wtorek, 23 kwietnia 2013

Ja kontra "plastiki".


Hej. Otóż to ( co na pewno nie jest dla was nowością ) przychodzę do was z problemem.
Hmmm. Jest on dosyć skomplikowany wiec opiszę go dosyć obszernie, za cóż całego serca przepraszam :)
Zacznijmy od początku. Otóż we wrześniu zaczęłam gimnazjum, wiec wiecie: nowa szkoła, nowe miejsce itd… Z początku za bardzo nie patrzyłam na ludzi, ale potem… Zobaczyłam chłopaków, którzy chodzili do innej podstawówki w innej miejscowości, jednak pamiętałam ich… W 5 klasie podst. Przyjechali do nas na turniej piłki nożnej, na której nasza babska drużyna była.. jedyną babską drużyną…
Tu przechodzimy do kolejnej części problemu. Od zerówki ucze się z takimi dwoma tzw „plastikami”. Nie do końca z wyglądu ( chociaż to w dużej mierze też ) ale głównie z charakteru. Nazwijmy je X i Y/ Taki typ żałosnych plastikowatych tekstów i zachowania i wgl. I one jakoś tam się dowiedziały jak tamci chłopcy mieli na imiona ( nie znały ich wcześniej ) i im kibicowały, ale jak to one tymi swoimi żałosnym tekstami.. Nawet cytować nie będę…
No i ci chłopcy ( jest ich 3, ale skupiamy się na dwóch, nazwijmy ich L. i O. ) od początku wiedzieli z kim mają do czynienia…. Tzn z tymi plastikami. I z niewiadomych przyczyn cały czas z nimi gadali, kupowali im słodycze czy coś….
No i przez ten czas ( od wrzesnia do teraz ) zdążyli chyba je troszke bardziej poznac… Ale sytuacja się nie zmienia.. No.. oprócz kupowania bo z tym praktycznie od razu skończyli..
Ja to nie rozumiem czy oni są ślepi czy mają klapki na oczach czy jak… Jak można Z WŁASNEJ WOLI gadać z takimi… ludźmi…
Pewnie zastanawiacie się gdzie w tym wszystkim jest mój problem.. Otóż to.. podobają mi się L. i O. Nie tak strasznie ale tak. I.. ja nie chce się zakochiwać w nich ani zauroczyć się nimi czy co taam.. Próbuje z tym jakoś walczyć ale… tak się nie da… Nie umiem…
Już w sumie troche się ogarnęłam, bo z początku to miałam drobną „obsesje” na ich punkcie. I świrowałam pisząc do nich zawsze jak byli na facebooku itd.. Na szczęście się ogarnęłam i teraz już bardziej skrycie się w nich podkochuje.. No ale dalej to nie znika… I tu problem bo ja wiem ze oni to... raczej traktują mnie…. Sama nie wiem.. Kiedyś to na każdej przerwie razem siedzieliśmy i graliśmy na telefonie i gadaliśmy ii śmialiśmy się.. Teraz jakos tak unikają mnie… Robią wielką łaskę jak usiądą obok czy zagadają… L ma z tym mniej oporów bo gada ze mną więcej niż O. ale O to tak cały czas się na mnie patrzy a jak mu się przypomni że ja istnieję to mnie zaczepia, zagaduje czy coś… Mam numer do O on ma do mnie i czasem piszemy ze sobą.. Ale jak ja do niego pierwsza napiszę to on odpisuje jednym max dwoma słowami. Nie c tez nie zapyta i wygląda to tak:
-cześć
-cześć
-co tam
-nudy
Koniec. i jak ja nie rozwinę rozmowy to na tyle...
Pewnie za kazdym razem gdy do niego napisz to on sobie mysli " Bożee, to znowu ona"
A jak on do mnie pierwszy napisze.. to wiem ze pewnie przypadkiem, bo on pisze smsy jak mu się nudzi i jedno „cześć” wysyła do co najmniej 20 osób/ i w ty pewnie szczególnie do X i Y. :( :( :( z L. to tylko w szkole gadamy
No i pewnie dalej sobie myślicie: „gdzie w tym wszystkim problem?!?!?”. Bo ja po prostu nie wiem czy walczyć czy już to sobie odpuścić…. X zaczepia wszyściutkich chłopaków w szkole swoimi głupkowatymi tekstami. I mimo iż to wiem to … dalej jestem zazdrosna o L i O….
Wybaczcie mi ten długi tekst… Jeśli potrzeba więcej szczegółów do tego to napisze…
~chupa-chups!



Moja droga chupa-chups,
W ogóle zacznę od małego pouczenia- nie oceniaj tak z góry dziewczyn, których aż tak dobrze nie znasz. Wiesz, że osoby, które są "plastikami", zazwyczaj tylko udają i naprawdę są bardzo inteligentne? Więc po co udają? Otóż niestety najczęściej dlatego, że jesteście jeszcze w wieku, w którym chłopcy są dość niedojrzali i interesują się dziewczynami, które są ładne albo są wygadane i potrafią sprawić wrażenie, że są najlepsze. Chłopcy ulegają takim wrażeniom i dlatego zwracają uwagę na osoby, które tobie wydają się totalnie bezwartościowe. Oni jeszcze dojrzeją i najprawdopodobniej zorientują się, że wolą jednak inne dziewczyny. Często jest tak, że chłopcy oglądają się za pewnym typem dziewczyn, a później i tak związują się z innymi i są z nimi o wiele szczęśliwsi. Oczywiście, że zdarzają się wyjątki, ale są raczej nieliczne. Gdyby zapytać przeciętnego chłopaka w wieku na przełomie gimnazjum i liceum, z jaką dziewczyną chciałby się związać, to odpowiedź raczej nie byłaby, że z taką, która jest "plastikiem". Często chłopcy wolą nawet dziewczyny, które same o sobie myślą, że nie są zbyt atrakcyjne. Niektórych w ogóle wręcz przeraża próżność i przesadna pewność siebie.
Jeśli zaś chodzi o to, czy walczyć, czy nie, to ta decyzja należy do ciebie. Musisz się zdecydować, czy któryś z nich jest dla ciebie do tego stopnia ważniejszy, że jesteś gotowa zawalczyć. Z pewnością nie daj się odsunąć przez tą X. To ty masz większe szanse na związek niż ona. Gadaj dalej tak, jak gadałaś wcześniej z wspomnianymi chłopcami. W zależności od twojej decyzji możesz te rozmowy coraz bardziej ograniczać, tak, aby zostały na płaszczyźnie znajomych ze szkoły, albo możesz z którym z nich rozmawiać więcej, uśmiechać się częściej i dawać mu jakieś sygnały, że ci się spodobał, a wtedy zobaczymy jak rozwinie się sytuacja.
Powodzenia,
Cocalotte.


PS. Ostrzegam, że mam teraz małe problemy z internetem, dlatego proszę czytelniczki, które czekają na odpowiedzi na swoje pytania o cierpliwość. Staram się odpowiadać systematycznie na wasze problemy, ale zrobiły mi się lekkie zaległości i chwilę mi zajmie nadrobienie tego. ;)

czwartek, 18 kwietnia 2013

Ograniczona wolność

Cześć dziewczyny, mam taki mały problem, który pewnie już się gdzieś pojawiał, ale nie umiem go znaleźć. Chodzi oczywiście o moich rodziców.

Mam 17 lat i jestem jedynaczką, zawsze byłam raczej dość mocno samodzielna, bo rodzice niezbyt zwracali na mnie uwagę (mama jest pracoholiczką). Nagle jakoś 2-3 miesiące temu moi rodzice postanowili zabrać się za wychowywanie mnie i wcale im nie przeszkadza fakt, że jest już na to trochę za późno. Traktują mnie, jakbym miała 10 lat i zabraniają czego się da. Chcę pójść na imprezę? Nie. Chcę wyjechać na obóz zagranicą? Nie. Chcę odwiedzić znajomych, którzy mieszkają w innym mieście? Nie. Nawet jak chcę spotkać się na noc u koleżanki, to odpowiedź jest "nie". Gdy proszę o podanie jakiegokolwiek argumentu dlaczego nie, zawsze uzyskuję tylko odpowiedź "bo ja tak mówię" albo "bo ja nie chcę, żebyś...". Jak sobie z tym poradzić? Jak im wytłumaczyć, chociaż żeby mi powiedzieli dlaczego? Już coś mnie trafia jak wszystkie moje argumenty "za" są obalane jednym "bo ja tak mówię"...

Proszę o pomoc, bo już nie wiem co robić...
P.

PS. Podziwiam waszego bloga i uważam, że jest świetny, dlatego też piszę właśnie do was. Proszę, prowadźcie go dalej tak genialnie, jak teraz jest prowadzony. :)


Kochana P!

Moim zdaniem przede wszystkim nie powinnaś robić nic zbyt gwałtownie. Musisz oswoić się z myślą, że nie wystarczy parę dni, aby wszystko się zmieniło.
Nie jestem pewna, co dokładnie powinnaś zrobić w takiej sytuacji. Wydaje mi się, że najlepiej będzie, jeśli będziesz wprowadzać swoje małe zmiany do reguł rodziców. Małymi kroczkami, tak, żeby oni sami tak do końca się nie zorientowali. Np. wracaj 15 minut po czasie wyznaczonym przez rodziców, jeśli nie zaczną się czepiać, po pewnym czasie możesz wracać jeszcze odrobinę później. Nie zaszkodzi, jeśli czasem powinformujesz rodziców o spóźnieniu przez telefon. Jeśli jesteś na imprezie, zadzwoń do rodziców, prosząc ich o przedłużenie 'godziny policyjnej'. Stopniowo powinno być coraz lepiej. Jeśli rodzice będą mieli pretensje, postaraj się im wytłumaczyć, że wszyscy się bawią dłużej itd. Delikatnie. :)
Jeśli zaś chodzi o obóz czy nocowanie u koleżanki... Może pomoże opinia rodzica jednej z koleżanek czy dokładniejsze zapoznanie rodziców z Twoimi planami?
W tym przypadku "szczera rozmowa" z rodzicami na temat swobody raczej niewiele da, ponieważ nie tak łatwo będzie zmienić ich przekonania...
To z pewnością nie będzie łatwe dla Ciebie jako osoby, która kiedyś miała dużo wolności, a teraz zostało jej to odebrane. Mam jednak nadzieję, że z czasem zauważysz poprawę.
Uściski,
Kwaskowa

wtorek, 16 kwietnia 2013

Odrzucałam go, ale chyba coś zaiskrzyło.

Droga Cocalotte, jest pewien chłopak, którego poznałam w sumie przez przypadek. Ma na imię Artur, mieszka troszkę daleko . Moja mama przyjaźni się z jego rodzicami i pewnego dnia wpadłam z nią do niego w odwiedziny(było to w październiku). Po tym spotkaniu interesował się mną, ale byłam głupia i byłam zakochana w innym. Na początku pisał do mnie codziennie, na końcu praktycznie każdego zdania dawał całujące emotikony itp. a nawet pytał czy on mi się podoba. Ja niestety wymigiwałam się z takich sytuacji i dawałam mu do zrozumienia żeby przestał. Z czasem jednak zaczynał mi się podobać coraz bardziej a tamten zaczynał być mi obojętny. Tylko że kiedy to nastąpiło to Artur przestał się mną tak interesować jak na początku. Kiedy mu dawałam do zrozumienia że chcę żeby mnie gdzieś zaprosił zmienił temat :( . Piszemy ze sobą do teraz na gg. Nie odważyłam się go nigdzie zaprosić ani on mnie. Teraz moja sytuacja się jeszcze bardziej skomplikowała, bo kilka dni temu zmarła jego mama i nie mam się jak z nim spotkać. Teraz wiem, że naprawdę bardzo mi na nim zależy. A zapomniałam jeszcze dodać, że jest bardzo lubiany i otaczają go dziewczyny... w dużej ilości... Ale mimo to jest dobrze wychowany i porządny .
-Dodam że boję się utraty kontaktu z nim :(
L.




Słoneczko,
Zacznę od tego, że on już się starał i teraz powinnaś ty. Jeśli wtedy mu się podobałaś, to mało prawdopodobne, żeby tak szybko mu przeszło. Nawet jeśli teraz wydaje się, że nieco zmienił swoje podejście, to wystarczy mu przypomnieć jak wyjątkowa jesteś i że z pewnością mu się podobasz.
W swoich działaniach pamiętaj, że on jest teraz w żałobie i może nie być zainteresowany żadnymi dziewczynami. Człowiek, któremu zmarła bliska mu osoba zazwyczaj nie ma głowy do miłości przynajmniej przez pewien czas.
Nie czekaj usilnie aż cię gdzieś zaprosi, bo dość prawdopodobne, że tego nie zrobi. Ty początkowo go odrzucałaś, dlatego nie możesz go winić, że dał sobie spokój. Jeśli chcesz, żeby coś między wam zaiskrzyło, to musisz się odważyć i sama go gdzieś zaprosić. Wiem, że pisałaś, że nie masz jak, ale ja nie mówię, że musisz koniecznie teraz. Możesz próbować się z nim spotkać później, gdy już będziesz mieć taką możliwość. Robi się coraz cieplej, dlatego coraz lepszym pomysłem będzie spacer. Powiedz po prostu, że warto byłoby wykorzystać piękną pogodę, czy coś w tym stylu. Nie sądzę, żeby odmówił. Dodatkowo (i to możesz robić teraz) nie przestawaj z nim pisać. Pokaż, że zawsze może z tobą pogadać i że jesteś blisko. On teraz bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje kogoś, kto będzie obok niego. Tylko uważaj na temat jego zmarłej mamy, to temat bardzo delikatny i jeśli sam go nie zacznie, to nie rozmawiaj z nim o tym. Pamiętaj też, żeby nie naciskać na rozmowy, to nie może być tak, że np. ty zaczynasz każda rozmowę albo piszesz do niego non stop. Nie przeraź chłopaka.
Skończę takim apelem ogólnie do wszystkich dziewcząt, które czytają naszego bloga- nie bójcie się zaprosić gdzieś chłopców! Pamiętajcie, że nie każdy chłopak jest na tyle odważny, żeby wykonać pierwszy krok. Próbujcie! Tylko mała uwaga, nie nachalnie. ;)

Pozdrawiam,
Cocalotte.

sobota, 13 kwietnia 2013

Skuteczna nauka


Hej ;) Mam prośbę, mogłabyś napisać notkę o tym jak się uczyć żeby się nauczyć? Jakieś techniki, jak się przygotować, itp. :D
~Lilou

Droga Lilou!
Nauka to jeden z ważniejszych elementów życia człowieka, od kilku, do nawet kilkudziesięciu lat życia, czy to się komuś podoba czy nie. Różne są opinie, czy jest nam to naprawdę potrzebne, czy właśnie wręcz przeciwnie. Jednak taki mamy obowiązek, więc może zamiast na niego narzekać, warto by zrobić z niego przyjemność? Trudne? Oczywiście, ale co najważniejsze: wykonalne. Jaka jest recepta? Po pierwsze najbardziej skupiamy się na rzeczach przez nas lubianych. Po drugie, w przedmiotach trochę mniej przypadających nam do gustu, znajdujemy pozytywne strony i zadania, które w późniejszym życiu będzie dla nas nabyta z nich wiedza spełniać. Po trzecie stawiamy przed sobą mocny i wyraźny cel. Po czwarte i chyba najważniejsze uczymy się jak najszybciej i w jak najlepszy dla nas sposób, aby nie było to udręką. Ale od początku.

1. Motywacja
Jest niepodważalną podstawą każdego sukcesu. Bez niej nie zabierzemy się za nic, co też łączy się z brakiem jakichkolwiek osiągnięć. Obudzimy się w pewnym momencie życia i stwierdzimy, że patrząc w przeszłość, praktycznie nie ma na co patrzeć. To przykre i dlatego nie wolno dopuścić do takiej sytuacji. Tylko skąd ową motywację brać? Najlepszym źródłem jesteśmy my sami. A dokładniej cele, które przed sobą stawiamy. Dużo łatwiej iść, jeśli zna się koniec, bo wtedy liczy się czas do końca. Dlatego pierwszym punktem jest wyznaczenie sobie czegoś, do czego dążymy. W tym wypadku chodzi o naukę, dlatego końcem podróży powinna być wymarzona praca. Zastanów się w jakim zawodzie widzisz siebie w przyszłości. Co chciałabyś robić przez większą część swej egzystencji. Jest to podstawowe pytanie i gdy na nie szczerze odpowiesz, duża część sukcesu jest za Tobą. Wiem, że jest to bardzo trudne, ale poświęć czas i znajdź swoją przystań. Gdy już to należy do przyszłości, należy ustalić drogę. Składają się na nią głównie szkoły i studia, które wybierasz oraz zajęcia dodatkowe, organizacja czasu. Po ustaleniu tego wszystkiego spokojnie możesz dążyć do celu i robić rzeczy właśnie w tym kierunku, a nie miotać się i tracić czas. Kolejnym sposobem znalezienia motywacji, wyjątkowo podobnym, jest zdanie sobie sprawy po co się uczysz. Powodów może być wiele i nie koniecznie chodzi o przyszłość zawodową. Zainteresowania, własna satysfakcja, cokolwiek, byle naprawdę Ci na tym zależało.

2. Plan działania
Jestem z tych ludzi, którzy uważają, że podstawą sukcesu jest dobry plan. I tym razem będę Cię do niego przekonywać, jako do świetnej pomocy. I chodzi mi teraz o plan krótko oraz długoterminowy. Zaczniemy od drugiego. Łączy się on z poprzednim punktem. Jeśli będziesz już wiedziała, co chcesz robić w życiu, możesz nakreślić sobie orientacyjny plan: w jaki sposób będziesz dążyć do celu, jakich zadań z tym związanych się podejmiesz, a co właśnie odpuścisz, aby nie tracić czasu. Dodatkowo możesz założyć zeszyt lub nawet dokument Word, w którym udokumentujesz swoje postępy. Pomaga to wyjątkowo przy utrzymywaniu motywacji. Teraz plan krótkodystansowy, a dokładnie rozpiska tygodnia. Chodzi o to, aby dokładnie rozplanować sobie każdy dzień, po kolei. Lekcje, zajęcia dodatkowe, spotkania ze znajomymi, nauka. Wszystko to wpisujesz w godziny. Im lepiej zorganizujesz czas, tym lepiej go wykorzystasz. Niektórzy bardzo się tego boją, ponieważ planowanie kojarzy im się z brakiem wolnego czasu. No właśnie to nie prawda. W swój grafik musisz takowy czas wcisnąć, więc nie martw się, nie utracisz go. Po prostu zamiast godzinami, bez celu przesiadywać przed komputerem, najpierw coś poczytasz, potem porozmawiasz ze znajomymi na facebooku, a potem jeszcze coś innego. Dobrze przemyśl każdą w planie pozycję. Nie idź w żadną przesadę, ponieważ wtedy szybko się zniechęcisz i co Ci z tego? Wdróż grafik jak najszybciej, od razu zauważysz, że masz więcej czasu. Zaczniesz znajdować miejsce na swoje zainteresowania, chociaż wcześniej nawet nie wpadłoby Ci do głowy, że z tym wszystkim zdążysz. Warto!

3. Miejsce
Może wiele osób uzna, że nie ma to dla nich znaczenia. W końcu jaka jest różnica, gdzie się uczą? Ano różnica jest i to znaczna. Nie koniecznie dostrzegasz to w swym życiu, ale Twój umysł wie swoje. Chodzi głównie o porządek. W bałaganie zaczynasz być rozdrażniona i gorzej przyswajasz wiadomości. Poza tym gorzej się skupiasz. Taka nauka to lekkie marnotrawstwo czasu. Lepiej uprzątnij swoje stanowisko nim zabierzesz się do powtórek. Dodatkowo postaraj się, aby wokół Ciebie było rzeczy miłe, takie które lubisz. Nie będą Ci wówczas przeszkadzać. Jednak pamiętaj też, abyś nie otaczała się rzeczami rozpraszającymi. Co do muzyki… Różni ludzie, różne zdanie. Dlatego tutaj nie powiem: tak rób, tak nie rób. Chociaż mam pewne zdanie w tej kwestii. Muzyka raczej odwraca nasze myśli od nauki, w ogóle od rzeczy przyziemnych, w końcu po to jest, aby pomagać naszej psychice. W ten sposób, głównie jeśli jest to utwór ze słowami(czyli jak większość), rozprasza nas, zamiast pomagać. Ostatecznie możesz zdecydować się na muzykę instrumentalną, zależnie od preferencji może wprowadzić w dobry nastrój i potęgować nasze skupienie(o ile będzie co potęgować).

4. Systematyczność
Niektórym się nie chce. Do historii już przeszli studenci uczący się w nocy przed sesją. Taki poczynania są najgorszą możliwą opcją. Przydaje nam się jedynie to, co zostanie zapisane w pamięci długotrwałej, a do niej są „przekazywane” informacje podczas snu. I musi to być sen trwający parę godzin. Poza tym im więcej powtórek danego materiału, tym więcej zapamiętamy prawie na zawsze. Dlatego naukę należy rozpoczynać jak najdłużej przed testem/egzaminem. Najlepiej nie męczyć się godzinami spędzonymi nad jednym tematem. Lepiej codziennie powtarzać go raz, tym sposobem przez tydzień, nie męcząc się zbytnio oraz nie poświęcając bardzo dużo czasu, zapamiętasz cały materiał. Kolejnym plusem systematycznej nauki jest fakt, że później na większy egzamin wystarczy Ci jedna, dwie powtórki, aby pamiętać temat, łatwiej Ci się dobrze przygotować.

5. Jakim typem jesteś?
Potocznie mówi się, że można być wzrokowcem lub słuchowcem. Jednak ja dość dawno już, odkryłam pogląd o kolejnej grupie, a mianowicie ruchowcach. O ile dwie pierwsze opcje na pewno są Ci znane i umiesz do nich dopasować techniki, o tyle trzecia może być zagadką. A definicja jest bardzo prosta. Po prostu Ci ludzie lepiej zapamiętują poprzez czynna naukę. Nie przepadają za książkową wiedzą, dużo lepiej gdy są to doświadczenia. Dodatkowo są bardzo ruchliwi, mocno gestykulują. Mam nadzieję, że teraz mniej więcej rozumiesz o co chodzi. Nie zawsze człowiek w 100% należy do jednej grupy. Zdarza się, że łączy różne. Jeśli odkryjesz, do której Ty pasujesz, od razu będziesz mogła ułatwić sobie pracę. Konkretne techniki skierowane do danych ludzi pomagają i przyśpieszają przyswajanie wiedzy. Dlatego radzę zastanowić się lub po prostu sprawdzić, jak uczy Ci się najlepiej. Jeśli nadal nie jesteś tego pewna, wystarczy wdrażać techniki z każdej kategorii, przeplatać je i łączyć. 

6. Konkretne techniki
Skoro zdarzyłam już pomęczyć Cię teorią nauki, czas na konkretne techniki, pomagające w zapamiętywaniu i ogólnie uczeniu się, bo w końcu o to mnie prosiłaś. Będą to sposoby na różne przedmioty, czasami trochę nieposkładane.
-Kolorki- Sposób prosty i pewnie wszystkim znany, skierowany głównie do wzrokowców. Polega on na używaniu kolorowych zakreślaczy, w mocnych, często fluorescencyjnych odcieniach. Osobiście zawsze stosuje to przy nauce słówek czy dat. Wystarczy kupić zestaw pisaków i zakreślać! Pamiętaj, aby nie zaznaczyć na przykład wszystkich słówek jedną barwą. W kompletach jest od czterech sztuk, dlatego stosuj je na zmianę. Niebieski, zielony, czerwony, żółty, niebieski, zielony, czerwony, żółty i tak dalej. Dzięki temu skupiasz się na konkretnej linijce, nie zlewają Ci się one. Bardzo dobry, sprawdzony sposób. Dodatkowo nie wymaga zbyt dużych wkładów gotówki. Możesz nimi również zaznaczać najważniejsze części tekstu.
-Fiszki- Klasyka dla wzrokowców. Można je kupić lub zrobić samodzielnie. Całość opiera się po prostu na małych karteczkach, najlepiej kolorowych. Umieszczasz na nich słówko, wzór czy datę.  Potem powtarzasz. Możesz skorzystać z dodatkowej metody grupowania. To co umiesz na jedną kupkę, czego nie umiesz na drugą. Chociaż może być ich więcej, oczywiście. Bardziej niekonwencjonalnym sposobem jest również obwieszenie nimi pokoju. Umieszczasz karteczki w widocznych miejscach i mimowolnie patrzysz na nie podczas codziennych czynności. Nawet nie zauważysz gdy wejdą Ci do głowy.
-Na głos- Proste, przeznaczone dla słuchowców, chociaż na dłuższą metę męczące. Chodzi o czytanie materiału na głos. Wtedy angażujesz w prace zmysł nie tylko wzroku, ale i słuchu. Dlatego zapamiętujesz 2 razy lepiej. Dobre gdy nie wiesz, czy jesteś słuchowcem czy wzrokowcem. Niestety minusem jest zmęczony głos i dłuższy czas czytania tej samej partii tekstu, niż przy tym po cichu. Wyjątkowo dobrze ten sposób sprawdza się przy językach i trudniejszych słowach w ogóle.
-Śpiew- Słuchowcy z talentami muzycznymi będą w niebie. Niby łączy się to z poprzednim punktem, ale jednak to co innego. Zamiast po prostu czytać tekst, ułóż z niego piosenkę, a potem podśpiewuj. Nie od dziś wiadomo, że utwory muzyczne wchodzą nam do głowy dużo lepiej niż wszystko inne. Dlaczego więc z tego nie skorzystać? Ułóż własną muzyką, albo skorzystaj z już dostępnej. Słowa są nam niejako narzucone, ale oczywiście możesz je zmieniać, dodać coś od siebie. Ułatw sobie zapamiętywanie!
-W ruchu- Teraz wreszcie coś dla ruchowców. Jednak i inni mogą spróbować aby urozmaicić chwile spędzone przed książką i nie zanudzić się na śmierć, ponieważ to prowadzi do utraty koncentracji, a przez to nie zapamiętujemy tyle, ile powinniśmy. A na czym metoda się opiera? Na poruszaniu się. Weź kartkę do ręki i przechadzaj się z nią w ręce. Oczywiście przy okazji powtarzaj. Możesz również wybijać rytm, odgrywać jednoosobowe scenki. Co chcesz, byle pozostać w ruchu.
-Nagrania- Genialne dla słuchowców. Wystarczy nagrać czytany przez siebie materiał i puścić sobie parę razy, chociażby podczas zasypiania. Efekt gwarantowany, o ile zbyt szybko nie oddamy się w objęcia Morfeusza. Ogólnie jest to metoda bezstresowa oraz mimowolna. A chyba takie są najprzyjemniejsze.
-Mapa myśli- Nie zawsze skuteczna, bo w końcu nie zawsze da się coś rozpisać, czasami jest to po prostu zbity tekst. Jednak jeśli masz tylko taką możliwość, twórz mapy myśli. Jeśli nie wiesz czym one są, zaraz wyjaśnię. Na środku kartki umieszczasz słowo klucz, a wokół inne, jako gałęzie i tak coraz bardziej szczegółowo. Przydaje się ta praktyka na przykład przy lekturach. Dobry sposób na przypomnienie sobie bohaterów. Słówka z języków również się sprawdzają.
-Pisanie- Dobre przy słówkach. Pisząc paręnaście razy dane słowo, świetnie go zapamiętujesz, potem już odtwarzasz je naturalnie. Może to się wydawać monotonne i bezsensowne, ale naprawdę takie nie jest. Spróbuj bo warto.

Podałam Ci moim zdaniem najlepsze sposoby na skuteczną naukę. Mam nadzieję, że z nich skorzystasz i przyniosą świetne efekty. Jednak musisz pamiętać, że cała edukacja opiera się na ciężkiej pracy. Oczywiście, można sobie ułatwiać zadanie, ale nigdy nie będzie to droga usłana różami. Dlatego nie myśl, że po zastosowaniu moich pomysłów wiadomości zaczną Ci magicznie wchodzić do głowy. Istotą sprawy są liczne powtórki i na nich musisz się oprzeć.

Samych szóstek!
Loremi 

środa, 10 kwietnia 2013

Koczki w nieładzie


Hej:)
Chciałabym notkę o koczkach w nieładzie. Jak je zrobić ? Proszee :)
Koczkowa

Kochana Koczkowa,
koki w nieładzie są bardzo praktyczną oraz szybką fryzurą, dlatego nie dziwię się, że tak Ci zależy na tym by wiedzieć jak je zrobić. Wykonanie takiego bałaganu na głowie jest całkiem proste, ale przy tym efektowne i ładne, dlatego w naszym zabieganym Świecie wiele dziewczyn decyduje się na takie uczesanie. Jest ono odrobinę artystyczne, kojarzy się z niezależnością lecz przy tym doskonale podkreśla dziewczęcą delikatność. Na koczki decyduje się w codziennych sytuacjach wiele gwiazd, np. Vanessa Hudgens.

Teraz przyszedł czas na krótkie instrukcje jak wykonać takie koczki. Mam dla Ciebie kilka wersji takiego uczesania. Warto przetestować wszystkie i wybrać tą najbardziej odpowiednią dla swoich włosów.

Początek jest taki sam dla wszystkich koczków.
1. Zbieramy włosy w kucyk na odpowiedniej wysokości.
2. Dzielimy włosy na kilka warstw, po czym każdą po kolei tapirujemy (trzeba uważać by włosy nie były natapirowane za mocno. Chcemy tylko nadać im drobnego nieładu oraz objętości, anie postawić).

Następana część robienia każdego z koczków wygląda już inaczej. Dodaję,więc zdjęcia, a pod każdym dalszy opis wykonywania fryzury
3. Bierzemy natapirowany kucyk i okręcamy go wokół gumki.
4. Powstałe gniazdko związujemy gumką.


3. Natapirowanego kitka skręcamy w ślimaka.
4. Część włosów z jednej strony przekładamy na drugą tak by zakryć powstałego ślimaka.
5. Całość związujemy gumką.


3. Bierzemy jeszcze jedną gumkę i zakładamy na kucyka.
4. Bierzemy końcówki i oplątujemy je gumką tak jakbyśmy złożyły włosy na pół.
5. Czynność z punktu 4 powtarzamy kilka razy. Nie zawsze łapiemy wszystkie włosy. Można powiedzieć, że po prostu związujemy je jak popadnie

Na koniec przy wszystkich fryzurach możemy podpiąć wsuwkami tę część włosów, która jest za krótka, a całość spryskać matowym lakierem dla utrwalenia efektu. 

Dla urozmaicenia tego rodzaju koczków możemy dodać do nich różne ozdoby. Przewiązać kokardą czy kolorową gumką jak również wpiąć w nie kwiat lub jakąś zabawną dekorację. Na włosy możemy też nałożyć różnego rodzaju opaski, zarówno materiałowe jak i plastikowe.
Innym urozmaiceniem jakie możemy wprowadzić mogą być nietypowe upięcia, czyli koczek na którymś boku, lub 2 mniejsze koczki.
 Z części włosów można zapleść też warkocza francuskiego, który później dołączy do naszego upięcia. Innym pomysłem jest jeszcze przed zebraniem włosów w kitka uplecenie kilku drobnych, luźnych warkoczyków, a później potraktowania ich jak wszystkie pozostałe włosy.

Pozdrawiam i życzę wielu udanych prób z koczkami,
Nieuchwytna



wtorek, 9 kwietnia 2013

Boję się związku.

Hej dziewczyny ;)
Czytam tego bloga od dawna i podoba mi się to, jak podchodzicie do problemów innych. Postanowiłam również poprosić o pomoc. Nie wiem jak dokładnie nazwać mój problem więc po prostu go opiszę. Kiedy poznaję jakiegoś chłopaka, wszystko jest dobrze dopóki jest to zwykła, luźna znajomość. W pewnym momencie on zaczyna dawać mi do zrozumienia, że chciałby czegoś więcej i tu zaczynają się schody. Jeszcze gorzej jest, jeśli mi zaczyna na kimś zależeć. Wtedy włącza się we mnie jakaś blokada, która nie pozwala mi się zaangażować nawet, jeśli bardzo tego chcę. Przez to już kilka razy straciłam szansę na związek. Zawsze kończy się na tym, że robię chłopakowi nadzieję, a później go odrzucam. Na początku nie zwracałam na to uwagi, myślałam, że to chwilowe, ale to zaczyna się robić coraz bardziej uciążliwe. Szczególnie teraz, kiedy poznałam wspaniałego chłopaka i bardzo bym chciała, żeby nam się udało. Jednak nie potrafię się przemóc, po prostu się boję. Nie wiem już, co mam robić, dlatego błagam pomóżcie.
Ola

 

Droga Olu,
To co prawda wchodzi bardziej w sferę psychologii, ale postaram się odpowiedzieć. Już na początku powinnaś się zastanowić czego tak właściwie się boisz. Czy jest to lęk przed zranieniem? Czym może lęk przed tym, ze ty zranisz? A może obawiasz się stracić swoją niezależność? W każdym z tych wypadków jest inny sposób poradzenia sobie z lękiem.
Ogólnie jest tak, że najczęściej boimy się zranienia. Często dziewczyny kiedyś zostały zranione i teraz boją się, że ktoś znów może je skrzywdzić. To dość typowa obawa i o niej często już pisałyśmy (np. http://nasze-babskie-sprawy.blogspot.com/2012/03/przez-byego-chopaka-boje-sie-ze-inny.html). Choć czasami zdarza się również, że słyszałyśmy od jakieś naszej koleżanki, jak ona została zraniona albo widziałyśmy taką sytuację w filmie, czy książce. W takich sytuacjach również działają metody podane w tamtym poście.
Ty nie pisałaś nic o poprzednich związkach, więc wnioskuję, że po prostu ich nie było, dlatego rozważę dokładniej pozostałe 2 wersje. Są to lęki, które towarzyszą nam przed pierwszym związkiem, kiedy nie wiemy jeszcze jak to wygląda. To właśnie wtedy boimy się utraty niezależności lub faktu, że my możemy zranić. Ta druga sytuacja dotyczy raczej dziewczyn, które mają o sobie nie najlepsze mniemanie. Uważają one, że lepiej będzie, gdy nie będą nikogo narażać na swoje towarzystwo i dlatego się od ludzi odsuwają. Często sobie (BŁĘDNIE!) wtedy wmawiają, że to dla dobra tej drugiej osoby. Pamiętajmy jednak, że jeśli kogoś kochamy, to się nawet podświadomie zmieniamy. Dla osoby kochanej potrafimy być o wiele przyjemniejsi niż dla otoczenia. W dodatku warto pamiętać, że ta druga osoba się w nas zakochała i ją nie obchodzi jakie jesteśmy, bo on nas kocha i z wadami, i z zaletami.
Jest też obawa przed utratą niezależności. Boimy się, że nie będziemy już mogły swobodnie rozmawiać z innymi chłopcami, bo jeszcze zrobimy coś, co może zostać odebrane jako flirt i nasz chłopak będzie zazdrosny lub po prostu będzie mu przykro. Jeśli boisz się, że nie będziesz umiała być wierną, to polecam przeczytanie tej notki: http://nasze-babskie-sprawy.blogspot.com/2011/06/jak-byc-wierna.html To tylko taki przykład, bo tak naprawdę każda z nas boi się czegoś innego. Pamiętajmy jednak też o pozytywach bycia w związku. Osobiście myślę, że pozytywy znacznie przewyższają jakieś negatywy.
Jest jeszcze taka obawa, że boimy się, że nie będziemy wiedziały jak postępować. Wtedy radzę pamiętać, że tego nikt nie wie i to przychodzi naturalnie. Jeśli ci to pomoże, możesz powiedzieć chłopakowi, który chce z tobą być, o swoich obawach. Najprawdopodobniej okaże wsparcie. Decyzja o rozpoczęciu związku zawsze jest decyzją, której się boimy, ale pamiętajmy, że warto ryzykować! Kto nie ryzykuje, ten traci!
Sporo z tego co już napisałam, ale też trochę nowych rzeczy i możliwe, że ładniej ujętych jest tutaj- http://magazyntuiteraz.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=205:boj-si-zwizkow&catid=44:ja-i-ludzie&Itemid=95. Polecam do przeczytania. ;)
Pozdrawiam,
Cocalotte.
Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics. Credits: x | x