jakiej komfortowej sytuacji się znajdujesz. Nie jesteś wykorzystywana. Masz możliwość ułożenia sobie życia pod własne dyktanto.
Moim zdaniem problem nie do końca tkwi w Twoim chłopaku, ale też w Twoim zachowaniu. Związek opiera się na staraniach obu stron. Widać, że chłopak daje z siebie wszystko. Ty natomiast napisałaś "brak w tym związku jakiegokolwiek szacunku z mojej strony, a on na to pozwala". A dlaczego Ty na to pozwalasz? Nigdy nie czekaj na to aż ktoś inny Cię upomni, aż ktoś inny coś z tym zrobi, skoro możesz działać sama i to już, od zaraz.
Pomyśl, jak bardzo musiałby Cię skrzywdzić inny facet, byś doceniła to, co masz teraz?
Pozdrawiam, Alyssa
niedziela, 14 września 2014
Chcę być dziewczęca... (cz. II)
Cześć Heavy. Nie ubieram się zbyt kobieco i bliżej mi męskiego stylu,
nie ubieram się w spódniczki, sukienki, baletki etc to porostu nie dla
mnie. Ja wolę założyć ciemne/czarne spodnie i biała bluzkę ew. czasem
zakładam marynarkę jak ubieram się na galowo. Chodzę tylko w trampkach,
rurkach i bluzach nie wygląda to zbyt kobieco. Moja prośbą brzmi czy
napisała byś notkę, jak ubierać się kobieco, ale nie zakładając
sukienek etc i żeby było wygodnie.
Z góry dziękuje. Manna.
Kochana Manno,
na początku powiem, że trochę ciężko napisać mi w notce cokolwiek bardziej konkretnego, bo nie napisałaś ile masz lat. Inaczej ubierają się 13-latki, inaczej 17-latki i w różnych przypadkach taka wersja dziewczęcego stylu wygląda. Mimo to, jak to ja, postaram się Ci doradzić najlepiej jak potrafię (a że miałam trochę przerwy od pisania i mnóstwo zapału oraz Twoje pytanie nie jest jakieś bardzo skomplikowane, że muszę poświęcić kilka godzin na pisanie tylko kilkadziesiąt minut to już się zabieram :)).
Doskonale rozumiem Twoje podejście do ubierania się, ponieważ czytając Twoje słowa, czułam się, jakbym czytała o sobie.
Odeślę Cię jeszcze do poprzedniej notki o podobnej tematyce, być może coś Cię tam zainspiruje : <klik>.
Teraz zajmijmy się Twoim problemem.
Dziewczęcy styl to nie tylko sukienki, spódniczki i balerinki. Rozumiem, że chcesz to wyeliminować, dlatego nie będę Cię długo namawiać na tego typu ubrania, zwłaszcza, że sukienki i baleriny (oraz inne typowo dziewczęce buty) to dla mnie zło wcielone. Jednakże do spódniczki postaram się Cię przekonać. Sama kiedyś zapierałam się przed spódniczkami, do dziś noszę je bardzo rzadko, ale przynajmniej zakładam od czasu do czasu. Jest wiele argumentów przemawiających na korzyść spódniczki. Po pierwsze : nareszcie wyglądasz jak dziewczyna. Gdy chodzisz ciągle w spodniach, zakładając spódniczkę możesz czuć się... dziko. Jednakże czasami założenie czegoś innego, niż normalnie jest fajne. Po drugie : chłopcy bardzo lubią, gdy dziewczyna chociaż od czasu do czasu ubiera się w spódniczkę. Gwarantuję Ci, że ilość męskich spojrzeń rzucanych w Twoją stronę wzrośnie, gdy włożysz spódniczkę ;-). Po trzecie : aktualnie jest tyle rodzajów spódniczek, że z pewnością da się coś wybrać. Jeżeli lubisz dżinsy, wybierz dżinsową spódniczkę. Jeżeli masz bardziej grunge'owy styl - wybierz skórzaną. Zapamiętaj, że słowo spódniczka nie jest od razu równoważne ze słodkością, kokardkami, falbankami, tiulem itd. Ze spódniczką możesz stworzyć nawet sportową stylizację.
Rurki nie są złym wyborem, aktualnie tak wpisały się w modę, że ludzie noszą je do wszystkiego, dlatego ten rodzaj dżinsów pasuje do wielu stylów, nie tylko casualowego. Myślę, że nie musisz zmieniać tych spodni, tylko dlatego, że chcesz ubierać się bardziej dziewczęco. Ponadto możesz włączyć do swojej garderoby legginsy lub tregginsy, które są równie wygodne, co spodnie, ale podkreślają kobiece kształty i są miłą odmianą dla wszędobylskich dżinsów.
Wiem, że trampki są mega wygodne, bo sama jestem ich zwolenniczką i mogłabym w nich chodzić cały czas. Jednak nie we wszystkich sytuacjach one pasują i po prostu czasami trzeba obuć się w coś innego. Jeżeli chciałabyś jakieś typowe dziewczęce buty, które na dodatek są wygodne to polecam slip on'y (tak wyglądają : klik). Z innych butów do szafy możesz wprowadzić botki, mogą to być nawet botki typu worker, bo i w takich można wyglądać dziewczęco. Nie chcę wspominać już o butach na koturnach czy szpilkach, bo jeżeli zawsze chodziłaś w trampkach to kupienie wysokich butów może być zaskoczeniem i dla Ciebie, i dla Twojego otoczenia. Polecam przejrzeć jakiś sklep obuwniczy online, coś typu DeeZee. Być może wśród tamtego obuwia spodoba Ci się coś, co będziesz chciała wprowadzić do swojej garderoby. Poniżej jeszcze zamieszczam obrazek z różnymi rodzajami butów. To także może stanowić inspirację.
Masz rację, że bluzy nie są zbyt kobiece, jednak jeżeli wybierzesz nieco bardziej podkreślającą kobiece kształty bez kaptura - może to wyglądać całkiem dziewczęco. Nie musisz rezygnować z bluz w ogóle, jednakże z innych "gór" (w sensie górnych części garderoby, a nie w sensie, że Tatr lub Karpat) możesz wybierać wśród koszul, sweterków, kardiganów i bluzek, których jest naprawdę dużo. Koszule nie muszą być niewygodne i kojarzone tylko z elegancją. Jeżeli zakupisz luźniejszą koszulę w kratkę - z pewnością będziesz się czuła w niej komfortowo, a tym samym będzie to coś innego, niż bluza. Sweterki wkładane przez głowę również są ogólnodostępne, w różnych kolorach i wzorach, dlatego myślę, że gdybyś chciała znaleźć coś, co byłoby w Twoim guście, to z pewnością coś takiego byś znalazła. Z kardiganami automatycznie tworzy się dosyć kobiece stylizacje. Nie oznacza to, że nie mogą być one luzackie. Łącząc dłuższy kardigan z T-shirtem lub bokserką z fajnym nadrukiem, otrzymasz typowo młodzieżową stylizację. Podpowiem jeszcze, że mięciutkie swetry z grubym splotem są z pewnością bardzo dziewczęce, a w dodatku wygodne i ciepłe, więc czemu by nie zapatrzyć się w chociaż jeden taki? ;)
A teraz zrobię wykład, którego tematem będą dodatki. Nie uwierzę, że w ogóle ich nie nosiłaś. Tutaj chodzi o to, by nie przedobrzyć i nie wyglądać jak choinka, dlatego wybieramy 2 rodzaje dodatków - pierścionki, ozdoby na ręce (mówię o bransoletkach, zegarkach etc), naszyjniki, kolczyki. NIGDY wszystko na raz. Przy dzisiejszych trendach jest ogromny wybór przeróżnych dodatków. Musisz tylko wybrać sobie coś, co będzie pasowało i do Ciebie, i do stylizacji. Oprócz tego są jeszcze torebki. Wiem, że plecaki są o wiele wygodniejsze, ale torebki również są bardzo funkcjonalne, dlatego dobrze mieć w swojej szafie chociaż dwie torebki - jedną mniejszą, drugą większą.
Ostatnią moją poradą jest to, że najlepiej wybieraj rzeczy klasyczne. Łatwiej je ze sobą łączyć. I tyle w temacie. Poniżej kilka stylizacji, które stworzyłam na polyvore. Miłego oglądania :)
To tyle na dziś, pozdrawiam,
Heavy (która jest na urlopie :D).
Z góry dziękuje. Manna.
Kochana Manno,
na początku powiem, że trochę ciężko napisać mi w notce cokolwiek bardziej konkretnego, bo nie napisałaś ile masz lat. Inaczej ubierają się 13-latki, inaczej 17-latki i w różnych przypadkach taka wersja dziewczęcego stylu wygląda. Mimo to, jak to ja, postaram się Ci doradzić najlepiej jak potrafię (a że miałam trochę przerwy od pisania i mnóstwo zapału oraz Twoje pytanie nie jest jakieś bardzo skomplikowane, że muszę poświęcić kilka godzin na pisanie tylko kilkadziesiąt minut to już się zabieram :)).
Doskonale rozumiem Twoje podejście do ubierania się, ponieważ czytając Twoje słowa, czułam się, jakbym czytała o sobie.
Odeślę Cię jeszcze do poprzedniej notki o podobnej tematyce, być może coś Cię tam zainspiruje : <klik>.
Teraz zajmijmy się Twoim problemem.
Dziewczęcy styl to nie tylko sukienki, spódniczki i balerinki. Rozumiem, że chcesz to wyeliminować, dlatego nie będę Cię długo namawiać na tego typu ubrania, zwłaszcza, że sukienki i baleriny (oraz inne typowo dziewczęce buty) to dla mnie zło wcielone. Jednakże do spódniczki postaram się Cię przekonać. Sama kiedyś zapierałam się przed spódniczkami, do dziś noszę je bardzo rzadko, ale przynajmniej zakładam od czasu do czasu. Jest wiele argumentów przemawiających na korzyść spódniczki. Po pierwsze : nareszcie wyglądasz jak dziewczyna. Gdy chodzisz ciągle w spodniach, zakładając spódniczkę możesz czuć się... dziko. Jednakże czasami założenie czegoś innego, niż normalnie jest fajne. Po drugie : chłopcy bardzo lubią, gdy dziewczyna chociaż od czasu do czasu ubiera się w spódniczkę. Gwarantuję Ci, że ilość męskich spojrzeń rzucanych w Twoją stronę wzrośnie, gdy włożysz spódniczkę ;-). Po trzecie : aktualnie jest tyle rodzajów spódniczek, że z pewnością da się coś wybrać. Jeżeli lubisz dżinsy, wybierz dżinsową spódniczkę. Jeżeli masz bardziej grunge'owy styl - wybierz skórzaną. Zapamiętaj, że słowo spódniczka nie jest od razu równoważne ze słodkością, kokardkami, falbankami, tiulem itd. Ze spódniczką możesz stworzyć nawet sportową stylizację.
Rurki nie są złym wyborem, aktualnie tak wpisały się w modę, że ludzie noszą je do wszystkiego, dlatego ten rodzaj dżinsów pasuje do wielu stylów, nie tylko casualowego. Myślę, że nie musisz zmieniać tych spodni, tylko dlatego, że chcesz ubierać się bardziej dziewczęco. Ponadto możesz włączyć do swojej garderoby legginsy lub tregginsy, które są równie wygodne, co spodnie, ale podkreślają kobiece kształty i są miłą odmianą dla wszędobylskich dżinsów.
Wiem, że trampki są mega wygodne, bo sama jestem ich zwolenniczką i mogłabym w nich chodzić cały czas. Jednak nie we wszystkich sytuacjach one pasują i po prostu czasami trzeba obuć się w coś innego. Jeżeli chciałabyś jakieś typowe dziewczęce buty, które na dodatek są wygodne to polecam slip on'y (tak wyglądają : klik). Z innych butów do szafy możesz wprowadzić botki, mogą to być nawet botki typu worker, bo i w takich można wyglądać dziewczęco. Nie chcę wspominać już o butach na koturnach czy szpilkach, bo jeżeli zawsze chodziłaś w trampkach to kupienie wysokich butów może być zaskoczeniem i dla Ciebie, i dla Twojego otoczenia. Polecam przejrzeć jakiś sklep obuwniczy online, coś typu DeeZee. Być może wśród tamtego obuwia spodoba Ci się coś, co będziesz chciała wprowadzić do swojej garderoby. Poniżej jeszcze zamieszczam obrazek z różnymi rodzajami butów. To także może stanowić inspirację.
Masz rację, że bluzy nie są zbyt kobiece, jednak jeżeli wybierzesz nieco bardziej podkreślającą kobiece kształty bez kaptura - może to wyglądać całkiem dziewczęco. Nie musisz rezygnować z bluz w ogóle, jednakże z innych "gór" (w sensie górnych części garderoby, a nie w sensie, że Tatr lub Karpat) możesz wybierać wśród koszul, sweterków, kardiganów i bluzek, których jest naprawdę dużo. Koszule nie muszą być niewygodne i kojarzone tylko z elegancją. Jeżeli zakupisz luźniejszą koszulę w kratkę - z pewnością będziesz się czuła w niej komfortowo, a tym samym będzie to coś innego, niż bluza. Sweterki wkładane przez głowę również są ogólnodostępne, w różnych kolorach i wzorach, dlatego myślę, że gdybyś chciała znaleźć coś, co byłoby w Twoim guście, to z pewnością coś takiego byś znalazła. Z kardiganami automatycznie tworzy się dosyć kobiece stylizacje. Nie oznacza to, że nie mogą być one luzackie. Łącząc dłuższy kardigan z T-shirtem lub bokserką z fajnym nadrukiem, otrzymasz typowo młodzieżową stylizację. Podpowiem jeszcze, że mięciutkie swetry z grubym splotem są z pewnością bardzo dziewczęce, a w dodatku wygodne i ciepłe, więc czemu by nie zapatrzyć się w chociaż jeden taki? ;)
A teraz zrobię wykład, którego tematem będą dodatki. Nie uwierzę, że w ogóle ich nie nosiłaś. Tutaj chodzi o to, by nie przedobrzyć i nie wyglądać jak choinka, dlatego wybieramy 2 rodzaje dodatków - pierścionki, ozdoby na ręce (mówię o bransoletkach, zegarkach etc), naszyjniki, kolczyki. NIGDY wszystko na raz. Przy dzisiejszych trendach jest ogromny wybór przeróżnych dodatków. Musisz tylko wybrać sobie coś, co będzie pasowało i do Ciebie, i do stylizacji. Oprócz tego są jeszcze torebki. Wiem, że plecaki są o wiele wygodniejsze, ale torebki również są bardzo funkcjonalne, dlatego dobrze mieć w swojej szafie chociaż dwie torebki - jedną mniejszą, drugą większą.
Ostatnią moją poradą jest to, że najlepiej wybieraj rzeczy klasyczne. Łatwiej je ze sobą łączyć. I tyle w temacie. Poniżej kilka stylizacji, które stworzyłam na polyvore. Miłego oglądania :)
Wygodny zestaw z butami Slip On oraz dżinsami, a także dziewczęcymi elementami w postaci modnego, mięciutkiego sweterka ombre i wielkiego zegarka. |
Ostatnia i najprostsza stylizacja, jaką można stworzyć. Damską, zwiewną kozulę bez rękawów połączyłam z ciemnymi rurkami, klasyczną torbą i butami, a także podkreślającą kobiece kształty ramoneską. |
Heavy (która jest na urlopie :D).
piątek, 12 września 2014
Nie chcę iść na studniówkę
Nie wiem gdzie dać to pytanie
więc piszę tu... Mój problem leży w przyszłym roku szkolnym który zacznie się
już w poniedziałek. Jestem w klasie maturalnej i oczywiście w tym orku będzie
studniówka. Nie chcę na nią iść ponieważ po pierwsze nie mam z kim (może jeden
taki chłopak by się zgodził ale on już pracuje i nie wiem czy miałby czas). Po
drugie nie lubię swojej klasy i oni mnie za bardzo też więc nic przyjemnego
"bawić się" w ich towarzystwie. Zresztą będą tam nauczyciele itp.
Nawet jak była robiona lista kto idzie na studniówkę to mnie nikt nie zapytał
czy idę i w ogóle mi nie dali listy żebym się mogła wpisać. Pewnie pomyśleli że
nie pójdę bo szczerze mówiąc nie chodzę prawie na żadne nasze wspólne imprezy
czy inne wydarzenia (nie byłam na połowinkach, nigdy nie poszłam z nimi na
kebaba czy coś takiego, czasem tylko idę z nimi do kina albo inne wyjścia
klasowe). No to dobrze możesz pomyśleć co mam za problem, nie pójdę i tyle. Ale
wszyscy wokół tak strasznie naciskają, nauczyciele, rodzina, przyjaciele nikt
nie potrafi zrozumieć "jak to?! nie idziesz na studniówkę?! ma się ją
przecież RAZ W ŻYCIU!". I co z tego, o wiele więcej jest lepszych imprez
na które chętnie bym poszła. Jak im wytłumaczyć (ew. czym się wykręcić) że po
prostu nie idę i tyle. Mama mi nawet kupiła sukienkę (drogą) specjalnie na
studniówkę. A ja nie chcę iść tam z musu i siedzieć całą imprezę sama przy
stoliku.
Proszę pomóż...
— Oleńka
Droga Oleńko!
Studniówka zawsze mi kojarzyła
się z kłopotami. Może przez to, że moja klasa w liceum liczyła, łącznie ze mną,
siedem osób, a więc studniówka w takim przypadku była rzuceniem pieniędzy w
błoto i płacenie za zabawę nauczycieli. Przez to nasza klasa podzieliła się na
dobre, ale studniówki w końcu nie było. Nie wiem, jak jest z Tobą, czy to klasa
mała czy większa. Przyjmę jednak tą drugą opcję, bo jest wygodniejsza pod
względem kosztów.
Pamiętaj, że na każdy argument
znajdzie się jakiś kontrargument. Nauczyciele i rodzina zawsze będą naciskać,
no bo studniówka w końcu jest „raz w życiu” i zaprzepaścić coś takiego to
potworna strata. Dla osoby, która chciała iść, ale się rozchorowała. Nie dla
kogoś, kto źle się czuje w towarzystwie własnej klasy. Jeśli nie masz partnera,
tym bardziej nie warto zawracać sobie tym głowy. W końcu to jest Twoje „raz w
życiu” i Ty powinnaś zdecydować czy chcesz to „raz w życiu” przesiedzieć z
naburmuszoną miną przy stole z telefonem w ręku czy po prostu wolisz uznać, że
tego wydarzenia po prostu nie ma i zrobić sobie coś zastępczego, na przykład
seans filmowy z koleżankami, rodziną albo z samą sobą.
Nauczyciele i rodzina zawsze będą
naciskać. Dokładnie tak samo było w moim przypadku. I mama, i babcia, i
wychowawczyni, i trzy osoby z klasy sprawiały, że wahałam się niemal do końca,
dopóki nie stwierdziłam, że nie. To moje życie i ja będę decydować, jak mam je
wykorzystywać. I to moja decyzja, czy pójdę na studniówkę czy też nie.
Powiedziałam mamie prosto w twarz, że wolę żałować własnej decyzji, że nie
poszłam niż żałować tych pieniędzy wydanych na darmo, tylko po to, aby siedzieć
przed talerzami pełnymi jedzenia, bo i tak się dobrze nie będę bawić.
Mimo że mama kupiła Ci już
sukienkę musisz postawić na swoim. Ale swoją drogą – jakiś ładny ciuch zawsze
się przyda, czy to na niezapowiedziane wesele czy inną imprezę. Nigdy nie wiadomo,
czego się można spodziewać. Musisz być po prostu twarda i robić to, co Ty
chcesz. Nikt za Ciebie nie umrze, więc nikt niech za Ciebie też nie decyduje,
jak żyć.
Trzymam kciuki za Twój upór i mam
nadzieję, że przekonasz przynajmniej mamę.
Pozdrawiam,
Luna
Subskrybuj:
Posty (Atom)