Kochana
Nie będę pisała, że macie cudownego bloga, bo to na pewno wiecie ;)
Mój problem jest taki, że... Zastanawiam się czy to nie są początki depresji.
Jestem
samotna. Nie mam znajomych poza grupą szkolną, na przerwach też średnio
z nimi gadam. Co tydzień z niektórych przedmiotów muszę oddawać
sprawozdania. Moi znajomi robią to razem, we dwóch, trzech. Ja się męczę
z tym sama. Przez to na jedno zadanie schodzi mi strasznie dużo czasu,
muszę szukać odpowiedzi sama, nie mam z kim pogadać na ten temat. To
bardzo zniechęca do robienia czegokolwiek. Obecnie kiedy mam się zabrać
do czegoś związanego ze szkołą, robię dosłownie wszystko, żeby tego
uniknąć. Sprzątam, czytam, oglądam TV, czytam Waszego bloga :). A potem
to się nawarstwia, więc jeszcze bardziej odczuwam niechęć. Nie mam złych
ocen, ale nigdy nie miałam aż takich problemów z nauką...
Kiedy
pomyślę rano, że muszę iść do szkoły boli mnie brzuch na samą myśl o
tym, że znowu będę stała sama i słuchała jak to ludzie się świetnie
bawili np. w weekend. A sama nie umiem się "wprosić", jestem raczej
nieśmiała.
Po zajęciach nie mam z kim porozmawiać, umówić się na
kawę, zakupy czy piwo (tak, jestem pełnoletnia :) ). Wracam sama do domu
i siadam przed komputerem...
Mało co mnie cieszy. Kiedyś potrafiłam
zachwycać się choćby tym jak wiatr układa się na rzece. Teraz myślę
tylko o tym jak przeżyć następny dzień i nie załamać się. Owszem
potrafię się śmiać. Ale często jest to wymuszony śmiech, żarty moich
znajomych mnie nie bawią zazwyczaj. Nie rozumiem też idei wrzucania
setek zdjęć na portale np. facebook czy instagram. Po co? A takie
towarzystwo mam...
Mam chłopaka, rozumie mnie, ale to nie to samo co przyjaciel.
Zbierając
moją rozwlekłą wypowiedź-nie mam przyjaciół, koleżanek, nie radzę sobie
w szkole, na samą myśl o spotkaniu z tamtymi ludźmi źle się czuję.
Najchętniej nie wychodziłabym z domu, zamknęła się w pokoju przed
komputerem. Choć ulubione gry też nie dają radości. Nie akceptuję tego
jaka jestem, jak wyglądam. I mam wrażenie że jak coś mówię to wszyscy ze
szkoły mają to gdzieś, więc już wolę się nie odzywać.
Mam nadzieję że coś zrozumiałaś z tej wypowiedzi
Desperatka
Droga Desperatko!
Postaram się pokazać Ci jakąś drogę, by uniknąć rozwoju takiej, a nie innej sytuacji w Twoim życiu. Chciałabym tylko zaznaczyć, że pojawi się kilka odwołań do innych notek. Nie robię tego, bo nie chcę mi się pisać. Po prostu niektóre problemy potrzebują większej rozpiski i warto o tym poczytać. Każdy jest inny i to co pomaga jednemu nie zawsze jest dobre dla kogoś innego - warto więc czytać i szukać rozwiązania!
Znajomości w szkole są różne, niektóre pozostają na całe życie, inne kończą się wraz z zakończeniem szkoły. Wspomniałaś o sprawozdaniach, pomyśl kto jeszcze może robić je sam. Wtedy będziesz mogła dołączyć do tej osoby i we dwójkę pójdzie wam szybciej i być może zyskasz nowego znajomego lub zawęzisz znajomość z kimś innym.
Dużo osób odkłada na bok naukę, ponieważ związki międzyludzkie są dla nich ważniejsze - nie dziwię się, sama tak robiłam. Pierwsza liceum, opuszczone bardzo wiele godzin, nieudzielanie się w projektach, czekanie do dzwonka i szybki powrót do domu, a tam narzekanie. Dopiero po dwóch miesiącach uświadomiłam sobie, że nie zapoznam nikogo jeżeli będę aspołeczna. Jeżeli nie będę udzielała się w życiu szkoły, jeżeli nie będę wyciągała ręki do innych - nikt nie wyciągnie jej do mnie! Może ktoś w klasie lubi to co Ty albo zarazi Cię swoją pasją - nie bój się pytać - nic nie stracisz, a możesz zyskać nowych znajomych!
Nie musisz wpraszać się na imprezy, spotkania. To powinno wyjść naturalnie. Rozmawiaj z innymi, staraj się zaprzyjaźnić, pomoże Ci to ich poznać. Sama również możesz zorganizować jakieś przyjęcie (pomocne notki w dziale zrób to sama) i zaprosić innych! Wyjdź z inicjatywą kawy, spaceru, wspólnego biegania czy wyprowadzania psa.
O docenianiu życia i kolejnego dnia mogłabym napisać co najmniej dziesięć notek - powiem jednak tylko tyle. Natura jest nieokiełznana, to co nam daje jest fascynujące - wiatr, który rozwiewa włosy, słońce, które zmienia kolor mojej skóry, deszcz, na którego złorzeczę gdy wracam do domu cała mokra - wszystko tworzy nasz dzień. Latarnia, którą ktoś postawił bym wracała do domu oświetloną drogą, a nawet laurka od mojej bratanicy - wszystko tworzy dzisiejszy dzień. Nawet to, że teraz odpowiadam na Twój problem - drobna rzecz, a cieszy!
Może pomyśl o wolontariacie - lepsza forma spędzania wolnego czasu niż przed komputerem, możliwość nauki doceniania życia na nowo - no i poznanie nowych osób! :)
XXI wiek, rozwój technologii, smartfony, smartłacze, sparttacze... to wszystko rządzi tym światem. Instagram, Facebook, Snapchat, Twitter i wiele innych tego typu stron są świetne i przeklęte zarazem. Mam możliwość zobaczenia innych, ich zajęć oraz rzeczy które chcą pokazać światu np. wygrana w konkursie. Mam również możliwość oglądania przepychu i lansu oraz wywyższania się i podbijania ego poprzez lajki na Fb. Powinnaś starać się znaleźć złoty środek w używaniu tych aplikacji, ale nie odrzucaj ich zbyt pochopnie! Zawsze jakiś temat do rozmowy. Z życia wzięte - ok. 3 dni temu rozmawiałam z koleżanką o Instagramie i skończyło się na tym, że go założyłam. Temat do rozmowy jest - jest! Kolejny również się znajdzie! Aplikacja może umożliwić mi podzielenia się np. moją pasją do gotowania z innymi i zainspirować kogoś - może nowa znajomość?! Tego przecież potrzebujesz.
Masz chłopaka. Chłopaka, który Cię rozumie. Nie jesteś więc sama i możesz na niego liczyć. Wyjdźcie gdzieś razem, może nich zapozna Cię ze swoimi znajomymi, znajdźcie wspólną pasję i realizujcie się w niej - obyś nie zamykała się w domu. Wyjdźcie na spacer zamiast używać komputera. Gry nie zając, nie uciekną - uwierz mi! - mówi to maniaczka gier.
Na samym końcu podsumowałaś siebie i to z czym masz problem. Nie akceptuje siebie. Czasami pisanie problemu w komentarzu może ułatwić nam zrozumienie samych siebie i podsumowanie tego, co nas martwi. O akceptacji powstało wiele notek i polecam do nich zajrzeć:
Bądź sobą: http://nasze-babskie-sprawy.blogspot.com/2011/02/najlepiej-byc-zawsze-soba.html
Spróbuj zamienić swoje słabe strony w
zalety:
http://nasze-babskie-sprawy.blogspot.com/2010/05/jak-zmienic-wady-w-zalety.html
Zaakceptuj siebie: http://nasze-babskie-sprawy.blogspot.com/2010/05/nie-akceptuje-siebie.html
oraz http://nasze-babskie-sprawy.blogspot.com/2014/05/problem-z-akceptacja-siebie.html
Walcz z nieśmiałością: http://nasze-babskie-sprawy.blogspot.com/2014/04/jak-walczyc-z-niesmiaoscia.html
Niska samoocena: http://nasze-babskie-sprawy.blogspot.com/2013/02/przezwyciezamy-niska-samoocene.html
Czuje się gorsza: http://nasze-babskie-sprawy.blogspot.com/2013/11/czuje-sie-gorsza.html
oraz http://nasze-babskie-sprawy.blogspot.com/2014/01/chciaabym-byc-lepsza.html
W tych notkach powinnaś znaleźć sposoby na Twój problem. Nie podoba Ci się Twój wygląd - dział moda stoi otworem - masa notek o stylu, jak dobrać do figury i inne specjalne rzeczy, które czekają by do nich zajrzeć i wybrać coś dla siebie. Skoro coś Ci się nie podoba walcz z tym!
Mam nadzieję, że trochę rozjaśniłam Ci w głowie, a notki okażą się przydatne.
Pozdrawiam,
Miosza.
Potrzebujesz pomocy albo porady w jakiejś sprawie? A może chciałabyś się po prostu komuś wygadać? Jeśli tak, dobrze trafiłaś! Załoga naszego bloga spróbuje Ci pomóc. :)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Psychologia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Psychologia. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 7 kwietnia 2015
niedziela, 19 października 2014
Nie dbam o siebie
Nie wiem czy nie powinnam
skierować tego pytania do działu Urody bądź Mody, ale koniec końców uznałam, że
ma on jakieś ,,korzenie" w mojej psychice. Chodzi głównie o to, że... nie
dbam o siebie. Wstyd się przyznać, ale nie mam problemu z wyjściem z domu w przetartych
spodniach czy delikatnie poplamionej bluzce (o ile niezbyt to rzuca się w
oczy). Mam 16 lat, a nie maluję się, chodzę w luźnych spodniach, pierwszej
lepszej koszulce, ubraniach zupełnie nie pasujących do mojej sylwetki. Nie dbam
praktycznie w ogóle o swoją cerę, skórę. Włosy przed wyjściem czeszę jedynie
szczotką. Moje niedbalstwo - jak myślę - wynika z tego, że byłam dosyć brzydkim
dzieckiem i od zawsze wmawiałam sobie, że ,,wygląd nie jest
najważniejszy". Wierzyłam, że to jak wyglądam nie ma praktycznie żadnego
znaczenia i co mi tam zależy. Pod koniec gimnazjum usilnie starałam się to
zmienić, ale zupełnie się nie orientuję w tych ,,dziewczęcych sprawach".
Nie jestem dziewczyną. Chodzę w wychodzonych trampkach, a ludzie czasami
utożsamiają mnie z chłopakiem. Przy okazji na każdy ,,przejaw" mojej hm..
próby zmiany luzie z mojego otoczenia reagują: ,,No co ty, Anka! Ty w
szpilkach?! Wooow". Trochę mnie to peszy i daje do zrozumienia, że nie
nadaję się do bycia, tym kim chcę. Mam wrażenie, że powinnam pozostać brzydką,
zaniedbaną chłopczycą do końca swojego życia, bo taki stworzyłam sobie kiedyś
image.
Proszę o pomoc i jakiś rady czy w
ogóle te moje marne ,,zmiany" są opłacalne...
— Anka
Droga Anko!
Bardzo dobrze, że piszesz w tej
sprawie, ponieważ zauważenie swojego błędu jest pierwszym krokiem do usunięcia
problemu, który, swoją drogą, jest mi bardzo dobrze znany. W moim przypadku
makijaż był czymś rzadkim – występowałam w nim jedynie na weselach i to dość
późno, a potem na swojej osiemnastce. W gimnazjum i na początku liceum łapałam
ubrania jakie leci i zakładałam, nie patrząc czy wyglądam w nich dobrze czy
nie. Zmieniło mi się dopiero wtedy, gdy zaczął podobać mi się pewien chłopak.
Naturalnie go nie zdobyłam, ale makijaż został i był cały czas poprawiany
metodą prób i błędów, bo rodzina kręciła na to tylko głową.
Twój problem leży w akceptacji i
pewności siebie. Boisz się być zauważoną przez ludzi, wyglądać ładnie i
zaistnieć w świecie, kryjesz się pod luźnymi ubraniami przed światem, chcąc
zniknąć z oczu – tak się nie da. Punktem pierwszym do zmiany swojego
nastawienia będzie znalezienie dla siebie osoby, która zawsze będzie u Twojego
boku i wesprze Cię, gdy jest Ci ciężko. Wydaje mi się, że jesteś przygnieciona
także kompleksami, chociaż nie mam pojęcia, jakimi. Z nimi niestety też należy
walczyć, aby wyjść wyprostowanym do ludzi.
A co do ich reakcji… To zjawisko
podlega bardziej pod socjologię niż psychologię. Zbiorowość zawsze działa
według określonych zasad oraz norm i ciężko znosi jakiekolwiek zmiany.
Przyzwyczaili się do Ciebie jako szarej myszki i ciężko im będzie zmienić teraz
nastawienie. Co należy zrobić? Nie przejmować się! Rodzice robią podobnie – na przykład
głupio się uśmiechają, gdy mówisz im, że masz chłopaka. Zawsze reakcje innych
ludzi będą nas denerwować, gdy chcemy coś zmienić, ba, część nawet będzie
protestować! Jednak nie wolno podlegać presji. Jeśli ktoś powie, że Twoja
zmiana na lepsze jest bez sensu, trzymaj się od niego z daleka, gdyż będzie
próbował na siłę wcisnąć Cię w Twoje dawne miejsce.
Nasz wygląd odzwierciedla naszą
osobowość, a często może też manipulować zdaniem innych o nas. Na przykład pewni
dwaj psychologowie zrobili kiedyś badanie – dobrali cztery podobne do siebie
asystentki, ubrali je tak samo, ale między nimi jednak była różnica. Jedna z
nich miała makijaż i okulary, druga jedynie makijaż, trzecia tylko okulary, a
ostatnia była i bez makijażu, i bez okularów. Opinie ludzi, którzy z nimi
rozmawiali były dość zaskakujące. Otóż asystentka z okularami i makijażem
została oceniona najbardziej pozytywnie, jako kompetentna i znająca się na
rzeczy, Druga, w makijażu, została oceniona jako pewna siebie osoba (i, co
dziwne, stwierdzono, że jej spódnica jest krótsza niż tych pozostałych).
Trzecia, z okularami, wzbudzała lekki niepokój, a czwarta wydawała się mieć
słaby kontakt z ludźmi. Kolor szminki także ma znaczenie – jednak Tobie
proponuję używać w pastelowych kolorach, nie jaskrawoczerwonej.
Jeżeli postanowisz, iż warto coś
zmienić – zapraszam do działu moda i uroda, dziewczyny z wielką chęcią Ci
pomogą. Wygląd, niestety, jest dość ważny w naszym życiu, dlatego mam nadzieję,
iż postanowić wyeksponować swoją prawdziwą, pewną siebie ja.
Trzymam kciuki!
Luna
piątek, 17 października 2014
Chcę być lubiana w nowej szkole
Hejka, piszę znów do was z
pytaniem. mam nadzieję, że i tym razem mi pomożecie. we wrześniu ide do nowej
szkoły i chciałabym być tam lubiana, niby to już liceum itd ale co zrobić, żeby
ludzie w klasie i w szkole mnie lubili? bardzo proszę o pomoc :(
— marta :)
Droga Marto!
Z góry przepraszam, że odpisuję
tak późno, jednak to nie ja na początku miałam odpowiedzieć na pytanie. Mam
nadzieję, że się nie gniewasz, a moje rady i tak Ci się przydadzą.
Przede wszystkim pamiętaj, że nie
ma człowieka, którego wszyscy by lubili. Zawsze znajdzie się grupka ludzi,
którym się nie spodobasz – czasami nawet bez większego uzasadnienia. Jest to po
prostu kwestia gustu i cech, które my uważamy za toksyczne. Oczywiście możemy
dowieść, że jesteśmy wartościowymi ludźmi i mimo wszystko się uśmiechać, jednak
to i tak nie załatwi do końca sprawy.
Uśmiechaj się! Nikt nie lubi osób
ważnych, nieobecnych czy pochmurnych. Z takimi zazwyczaj nie da się rozmawiać,
jego towarzystwo po prostu odrzuca. Każdy dźwiga na swoich barkach własne
problemy, każdemu jest ciężko, a patrzenie jeszcze na wykrzywioną minę drugiego
człowieka wcale nie podnosi na duchu. Spójrz – najbardziej lubiani są ci
wszechstronni, radośni i rezolutni, którzy zawsze rzucą jakiś dowcip czy
rozbawią ripostą. Takich ludzi uwielbiamy. Wiąże się to z zostawianiem własnych
problemów w domu i wyjściem do ludzi z uśmiechem.
To trochę jak teoria socjologów.
Człowiek jest aktorem na scenie, który spełnia określoną rolę. I Ty bądź takim.
Wszelkie dewiacje w społeczeństwie nie są mile widziane.
Zrób porządek ze swoją samooceną.
Wyprostuj się, jeśli ktoś ci kiedyś zwrócił uwagę, że się garbisz, idź z
podniesioną głową i bądź pewna siebie. Nie pozwól nikomu się poniżyć. Ciche,
szare myszki, które trzeba wyciągać siłą, aby coś powiedziały, nie mają zbyt
wielu znajomych, a reszta grupy „nie ma nic do nich”. Nie bój się też
porozmawiać z obcymi – jeśli ktoś Cię zagadnie, po prostu mu odpowiedz. Nie
zawsze da się znaleźć wspólny język, ale zwykła, niezobowiązująca rozmowa nie
zaszkodzi. A może zyskasz przyjaciela?
Psychologowie twierdzą, że na to,
jak jesteśmy postrzegani, ma wpływ nasz wygląd, strój, makijaż i dodatki.
Niestety bądź stety – to prawda. Nie ma
ludzi, którzy nie oceniliby książki po okładce. Pierwsze wrażenie jest niezwykle ważne,
ponieważ to ono utrwala w nas obraz i kształci już zdanie na temat pewnego
człowieka. Nie mówię o tym, aby podążać ślepo za modą – ubieraj się po prostu
ładnie i starannie dobieraj stroje. To nieprawda, że ładnemu we wszystkim jest
dobrze – nie. Są kolory, które po prostu do nas nie pasują. Poprzez ubiór
przekazujemy innym ludziom komunikat o własnej osobie, dlatego jest taki ważny.
Jeśli chodzi o makijaż – przyjrzyj się dokładnie, co według Ciebie
najpiękniejsze jest w Twojej twarzy i podkreślaj to. Maluj się delikatnie i
skromnie, to zawsze jest lepsze niż mocny makijaż i przymyka się na to oko w
szkole. Wybierz też fryzurę pasującą do kształtu Twojego twarzy. Ja nie jestem
w tym specjalistką, polecam zgłosić się do autorek innych działów bądź
kosmetyczki czy fryzjera. Nie przestawaj o siebie dbać.
Podrzucę Ci kilka linków, które
mogą Ci pomóc w dalszych problemach.
Jak zmienić wady w zalety? | Jak walczyć z nieśmiałością | Problem z akceptacją siebie | Nie potrafię być sobą przy wszystkich... | Jak odnaleźć się w nowej klasie? | Jak wrócić do szkoły po wakacjach?
Jak zmienić wady w zalety? | Jak walczyć z nieśmiałością | Problem z akceptacją siebie | Nie potrafię być sobą przy wszystkich... | Jak odnaleźć się w nowej klasie? | Jak wrócić do szkoły po wakacjach?
Trzymam za Ciebie kciuki.
Luna
piątek, 12 września 2014
Nie chcę iść na studniówkę
Nie wiem gdzie dać to pytanie
więc piszę tu... Mój problem leży w przyszłym roku szkolnym który zacznie się
już w poniedziałek. Jestem w klasie maturalnej i oczywiście w tym orku będzie
studniówka. Nie chcę na nią iść ponieważ po pierwsze nie mam z kim (może jeden
taki chłopak by się zgodził ale on już pracuje i nie wiem czy miałby czas). Po
drugie nie lubię swojej klasy i oni mnie za bardzo też więc nic przyjemnego
"bawić się" w ich towarzystwie. Zresztą będą tam nauczyciele itp.
Nawet jak była robiona lista kto idzie na studniówkę to mnie nikt nie zapytał
czy idę i w ogóle mi nie dali listy żebym się mogła wpisać. Pewnie pomyśleli że
nie pójdę bo szczerze mówiąc nie chodzę prawie na żadne nasze wspólne imprezy
czy inne wydarzenia (nie byłam na połowinkach, nigdy nie poszłam z nimi na
kebaba czy coś takiego, czasem tylko idę z nimi do kina albo inne wyjścia
klasowe). No to dobrze możesz pomyśleć co mam za problem, nie pójdę i tyle. Ale
wszyscy wokół tak strasznie naciskają, nauczyciele, rodzina, przyjaciele nikt
nie potrafi zrozumieć "jak to?! nie idziesz na studniówkę?! ma się ją
przecież RAZ W ŻYCIU!". I co z tego, o wiele więcej jest lepszych imprez
na które chętnie bym poszła. Jak im wytłumaczyć (ew. czym się wykręcić) że po
prostu nie idę i tyle. Mama mi nawet kupiła sukienkę (drogą) specjalnie na
studniówkę. A ja nie chcę iść tam z musu i siedzieć całą imprezę sama przy
stoliku.
Proszę pomóż...
— Oleńka
Droga Oleńko!
Studniówka zawsze mi kojarzyła
się z kłopotami. Może przez to, że moja klasa w liceum liczyła, łącznie ze mną,
siedem osób, a więc studniówka w takim przypadku była rzuceniem pieniędzy w
błoto i płacenie za zabawę nauczycieli. Przez to nasza klasa podzieliła się na
dobre, ale studniówki w końcu nie było. Nie wiem, jak jest z Tobą, czy to klasa
mała czy większa. Przyjmę jednak tą drugą opcję, bo jest wygodniejsza pod
względem kosztów.
Pamiętaj, że na każdy argument
znajdzie się jakiś kontrargument. Nauczyciele i rodzina zawsze będą naciskać,
no bo studniówka w końcu jest „raz w życiu” i zaprzepaścić coś takiego to
potworna strata. Dla osoby, która chciała iść, ale się rozchorowała. Nie dla
kogoś, kto źle się czuje w towarzystwie własnej klasy. Jeśli nie masz partnera,
tym bardziej nie warto zawracać sobie tym głowy. W końcu to jest Twoje „raz w
życiu” i Ty powinnaś zdecydować czy chcesz to „raz w życiu” przesiedzieć z
naburmuszoną miną przy stole z telefonem w ręku czy po prostu wolisz uznać, że
tego wydarzenia po prostu nie ma i zrobić sobie coś zastępczego, na przykład
seans filmowy z koleżankami, rodziną albo z samą sobą.
Nauczyciele i rodzina zawsze będą
naciskać. Dokładnie tak samo było w moim przypadku. I mama, i babcia, i
wychowawczyni, i trzy osoby z klasy sprawiały, że wahałam się niemal do końca,
dopóki nie stwierdziłam, że nie. To moje życie i ja będę decydować, jak mam je
wykorzystywać. I to moja decyzja, czy pójdę na studniówkę czy też nie.
Powiedziałam mamie prosto w twarz, że wolę żałować własnej decyzji, że nie
poszłam niż żałować tych pieniędzy wydanych na darmo, tylko po to, aby siedzieć
przed talerzami pełnymi jedzenia, bo i tak się dobrze nie będę bawić.
Mimo że mama kupiła Ci już
sukienkę musisz postawić na swoim. Ale swoją drogą – jakiś ładny ciuch zawsze
się przyda, czy to na niezapowiedziane wesele czy inną imprezę. Nigdy nie wiadomo,
czego się można spodziewać. Musisz być po prostu twarda i robić to, co Ty
chcesz. Nikt za Ciebie nie umrze, więc nikt niech za Ciebie też nie decyduje,
jak żyć.
Trzymam kciuki za Twój upór i mam
nadzieję, że przekonasz przynajmniej mamę.
Pozdrawiam,
Luna
piątek, 5 września 2014
Boję się relacji z chłopakami
Hej dziewczyny...
Nie wiem w sumie czy napisanie do
Was z tego rodzaju problemem jest najlepszym pomysłem. Przeczytałam wiele
Waszych notek i ogromnie podobało mi się, jak pomagałyście innym dziewczynom.
Wasze rady są bardzo przydatne, ale trudno mi powiedzieć, do czego dokładnie
odnosi się mój problem, więc... chciałabym go Wam przedstawić pokrótce, a za
ewentualną odpowiedź w komentarzu będę bardzo wdzięczna :)
Generalnie to w pewnym sensie
,,byłam" kiedyś z pewnym chłopakiem. Tzn, nie byliśmy w związku, ale na
swój sposób zmierzaliśmy do tego. I pewien dzień był taki dość przełomowy w
naszym życiu. Krótko mówiąc; mieliśmy tylko wypić trochę alkoholu od tak, dla
rozrywki, ale przesadziliśmy z tym, zaczęliśmy się całować. I to było bardzo
okej, dopóki On nie zaczął się do mnie dobierać. Zaczęłam prosić, że nie teraz,
nie chciałam tracić dziewictwa będąc pijaną. Ale On nie zwracał na to uwagi.
Zaczął mnie rozbierać, ściągać ze mnie ubranie. Szarpałam się z nim przez długi
czas. Na dobrą sprawę walczyłam też sama ze sobą - bo w sumie kochałam go,
mieliśmy b. dobre relacje nie miałabym nic przeciwko, gdyby nie fakt, że nie
byłam pewna jego uczuć i na pewno nie w takim stanie. Bałam się. On nie zważał
na moje słowa, namawiał mnie, prosił, ja prosiłam, żeby przestał. W pewnym momencie
nawet leżałam przed nim naga. Chciał zrobić mi palcówkę, odmawiałam. Prosił,
żebym uprawiała z nim seks oralny. Wręcz zmuszał mnie do tego. Koniec końców
nie doszło prawie do niczego, a kontakt się zerwał. Ale mimo wszystko pozostał
mi... swego rodzaju niesmak po tym wydarzeniu. Pierwszy raz w życiu rozebrałam
się przed chłopakiem, który mnie wykorzystał. Cudem nie przespałam się z nim
wtedy. Boję się następnych relacji z chłopakami. Jest mi wstyd za to
wydarzenie. Widział mnie nago... to jest przerażające przeżycie. Boję się, że w
przyszłości będę obawiała się jakichkolwiek kontaktów z chłopakami, boję się,
ze coś było ze mną nie tak, dlatego kontakt się urwał, boję się, że jestem po
prostu za łatwa. Dzięki z góry za wysłuchanie.
— Panna Nikt
Droga Panno Nikt!
Bardzo Ci współczuję tego zajścia. Zapewne żadna dziewczyna
nie chciałaby, nie powinna nawet przejść tego, co spotkało Ciebie. Może to
nawet lepiej, że kontakt między Wami się urwał. Wyjaśnię to dokładnie później,
ale gdybyście dalej ze sobą rozmawiali, uraza trzymana do tego chłopaka mogłaby
być zbyt wielka i skończyć się i tak na końcu zerwaniem znajomości. Bądź wręcz
przeciwnie – mogłabyś dać mu to, czego chciał, bo czułabyś się winna.
Twoje samopoczucie i uraza na psychice powstały przez to, że
nie byłaś gotowa na współżycie. Samo pokazanie się bez żadnych ubrań drugiej
osobie jest potwornie stresujące, a jeśli w dodatku nie zrobi się tego z
własnej woli, może stać się urazem psychicznym bądź pewnego rodzaju hamulcem
przy kolejnych kontaktach z panami. Nie chcę wyjść tutaj na fanatyczkę
religijną, jednak wydaje mi się, że zabronione w dekalogu współżycie
przedmałżeńskie ma jednak sens. Nie tylko jest to miły gest względem przyszłego
męża, ale także chroni kobietę przed presją.
Pamiętaj, aby się nigdy do niczego nie zmuszać. Naprawdę
dobrze się stało, że urwał się Twój kontakt z tamtym znajomym. Najwidoczniej
chodziło mu tylko o jedno i dbał jedynie o swoją potrzebę. Wydaje mi się, że
gdybyś była z nim w związku, nie byłabyś do końca z nim szczęśliwa. Chłopak nie
może do niczego Cię zmuszać. To Twoje ciało i Twoja wola, pamiętaj o tym, nawet
jeśli będą Cię przekonywać do czegoś innego.
Jak już wspominałam, nie zmuszaj się do niczego. Odpowiedni
dla Ciebie chłopak zrozumie i poczeka. Będzie pokazywał tym, że szanuje Ciebie
oraz Twoją decyzję. Możesz mu także opowiedzieć o swojej presji i nieprzyjemnej
sytuacji, w jakiej się znalazłaś. Powinien dać Ci wtedy wsparcie całym sobą.
Jednak staraj się nie rozpamiętywać tej sytuacji i nie oceniać każdego miarą
tamtego chłopaka. Na świecie żyją naprawdę różne osoby i nie wszystkie są złe.
Trzeba tylko dać szansę się im wykazać.
Wierzę, że dasz radę przemóc swój strach w odpowiedniej
chwili, gdy poczujesz się bezpieczna. Po prostu zrozum samą siebie i nie
obwiniaj się.
Pozdrawiam,
Luna
niedziela, 31 sierpnia 2014
Jestem za bardzo wymagająca
Cześć Dziewczyny! :)
Zastanawiałam się do jakiej
kategorii pasuje mój problem i w końcu stwierdziłam, że kategoria
"Psychologia" będzie najodpowiedniejsza. Mam 17 lat, po wakacjach
będę uczennicą drugiej klasy liceum. Chodzi o to, że bardzo wysoko stawiam
sobie- a co za tym idzie również innym- poprzeczkę. Mam dobrą pamięć, więc dużo
wynoszę z lekcji. Przez to nie muszę poświęcać dużo czasu na naukę. Wystarczy,
że przeczytam sobie temat, a właściwie już go umiem. W szkole dostaję głównie
szóstki, sporadycznie piątki. Pierwszą klasę liceum skończyłam ze średnią 5.8.
Była to najwyższa średnia w mojej szkole. Można by powiedzieć, że to super,
świetnie, zwłaszcza, że wszystko łatwo mi przychodzi. A jednak każdy
sprawdzian, kartkówka wiąże się u mnie z ogromnym stresem, bo wiem, że muszę
dostać 6, czyli nie mogę się pomylić. Moje przyjaciółki (a właściwie to chyba
dobre koleżanki- nie wiem jak je nazwać, bo nikogo nie dopuszczam do siebie
zbyt blisko) nie są tak ambitne. Nauka ciężko wchodzi im do głowy, więc czasami
nie uczą się wcale i często wyznają zasadę "byle na 2". Mówią mi, że
gdyby były tak zdolne jak ja to wcale nie zaglądałyby do książek, bo by im się
nie chciało. Znajomi, którzy nie mają wglądu w moje oceny nic nie wiedzą o
moich wynikach. Nic nie podejrzewają, bo ciągle chodzę na imprezy, włóczę się
po pubach, klubach, sama często organizuję domówki. W klasie jestem jedną z
najbardziej rozrywkowych osób. Mam dużo znajomych, lubię poznawać nowych ludzi.
Wiele osób dowiedziało się o moich ocenach dopiero na zakończeniu roku. Tak to
tylko osoby z klasy były wtajemniczone. Wiele od siebie wymagam także w kwestii
wyglądu.
Dawniej, jeszcze na początku
gimnazjum miałam problemy z lekką nadwagą (BMI było w normie, ale miałam za
dużo cm tu i ówdzie). Przed liceum baaardzo schudłam i teraz dużo ćwiczę,
biegam i nie pozwalam sobie na kaloryczne jedzenie. Dbam też o cerę, włosy, paznokcie,
starannie dobieram ubrania i makijaż żeby być jak najlepszą wersją samej
siebie. Przeszkadza mi to, że moje koleżanki nie są tak ambitne jeśli chodzi o
naukę, choć oczywiście wiem, że to tylko i wyłącznie ich sprawa. Ja przez to,
że tyle od siebie wymagam często jestem nerwowa, wybucham. Przeszkadza mi to,
że w znajomości z tymi dwoma koleżankami daję z siebie wszystko, często
załatwiam nam transport na imprezy, jeżdżę z nimi gdzie tylko chcą i nigdy ich
nie wystawiam, a one potrafią mnie wystawić pół godziny przed imprezą,
stawiając mnie w kłopotliwej sytuacji (ostatnio przez nie zostałam bez
transportu, który pierwszy raz od wieków w końcu same załatwiły). One nie
traktują życia tak poważnie jak ja. Czasem, gdy jestem z nimi widzę, że dzwoni
do którejś z nich telefon, a ona go olewa. Do obu dziewczyn strasznie trudno
się dodzwonić i gdy ode mnie nie odbierają to wyobrażam sobie taką samą
sytuację- że koleżanka leży sobie na łóżku, a telefon dzwoni na szafce obok i
nawet nie chce się jej wstać, żeby go odebrać. Denerwuje mnie lenistwo i brak
ambicji. Mi też często się nie chce, a mimo wszystko przemagam się i robię to
przed czym się wzbraniałam. Po prostu wiem, że zawsze musi mi się chcieć.
Mieszkam tylko z mamą, która wychowuje mnie samotnie. Charakter mam w stu
procentach po niej, jesteśmy identyczne pod każdym względem (jeśli chodzi o
charakter). Ona też bardzo dużo wymaga od siebie i od innych ludzi, w tym ode
mnie. No i jest sama, mimo że dawniej kręciło się wokół niej wielu mężczyzn, a
teraz po prostu odstrasza ich swoim zimnym zachowaniem. Do mnie też pisze wielu
chłopaków, bo przyciąga ich być może moja uroda, ale gdy trochę ze mną popiszą
lub spotkają się, zwykle uciekają w popłochu, bo wydaje im się, że nie
sprostają temu zadaniu. Niektórych chłopaków sama od razu odrzucam, bo wkurza
mnie prostactwo i brak ambicji. Ostatnio pisałam z chłopakiem, który w którymś
momencie wspomniał, że "jest w zawodówce, bo nienawidzi nauki". Krew
mnie zalała. Pomyślałam sobie: "to co ty będziesz w życiu robił?".
Ostatnio spotykałam się z młodym lekarzem i było super, on był ambitny,
oczytany, nie to co chłopcy w moim wieku. Jednak nam nie wyszło, bo on myśli
już o rodzinie, ustatkowaniu się, a ja mam dopiero 17 lat. Boję się, że tak jak
mama nikogo nie będę miała, bo za dużo wymagam od ludzi. Ale to nie jest tak,
że szukam dziury w całym, mi po prostu autentycznie przeszkadzają niektóre
ludzkie zachowania i nie mogę wytrzymać. Przepraszam za ilość tekstu, ale
chciałam jak najdokładniej opisać problem. I proszę- nie piszcie mi tylko:
"przestań od siebie tyle wymagać" itp, bo ja po prostu źle się czuję,
gdy nie jestem najlepsza, a tak to jest to coś, co mnie wyróżnia spośród
innych.
— Ania, 17 lat.
Droga Aniu!
Nie zamierzam pisać Ci „przestań od siebie tyle wymagać”, bo dobrze, że to robisz i dążysz do doskonałości.
Dzięki temu możesz dojść do czegoś w życiu, masz najwyższe stopnie, o których
większość społeczeństwa może sobie tylko pomarzyć, zdasz z pewnością dobrze
maturę i dostaniesz się na studia bez problemów. To bardzo dobrze, że
dbasz także o swoją figurę i zdrowy, ładny wygląd. Twoja wymagająca mama na
pewno jest z Ciebie dumna i szczęśliwa, że ma tak zdolną i piękną córkę. Ty także
powinnaś się z tego cieszyć. A jednak tego nie robisz.
Zamiast tego przejmujesz się
ciągle tym, że musisz być idealna. Musisz być najlepsza, musisz wyróżniać się z
tłumu. Twoje ambicje są po prostu niezdrowe. Narażasz się na życie w ciągłym
stresie i współzawodnictwie, co nie jest dobre dla Ciebie i Twojego organizmu.
Możesz w końcu zatracić się w tym wszystkim, stać się jednym wielkim chodzącym
kłębkiem nerwów. Odstraszysz takim zachowaniem i stanem ludzi, jeśli nie robisz
tego już w tej chwili. Powinnaś pozwolić sobie chociaż na chwilę odpoczynku i
wytchnienia, aby nie zamęczyć się w ciągłej pracy nad byciem doskonałą.
Zastanawiam się czy powinnam to
określić kompleksem wyższości czy niższości, ale nie znam Twojej historii. Zastanów się przez moment, czy coś w
dzieciństwie spowodowało ten Twój stan? Czy może dzieci w podstawówce/gimnazjum
nie lubiły Cię, przezywały, były dla Ciebie niemiłe? Czy może chodzi o tą
nadwagę, która tak naprawdę nadwagą nie była (skoro BMI było w normie)? Znajdź w sobie to coś, co napędza
Cię do ciągłego działania i co odbiło się na Twojej psychice, bo właśnie to
ciąży Ci najbardziej. A może mama cały czas za dużo od Ciebie wymagała, a Ty,
chcąc się jej przypodobać, robiłaś dosłownie wszystko, co mogłaś? Pomyśl przez
chwilę nad tym i postaraj się wyrzucić z siebie te przykre wspomnienia. Nie
jest to łatwe, ale pomoże Ci w życiu w zgodzie ze sobą i swoimi potrzebami.
Teraz zastanówmy się nad Twoimi
kontaktami z innymi ludźmi. Gdy przeczytałam tylko Twoje pytanie, zaczęłam się
zastanawiać to co to za koleżanki, które
Cię wystawiają? Wydaje mi się, że są po prostu wygodne i wykorzystują Cię
do swoich celów, bo wiedzą, że Twoje ambicje i tak wezmą górę i załatwisz
wszystko jak najlepiej potrafisz. Może nie są one dla Ciebie najlepszym
towarzystwem? Jeśli jednak chcesz utrzymywać z nimi kontakt, zdobądź się na
szczerą rozmowę i wyjaśnij dobitnie, że nie podoba Ci się to, jak one traktują
waszą znajomość. Jeśli nic sobie z tego nie zrobią – po prostu je zostaw i
znajdź sobie lepsze towarzystwo. Po co psuć sobie nerwy? Podobnie ja zrobiłam z
moją koleżanką, która nigdy nie miała czasu na spotkania, zawsze miała wymówkę,
żeby się akurat nie zjawić. Ewentualnie wychodziła „na chwilkę” i wracała po
dwóch godzinach, a my byłyśmy jej potrzebne tylko wtedy, kiedy miała jakiś
problem. To jest toksyczna znajomość i albo trzeba ją wyleczyć szczerą rozmową,
albo się odciąć i nie psuć nerwów.
Pomijając Twoje koleżanki. O ile bardzo
duże wymagania co do siebie ostatecznie ujdą w tłoku, o tyle co do innych powinnaś mieć
mniejsze. Nie możesz oczekiwać, że wszyscy będą uczyć się tak samo jak Ty i
również będą idealni. Spójrzmy na to logicznie – musisz być od nich lepsza, ale
oczekujesz, aby byli dokładnie tak samo doskonali jak Ty. Czy to się ze sobą nie
kłóci? Nie wymagaj tyle od społeczeństwa. Spójrz, gdy jesteś mała chcesz robić
wszystko, chociaż nie umiesz, a i tak Ci nie pozwalają. Gdy jesteś dorosła
musisz robić wszystko, chociaż nie chcesz i nie możesz sobie pozwolić na zbyt
wiele rozrywki. Na emeryturze nie możesz wiele robić, bo wiek Ci nie pozwala i
nie jesteś za bardzo w stanie cieszyć się życiem. Więc kiedy w końcu można
robić to, co się chce? Właśnie w wieku nastoletnim. Większość młodzieży jest
leniwa i jej się po prostu nie chce wziąć w garść – i jest to jak najbardziej
normalne, każdy to przechodził. Nie każdy potrafi się zmobilizować do
działania. Brakuje Ci wyrozumiałości co do innych i musisz nad tym popracować.
Musisz, ponieważ jeśli znajdziesz jednak w przyszłości tego wymarzonego
partnera, który się nie przestraszy, będziesz także wiele
wymagała od dzieci, które potem mogą mieć do Ciebie żal o to, że nigdy nie
byłaś z nich zadowolona. Nie przelewaj swoich ambicji na innych ludzi.
A ponadto – nie szukaj partnera
na siłę. Chłopak zawsze się znajdzie. I jeśli chcesz znaleźć kogoś na stałe,
kieruj się raczej rozumem, nie sercem.
Mam nadzieję, że posłuchasz moich
rad. Psychiki i przyzwyczajeń nie da się zmienić tak jak makijażu – raz dwa i
po krzyku, a trzeba nad nią pracować, więc nie jest to łatwe. Wierzę jednak, że
dasz radę.
Pozdrawiam,
Luna
piątek, 29 sierpnia 2014
Piję swoją krew
Mój problem polega na moim
dziwnym upodobaniu do picia mojej krwi, gdy mam ranę. Nie robię tego po to, by
zatamować krwotok, lecz po prostu moja krew bardzo mi smakuje. Czasem
przyłapuję się na myślach o specjalnym utworzeniu rany, żeby poczuć ten pyszny
smak. Wiem, że to brzmi okropnie :/ Czy to jakaś choroba? Jak mogę sobie z tym
poradzić? Boję się, że zacznę się ciąć czy coś w tym stylu... Kiedyś nałogowo
obgryzałam skórki przy paznokciach aż do krwi, więc moje dłonie były bardzo
nieestetyczne. Pomocy! :(
— Raspberry
Droga Raspberry!
Muszę przyznać, że pytanie mnie
trochę zaskoczyło, ponieważ pierwszy raz spotkałam się z taką sytuacją. Nie
jest to na pewno choroba psychiczna. Tak nazywamy czynności niekontrolowane i
dalece odbiegające od normalności, więc nie masz czego się obawiać.
Picie własnej krwi może być próbą
zwrócenia na siebie uwagi bądź pokazania swojej osobowości. Zastanów się, czy
nie czujesz się może samotna? Czy masz koleżanki, przyjaciół, rodzinę, której
możesz ufać i którzy Cię kochają? Może nie potrafisz sobie poradzić z czymś i
nie chcesz o tym mówić, przez co okaleczasz się i pijesz krew.
Drugą opcją jest niedobór żelaza
lub wapna w Twoim organizmie albo anemia. Na to, niestety, nie jestem w stanie
pomóc, trzeba skierować się do lekarza na badania. Może być to też zaniżony
poziom czerwonych krwinek we krwi, jednak wtedy zorientowałabyś się, że coś
jest nie tak po swoim stanie zdrowia i samopoczucia.
Ewentualnie może być to Twoje
natręctwo. Miałam koleżankę, która obgryzała niemal nałogowo paznokcie. Ja na
przykład poprawiam co trochę grzywkę. Inni cały czas słuchają muzyki w
słuchawkach, zagryzają wargi bądź strzelają kostkami. Picie krwi może zaliczyć
się do właśnie jednego z natręctw. Jednak lepiej będzie, jeśli nad tym
zapanujesz. Musisz sama siebie kontrolować z tym, co robisz i odrzucać
natychmiast myśli, które pojawią Ci się w głowie, aby rozdrapać jakąś ranę. Nie
zaszkodzi pójść z tym do lekarza i zrobić jakieś badania, bo jeśli naprawdę coś
jest nie tak, lepiej zorientować się w sytuacji od razu. Jeśli wszystko z Twoim
organizmem jest w porządku, musisz sama o siebie dbać i karcić się chociażby
myślami, że potem będzie to nieestetycznie wyglądać.
Mam nadzieję, że chociaż w jakimś
stopniu pomogłam.
Pozdrawiam,
Luna
piątek, 22 sierpnia 2014
Nie potrafię nad sobą zapanować!
Hej Big-Milko ;)
Bardzo chciałabym prosić Cię o radę... Otóż jestem wielką femme fatale,
jeśli jakiś chłopak mnie wkurza lub mi dokucza... chcę (i często to robię) go
pobić. Ogólnie to dobrze się dogaduje z chłopakami, ale jak ktoś mnie wyzywa -
dostaje kopniaka w piszczel lub mięśniaka (uderzenie w ramię idealnie w
mięsień, boli jak cholera). Jestem agresywna z powodu mojego młodszego o 3 lata
brata, z którym się non-stop biję, którego nienawidzę, przez którego czuję się
zagrożona nawet we własnym domu, bo jestem gotowa na to, że w każdej chwili
może mnie uderzyć, opluć lub wyzwać - a ja mu zawsze oddaję i tak zaczynają się
bójki.
Proszę pomóż mi, jak mam sobie poradzić z moją agresją wobec kolegów?
Lubię ich ale po prostu to wychodzi samo z siebie, nie umiem tego opanować... a
nie chce taka być! :(
— FEMME FATALE
Droga Femme Fatale!
Nie jestem co prawda Big-Milką, ale na pytanie też mogę
odpowiedzieć.
Na samym początku chciałabym Ci wyjaśnić, że nie jesteś
wcale femme fatale. Takie kobiety nie biją mężczyzn tylko wykorzystują ich
psychicznie i materialnie. A na to, tak myślę, jesteś jeszcze za młoda. Oto
definicja typowej femme fatale:
Femme fatale, kobieta fatalna – związek frazeologiczny oznaczający kobietę przynoszącą mężczyźnie porażkę i zgubę. Zwrot femme fatale jest zwyczajowo używany do opisania kobiet, za których przyczyną rozpadają się małżeństwa, a także kobiet wykorzystujących swoją pozycję społeczną lub cechy osobiste do wykorzystywania mężczyzn na różne sposoby ze szkodą dla nich. Kobieta świadomie zdobywająca, wykorzystująca i porzucająca mężczyznę.
Twój problem nie leży w wykorzystywaniu mężczyzn tylko
nieumiejętności panowania nad własnymi nerwami, a co za tym idzie – odruchami. Jesteś
naładowana agresją oraz nienawiścią do otoczenia, a po opisanej sytuacji wiem,
gdzie leży problem.
W Twoim bracie. Nie będziesz
czuła się nigdzie bezpiecznie i dobrze, jeśli we własnym domu, w miejscu, które
ma przynosić schronienie i spokój, czujesz się zagrożona. W tej sytuacji jesteś
ofiarą, ale nie znaczy to, że nie możesz z tym nic zrobić.
Okaż się mądrzejsza od młodszego
brata. Nie reaguj na zaczepki, nie oddawaj mi, tylko go odpychaj i zbywaj. Gdy
uderzy Cię tak, że zaboli, skarć go bądź wezwij któregoś z rodziców. Nie krępuj
się tym, że będziesz nazwana skarżypytą. Ja, dziewiętnastoletnia dziewczyna,
która idzie zaraz na studia jeszcze miesiąc czy dwa temu skarżyłam mojej cioci
na kuzynkę, ponieważ jej zachowanie względem mojego chłopaka było tragiczne i
nie chciałam pozwolić, aby się to powtórzyło. Pamiętaj, że to rodzice są
wychowawcami, nie rodzeństwo ani dalsza rodzina, albo nawet dziadkowie.
Rodzeństwo pomaga tylko rodzicom w tym, aby nie rozpieścić za bardzo dziecka i
kochać każde po równo. Uczy nas to, że nie możemy mieć wszystkiego. Młodsze
dzieci zawsze są oczkiem w głowie, ale nie wolno pozwalać sobie wchodzić im na
głowę, bo później nie zejdą.
Ponadto panuj nad sobą! Nie możesz bić wszystkich tylko dlatego, że źle się
odezwali bądź krzywo spojrzeli. Pamiętaj, że jest to przemoc względem innych i
pokazanie swojej słabości. Do tego rodzaju agresji uciekają się ludzie, którzy
nie mają argumentów, by dyskutować. Nie możesz pokazywać się ludziom z tej
strony, nawet, a może zwłaszcza, swoim kolegom. Wkrótce ucierpieć może także
Twoja reputacja i możesz stracić znajomych, ponieważ będą się Ciebie bali.
Kontroluj siebie i swoje myśli. Gdy będziesz czuła, że masz ochotę kogoś uderzyć,
zaciśnij dłonie w pięści bądź wpij paznokcie we wnętrze swoich dłoni. Gdy Ty
poczujesz ból, może przejdzie Ci ochota na zranienie kogoś drugiego.
Ewentualnie odsuń się od swojej niedoszłej ofiary, abyś nie mogła jej sięgnąć.
Powiedz po prostu, że Ci się nie podoba to, co Twój kolega mówi albo skarć go
spojrzeniem, westchnij z poirytowanie (może też z politowaniem), daj mu sygnał,
że to nie jest dla Ciebie miłe. Zrób wszystko, aby tylko go nie uderzyć!
Pozdrawiam,
Luna
środa, 16 lipca 2014
Nie potrafię być sobą przy wszystkich...
Chodzi o to, że nie potrafię być sobą przy wszystkich. Swoje prawdziwe ja ukazuje tylko przy mojej rodzinie, przyjaciołach i koleżankach z klasy, z którymi mam naprawdę świetny kontakt. Przy nich czuję się wyluzowana i nie boję się, że ktoś mnie wyśmieje. Inaczej jest, kiedy jestem wśród chłopaków z klasy, czy ogólnie ze szkoły, a także przy innych moich znajomych. Jestem zupełnie inna, nie mam dystansu do siebie i podobno wydaje się, że wtedy za wszelką cenę chcę się wszystkim przypodobać. Nie chcę, żeby tak było. Tak więc, co robić, żeby czuć się pewnie przy każdym? Przyznam się, że mam bardzo niską samoocenę i myślę, że mam naprawdę beznadziejny charakter i dlatego boję się być sobą przy "obcych". Proszę o pomoc, bo chciałabym, żeby ludzie znali mnie, jaką naprawdę jestem, a nie wyidealizowaną kopię kogoś innego, który w najmniejszym stopniu nie jest podobny do mnie. Bardzo ci dziękuję, jeśli dotrwałaś do tego momentu.
Pozdrawiam, Marta :)
Droga Marto!
Twój problem wynika z nieśmiałości i prawdopodobnie niskiej samooceny. Boisz się, że ktoś cię nie zaakceptuje, pomyśli, że przez to, że myślisz inaczej niż on jesteś gorsza. No właśnie- "jesteś gorsza"? Czemu niby, bo zachowujesz się trochę inaczej niż inna osoba? Każdy człowiek jest inny, każdy popełnia błędy i nie można powiedzieć, że ktoś jest gorszy, czy lepszy-wszyscy jesteśmy równi. Pomyśl sobie, może ktoś przed kim boisz się pokazać prawdziwą siebie czuje to samo co ty. Może też boi się, że go nie zaakceptują, jednak nie stara się dopasować do innych, ale próbuje wygrać ze strachem i być po prostu sobą. Teraz parę punktów, które pomogą ci być sobą przy wszystkich.
1. Popracuj nad samooceną.
Tak, jak wspominałam na początku to ona może Cię ograniczać. Było już o tym na nbs'ie, (nawet ja coś tam pisałam ostatnio) ale napiszę też tu. A dokładniej zacytuję z mojego ostatniego postu "Może najpierw stań przed lustrem popatrz na siebie-czemu miałabyś być gorsza? Powiedz sobie Jestem super!"
2. Powiększ grono znajomych
Może kiedy już poczujesz, że też jesteś fajna to powiększ grono znajomych. Zapytaj się przyjaciółkę, czy nie chce Cię poznać z jakąś znajomą lub znajomym, wtedy może uda ci się z nią zaprzyjaźnić i już jeden znajomy więcej. Urządź lub pójdź na imprezę, tam na pewno ktoś do ciebie zagada. Tylko pamiętaj-bądź sobą. W czym to pomorze? Im więcej osób, którym będziesz ufać, tym więcej osób, przy których będziesz się swobodnie zachowywać, aż w końcu wejdzie ci to w nawyk i nie będziesz już się tak ograniczała.
3. Pomyśl, czy ktoś może zwrócił ci kiedyś uwagę co do twojej wypowiedzi lub zachowania? Może od wtedy starasz się dogodzić swoją odpowiedzią innym, bo zwyczajnie nie chcesz, żeby zdarzyło się to jeszcze raz. Rozwiązanie jest w miarę proste. Po prostu musisz zapamiętać, że każdy może popełniać błędy i nie ma w tym nic złego. Poza tym jesteś wolnym człowiekiem i możesz mieć swoje własne zdanie.
4. Może na kimś Ci zależy?
A może na kimś ci zwyczajnie zależy? Chcesz być taka jak on, żeby stwierdził, że może coś was łączy. Jak się pewnie domyślasz mówię tu głównie o chłopakach, którzy mogą ci się podobać.
Notki, które mogą się przydać:
niska samoocena
walka z nieśmiałością
a jeśli ktoś ci się podoba i dla tego jesteś przy nim nieśmiała, zajrzyj do spisu notek działu chłopcy chłopcy do podpunktu nieśmiałość.
Może nie napisałam zbyt wiele, jednak mam nadzieję, że pomogłam choć trochę. Wrazie wątpliwości co do, któregoś punktu-pisz w kom. Powodzenia!
Big-Milka ;)
Pozdrawiam, Marta :)
Droga Marto!
Twój problem wynika z nieśmiałości i prawdopodobnie niskiej samooceny. Boisz się, że ktoś cię nie zaakceptuje, pomyśli, że przez to, że myślisz inaczej niż on jesteś gorsza. No właśnie- "jesteś gorsza"? Czemu niby, bo zachowujesz się trochę inaczej niż inna osoba? Każdy człowiek jest inny, każdy popełnia błędy i nie można powiedzieć, że ktoś jest gorszy, czy lepszy-wszyscy jesteśmy równi. Pomyśl sobie, może ktoś przed kim boisz się pokazać prawdziwą siebie czuje to samo co ty. Może też boi się, że go nie zaakceptują, jednak nie stara się dopasować do innych, ale próbuje wygrać ze strachem i być po prostu sobą. Teraz parę punktów, które pomogą ci być sobą przy wszystkich.
1. Popracuj nad samooceną.
Tak, jak wspominałam na początku to ona może Cię ograniczać. Było już o tym na nbs'ie, (nawet ja coś tam pisałam ostatnio) ale napiszę też tu. A dokładniej zacytuję z mojego ostatniego postu "Może najpierw stań przed lustrem popatrz na siebie-czemu miałabyś być gorsza? Powiedz sobie Jestem super!"
2. Powiększ grono znajomych
Może kiedy już poczujesz, że też jesteś fajna to powiększ grono znajomych. Zapytaj się przyjaciółkę, czy nie chce Cię poznać z jakąś znajomą lub znajomym, wtedy może uda ci się z nią zaprzyjaźnić i już jeden znajomy więcej. Urządź lub pójdź na imprezę, tam na pewno ktoś do ciebie zagada. Tylko pamiętaj-bądź sobą. W czym to pomorze? Im więcej osób, którym będziesz ufać, tym więcej osób, przy których będziesz się swobodnie zachowywać, aż w końcu wejdzie ci to w nawyk i nie będziesz już się tak ograniczała.
3. Pomyśl, czy ktoś może zwrócił ci kiedyś uwagę co do twojej wypowiedzi lub zachowania? Może od wtedy starasz się dogodzić swoją odpowiedzią innym, bo zwyczajnie nie chcesz, żeby zdarzyło się to jeszcze raz. Rozwiązanie jest w miarę proste. Po prostu musisz zapamiętać, że każdy może popełniać błędy i nie ma w tym nic złego. Poza tym jesteś wolnym człowiekiem i możesz mieć swoje własne zdanie.
4. Może na kimś Ci zależy?
A może na kimś ci zwyczajnie zależy? Chcesz być taka jak on, żeby stwierdził, że może coś was łączy. Jak się pewnie domyślasz mówię tu głównie o chłopakach, którzy mogą ci się podobać.
Notki, które mogą się przydać:
niska samoocena
walka z nieśmiałością
a jeśli ktoś ci się podoba i dla tego jesteś przy nim nieśmiała, zajrzyj do spisu notek działu chłopcy chłopcy do podpunktu nieśmiałość.
Może nie napisałam zbyt wiele, jednak mam nadzieję, że pomogłam choć trochę. Wrazie wątpliwości co do, któregoś punktu-pisz w kom. Powodzenia!
Big-Milka ;)
niedziela, 13 lipca 2014
Przeraża mnie pierwszy pocałunek!
Coś jest chyba ze mną nie tak, gdy widzę całujące się pary wydają mi
się słodkie (zarówno pary heteroseksualne jak i homoseksualne) ale gdy myślę o
moim (jeszcze) pierwszym pocałunku, całowanie obrzydza mnie. Kiedyś gdy prawie
doszło do tego pierwszego pocałunku z moim chłopakiem (z którym już nie jestem
bo on się przeprowadził a związek na odległość w naszym przypadku był bez
sensu) którego oczywiście kochałam, czułam motyle za każdym razem gdy byliśmy
razem, przestraszyłam się i gdy byliśmy już bardzo blisko siebie, zaczęłam
płakać. Nie wyobrażam sobie że kiedykolwiek kogoś pocałuje. Co się ze mną
dzieje? Czy to normalne? Pomocy. :c
— Aśka
Droga Aśko!
Nie powinnaś uważać, że coś z
Tobą nie tak. To, że całujące się pary wyglądają dla Ciebie słodko, świadczy o
Twojej tolerancji względem nich. Natomiast Twoja nieśmiałość i niepewność co do
swojego, w dodatku pierwszego, pocałunku, wynika z tego, iż jeszcze nie do
końca dojrzałaś do takiego wydarzenia.
Nie podałaś mi swojego wieku,
więc dość ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie, ale postaram się coś poradzić.
Pamiętaj, że dojrzewanie fizyczne nie jest tym samym, co dojrzewanie
psychiczne, lecz jest drobne podobieństwo między nimi – niewiadomo kiedy się
zacznie i nie wiemy, ile będzie trwało. Moim zdaniem nie powinnaś zamartwiać
się blokadą, która powstała w Twojej psychice. Potrzebujesz jeszcze czasu.
Każdy pierwszy raz jest trudny dla nas i niesie ze sobą wiele ryzyka oraz
stresu. Czasami wystarczy się przemóc, jednak są przypadki, w których należy
poczekać. Może nie trafiłaś jeszcze na odpowiedniego partnera? Poczekaj jeszcze
trochę i nie wymagaj od siebie za dużo, a zobaczysz, że wszystko skończy się
dobrze. Po prostu wierz w siebie!
Pozdrawiam,
Luna
środa, 2 lipca 2014
Wszystko analizuję, za dużo myślę
Witam! Zaraz przejdę do notki, ale najpierw chcę się przedstawić. Jestem Big-Milka i będę odpowiadała na pytania związane z psychologią. Dopiero zaczynam, ale mam nadzieję, że moje odpowiedzi będą trafne i zostanę z w załodze dłużej. ;)
Witam :)
Moim problem jest zbytnie analizowanie wszystkiego. Za dużo myślę o każdym geście,który ktoś wykonał, analizuję każde czyjeś spojrzenie, słowo, zastanawiam się, co mieli na myśli mówiąc coś, po skończonej imprezie zastanawiam się, czy dobrze wypadłam, czy chłopacy odprowadzali mnie do domu i żartowali ze mną, przytulali mnie bo byli wstawieni, a normalnie byśmy nie pogadali? Każdy swój błąd ciągle w głowie wałkuję i myślę, czy ludzie to pamiętają, co o mnie myślą, zastanawiam się, czy moja przyjaciółka jest na mnie zła, czy po prostu źle się bawiła. Przez kilka miesięcy nie mogłam poradzić sobie z odrzuceniem i ciągle zachodziłam w głowę, dlaczego nie spodobałam się chłopakowi. Męczy mnie to analizowanie, ale nie wiem jak po prostu wrzucić na luz. Jest na to jakaś rada?
Proszę o pomoc i z góry dziękuję :)
Ivy
Droga Ivy!
Każdy z nas nieustannie myśli o różnych rzeczach-czasem miłych, czasem nie. Każdy człowiek analizuje choćby podświadomie wszystko co, go otacza. Wielu osobom (tak jak np. tobie) zdarza się myśleć o tym wszystkim, aż za dużo. W twoim przypadku przyczyną jest prawdopodobnie strach i niska smoocena. Boisz się, że ktoś cię nie zaakceptował, ktoś cię nie lubi, czy też źle o tobie myśli. Piszesz, że zastanawiasz się czy inni pamiętają o twoim błędzie. Myśląc tak, od razu zakładasz, że zrobiłaś coś źle, lub że twoje zachowanie się komuś nie podobało. To wcale nie jest pewne. Może tylko tak ci się wydaje, a na prawdę w twoim zachowaniu nie było niczego dziwnego. Powiedziałam ci o co dokładniej może chodzić, a teraz może powiem co o tym co masz robić, żeby pozbyć się uciążliwego analizowania.
Samoocena
Witam :)
Moim problem jest zbytnie analizowanie wszystkiego. Za dużo myślę o każdym geście,który ktoś wykonał, analizuję każde czyjeś spojrzenie, słowo, zastanawiam się, co mieli na myśli mówiąc coś, po skończonej imprezie zastanawiam się, czy dobrze wypadłam, czy chłopacy odprowadzali mnie do domu i żartowali ze mną, przytulali mnie bo byli wstawieni, a normalnie byśmy nie pogadali? Każdy swój błąd ciągle w głowie wałkuję i myślę, czy ludzie to pamiętają, co o mnie myślą, zastanawiam się, czy moja przyjaciółka jest na mnie zła, czy po prostu źle się bawiła. Przez kilka miesięcy nie mogłam poradzić sobie z odrzuceniem i ciągle zachodziłam w głowę, dlaczego nie spodobałam się chłopakowi. Męczy mnie to analizowanie, ale nie wiem jak po prostu wrzucić na luz. Jest na to jakaś rada?
Proszę o pomoc i z góry dziękuję :)
Ivy
Droga Ivy!
Każdy z nas nieustannie myśli o różnych rzeczach-czasem miłych, czasem nie. Każdy człowiek analizuje choćby podświadomie wszystko co, go otacza. Wielu osobom (tak jak np. tobie) zdarza się myśleć o tym wszystkim, aż za dużo. W twoim przypadku przyczyną jest prawdopodobnie strach i niska smoocena. Boisz się, że ktoś cię nie zaakceptował, ktoś cię nie lubi, czy też źle o tobie myśli. Piszesz, że zastanawiasz się czy inni pamiętają o twoim błędzie. Myśląc tak, od razu zakładasz, że zrobiłaś coś źle, lub że twoje zachowanie się komuś nie podobało. To wcale nie jest pewne. Może tylko tak ci się wydaje, a na prawdę w twoim zachowaniu nie było niczego dziwnego. Powiedziałam ci o co dokładniej może chodzić, a teraz może powiem co o tym co masz robić, żeby pozbyć się uciążliwego analizowania.
Samoocena
Były już o tym notki (np. TU), ale wspomnę też tutaj. Jak już mówiłam, twój problem jest w dużej części związany z niską samooceną. Musisz się pozbyć uczucia, bycia gorszym. Bo tak na prawdę dlatego cały czas myślisz o tym co inni o tobie myślą. Jak to zrobić? Może najpierw stań przed lustrem popatrz na siebie-czemu miałabyś być gorsza? Powiedz sobie Jestem super! i wyjdź z tym entuzjazmem na imprezę. Pokochaj siebie.
Czy ktoś Cię zranił?
Takie analizowanie może być związane z tym, że kiedyś ktoś zwrócił Ci uwagę, bo popełniłaś pewien błąd. Teraz, starasz się być ostrożna, żeby nie popełnić kolejnej wpadki. Jest to naturalne zachowanie, starasz się uchronić przed czymś co nie jest dla ciebie miłe.
Odwróć uwagę
Kiedy nachodzą Cię takie myśli postaraj się zmienić temat. Wiem, że to może być czasem trudne, jednak warto próbować. Kiedy czujesz, że zaraz zaczniesz zamęczać się tysiącami myśli w rodzaju czy moja przyjaciółka mnie jeszcze lubi?, lub może zrobiłam to nie tak. Oni to pamiętają? to zacznij myśleć np. o tym jakie fajne rzeczy jutro Cię czekają. Dobrym (sprawdzonym) sposobem jest czytanie książki. Przenosi cię ona do innego świata. Zajmujesz się wtedy czytaniem ze zrozumieniem, a nie problemami.
Pamiętaj:
1. Każdy popełnia błędy i nie ma co się nimi jakoś koszmarnie martwić.
2. Analizowanie jest naturalne. Czasem podświadomie boisz się dla tego myślisz o czymś nadmiernie.
3. Nie załamuj się odrzuceniem. Pomyśl, że jeśli chłopak Cię, to na ciebie nie zasługuje.
Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam w razie braku jakiejś informacji pisz w komentarzu-to w końcu mój pierwszy raz.
Czy ktoś Cię zranił?
Takie analizowanie może być związane z tym, że kiedyś ktoś zwrócił Ci uwagę, bo popełniłaś pewien błąd. Teraz, starasz się być ostrożna, żeby nie popełnić kolejnej wpadki. Jest to naturalne zachowanie, starasz się uchronić przed czymś co nie jest dla ciebie miłe.
Odwróć uwagę
Kiedy nachodzą Cię takie myśli postaraj się zmienić temat. Wiem, że to może być czasem trudne, jednak warto próbować. Kiedy czujesz, że zaraz zaczniesz zamęczać się tysiącami myśli w rodzaju czy moja przyjaciółka mnie jeszcze lubi?, lub może zrobiłam to nie tak. Oni to pamiętają? to zacznij myśleć np. o tym jakie fajne rzeczy jutro Cię czekają. Dobrym (sprawdzonym) sposobem jest czytanie książki. Przenosi cię ona do innego świata. Zajmujesz się wtedy czytaniem ze zrozumieniem, a nie problemami.
Pamiętaj:
1. Każdy popełnia błędy i nie ma co się nimi jakoś koszmarnie martwić.
2. Analizowanie jest naturalne. Czasem podświadomie boisz się dla tego myślisz o czymś nadmiernie.
3. Nie załamuj się odrzuceniem. Pomyśl, że jeśli chłopak Cię, to na ciebie nie zasługuje.
Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam w razie braku jakiejś informacji pisz w komentarzu-to w końcu mój pierwszy raz.
sobota, 17 maja 2014
Problem z akceptacją siebie.
Witajcie, trochę mnie tu nie było za co chciałam bardzo przeprosić, ale szkoła i mnóstwo nauki zabrały mi niesamowicie dużo czasu przez ostatnie tygodnie. Ten wpis miał się pojawić wczoraj, ale niestety mi się to nie udało. Chciałam Was poinformować, że przeszłam okres próbny i dołączyłam do bloga za co chciałam bardzo podziękować. Obiecuję, że postaram się pisać regularnie. Ten temat chyba w pewnej części nadaje się do działu "Uroda", ale postanowiłam na niego odpowiedzieć.
Hej Dziewczyny ;) Nie wiem do jakiego działu umieścić to pytanie ale chodzi o klasę więc umieszczam je tu. Ostatnio nasza sala gimnastyczna przechodzi remont dlatego chodzimy na basen, i tu zaczynają się schody. Nie mam kompleksów ale wstydze się mojego ciała mam małe piersi i brzydką pupe. I dodatkowo jestem bardzo chuda. Już w podstawówce słyszałam złe opinie na mój temat i mojego ciała. Gdy byliśmy pierwszy raz nna basenie wszyscy chłopcy i znaczna część dziewczyn śmiała się ze mnie. Chyba dlatego że jako jedyna z klasy mam małe piersi a reszta dziewczyn nosi rozmiar co najmniej B a ja nawet A nie noszę. Nie chce aby taka sytuacja się powtórzyła. Jeszcze powiem że wszyscy śmieją się z mojego imienia ponieważ nazywam się"Ana" a nie Anna bo pochodzę z Ameryki. Poradzcie co robić?
~Ana
Droga Ano!
Na początek chciałam Ci powiedzieć, że chyba każdy z nas w mniejszym lub większym stopniu posiada jakieś kompleksy. Szczególnie my, dziewczyny doszukujemy się rzeczy, które nam się w sobie nie podobają i które za wszelką cenę chciałybyśmy zmienić. Jednak najważniejszą rzeczą jest to, aby potrafić zaakceptować siebie. Pamiętaj, że nie można wstydzić się tego jakim się jest, bo każdy na swój sposób jest inny i wyjątkowy. Myślę, że nie warto przejmować się, np.rozmiarem piersi, ponadto jak to się mówi "Małe jest piękne" ;) To, że natura nie obdarzyła Cię dużym biustem, to jeszcze nie koniec świata. Poza tym piersi jest to część ciała, która może zmienić się w każdej chwili, szczególnie w okresie dorastania. Wszystko zależy od tego w jakim wieku nastoletnia dziewczyna weszła w fazę dojrzewania. Udowodnione jest, że kobiety wyższe i chudsze dorastają później od swoich rówieśniczek o budowie pyknicznej (niższe i tęższe). Zdarzają się przypadki, że biust rośnie nawet po 20 roku życia. Także głowa do góry, jeszcze wszystko może się zmienić ;) Co do pupy, jest to kolejna rzecz, z której wiele kobiet jest niezadowolonych. W tym przypadku dużo łatwiej jest coś "poprawić", choćby przez ćwiczenia, których w internecie znajdziesz na pęczki ;)
Uważam jednak, że nie powinnaś przejmować się opinią innych. Na pewno nie z powodu swojego imienia czy wyglądu. Spróbuj znaleźć w sobie coś pozytywnego, coś co w sobie lubisz. Nie ma sensu ciągle zadręczać się, każdym negatywnym słowem wypowiedzianym na swój temat. Jeżeli spróbujesz zyskać pewność siebie, zapewniam że będzie Ci łatwiej. Ludzie, którzy mają wysoką samoocenę nie zmieniają jej niezależnie od tego co usłyszeli na swój temat. W związku z basenem; jeżeli lubisz pływać i dobrze Ci to wychodzi wątpię, że ktoś będzie zwracał uwagę na jakieś Twoje niedoskonałości. Więcej o akceptacji siebie przeczytasz w tym poście : Nie akceptuję siebie!
piątek, 7 marca 2014
Boję się przyszłości
Obawiam się, że był już podobny
wpis na blogu z takim samym problemem z jakim zmagam się ja. Jest nim stres, a
dokładniej przed przyszłością.
Załóżmy, że jest poniedziałek, a
ja już nie mogę po nocy spać przed czwartkowym porankiem bo mam sprawdzian z
jakiegoś tam przedmiotu. To mnie strasznie denerwuje. Nie potrafię myśleć o
dzisiejszym dniu pozytywnie wiedząc że jutro wydarzy się coś przed czym będę
się stresować... Chociaż częściej bywa tak, że się stresuje tydzień przed, a
okazuje się że nie trzeba było... i cały tydzień zmarnowany na denerwowaniu się
i płaczu (tak, jakoś ostatnio płaczę z nerwów) Jestem załamana, mimo, że nie
chcę to i tak myślę np.że jutro do szkoły, a na 5 lekcyjnej w-f, a na w-f
pewnie będzie siatkówka, a ja nienawidzę siatkówki, nie będę chciała grać,
Adamek będzie się darł itp itd.
Kurde, jestem zła sama na siebie,
że nie potrafię sobie z tym poradzić.
— Histeryczka
Droga Histeryczko!
Przede wszystkim nie warto
złościć się na siebie za to, że nie potrafimy sobie poradzić z jakimś
problemem. Jesteśmy tylko ludźmi i nie ze wszystkim musimy sobie radzić sami.
Ja także korzystam często z pomocy innych osób i też mi się zdarza płakać ze
stresu czy strachu. Ale nie jesteśmy idealni – i to powinniśmy zaakceptować
jako pierwsze! ;)
Wydaje mi się, że jesteś
dziewczyną, która nie do końca wierzy w siebie i ma zaniżoną samoocenę. Dobrze
znam Twój problem, bo sama przez niego przechodziłam. Sądząc, po opisie
sytuacji (szczególnie tej z w-fu), jesteś w gimnazjum. Gimnazjum to dość ciężki
okres – kiedy decydujemy, co chcemy robić przez całe życie w przyszłości. Ale
nie znaczy to, że nie możemy sobie z tym poradzić!
Moja rada jest taka:
załóż sobie kalendarzyk. Zapisuj w nim wszystko, włącznie z godzinami posiłków
(najlepiej ustal na każdy dzień jakieś pięć terminów, w którym będziesz coś
jadła – zdrowa dieta dobrze wpływa na nas). Zapisuj, o której kończysz szkołę,
ile czasu chcesz przeznaczyć na naukę, ile na odpoczynek, ile na zabawę.
Rozplanuj swój dzień od A do Z i stosuj się do swojego grafiku choćby nie wiem
co. Rozplanowanie dnia daje nam poczucie bezpieczeństwa i wiemy, co robić, gdy
zaczynamy się motać. Zacznij systematycznie się uczyć, poproś koleżankę albo
tatę o drobne korepetycje z siatkówki, jeśli chcesz się w niej poprawić – idzie
wiosna, a zaraz potem będzie lato – chociażby na plaży warto pograć ze
znajomymi w piłkę. Ponadto: nie zamartwiaj się na zapas! Powstrzymuj myśli, gdy
znów czujesz, że masz ochotę rozpamiętywać i wątpić w siebie. Stań się silną i
twardą dziewczyną. Zacznij myśleć pozytywnie. Nie potrafisz grać w siatkówkę. I
co z tego? Za to masz cały inny wachlarz zalet, a wśród nich jej akurat nie
musi być. Zapytaj uprzejmie kolegę Adamka, czy jest na lekcji wychowania
fizycznego, czy na olimpiadzie, czy może jego życie zależy od wyniku gry.
Akceptuj siebie taką, jaka jesteś, ale pamiętaj – możesz być jeszcze lepsza, dlatego
cały czas do tego dąż i nie przejmuj się innymi. Nie wszystko musi Ci wychodzić
od razu, nie musisz wszystkiego umieć i rozumieć. Pamiętaj: jesteś tylko człowiekiem!
;)
Pozdrawiam i życzę Ci powodzenia!
Luna
Sprawa stresu
Stres w psychologii
jest definiowany jako stan ogólnej mobilizacji sił organizmu jako odpowiedź na
silny bodziec fizyczny lub psychiczny, czyli fachowo nazywając: stresor. W
medycynie stres jest stanem, który przejawia się swoistym zespołem
składającym się z nieswoistych zmian wywołanych w całym układzie biologicznym
człowieka lub zwierzęcia przez czynnik stresujący. Fazy stresu wyglądają
następująco:
Faza alarmowa – początkowa reakcja zaskoczenia i niepokoju z powodu
braku doświadczenia i konfrontacji z nową sytuacją. W jej skład wchodzą: faza
szoku i stadium przeciwdziałania szokowi.
Faza przystosowania – jednostka próbuje poradzić sobie ze
stresującą sytuacją i przyzwyczaić się do nowego położenia. Jeśli się udaje –
organizm wraca do normy. Jeśli jednak stres jest zbyt silny, następuje faza
trzecia.
Faza wyczerpania – stałe pobudzenie organizmu przez stres prowadzi
do wyczerpania odporności, co powodować może choroby psychosomatyczne.
Na stres narażeni są najbardziej
mieszkańcy dużych miast. Najmniejsza zapadalność jest natomiast na wsi. Jeśli
uważasz, że nie jest za późno i nie jesteś jeszcze wyczerpany, możesz sam/a
poradzić sobie ze stresem! W innym przypadku zalecam pomoc psychologa.
Jeśli nie znasz jeszcze przyczyny
swojego stresu, radzę Ci się nad tym zastanowić. Wypisz na kartce rzeczy, które wprowadzają Cię w taki stan –
wszystkie, nawet te najdrobniejsze. Jedne da się łatwiej usunąć ze swojego
życia, inne nie. Te błahe stresory najlepiej od razu skrupulatnie usunąć ze swojego życia i więcej do
nich nie wracać. Na przykład kolega, w którego obecności czujemy się źle –
możemy przecież zerwać kontakt i zacząć nowy, zupełnie nietoksyczny. Na
stresującą lekcję możemy się lepiej przygotować albo wziąć korepetycje, żeby
zabłysnąć – stosunek nauczyciela do Ciebie od razu się poprawi, jeśli będą
widoczne różnice i atmosfera będzie zdecydowanie lepsza. Te rzeczy, których nie
da się wyeliminować od razu, należy zaakceptować.
Na przykład stresującą koleżankę z klasy, z którą nie da się pogodzić. Musisz
znieść jej widok przez kilka lat, dlatego, żeby nie pogarszać swojego stanu, po
prostu go zaakceptuj. Niektóre rzeczy mogą odejść wraz z upływem czasu. Nie
zapominaj też o tym, aby się uśmiechać!
Obejrzyj z koleżanką czy rodziną jakiś kabaret, komedię – cokolwiek, co wywoła
na Twojej twarzy uśmiech! On pozwoli Ci uwolnić się od okropnych uczuć. Zrób
wszystko, żeby chociaż przez chwilę poczuć się lżej. Pamiętaj – uprawiaj sport! Możesz nawet przebiec
kilka kilometrów dla odprężenia. Wysiłek fizyczny powoduje uwolnienie w nas
endorfin, czyli hormonów odpowiedzialnych za nasze szczęście. Miej kogoś bliskiego! Gdy zajmujemy się
problemami innych, często zapominamy także o swoich. Spędzaj czas z innymi i
rób ciekawe, zabawne rzeczy, które Cię odprężą. Wyjście do kina, na basen czy
do lunaparku będzie świetną rozrywką. I przede wszystkim – nie myśl o problemie
cały czas. Staraj się powstrzymywać swoje negatywne myśli. Nie ma sensu się
smucić, przez ten czas możesz zrobić coś jedynego w swoim rodzaju!
Pamiętaj, że niektóre negatywne
uczucia są nam niezbędne do życia. Tak samo jak głód, pragnienie czy zmęczenie –
stres także ma pozytywny wpływ na nas, oczywiście z umiarkowaniem. Stres
mobilizuje nas do dalszego działania. Ale pamiętajmy, aby nie odczuwać go zbyt
długo! Panujmy nad swoim ciałem i umysłem!
piątek, 31 stycznia 2014
Nieznośne myśli
Witajcie!
Mam pewien problem o ile gdy rozmawiam swobodnie np. z koleżankami nie
przeklinam jednak w myślach nie mogę się od tego odpędzić nigdy nie mówię na
głos ale w myślach. To już mnie bardzo denerwuje, może poradzicie jak sobie
pomóc ?
— Landrynka
Droga
Landrynko!
Jeśli mam być szczera, to nie mam pojęcia, skąd mogą brać
się myśli, o których mi wspominasz. Może po prostu jesteś faktycznie inna, niż
naprawdę to pokazujesz, a prawdziwa osobowość i sposób bycia dają o sobie znać
poprzez właśnie komunikację myślową? Jeśli chcesz żyć z nimi w zgodzie i chcesz
się ujawnić z tym – możesz się temu podporządkować i stać się zupełnie inną
osobą, jeśli natomiast nie i pozostajesz przy swoim, sposób na to rozwiązanie
jest jeden – powstrzymanie myśli. Zawsze, gdy w Twoim mózgu pojawią się niepożądane
słowa, krzyknij w swojej głowie: nie myśl o tym! i po prostu zablokuj swój mózg
na tą sprawę. Powtarzaj tą czynność za każdym razem, gdy pojawią się jakieś
niewypowiedziane, niechciane słowa. Jeśli będziesz sumiennie je blokować, po
jakimś czasie powinny ustąpić, a Twoja głowa będzie lżejsza o jeden ciężar.
Pozdrawiam,
Luna
Luna
piątek, 24 stycznia 2014
Nie potrzebuję towarzystwa
Na początku dziękuję za pomoc w
wielu wcześniejszych sprawach, a teraz wracam do was znów, byście mi pomogły.
Kochana Luno, otóż mam problem.
Tzn. nie wiem, czy tak mogę to określić, ale potrzebuję jakiegoś wsparcia i
kogoś, kto mnie wysłucha. Nie potrafię sobie ze sobą poradzić. Opiszę Ci to w
punktach, bo na mój problem składa się kilka czynników, więc tak Ci będzie
łatwiej coś zaradzić, jeżeli w ogóle zdecydujesz się mi pomóc.
Nie potrafię porozumiewać się z
ludźmi. Nie chodzi tu o to, że nie wiem, co im odpowiedzieć lub o czym
rozmawiać. Jest to raczej taka niechęć do rozmowy z wieloma ludźmi. Czasem mam
tak, że nie mam ochoty przebywać w jakimkolwiek towarzystwie, bo widzę, jak
różnie się od ludzi, jak różne mamy poglądy. Nie potrafię z nimi rozmawiać, bo
uważam wielu ludzi za osoby niepotrafiące mnie zrozumieć (i vice versa). Nie
umiem po prostu nie uważać człowieka za idiotę. Większość moim zdaniem takich
jest - płytkich, zidiociałych, głupich.
2. Rodzina niezbyt mnie
akceptuje. Ogółem to olewam wszystko, co oni o mnie sądzą, bo mnie to nie
rusza. Z ojcem to już w ogóle nie chce mi się gadać, nie potrafiłabym nawet.
Gdy tylko go widzę to mam ochotę wyjść z pomieszczenia lub rozszarpać go.
Doszło do tego, że nie umiem mu nawet na nic odpowiedzieć, cały czas rzucam
chamskie odzywki. Nie zależy mi na nim, i z jego strony chyba to samo.
Z mamą jest nieco lepiej, mimo,
że spędzamy ze sobą bardzo mało czasu, rozmawiamy około 40-60 minut na dzień,
rano i potem po moim powrocie ze szkoły. Też bardzo często nie chce mi się z
nią rozmawiać, bo czuję, że nie jestem dla niej idealną córeczką.
Z rodzeństwem jest różnie, ogółem
też bardzo komentują moje zachowania, nie w pełni mnie akceptują. Z jednym z
rodzeństwa nigdy nie miałam zbyt dobrego kontaktu, jest kilka dobrych lat ode
mnie starszy, więc nie ma się co dziwić. Drugie z rodzeństwa jest natomiast w
zbliżonym wieku, zazwyczaj mam dosyć jego towarzystwa, bo często mam ochotę być
sama, właśnie wtedy, gdy on odczuwa potrzebę zwierzenia mi się.
Tylko z mamą i z drugim z
rodzeństwa spędzam najwięcej czasu.
3. Momentami mam dosyć moich
przyjaciół, czuję się w ich towarzystwie wyalienowana, tak jakbym w ogóle nie
istniała przy nich. Przyjaciółki są bardzo ładne, i całkiem mądre. Ja natomiast
nie za bardzo. One cały czas się śmieją, są radosne, a ja chodzę przygnębiona,
głównie z tych powodów, które wymieniłam i jeszcze wymieniam.
W ogóle było tak, że
przyjaźniłyśmy się w cztery osoby. Z jedną w ciągu wakacji kontakt strasznie
się urwał, po powrocie do szkoły nie udało się odbudować więzi w takim stopniu,
jak to było przed wakacjami. Nie potrafię jej ufać, a dodatkowo spędza z nami
wiele mniej czasu i wiem, że to się już rozleciało. Że tego się nie naprawi.
Nawet nie zabiegam o to, bo już na niej nie zależy mi tak, jak kiedyś. Różnię
się z nią totalnie.
Z drugą z przyjaciółek kiedyś
łączyła mnie dużo silniejsza więź, byłyśmy prawie jak siostry, mnóstwo czasu
razem, prawie non-stop sms, czy na pewno u nas wszystko w porządku, nawet
podobnie się ubierałyśmy. Ale teraz wcale ze sobą nie piszemy, w szkole
odczuwam wrażenie, jakbym nie była dla niej ważna, gdy coś powiem to ona
wzrusza ramionami. Też zauważyłam, że spędza wiele czasu mniej z nami. Chwilami
jest dobrze, rozmawiamy ze sobą, jesteśmy dosyć blisko, ale po chwili wszystko
się psuje i czuję, jakby była zupełnie obca.
Trzecia z przyjaciółek jest dosyć
bliska, aczkolwiek nie tak bardzo, jak kiedyś była ta druga. Po prostu spędzamy
ze sobą dużo czasu, choć czuję, że ona nie zawsze mnie rozumie. Staram się ją
wspierać, gdy wyżala mi się, pomagam jej, doradzam. Tu nie mogę nic więcej
powiedzieć, bo akurat wszystko się z nią układa.
— Smutas.
Drogi Smutasie!
Wszystkie problemy, które mi przedstawiłaś, są ze sobą
ściśle powiązane, a problem leży nie w niczym innym, jak w Twojej psychice. Odpowiem
na poszczególne punkty po kolei, tak, jak mi je przedstawiłaś.
Zastanawiam się, czy w Twoim
życiu wcześniej nie wydarzyło się coś bardzo przykrego – czy nie zawiódł Cię
może przyjaciel, czy nie wpadłaś w stan depresyjny, ktoś nie wywarł złego
wpływu na Twoją psychikę. Mogę się mylić, bo nie znam się dokładnie, ale tak to
wygląda z mojego punktu widzenia. Być może ktoś Cię skrzywdził lub mocno
rozczarował i teraz Ty zamknęłaś się na cały świat, generalizując wszystkich
ludzi do jednego poziomu o nazwie „idiota”. Niestety, nie ruszysz z miejsca,
jeśli nie zmienisz swojego punktu widzenia. Przysiądź spokojnie, gdy znajdziesz
dla siebie czas, i zastanów się, co sprawiło, że się zmieniłaś. Przeanalizuj
dokładnie swoje życie. Wypisz na kartce przykre wspomnienia. Na drugiej te,
które zakodowały się w Twojej pamięci jako te dobre, podnoszące na duchu. Z
pewnością tych złych będzie więcej, a to dlatego, że nasz mózg zapamiętuje
lepiej to, co nas bolało – być może, aby, pamiętając błędy i konsekwencje z
nimi się wiążące, nie popełnić ich po raz kolejny, ale to tylko moja teoria. Gdy
już będziesz miała dwie kartki, weź tą z negatywnymi wspomnieniami, podrzyj i
wyrzuć. Często takie fizyczne, realne „pozbywanie się” problemów pomaga nam z odpowiednim
nastawieniem – nawet jeśli nasze czyny były tylko symboliczne. To samo możesz
zrobić ze wszystkimi negatywnymi emocjami, które żywisz do ludzi. Przecież
wszystko może być tak dobrze, jak dawniej – wszystko zależy tylko od Ciebie.
Gdy dojdzie jednak do spotkania i znów do Twojej głowy przyjdą myśli, które mi
wcześniej opisałaś – typu: jakim on jest idiotą; Boże, jaka kretynka; ależ ona
jest płytka i tak dalej, zastosuj wtedy technikę powstrzymania myśli. Krzyknij
w swojej głowie: nie myśl o tym! i staraj się być uprzejma. Powtarzaj czynność
tak długo, aż złe odczucia odnośnie osób drugich całkowicie nie znikną. Nie
musisz być już ponurą osobą – uśmiechaj się miło. Może być to wbrew Tobie, ale
czy nie wyjdzie Ci to na dobre?
Chociaż specjalistą od rodziny i
przyjaciół nie jestem, postaram się coś poradzić, jednak bardziej z
psychologicznego punktu widzenia. Z rodziną dobrze wychodzi się tylko na
zdjęciach. Nie ma i nie będzie rodzin idealnych, jak długo tworzą ją istoty
nieidealne. Zacznijmy od Twojej relacji z tatą. Nie dziwi mnie ona, ponieważ ja
też mam problemy z porozumiewaniem się ze swoim rodzicielem, jednak ta sytuacja
różni się trochę od Twojej, ponieważ on zazwyczaj wyciąga rękę na zgodę.
Podstawowym pytaniem, jakie powinnaś sobie zadać, jest: dlaczego tak na niego
reaguję? Może Twój tata ma cechy charakteru, których Ty akurat nie lubisz,
przez co odsuwasz go na bok? Odpowiedz mi, a w zasadzie to sobie, na jedno
pytanie, moja droga: czy Twoja rodzina jest patologiczna? Czy bili Cię (zwykłe
karcenie nie ma tu nic do rzeczy), a któryś z Twoich rodziców jest alkoholikiem
i przez niego nie macie środków do utrzymania? Nie? W takim razie czy masz
powód, aby odsuwać swoją rodzinę na bok? Między ludźmi spokrewnionymi ze sobą
bywa bardzo różnie – i nikt nie wybiera, gdzie się przecież urodzi. Ale każdy
może zmienić coś w swoim otoczeniu. Weź ciężar tej nietrwałej nici na barki i
zacznij od swojego taty. Tak, jak pisałam: pomyśl, dlaczego go nie lubisz. Czym
sobie zasłużył na takie „chamskie odzywki”, jak to nazwałaś. Potem pomyśl
inaczej – kto był przy Tobie, gdy byłaś chora? Kto Cię przewijał, karmił i
sprowadził na świat? Kto chodzi do pracy i dba o to, abyś Ty miała to, czego
zapragniesz? Abyś mogła się uczyć, jeździć na wycieczki, wychodzić z
koleżankami, chodzić do kosmetyczki, mogła sobie kupić laptopa, nowe ubrania,
albo chociażby miała bieżącą wodę w kranie? Nieważne, jak bardzo go nie lubisz –
okaż mu przynajmniej szacunek i wdzięczność za to, co Ci daje. Potem przysiądź
razem z nim i porozmawiaj – jak dorosły z dorosłym, o tym, co Ci się nie podoba
i, że chcesz już zażegnać tą wojnę. Pamiętaj jednak o spokoju, nie podnoś głosu
i nie mów płaczliwym tonem. Z każdym można się dogadać – wystarczy tylko
chcieć.
Jako „antidotum na mamę” polecę
Ci także szczerą rozmowę – powiedz jej po prostu o tym, co czujesz i zapytaj,
czy też tak uważa. Po prostu rozmawiając można bardzo wiele załatwić i dojść do
konsensusu. Wierzę, że Twoja mama Cię zrozumie i wszystko będzie dobrze.
Do rodzeństwa natomiast radzę
podejść inaczej – a przynajmniej do tego starszego z nich. Gdy on (bądź ona)
zacznie komentować Twoje zachowanie, sposób bycia – odpłać im się pięknym za
nadobne. Możesz ich przedrzeźnić albo powiedzieć inne słowa, ale tym samym
tonem głosu. Tak zwana „technika lustrzanego odbicia” często działa szokowo na
osobę drugą. Możesz też ewentualnie, w trakcie jego/jej komentarzy, zacząć
naśladować zwierzę, które akurat skojarzy Ci się z tonem głosu Twojego
napastnika – po czym, gdy zamilknie, dodaj, że tak właśnie słyszysz go, gdy
zaczyna irytująco do Ciebie mówić. To także działa jak kubeł zimnej wody – na pewno
zastanowi się, nim zacznie komentować drugi raz. Jest też tak zwana „technika
wrzasku i rabanu”, jednak jej raczej w tym przypadku nie polecam. Możesz
podnieść głos na brata/siostrę, ale raczej nie radzę niczym rzucać ani nic
psuć. Skutek będzie odwrotny do zamierzonego, a w dodatku rodzice poprą stronę
tego drugiego. Postaraj się też zrozumieć, dlaczego Twoje rodzeństwo tak na Ciebie
reaguje. Może Ci czegoś zazdrości? Staraj się wybadać ten fakt. Co do drugiego
z rodzeństwa – radzę nabrać wody w usta, gdy przyjdzie do Ciebie się zwierzać.
Ty nie masz ochoty go słuchać – on nie musi mieć, gdy Ty będziesz potrzebowała
pomocy. Rodzina działa przecież na wzajemnym zaufaniu i pomocy za nic. Skoro on
jej potrzebuje – daj mu ją, przynajmniej wysłuchując tego, co ma do
powiedzenia. Może z jakiegoś powodu nie może powiedzieć tego komuś innemu? Okaż
trochę empatii i zrozum, że musi być mu ciężko. Wkrótce przecież może się na
Ciebie zamknąć, a w dodatku będzie więził/a w sobie swoje emocje, co może
skończyć się naprawdę bardzo, bardzo źle. Ludzie robią różne rzeczy, gdy są na
skraju wytrzymałości. W moim przypadku skończyło się to naprawdę łagodnie, bo
jedynie wybuchłam płaczem na lekcji śpiewu. Inni natomiast mogą popaść w
depresję bądź wybuchnąć złością i zmieść z powierzchni każdego, kto znajdzie
się w polu rażenia. Przełknij więc swoje „widzimisię” i wysłuchaj, pociesz –
bądź dobrą siostrą, a na pewno brat/siostra odpłaci Ci się tym samym. I w
dodatku zyskasz przyjaciela.
Co do pierwszej z przyjaciółek –
nie warto o nią zabiegać, skoro od Was już i tak odeszła. Zrobiła to przecież z
własnej woli, z pełną świadomością – dlatego jej nie zatrzymujcie.
Do drugiej przyjaciółki także
polecę Ci złoty środek – rozmowę. Upewnij się jednak najpierw, że Ci na niej
zależy i chcesz, aby było tak dobrze, jak dawniej. Jeśli dopowiedź brzmi: tak,
to znaczy, że warto jest zdobyć się na rozmowę – nieważne gdzie, w szkole, na
podwórku, facebooku, gg, gdziekolwiek, gdzie będziesz czuła się pewnie. Zapytaj
ją wprost, dlaczego tak się stało, że teraz są od siebie jakby oddalone. Kto
wie, może coś się zmieniło w jej życiu – albo nie pasują jej niektóre z Twoich
zachowań?
Z trzecią przyjaciółką radzę Ci
rozwijać kontakty. To nic, że czasem Cię nie rozumie – nie denerwuj się za to,
nie każdy musi wszystkich pojmować idealnie. Bądź cierpliwa i tłumacz jej
niektóre rzeczy. Ona Ci się zwierza – rób to samo. Wykazała już swoje zaufanie
względem niej – pokaż, że Tobie też na niej zależy.
I przede wszystkim – nie myśl
więcej, że jesteś gorsza! Nieważne, czy jesteś szczupła czy pulchna, jaki masz
kształt twarzy, jakiej długości włosy. Każda zadbana kobieta jest doceniana!
Jeśli potrzebowałabyś wciąż mojej
pomocy – nie krępuj się, pisz na maila!
Pozdrawiam,
Luna
Subskrybuj:
Posty (Atom)