czwartek, 26 marca 2020

KK: „Dotknąć prawdy”

recenzja, dotyk prawdy
Autor: Antoinette van Heugten
Tytuł: „Dotknąć prawdy”
Liczba stron: 480
Gatunek: kryminał, sensacja, thriller


Z uwagi przedłużającego się wolnego z wiadomych powodów, tym razem postanowiłam się podzielić z Wami recenzją książki, którą przeczytałam dobrych parę lat temu. Mimo że w moim mieście czasem godzinę szukam książki, to warto! Wybrałam właśnie ją, bo wzbudziła we mnie dość silne emocje. 

To właśnie zespół Aspergera oraz silna depresja doprowadza do problemów szesnastoletniego Maksa. Sprawia że zaczyna brać narkotyki i przestaje nad sobą panować. Nawet w kontaktach z matką. Kiedy ląduje w szpitalu, jego mama Danielle uważa, że to początek końca jej problemów. Jednak wkrótce Maksa oskarżają o morderstwo. Czy Danielle słusznie uważa, że jej syn nie jest niebezpieczny? 

Uważam, że warto wtrącić fakt, że to debiut autorki. Moim zdaniem bardzo dobry. Wręcz genialny. W dodatku Antoinette pracowała z dziećmi z autyzmem oraz jest zwolenniczką Towarzystwa Autyzmu w Ameryce, co też pozwala snuć przypuszczenia, że wie o czym pisze, choć nie jest to na prawdziwych faktach.

Bohaterowie są barwni; nie musiałam sprawdzać w dialogach, kto wypowiedział daną frazę. Z łatwością da się odczuwać emocje wobec postaci.

„Spryskała twarz zimną wodą i spróbowała odetchnąć... ale w szpitalach psychiatrycznych jest tylko chłodna próżnia. Nie można w nich zaczerpnąć świeżego powietrza ani poczuć na twarzy ciepłego blasku słońca. Tutaj każdy jest samotny, a jednak może być nieustannie nadzorowany. Mogą cię tu obserwować i faszerować lekami, trzymać z dala od normalnych ludzi i zwyczajnego szerokiego świata. Tu wszystko jest zawsze pomalowane na biało. To kolor pustki... startej tabliczki. Tutaj cię redukują, wymazują chorą część ciebie, a wraz z nią cząstkę, która czyni cię ludzkim i niepowtarzalnym, która pozwala ci odczuwać radość i dawać ją innym. To cichy, niezmienny, zastygły w kamiennej martwocie obszar, hermetycznie zapieczętowany grubą czarną obręczą. Jednak nie znajdziesz tu schronienia przed niebezpieczeństwami świata. To miejsce ma jedynie uchronić świat przed niebezpieczeństwem, jakie ty dlań stanowisz. Tutaj możesz przyjrzeć się sobie w lustrze i ujrzeć prawdę - taką, która uwięzi cię tu na zawsze.” ~ Antoinette van Heugten

Książką porusza problem psychiatrii, o którym się często zapomina. Ludzie chcą być wyleczeni. Jednak nie skupiają się na tym, co biorą; czym się leczą. Ufają za bardzo ludziom, którzy wymachują przed nimi dyplomem(nieważne, że nic nieznaczącym). Nierzadko przecież sami eksperymentują na pacjentach. Zapominają, że pewne zachowania są ludzkie i nie są klasyfikowane do chorób. Odmienność? To nie choroba? Nie dla wszystkich. Czasem jednak gdy im bardziej chcesz się dowiedzieć... tym bardziej cię od tego odciągają.

Niesamowicie lubię poznawać ludzi. Fascynuje mnie to, że każdy jest inny, a mimo tego wciąż mamy fundamentalne potrzeby. Zaakceptowanie, szacunek i choć minimalna potrzeba rozmowy, a także czułość. Nieśmiało twierdzę, że jedną z przyczyn chorób psychicznych jest samotność. Ludzie nie potrafią nie trzymać języka za zębami i chlapną czasem coś bez pomyślenia. Robisz coś inaczej niż inni? Nie potrafisz zrozumieć tego w tym tempie co twoi rówieśnicy? Masz niszowe zainteresowania? Jesteś innej orientacji seksualnej? Hej, stop! Ktoś ci robi tym krzywdę? Nie? To skończ z tymi osądami! To właśnie nimi doprowadzasz do nieszczęścia innych. Wiecie co mnie jeszcze fascynuje? Stanie za kimś murem. Bycie z kimś na dobre i na złe. Taka akceptacja pomimo wszystko. Chyba naprawdę wtedy dopiero się taka więź z ludźmi buduje. Zwłaszcza w momencie, kiedy to twoje dziecko. Poczucie, że go akceptujesz zawsze i wierzysz tylko jemu - to naprawdę coś bardzo ważnego w rodzinnej relacji. Taką właśnie autorka ukazała Danielle. Ufającą synowi, ale nieidealną.

Mam wiele refleksji po tej książce. Jedną z nich jest to, że za rzadko patrzymy na ludzi. Czasem ich słuchamy, jednak wierzymy w to co opowiadają, zapominając o komunikacji niewerbalnej, która przekazuje dużo więcej. Przez co niektórzy mają poczucie, że otaczają ich same ideały. Prawda bywa jednak zgoła inna...
 
 
Podsumowując:
To jeden z tych kryminałów, który zapadnie mi w pamięć na długo. Przyjemny styl pisania oraz ciekawa fabuła, sprawiają, że ciężko nie czytać dalej. W dodatku emocje, które wywołuje ta książka, pozostają na długo. Myślę, że za mało jest książek, które mówią o wątpliwościach wobec psychiatrii. W ogóle za rzadko poddajemy coś wątpliwości, kiedy usłyszymy to od kogoś „mądrego”. To książka dla tych, którzy lubią wstawki medyczne i nie boją się poruszać trudnych tematów.


Pozdrawiam,
Shana


Źródła:
  • https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/99000/99327/283520-352x500.jpg

poniedziałek, 16 marca 2020

Zostań w domu!

Tak, Tak, tak... Wiem, że nic tu nie było od dawna. Jednak korzystając z wolnego czasu, sprawdziłam, że wciąż nas odwiedzacie! Jako, że blog jest skierowany raczej do nastolatków, to stwierdziłam, że mogę też Wam coś przekazać:

Zostańcie w domu!



Wiem, czytacie i słyszycie to wszędzie... Ale zastanówcie się czy to nie dlatego, bo to jest naprawdę teraz bardzo ważne? Nasza liczba zachorowań ma szansę się zmniejszyć, jeżeli nie będziemy siebie narażać. Szczególnie ryzyko jest u osób starszych, ale to nie znaczy, że młodsi nie mogą być nosicielami albo co gorsza sami paść ofiarą wirusa i być w ciężkim stanie. Tak, Wy też możecie! Chcecie narażać innych i siebie? Najmłodsza osoba zarażona to niemowlę.

Co więc robić, jak już muszę siedzieć w domu?

  1. Zainteresowania. Czy Ty też zawsze wymigujesz się brakiem czasu?  To właśnie ten moment, kiedy możesz poświecić go na swoje zainteresowania. Rozwijanie pasji albo znajdywanie nowych, kiedy np. Twoje wymagają wyjścia na dwór. 
    • Obudź swoją wyobraźnię i zmysł artystyczny: rysowanie, tworzenie opowiadań czy wierszy a nawet tworzenie filmów. Wiadomo - origami i inne rzeczy z papieru też są OK! Możesz podzielić się tym z kimś. Konstruktywna krytyka zawsze w cenie.
    • Hej, rusz się! Nie, nie wychodź na dwór! W domu też można ćwiczyć. I nie musi być to zaraz coś typu crossfit. Bo hej... czy ktoś tu czasem nie narzekał na to, że bolą go *plecy? ;) A jak nie to zawsze można poćwiczyć z kimś z internetu np. Codziennie fit.
    • Pobudź swoją logikę: gra w szachy? Nie każdy umie! A uczy logiki i to gra w dwie osoby ;). Być może zawsze korciły Cię kursy programowania albo tworzenia stron? Webkod - tu poznasz HTML i CSS. Potem możesz wpaść po javescript itp. - W3schools. Nie przestrasz się tym angielskim jak ja. Serio. Strona pozwala na sprawdzenie jak to działa od razu. Zrozumiesz :). Jak nie to? Od czego jest diki?
  2. Nauka. Teraz nauczyciele wkraczają z nauką online. Skorzystaj z tego! Wiesz kiedy człowiek jest najbardziej zmęczony? Jak nic nie robi. Szczególnie gdy nie ćwiczy swojego mózgu! Serio! Jeżeli nie masz e-learningu lub żadnych zaległości, to może nauka języka na Duolingo albo skorzystasz z khanacademy?
  3. Samorozwój. Tak, rozwijanie zainteresowań też pod to podchodzi. Nauka trochę też. Jednak kiedy poświeciłeś czas dla siebie, aby stwierdzić jakie masz potrzeby w życiu, co czujesz względem siebie? To jest fundament bycia człowiekiem. Polecam ponownie kanał: Paweł Rawski. Naprawdę wie o czym mówi. Warto wpaść także tu: Ania maluje
  4. Planszówki. Kiedy już wiesz, że nie musisz się izolować od swoich najbliższych, bo oni nie są głupi i nie wychodzą z domu(jeżeli nie muszą)... to może czas odkurzyć te papierowe pudła i wyjąć z nich gry planszowe? To zawsze dostarcza rozrywki i poziom kontaktów społecznych nie spada. Swoją drogą to w grze Pancdemic Lekarstwo... aby powstrzymać zarazę gra się zespołowo, nie ma, że wygra jedna osoba. Wszyscy albo nikt!
  5. Posprzątaj. Nie wiem jak Wy, ale jakbym miała powiedzieć o swoich wadach, to jedną z nich byłoby bałaganiarstwo. Może ktoś z Was też cierpi na "posprzątam, a za 5 minut znowu mam bałagan"? To właśnie ten czas gdzie możesz to naprawić. Dodatkowo zagłębić się w dawno nieodwiedzane szuflady i spojrzeć co jest Ci niepotrzebne a jest w dobrym stanie. Być może będziesz w stanie wstawić to na charytatywną licytacje? W ten sposób możesz oczyścić swoje mieszkanie z niepotrzebnych rzeczy i przy okazji pomóc komuś. Ciuchy też wchodzą w grę. Jak wiadomo, co poniektórzy mają ich za dużo. Sprzątanie w folderze "Pobrane" czy na telefonie, też wchodzi w grę.
  6. Książki. Nie byłabym sobą, gdyby ten punkt się tu nie pojawił. Jeżeli lubisz czytać, to na pewno masz jakieś książki na swojej półce, z którymi jeszcze nie zdążyłeś się zapoznać. A jeżeli nie? Biblioteki zamknięte... co więc robić? Niektóre serwisy jak Legimi dają możliwość wypożyczenia książek za opłatą... albo przetestuj za darmo i jak Ci się nie spodoba, to nie musisz za to zapłacić. Co więcej jest opcja audiobooków; tylko siedzisz/leżysz i słuchasz. W spokoju rozbudzasz swoją wyobraźnie.
  7. Filmy. Choć ja kinomaniakiem nie jestem, to nawet mi udało się odpalić mój plik z listą filmów od kolegi: "lista filmów, których i tak nie obejrzę" i zaznaczyć jeden z nich. Czasem może się wydawać, że filmy to tylko rozrywka. Jednak czy tylko? Wiele osób mówi, że filmy ich inspirują. Nie tylko pozostawiają refleksje, ale dzięki nim tworzy nam się pomysł np. na film/rysunek/opowiadanie. Czemu nie skorzystać? Tak, te na YouTUBE też mogą być. 
  8. Gry. Czy Ty również masz gry, które jakoś omijasz, bo chciałabyś w nie zagrać, ale jakoś tak... mało czasu? To jest właśnie ten moment, kiedy go masz. Trochę czasu poświęconego na odprężenie, też musi być. Stres też nie wpływa dobrze na zdrowie. 
  9. Pisz i rozmawiaj ze znajomymi. Oni też nie mogą wychodzić z domu. Choć rozmowa przez telefon, Skype'a to nie to samo, to dalej zaspokaja nam potrzebę rozmawiania z ludźmi. Zwłaszcza, że możesz np. w trakcie rozmowy w Skype'a z nimi grać... i to np. w kalambury na kurniku.

Pozdrawiam,
Shana
*

niedziela, 4 marca 2018

KK:„33 dni prawdy”

Tytuł: 33 dni prawdy
Autor: Thomas Arnold (Arnold R. Płaczek)
Ilość stron: 416
Gatunek: thriller kryminalny


Opis:
Gdy Dona Jonson – mieszkanka spokojnego osiedla w Cleveland – wraca do domu i otwiera drzwi, strach paraliżuje jej ciało. Nie jest w stanie zrobić kroku. To, co widzi, budzi w niej demony przeszłości. Rozpoznając za oknem sylwetkę mężczyzny, barykaduje się i próbuje wezwać pomoc.

Dwa dni później policja znajduje jej ciało w wannie. Jedynym śladem mogącym rzucić światło na okoliczności jej śmierci staje się dwudziestoletnia fotografia, na której ta sama kobieta stoi w zakonnym habicie pośrodku grupki małych dzieci. Trop prowadzi do sierocińca, w którym pracowała przed wieloma laty. W czasie trwania śledztwa, zaczynają ginąć kolejne osoby. Początkowo prosta sprawa z czasem komplikuje się i na światło dzienne wychodzą przerażające fakty. Dwaj detektywi z wydziału zabójstw – James Adams i David Ross - szybko uświadamiają sobie, że ostateczna prawda została przed nimi ukryta znacznie głębiej, niż na początku sądzili.

Moim zdaniem:

Nie ukrywam, że lubię czytać kryminały, więc ponownie zawędrowałam przed regał z kryminałami w mojej bibliotece. Tak o to wpadła mi w ręce książka: „33 dni prawdy”. Dodam że niestety musiałam ją oddać, ponieważ sesja mnie goniła, a termin prolongowania daty oddania już mi się wyczerpał, ale ponownie ją wypożyczyłam, bo musiałam dowiedzieć się, jak to się skończy.

Czy Was też zdziwił, że autor jest Polakiem? Bo szczerze mówiąc dopiero po pomyślę, że chcę się z Wami podzieli wrażeniami, dowiedziałam się, że Thomas Arnold to tylko pseudonim. Także brawa dla naszego rodaka, bo czuję, że właśnie dołączył do moich ulubionych autorów.

Akcja dzieje się w Cleveland. Jak to w takich książkach bywa - autor na początku chce nas jakoś zwabić do siebie, więc podrzuca nam zagadkę: co też kobieta z zakonu ma wspólnego z chmarą dzieciaków na zdjęciu i dlaczego to wzbudza takie bolesne wspomnienia? W międzyczasie poznajemy kilku różnych bohaterów teoretycznie niezwiązanych ze sprawą, wygląda to po prostu na kolejną nierozwiązaną sprawę. No bo co też z tym wszystkim ma wspólnego zdrada kobiety pracującej w sądzie, wypadek jakiegoś chłopaka, który idzie za przyjaciela do więzienia, bo nie chce zdradzić, kto naprawdę potrącił i doprowadził do śmierci przypadkową dziewczynę? A facet, który trzyma dzieci w piwnicy i ma długi u innych? Co też jeszcze ciekawego detektywi tam odnajdą? Oczywiście mój umysł już się zastanawia czy jedno z drugim na coś wspólnego czy autor po prostu chce nam przedstawić też pracę detektywa jeszcze nie związanego z tą sprawą? A ja uwielbiam jak jedno łączy się z drugim i powstaje coś, czego w ogóle bym się nie spodziewała. Choć początek udało mi się trochę przewidzieć to w trakcie książki dostawałam kilka rozwiązań, które mnie zaskoczyły. A już totalnie końcowy rozdział. Nie mam pojęcia czy ktokolwiek spodziewał się właśnie takie zakończenia. Detektyw Adams - niski, ale zdolny człowiek podołał wykonaniu tej zagadki. A czy Ty też spróbujesz?


Książka utrzymuje napięcie i sprawia, że trudno się od niej oderwać. Nie mam mowy o nudzie dla ludzi uwielbiających kryminały. W dodatku nie można zasnąć, bo gdy myślisz, że już masz jakiś ślad/dowód... to nagle on cudownym sposobem „znika” i zagadka wciąż nie zostaje rozwiązana. Uważam, że autor zachował realizm i brawa dla niego za naprawdę dopracowaną fabułę. Chociaż czasami nieco bardziej zawiłą, ale tak to jest w kryminałach. Naprawdę polecam!


Źródło okładki: http://www.empik.com/33-dni-prawdy-arnold-thomas,p1106461476,ksiazka-p
Źródło opisu: Okładka książki

Pozdrawiam
Shana

niedziela, 11 lutego 2018

Moje pierwsze paznokcie hybrydowe

Wraz z intensywnym rozwojem branży produktów do stylizacji paznokci, oraz rosnącą popularnością tak zwanych lakierów hybrydowych, nadszedł czas abym przetestowała je również na sobie. Do tej pory używałam głównie tradycyjnych lakierów marki Golden Rose, które bardzo sobie chwalę ze względu na duży wybór kolorystyczny i niską cenę. Niestety Golden Rose nie ma w swojej ofercie hybryd, w związku z czym postanowiłam poczytać kilka internetowych for, oraz grup na Facebooku, w celu znalezienia marki lakierów hybrydowych, która spełni moje oczekiwania. W ten sposób natrafiłam na hybrydy NOX Nails, które według opisu marki nie zawierają szkodliwych substancji, i są całkowicie bezpieczne dla zdrowia. Te czynniki skłoniły mnie do złożenia zamówienia, i pierwszego kontaktu z manicure hybrydowym. Czy było warto? Tego dowiecie się w dalszej części artykułu.


Tak więc zamówienie złożyłam bezpośrednio w sklepie internetowym, który już na pierwszy rzut oka wyróżnia się bardzo ciekawymi grafikami (co jest dla mnie bardzo ważne, bo na co dzień jestem graficzką). Produkty mają Polskie nazwy, co jest dodatkowym atutem, a w niektórych przypadkach wręcz łapie za serduszko (przykładowo lakier o nazwie Miś Polarny, lub Żółta Papużka). Ja osobiście zamówiłam delikatny odcień różu (Wata Cukrowa), intensywny fiolet (Śliwka), pomarańcz przechodzący w czerwień (Czerwony Grejpfrut), mocny niebieski odcień (Bezchmurne Niebo), oraz oczywiście wymaganą do wykonania manicure hybrydowego, bazę i top. Zamówienie przyszło bardzo szybko bo już na drugi dzień, ku mojemu zdziwieniu mimo małego zamówienia otrzymałam kilka bardzo przyjemnych gratisów, takich jak przypinane buttony, naklejki, krówki, i pilnik o degradacji 100/180. Praktycznie od razu po otrzymaniu paczki wzięłam się za robienie pierwszego manicure hybrydowego w swoim życiu. Przeczytałam dokładną instrukcję dostępną na stronie producenta NOX Nails, przygotowałam wszystkie potrzebne gadżety, i rozpoczęłam pracę.


Po odpowiednim przygotowaniu płytki, nadszedł czas na nałożenie warstwy bazy hybrydowej, która jest gęsta, dzięki czemu nie spływa na skórki. Mimo pierwszego kontaktu z hybrydami, mam już sporą wprawę w malowaniu paznokci, w związku z czym nie miałam żadnego problemu. Po około 2 minutach utwardzania w lampie, warstwa była gotowa do nałożenia koloru. Postanowiłam połączyć niebieski, z ciemną pomarańczą. Na 4 pazurkach nałożyłam kolor Bezchmurne Niebo, który wyróżnia się sporą pigmentacją (wystarczyły zaledwie 2 warstwy aby pokryć cały paznokieć), a na ostatnim Czerwony Grejpfrut, i tutaj podobnie jak przy pierwszym kolorku, bez problemu wystarczyła aplikacja dwóch warstw. Całość utwardzałam około 2.5-3 minut w lampie, po czym całość pokryłam firmowym topem, który tak samo jak baza jest na tyle gęsty, że bardzo łatwo się go nakłada. Top sprawił że po przemyciu, pazurki zaczęły bardzo ładnie błyszczeć, i sprawiać efekt "ożywionych".

Jakie są moje odczucia związane z pierwszym manicure hybrydowym? Mimo mojej totalnej niewiedzy, i pewnego strachu że nie uda mi się wykonać go dobrze, wszystko poszło po mojej myśli. Cały zabieg trwał ponad godzinkę, ponieważ musiałam przygotować kształt każdego paznokcia, ale było to przyjemne zajęcie, gdyż lubię się relaksować pracując nad swoją urodą. :) Co myślę o paznokciach hybrydowych? Według mnie to rewelacyjne rozwiązanie dla osób nie mających czasu na codzienne malowanie paznokci zwykłymi lakierami. Zabieg który trwa godzinę, raz na 1-2 tygodnie, to zdecydowanie najlepsza możliwa opcja. Dużym atutem jest też większa niż w przypadku normalnych lakierów odporność. Przy podstawowych obowiązkach domowych takich jak odkurzanie, czy zmywanie, zwykły lakier odpryskiwał po jednym, czasem dwóch dniach. Hybrydy przetrwają nawet i 2 tygodnie, w związku z czym to też oszczędność pieniędzy.

Podsumowując moje pierwsze paznokcie hybrydowe, okazały się strzałem w dziesiątkę, a ja zostałam fanką hybryd. Od tej pory postanowiłam przerzucić się wyłącznie na lakiery hybrydowe, i na nich opierać stylizację swoich paznokci. Przez myśl przeszedł mi nawet kurs stylizacji, ale póki co to tylko i wyłącznie teoretycznie. A co przyniesie przyszłość, to się okaże... :)

czwartek, 18 stycznia 2018

Zadbaj o swoje dłonie zimą

Mawia się że dłonie są wizytówką każdego człowieka. Zadbane i gładkie dłonie dodają nam urody, klasy i stylu, dlatego tak ważna jest dbanie o ich kondycję. Szczególnie zima, gdy dostęp do świeżych warzyw i owoców jest utrudniony, powinniśmy poświęcić im większą uwagę, i bardziej przyłożyć się do odpowiedniej pielęgnacji.




Pamiętaj o noszeniu rękawiczek
Noszenie rękawiczek powinno być dla nas priorytetem szczególnie podczas niekorzystnych warunków atmosferycznych. Wybierajmy te grubsze, które uchronią nas przed utratą ciepła. Rękawiczki powinniśmy nosić nie tylko na dworze, ale również... w domu, podczas wykonywania codziennych obowiązków, czyli wtedy gdy mamy kontakt z detergentami (zmywanie naczyń, czy sprzątanie). W tym wypadku lepiej sprawdzą się gumowe rękawice które ochronią dłonie przed nieestetycznym i mało komfortowym wysuszeniem, i popękaniem.

Stosuj peelingi
Pamiętajmy o złuszczaniu zniszczonego naskórka, dzięki czemu organizm zastąpi go nowym. Stosujmy peelingi przeznaczone do rąk lub do twarzy, których skład jest delikatniejszy niż tych do całego ciała. Możemy również przygotować domowy peeling składający się z cukru i miodu, który ma wiele dobroczynnych właściwości. Wystarczy odrobinę miodu połączyć z kilkoma łyżeczkami cukru, następnie delikatnie wcierając peeling okrężnymi ruchami rozprowadzić po dłoniach. Taki zabieg wygładzi i zregeneruje dłonie.



Najważniejsze jest nawilżanie
Mróz, śnieg, częste zmiany temperatury, oraz mycie rąk przyczynia się do ich wysuszenia. Oczywiście mycie rąk jest bardzo ważne, jednakże warto pamiętać o regularnym stosowaniu kremu nawilżającego, który jest podstawą w walce o gładkie dłonie. Warto stosować również przeróżne zabiegi odżywiające które z powodzeniem można wykonywać w domowym zaciszu. Przykładowo w naczyniu podgrzewamy oliwę, do której dodajemy zawartość kapsułek witaminy A i E, oraz kilka kropli soku z cytryny. W przygotowanej mieszance moczymy dłonie około 15 minut, dzięki czemu będą nawilżone, i staną się gładkie.

Pamiętajmy że piękne i zdrowe dłonie są wizytówką każdej kobiety. Wysuszone i spierzchnięte mogą być negatywnym elementem naszego looku, dlatego szczególnie zimą warto zadbać o ich wygląd. Stosujmy domowe sposoby pielęgnacji dłoni, nośmy rękawiczki, róbmy peelingi, a z pewnością każda z tych czynności zaowocuje, i poprawi nie tylko nasz wygląd ale i samopoczucie. A jakie są Wasze sposoby na dbanie o dłonie zimą? Dajcie znać w komentarzach, i odwiedźcie mój portal ślubny w którym też redaguję!

niedziela, 24 grudnia 2017

Wesołych świąt!

Cześć!

       Mimo że ostatnio wieje u nas pustkami, jeżeli chodzi o posty, to chcieliśmy coś dodać na ten dzień, a właściwie czas. Nie jestem z osób wierzących, ale dla mnie ten czas również jest w jakiś sposób magiczny. Może ze względu na śnieg i te światełka wszędzie, które wprawiają w taki dobry nastrój. Poza tym mam wrażenie, że w ten czas... ludzie są jakoś tak bardziej ludzcy? Każdy każdemu życzy wesołych świąt, więcej pomaga... jakaś taka milsza atmosfera. Z tej okazji załoga NBS chciała by Wam życzyć dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności, smacznego jedzenia na stole. Abyście nie zapominali o uśmiechu i pomocy innym na co dzień. A także miłości. Nie bójcie się okazywać uczuć i wdzięczności za coś. Nie musicie mówić tego, ale pokazujcie to chociaż poprzez uścisk czy własnoręcznie wykonany prezent. Każdy człowiek potrzebuje uczuć, poczucia że jest kochanym. No chyba, że jesteście cyborgami ;P. 



Życzy
Załoga NBS


Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x